,,Od rajskiej bramy,
Ścieżką w parowie,
Wiodą owieczki
Trzej pastuszkowie.
Jeden z węgierskiej
Rodem krainy,
Drugiego ojce
Z gór Bukowiny,
A zasię trzeci
Pomiędzy niemi
Z mołdawskiej znowu
Pochodził ziemi.
Ów Bukowińczyk
Z węgierskim w zmowie,
Radzą i radzą,
Aż jeden powie:
Oto sposobna bije godzina,
Trzeba nam śmierci
Mołdawjanina!
A na to drugi:
Bo jeno powiedz,
Który z nas więcej
Pięknych ma owiec?
Kto junak tęższy
W pasterzy gronie,
Kto psy wierniejsze,
Szybsze ma konie?
Słońce za góry
Kryć się zaczyna -
Dziś zabijemy
Mołdawjanina!
- A połoniną
Jagnię się błąka,
Ani je kwietna
Nie bawi łąka,
Omija trawkę,
Omija krzaczek,
W smętku i żalu
Płacze i płacze...
- Przyszedł pastuszek
I pyta słodko:
Czemuś spłakana,
Moja pieszczotko,
Może ci gorzka
Trawka nad rzeczką,
A możeś chora,
Moja owieczko?
- Żeń nas do lasu,
Pastuszku miły,
Tu się doczekasz
Jeno mogiły!
Drogi mój panie,
Porzuć te strony,
Dobrego pieska
Weź do obrony -
W dalekim lasku
Wyszukaj leże,
Bo cię zabiją
Wieczór pasterze!
- Jeśli masz oczy
Jasnowidzące,
A ja mam umrzeć
Tu, na tej łące,
Idź do pastuszka
Z Węgier krainy,
Idź do pastuszka
Z gór Bukowiny -
Idź, ma owieczko,
Tylko im powiedz -
Niechaj mnie grzebią
Wśród moich owiec.
Niechaj w mogile
W wieczorną ciszę
Szczekanie moich
Piesków usłyszę.
A ty, owieczko,
Ty mi pod głową
W grobie fujarkę
Połóż bukową -
Fujarkę z kości,
Co gra tak rzewnie,
Złóż mi owieczko,
W trumiennem drewnie,
A żebym słyszał
Ogniste dźwięki,
Bzową fujarkę
Włóż mi do ręki.
A kiedy wietrzyk
Zagra na dudkach,
Zbierze się owiec
Trzoda cichutka,
Na góry, lasy,
Zielone hale
Wypłacze swoje
Skargi i żale.
A ty im nutą
Odpowiedz rzewną,
Żem się ożenił
Z białą królewną,
Że na weselu
Niebieski gazda
Kazał, by jedna
Spadła mi gwiazda.
Że złote słonko
W parze z księżycem
Kwietnym mi wiankiem
Stroiło lice,
Że mię jesiony
I drużki jodły
W ślubnym orszaku
Pod ręce wiodły,
Że mi śpiewały
Ptaszęce chóry
I w szatach księżych
Wysokie góry -
Tysiące ptasząt
Ćwierkało zgodnie,
A gwiazd na niebie
Lśniły pochodnie...
A kiedy spotkasz
W starym szałasie
Moją matulę
W wełnianym pasie,
Kiedy zobaczysz,
Że moja mama
Ze łzami w oczach
Błąka się sama -
I pyta wszędy,
Spłakana taka,
Czy kto nie widział
Zucha - junaka.
- Gdzie mój pastuszek,
Gdzie mlecznolicy?
Ach! jego wąsik,
Jak kłos pszenicy -
Włosy u niego,
Jak skrzydło kruka -
Gdzie mi się podział,
Gdzie go wyszukam?
- Kiedy zobaczysz
Moją matulę,
Zlituj się nad nią,
Powiedz jej czule,
Powiedz jej mową
Cichą a rzewną,
Żem się ożenił
Z rajską królewną.
Ale jej nie mów,
Że z niebios gniazda
Na mem weselu
Upadła gwiazda,
Że mię jesiony
I drużki jodły
W ślubnym orszaku
Pod ręce wiodły,
Że mi śpiewały
Ptaszęce chóry
I w szatach księżych
Wysokie góry,
Tysiące ptasząt
Ćwierkało zgodnie,
I gwiazd na niebie
Lśniły pochodnie''
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz