poniedziałek, 14 kwietnia 2025

,,Dziad i baba''

 



,,Był sobie dziad i baba,

Bardzo starzy oboje,

Ona kaszląca, słaba,

On skurczony we dwoje.


Mieli chatkę maleńka,

Taką starą jak oni,

Jedno miała okienko

I jeden był wchód do niéj.


Żyli bardzo szczęśliwie

I spokojnie jak w niebie,

Czemu ja się nie dziwię,

Bo przywykli do siebie.


Tylko smutno im było,

Że umierać musieli,

Że się kiedyś mogiłą

Długie życie rozdzieli.


I modlili się szczerze,

Aby Bożym rozkazem,

Kiedy śmierć ich zabierze,

Zabrała dwoje razem.


- Razem! To być nie może,

Ktoś choć chwilę wprzód skona!

- Byle nie ty, nieboże!

- Byle tylko nie ona!


- Wprzód umrę, - woła baba,

Jestem starsza od ciebie,

Co chwila bardziej słaba,

Zapłaczesz na pogrzebie.


- Ja wprzódy, moja miła;

Ja kaszlę bez ustanku.

I zimna mnie mogiła

Przykryje lada ranku.


- Mnie wprzódy! - Mnie, kochanie!

- Mnie, mówię! Dośćże tego,

Dla ciebie płacz zostanie!

- A tobie nic, dlaczego?


I tak dalej, i dalej,

Jak zaczęli się kłócić,

Tak się z miejsca porwali,

Chatkę chcieli porzucić.



 

Aż do drzwi, puk, powoli:

- Kto tam? - Otwórzcie, proszę,

Posłuszna waszej woli,

Śmierć jestem, skon przynoszę!


- Idź babo, drzwi otworzyć!

- Ot to, idź sam, jam słaba,

Ja się pójdę położyć - 

Odpowiedziała baba.


- Fi, śmierć na słocie stoi

I czeka tam nieboga!

Idź, otwórz z łaski swojej!

- Ty otwórz, moja droga.


Baba za piecem z cicha,

Kryjówki sobie szuka,

Dziad pod ławę się wpycha...

A śmierć stoi i puka.


I byłaby lat dwieście

Pode drzwiami tam stała,

Lecz znudzona, nareszcie,

Kominem wleźć musiała''

- Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz