,,Artemida, (Artemis) grecka bogini, dziewicza siostra Apollina, uchodziła za boginię dziewic i małżeństwa, a także była boginią łowów, księżyca, morza, rzek i roślinności, oraz opiekunką bydła [...]. Częstokroć identyfikują ją z innymi boginiami greckimi jak Hekate, boginią nocy i Seleną, boginią księżyca. [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 1 A do Assuan’’
Za króla
Częstogniewa II, syna Stoigniewa II, Aleksander Wielki podbiwszy
Persję, napadł na Sklawinię. Kolejno zdobywał kraje byłej
Valkanicy, Madunię, Bohemię, aż wkroczył do Analapii. Słowianie,
nawet tak bitni jak ci z Bohemii nie mogli sprostać macedońskiemu
szykowi ukośnemu. Król Krok I udał się na wygnanie do Analapii, a
towarzyszący mu jego wojewodowie opowiadali dużo o najeźdźcach,
ich uzbrojeniu, wodzu i sposobie walki. Syn Filipa II wkraczając do
Analapii podzielił armię na trzy części. Sam skierował się na
Nestę. Jednemu ze swych podkomendnych wyznaczył zadanie przetarcia
szlaku wiodącego ku Morzu Srebrnemu, drugiemu zaś polecił
skierować się w lasy Podlesia. Generał Kleostratos mając rozkaz
iść ku Morzu Srebrnemu podbijał ziemie po obu brzegach Visany, aż
zaszedł do prowincji zwanej Górami Czarownic. Tam zaczęła się
nasz historia.
*
Darsław mieszkał w dużym i pięknym
dworcu, zbudowanym na polanie, blisko lasu pachnącego jodłami i
jeziora. Z okien tegoż dworca widać było niskie, nagie góry,
pokryte głazami, gdzie regularnie uczęszczały na sabaty
czarownice. Ich ulubionym miejscem spotkań była w tej prowincji
Łysa Góra (Monta Lysarayaty). Darsław nie miał żony, bo gdy
rodziła ostatnie dziecko, zabiła ją mamuna. Zostało mu po niej
troje dzieci: dwóch dziesiecioletnich synów i dorosła już córka,
nosząca imię Żmeja (Vypra). Jego brat, Słobodan ucieszył się,
gdy Aleksander Wielki wkroczył do jego kraju.
,,Nie wszystkie ludy są
równe – mówił. – Grecy przykładowo we wszystkim przewyższają
Słowian. Mają imponującą kulturę i podbili świat aż do
Bharacji. Na zdobytych ziemiach rządzą pokojowo i mądrze, a ich
król jest ponoć synem żmija, jak wielki Ilja Muromiec. Podbój
naszych ziem przez nich jest koniecznością dziejową. Padnijmy na
twarze przed ich bohaterskim królem, abyśmy mogli za jego łaską
pić całymi haustami z krynicy kultury greckiej’’
- Darsław szczerze kochający swój
kraj był niemniej szczerze oburzony słowami i czynami brata i
uważał go za zdrajcę. Sam wiedząc, że na wojnie z dzieci nie
będzie żadnego pożytku, na własną rękę począł gromadzić
drużynę. Tymczasem Kleostratos wkroczył już do Zaczarowanych Gór,
a pod jego rozkazami służył znany z okrucieństwa oficer Antioch.
*
Żmeja nie interesowała się wojną.
Młoda i pełna życia mogła całymi dniami zarówno stroić się,
tańczyć i śpiewać z rusalkami w lasach, jak również ćwiczyć
się z strzelaniu z łuku i polowaniu z psami na wilki zimową porą.
Jej piękno przyciągało do niej wielu młodzieńców. Córka króla
Częstogniewa, Żbikosława, kapłanka Mokoszy z wielkim oddaniem
pielęgnowała rannych z obu stron, jak ongiś Tatra. Jednak Żmeja
nawet nie miała teraz kogo leczyć. Żyła beztrosko aż do czasu.
Drużyna jej ojca rozpoczęła już walki z Grekami. Pewnej nocy, gdy
zasnęła znużona tańcem, jej umysł zaczął ulatywać gdzieś
daleko....
Znalazła się w jakimś zamku, gdzie
na pięciu tronach zasiadało pięć rusałek, zbrojnych niczym
Amazonki. Rozpoznała je. Rudowłosa królowa Nastazja w niebieskiej
sukni z wyhaftowanymi Słońcem i srebrną gwiazdą, przystrojona w
zęby i pazury, trzymala za długie włosy, głowę wąpierza a stopy
opierała na tarczy. Jej córka, królowa Walaszka, złotowłosa i w
białej sukni, przystrojonej zębami i pazurami, trzymała za język,
ucięty łeb zielonego smoka, a jej podnóżkiem była tarcza. Jytnas
Ruta, królowa wszystkich rusałek, odziana w biel dzierżyła modrą
tarczę z czarnym niedźwiedziem, a u jej nóg leżał wodny
niedźwiedź z Bliskiego Zachodu, Arvot Baldas. Milda w IV wieku ery
jedenastej walczyła w drużynie Dobryni z Dzikich Pól. Na śnieżną
biel sukni opadały złote włosy i złote paciorki z uszu. Nosiła
wieniec z róży, a w dłoniach trzymała modrą tarczę z
wizerunkiem róży i włócznię z nabitą nań głową smoka
Pučajki, którego ustrzeliła z łuku. Na szyi miała turkusową
bliznę tak jak Ruta. Na piątym tronie siedziała jej córka,
Sulisława z Vinety, bez znaków szczególnych. Wszystkie one, Arvot
Baldas, głowy wąpierza i dwóch smoków zawołały: ,,Dołącz do
nas’’! Komnata zawirowała, Żmeja widziała siebie jako królową
rusałek Anej II walczącą z Biesami i Čadami, jytnas Tatrę
zabijającą Wołoszyna, królową Amazonek; Amazinę, może
Ukrivolsę.... Pianie koguta przepłoszyło resztki snu.
Tymczasem Darsław prowadząć wojnę
podjazdową znacznie utrudnił zadanie armii Kleostraosa. Jego
drużyna rosłą z każdym dniem. Szczególną nienawiścią doń
zapałał Antioch, od dawna pragnący zdobyć awans. Wreszcie trafiła
kosa o kamień. Antioch patrolując las, wraz z innym oficerem,
Malalasem, dostrzegł kąpiących się w potoku mężów. Rozejrzał
się na wszystkie strony, po czym rzucił toporem w najbliżej
stojącego amatora kąpieli. Ten bez jęku upadł z pluskiem w wodę.
- Za pana Aleksandra, syna Zeusa! –
patrol wzniósł okrzyk, po czym wbiełgwszy do potoku, wyciął w
pień cały oddział Słowian. Rano, Antioch mile się zdumiał, gdy
okazalo się, że ten kogo zabił toporem to był sam Darsław, wódz
oporu. Oficer kazał uciąć mu głowę, po czym obnosić ją na
włóczni po wszystkich osadach, krnąbrnym ku przestrodze.
- To był krwawy barbarzyńca – rzekł
do Antiocha Malalas – niemniej nasi bogowie nakazują każdemu
zmarłemu urządzić pochówek.
- Moim bogiem jest Aleksander, plaga i
zatrata na harde ludy. On mnie rozgrzeszy – z nienawiścią rzucił
Antioch.
Pewnego dnia Żmeja wyszła z
koszyczkiem spyży do drużyny swego ojca. Nie interesowala ją
wojna, ale udała się w drogę, bo kochała tego kto ją spłodził.
Razem z nią szło wiele innych niewiast. Wszystkie narażały się
na zemstę wroga. Na miejscu spotkał ją wojewoda Kłaczek. Żmeja
regularnie pytała go co dzieje się z ojcem. Teraz Kłaczek, smutny
jak po stracie własnego rodzica, rzekł:
- Najezdnicy zaskoczyli jego oddział,
gdy kąpal się w potoku. Ojciec panienki zginął ugodzony toporem.
Jego oddział Grecy wyrżnęli jak owce. Sam z trudem uciekłem –
Żmeja zminiła się na twarzy. Jej sen o walecznych rusałkach nagle
ożył.
- Pójdę walczyć z Grekami! –
starannie wymawiała każde słowo.
- Jest panienka młoda i piękna –
rzekł Kłaczek – powinna być żoną i matką, a nie wojowniczką.
Szkoda, aby łono mogące dać życie było przebite przez okrutnego
wroga – zakończył.
- Dziewanno Šumina Mati Leśna Matko! –
zawołała nagle Żmeja. – Ty, której boją się strzygi, przyjm
moje dziewictwo! Włóż mi miecz do dłoni, bym mogła wygnać z
Analapii najezdników palących Twe lasy, by zabić broniących swej
wolności! – złorzyła ślub żonie Boruty.
- Droga Żmejo – szepnął Kłaczek –
na początku obecnego najzdu po naszej stronie walczyła nadobna
Stoisława. Nie była rusałką, lecz wyglądała jak Ruta, tylko jej
modrej blizny na szyi brakowało. Zginęła pod Opolis. Żegnaj i
niech cię Dziewanna zasłoni przed zemstą. – Żmeja poszła w
kierunku rodzinnego dworca. Znów przypomniała sobie sen.
,,Tak wyglądała jej droga życiowa – piastunka czytała jej niegdyś ‘Perłowy latopis’ traktujący również o Rucie – tyranobójstwo, tyranobójstwo i jeszcze raz tyranobójstwo. Czy była szczęśliwa? Początkowo chciała w ten sposób wymierzać sprawiedliwość uciśnionym ludom. Aby być Wyzwolicielką skosztowała zatruty oowc; jabłko, którego sok był opium. Im dłużej jadła, tym owoc coraz bardziej panował nad nią. Gdy brała go do ręki, chciała zwalczać okrucieństwo; im dłużej jadła tym bardziej stawała się jak jej ofiary’’.
Żmei zdawało się,
że widzi Rutę. ,,Pani, jeśli chcesz wyrzeknę się zemsty, mogę
nawet walczyć bez nienawiści. Nie cofnę jednak postanowienia. Chcę
tylko bronić swego niewinnego ludu. Oby ten bydlak Aleksander utopił
się w całej krwi i łzach, które przelał’’ – pomyślała,
aż jej oczom ukazał się dworzec. Nad brzegiem jeziora siedzieli
jej bracia, Staś i Władek, którzy nic nie wiedząc o śmierci
ojca, wesoło łowili ryby. Nie zauważyli powrotu siostry. Wtem
Żmeja stanęła nad nimi, a w dłoniach dzierżyła miecze.
- Ojca zabili Grecy. Chodźmy walczyć
za Analapię. Niech żyje król Częstogniew II, z łaski Ageja i
Enków nasz pan! – bracia dostali miecze.
Potem Żmeja, niosąc na ramieniu łuk
ze strzałami uzbroiła całą czeladź i wszyscy poleciwszy się
opiece Enków poszli do lasu. Długo czekali aż ich oczom ukazał
się patrol prowadzony przez oficera Malalasa.
- Baczcie, że z wszystkich ludów,
najlepsi w wojnie podjazdowej są Stawanoi – mówił Malalas.
Ledwo to powiedział, na hoplitów
posypały się strzały, poleciały oszczepy i włócznie, z zarośli
wypadli na nich wojownicy zbrojni w miecze i topory. Zaskoczenie było
zupełne. Nie minęła godzina jak niemal cały patrol leżał
martwy. Żmeja chwyciwszy topór, podeszła do zwłok Malalasa, tego
samego, który chciał pochować jej ojca i posłuchawszy Čorta
Obłędka, odcięła oficerowi głowę. Następnie zatknęła ją na
oszczep i podnióswszy w górę, zawołała:
- Pod tym sztandarem wyzwolimy Analapię!
– o śmierci Malalasa rychło się dowiedział jego kochanek,
oficer Antioch.
Wysłuchał relacji jedynego jeńca,
puszczonego wolno, aby opowiedzial o klęsce i zawrzał gniewem, że
jakaś niewiasta ośmiela się wyrzynać grecką armię. Przybył z
własnym oddziałem do sioła Jodłówka i na jego rozkaz spędzono
jak bydło jego mieszkańców; starców, niewiasty, dzieci do chramu
Leśnej Matki, tej której Żmeja ślubowała dziewictwo. Zaryglował
bramę i kazął podpalić chram.
- Panie – rzekł hoplita Agenor –
nie możemy wypełnić rozkazu. Ich bogini ,,Devanna’’ to nasza
Artemida; będzie zła na nas. Możemy co najmniej podzielić los
Akteona – Antioch spurpurowiał.
- Naszym jedynym bogiem jest Aleksander!
– wykrzyknął. – Jego wola jest dla nas najważniejsza, a cały
świat musi pokochać jego władzę! – hoplici nie chcący palic
chramu, wystąpili z szeregu, nieprzekonani argumentem oficera. Pers
Asmat chciał nawet uwolnić nieszczęsnych wieśniaków. Antioch
nakazał pochwycić sprzeciwiających się jego rozkazowi, związać
ich, wrzucić do chramu i tam spalić wraz z mieszkańcami Jodłówka.
Drewniany budynek szybko spłonął razem z uwięzionymi. Wśród
nich byli kapłani. Antioch opuścił Jodłówek niezmiernie dumny ze
swej zbrodni.
Tymczasem oczom drużyny Żmei ukazała
się niewiasta w bieli o długich, czarnych włosach, nad którymi
płonęła korona z ognia. ,,Dziwica’’? – pomyślała Żmeja. –
Nie, wokół niej hasają kozice i kołują nad nią orły. To
Tatra’’ – uklękła a wraz z nią, drużyna.
- Wojna nie jest dla dzieci –
przemówiła miłym głosem jytnas Tatra Wielka. – Z rozkazu Ageja
zabieram twych braci i wiele innych dzieci do siebie, do Slawi, do
czasu, aż wojna się skończy. Wszystkich, którzy każą dzieciom
walczyć, będzie męczył Čort Udar w swych ognistych, kolczastych
trzewiach. – Żmeja zdobyła się na odwagę.
- Pani, czy Ty pragniesz wyzwolenia
Analapii?
- Pewnie – odrzekła Tatra. – Sama
ostrzegłam mego późniejszego męża, Lecha III przed najazdem
Kościeja. Walczyłam również w Burus z Naraicarotem I. Niemniej
wojna to niewola, bo zabijając nakłada się więzy na swą duszę.
Naści tu, moją czarodziejską tarczę, którą zasłaniałam się
przed Woloszynem – podała Żmei zieloną tarczę z białym
koziorożcem. – W poprzedniej erze dałam ją Światogorowi, ale
gdy umarł, zwrócił mi ją – Żmei podała ją towarzysząca
Tatrze oreada. – Aleksander, syn Filipa planowal napaść na mój
kraj, a mnie pośłubić. Nazywa mnie ,,boginią’’, a byłabym
przy nim jedną z wielu żon – po tych słowach zabrawszy ze sobą
Stasia i Władzia, powróciła do swego domu u stóp góry Gerlach.
Drużyna córki Darsława rosła i coraz bardziej dawała się we
znaki armii Kleostratosa. Żmeja przyjmowała w jej szeregi ludzi,
Lynxów, Neurów, żmijów, leśnych ludzi, paru Płanetników –
najemników i brała ich w kluby żelazne. Pewien Neur zamienił się
w wilka, aby ją pożreć, lecz został pokonany i za karę
powieszony za ogon, aż zmądrzał. Wygrywała bitwę za bitwą, aż
pewengo razu starła się z samym Kleostratosem. Podjechała doń
konno i zatopiła w jego okrytej pancerzem piersi, rozpalony do
białości grot włóczni. Grecy opuścili Zaczarowane Góry, a sława
,,słowiańskiej Amazonki’’ dotarła aż do Nesty. Żmeja
podejmowała liczne wyprawy do sąsiednich prowincji. Służący pod
jej rozkazami, przyjaciel rodu, ten sam Kłaczek, co powiadomił ją
o śmierci ojca, wziął do niewoli Antiocha. Wojowniczka widząc jak
się trzęsie, chciała go uwolnić, bo zabicie tchórza nie
przysparza chwały, lecz on krzyknął wielkim głosem: ,,Zabiłem
Darsława! Chwała Aleksandrowi’’! – po czym rzucił się
twarzą do ogniska i skonał, wyobrażając sobie, że oto ginie
śmiercią godna samego Heraklesa.
Kiedy Aleksander Wielki najechał Rox,
karząc jego pięciu książąt za pomoc udzielona Analapom, Żmeja
na czele wielkiego wojska podążyła za nim. W pobliżu Muromy, skąd
pochodził słynny Ilja, stanęła do walki przeciw samemu zwyciężcy
Persów. Nie bez żalu ubiła wielu agryspidów, aż nagle znalazł
się oko w oko z synem Filipa. ,,Teraz urtauję Analapię i skończę
wojnę’’ – krew spłynęła jej do serca. Zwarły się miecze,
lecz oręż Aleksandra pękł uderzywszy o tarczę – dar Tatry.
Żmeja zraniła wodza Greków, lecz wtem poczuła silne uderzenie w
głowę. Pociemniało jej w oczach i spadła z konia. Tym, który ją
uderzył był Polilion z Koryntu, późniejszy zabójca księcia
Kizimierza. Gdy się ocknęła była wniewoli. Muroma została
zdobyta.
Gdy otworzyła oczy, dostrzegła wuja
Słobodana. Miał współczująca minę i wyciągał ku Żmei rękę.
- Dzielna dzieweczka, ale już dość
tej zabawy – chciał pomóc jej wstać.
- Nie biorę niczego od zdrajcy –
rzekła wyniośle.
Dwóch hoplitów postawiło ją na nogi
i przywiodło przed tron Aleksandra Wielkiego. Słobodan pełnił
funkcję tłumacza.
- To jest owa bandytka i morderczyni? –
wesoło zapytał król, pijąc wino.
- Prawdziwymi bandytami i mordercami są
ci, co nas do tego doprowadzili – rzekła Żmeja, a Aleksander
Wielki zdziwił się jej hardością.
- Gdybyś nie była niewiastą, to bym
cię kazał obedrzeć ze skóry – rzekł. – Czy nie wiesz, że
jestem synem boga i twój kraj mi się należy?
- Kościejowi też się należało, aż
umarł zadławiwszy się rybią ością – Słobodan wyjaśnił te
słowa.
Gniew wezbrał w Aleksandrze Wielkim;
rozkazał by jego wojownicy bili się z nią. Pięciu z nich, ochoczo
wychyliło po dzbanie wina i pewni zwycięstwa rzucili się ku
niewieście. Ta jednak, mając tarczę Tatry była niepokonana.
Chrobry Polilion, najdzielniejszy w armii greckiej patrzał na to
zażenowany; wstydził się bić z niewiastą i nawet to co zrobił
by uratowac swegio króla napawało go wstrętem. Żmeja zwyciężyła
właśnie piątego, pijanego hoplitę, gdy nadeszli posłowie.
Rozpoznała w nich swoich wojowników; Kłaczka i Gwoździka. Na
ramionach mieli białe opaski. Powiedzieli coś do Aleksandra
Wielkiego, Słobodan to przetłumaczył, po czym razem ze Żmeja
wrócili do siebie. Walka trwała dalej, tym razem w Analapii.
Aleksander Wielki przyjął hołd czarownika Musulusa, rządzącego na litewskiej i łotewskiej ziemi, króla saskiego i dziewięciu konatów Burus. Los Analapii zawisł na włosku, bo ich połączone siły podeszły pod Nestę. W poprzedniej bitwie poległ z ręki Aleksandra sam król Częstogniew II. Przy życiu został się jego młodszy syn, Lestek Złotnik. W przeciwieństwie do swego zabitego przez Polilona, brata Kizimierza nie był lubiany. Chorowity, jąkający się, strachliwy, nie umiejący dowodzić, całymi dniami robiący w swej komnacie ozdoby ze złota dla siostry Żbikosławy, matki, dam dworu, a nawet niewiast z ludu. Aleksander myślał, że łatwe będzie jego zwycięstwo. Jakże się mylił! ,,Głupi’’ Lestek kazał sporządzić atrapy wojska i pomalować je złotą farbą. Aleksander ze sprzymierzeńcami uderzył na nie. Wówczas Analapowie spalili kukły i ze wszech stron otoczyli wrażą armię. Grecy przegrali i Żmeja im w tym dopomogła. Lestek I Złotnik powtarzając swój fortel wygnał Aleksandra Wielkiego ze swego kraju. Cała Sklawinia chwyciła za broń, widząc przykład Analapii i Aleksander Wielki utracił to co wcześniej zdobył, zachowując jeno to co odebrał ludom innym niż słowiańskie. Żmeja żądna łupu i zemsty, ścigała Macedończyków aż do góry Olimp, po czym zawróciła. Przy okazji uśmierciła swego wojownika, którego imię sprawiedliwie zaginęło, za zabicie dziecka. Gdy wróciła do Analapii, razem z innymi obrońcami kraju dostała od króla Lestka piękny, zrobiony przez niego łańcuch na szyję. Jego żona Malwa urodziła mu syna. Na cześć pokonanego wroga otrzymał on imię Aleksander. Żmeja wydała w Zaczarowanych Górach ucztę dla swych towarzyszy broni, a gdy zasnęła, Čort Obłędek zesłał jej sen...
*
Najpierw
widziała Aleksandra Wielkiego i jego ojca, którym był żmij Mirča,
kochanek królowej Olimpias, żony Filipa, króla Macedonii i
zdobywcy skłoconej Grecji. Potem ujrzała jego zwycięstwa nad
Dariuszem i Porosem, podróże na Ksieżyc i na dno morza. Nauki u
mądrego Arystotelesa, podbój Bohemii... Potem ujrzała jak
zwyciężyła tego niepokonanego króla. Śniło jej się, że
zwyciężyła sama; zapomniała o królu Lestku, o innych
wojownikach, o Lynxach, Roxach, nawet o królowej Tatrze... Teraz
ujrzała siebie – piękną,. młodą, o złotych włosach, modrych
oczach. Okrywała ją śnieżnobiała szata, a na głowie miała
srebrny diadem w kształcie zwróconego rogami do góry półksiężyca.
Na plecach nosiła łuk i kołczan ze strzałami. Powoziła rydwanem,
ciągnietym przez śnieżnobiałe rumaki i zabijała z łuku mnóstwo
zwierząt. Ujrzała jak przed nią na twarz padli trzej mężowie:
Słowianin, Grek i Rzymianin. Pozdrawiali ją. Słowianin nazywał ją
Dziewanną Šumina Mati, Grek – Artemidą, a Rzymianin – Dianą.
Potem widziała jak wszyscy Enkowie, jytnas, upiory, Wieszczyce Losu,
Čorty, ludzie i całe stworzenie oddało jej cześć. Jej ojcem był
Zeus – Jowisz – Amon – Jarowit, a matką – Latona. Miała
brata Apolla... Zbudziła się gdy zaczął jej się śnić Akteon.
- Dziwne –
westchnęła przebudzona – miałam sen, w którym byłam Enką, czy
też jakąś boginią.
Jednak
Licho wysłało do niej dziada Misława. Był opętany i twierdził,
że jest potomkiem Teosta. Poznawszy sen Żmei, podsycał jej pychę,
aż uwierzyła w swą boskość. W miejscu chramu, który spalił
Antioch wybudowała nowy, w którym to jej miano oddawać cześć.
Misław został jej kapłanem i prorokiem. Szaleństwa wygłaszane
przez Żmeję zyskały jej parę zwolenników i zwolenniczek, aż
zaczęła z nimi wędrować po lasach i polować. Na nic upomnienia
towarzysza broni Kłaczka, na nic ostrzeżenia kapłanów, a nic
nawet spotkanie samych Boruty i Leśnej Matki! Żądała dla siebie
nawet krwawych ofiar. Pewnego razu zaszła do Nesty, by również
król Lestek mógł się nawrócić na jej kult. W drodze jej orszak
obrzucił błotem jakiś amator wódki i krzyczał:
,,Uwierzę tylko w taką boginie, która zaora pole turem’’!
- Żmeja –
Artemida poczerwieniała. Król z dworem na próżno usiłował
wyperswadować jej szaleństwo. ,,Baba była uparta jak osioł’’
– mówił szambelan Bolesław. Samozwańcza Diana udała się do
lasu, który przylegał do podgrodzia i wypatrzyła pasącego się
tura. Od małego władna tropić i zaskakiwać dzikie i płochliwe
zwierzęta, podbiegła doń i schwyciła za rogi.
- Będziesz
orał! – wrzasnęła.
Tur ryczał
i miotał się, wreszcie wyrzucił Żmeję w górę. Nabiła się na
jego rogi, po czym została zadeptana racicami na krwawą miazgę,
zaś jej domostwo zniszczył piorun. Taki był koniec jej kultu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz