,,W marcu jak w garncu’’; ,,Kwiecień – plecień, bo przeplata; trochę zimy, trochę lata’’ – przysłowia polskie.
Rod, pan czasu, poślubiwszy
Mar – Zannę Śmierć stał się ojcem czterech Rodzenic; Pór Roku
(Wiosny, Lata, Jesieni i Zimy), oraz Doli przybierającej też postać
Niedoli. Synami Czasu i Śmierci było dwunastu Zviezdunów
(Miesięcy, Rodzeników). Oto co znalazłem w ,,Codex vimrothensis’’
na ich temat.
Styczeń, w Apapie (późniejszej
Italii) zwany Janusem i odbierający cześć boską od Rzymian,
należał do orszaku Zimy. Miał dwie twarze – jedną z przodu, a
drugą z tyłu głowy, co tłumaczono jako zwrócenie wzroku na rok,
który odszedł i na rok, który się zaczął. W ręku trzymał kij.
Towarzyszył mu wilk, stąd otrzymał imię Wilczeń.
Luty (Groźny, Srogi), też z
orszaku Zimy, nosił karacenową zbroję z lodu i lodowy hełm.
Okrywał się skórą niedźwiedzia, a buty miał ze skóry górskiego
smoka. Można go było poznać po marsowym wzroku czterech oczu i po
długich włosach, wąsach i brodzie barwy kory dębu. Na twarzy miał
namalowany biały kwiat, zwany przebiśniegiem, który kwitnie zimą.
Służąc swej siostrze zamrażał rzeki, jeziora i morza niebieskim
mieczem, który Swarożyc wyrzeźbił z szafiru, a z wielkiego wora,
noszonego na plecach wysypywał mnóstwo śniegu.
Marzec (Martius) otrzymał imię od
wielkiej zażyłości z wielkim wojownikiem Enków, Mieczysławem,
którego Rzymianie nazywali Marsem. Miał postać junaka w kolczudze
i spiczastym hełmie z czerwoną kitą, noszącego zieloną tarczę i
miecz sporządzony przez Swarożyca z ogromnej bryły szmaragdu.
Sławiono w pieśniach jego zwycięstwa nad końską czaszką na
króciutkich, ludzkich nóżkach, ognistą miotłą, która sama
latała, nad Čortem rozpusty Kanią i potworem podobnym do żmii.
Był pierwszym Zviezdunem, który rozpoczął służbę Wiośnie.
,, - Teraz Wiosna wyprawi to całe tałatajstwo do Čortieńska – pomyślała Żweruna.
Jednak wbrew jej przypuszczeniom, Zimy nie pochłonął ogień z nieba. Wiosna zsiadła z tura i podleciała do bramy. Zastukała kołatką, a brama się otworzyła. Wewnątrz nastąpiło spotkanie dwóch sióstr; Wiosna spokojnie i dobrotliwie, lecz stanowczo nakazała Zimie opuścić świat. Zima po wymienieniu pocałunku z siostrą, ułożyła się w łodzi z lodu, którą Biały Tur i [bałwan] Śnieżelec zanieśli nad najbliższą rzekę.
- Teraz popłynie do Welesa za morze – syknął Król Węży, po czym gwizdnął na czubku ogona, a wtem zaroiło się od węży i jaszczurek. Wiosna sprawiła, że lodowy zamek [Zimy, na jeziorze Lykayuk] zamienił się w wodę, w której pluskały się wodne smoki podobne do traszek z nietoperzowymi skrzydłami.
- Gloriya alden Visna! Chwała Wiośnie! – rozległy się wiwaty [...]’’
- tak wyglądała pierwsza wiosna w
dziejach, kończąca Pierwszą Zimę Śnieżną w erze czwartej,
kiedy na świecie żyli Zajęczanie, czyli ludzie z głowami zajęcy.
Kwiecień (Łżykwiat) z orszaku
Wiosny był świadkiem narodzin Teosta – wcielonego Swaroga nad
rzeką Nilus, a później jego zamordowania przez Czerwonego
Wiaczesława Amosowa i triumfu Cara – Słońce nad Mar – Zanną.
Przedstawiano go jako męża o złotych włosach, przystrojonego
krokusami. Należy do dworu nie tylko Wiosny, ale i Jarowita Jaryły,
który w białej szacie jeździ konno, ukazując się na polach, w
siołach i grodach. W ręku trzyma głowę ściętą w boju strzydze,
wąpierzowi, ażdasze, lub innej złej stworze. Raz Jaryło został
pojmany i zabity przez sotony, służące smoku Rykarowi, lecz Agej
go ożywił. W marcu Jarowit pierwszym wiosennym grzmotem wzmacniał
łańcuch krępujący Rykara i jego następne wcielenia – Gorynycza
i smoka z Vovel.
Maj, służący Wiośnie, był ojcem
Mai – kochanki króla greckiego Jeszy, zwanego przez Greków
Zeusem, a przez Rzymian – Jowiszem. Maja urodziła Hermesa, przez
Rzymian zwanego Merkurym. Najpiękniejszy ze Zviezdunów, zdobiący
niwy i lasy ku czci Mokoszy i Dziewanny Šumina Mati, miał postać
wiecznie młodego męża, o złotych włosach i oczach turkusowych
jak nawki; zdaniem niewiast nie było odeń piękniejszego wśród
wszystkich synów Novalsa. Potrafił też pięknie grać na flecie
lub multankach, a jego nauczycielem był sam Rigel o głowie słowika,
który sprowadził na Ziemię, Perły Głosu. Mokosza wdzięczna za
cześć, jaką jej stale okazywał, wyprosiła dlań u Ageja
przywilej stworzenia jakichś istot dla upiększenia świata. Maj
udał się do Bierzma Wszechświata by zajrzeć w Czary i dokonawszy
wyboru powrócił uszczęśliwiony na Ziemię. Była era dziewiąta,
kiedy stworzył istotki, od jego imienia nazwane ,,majkami’’.
Były niezwykle podobne do rusałek – tak samo zgrabne, o miłych
twarzach, pięknych oczach i długich, puszystych włosach. Majki
różniły się jednak wzrostem – podczas gdy rusałki były tak
wysokie jak ludzkie niewiasty, malutkie majki pływały po wodzie w
łódeczkach ze skorup pisanek. Rykar, nienawidząc wszystkich dzieł,
w których odbijała się dobroć Ageja, nakazał swym Čortom
nałapać majki i poddać magicznym katuszom, by urobić te niewinne
istoty na obraz i podobieństwo Smoka. Rozkaz został wykonany przez
Licho z siatką na motyle. W kazamatach Čortlandu póty je dręczono,
aż wpojono nienawiść i zastraszenie, oraz oszpecono nie do
poznania. Čortowskie kaźnie opuściły istoty żeńskie rozmiarów
krasnoludów, o żabich głowach, z oczami dosłownie sypiącymi
iskry i strasznie długich, pokrytych rybią, lub smoczą łuską
piersiach, z których wyciekała gotująca się smoła. Nieszczęsne
te stworzenia otrzymały nazwę ,,żytnich matek’’ (albo żytnich
majek) na szyderstwo z macierzyństwa, ustanowionego przez Mokoszę.
Rykar nakazał im, by chwytały dzieci buszujące w zbożu, wypalały
im oczy i pożerały. Maj wielce bolał nad tym, co Čorty zrobiły z
jego majkami, lecz nie wszystkie zostały zamienione w potwory.
Zviezdun ten o dobrym i szlachetnym sercu, litował się nad każdą
niedolą i usiłował pomóc. Jego przyjacielem był słowik o
upajającym głosie.
Czerwiec. ,,W czerwcu pod czerwcem
czerwiec’’ – mówiło o nim, zapomniane już polskie
przysłowie. Ów sługa lata, czyniący świat ciepłym i pięknym,
otrzymał od swej siostry i pani herb Czerwiec i zawołanie Stado.
Herb jego przedstawiał niepozornego owada, czerwcem polskim zwanego,
z którego uzyskiwano czerwony barwnik do tkanin. Zviezdun ten o
postaci młodzieńca, nosił czerwony chiton, a na czole i policzkach
miał namalowane krasną farbą koło od wozu i dwa sierpy (motyw z
herbu Lata). Kiedy panował w przyrodzie, obchodzono Święto Kupały,
zwane też Sobótką, Stadem, Kupalnocką, czy Nocą Świętojańską.
Wówczas to jytnas – Neur Iwan Kupała wył jak wilk, przepędzając
wodne Čorty, którym hetmanił Araf o słoniowej trąbie. Król
Analapii, Cztan III, syn Artura Apostaty nadał świętu charakter
orgiastyczny, czym nieświadomie upodobnił je do rozpasanych,
rzymskich Floraliów. Był to czas puszczania wianków na wodę i
skakania młodzieńców przez ognisko.
,,Świętem tym czcimy Mokoszę, która urodziła Sobotnią Górę; po starokrasnemu ‘Monta Cupalis’, stąd nasze święto zowiemy ‘Kupałą’ – mówił Wars. – Sobotnia Góra ma dla nas wielkie znaczenie, bo wody tryskające ze źródełka na szczycie tej góry, leczą wszystkie choroby i nawet zmarłych czynią żywymi. Gdy arcykapłan Ageja z Nesty koronuje nam króla czy królową, to kropi mu czoło wodą z Visany i właśnie z Sobotniej Góry. [...]. ‘Ciemlo Cupalis’ (Noc Kupały) to czas radości całego stworzenia, cudów i czarów. Nie wiem, czy potomkowie Baltaina o tym wiedzą, ale w dzisiejszą noc zakwita czarodziejski kwiat paproci, spełniający wszelkie życzenia, lecz nie jest łatwo go zdobyć...’’ - ,,Pieśń o Sowim’’.
Lipiec (Lipień)
to młody i piękny Zviezdun z orszaku Lata i pani Oceanu ziemskiego
– Juraty. Na głowie nosił wieniec z liści lipy, a jego nos
zdobił mały, zielony rożek. Gdy śpiewał ku czci Ageja i Mokoszy,
grając na harfie, z ust dosłownie kapał mu lipowy miód, który
zwabiał pszczoły, a który leczył wszystkie przypadłości ciała
i ducha. Czasem przemierzał Morze Srebrne na grzbiecie delfina i
bronił kąpiących się przed morskimi potworami i Čortami. W lipcu
jak i w innych miesiącach Wiosny i Lata niektórzy widywali Jarowita
w postaci Jaryły. Przemierzał on pola, łąki, lasy, grody i sioła,
błogosławiąc wszelkiemu stworzeniu, by było płodne i mnożyło
się. ,,Chodził po świecie Jaryło, przysparzał ludziom dzieci,
gdzie on nogą, tam zboże kopą’’ – głosiła stara pieśń
zanotowana w ,,Codex vimrothensis’’. Gniewali go ci, co zabijali
dzieci, bo litował się nad każdą bezbronną i skrzywdzoną istotą
i nawet zdarzało mu się oszczędzać życie tak odrażającym
stworom jak strzygi. Mieszkańcy Nürtu, Danai i Ultima Thule
utożsamiali Jaryłę z Freyem i Balderem.
Sierpień – służący pod
rozkazami Lata i jytnas Tatry Wielkiej – królowej gór i rzek,
odziany jeno w białą przepaskę biodrową, był stale mokry od potu
od pracy na polu razem z ludźmi i patrolowania gór, pełnych
niebezpieczeństw. Jego pot miał zapach róż, lilii i fiołków, a
spadając na ziemię zamieniał się w perły. Za pasem nosił złoty
sierp; nie tylko narzędzie pracy, ale i oręż do walki ze złymi
południcami, górskimi pankami i smokami. Poślubił dobrą
południcę Przyponzę(Priponsa, Priponosa), z którą miał synów i
córki. Żona Sierpnia pilnowała zboża przed lekkomyślnymi dziećmi
i dorosłymi, by go nie tratowali i w porze południa, nie narażali
się na oparzenie. Ci, których przyłapała, mieli za karę, czesać
jej długie włosy, barwy złota, pachnące jak piżmo, puszyste i
miękkie jak jedwab, do tego cichuteńko grające przecudnymi
tonami. ,,Nie rozumiem co to za kara’’ – przyznał pan
Innowojciech Błyszczyński. Córą Sierpnia i Przyponzy była Miawka
(Miavka, Miyavka, Miauka) mogąca przybierać postać kota, która na
nieurodzajnych polach zakopywała rogi obfitości, kute przez
Swarożyca z koziego srebra, aby trud kmieci nie szedł na marne.
Sierpień otrzymał od Lata herb Snopek, który po wielu latach stał
się herbem dynastii Wazów.
Wrzesień – wypełniający rozkazy
Jesieni, nosił wieniec z wrzosów i biały kaftan cały czas noszący
trzy nie wyblakłe plamy krwi. Gdy panował w przyrodzie, jaskółki
poczynały się chować w rzekach i jeziorach – zimą wisiały
przyczepione do lodu jak szynki w wędzarni. We wrześniu, te z
rusałek, które służyły Zimie, poczynały topić dziewczęta, by
te po obudzeniu się ze snu, podobnego do śmierci, jaki powoduje
utopienie, stały się jednymi z nich.
,, [...] Nastała jesień i jak co roku rusałki [...] wciągały pod wodę dziewczyny i kobiety, by powiększyć swoje zastępy. Opowieści o tym zawsze przerażały niejaką Malwę z Orlandu. Przerażało ją topienie, obowiązek ślepego posłuszeństwa srogiej Zimie, walki z bestiami i zbójami, to, że musiałaby żyć wśród mrozu w lodowym pałacu na zamarzniętym Lykayuku. Kochała Wiosnę i pragnęła zostać matką i żoną. Choć niektóre z jej koleżanek pragnęły tego [zostania zimowymi rusałkami], Malwa była sobą. Pewnego razu, gdy brała wodę ze studni, z wody wynurzyły się trzy dziewczyny w czerwonych sukniach, z przepasanymi mieczami, a ich włosy były blond, czarne i rude. Powiedziały kim są, komu służą i wyraziły pragnienie, aby [...] została ich siostrą. Panna odmówiła jednak utopienia się w studni, lecz rusałki nalegały. [...].
- Jesteś tchórzliwa i nas obrażasz! Sama bohaterska Ruta z radością dołączyła do nas, a ty nie chcesz! – ściemniało się, więc na jednym z drzew siedział puchacz.
- Powinniście się wstydzić, bo Ruta nie topiła nikogo. To pasuje do wodnych Čortów, potworów i rozbójników [...] – rusałki skłoniły się w pas, po czym odleciały zawstydzone’’ – Kosa Opman ,,Perłowy latopis’’.
Wrzesień otoczył specjalną opieką
Wrzosa, syna Żmija Ognistego Wilka, pierwszego króla Sogdiany.
Październik, również z orszaku
Jesieni, miał postać potężnego jak tur męża o rudych włosach,
wąsach i brodzie. Na głowie miał wieniec z kolorowych liści i
hełm, czarodziejską mocą sporządzony z paździerzy. Chroniła go
cudowna zbroja z lnu, wyglądająca na spiżową, a szary płaszcz z
włókna konopnego czynił go niewidzialnym. Ostatni raz ludzie
widzieli go w erze trzynastej, kiedy w Analapii panował król
Bogdal. Wówczas to car Czerwony Człowiek, nakładając jarzmo ludom
Azji, sięgnął łupieską ręką po chrześcijańskie królestwo
Chorezmu. W celu zdobycia go, wysłał armię pod dowództwem potwora
Leina (Lejina, Jelenia). Wyglądał jak smoliście czarny jeleń o
koziej bródce, wielkich, czerwonych oczach, z których dosłownie
leciały iskry, zionący ogniem z paszczy zbrojnej w wielkie kły, o
uszach, z których dym leciał jak z kominów i o nogach umazanych we
krwi. Na okazałym porożu gniły ludzkie głowy i wisiały białe
czaszki, a między porożem blask złowrogi rzucała czerwona
gwiazda, o nazwie Mały Exterminans, w odróżnieniu od Wielkiego
Exterminansa, który Czerwony Człowiek zawiesił czarami na niebie.
Chorezm nie dał się zbałamucić i podbić, a wśród jego obrońców
znalazł się sam Październik. Stanął w szranki z samym Leinem, co
ział ogniem i chroniony przez lnianą zbroję przed płomieniem i
uderzeniami spiżowych racic, odrąbał straszną głowę jednym
cięciem miecza. Najezdnicy pobici przez mieszkańców Chorezmu
poczęli się cofać, gdy wtem zdarzyła się rzecz dziwna. Lein,
którym tak naprawdę był człowiek zaczarowany w bestię, broczący
zieloną krwią, stanął nagle na zadnich kończynach. Przednimi
nałożył sobie łeb na kark. Buchnął ogień i te się zrosły.
Cofnął się jednak przed Zviezdunem, a ten zawołał:
- Twe imperium rozpadnie się za
sprawą Nieskalanej, co będzie mieć imię jak wiele mórz. Ugodzi w
Exterminans bronią, której się twój car najbardziej obawia;
bronią ducha, której nie ma żadna armia! – Lein ryknął, zawył
i wziął umorusane we krwi nogi za pas. Wiele wieków potem widziano
go jak w jakimś lesie w Analapii atakował ludzi zbierających runo
leśne. ,,Lein wiecznie żywy’’! - chciałoby się skomentować.
To co powiedział Październik było proroctwem, a przez cały czas,
kiedy panował w przyrodzie, armia Czerwonego Człowieka i Leina nie
mogła zdobyć Chorezmu. Dopiero gdy nastał listopad, Chorezm upadł,
a armia spod znaku gwiazdy Exterminans pomaszerowała na Rox i
Analapię.
Listopad (Prosiniec); jesienny
świadek świąt Dziadów i Bab, które ustanowił Teost, miał
postać męża, którego młodość już przeminęła, lecz jeszcze
nie postarzał się na dobre. Nosił wieniec z brązowych, kruszących
się już liści na długich włosach i szarą opończę. Miesiąc
ten kończył Rosalny Tydzień – ostatnie dni, podczas których,
rusałki służące Zimie kończyły topienie niewiast. Przyglądał
się też biciu świń na szynki i kiełbasy na zimę, stąd otrzymał
imię Prosiniec. Widywano go, gdy chodził między kurhanami i
mogiłami, i odpędzał szablą te Osmętnice, które przez pocałunek
w usta, doprowadzały niewiasty do wieszania się lub topienia. Były
wśród nich i dobre, które szeptały do ucha: ,,Pamiętaj o
śmierci’’, miast do rozpaczy skłaniały ku zadumie nad życiem
i pokładaniu ufności w Ageju. Tych Listopad nie odganiał.
,,Uczeni mężowie dowodzą – jest napisane w ‘Codex vimrothensis’ – że Osmętnice zatruwające radość życia, całują w usta nie tylko niewiasty, ale i mężów’’ – p. Innowojciech Błyszczyński.
Grudzień służył
Zimie. Miał postać siwego starca z długą brodą i włosami, a
szatę nosił białą lub czarną. Zima dała mu moc tworzenia grud z
ziemi, skąd otrzymał swe imię. W dniu, kiedy Swaróg rozpalił po
raz pierwszy Słońce na niebie, chodził razem z jytnas Dziadkiem
Mrozem, czyli Gwiazdorem i rozdawał prezenty.
*
Istnieją przekazy o miejscach, w
których wszystkie Zviezduny spotykały się razem. Według jednych
był to las, polana, jezioro, zamek, karczma, albo nawet gwiazda.
Włoski bajkopisarz z XVI – wieku, Basile pisał dwóch braci –
dobry i zły spotykało miesiące w gospodzie. Pierwszy z nich za
uprzejmość został nagrodzony ucztą, a drugi – gburowaty dostał
rózgę, która go zbiła. W erze ósmej Zviezduny pomogły Neurom
Wilkodłakowi i jego ojcu Kolfowi w uwolnieniu Roda uwięzionego
przez Čorty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz