poniedziałek, 2 listopada 2015

Baszta Siedmiu Płaszczy




O szczecińskiej Baszcie Siedmiu Płaszczy opowiada się wiele legend. Oto jedna z nich pochodząca ze zbioru ,,Codex vimrothensis''.



Po śmierci Sediny na jej tron w grodzie nad Odirną i Morzem Srebrnym wstąpił jej syn Smił I. Z jego lędźwi wyszło siedmiu synów, rosłych jak dęby, powalających tury i olbrzymy z plemienia Stolimów. Król Sedinum miał widzenie w czasie łowów, w którym zapędziwszy się w knieje, zgubił swój orszak. Wówczas to miast gonionego dzika, ujrzał dwa straszydła służące Gorynyczowi, a imiona ich Wijodziewa i Bahar. Wijodziewa wielkością przypominała łabędzia, a jej ciało było różowe, nagie i wężowate. Miała ludzkie kończyny i pokrytą brązowym brudem głowę jędzy, albo Baby Jagi. Wiła się jak żmija, a jej mowa przypominała syk. Bahar z kolei był wielkim, spasionym jak wieprz kocurem o gęstym i długim futrze tej samej barwy co broda zbrodniczego możnowładcy Sinobrodego. Oba straszydła ujrzał w erze trzynastej polski malarz Teofil Ociepka i namalował je na swoim autoportrecie. Król Smił I uczuł niepohamowaną odrazę na widok nagiej i wijącej się Wijodziewy. Dobył miecza aby ją rozpłatać jak krywicki chłop żmiję dubasem, lecz uczuł, że nie może, bo ogarnęło go nieznane wcześniej lenistwo i znużenie. Kot Bahar o pięknym, ciemnoniebieskim futrze i złotych oczach wprowadzał króla w trans ocierając się o jego nogi i melodyjnie mrucząc. Miecz wypadł z ręki króla, a ośmielona tym brzydawica Wijodziewa o bladoróżowej skórze mokrej jak u ryby i śliskiej od śluzu, a do tego pokrytej drobnymi łuseczkami, koszmarna szerokopyska wiedźma, od której bił fetor potu i padliny, a w której brązowych, sztywnych jak drut włosach pełzały czerwie čortowskich much, zbliżyła się do syna Wielkiej Sediny i jęła go dotykać, macać i tarmosić. Król Sedinum stracił czucie i wolę jego spętano, oczy wytrzeszczył, pianę z ust toczył jak wściekły pies, a Wijodziewa tuliła się doń i natarczywie szeptała: ,,Trza ci otruć twego starego ojca, króla Ptyja, któregoś skazał na wygnanie do Šumavy. On dybie na twój tron i życie''. Było to kłamstwo; Ptyj, który spłodził z Sediną króla Smiła I, nigdy nie dybał nań, a wygnany został niesprawiedliwie. Jednak Smił, w późniejszej legendzie nazywany Andrzejem Gryfitą miał umysł zamroczony złymi czarami już od dłuższego czasu, przeto zgodził się zabić ojca. Wijodziewa i Bahar jeszcze długo kusili go do złego, aż spłoszyło ich nadejście orszaku królewskiego. Władca Słowian wyszedł z transu i powrócił na zamek w Sedinum. Pełen złych myśli, myśli natrętnych a čortowskich, które w swym zaślepieniu uznał za myśli dobre, czym prędzej wysłał szpiegów do słowiańskiej osady Šumavy na południe od późniejszych Gór Mędrców, aby umorzyli trucizną jego nieszczęsnego ojca Ptyja, dla którego szczęście skończyło się wraz ze śmiercią ukochanej Sediny.


*




Oto synowie Smiła I i królowej Wyliny – Rabicy: Bogusław, Barnim, Kazimierz, Warcisław, Odon, Gotszalk i Henryk. Ich ojciec sprowadził na zamek, dziś nazywany Zamkiem Książąt Pomorskich, krawca, aby jego synom uszył po jednym , wzorzystym płaszczu, a każdy z nich miał być inny. Krawiec zaś zwał się Jątrz, syn Jarmuża. Otrzymał najlepsze materiały; jedwabie z Sinea, perły i złote nici i czym prędzej zabrał się do pracy. Jednak mimo usilnych starań, nie mógł jej skończyć. To Wijodziewa – brzydawica nękająca pokusami króla Sedinum rzuciła czary na robotę krawca. Jego płaszcze wciąż pruły się, bądź ulatywały z wiatrem przez okno, a bywało jeszcze gorzej. Szkarłatny płaszcz Kazimierza zamienił się w kałużę krwi, zaś gdy krawiec umieścił na okryciu Odona, w jednym z rękopisów nazywanego Ogierem, który stoczył bitwę z Jutami, pszczoły i osy, te ożyły i mal nie zażądliły krawca Jątrza na śmierć. Prośba skierowana do kapłanów, by mocą Enków zniweczyli zły urok, przekraczała pojętność krawca, przeto nie ukończył swej pracy. Król nie słuchając jego tłumaczeń, wtrącił go do baszty, którą wzniósł by broniła grodu przed najazdami dzikich Stolimów. Od tego czasu, aż po dziś dzień, baszta owa, starsza niż piramidy, nosi imię Baszty Siedmiu Płaszczy (Vasta Sedeo – Mantili). Krawiec Jątrz skuty łańcuchami przebywał za jej murami o chlebie i wodzie. Raz jego litościwy strażnik podrzucił mu gomółkę sera. W czasie swego uwięzienia jął żarliwie prosić Ageja i Enków o przywrócenie wolności, choćby za cenę życia, lecz lata mijały, a wyzwolenie nie nadchodziło. W dwunastym roku panowania Smiła I przez wąskie okno baszty wcisnął się do celi krawca wspaniały i groźny gryf, maści rdzawej i burej. Krawiec przeląkł się, bo dotąd myślał, że istoty te żyją na Końcu Świata; w Bharacji, albo gdzieś jeszcze dalej.
- Użycz mi swego sera, a dam ci więcej niż ty możesz mi dać – rzekł ludzkim głosem gryf, a krawiec przypomniał sobie, że owe istoty budują gniazda z złota i drogich kamieni.




Widząc hakowaty dziób i szpony gryfa, krawiec nie ośmielił się odmówić. Inog, bo tak Słowianie nazywali istoty jemu podobne pochwycił ser w locie i pożarł go ze smakiem. Następnie wydał z siebie przeraźliwy krzyk, który skruszył kajdany krawca. Ów wyzwolony z pęt, nie bardzo wiedząc, czy to czego doświadcza nie jest snem, zachęcony przez gryfa siadł mu na grzbiecie, po czym razem opuścili basztę na oczach bezradnej straży. Gryf mówił coś krawcowi podczas lotu, coś aby nie sięgał po koronę, bo powtórzy zbrodnię tego co ją stracił, lecz rzemieślnik nie słuchał natchnionych słów ostrzeżenia, upojony długo wyczekiwaną wolnością. Krawiec leciał i rozmyślał o pomście, nawet nie pytając gryfa czy to dobry pomysł. Niedługo potem Jątrz stanął na czele buntu. Zajął zamek dziś zwany Zamkiem Książąt Pomorskich, po czym nakazał stracić króla Smiła I razem z jego siedmioma synami przez wbicie na pal. Koronował się na króla w jego miejsce i przyjął imię Gryfosława I na cześć gryfa, któremu zawdzięczał uwolnienie z baszty. Od Gryfosława wywodzi się nowa dynastia – Gryfitów, którzy panowali nad Odirną i Morzem Srebrnym w miejsce poprzedniej dynastii Czarnogłowiców. Jednak w przeciwieństwie do takich władców pochodzących z ubogiego ludu jak Przemysł Oracz czy Piast, Gryfosław I nie był dobrym królem. Przeciwnie, nękał swój lud daninami, by móc prowadzić wystawny tryb życia, oraz porywał dziewczęta, aby służyły mu jako nałożnice. Jego chciwość i jurność przekraczały wszelkie granice, aż w końcu zginął w pojedynku z olbrzymim, groźnym gryfem, który rozdarł zakutego w pancerz króla tak jak orzeł rozrywa jagnię. Pieśń powiada, że król Gryfosław I zginął przez tego samego gryfa, który niegdyś uwolnił go z baszty.