poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Powrót smoka








,,8 kwietnia 1891 r. władze miejskie Tarascon postanowiły przywrócić zarzucony w 1788 r. tradycyjny pochód związany z legendarnym smokiem z tych okolic, zwanym Tarasque. [...] Paryżanie powiedzą zapewne, że mistrz pióra, A. Daudet, chcąc pocieszyć swego bohatera Tartarina po nieszczęsnych przygodach w Afryce (aluzja do Tartarin de Tarascon tegoż pisarza - przyp. tłum.), podsunął mu pod rękę (czy raczej pod karabin) smoczysko godne jego osiągnięć. Ale w rzeczywistości, jeśli legendarny Tarasgue został pokonany, stało się to bardzo dawno, zaraz po tym jak armia rzymska zajęła Tarascon. Jeśli wierzyć legendzie, kraina ta drżała z lęku przed grasującym smokiem, o cielsku długości 23 stóp i szerokości 5 stóp. Potwór ten żył w wodach Rodany, które opuszczał od czasu do czasu, by schrupać jakiegoś mieszkańca. Smoka postanowiło pokonać szesnastu odważnych młodzieńców. Nawet połowa z nich nie przeżyła tego pojedynku - zostali pożarci przez bestię, która tego dnia odznaczyła się szczególnym apetytem. Wtedy to święta Marta z Saintes - Maries - de - la - Mer, zdecydowała zmierzyć się z potworem. Trzymając wysoko uniesiony krzyż, pokropiła święconą wodą Tarasque'a, który właśnie miał ją pożreć. Smok położył się natychmiast u jej stóp i stał się łagodny jak baranek. Następnie delikatna dziewczyna przeprowadziła go na sznurku przez całe miasto wśród osłupiałych mieszkańców, którzy uznali to za cud. Dla upamiętnienia tego niezwykłego wydarzenia dwa razy w roku mieszkańcy Tarascon organizują pochód, podczas którego straszliwego Tarasque'a z kartonu i z nieprzemakalnej skóry prowadzi przez miasto niewinna dziewczyna'' - Paul - Henry Plantain ,,Zwierzęta w tamtych czasach'' [w]: Pierre Miquel, Jacques Poirier ,,Tak żyli ludzie. W czasach pierwszych automobili''




Czy Adam i Ewa byli olbrzymami?








,, [...] Starożytni Grecy rozwiązywali tę zagadkę za pomocą mitologii: wielkie kości należały albo do Gigantów, którzy ośmielili się walczyć z bogami Olimpu i zostali zrzuceni na ziemię, albo do herosów w rodzaju Orestesa czy Ajaksa. Jeszcze w II w. n. e. pokazywano w Arkadii geografowi Pauzaniaszowi mogiłę Orestesa, którego szkielet jak mówi podanie, mierzył siedem łokci.
   Istnieją również świadectwa z czasów starożytnego Rzymu. Cesarz Hadrian (117 - 138) wzniósł mauzoleum w okolicy Troi, akurat w tym miejscu, w którym woda wypłukała szkielet o długości 11 łokci. Stwierdzono, że należał do Ajaksa. Jego ząb przesłano w darze cesarzowi Tyberiuszowi, który rozkazał geometrze o przezwisku Pulcher zrekonstruować twarz olbrzyma.
   Jak opowiada Swetoniusz, cesarz August utworzył przy swym dworze na Capri coś w rodzaju pierwszego w Europie muzeum paleontologicznego, w którym można było obejrzeć kości nadzwyczajnej wielkości.
   Cóż tam mówić o starożytnych Grekach i Rzymianach, skoro przed 300 - 400 laty nie uważano za wyraz ciemnoty uznania szczątków gigantycznych zwierząt za resztki szkieletu, na przykład, legendarnego Rolanda.
   Wielkie Leonardo da Vinci i Francuz Bernard Palissy byli przekonani, że gigantyczne kości należą do wymarłych zwierząt, ale jeszcze na początku XVIII w., [...], lekarz i przyrodnik F. Bruckmann musiał na serio walczyć z tezą, że kości takie są szczątkami dawnych olbrzymów. Po zbadaniu 'ogromnej jak stół czaszki', znalezionej nad Dunajem w Krems, usiłował przedstawić, jak mógł wyglądać taki gigant i jak wyglądałaby jego twarz i szczęki. Podobne monstrum mogłoby spożywać byki na zakąskę! Nie są to więc żadni ludzie - giganty, twierdził Bruckmann, lecz zwierzęta z gatunku słoni. Ich kości przykrył ił i glina podczas potopu czy jakiejś wielkiej powodzi. W tym samym czasie jeden z rzeczywistych członków francuskiej Akademii Nauk po dokonaniu żmudnych obliczeń doszedł do bezspornego jego zdaniem wniosku, że wzrost Adama wynosił 37  metrów i 73 centymetry, a Ewa, jak przystało na pierwszą damę świata, była trochę niższa - 36 metrów i 19,5 centymetra, Czyż nie doskonale dobrana para małżeńska?'' -
Witalij Łariczew ,,W poszukiwaniu przodków człowieka''




Mrównik










Mrównik zajmuje w Afryce (na południe od Sahary, na sawannach) niszę ekologiczną mrówkojadów. Sam reprezentuje osobny rząd słupozębnych, którego jest jedynym przedstawicielem. Prowadzi nocny tryb życia. Mierzy do 1,6 m długości + 40 – 60 cm ogon. Ma ciemnoróżową skórę pokrytą brązowym włosiem. Oczy i uszy duże, pysk podobny do świńskiego ryja. Pękaty kadłub, łapy uzbrojone w ostre pazury, ogon krótki i silnie umięśniony. Mrównik znakomicie kopie nory w glebie.
Odnośnie jego nazwy potrzebne jest sprostowanie – mrównik wcale nie może strawić … mrówki! Odżywia się wyłącznie termitami, te zaś mimo potocznej nazwy ,,białych mrówek’’ należą do całkiem innej grupy owadów. Termitiery rozdrapuje ostrymi pazurami, a ich mieszkańców chwyta długim, lepkim językiem.
Ciąża ma miejsce w październiku, lub listopadzie. W miocie rodzi się 1- 2 młodych.
Mięso mrównika jest jadalne. Być może z tego powodu (a także z uwagi na wygląd) omawiany słupozębny otrzymał nazwę ,,prosięcia ziemnego’’.






niedziela, 29 kwietnia 2018

Łuskowce










Łuskowce zajmują niszę ekologiczną szczerbaków w Azji i Afryce. Są starą grupą ssaków – ich najstarsi przodkowie znad jeziora Messel w Niemczech niewiele się różnili od współczesnych przedstawicieli tej grupy. Nazwę omawianych zwierząt utworzono z powodu pokrywających je rogowych łusek barwy szarej, lub żółtobrązowej. To właśnie z ich powodu łuskowce otrzymały nazwę ,,dżunglowych karpi’’. Pełnią one funkcje ochronne. Zaatakowany łuskowiec zwija się w kulę, a jego łuski się odchylają. Zwierzę, które wsadzi pysk, lub łapę między owe ,,dachówki’’ czeka bolesna nauczka. Czasem lampartom udaje się rozwinąć łuskowca – wtedy czeka je atak ostrych pazurów. Łuskowce nie mają zębów, ani małżowin usznych. Ich tułów zdaje się zlewać z długim ogonem. Mierzą od 0,7 – 1,7 m długości (największym gatunkiem jest pangolin z Indii i Azji Południowo – Wschodniej, jego nazwa po malajsku znaczy ,,zwijać się’’). Żyją zarówno na sawannach jak i w lasach tropikalnych – równie sprawnie poruszają się o stepie jak i w koronach drzew. Potrafią też pływać. Zdenek Veselovsky w książce ,,Głosy dżungli’’ pisał o łuskowcu – uciekinierze z praskiego zoo, który przepłynąwszy Wełtawę dotarł aż do dzielnicy Letna. Tam jednak ktoś pomylił go z krokodylem i zastrzelił.









Ich długie języki (zaopatrywane w lepką substancję przez ogromne ślinianki) łapią mrówki, termity (termitiery są uszkadzane ogromnymi pazurami), a u nadrzewnych gatunków – także osy. Brak zębów rekompensuje rogowa wyściółka żołądka. Z powodu ograniczonego jadłospisu są bardzo trudne do hodowli w ogrodach zoologicznych.
W miocie jedno młode noszone na plecach.
Niestety nawet łuski nie chronią ich przed ludźmi. Ada Wińcza w ,,Opowieściach z sawanny i buszu’’ wspomina o nazywaniu w Afryce łuskowca ,,zwierzęciem, na które chętnie się patrzy’’ z powodu zastosowania łusek przez rdzenną ludność do celów magicznych. Tych samych, które miały chronić, a nie być przyczyną zguby.







sobota, 28 kwietnia 2018

Głuptaki









Głuptaki należą do rzędu wiosłonogich, a ich krewnymi są pelikany, kormorany i fregaty. Nazwę utworzono z powodu ich ufności wobec ludzi nasuwającej skojarzenia z … głupotą. Kosztowała ona życie wiele głuptaków, zwłaszcza w XIX wieku, kiedy miliony rozmaitego ptactwa zamordowano, aby mieć surowiec do wyrobu modnych wówczas ,,rejerów’’, lub .,egretów’’. Podobnie ,,głupimi mewami’’ nazywano albatrosy, które na lądzie są powolne i łatwe do złapania.








Są to ptaki morskie gnieżdżące się u wybrzeży Europy (północno – zachodniej), Ameryki Północnej i Południowej (w tym na Hawajach i na Galapagos). Dziób spiczasty najczęściej w barwie szaroniebieskiej o jasnym odcieniu (na Hawajach żyją głuptaki czarnoskrzydłe z żółtymi dziobami, czarnymi u nasady i czarnymi skrzydłami podkreślonymi w nazwie). Upierzenie białe (u głuptaków z wybrzeży Europy i Ameryki Północnej na głowie występuje jasne, żółto – brązowe zabarwienie). Nogi krótkie, blisko siebie ustawione o palcach spiętych błoną pławną; ułatwiają poruszanie się w wodzie. Na Galapagos żyją głuptaki niebieskonogie, zwane srokatymi o białym, lub pomieszanym z ciemnym brązem upierzeniu i głuptaki czerwononogie. Żywią się rybami, po które pikują nieraz z dużej wysokości w głąb wody z przyciśniętymi do tułowia skrzydłami (podobnie jak pelikany brunatne i prawdopodobnie … wymarłe pteranodony). Zakładają kolonie lęgowe na plażach, lub nadmorskich skałach. W czasie toków obydwa ptaki kręcą się wokół siebie i ruszają szyjami, oraz wydają gwiżdżące i świszczące odgłosy. W lęgu najczęściej dwa jaja, zaś pisklęta pokryte białym puchem są gniazdownikami. U niektórych gatunków (podobnie jak u orłów) występuje tzw. kainizm – silniejsze pisklę nie dopuszcza słabszego do przetrawionego przez rodziców pokarmu, a w końcu zadziobuje współlokatora gniazda. Do głuptaków należy 9 gatunków.






piątek, 27 kwietnia 2018

Oniricon cz. 398

Śniło mi się, że:








- pisałem posta o Krystynie Pawłowicz, w którym dowodziłem, że ma ona trudny charakter, ale też rację,






- w prasie wielu autorów (w tym Konrad T. Lewandowski) pisało, że tęcza jest brzydkim zjawiskiem i powinna kojarzyć się tylko z homoseksualizmem,
- wieczorem szedłem z Mamą po ulicy, po przeciwnej stronie szło dwóch wyrostków, zaś za nami dwóch innych chłopaków; jeden z nich nosił okulary; baliśmy się ich i przyspieszyliśmy kroku, oni zaś zaatakowali nas,







- na odległej planecie przypominającej Ziemię nieskażoną cywilizacją, bogini Mokosza wtłoczyła ludziom do głów Kodeks Ziemi nakazujący: nie niszczyć przyrody, żyć na poziomie paleolitu, chodzić półnago i boso (tylko Eskimosi byli z tego zwolnieni), czcić Lecha jako boga i uważać się za Lechitów,






- w jednej z prac Williama Blake'a pojawia się indyk zwany Grubą Kobietą; dotknięcie jego ogona powodowało zmianę płci,








- spotkałem pana Andreusa ov Leovishinera i stegozaura,
- zostałem politykiem; konserwatystą broniącym przyrody i uznałem, że niezależnie jak ludzie mnie ocenią, będę postępował zgodnie z sumieniem,
- z mojego pępka i podudzi wydobywało się czerwone światło,







- pewna wróżka wzniosła sobie zamek według projektu Borisa Vallejo, gdy przyszli tam złodzieje, aby kraść klejnoty, wróżka zamieniła ich w kamienne posągi; raz w roku jeden z nich ożywał i mógł opuścić zamek, potem moc wróżki osłabła i kiedy chciała zamieniać w kamień szczury, te zamieniały się w nutrie i króliki; zobaczyłem brązową norkę i podeszła do mnie mówiąca kuna leśna, która chciała mi przegryźć gardło; w tym śnie wystąpił kolega ze studiów Pavlas ov Vieckov,
- szukałem w Internecie informacji o czasopismach pornograficznych ,,Cats'' i ,,Twój weekend''. 

,,Wampir z KC''


,,Tu na razie jest ściernisko
Ale będzie San Francisco
A tam gdzie to kretowisko
Będzie stał mój bank’’
- Golec u Orkiestra ,,Ściernisko’’









W kwietniu 2018 r. przeczytałem ,,Wampira z KC’’ - trzeci, ostatni tom trylogii fantasy Andrzeja Pilipiuka o wampirach z Warszawy. Akcja prezentowanych opowiadań rozgrywa się w ostatnich latach PRL – u i pierwszych latach III RP (ok. 1988 – 1992) w Warszawie, Łebie, Poznaniu, Nowym Jorku i na środku Bałtyku w drodze do Szwecji. Tak jak w poprzednich tomach bohaterami są wampiry: głupiutka Gosia Bronowska, ślusarz Marek i spawacz Igor, ich przyjaciele i wrogowie (w tym tomie niektórych z bohaterów trylogii czeka śmierć…).








Z postaci historycznych pojawia się pierwszy sekretarz gen. Wojciech Jaruzelski (1923 – 2014), który pod brązowymi okularami skrywał niebieskie oczy z wrzecionowatymi, demonicznymi źrenicami. Osobiście przybył na kontrolę wydziału ,,Z’’ ubecji zajmującego się zabijaniem istot baśniowych (,,Z’’ jak zabobon) gdzie urzędował major Adolf Nefrytow. Jaruzelski przekazał ubekowi sekret jakim był zbliżający się upadek komuny i nakazał się przystosować się do nadchodzącej, kapitalistycznej rzeczywistości. Oznaczać to miało współpracę byłych komunistów z wampirami w celu zdobycia nieśmiertelności. Co ciekawe w tym opowiadaniu Jaruzelski pił … alkohol, choć przecież podobnie jak Hitler uchodził za abstynenta (mówił o tym w wywiadzie udzielonym Teresie Torańskiej w książce ,,Byli’’).
Podobnie jak w poprzednich tomach również w ,,Wampirze z KC’’ znajduje się mnóstwo ciekawych odwołań do rozmaitych wierzeń jak i do popkultury.








Jednym z wrogów Marka, Igora i Gosi był zamieniony w wampira, przedwojenny, żydowski właściciel kamienicy na ul. Kawęczyńskiej, lichwiarz Aron Hosenduft (hańba temu kto widzi w tym antysemityzm ;). Wraz ze zmianą ustroju powrócił do Polski, aby od lokatorów kamienicy, w tym bezrobotnych po upadku fabryki wampirów żądać wysokiego czynszu. Zdziwienie bohaterów wzbudziło to jak Żyd – człowiek, któremu religia surowo zabrania spożywać krew pod jakąkolwiek postacią, został wampirem. W wierzeniach żydowskich też występują wampiry (Lilith, aluka, estrie) zawsze jednak przybierają postać … kobiety. Przy okazji Autor, zdaje się, wyśmiewa dawniej powszechną, ludową wiarę w używanie przez Żydów krwi chrześcijańskich dzieci w obrzędach (jeszcze teraz trafiają się głupi ludzie, którzy w to wierzą), poprzez postać Żyda – wampira. Raczej trudno znaleźć człowieka tak głupiego by brał tę postać dosłownie, chociaż patrząc jacy ludzie publikują w Internecie to kto wie…









Z wierzeń słowiańskich został zapożyczony magiczny kwiat paproci. Rósł w podwarszawskim lesie i zakwitał w Noc Świętojańską. Nie był wcale ładny – przypominał ludzkie oko na łodydze. Miał za to moc spełniania życzeń. Jednak wampiry go nie zerwały ponieważ rósł na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego.








Ciekawym nawiązaniem do słowiańskiej demonologii ludowej jest motyw majora Nefrytowa zastawiającego w lesie pułapki na krasnoludki (ukłon w stronę Pomarańczowej Alternatywy i filmu ,,Kingsajz’’), oraz trującego mieszkające w Wiśle syreny i rusałki.
Do słowiańskiej (znanej w Rosji, Polsce, Czechach i na Słowacji) baśni o dwunastu miesiącach, w której zła macocha kazała pasierbicy szukać w zimowym lesie kwiatów lub jagód prawdopodobnie nawiązuje opowiadanie o robotnikach, którym biurokraci chcący skompromitować dyrektora kazali szukać grzybów w lesie zimą. Na szczęście dzięki robotnikom wampirom cała przygoda skończyła się dobrze.










Baśniowa jest również postać warszawskiego czarodzieja, którego Marek i Igor uratowali przez milicją. W podzięce otrzymali od niego nasiono drzewa zwanego sierotnikiem. Drzewo to było mocno trujące, co upodabnia je do rosnącego rzekomo w Indiach drzewa Bohun Upas z wierzeń średniowiecznych, a także, dzięki mocy absorbowania metali z ziemi, miało rodzić pieniądze, co z kolei stanowi nawiązanie do ,,Pinokia’’ Carla Collodiego (Lis i Kot oszukały pajacyka każąc mu zakopać w ziemi pieniądze, aby wyrosło z nich drzewo). Jednak moce sierotnika wbrew pozorom nie były oszustwem…








Uciekając do Szwecji (ślad fascynacji Pilipiuka Skandynawią) przez Bałtyk, trójka wampirów natknęła się na Latającego Holendra – przeklęty statek z legend marynarskich. Był on XVIII – wiecznym kliprem herbacianym, na którym roiło się od poltergeistów (złośliwych duchów).










Do dawnej, odesłanej już do lamusa wiedzy o świecie należą robaki zębowe powodujące ból zębów, w które wierzono od starożytności aż po XIX wiek. Badania nad nimi prowadził współpracujący z ubecją dentysta konował, TW ,,Biały Kieł’’, który zajmował się fabrykowaniem czaszek wampirów z czaszek ludzkich i trzonowych zębów końskich. Miały one postać białą i wydłużoną. Obecnie wiemy, że za przypisywane im działanie odpowiadają bakterie.










Z pseudonaukowej, podszytej okultyzmem teorii austriackiego psychiatry Wilhelma Reicha (1897 – 1957) został zapożyczony orgon – energia kosmiczna zapewniająca min. udany orgazm jak i opady deszczu. W książce, amerykańscy łowcy wampiry używali czujników zasilanych orgonem do wykrywania swych ofiar.
Nestor warszawskich wampirów, hrabia Xawery Prut okazał się rozpustnym targowiczaninem, który ledwo uniknął zasłużonego powieszenia w 1794 r., nienawidzącym Kościuszki i bohaterskiego szewca Kilińskiego, nie wyciągającym żadnych wniosków z ,,błędów młodości’’, a do tego masonem i satanistą odprawiającym czarne msze w podziemnych grotach. W końcu jego chciwość i inne odrażające zbrodnie zostały przykładnie ukarane.
Jako satyra na ,,Sagę Zmierzch’’ pojawia się gdzieś w tle Eduard Coolen (jego pierwowzorem był oczywiście Edward Cullen), który w zemście za śmierć Adalberta Coolena, zamienionego w stonkę ziemniaczaną, zlecił unicestwienie warszawskich wampirów amerykańskiej Fundacji Helsing zajmującej się tępieniem tego typu istot.








Sama nazwa fundacji nawiązuje do postaci holenderskiego łowcy wampirów Abrahama van Helsinga, który po raz pierwszy pojawia się w powieści ,,Drakula’’ Brama Stokera.









Gosia marzyła, że po przybyciu do Szwecji będzie mogła pić krew … dzieci z Bullerbyn, ich potomków, lub nawet samej Astrid Lindgren (znów daje o sobie znać fascynacja Pilipiuka Skandynawią ;).








Po gwałtownej śmierci w wyniku zadławienia się schabowym, babcia Bronawska ożyła jako wampirzyca i z pomocą swych przyjaciół emerytów – weteranów AK założyła firmę komputerową ,,Vampirella’’, w której ostatecznie znaleźli pracę członkowie jej skomunizowanej rodziny. Sama Vampirella była wampirzycą – superbohaterką z amerykańskiego komiksu Forresta J. Ackermana i Triny Robbins z 1969 r.








Z horrorów H. P. Lovecrafta pochodzi fikcyjna, magiczna księga ,,Necronomicon’’ z wielkim mozołem odczytywana przez wampira Profesora mieszkającego na terenie warszawskiego zoo. Dzięki zawartym w niej zaklęciom Profesor potrafił zamieniać się w komary i koty co wykorzystał w obronie przed Fundacją Helsing.
Pojawiają się też bohaterowie z innych dzieł Pilipiuka. Jakub Wędrowycz i jego kumple Semen płynęli do Szwecji, aby tam przemycać bimber, lecz na Bałtyku trafili na pokład Latającego Holendra i spotkali trójkę warszawskich wampirów. Połączyli siły do wspólnej walki z poltergeistami. Gosia, Marek i Igor byli jedynymi wampirami, które wyszły żywe ze spotkania z Wędrowyczem.
Można też przeczytać o biznesmenie Grążelu, z powodu tuszy przezywanym Hipopotamem, lub Żabą, (odsyłam do posta: ,,Wielki powrót ‘Oka jelenia’, czyli ‘Sowie zwierciadło’’) od którego firma windykacyjna Adolfa Nefrytowa (teraz już: Adama Nefrytowskiego), w której po upadku komuny znalazły zatrudnienie wampiry, ściągnęła pieniądze, oraz młody historyk Robert Storm, który śledził historię wydziału ,,Z’’ ubecji i nawet rozmawiał z samym wampirem Markiem, teraz biznesmenem.









Książka krytykuje zarówno utopijny, zbrodniczy komunizm (z jego relatywizmem moralnym, powszechną nędzą, brakiem szacunku dla cudzej własności, masową kontrolą społeczeństwa – na wczasach przyjmującą postać kaowca, ubeckim terrorem, biurokratycznymi absurdami, współpracą z reżimami w Libii, Korei Północnej i w Sudanie oraz ateizacją), ale też dziki, nie liczący się z żadnymi zasadami moralnymi kapitalizm początku lat 90 – tych XX wieku. Nader często jego zręby budowali byli komuniści, wcześniej uczeni, że kapitalizm polega na wyzysku, więc teraz próbujący to wcielać w życie. Sam Pilipiuk uważa się za paleokapitalistę i byłego korwinistę, tzn. uważa, że kapitalizm sam z siebie jest dobry, o ile przestrzega zasad moralnych wywodzących się z etyki chrześcijańskiej (co niestety bardzo rzadko się zdarza :(. Jedną z zalet książki jest duża dawka humoru, zwłaszcza w opisie nowobogackiej rodziny hrabiów Bronawskich (dawnych komunistycznych aparatczyków noszących nazwisko Brona). Głowa tej rodziny jeszcze bardziej patologicznej niż Kiepscy chciał uchodzić za arystokratę i kapitalistę, lecz nie miał pojęcia ani o jednym, ani o drugim. W rezultacie doprowadził do plajty fabryki Drucianki, która wcześniej przetrwała rewolucję 1905 r,, obie wojny światowe i wprowadzenie komunizmu. Szczególnie humorystyczny jest opis rodziny Bronawskich w kościele na mszy żałobnej za duszę babci Adelajdy – kiedy to nie mając nawet elementarnej wiedzy o religii katolickiej zupełnie nie potrafili zachować się. W końcu nawet mówiąca suka Luna od nich uciekła… Przesłanie jest bardzo budujące: nawet wampiry mają więcej honoru od komunistów ;).

czwartek, 26 kwietnia 2018

Biali Indianie







,,Koncepcja, że w Ameryce żyje plemię 'jasnych' ludzi albo 'białych Indian', istniała, od kiedy Kolumb stwierdził, że widział wielu rdzennych mieszkańców, którzy byli 'biali jak my'. Później konkwistadorzy twierdzili, że trafili u Azteków na salę pełną 'mężczyzn, kobiet i dzieci o białych z urodzenia twarzach, ciele, włosach i rzęsach'. Legenda 'białych Indian' najbardziej żywa była w Amazonii, gdzie pierwsi hiszpańscy odkrywcy, którzy spłynęli Amazonką, opisywali wojowniczki jako 'wysokie, o bardzo jasnej skórze'. Wiele z tych legend wzięło się niewątpliwie z istnienia plemion o wyraźnie jaśniejszym  kolorze skóry. Jedna grupa niezwykle wysokich jasnoskórych Indian we wschodniej Boliwii nazywana była Yurucares, co dosłownie znaczy 'biali ludzie'. Yonomami z Amazonii byli także za sprawą koloru skóry znani jako 'biali Indianie', podobnie jak Wai - Wai z Gujany.
   W czasach Fawcetta tak zwana 'kwestia białych Indian' przydawała wiarygodności teorii dyfuzjonistycznej, zgodnie z którą Fenicjanie albo inny lud z Zachodu, taki jak Atlantydzi albo Izraelici, przed tysiącami lat dotarł do dżungli. [...]'' -
David Grann ,,Zaginione miasto Z. Amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji''




Żydowscy przodkowie Indian






,,Według Biblii w 722 p. n. e. wojska asyryjskie wywiozły i rozproszyły dziesięć plemion z północnego królestwa Izraelitów. Ich dalsze losy od dawna zastanawiały uczonych. W połowie XVII wieku Antonio de Montezinos, sefardyjski Żyd, który uciekł przed inkwizycją, twierdził, że znalazł potomków tych plemion w amazońskiej dżungli - ziemi, 'gdzie nigdy nie mieszkał człowiek'. Niektórzy Indianie odezwali się do niego po hebrajsku, mówiąc: 'Słuchaj, Izraelu! Bóg nasz Pan jest jedynym Bogiem'. Wpływowy europejski rabin i uczony, Menasseh bez Israel, przyjął później relację Montezinosa, i wielu wierzyło, że Indianie amerykańscy, których pochodzenie od dawna zdumiewało ludzi Zachodu, to w istocie Żydzi. W 1683 roku kwakier i założyciel Pensylwanii, William Penn, powiedział, że jest gotów uwierzyć, że Indianie naprawdę wywodzą się z dziesięciu plemion. Teorie te podchwycili też mormoni, którzy wierzyli, że Indianie pochodzą częściowo z migracji Żydów'' - David Grann ,,Zaginione miasto Z. Amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji'' (przypis). 

Oniricon cz. 397

Śniło mi się, że:






- Dorota Wellman miała siostrę bliźniaczkę Katarzynę Wellman, z którą żyła w związku lesbijskim, obie dzieliły się wspólnym mężem, Alexandrus ov Cocelaise i ja byliśmy tym zgorszeni, lecz pani Anna ov (nazwiska nie znam) nie widziała w tym nic złego, bo sama żyła w podobnym związku,
- modliłem się siedząc na sedesie,
- na rynku w Jerozolimie sprzedawano bobry olbrzymie i tłuste foki,







- Jahwe w walce z bogami Egiptu uzyskał pomoc bóstw słowiańskich,








- w czasie Męki Chrystusa, po Jerozolimie jeździł rowerem z napisem ,,Jezus żyje!'' mały chłopiec Romcio Tomcio w czerwonej kurtce,







- chińska cesarzowa miała na swe usługi zespół tańczących i ziejących ogniem smoków,







- Janes ov Calcium pytał mnie czy opisałem wszystkie gatunki zwierząt, a ja odparłem, że nie pisałem o kikutnicach,
- dżihab (muzułmański strój dla kobiet) w kolorze czekolady został potępiony z powodu skatologicznych skojarzeń,







- na Pterotyjandii (planecie zamieszkanej przez ludzi i dinozaury) pojawiły się przekłady książek z Ziemi, w tym cyklu o Tomku Wilmowskim, gdzie występowały prehistoryczne zwierzęta,
- w kościele miała miejsce rocznica mojego bierzmowania, kiedy to dwóch harcerzy wzięło mnie pod ramiona, a ja wąchałem dłoń jednego z nich, potem wracałem wieczorem koło CH ,,Galaxy'' w Szczecinie i miałem wrażenie, że tracę grunt pod nogami,
- znalazłem w bibliotece mocno rozszerzoną wersję ,,Szaleńców Bożych'' Zofii Kossak (książka ta zlała mi się w jedno ze ,,Złotą legendą'' bł. Jakuba de Voragine), gdzie można było przeczytać min. o Iluminatach,







- w ramach reformy edukacji PiS wprowadził alternatywną geografię; przyglądałem się lekcji tego przedmiotu i niezbyt mi się podobał (w lewackich mediach tak szkalują PiS, że aż znalazło to odbicie w moim śnie),







- razem z Mamą poszedłem do fotografa dosiadając gigantycznego słonika orzechowca. 

Kwezal









Kwezal mimo zewnętrznego podobieństwa do afrykańskich wdówek (wróblowate) należy do osobnego rzędu ptaków – trogonów. Jego nazwa wywodzi się od azteckiego słowa ,,quetzal’’ - drogocenny. Żyje w lasach tropikalnych Ameryki Środkowej. Osiąga (bez trenu samca) 35 cm długości. Dziób krótki i żółty. Upierzenie w jaskrawych odcieniach błękitu, zieleni i (w niewielkim stopniu) także czerwonego. Dodatkowo samce mają treny (,,ogony’’) z długich, kolorowych piór mierzących 60 – 90 cm długości (stąd analogie z wdówkami). Wydawany przez niego dźwięk (,,wej – go’’) anglojęzycznym ornitologom nasunął skojarzenia ze zwrotem very good – bardzo dobrze (podobnie w Indiach angielski przesąd utrzymywał, że głosy kukali wieszczą utratę tego kraju). Kwezale żywią się owocami, nasionami i owadami, ale także małymi żabami, jaszczurkami, a nawet wężami. Treny samców pomagają im w doborze płciowym. Tworzą pary monogamiczne. Samiec pomaga w karmieniu piskląt, a jego tren marnieje, aby w końcu wypaść całkowicie. Odrośnie do następnych toków. Pisklęta są gniazdownikami. Na całym terenie swego areału, rozciągającego się od południowego Meksyku po Kostarykę, omawiane ptaki budziły podziw Azteków i Majów, oraz doznawały czci boskiej jako poświęcone Pierzastemu Wężowi. Wyobrażano go w pióropuszu z trenów samców, noszonym też przez dostojników indiańskich. W czasach hiszpańskiego podboju kwezale nie podzieliły losu kondorów – do dzisiaj cieszą się powszechną sympatią. Kwezal znajduje się w godle Gwatemali (stąd nazwa: kwezal herbowy), użyczył też nazwy gwatemalskiej monecie (kwezal) i jednemu z miast. Wierzono, że kwezal może żyć tylko w naturalnym środowisku – w domu, czy w ogrodzie zoologicznym ginie, bo z rozpaczy pęka mu serce. Z tego powodu został właśnie godłem Gwatemali! Okazuje się jednak, że właściwie pielęgnowane mogą żyć w ogrodach zoologicznych (głównie w słynnym ptasim zoo w Walsrode w Niemczech). Prawdą jest jednak, że potrzebują jako gatunek swojego naturalnego środowiska – lasów tropikalnych, aby nie zginęły razem z nimi. A to kwezalom zagraża.







środa, 25 kwietnia 2018

Trzewikodziób










Trzewikodziób, zwany butodziobem jest przedstawicielem najmniej licznej rodziny ptaków brodzących. Balaeniceps rex jest jej jedynym reprezentantem. Jego nazwę utworzono od charakterystycznego kształtu dzioba przypominającego szerokie obuwie. Lata z lekko zagiętą szyją jak czaple. Upierzenie popielato – szare z ciemnymi lotkami sterówkami. Wydłużone nogi i szyja. Żyje we wschodniej Afryce, łącznie z trzema populacjami wyspowymi gnieżdżącymi się na północ i południe od tego obszaru. W odróżnieniu od czapli nie zakłada kolonii lęgowych.
Jak wszystkie brodzące, trzewikodziób jest mięsożerny. Czatuje nocą nad brzegiem akwenu. Jego łupem padają ryby (zwłaszcza dwudyszne), żaby, skorupiaki, mięczaki, a nawet … krokodyle. Przed posiłkiem trzewikodziób oczyszcza skórę krokodyla z osadzających się na niej glonów. Oczywiście może konsumować tylko bardzo młode, a więc mniejsze od siebie osobniki. Dorosłe krokodyle raczej same mogłyby zagrozić trzewikodziobowi.
Podczas gdy bociany, ibisy, czaple, warzęchy, czy warugi zakładają gniazda na drzewach, lub innych naturalnych, bądź sztucznych wzniesieniach, trzewikodzioby gnieżdżą się w wysokich trawach, na bagnach, lub (podobnie jak nasze perkozy) na platformach z wodnej roślinności. W lęgu są od jednego do dwóch piskląt będących gniazdownikami.
O przyjaźni człowieka z trzewikodziobem pisał Alfred Szklarski w książce ,,Tomek w grobowcach faraonów’’.





Tukany










Po obydwu stronach Atlantyku żyje wiele podobnych zwierząt. Przykładowo niszę ekologiczną dzioborożców w Ameryce Południowej zajmują tukany, również należące do kraskowatych (Czytelnicy ,,W pustyni i w puszczy’’ Henryka Sienkiewicza zapewne pamiętają, że Staś nazwał ,,tukanami’’ … dzioborożce). Nazwa omawianych ptaków jest onomatopeją. Dawniej określano je ,,pieprzojadami’’ (było to też przezwisko jednego z bohaterów ,,Syzyfowych prac’’ Stefana Żeromskiego), mimo że nie mają związku z pieprzem.









Charakteryzują się monstrualnymi, ostro zakończonymi dziobami (w przeciwieństwie do dzioborożców, tukany nie mają tzw. ,,kasków’’ czyli narośli). Pióra tworzące ogon są sztywne jak u dzięciołów, co pozwala zachować równowagę na drzewie. Posiadanie tak wielkich dziobów nie stanowi dla tukanów obciążenia – w środku dziób wypełnia ażurowe rusztowanie z beleczek kostnych. Dzioby tukanów i dzioborożców mimo okazałego wyglądu ważą tyle co … ołówki. Różnią się one ubarwieniem i wielkością w zależności od gatunku. Tukan toko (największy z nich) ma intensywnie pomarańczowy dziób zakończony czarną plamką. Tukan tęczodzioby posługuje się dziobem w jasnych odcieniach niebieskiego, zielonego, oraz pomarańczowego. Najmniejszy z nich, tukan czarnodzioby ma krótki, czarny dziobek. Jego ubarwienie jest czarne z żółtą i czerwoną plamą na podgardlu. W ubarwieniu tukanów dominuje czerń i biel.








Czym się żywią jeśli nie pieprzem? Konsumują owoce (potrafią obierać je ze skórek nie zrywając z gałęzi), owadami, oraz plądrują gniazda innych ptaków. W ogrodach zoologicznych zaobserwowano, że chwytają wróble próbujące ,,podkradać’’ im karmę (to samo zjawisko ma miejsce u marabutów i … licznych małp).







Gniazda zakładają w dziuplach, ich pisklęta są gniazdownikami. Wykluwają się bez pierza. Przed uszkodzeniami mechanicznymi ich nogi są chronione przez zrogowaciałą skórę. Do tukanów należy 35 gatunków.