niedziela, 30 września 2018

piątek, 28 września 2018

Oniricon cz. 432

Śniło mi się, że:







- w mojej mitologii starożytni Grecy odkryli korytozaura i kazuara,






- widziałem w morzu walkę olbrzymiej kałamarnicy z kaszalotem,
- poszedłem do biblioteki na ul. Śląskiej w Szczecinie, aby szukać książek o mitologii słowiańskiej, część biblioteki została zamieniona w warzywniak, szukając książek spotkałem mnóstwo oswojonych wilków i hybrydę - wilkołaka, którego ujrzałem na moment i się przestraszyłem, uznałem, że to skutek słuchania fantazji Dariusza Kwietnia, potem zszedłem na poziom podziemny, gdzie w wielkim tunelu goniły mnie pieski kanapowe słuchające jakiejś staruszki, na końcu tunelu znalazłem się wewnątrz olbrzymiej chińskiej restauracji gdzie podawano potrawy z małych piesków,







- tworzyłem polską wersję Avengersów, w której występowały takie postaci jak: Myśliwy - Leśniczy, Kozak, Murzyn i Sachem,






- oglądałem film o Avengersach, a Mama uważała, że nadmiar TV i Internetu mi szkodzi, przed domem Avengersi długo umierali i był z nimi Ravialus ov Rikłocic, potem gdy zapadł zmrok rozpalono ognisko i czytano mity z kartki,
- Sławomira wychowywała się na wsi,







- w Sztokholmie urodziło się dwoje dzieci; chłopiec i dziewczynka o czarnych włosach,







- Janosik był Chińczykiem i narysował go Artur Górski,







- oglądałem ekranizację ,,Twierdzy aniołów'' Małgorzaty Nawrockiej, na której pokazano jak anioł Zielonkawy został schwytany przez diabły, które chciały mu przyprawić ogon, młode diabły uczyły się w piekle różnic między św. Antonim z Padwy a Antonio Salazarem, film był drastyczny z powodu scen ukazujących Alesitera Crowleya składającego ofiary z ludzi i ubranego na kolorowo Antona La Veya, który sprawił, że diabeł zaczął przemawiać przez pluszowego misia Fazzy'ego,







- miałem ochotę pozabijać kodziarzy tak jak wieszano targowiczan, lecz powstrzymałem się przypominając sobie słowa Gandalfa: ,,Wielu żyjących zasługuje na śmierć, a umierających na życie'',
- odczuwałem strach przed chińską biurokracją zarówno tą starożytną jak i współczesną,
- wracałem z pielgrzymki do Szczecina i gdy ujrzeliśmy CH ,,Galaxy'' pomyliliśmy je z katedrą, w środku spotkałem swego kolegę Pafrixa, który bał się satanistów,







- ulicą Łokietka w Szczecinie szła Pani Filifionka,
- zobaczyłem mnóstwo noworodków i miałem ochotę obgryzać ich szyje,







- pewien nauczyciel napisał na blogu posta o twórczości Katarzyny Michalak, w którym bronił jej przed zarzutami o grafomanię,







- Dorota Masłowska udzieliła wywiadu Waldemarowi Łysiakowi, w którym broniła twórczości Katarzyny Michalak i wspominała jak Waldemar Łysiak leczył się u psychiatry Jokopasa ov Misharta, który kazał mu w ramach kuracji jeść dużo ryżu, lecz to nie pomogło,
- w liceum siedziałem w jednej ławce z Anną ov Ivanitis, która przeszkadzała mi w nauce i wołała, że spinacz to potwór, poskarżyłem się nauczycielce fizyki pani Jolenie ov Symatayak, a Anna ov Ivanitis chciała mi dać pięścią w twarz. 

,,Dar totemów. Baśnie indiańskie''


,,Z Indianami jest tak, że bardziej cenią przyjaźń, męstwo, odwagę, dobrą Opowieść, zabawę i wspólny śpiew niż góry złota. O ile nasz świat byłby lepszy, gdyby więcej jego mieszkańców myślało tak jak Indianie’’ - Wojciech Cejrowski ,,Gringo wśród dzikich plemion’’









O Indianach dowiedziałem się po raz pierwszy w wieku przedszkolnym i od razu ich polubiłem za ich życie w zgodzie z przyrodą, prawość i odwagę, jak też współczułem im liczne krzywdy jakie wyrządzili im Amerykanie. Latem w programie ,,Domowe przedszkole’’ był cykl odcinków o tematyce indiańskiej, które mi się bardzo podobały. We wczesnych latach szkoły podstawowej oglądając serial ,,Doktor Quinn’’ o przygodach bohaterskiej lekarki na Dzikim Zachodzie dowiedziałem się o indiańskim plemieniu Czejenów, z którymi główna bohaterka przyjaźniła się, broniła ich, a nawet stosowała ich medykamenty w swojej praktyce lekarskiej. W telewizji puszczano wówczas dobranockę o indiańskim chłopcu imieniem Pow – Wow, która również mi się podobała. Oglądałem również piękną kreskówkę Disneya ,,Pocahontas’’ i bynajmniej nie zgadzam się z Mirosławem Salwowskim, który miesza ją z błotem jako rzekomo antychrześcijańską (poglądy Salwowskiego – człowieka świeckiego; prawnika, a nie teologa, który notabene nawet nie chce uznać wyniszczenia Indian za ludobójstwo, nie stanowią oficjalnego stanowiska Kościoła, ale jego własne opinie). W klasie szóstej na lekcji języka polskiego omawiałem nowelę ,,Sachem’’ Henryka Sienkiewicza opowiadającą o tym jak niemieccy koloniści wymordowali indiańskie plemię, a jedyny jego członek, który przeżył, występował w cyrku u uciesze gawiedzi (rzuca się tu w oczy podobieństwo losów Indian i znajdujących się pod zaborami Polaków). Później sięgnąłem po ,,Tomka na wojennej ścieżce’’ Alfreda Szklarskiego, którego akcja toczyła się na pograniczu Teksasu i Meksyku (w klasach piątej i szóstej namiętnie czytałem cykl o Tomku Wilmowskim, a nawet wymyślałem własną opowieść o nim, w której Tomek odwiedził Gondwanę – krainę dinozaurów ;). Czytałem też indiańską trylogię ,,Złoto Gór Czarnych’’ Alfreda i Krystyny Szklarskich o walce Dakotów z najazdem bladych twarzy. W gimnazjum czytałem książkę popularnonaukową ,,Północnoamerykańscy Indianie’’ Davida Murdocha z serii ,,Patrzę – Podziwiam – Poznaję’’, ,,Małego Bizona’’ Arkadego Fiedlera i ,,Sejdżio i jej bobry’’ kanadyjskiego pisarza o indiańskim imieniu Szara Sowa (Gray Owl). Studiując historię na Uniwersytecie Szczecińskim słuchałem wykładu o Indianach wygłaszanego przez etnografa prof. Jazyka ov Laptusa.







We wrześniu 2018 r. przeczytałem ,,Dar totemów. Baśnie indiańskie’’ Vladimíra Hulpacha z ilustracjami Josefa Kremláčka (tytuł oryginału czeskiego: ,,Indiánské pohádky – Severní America’’). Jest to antologia baśni (wiele z zamieszczonych utworów słuszniej należałoby nazwać mitami) Indian z USA i Kanady: Nawahów, Zuni, Czirokezów, Seneków, Szoszonów, Assinboinów, Kathlametów, Wintu, Kaddów, Dakotów, Huronów, Paunisów, Algonkinów, Tsimszian, Koasati, Krików, Marikopów, Foksów, Kutenajów, Tlingitów, Piegan, Irokezów, Czejenów, Czoktanów, Mikmaków, Arapahów, Odżibwejów oraz Koczitów.

Na czele indiańskiego panteonu stał Wielki Duch w różnych plemionach noszący różne imiona jak: Manitu, Tirawa i Sipa.








W postaci boga Manitu mającego swój wigwam na niebie, uwidaczniają się wpływy chrześcijańskie. Wcześniej słowo ,,manitu’’ oznaczało po prostu istotę nadprzyrodzoną. W jednej z opowieści – bluźnierczej z chrześcijańskiego punktu widzenia, który podzielam, Manitu spotkał chrześcijańskiego Boga, który chciał zająć jego miejsce. O tym, który z nich miał władać Ziemią Indian miało rozstrzygnąć to kto przesunie ciężką skałę. Podczas gdy chrześcijański Bóg zaczął czytać słowa z czarnej księgi i nie przesunął skały, Manitu dokonał tego siłą swych mięśni.








Tirawa obdarował Indian cennym zwierzęciem – koniem, którego polecił ulepić z gliny zabiedzonemu chłopcu.








Sipa dał zęby jadowe wężowi do obrony przed prześladującym go królikiem. Gdy królik zginął od ukąszenia, bóg Sipa schronił się pod ziemią przed gniewem zwierząt.









Cechy boskie posiada również Słońce, które stworzyło poziomki, aby doprowadzić do pojednania zwaśnionych żony i męża. Dla porównania: w mitologii litewskiej borówki powstały z łez solarnej bogini Saule.







W gwiazdy zamienili się przymierający głodem, półnadzy osieroceni chłopcy, którzy wychodzili ze swych namiotów jedynie nocą.









Totemy były rzeźbionymi, drewnianymi słupami, w których mieszkały i przez które działały czczone przez Indian duchy. Ich tytułowym darem była miedź, którą próbował wykraść Kruk.







Kaczyni byli złymi duchami przypominającymi ludzi o ciałach pomalowanych na różne kolory. Tańczyli wokół skrzynki, z której co jakiś czas wydobywał się silny blask. Kojot i Orzeł wykradli im ową skrzynię. Okazało się, że były w niej zamknięte Słońce i Księżyc.








Kabibonoka był niszczycielskim duchem Północnego Wiatru (indiańskim odpowiednikiem greckiego Boreasza) zsyłającym mróz i śnieg. Pokonał go heros Szingebis za pomocą ognia, którym ogrzewał swój wigwam.







Chmurożerca – potężny, zły duch połykający chmury uosabiał suszę. Pokonał go heros Ahajut.








Manido, zwany Długim Pazurem, miał postać potwornego niedźwiedzia o długich, fioletowych pazurach, którymi mordował wszystko wokół. Został pokonany przez Skunksa za pomocą jego ,,broni chemicznej’’.

Rolę tricksterów pełnią zwierzęta takie jak: Kojot, Królik i Kruk.








Kojot sprowadził śmierć do świata łamiąc most ze strzał łączący niebo z ziemią.








Królik związał ogon chcącego go upolować dzikiego kota z ogonem mustanga.








Kruk był aż tak sprytny, że upolował … wieloryba. Został przezeń połknięty (jest to więc indiański odpowiednik biblijnego Jonasza) i zabił wielkiego ssaka atakując dziobem jego serce. Gdy fale wyrzuciły wieloryba na brzeg, Indianie chcieli go zjeść. Jednak kruk przebierając się za szamana i kłamiąc o grożącym im niebezpieczeństwie, odciągnął całe plemię od wieloryba i miał go tylko dla siebie.








Z kolei Pająk był herosem kulturowym, który przyniósł ogień owinięty w pajęczynę (indiański odpowiednik Prometeusza).








Niedźwiedź Wakini miał futro czarne (baribal) zaś niedźwiedź Wakimu – szare (grizzly). Oba zwierzęta walczyły o pokarm. Szary Wakimu został pokonany i udał się na wygnanie na Daleką Północ. Tam zostawił na niebie swój ślad jako Drogę Mleczną.








Tęczę wyobrażano sobie jako tęczowego węża, którego czarownik rzucił na nieboskłon, aby zawieszony tam powodował opady atmosferyczne. Tęczowe węże występują również w wierzeniach australijskich i słowiańskich.









Pewien chłopiec został zaklęty przez macochę – czarownicę w jelenia ponieważ wbrew radom siostry pił wodę z jeleniego śladu. Podobny motyw występuje w jednej z baśni braci Grimm.









Złote żurawie – przodkowie współczesnych żurawi, utraciły swą złotą barwę łamiąc zakaz Wielkiego Ducha i lecąc do zakazanej krainy (niejako odpowiednik owocu zakazanego).







Wędrowny trickster Wihio, który dzięki swemu sprytowi pokonał niegościnnego niedźwiedzia, aligatora i kojota, zmierzył się również z olbrzymią sową z lasu, która polowała na małe dzieci. Wihio pokonał ptaszysko sklejając mu dziób żywicą.








W purpurowego łabędzia była zaklęta piękna córka szamana, którego wrogowie z obcego plemienia oskalpowali żywcem. Heros Odżibwa; eponim plemienia Odżibwejów, korzystając ze swej magicznej zdolności zmiany postaci, zwrócił czarownikowi jego skalp i poślubił jego córkę.








Z herosów pojawiają się także Szagodioweg – pierwszy wódz Indian, który wyprowadził swój lud z nieba chwytając Słońce (stąd czerwone zabarwienie skóry) i sam Hajawata – postać historyczna z XV wieku, rozsławiona przez epos Henry’ego Wadswortha Longfellowa (1807 – 1882). Hajawata – heros kulturowy poruszający się latającym, białym konoe, nauczył używać wamlunów – sznurów muszli używanych jako pieniądze i utworzył związek plemienny Irokezów.
Książka bardzo dobrze pokazuje piękno i bogactwo kultury rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej. Baśnie te zawierają pochwałę miłości (Indianin Wiele Blizn nie odwrócił się od śmiertelnie chorej Szawenis, mimo że ta wcześniej nim wzgardziła), wierności, przyjaźni, pokoju (ostatnia baśń o zakopaniu topora wojennego), potępiają zaś pychę. Howgh!

środa, 26 września 2018

,,Aisha i wąż. Baśnie arabskie''


,,Znów dziś przeszła obok mnie
Nie istnieję dla niej chociaż wiem
Na spojrzenie czekam lub gest
Proszę Aisza żądaj czego chcesz
Rzucę Ci klejnoty do stóp
złoto i pereł jasny sznur
Owoce znajdę słodsze niż miód
Za miłość Twoją życie me
Bo źródło miłości to Ty
Daj mi z niego krople abym mógł żyć
Na kres świata po śladach Twych biec
Choćby głupcem nazywano mnie’’
- Andrzej ,,Piasek’’ Piasecki ,,Aisza’’








We wrześniu 2018 r. przeczytałem antologię ,,Aisha i wąż. Baśnie arabskie’’ pióra Iwony Taidy Drózd, Polki zamieszkałej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich z urokliwymi ilustracjami tureckiej artystki Ufuk Kobaş Smink. Prezentowane w niej baśnie zostały zebrane na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich; w dwóch z nich zawarte są elementy indyjskie i perskie. Niektóre z baśni arabskich są łudząco podobne do klasycznych baśni europejskich jak np. o Kopciuszku (rolę dobrej wróżki pełni mówiąca rybka), czy Roszpunce (główna bohaterka nazywa się w niej Phoolan, a jej matce groziła śmierć, jeśli nie zje kalafiora z ogrodu czarownicy). Ich akcja rozgrywa się w czasie nieokreślonym na arabskich wybrzeżu Zatoki Perskiej, w Indiach, w Zanzibarze i na dnie morza.

W baśniach tych spotykamy wiele istot fantastycznych.







Córka rybaka o imieniu Salama po śmierci ojca była dręczona przez złą macochę. Znalazła sprzymierzeńca w postaci mówiącej rybki, której darowała życie. Rybka ta spełniała życzenia dziewczyny i dała jej strój odpowiedni aby pójść na bal u szejka. Salama tak jak Kopciuszek zgubiła pantofelek, który był następnie przymierzany przez wiele dziewcząt. Macocha ukryła Salamę w spiżarni, lecz miejsce jej ukrycia wskazał mówiący ludzkim głosem kogut.








Królowa mórz uwięziła pod falami ojca Shammy i jego towarzyszy za to, że złowili jej ulubioną rybę dostarczającą klejnotów. Shamma chcąc odzyskać ojca musiała dostarczać królowej swych łez zamienionych w klejnoty. Przy tym zajęciu podpatrzył dziewczynę rybak Mohammed i został zabrany w jasyr królowej morza. Istota ta radowała się łzami bólu i rozpaczy, zaś zabójcze dla niej były łzy szczęścia.







Nieszczęśliwa, prześladowana przez macochę, dziewczyna imieniem Fatima spotkała mówiącą rybę, potrafiącą też przybierać ludzkie kształty. Była ona wysłanniczką jej zmarłego ojca mieszkającego na dnie morza. Fatima poszła za rybą i zamieszkała razem z ojcem w morzu gdzie odnalazła szczęście.








Czarownice pojawiają się w dwóch baśniach z antologii. Jedna z nich mieszkająca w Indiach rzuciła urok na swe kalafiory co przyciągnęło do nich matkę złotowłosej Phoolan (arabskiej Roszpunki). Czarownica zabrała dziewczynkę od rodziców i uwięziła w wieży, a wspinała się po jej warkoczach. Inna wiedźma zwana Umm al – Mashakel (Matka Kłopotów) zamieniła twarze pięknej choć leniwej Afry i brzydkiej, ale za to pracowitej Maithy po czym umarła, przez co dziewcząt nie miał kto odczarować.








Stary dżin Abbas został podrzucony rodzicom przez inne dżiny w miejsce ich porwanego dziecka. Ojciec odzyskał syna bijąc Abbasa i żądając zwrotu prawowitego potomka. Motyw ten występuje również w baśniach europejskich min. słowiańskich.








Pewna kobieta, której córka zaginęła, zaopiekowała się suką charta saluki. Okazało się, że była to jej zaginiona córka zaklęta w zwierze, która gdy nikt nie widział, przybierała ludzką postać i zajmowała się domem. Odczarował ją i poślubił szejk, który spalił jej zrzuconą psią skórę.








Tytułowa Aisha (nie mylić z małoletnią żoną Mahometa o tym samym imieniu) wysłana przez macochę po chrust na pustynię spotkała tam mówiącego węża i użyła go jako sznurka do wiązania chrustu. Zamknięta przez macochę w jednym pokoju z wężem, została przez niego obsypana klejnotami, a gdy zgodziła się poślubić gada, ten zamienił się w przystojnego szejka. Jest to arabski odpowiednik zachodnioeuropejskiej baśni o Żabim Królu.








Czarodziejki ptak składał czerwone jaja, zaś kobieta, która je zjadła rodziła pisklęta. Spotkała to dobrą i łagodną Azzę, którą czarodziejką jajecznicą poczęstowała niegodziwa szwagierka. Azza zaszła w ciążę i została wygnana na pustynię. Urodziła tam małe ptaszki, którymi się troskliwie zaopiekowała, one zaś pomogły jej zdemaskować szwagierkę.







Mówiący kogut pomagał sierotce Hind dostarczając jej biżuterii. Jednak macocha dziewczyny sprzedawała ją. Gdy Hind powiedziała macosze o cudownym kogucie, ta skuszona chciwością sama przyszła doń po prezent. Kogut dał jej drewnianą skrzynkę z zamkniętym w niej kijem – samobijem (rekwizyt ten występuje również w baśniach europejskich w tym polskich).








Dobra wróżka (peri z mitologii perskiej, albo dżinnija z wierzeń arabskich) spotkała trzech leniwych rzemieślników, którzy chcieli aby ich praca nie wymagała wysiłku; aby ich dłonie miały moc samoistnego wydłużania, łamania i klejenia materiałów. Peri spełniła ich życzenia, w wyniku czego doszło do wydłużenia nosa, złamania nóg i sklejenia dłoni. Rzemieślnicy odwołali swe życzenie, wróżka cofnęła swój czar i jego skutki, oni zaś byli już odtąd pracowici.








Mówiący sokół Shaheen (w krajach arabskich sokolnictwo cieszy się wielką popularnością) pomagał Abdullahowi, słudze księcia Mansoora w zdobyciu radżastańskiego pawia, jego samicy, oraz żony dla księcia.







Ważną rolę odgrywają w tych baśniach zwierzęta. Najszlachetniejszym z nich był koń arabski, którego Allah stworzył z wiatru i podarował Arabom. Jazda na nim równała się wręcz mistycznemu przeżyciu.







Pozytywnie oceniane są również flamingi. Początkowo ich pióra były białe, lecz przybrały piękną różową barwę od różowego pyłu z roślin. Była to dla tych ptaków nagroda od Allaha za to, że całe stado solidarnie szukało zagubionego pisklęcia (tak naprawdę różowy kolor piór flamingów bierze się ze zjadanych przez nie drobnych skorupiaków). 









Dziki kozioł o imieniu Tahr został wygnany ze stada po tym jak z lenistwa zaniedbywał swe obowiązki wartownika. Zrehabilitował się po tym jak stoczył zwycięską walkę z lampartem w obronie swoich pobratymców.
Z kolei kura traciła zdolność lotu za to, że zwątpiła w opiekę Allaha nad ptakami, zaś kozy zostały przez chmurę zamienione w owce za karę za to, że chciały zająć położone na szczycie góry terytorium ptaków.








Podobnie jak w baśniach europejskich, pustynny lis jest tricksterem, używającym sprytu do wykorzystywania współczucia innych (oduczył go tego wielbłąd każąc sobie przynieść nową porcję mleka w miejsce wypitego, co nauczyło lisa szacunku do pracy).
W baśniach tych zwracają uwagę takie wartości jak: opieka Allaha nad skrzywdzonymi i ufającymi mu sierotami (chrześcijanie nazywają to Opatrznością Bożą) i solidarność wewnątrz plemienia, z surową krytyką spotyka się natomiast lenistwo. Baśnie te pokazują, że prawy charakter jest ważniejszy niż uroda (przykład pracowitego brzydala Sabera, który zyskał szacunek ludzi strasząc ich niegrzeczne dzieci), oraz to, że postać negatywna może się zmienić na lepsze.