niedziela, 14 lutego 2016

Strzygoń




Za panowania Atamrasa, ostatniego króla pierwszego imperium sarmackiego, wybuchło wielkie powstanie Słowian, spowodowane dążeniem władcy do ich wynarodowienia. Wśród jego wodzów znaleźli się zbiegli niewolnicy, bracia Jesza i Nija Niewidek.

,, […] tymczasem wróg ludzkości, król wąpierzy Tybald postanowił przejąć władzę. W jego zamku na dackiej ziemi, […] zgromadzili się na uczcie i naradzie zaprzysięgli wrogowie imperium Sarmatów. Był tam król Hunów Xur (jego córka rok temu została zabita w okolicach dzisiejszego Wrocławia), królowa Amazonek Selencja I, król Scytów Urtakimenes, oraz władca germańskich Lemanów – Gelmet'' - ,,Codex vimrothensis''


W obliczu najazdu, Sarmaci i Słowianie zawarli rozejm i skierowali swe oręże przeciwko wspólnym wrogom. Po ich odparciu (Xur połknął złoty liść, by nie wpaść w ręce wodza leśnych ludzi Franta – Prometeja, zaś Selencja I dostała się do niewoli po przegranej bitwie w Babim Jarze), Imperium Sarmackie się rozpadło, zaś Jesza został królem Grecji. W owym to czasie toczy się akcja naszej opowieści.


*




Gdzieś na ziemiach, które dziś noszą nazwę Polski, w małej wiosce żył spłodzony w zamtuzie bęś i sierota. Nazywano go Strzygoniem (Stregonem), bo powiadali ludzie, nic nie wiedzący o jego ojcu i matce, że spłodziły go strzygi. Jak łatwo się domyśleć, smutne było jego życie. Od najmłodszych lat był wyśmiewany, bity i przepędzany z miejsca na miejsce. Przez nikogo nie chciany, wędrował od grodu do grodu, od sioła do sioła, przymierając głodem, żebrząc i kradnąc. Myśląc, że ściga go pełne złośliwości Przeznaczenie, trafił do niewielkiej wsi Bieżkowice, gdzie kurne chaty miały dachy kryte słomą i skąd nikt go nie wypędzał, mimo wypalonego na policzku piętna. Kmiecie z Bieżkowic jak prawdziwi Słowianie, pozwalali mu pożywiać się w swoich chatach i korzystać ze swych łaźni, owych ,,al – izba'', o których w erze trzynastej pisali kupcy arabscy. Jednak Strzygoń, budzący litość jako półgłówek, nie mógł się pozbyć natrętnego smutku. Choć nikt go nie bił, trapiła go tęsknota, jakby Osmętnica pocałowała go w usta. Aby zadusić w sobie smutek, szedł do karczmy i tam pędził długie godziny na tańcowaniu z dziewkami. Jednak tylko Tulilistka, córka kołodzieja, nie wiedzieć czemu, widziała w Strzygoniu – półgłówku kogoś kto zasługiwał na coś więcej niż litość, za kogoś wartościowego, choć skrzywdzonego. Jednak Strzygoń zbyt długo był zajęty użalaniem się nad sobą, aby zauważyć, że jakaś dziewczyna może go kochać.


*





Gdy szedł przez las, jego uwagę przykuło drzewo o dużej dziupli. Mogła to być wierzba, albo sosna. Strzygoń wiedziony ciekawością zanurzył rękę w czarnej, wypróchniałej dziurze, ryzykując, że ugryzie go jakieś leśne licho i wtedy z drzewa wysypały się maski. Wykonane były z drzewnej kory, skóry, metalu, papieru z Sinea, porcelany, piór, liści, zdobione kością słoniową, perłami i drogimi kamieniami, różniły się znacznie pod względem wielkości, koloru i pochodzenia. Synowi przeskoczki nie było tajnym, że wiele podobnych masek zakładali Słowianie w czas swoich świąt – tańców w korowodach i zimowych godów ku czci Welesa, kiedy to obnosiło się po domach w zamian za datki – turonia, kozę, Rodusia – wcielonego Roda; lub Złotego Smoka służącego grzbietem Swarożycowi. Widząc leżący u swych stóp stos słowiańskich masek z kory imitujących pyski zwierząt, zabrał je do swojego barłogu na skraju wsi. Nie omieszkał ich przymierzać, a kiedy to czynił, brał na siebie postać wilków, lisów, niedźwiedzi, borsuków, rosomaków, rysiów, żbików, turów, żubrów, zajęcy, jeleni, dzików, wiewiórek i różnorakich ptaków. Podobało mu się to i często to czynił, nie bacząc, że im dłużej baraszkuje w lesie pod postacią zwierzęcia, tym trudniej mu potem wrócić do postaci ludzkiej.


*





,,Przez ten cały czas Ruta była niewidzialna. Wyszła kominem z domu, a zamieniwszy się w płomyk, leciała po niebie. Znalazła się w innej chacie, a tam kobieta była w przededniu narodzin dziecka. Zima mówiła jej, że dziecko będzie mordercą, lecz co Ruta miała zrobić, zależało od niej samej. Ukazała się matce we śnie i opowiedziała o tym. Coś jednak niepokojącego ukazało się w myślach śpiącej kobiety. 'Ein matar – mówiła jej Ruta – ein exterminanza payentizen kydar! Eraszu lyvo tzay santyjost'. Erashim ein musen łyben ezterminantorus. Erashim myzut łyben gucen cydy, oltyk lovaitie payentizen kydar...1' - chciała coś jeszcze powiedzieć, lecz nie mogło jej to przejść przez gardło. Znów stała się płomykiem i odleciała sprzed łoża w stronę Winterfortu. […] Ruta już dawno przestała służyć Zimie, a tajemniczy chłopiec, którego narodziny poprzedzał koszmar matki, był już dorosły. Nie wyrósł na mordercę; był za to dobrym i szanowanym kapłanem Ageja. Miał na imię Zorzeń, bo matka uznała, że niemowlę przypomina pięknością Jutrzenkę (Zorzę, Dennicę) i nie wiedział komu zawdzięczał życie. Pewnego razu miał wizję, o której opowiadał Montańczykom.... […] wskazując na potrzebę kultu Tatry jaki przystoi jytnas. Gmin słuchał w skupieniu, lecz niektórzy bledli i zgrzytali zębami. Byli to zbójnicy. Wtem z tłumu wyleciała ciupaga i raniła kapłana w skroń. Ten osunął się na klepisko. Rana była śmiertelna.- Niech te góry noszą nazwę po królowej! - wycharczał przed śmiercią. I tak się stało. Montania Środkowa do dziś nosi nazwę Tatry. Zorzeń tymczasem już nie żył. Jego zabójcy przerazili się widząc, że jego krew zbiera do ozdobnego naczynia jakaś kobieta – Tatra...'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''

Strzygoń znikał w lesie na całe dni i noce, lecz nie czyniło go to szczęśliwym. Ciągłe zakładanie masek i przybieranie coraz to nowych postaci, z wolna przestawało go bawić. Stawało się nudne, niczym ciągłe biadolenie Ravialusa ov Rikłocica, mówiącego stale, że mu się nudzi. Ten, o którym mówiono, że synem strzyg był, czuł, że brakuje mu czegoś istotnego, czego drewniane maski nijak nie mogły mu zapewnić. Któregoś dnia, dręczony smutnymi myślami, wyrzucił wszystkie larwy z dziupli na leśne runo i począł płakać długo i rzęsiście. Kiedy tak zawodził, nie zauważył, że brodaty starzec w szarej opończy, podszedł go bezszelestnie jak kot i położył rękę na jego ramieniu.
- Pokój tobie, nieszczęśliwy człowieku – rzekł łagodnym głosem starzec, nad którego głową migotała korona z błędnych płomyków. - Jestem Zorzeń (Zorjen'), jytnas, ale czuję, że moje imię nic ci nie mówi. Strzygoniu; co za fatalne imię niegodne człowieka! - choć ty uważasz się za bezwartościowego, dla Ageja i Enków masz większą wartość niż ci się wydaje. Obacz co dla ciebie zamyślił Ten, który jako nagi płomień wystrzelił z serca Niepodzielnego. - Zorzeń ukazał Strzygoniowi wizję życia, jakże innego niż te, które syn przeskoczki prowadził. W widzeniu tym, młodzieniec ujrzał siebie poślubionego Tulilistce, jednej z wiejskich dziewczyn, która kochała go miłością szczerą i żarliwą. Prowadzili razem gospodarstwo i aż do siwej starości otaczały ich dzieci, wnuki i prawnuki.
- Czy to wszystko naprawdę dla mnie? - płacząc jak bóbr spytał Strzygoń.
- Dla ciebie – potwierdził Zorzeń; żerca – męczennik. - Musisz o to najpierw zawalczyć, pocić się i trudzić, a dopiero wtedy Enkowie ci pomogą. Chcesz tego, czy może wolisz żebrać?
- Chcę kochać, pracować i być kochanym – odpowiedział Strzygoń.
- A więc dobrze – rzekł Zorzeń – kropię cię świętą wodą, w której gaszono ogień i nadaję imię Miłowan; nowe imię na początek nowego życia.
Za radą jytnas Zorzenia, młodzieniec udał się do wójta, który był również kowalem z prośbą o pomoc w budowie chaty i założeniu pola. Wójt zwołał innych chłopów, mężów silnych, a ci dopomogli i w budowie chaty i w wykarczowaniu skrawka lasu pod nowe pole. Miłowan, niegdyś zwany Strzygoniem, poślubił Tulilistkę, miał z nią synów i córki. Przeżyli razem mnogie lata, prawnuków się doczekawszy, a w czas późnej starości, gdy ugościli Jarowita i Algisa, zostali przez nich na swą prośbę zamienieni w dwa drzewa bukowe, aby na zawsze być razem. Ponoć drzewa te, splecione korzeniami, do dziś rosną w Polsce.




1 Nie, matko, nie zabijaj swojego dziecka! Jego życie jest świętością. On nie musi być mordercą. On może być dobrym człowiekiem, tylko kochaj swoje dziecko....

Oniricon cz. 187

Śniło mi się, że:

- w lutym 2016 r. w Szczecinie jakiś człowiek narzekał, że nie ma śniegu, a wówczas śnieg spadł,




- gniotłem klatkę, w której był kanarek,




- z książki ,,Rzadkie ptaki Polski'' z serii ,,Tajemnice zwierząt'' dowiedziałem się, że kulon był kiedyś udomowiony; widziałem też jak  jeden z obrazków w książce się ruszał czym przypominał film na you tube,
- w programie ,,Trudne sprawy'' na Polsacie pokazywano jak Andrzej Sapkowski kłócił się z żoną,
- herezja uznająca wszystkie religie za równe nazywa się ,,pigizm'',
- w Europie istnieje język wtorkowy należący do języków romańskich,
- polscy Chińczycy, lub Tatarzy wynaleźli szablę, aby bronić Maryi,
- Tadeusz Kościuszko pisał baśnie pod pseudonimem Antoni Józef Gliński,




- przyszła do mnie do domu Jena ov Blackeyova, aby zjeść wspólnie sernik i zawrzeć przyjaźń,
- wymyśliłem piosenkę: ,,My Niemcy wiemy jak swastyka na nas działa, wiemy jak czcić  tego, kogo Eva Braun  za męża brała; to jest ta germańska dzicz...'',
- wieczorem w okresie Wielkiego Postu szedłem ulicą i uciekając przed piratem drogowym widziałem chłopca o pomalowanej na biało twarzy; na wielkim ekranie wyświetlano horror, w ja naplułem w twarz potworowi na ekranie myśląc, że to diabeł; potem byłem świadkiem wesela na ulicy, kiedy to tłuczono butelki, a panna młoda w niebieskiej sukni częstowała mnie czekoladką,
- w równoległym, pogańskim świecie, Polacy pokonali Niemców i ich wymordowali; potem Niemcy zostały podzielone między Polskę a Galię (Hamburg - Gamonograd został przy Polsce); po wojnie również Żydzi mieli być wymordowani, lecz Polacy ich obronili,




- Zosia zmarła młodo i została skremowana, a Tadeusz wziął jej prochy na pamiątkę,




- byłem mężem Jeny ov Blackeyovej, czytałem książki psychologiczne i urządzałem dla niej romantyczne kolacje,
- wstałem nad ranem kiedy jeszcze było ciemno i poczułem lęk przed ciemnością; potem Babcia pokazała mi dziury w obrusie i fałszywie oskarżyła o bicie Mamy,
- oglądałem w telewizji litewski program dla dzieci o języku polskim,




- na Madagaskarze żyje biało - czarne stworzenie; hybryda makaka z lemurem,




- w rozmowie z mormonami dziwiłem się, że obchodzą Halloween,




- zamierzałem przeczytać jeszcze raz ,,Podróże Imć Tchórzaczka z druhem marabutem'', aby napisać na blogu jego recenzję,




- w moim LO kazano dzieciom na lekcjach plastyki wykonać prace na cześć anarchistów zabitych w Sudanie, co mi się nie spodobało; sam narysowałem egipskiego boga Seta deptanego przez św. Michała Archanioła; myślałem, że nie zgadzam się z Ursulą Le Guin i Michaelem Moorcockiem w sprawie anarchii, choć lubię ich twórczość, że choć z władzą jest źle, bez władzy jest jeszcze gorzej o czym świadczy przykład Somalii, że sam ,,Bóg miłuje prawo i sprawiedliwość'', potem na sali lekcyjnej dla małych dzieci chciałem czytać książki  na przerwie, lecz pan Martinus ov Simcass mi nie pozwolił.