wtorek, 3 października 2023

Drekavac

 

,,Każda potwora znajdzie amatora’’ - przysłowie



 

W sławnym Królestwie Valkanicy leżała wioska Poliž nad rzeką Sumem. Mieszkał w niej młynarz Vietron wraz z żoną Vjosą i jedyną córką, Władygornicą. Młynarz nie stronił od mocnych trunków i w karczmie nieraz kompani od wypitki chwalili jego mocną głowę. Za to gdy chwiejnym krokiem powracał z karczmy do domu, Vjosa nie raz i nie dwa odczuła jak ciężką rękę ma jej mąż. W erze jedenastej, czasie głębokiego upadku człowieka, praktykowano wiele okrutnych obyczajów. Nie tylko przymykano oczy na bicie żony przez męża, ale też uważano za normalne i uświęcone tradycją posiadanie niewolników, składanie krwawych ofiar z ludzi, palenie wdów na stosach pogrzebowych mężów, uśmiercanie niechcianych dzieci przed lub po narodzeniu, wreszcie wypędzanie starych i niedołężnych rodziców na pewną śmierć do lasu. Sąsiedzi wiedząc, że Vietron okładał żonę kijem lub pięściami, nie mieli mu tego za złe, ale jeszcze chwalili go za to, że ,,nie jest pantoflarzem’’.



W takim to świecie dorastała Władygornica, a jej serce z roku na rok napełniało się coraz większym lękiem przed zawarciem małżeństwa i założeniem rodziny. W szesnastej wiośnie życia była z niej urodziwa panna, smukła jak sosna, o cerze jasnej, warkoczach złocistych i oczach zielonych niczym szmaragdy. Oglądali się za nią pożądliwym wzrokiem gospodarscy synowie, ona jednak żadnego z nich nie darzyła swymi względami.

- ,,… bo każdy chłopiec ma w sobie jad, kiedy cię kocha, powiedz mu: at!’’ - niegdyś śpiewała z koleżankami przy wieczornym przędzeniu lnu i słowa tej piosenki wyryły się bardzo głęboko w jej sercu.



Na tronie Zviezdunów – Miesięcy zasiadał Październik, kiedy Władygornica miała obchodzić swoje szesnaste urodziny. Już od samego rana Vietron spity starym winem, leżał w kącie, cuchnął i chrapał. Vjosa w tym czasie upiekła dla swej córki smakowity kołacz z miodem i orzechami. Z pachnącego ciasta wyrastało niczym kolce na jeżu, szesnaście cienkich świeczek, które należało zdmuchnąć.

- Pomyśl jakieś życzenie, kochanie – rzekła wzruszona Vjosa.

Władygornica nabrała powietrza i za jednym zamachem zdmuchnęła wszystkie świeczki.

- Niech wiedzą to Enkowie i ród człowieczy – przemawiała dziewczyna z policzkami czerwonymi od gniewu i błyszczącymi oczami – że nie pragnę być żoną, ani matką. Wszyscy mężowie jakich poznałam to lubieżne kiernozy, żadnemu z nich nie oddałabym swego wstydu panieńskiego!

- Córeczko, co ty mówisz?! - Przeraziła się matka. - Świat nie jest aż taki zły jak go sobie wyobrażasz!

- Jest jeszcze gorszy! - Wydarła się Władygornica, nawet nie ruszając swojego kołacza. - Wiedz, droga matko, że milej mi zamienić się w drekavaca niż ogrzewać łoże jakiegoś starego opoja!




W tej samej chwili pod oknem chaty przechodziła Zła Godzina pod postacią starej żebrczki o czerwonych oczach, okrytej czarnymi łachmanami. Zła Godzina zastrzygła spiczastymi uszami i uśmiechając się szyderczo, wymamrotała: ,,Niech ci się tak stanie!’’ Vjosa pobladła jak prześcieradło, a z jej piersi wydarł się krzyk przerażenia. Nic dziwnego, bowiem ledwo Władygornica wypowiedziała swe pochopne życzenie, zaczęła zmieniać się w oczach. Jej białe, delikatne ciało, pokryły duże i twarde łuski w barwach różowej, fioletowej, czerwonej, błękitnej, złotej, zielonej i srebrnej. Straciła piękne włosy, zamiast nich zyskując bycze rogi, kły, szpony i potężny ogon. Mówiąc krótko a węzłowato, panna zamieniła się w wodnego smoka rozmiarów byka, należącego do gatunku nazywanego drekavacem. Vietron ocknął się wreszcie z pijackiego snu. Do chaty wbiegli sąsiedzi uzbrojeni w widły i siekiery, podczas gdy Władygornica przemieniona w drekavaca, zaryczała straszliwie. Machnięciem ogona przewróciła stół, nawet nie skosztowawszy urodzinowego kołacza.

- Aj – aj, cóż to za poczwara?! - Wybełkotał rozbudzony Vietron, w którego głowie wciąż jeszcze szumiało od wypitych trunków.

Sąsiedzi młynarza nie zdążyli zranić przemienionej Władygornicy swoimi ostrymi narzędziami, bowiem smoczyca, roztrącając ich jak kręgle, wybiegła z chaty. Z jej czerwonych ślepi ciekły łzy, które upadając na ziemię, zamieniały się w drobne szkiełka. Panna zamieniona w drekavaca znalazła schronienie w dużym jeziorze Sumon, leżącym o rzut kamieniem od wioski. Skryta pod jego falami, zaspokajała głód, pożerając surowe ryby, wodorosty, a nawet muł zalegający na dnie, który po przejściu przez jej kiszki przybierał postać złotego piasku. Nocami wynurzała z głębiny swój wielki łeb w stronę srebrzystego Księżyca i ryczała krowim głosem. Ryk ten, napełniający serca miejscowych kmieci lękiem, wyrażał wielką samotność i smutek. Władygornica nie była szczęśliwa pod postacią drekavaca, nie umiała jednak odczarować samej siebie.



Tymczasem lata biegły niczym jelenie pędzące przez las. Młynarz Vietron przebrał miarę w piciu. Zataczając się i bełkocząc, uderzył czołem w twardą podłogę i skonał. Chłopi z Poliža zamyślili spalić owdowiałą Vjosę na stosie pogrzebowym męża. Były to bowiem czasy, kiedy lud i możni składali żertwy Čortom, mniemając, że czczą w ten sposób Enków. Vjosę od śmierci uratował w ostatniej chwili jej krewny z sąsiedniej wioski noszący imię Matur. Poślubił wdowę płacąc za nią żercy stosem kunich futer i trzema garncami wybornego miodu.

Władygornica nie wiedziała o tych wszystkich wydarzeniach, a jej serce coraz bardziej ziębło i twardniało. Udręczona samotnością poczęła przewracać łodzie młodych rybaków, a ich samych więzić na dnie jeziora, pogrążonych w letargu pod stosem kamieni. Panna – drekavac wpatrywała się godzinami w ich blade twarze z otwartymi oczami, pieściła je swym długim, rozdwojonym językiem i wzdychała tęsknie, marząc o wielkiej miłości, która zdawała jej się całkiem nieosiągalną. Blady strach padł na kmiecie z Poliža, tak, że przestali wyprawiać się nad jezioro. W niewoli Władygornicy spoczywało ośmiu pogrążonych w letargu urodziwych młodzieńców, których na powierzchni opłakiwały ich matki, siostry i żony. Zaklęta panna na próżno bawiła się nimi jakby byli lalkami. Żaden z nich nie był w stanie zaspokoić jej głodu miłości.




W czasie kiedy nadejście promiennej Wiosny zakończyło panowanie śnieżnej Zimy, do Poliža przyjechał na białym koniu Jaroszu, junak Rozkovan, syn księcia Kukolda. Ludzie łatwo mylili księcia Rozkovana z samym Jaryłą, jedną z postaci w jakich objawiał się Jarowit – Perun. Tak wielki bił bowiem majestat i piękno od jego młodzieńczej sylwetki okrytej białym płaszczem i długich włosów, lśniących jak złota przędza. Rozkovanowi nieobce były nauki żerców i kozesów pobierane w tajemniczych sanktuariach skrytych wśród gór i lasów Valkanicy. Opowiadano o nim, że mocą Enków uzdrowił z szaleństwa trzy siostry Radunove, którym zdawało się, że były krowami.



Kiedy Rozkovan posłyszał o bestii topiącej w jeziorze rybaków, wzruszył się głęboko. Stanął nad brzegiem jeziora i wydobył z sakiewki ziele nazywane rozkownikiem, od którego pochodziło jego imię. Zielem tym nieraz uwalniał z kajdan niewinnych więźniów Kościeja i innych tyranów. Teraz zaś wrzucił listek rozkownika do jeziora i wypowiedział słowa przekazane mu niegdyś w chramie Welesa – Trojana. Jezioro zabulgotało i wyszli z niego rybacy wybudzenie z letargu, którzy teraz radośnie witali się ze swymi bliskimi oczekującymi ich na brzegu. Nie był to koniec cudów tego dnia. Władygornica w postaci drekavaca wynurzyła się z okropnym rykiem i kłapaniem zębami. Jeden Rozkovan nie okazał lęku, jeno dobył złotej laski zakończonej świętym znakiem kras.

- Atrit – Patrit – Agej! - Zawołał junak, uderzając laską drekavaca.

Wówczas pękła z trzaskiem łuskowata skóra bestii, odpadły jej rogi, szpony i ogon. Na miejscu drekavaca leżała na brzegu odczarowana dziewczyna. Z jej oczu ciekły łzy żalu.

- Ubijmy tę wiedźmę, aby pomścić naszych chłopców! - Domagali się sąsiedzi.

- Zabraniam wam ją krzywdzić. Każdy zasługuje na drugą szansę.

- Panie Rozkovanie – zabrał głos rzeźnik – jeśli chcesz, aby żyła, zabierz ją z dala od nasze wioski! - Jego słowa mieszkańcy Poliža poparli gniewnymi okrzykami.

- Władygornico, czy byłabyś rada udać się ze mną na wędrówkę? - Spytał Rozkovan.

- Panie, ty jako jedyny mnie nie potępiłeś jeno odczarowałeś. Juści, żem rada udać się z tobą choćby na kres świata.




Rozkovan posadził pannę na swym rumaku i razem opuścili Poliž na spotkanie licznym przygodom i wielkiej miłości.