sobota, 12 października 2013

Czarne chmury




Nocą, kiedy wszystkie kamery opuściły siedzibę Partii, w gabinecie Wielkiego Mistrza, Bolesława Bieruta zebrali się komuniści: Adam Rottke, Witold Sieradzki, Jerzy Plaptonius i Jan Czarny. Dwaj pierwsi z nich byli z pochodzenia Żydami; Rottke nazywał się Neftali Arbenstein, a Sieradzki - Aser Kohlbaum. Bierut, Plaptonius i Czarny byli z pochodzenia Polakami. W 1995 r. pewien historyk tłumaczył nazwisko towarzysza Jerzego pochodzeniem od Greków; podobno w XIX wieku pewien Polak służący w armii rosyjskiej miał poślubić Greczynkę, ale na razie jest to jeszcze hipoteza. Rottke, Sieradzki i Plaptonius mieli na sobie białe koszule i czerwone krawaty, a na wieszaku zostawili czarne płaszcze. Znany już nam Jan Czarny miał oczywiście nieodłączny, czarny garnek na głowie. Zawsze chodził uzbrojony po zęby, a na szyi nosił złoty medalion z wizerunkiem Lenina. Nosił żołnierskie buty do kolan, żołnierskie spodnie i skórzany pas. Jego koszula i peleryna były czarne, dopełniając jego codziennego wizerunku. Prawdę mówiąc przypominał raczej włoskiego faszystę niż członka Kominternu. Było to zebranie Socjalistycznego Czarnego Zakonu Dziadostwa Polskiego (SCzZDzP), w skrócie ,,Dziadostwa'', będącego odgałęzieniem tajnej, międzynarodowej organizacji masońskiej, łączącej ideologię komunizmu i satanizmu, której wszyscy członkowie należeli do Partii (lecz nie wszyscy członkowie Partii byli w Dziadostwie), których metodą działania był terror. Światowe Dziadostwo powstało w 1907 r. w Rosji i rychło rozpoczęło tworzyć sekcje w poszczególnych krajach świata. Podczas I wojny światowej, zjazd socjalistów w Zimmerwaldzie w tajnym



protokole przyznał Włodzimierzowi Leninowi tytuł Antychrysta (w wersji zlaicyzowanej: ,,Naczelnego Prezesa'') i zwierzchność nad wszystkimi odłamami Dziadostwa. Po powrocie do Rosji i przyjęciu tytułu, Uljanow mianował swojego współpracownika Feliksa Dzierżyńskiego pierwszym w historii Wielkim



Mistrzem Dziadostwa Polskiego. Po śmierci Dzierżyńskiego funkcję tę otrzymał Emil Krzyżtoforowicz, który jednak ,,podpadł'' Stalinowi i na jego stanowisko powołano Bieruta. SCzZDzP jako jedna z sekcji Dziadostwa Rosyjskiego  miał siedzibę w Wilnie w latach 1907 - 1917, następnie siedzibę przeniesiono do Moskwy, posiadając jednocześnie placówkę łącznikową w Warszawie. Tą ostatnią zlikwidował dekret prezydenta Ignacego Mościckiego zakazujący działalności wolnomularstwa. Pierwsza powojenna siedziba Dziadostwa Polskiego mieściła się w Lublinie, następnie zaś centralę SCzZDzP przeniesiono na stałe do



Warszawy. Dodać jeszcze należy, że kiedy Tito w Jugosławii, Mao Zedong w Chinach, Ceaucescu w Rumunii i Hoxa w Albanii wypowiedzieli posłuszeństwo Sowietom, sami przybrali tytuły Antychrystów i wprowadzili czystki w swoich sekcjach Dziadostwa. Wróćmy jednak do wydarzeń w gabinecie Bieruta...



- Ave Stalin, Beria et Bierut! - czterech komunistów leżało plackiem przed stojącym Wielkim Mistrzem.
- Lenin laudamus. Amen - odpowiedział Bierut. - Usiądźcie.
Rottke wspominał jak będąc przyjmowanym do Dziadostwa przechodził rytuał inicjacyjny wzorowany na



,,Nie - Boskiej komedii'' Krasińskiego. Tymczasem Bierut zaczął wydawać polecenia.
- Pacankiewicza usunąłem niedawno, bo nam bruździł, więc teraz wy, Adamie Henrykowiczu obejmiecie jego zarząd nad Dziadostwem Warszawskim.
Na te słowa Rottke pospiesznie wstał, ukląkł przed Bierutem, a następnie opuściwszy siedzibę Partii wsiadł do czarnego samochodu i odjechał w kierunku wskazanego mu budynku.
- A z wami co mam zrobić? - zastanawiał się Bierut spoglądając na Sieradzkiego, Plaptoniusa i Czarnego. - Przed wojną byłem w takiej zacofanej wsi, z której pochodził ten debil nazywający siebie Panem Sołtysem.
- Z Pawlaczycy - powiedział Sieradzki.
- To spotkanie ze Skyjłyckim było w 47, a wcześniej w tej Pawlaczycy znalazłem takiego chłopca, który nosił garnek na głowie...
- To ja nim byłem! - Jan Czarny zerwał się z krzesła.
- Chcę was wysłać do tego grajdołu! - powiedział Bierut. - U Sowietów są miasta Stalingrad, Leningrad, Lenino, Mołotow, zamiast imperialistycznego Carycyna, Sankt - Petersburga, czy Permu. My też mamy socjalizm! Chcę aby w miejscu kułackiej Pawlaczycy stanął Nowy Bierutów - miasto ateistyczne od samego początku i nowa stolica Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Bierutów mnie nie obchodzi - ta nazwa utrzymuje się już od XVI wieku; nie potrzebujemy przeżytków burżuazji! - zakończył.
- A co mamy zrobić z ludnością? - spytał się Plaptonius. - Czy mamy ich wysiedlić na Ziemie Zachodnie?
- Mam to gdzieś! - zawołał Bierut. - Możecie z nimi zrobić co chcecie, aby tylko cel został osiągnięty; protekcja Stalina daje nam wszelkie prawa, a władza czyni nas bogami!
Tą wypowiedź uważaną za dogmat przez wszystkich tyranów, skwitowały gromkie brawa. Bierut dał znak ręką, że chce mówić dalej.
- Zarząd powierzam Witoldowi Florianowiczowi, a Jerzy Janowicz i Jan Lechicz będą mu posłuszni - polecił Bierut. - Polecam wam towarzysza Czarnego jako przewodnika - zwrócił się szeptem do Sieradzkiego.
To był cios dla Plaptoniusa. Znał Sieradzkiego od szkolnej ławy i od zawsze był jego rywalem. Plaptonius był synem właściciela fabryki, a Sieradzki synem szewca. Jednak mimo ubóstwa materialnego uczył się lepiej niż kolega. Choć ojciec Plaptoniusa nie szczędził pieniędzy na edukację syna, Witold zawsze był najlepszy w klasie. Plaptonius nienawidził go - każdą porażkę kolegi (bardzo rzadką!) uważał za swój sukces, każde jego cierpienie było dla Jerzego przyjemnością. Witold i Jerzy zawsze byli razem i zawsze Sieradzki górował nad Plaptoniusem. W szkole, w gimnazjalnym kółku komunistycznym, a Partii, a teraz w Pawlaczycy - czy ten koszmar musiał trwać wiecznie? Z zadumy wyrwał go Bierut.
- Kiedy dojedziecie do Pawlaczycy, między Warszawą, a Konstancinem - Jeziorną, na północy wsi zobaczycie chatę Towarzysza Pogranicznika, ona będzie waszą kwaterą - Wielki Mistrz zamyślił się na chwilę. - W 47 za jego pośrednictwem, Stefan Eustachiewicz dostał traktory zabawkowe. Jeśli go znajdziecie, zapytajcie, czy kawał się udał! - Bierut uśmiechnął się pod wąsem. - Macie pytania? - przeleciał wzrokiem po milczących obliczach. - Jak nie, to jutro pojedziecie rozkułaczać Pawlaczycę!
W otworu w czarnym garnku spłynęła łza.



*

Wszyscy uczestnicy wesela troskliwie opiekowali się Piotrem Wierzbą leżącym na sofie. Ksiądz Dobrodziej doszedł do wniosku, że ponowne opętanie należy wykluczyć. Wierzba nie okazywał wściekłości widząc wodę święconą, krzyża, różaniec, mógł nawet się modlić. Niestety teraz nie można było liczyć na pomoc egzorcysty z Karczewa jak przed wojną. Tymczasem stan Piotra polepszył się, a jego wypowiedzi były uważnie słuchane...
- I na własne oczy widziałem taki walec z uszami zamiast głowy - opowiadał dalej.
- Walec z uszami to przecież.... garnek! - doszedł do wniosku Garncarz, - ale co może robić garnek na czyjejś głowie?
Kowal coś sobie przypomniał.
- Pamiętacie Annę i Lecha Czarnych, których dom w 1945 r. wyleciał w powietrze? - zapytał.
- Oczywiście - potwierdził Pan Sołtys. - Mieli dużo dzieci: Janka, Wacka, Kunegundę, Wicka - wyliczał. - A ten garnek, o którym mówi Wierzba nasuwa mi pewne skojarzenia...
- Nosił go na głowie najstarszy syn państwa Czarnych - rozpamiętywała panna młoda. - Był bardzo nieszczęśliwy i nikt nie chciał wziąć go na terminatora.
- A ja schłodziłem garnek wodą i zrobiłem w nim otwory, bo był to garnek z gorącą zupą - wspominał Kowal.
- Przed wojną na terminatora wziął go w końcu Zecer z Warszawy... - włączył się do rozmowy Piotr Wierzba.
- W 45 - ciągnął Kowal - był ubrany na czerwono i wysadził w powietrze swój dom ginąć przy tym... - mówiąc to drapał się po głowie.
- Jeśli zginął - wtrącił Żyd - to co robił teraz? Może to kto inny, ale przecież to nie przypadek, aby dwóch ludzi nosiło czarny garnek na głowie! - słowa Mośka zostały przyjęte z uznaniem.
- A więc Jan Czarny żyje! - zdziwił się Pan Sołtys. - I jest komunistą, a towarzyszący mu byli ubrani w barwy swej ideologii; stąd ,,czerwoni jak raki''. Czyja to wina, że został kacapem?
Kowal upadł na kolana i płacząc uderzył się pięścią w piersi:
- On był moim chrześniakiem... - wypowiedział pobladłymi wargami.