niedziela, 26 stycznia 2014

Stanisław Wojciechowski


Poniżej chciałbym zaprezentować jedną ze swoich prac zaliczeniowych, z okresu kiedy studiowałem historię na Uniwersytecie Szczecińskim, napisaną na polecenie prof. Janusa ov Varisa.




Recenzja książki prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego
,,Wspomnienia, orędzia, artykuły’’


                                                            Tadeusz Klarowski


Nr albumu 142671




Książka drugiego prezydenta II RP, Stanisława Wojciechowskiego dzieli się na pięć części. Tom I opisuje wydarzenia z lat 1888 – 1918, poczynając od studiów na Uniwersytecie Warszawskim, a kończąc na powrocie do odrodzonej Polski. Tom II (pierwotnie nie publikowany) dotyczy lat 1918 – 1922 (od pierwszych miesięcy niepodległości po zabójstwo Narutowicza i wybór nowego prezydenta). Część trzecia zawiera przemówienia, depesze i relacje poruszające takie tematy jak przyjęcie ziemiaństwa w Poznaniu, rektorów, przedstawicieli wojska, wręczenie Marszałkowi Ferdinandowi Fochowi Orderu ,,Virtuti Militari’’, wręczenie dyplomu honorowego Obywatela Kalisza, akademia ku czci Komisji Edukacyjnej, wymiana depesz z prezydentem Czechosłowacji, wymiana dokumentów ratyfikacyjnych konkordatu z Watykanem, list od premiera Władysława Grabskiego, list do premiera Wincentego Witosa, relacja prezydenta ze spotkania z Józefem Piłsudskim na Moście Poniatowskiego, oraz wiele innych. Część trzecia omawia działalność spółdzielczość, poruszając takie tematy jak ,,Romuald Mielczarski – pionier spółdzielczości w Polsce’’ (tekst zaczerpnięty z książki St. Wojciechowskiego o tym samym tytule, wydanej w Warszawie w 1927 r. s. 11 – 12, 19 – 20 i 55 – 60), spółdzielnie spożywców (przemówienie na posiedzeniu Rady Nadzorczej Związku Stowarzyszeń Spożywczych w październiku 1913 roku, wydrukowane przez czasopismo ,,Społem’’ nr 22 z dnia 30 maja, s. 2 – 4, oraz tekst ,,Ruch spółdzielczy, spółdzielnie spożywców’’ z jego książki ,,Ruch spółdzielczy’’, Warszawa 1930, s. 161 - 467), zadania wychowawcze spółdzielni (z książki pod tym tytułem, wydanej we Lwowie w 1931 roku, s. 1 – 15), historia spółdzielczości polskiej do 1914 roku (z książki pod tym tytułem, wydanej w Warszawie w 1939 roku, s. 61 – 65 i 143 – 147), oraz uchwały XXVII Zjazdu ,,Społem’’ w sprawie zadania spółdzielczości w obronie Państwa, zamieszczonej w czasopiśmie ,,Społem’’ nr 13/14 z dnia 25 lipca 1939 roku, s. 22. Czwartą, ostatnią część stanowi aneks zawierający ,,Deklarację konstytucyjną z 3 maja 1919’’.

Z książki wyłania się obraz Wojciechowskiego jako żarliwego patrioty (pisze to zresztą o sobie). Pochodził z dzielnicy rosyjskiej (gimnazjum filologiczne ukończył w Kaliszu, zaś w Warszawie studiował na Wydziale Fizyko – Matematycznym). Jego rodzina posiadała szlacheckich przodków z XVI wieku, lecz matka wpajała mu szacunek dla każdej pracy i uczyła go aby nie wywyższał się nad innych. (Raz czyszcząc podłogę, zadziwił pewnego cudzoziemca, który uważał Polaków za zbyt dumnych, by pracować fizycznie). Zarabiał na życie jako zecer i umiał min. posługiwać się czcionkami hebrajskimi. Wychował się w wierze katolickiej, od której odszedł pod wpływem marksizmu i darwinizmu, po to, aby później do niej wrócić. Związany był z patriotycznym nurtem socjalizmu (PPS), ale miast na walce klas skupiał się na rozwijaniu spółdzielczości. Rozprowadzał również tajne druki. W jego wspomnieniach jest ciekawy opis, tego, jak kryjąc się przed carską policją zmuszony był przefarbować swoje blond włosy na czarne. Wyznaje, że szacunku dla policji nauczył się dopiero w Wielkiej Brytanii. We Francji, państwie sprzymierzonym z Rosją został aresztowany w wyniku machinacji rosyjskich agentów u ministra spraw wewnętrznych Emila Loubeta. W nocy z 7 na 8 stycznia Wojciechowski został aresztowany na mocy dekretu z 1849 roku i omal nie pobił się z komisarzem policji, któremu słusznie zarzucił ,,świństwo’’ naśladowania carskich żandarmów pod republikańskimi hasłami (można się spierać, czy Wojciechowski brutalnie wyrwany ze snu w środku nocy naprawdę był tak odważny i czy zmęczenie nie przeszkadzało mu w kłótni z policjantem). Po wyjściu z francuskiego więzienia, w którym dawano więźniom chleb tak zakalcowaty, że można było zjeść z niego samą skórkę, zamieszkał razem z Abramowskim i Dębskim w Wielkiej Brytanii, państwie również sprzymierzonym z Rosją, w którym jednak żadni rosyjscy agenci nie przeszkadzali im w działalności politycznej. W odrodzonej Polsce jako minister spraw wewnętrznych w trakcie organizowania polskiej policji, sprowadził z Wielkiej Brytanii instruktorów dla polskiej policji. Przyjaźnił się początkowo z Józefem Piłsudskim, lecz nie zawsze się z nim zgadzał – krytycznie oceniał jego inflacyjną politykę gospodarczą (drukowanie marek jako lek na trudności ekonomiczne) i politykę wobec Rosji Radzieckiej. Skutki wojny polsko – bolszewickiej opisuje jako klęskę, zawinioną przez upór i pychę Piłsudskiego, który nie liczył się z żadną krytyką i miał bardzo zły wywiad, który nie zlokalizował poprawnie koncentracji wojsk bolszewickich. Wojciechowski zdaje sobie sprawę, że bolszewicy dążyli do opanowania świata, jak głosiła ich propaganda i ani oni, ani Polacy nie chcieli ustąpić, a jedynie grali na zwłokę, np. Polacy upierali się, by rokowania pokojowe odbyły się koniecznie w Borysowie, podczas gdy później bolszewicy odrzucali pośrednictwo Ententy w rokowaniach. Zdaniem Wojciechowskiego, Piłsudski, który nienawidząc Rosji zlekceważył zagrożenie niemieckie powinien zawrzeć pokój z bolszewikami, kiedy ci, zagrożeni przez ,,Białą Gwardię’’ nie byli jeszcze skłonni do podboju Polski. Wówczas Polska zyskałaby uznanie na arenie międzynarodowej. Krytycznie oceniony został również pomysł tworzenia państw buforowych, takich jak Ukraina Petlury – Ukraińcy okazali się bowiem w większości nie uświadomieni narodowo i zawiedli pokładane w nich nadzieje. W ocenach tych, Wojciechowski stara się być obiektywny, jednak nie docenia znaczenia Bitwy Warszawskiej (słynnego Cudu nad Wisłą) w powstrzymaniu inwazji bolszewików w Europie Środkowo – Wschodniej, kładąc nacisk na błędy Piłsudskiego.  

Apostoł elfów

,,Człowiek, stwórca pomniejszy
stwarza świat w każdym ze swych wierszy,
zapatrzony w Boski akt stworzenia'' - J. R. R. Tolkien ,,Mithopoeia''



Myszkując w Internecie znalazłem pozytywnie zaskakującą informację o planach wyniesienia do chwały ołtarzy mojego ulubionego pisarza ... Tolkiena. Propozycję wysunęli brytyjscy katolicy, którzy ułożyli w tej intencji modlitwę, czekającą na zatwierdzenie przez biskupa. O tym, że Niebo jest otwarte również dla fantastów, pisałem w poprzednim roku w poście ,,Fantasy w oczach katolików''. Nie wiemy jak długo potrwa proces beatyfikacyjny - wszak Izabela Katolicka, Ludwik XVI, Romuald Traugutt i Julius Nyerere są kandydatami na ołtarze od dłuższego już czasu, a Duch Święty działający przez Kościół nieraz zaskakuje ludzi.
Jeśli Tolkien zostanie ogłoszony błogosławionym, przyjmę to z radością, ale jeśli starania nie dojdą do skutku nie będę się buntował.