poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Radonica






,,Radonica - święto zmarłych obchodzone przez dawnych Słowian [...] wybitnie feministyczne święto celebrowane wiosną, w momencie budzenia się natury - w niektórych regionach Rosji nawet do końca XIX wieku, mimo protestów prawosławnych popów w pełni świadomych jego pogańskiego rodowodu. Każdego roku wiejskie kobiety i dziewczęta przychodziły na przykościelny cmentarz, przynosząc ze sobą jedzenie i napitki. Odwiedzały rodzinne groby, łkając i zawodząc. Jednak w pewnym momencie nastrój całkowicie się zmieniał i żałobny smutek zastępowała hałaśliwa uczta. Przodków wspominano z mniejszą atencją, niemal lekceważąco. Również tutaj napoje wylewano na groby, a żywność rozsypywano po ziemi, aby zmarli czuli się uczestnikami święta'' - Michael Kerrigan ,,Historia śmierci. Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych''

Buty, szpony, motyle i gwiazdy







,, [...] dowodem rozumienia śmierci jako podróży, była tradycja chowania zmarłych w ciężkich, górskich butach, kultywowano ją jeszcze w XIX stuleciu w górach obecnej Republiki Czeskiej. Przygotowywano ich w ten sposób do odbycia męczącej wędrówki do niebios ku nieznanemu celowi. W niektórych wierzeniach Słowian za drogę do niebios uważano tęczę, w innych zaś dusze zmarłych musiały szukać szlaku, przebijając się przez ciężkie chmury burzowe. Wierzono też, że odbywających pośmiertną podróż w każdej chwili mogą zaatakować złe duchy, wypuszczające z kłębowiska chmur silne burzowe fale (w innych wersjach - nawet hordy srogich Tatarów). [...] Wielu autorów opisuje podróże przez gwiaździste szlaki Drogi Mlecznej dusz szukających ucieczki od czterech olbrzymich 'siepaczy', gotowych unicestwić je jednym cięciem, zanim dotrą do niebiańskiego sanktuarium. Na przedchrześcijańskiej Litwie dzikie zwierzęta były palone razem z ciałem zmarłego pana, aby w razie potrzeby mógł używać ich kłów w trakcie wspinaczki na stromą górę zbawienia, zbudowaną z wypolerowanego metalu lub szkła. Nawet w bardziej współczesnych nam czasach chłopi w Rosji często nosili pierścienie lub amulety ze szponów sowy, czy też kawałków własnych obciętych paznokci - na szczęście. Aby rozpocząć podróż, dusza musiała o własnych siłach wydostać się z grobu; zmarłych często chowano z drabiną lub sznurem z węzłami. Tradycja ta dotrwała do współczesności - dziś do trumny wkłada się mały bochenek chleba, którego nacięcia przypominają stopnie drabiny.





  Według wierzeń Słowian bułgarskich dusza zmarłego odlatywała jako motyl lub ptak, fruwając powoli dla podkreślenia uroczystego charakteru pogrzebowego obrzędu, który poprzedzał udanie się do krainy zmarłych. [...] Tradycja głosi, że za każdym razem, gdy rodzi się dziecko, gwiazda mruga na firmamencie, natomiast gdy przelatuje meteor, oznacza on czyjąś śmierć. Pozostając w tym kręgu wyobrażeń, plemiona starosłowiańskie nie wierzyły oczywiście w istnienie podziemnego świata. Dla nich ziemią zmarłych była odległa kraina, zwykle nazywano Nawie lub Wyrajem. Udawali się tam wszyscy, niezależnie od sposobu, w jaki spędzili swoje życie. Dopiero w czasach chrześcijańskich wprowadzono rozróżnienie między niebem a piekłem'' - Michael Kerrigan ,,Historia śmierci. Zwyczaje i rytuały pogrzebowe od starożytności do czasów współczesnych''