sobota, 10 października 2015

Legenda o kocie birmańskim




,,Mama opowiedziała mi, że Nemo należy do świętych kotów birmańskich. Według legendy, dawno, dawno temu jego przodek służył potężnej bogini z dalekiej Azji. W nagrodę za wierność obdarzyła go niezwykłą urodą - pięknym futerkiem i szafirowymi oczami. Mój kotek, choć urodził się w Gdańsku, jest nie mniej urodziwy od swoich przodków'' - Ola Mędlińska ,,Nie taki znowu święty...'' [w]: ,,Zwierzaki nr 11 (83), listopad 1998''


Wineta - słowiańska Atlantyda




,,Stara legenda głosi, że  dawno temu nad Zalewem Odrzańskim leżało piękne i bogate miasto Wineta, które założył Wenta - przybysz z dalekich nadbałtyckich puszcz. To właśnie imieniem jednego z jego synów nazwano wyspę Wolin. Bogactwa Winety skusiły wrogów do napaści. Jednak mieszkańcy, którzy woleli zginąć, niż żyć w niewoli, przywołali falę sztormową i zatopili miasto. Podobno piękna przyroda i malowniczy krajobraz wyspy są pozostałością dawnej świetności Winety'' - ,,Pod skrzydłami bielika'' [w]: ,,Zwierzaki nr 1 (85), styczeń 1999''.



W mojej mitologii, Wenta żył w erze dwunastej. Był synem Ili Muromca i Wandy, siostry Waligóry i Wyrwidęba i założył Królestwo Vinety na grzbiecie Wyspożółwia. 

Magiczne konie Hucułów




,,Rasa koników huculskich powstała w rejonie Karpat Wschodnich - na Huculszczyźnie - już w siedemnastym wieku. Górale, którzy je hodowali, szybko docenili siłę, spryt i wytrzymałość małych rumaków. Przypisywali im też cechy, których wcale nie miały. Wierzyli na przykład, że hucuły potrafią instynktownie omijać gniazda węży, ścieżki groźnych drapieżników i ... dziuple diabła. O swoje niezwykłe koniki dbali więc jak mogli. Nowo narodzonego źrebaka polecali świętemu Mikołajowi - opiekunowi zwierząt domowych. Następnie kładli go na wilczej lub niedźwiedziej skórze po to tylko, by w przyszłości nie czuł lęku przed tymi drapieżnikami'' - ,,Koniki z bieszczadzkich połonin'' [w]: ,,Zwierzaki  nr 11 (95) listopad 1999''


Wywiad z kotem Prószkiem




,,Nie jestem żaden koci Kopciuszek. Rozmowa z Prószkiem

- Pewnie, że nie jesteś. Zna Cię przecież tysiące dzieci, dostajesz ciągle masę listów. Chyba trochę Ci zazdroszczę. Nie przyznawałam się do tego, ale dzisiaj jest dzień niezwykły - Twoje urodziny.
- O tak, tak! Kończę już pięć lat, a wraz ze mną swoje pięciolecie obchodzą 'Zwierzaki'.
- Może z tej okazji warto trochę powspominać?
- Oczywiście! Jestem przecież bardzo sentymentalnym kotem.
- A więc...
- W pierwszym numerze 'Zwierzaków', który ukazał się bardzo dawno temu, w styczniu 1992 roku, byłem takim cichutkim, nieśmiałym kotkiem. Nawet nie miałem własnego imienia.
- Pamiętam ten gorący okres. Cała redakcja stawała wtedy na głowie, by nowe pismo było bombowe i spodobało się wszystkim dzieciom. Gorączkowo gromadziliśmy zdjęcia, szukaliśmy autorów, pisaliśmy teksty. Tylko Ty byłeś jakiś ospały i nieswój.
- Ja myślałem tylko o tym, kto mi pomoże, wszak bez imienia kot żyć nie może!
- Wszyscy łamaliśmy sobie nad tym głowy, ale Tobie żadne imię się nie podobało.
- No i w końcu wpadłem na genialny pomysł, by zwrócić się do dzieci.
- W pierwszym numerze 'Zwierzaków' ogłosiliśmy więc wielki konkurs z nagrodami dla tych, którzy wymyślą dla Ciebie najzabawniejsze imię. Wraz z odpowiedziami na zagadkę dostaliśmy wtedy prawie 22 tysiące listów, a w nich...!
- Aż kręciło mi się w głowie od najróżniejszych kocich imion. Zaraz, zaraz, był tam Bilbok, Pstryk, Fotek... Wybrać musiałem, niestety, tylko jedno. Od razu najbardziej podobał mi się oczywiście Prószek. To imię zaproponowało czternaścioro dzieci. 
- Główną nagrodę - aparat fotograficzny - wylosowałeś wtedy dla Kasi Kubik z Oleśnicy, i to ona została Twoją mamą chrzestną. Od tego czasu wstąpił w Ciebie nowy duch. 
- Pamiętam jak sobie podśpiewywałem półgłosem: 'Nie jestem żaden koci Kopciuszek. Mam własne imię, wabię się Prószek'!
- Z nieśmiałego kotka z dnia na dzień stałeś się pewnym siebie kocurem.
- Z tą pewnością siebie to różnie bywa. Ale zdradzę ci pewną tajemnicę. Najbardziej dumny był wtedy nasz naczelny - Mieczysław Prószyński. Okazało się, że dzieci bez pudła wychwyciły nasze pokrewieństwo. A być krewnym kota to nie lada zaszczyt!
- Skromny to ty nie jesteś.
- No cóż, wielkie koty nie muszą być skromne.
- Jak mi wiadomo, należysz do całkiem małych kotów. 
- Mniejsza o szczegóły. To nie takie ważne, bo koty są różne - czarne, burasy, białe i rude, w plamki i pasy.
- Nie sprzeczajmy się już. Były powody do dumy. 'Zwierzaki' podobały się nie tylko dzieciom, ale i dorosłym. 
- Na dzieci zawsze mogliśmy liczyć. Od nich dostaliśmy naszą pierwszą poważną nagrodę. Jury dziecięce Fundacji 'Świat Dziecka' okrzyknęło 'Zwierzaki' dziecięcym bestsellerem roku 1993.
- I przyznało nam statuetkę Małego Donga.
- Ale, ale!  To nie koniec!
- Pamiętam, pamiętam, chwalipięto. Rok później, czyli w 1995, 'Zwierzaki' dostały Dużego Donga. Tym razem docenili nas dorośli - pisarze, graficy i krytycy.
- Dobrze, że pamiętasz. Myślałem, że tylko ja pieczołowicie  przechowuję wszystkie pamiątki.
- Nieprawda! A Twoje portrety sprzed pięciu lat? Dzieci z Koła Plastycznego przy Domu Kultury w Piotrkowie Trybunalskim przysłały wtedy do nas rysunki różnych Prószków, które do tej pory są ozdobą redakcji 'Zwierzaków'.
- A czy nie sądzisz, że przydałyby się nowe? Chciałbym z okazji moich piątych urodzin dostać od dzieci różne rysunki. 
- Przedstawiające, oczywiście, Twoje nowe wcielenia. 
- No tak. Przecież teraz mogę powiedzieć, że po pięciu latach terminowania w 'Zwierzakach' jestem już całkiem doświadczonym przyrodnikiem. 
- A poznawanie różnych zwierząt stało się Twoją pasją.
- Dzięki 'Zwierzakom' przeżyłem masę fascynujących przygód. Nurkowałem w oceanach, tropiłem słonie, latałem balonikiem jak Kubuś Puchatek, byłem w krainie dinozaurów. Pomagałem chronić żółwie, manaty i foki. Zaglądałem do szklanej kuli jak potężny czarnoksiężnik. Dlatego wiem, co tygrysy lubią najbardziej i dlaczego albinosy są białe. Gadałem z żubrem, kowalikiem, gwarkiem i z Markiem Kamińskim, który chce mnie zabrać na biegun, a nawet na dwa bieguny. 
- Nie powiesz, że zrobiłeś to wszystko sam.
- Pewnie, że nie. Wspiera mnie dzielnie cała redakcja, znani podróżnicy, wspaniali fotograficy i autorzy. 
- Prószku, czy się nie boisz, że zabraknie zwierząt i tematów do naszego pisma?
- Ty naprawdę powinnaś wziąć korepetycje u mądrej sowy. Na świecie żyje przecież około sześciu milionów gatunków zwierząt. Tysiąc lat to mało, by je poznać, opisać, a co dopiero sfotografować.
- Tysiąc jak tysiąc. Ja życzę Tobie i Redakcji tradycyjnie stu lat !!!
- Dziękuję za życzenia! Naprawdę pękam z dumy, zachwytu i radości. Kochani, muszę lecieć! Mam pełen numer gości!   
          Rozmawiała Barbara Tichy'' - ,,Zwierzaki nr 1 (61), styczeń 1997''.