poniedziałek, 16 marca 2015

Ludosław

,,Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, , ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy nie odziedziczą Królestwa Bożego'' – 1 Kor. 6,9



Działo się to po sławnym zwycięstwie Lecha III na lodach jeziora Mamir, uwięzieniu Kościeja i rozpadzie jego imperium. Król Aplanu, którego w dzieciństwie macierz porzuciła, aby zostać jedną z żon Kościeja, znienawidził ród niewieści, lecz piękno, słodycz i poświęcenie Tatry obudziły w nim właściwe mężowi pragnienie, jakiego wcześniej nie znał. Poczuł, że ją pokochał, lecz wpierw musiał stoczyć bój ze swoim samolubstwem...

,, […] Żołnierze [króla] wdarli się do pałacu Bielskobiała i oznajmili, że Lech chce, aby jedna z zamieszkałych tam niewiast została jego nałożnicą. Gdy się opierała, złamali jej rękę, załadowali na wóz i zawieźli do Grodu Korabia. Król czekał na nią niecierpliwie, wyglądając przez okno, a gdy przywieźli, zobaczył, że płacze i jej ręka źle się zrosła. Rozgniewany przywołał do siebie żołnierzy i wykrywszy kto ją okaleczył, zabił go własnoręcznie i rzucił krwawiący korpus pod nogi Tatry. Widział jednak, że to nie pomogło. Począł ją całować, lecz został spoliczkowany.
- Niewdzięczna! - pomyślał i rozkazał ją ubiczować, po czym wtrącił do lochu.
Niegdyś […] Kościej, aby ją złamać i upokorzyć, rozkazał aby mu się oddała, a gdy odmówiła, uderzył ją kańczugiem w twarz i również wtrącił do lochu.
- Nie jesteś lepszy od tego kogoś zwyciężył... - szeptała zalewając się łzami.
[…] [Lech III] skierował się do siedziby swego przyjaciela, będącego księciem velehradzkim i kapłanem Welesa. Oprócz ojca był to jedyny człowiek, który nie bał się mówić mu prawdy....
- Chciałbym rozmawiać z ojcem – powiedział Lech III, a tymczasem na podłodze zapłonęło ognisko, w którego płomieniach ukazała się twarz starego króla.
- […] Gdybyś ją kochał [zaprzeczył Opplan] to byś jej nie krzywdził, a twa miłość byłaby wieczna, ale ty kochałeś tylko siebie... - Lech zrozumiał, że zrobił to czego będzie żałował.
- Dobrze myślisz; uwolnij ją i odeślij do Śnieżelicy – odgadł myśli syna. - Mogła cię pokochać, bo nie szukała w tobie zwycięzcy z Mamiru, ani króla Aplanu, ani nikogo innego. Widziała w tobie tylko ciebie, lecz ty to złamałeś i teraz widzi w tobie Kościeja – po twarzy słuchającego ciekły łzy. - Gdy ona odejdzie, nastąpi druga wojna, lecz wszystkie ataki skierują się na ciebie – ognisko zgasło, a król wrócił do stolicy.
Zaraz po powrocie skierował się do lochu, aby uwolnić Tatrę. Leżała na kamiennej posadzce, a gdy przyjrzał jej się bliżej, zobaczył, że jej zimne ciało gryzły szczury.
- Nieeeeeee !!! - krzyknął i rozdarł szaty.
Kilka dni siedział jak urzeczony nad ciałem, nic nie jedząc ani nie pijąc, aż wreszcie legł zmorzony snem.
[Tu tekst staje się niezwykle mętny i tajemniczy]. Tatra i Lech szli podziemnym, kamiennym tunelem. Usłyszeli głos mówiący, że najlepsze cechy to nie te, które się najbardziej podobają (jak siła, uroda, bogactwo, sława), ale te, które umożliwiają zostanie jytnas (jak dobroć, pokora, miłosierdzie, rozsądek, poświęcenie). Lech walczył ze Szkieletohienami; strasznymi potworami wyglądającymi jak pręgowane hieny, zamiast głów mające nagie, lwie czaszki. Szkieletohieny były bardzo groźne i pożerały wszelkie zwierzęta. Oprócz nich, król walczył też z innymi stworami napadającymi na Tatrę. Jednak najwięcej uwagi i znoju zajął pojedynek z własnym odbiciem w lustrze; oboje musieli go stoczyć, a po wygranej krwawili, lecz kapiące krople zamieniały się w perły. Wędrówka się kończyła, a na powierzchni oboje ujrzeli , iż mają białe włosy, bo upłynęło 777 lat spędzonych w tym korytarzu. Oczywiście, kto ma rozum, ten niech się domyśli, czy może to być dosłowne czy symboliczne!
Tatra i Lech nauczyli się wspólnie modlić i rozmawiać, a […] Lech […] Nauczył się widzieć w niej nie piękną zabawkę, ale osobę, wraz z wszystkimi tego konsekwencjami i kochać ją po Agekowemu, czyli wydoroślał.
Ich ślub i wesele miały miejsce w grodzie Svantemot nad rzeką Żvinie''
– K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Svantemot (w erach dwunastej i trzynastej: Sinetov) leżał na wyspie Usanie (obecnie Uznam), otoczonej wodami Morza Joldów; późniejszego Morza Srebrnego. Lech III, który siedząc na grzbiecie białego jednorożca Śnieża Zlatyroga zadał sromotną klęskę Kościejowi, umiłowawszy Tatrę, prostą dziewczynę z gór Montanii, razem z nią i drużyną i dworem wyruszył z Nistu, prastarego grodu Nissusa, któremu po ostatniej wojnie przywrócił godność stolicy Aplanu. Orszak królewski skierował się do grodu Svanetemot, z którego po wielu wiekach wyszła Caroliniana ov Dirdova; potomkini wareskiego wodza Dira, brata Askolda, której sława przyćmi praojca. Wesele w owym grodzie było najradośniejsze i najpiękniejsze w dziejach Aplanu. Opowiadano o nim jeszcze w czasach króla Ćwieczka I, syna Burusa Złotego.



,, […] Tatra klęczała przed królem Lechem III, a ten nakładał na jej skronie złotą koronę. Tatra miała na sobie ciemnozieloną suknię wyszywaną perłami, liliowy wieniec na głowie, naszyjnik z krwawnika, bransoletki z bratków i złote pierścienie. Poza tym dniem, niechętnie nosiła klejnoty, jej ulubionym strojem była prosta, biała suknia, taka jak ta, w której na co dzień żyła i pracowała w Montanii, oraz w której wyruszyła na wielką misję. Rozległy się oklaski i wiwaty, wzywano kosmicznej Łabędzicy Łady, sokołów Lelum i Polelum, a nade wszystko Mokoszy. Lecha III nazywano w pieśni gardziną, czyli mocarzem, co zwyciężył Kościeja […]. Zaprosił ich chorujący na umyśle rataj Ludek – mocą Enków jego chatynka pomieściła wielu gości, a stoły uginały się od potraw i napojów. Razem z Tatrą i Lechem III weselili się Ruta i Arvot Baldas, trzy białe niedźwiedzie poznane przez nich na Svalbardzie: miejscowy Gotard Urmeier, Igor Lorenzkrafft z Krainy Białych Pól i Wilson Eaneawatt z Sonoru. Ponadto przybyli kapłani z Wolina i Velehradu, książęta, chłopi, wojownicy, dziadowie, żebracy, skrofulicy i trędowaci, liczący, że król i nowa królowa ich uzdrowią, co też się stało, król Płanetników Ixovodrav i jego syn Ixlavok, rusałki i wodniki, żmijowie, krasnoludki, leśni ludzie, olbrzym Stolim, Mokosza, która objawiła swą tożsamość tylko królowej, leśne i domowe zwierzęta, a nawet mewy i foki. Lech III posadził Tatrę przy stole i nalał jej kwasu chlebowego.
- Mów, malkieš ysena janloitenaya i janlovienaya1 - powiedział – życzenie, które spełnię, ku twej radości – Tatra bez namysłu rzekła:
- Chcę, aby moi niewolnicy, Wsiewołd i Pojata, których mi dałeś byli wolni i mogli się pobrać – wszyscy oniemieli.
Byli to pierwsi niewolnicy, których królowa wyzwoliła, lecz nie ostatni. Tatra zmarła w mękach w wieku sześćdziesięciu lat, otruta przez handlarzy niewolników, których rujnowała. Tymczasem zagrała skoczna muzyka i książę Ixlavok zaprosił do tańca Rutę, zaś Gotard Urmeier tańcował z foką, która w innej sytuacji byłaby jego żerem. Niektórzy goście postanowili zabawić państwa młodych niezwykłymi opowieściami. […]. Wesele trwało trzy dni
[…]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''.



Wszystko musi się kiedyś skończyć i goście opuścili chatę uleczonego z obłędu Ludka, u którego potrawy i napoje rozmnożyły się jak u Piasta Kołodzieja. Połączony orszak króla i królowej jechał konno ulicami grodu przy dźwiękach fletów, a małe dzieci rzucały garściami kwiaty, gdy wtem rozległ się krzyk i oczom całego dworu ukazało się pięciu mężów, którzy prowadzili piątego na postronku. Ów łatwy był do pomylenia z dziewką z zamtuza, miał bowiem na sobie różową suknię, złote kolczyki w uszach i w nosie, złocone sandały i umalowany był jak kobieta. Pchający go mężczyźni stanęli przed królewskim orszakiem i z czcią oddali pokłon nowej królowej. Jeden z nich, imieniem Basław rzekł w te słowa:
- Z największą niechęcią odrywamy naszego pana przyrodzonego i pogromcę Kościeja od radości weselnych, lecz przyłapaliśmy tego tu – wskazał na związanego – naszego sprośnego sąsiada Ludosława, zakałę naszego grodu, jak w przebraniu przeskoczki chodził po mieście, by współżyć cieleśnie z innymi mężami, obrażać zakon Ageja i Enków i ściągać ich gniew na nas. Prosimy przeto naszego mądrego i sprawiedliwego pana przyrodzonego by osądził Ludosława Wszetecznika i postąpił z nim wedle sprawiedliwości.
Słowa o czynach pochwyconego, zarówno w państwie młodych, jak i we wszystkich gościach weselnych wzbudziły nie upodobanie, jak w naszych rozpasanych czasach, jeno wstręt i grozę. Lech III nie miał miękkiego serca; bez żalu skazywał na pal wyuzdanych oprawców służących Kościejowi, jednak głupio mu było przelewać krew zaraz po weselu i zasmucać tym żonę, której serce przypominało wosk. W nim samym upokorzony wszetecznik budził bardziej litość niż gniew. Król szepnął coś do ozdobionego kolczykiem ucha oblubienicy, a ta zabrała głos:
- Wielka królowa rusałek Siubiela Morska wieszczyła, że koniec świata nastąpi, gdy wodniki będą się żenić ze sobą. Sama uważam, że jeśli mąż obcuje cieleśnie z mężem, a niewiasta z niewiastą, jest to jeszcze gorsze od bestialstwa. - ,,Mądrze'' – przytaknęli mieszkańcy Svantemota. - Jednak nasz brat, Ludosław jest chory i miast zabijać, lepiej go leczyć. Dziś zostałam królową Aplanu i Wielką Księżną Montanii, z mandatu Ageja i z woli mojego męża i pana. Złota Baba i Znachor – Władca Chorób wlali we mnie moc leczenia trądu i skrofułów. Jeśli Wielki Agej dozwoli, mogę zdjąć kajdany Kani, Paskudy i Obłędka z tego nieszczęśnika! - Ludosław wił się na ziemi, płakał i skomlał o litość; wyciągał zdobione sygnetami dłonie ku stopom jadącej na jednorożcu Tatry, co Lecha III napełniło wstrętem. Słychać było z jego ust: ,,Uwolnij mnie, Pani''! Tatra zsiadła z jednorożca, klaczy imieniem Śnieżynka, podniosła z ziemi upokorzonego i skruszonego, ucałowała jego zapłakaną twarz, a następnie włożyła nań ręce i wzywając imion Enków troszczących się o zdrowie, uzdrowiła wszetecznika.
- Już nie pragnę innych mężów! - wykrzyknął uradowany Ludosław, a Lech III kazał przeciąć mu postronek i obdarzył męskimi szatami.
Ludosław, którego nie nazywano już wszetecznikiem, lecz Uzdrowionym nigdy nie zapomniał tego co uczyniła mu Tatra i miłował ją najwięcej z wszystkich poddanych.

*


Wkrótce po koronacji, Tatra poczęła w Niście gromadzić krocie zwierząt, tworząc zwierzyniec jeszcze bogatszy i wspanialszy od tych, które zakładały rusałcze królowe Afaraka i Bharatiena. Królowa z zamiłowaniem zgłębiająca wiedzę o zwierzętach, ziołach, drzewach i minerałach miała w swym zwierzyńcu białe waździerze z Montanii, pantery i bawoły z Tassilii, lwy, hieny, niedźwiedzie i tygrysy szablozębne z Ojcowa, niezwykle rzadkie, białe wilki – latawce o orlich skrzydłach z gór Taurolidy, prowincji Orlandu leżącej nad Morzem Smoły, zalatujące do innych krain i mnóstwo innych wspaniałych istot. Królowie państw zaprzyjaźnionych z Aplanem, ofiarowali królowej Tatrze coraz to nowe okazy do jej bestiarium.




Tego dnia władcy Aplanu i Montanii przebywali w sali tronowej, a była to pora audiencji. Na kolanach pani przyrodzonej spoczywał niezwykły kot – demon; dar króla Britainy Arminiusa. Różne manuskrypty przedstawiają jego futro jako bure, czarne, a nawet białe; wszystkie natomiast zgodnie mówią o jego oczach – ogromnych i przypominających zielony ogień płonący w kryształowej czaszce Kościeja. Gdy wartownicy wpuścili do sali tronowej jednego z poddanych, przybysza z grodu Svanetemot, demoniczny kot wydarł się z rąk królowej, miauknął rozdzierająco, obnażając białe zęby ostre jak brzytwy i wysunął stalowe, zatrute pazury. Gotował się do skoku na przestraszonego svantemotczyka, lecz królowa przywołała do porządku kota o gorejących zimnym ogniem oczach.
- Paluc! Jak ci nie wstyd! Zostaw naszego gościa! - kocur z Britainy, jeżący sierść i trzymający ogon w górze, posłuchał Montanki i jak niepyszny zaniechał ataku.
Mąż z wyspy Uznam dotykając czołem posadzki oddał hołd królewskiej parze, ucałował sygnet Lecha III i dłoń Tatry, która w przybyłym rozpoznała Ludosława Uzdrowionego. Kazała mu powstać i zaprosiła do stołu.
- Pani, któraś skruszyła me kajdany – zaczął Ludosław, a Tatra zaczerwieniła się.
- Tylko Agej kruszy kajdany Čortów – zaprzeczyła królowa – a ja byłam jeno Jego narzędziem.
- Dowiedziałem się, o obrazie miłosierdzia Enków – ciągnął były sodomita – że zakładasz zwierzyniec i zapragnąłem Wam pomóc w tym dziele – Tatra mile się zdumiała, podczas gdy do sali wkroczyło dwóch innych Usańczyków, sług Ludosława, którzy wprowadzili na salę dwa niezwykle ciekawe okazy, o których królowej nigdy wcześniej nawet się nie śniło.




- Kupiłem je w porcie od kupców. Ta małpa to egipan znad rzeki Nilus i z pustyń Al – Nabat w Międzyraju, a to płowe stworzenie zowie się kalopender i mieszka na sawannach środkowej Tassilii.
Egipan (egipanus) najbardziej podobny był do pawiana, również wielkością. Miał twarz podobną do ludzkiej, lecz szaro – zielonkawą i pomarszczoną. Jego uszy były spiczaste jak u Čorta lub goblina. 


Tatra zafrasowała się, bo nie wiedziała jak opiekować się takimi zwierzętami. Kalopender przypominał całkowicie bezwłosą mysz wielkości zająca. Ludosław stropił się bardzo, bo i on nie wiedział jak opiekować się egipanem i kalopendrem. Sytuację uratował Lech III.
- Zapytam się ambasadora Tassilii, co należy zrobić, by te stwory czuły się dobrze, bo dla mieszkańców tego Czarnego Królestwa zwierzęta nie mają tajemnic. Dobrze jednak znać potrzeby zwierząt, zanim się da je w prezencie, bo prowadzenie zwierzyńca to też spora odpowiedzialność. Od tego czasu Ludosław często gościł w Niście i pomagał królowej rozbudowywać zwierzyniec.

*

Kraj Stepów to wielkie królestwo położone nad rzeką Erydanem, pełnym hipopotamów Jeziorem Błotnistym i Morzem Smoły, graniczące z Valkanicą, Alpenlandem, Oylandem i Orlandem. Ziemia ta obfitowała nie tylko w stepy zwane Wielką Pusztą, na których pasły się stada suhaków, ale też w nieprzebyte puszcze, gdzie w matecznikach pełno było turów i żubrów, rysiów, wilków i niedźwiedzi, oraz w góry będące przedłużeniem Gór Biesów i Čadów. W owych górach widziano ruiny Karpat (Carpathopolis) – dawnej stolicy Żbiczan. Stołecznym grodem Kraju Stepów był Bogadan (Bohatan) wzniesiony przez pierwszego króla Prokuja I Auletosa, syna Nissusa, syna Wiła Sławicza, króla Ziem Wschodnich. Inni wybitni władcy to: Bogdan Czarny z Türk, założyciel Kara Bogadanu – twierdzy pilnującej granicy z Orlandem i Koloman Nodyjski, próbujący przywrócić światu pismo Teosta. Ostatnim królem na tronie w Bogadanie był wielki książę Nodistanu, Prokuj VII Filopater, syn Prokuja VI Filadelfosa. Władca ów, nie mniej zapijaczony i przewrotny od innych królów V wieku XI eonu znalazł śmierć w wodach potopu. W późniejszych erach, na ziemiach Kraju Stepów powstały krainy Panonia i Dacja.





Królowa Tatra ilekroć wybierała się poza Aplan wsiadła do zdobionego złotem i klejnotami rydwanu, który ciągnęły białe wilki – latawce, zwane również ,,wilkami – wiatrolotami''. Za zgodą męża udała się na południe od Montanii, a towarzyszył jej Ludosław. W pierwszej kolejności wylądowali w grodzie stołecznym, gdzie przyjął ich na audiencji król Prokuj V, pochodzący z rodu obalonego niegdyś przez Kościeja. Władca Kraju Stepów zgodził się na łowienie zwierząt na jego ziemiach. Ugościł królową Aplanu, a ta nazajutrz razem z Ludosławem i łowczym Kraju Stepów udała się do bogatej w zwierzynę ziemi, zwanej Wielką Pusztą. Wyprawa po nowe zwierzęta zakończyła się powodzeniem. Wszystkie schwytane zwierzęta przeżyły i w zwierzyńcu w Niście pojawiło się stado



suhaków, bóbr cały biały ze starości, tygrys szablozębny i miejscowe bydło o ogromnych rogach. Największe zainteresowanie po powrocie do Aplanu wzbudziły zaskroniec rybaczek – pozbawiony jadu, mały, ciemnozielony wąż, którego rybacy w Kraju Stepów i we wschodnim Oylandzie używali do łowienia ryb, tak jak gdzie indziej czyniono to z wydrami lub kormoranami, oraz wielki jak krowa jaszczur okularowiec (ocularius), którego największym przysmakiem były prosięta i zające. Okularowiec przypominał odlaną z brązu jaszczurkę, a jego ogromne oczy zasłaniały jasnoszare płyty z kości. Zwierz ów nie był groźny dla ludzi. W czasie wyprawy, łowcy z Aplanu widzieli niekiedy Enka nazywanego Białym Chłopem. Miał on postać wieśniaka, którego strój, włosy i skóra wyglądały jak obsypane mąką. Powiadano o nim, że z mandatu Boruty jest strażnikiem dzikich zwierząt i pilnuje by ludzie bez potrzeby ich nie zabijali i nie niepokoili.




Ludosław nie zdążył założyć rodziny. Zginął broniąc swej królowej przed stronnikami uwolnionego Kościeja i został jytnas pomagającym wszetecznikom porzucić złe skłonności. Budzący podziw na innych dworach zwierzyniec królowej Tatry w czasie kolejnej wojny zniszczyli pozbawieni mózgów wojownicy Kościeja i rezuni z Orlandu.



1 Moja perło najpiękniejsza i najukochańsza