środa, 23 września 2015

Dziecilela - pamięci bł. Matki Teresy z Kalkuty

,,Słowiańska encyklopedia 'Obraz świata' z lat 469 – 480 podaje tu wzmiankę o córce Mokoszy (lub jej przydomku!) Dziecileli, lecz ta półlegendarna postać żyła w erze dwunastej, a nie jedenastej'' - ,,Tatra cz. III Ona i on''.




Z woli Ageja niektórzy Enkowie zstępowali na Ziemię, między podległe im stworzenia, by opiekować się nimi, jako ich bracia i siostry według ciała. Tak w erze ósmej Weles stał się wilkołakiem Welesławem, w erze jedenastej – Swaróg królem ludzi Teostem Carem – Słońce, zaś Mokosza w erze trzynastej jako królowa Mokra władała ludem Mokszan, spokrewnionym ze Svamijczykami i Czudami, zaś w erze dwunastej była iliryjską księżniczką Dziecilelą, największą z jytnas owego eonu. Niektóre mity zamieszczone w ,,Codex vimrothensis'', podają, że nie była to Mokosza wcielona w ludzką niewiastę, jeno córka oblubienicy Świętowita, są to jednak tradycje późne i niepewne.



Ilirowie byli potomkami Grabu i Jodły, zaś ich praojciec Ilarion, przez Ruskolanów nazywany Iłarionem, przez Polan – Laryszem, zaś przez Rzymian – Hilariusem, osiadł w ziemi Q- Sipar nad Morzem Rajskim, do której przylegały ziemie Greków, Macedończyków i Słowian. Ilirowie, lud założony przez Ilariona, żyli z uprawy ziemi, pasterstwa i łowiectwa, podzieleni na rody, przez Słowian zwane zadrugami, którym okazywali więcej posłuchu niż licznym, lokalnym królom i książętom. Dopiero w następnej erze, Ilirowie zbudowali jedno królestwo, graniczące z Epirem i toczące wojny z Rzymianami. Wówczas to Teuta, królowa Iliricum wielokrotnie napadała i łupiła rzymskie korabie pełne wszelkich dóbr, jednak prastaremu ludowi Ilariona i tak przyszło dźwigać jarzmo rzymskiej niewoli.



Tymczasem w pierwszych wiekach ery jedenastej, nad rzeką Siraką w Ilirstanie, jak w mowie turańskiej nazywała się owa kraina, żył książę Frenus, któremu złożyli hołd patriarchowie siedmiu góralskich, rybackich i myśliwskich klanów. Władca ów pojął za żonę Słowiankę z północnych ziemic, imieniem Żywie. Była córką bana Dejvoka, niewiastą o piękności rusałki, odwadze Wiły, mądrości żyjącej całe wieki później Światłosławy, córki króla greckiego Jeszy i dobroci jytnas. Owa to Żywie Dejvokievna, nosząca swe imię na cześć Ageja – Żywota, mimo cudzoziemskiego pochodzenia pokochana tak przez prostych jak i przez możnych Ilirów, urodziła księciu Frenusowi, silnemu jak niedźwiedź, odważnemu jak leopard, a przy tym urodziwemu, mądremu i dobremu, córkę, której nadała słowiańskie imię Dziecilela. Ilirowie nazywali księżniczkę imieniem Velta, zaś jej matkę – Solaxia. Narodziny Dziecileli zwiastowało niezwykłe wydarzenie. Oto na nocnym niebie pojawiło się wielkie serce utworzone z gwiazd. W owym cudownym znaku, tak prości jak i uczeni ujrzeli zapowiedź kogoś, kto swą miłością będzie zmieniać świat. Dziecilela była pięknym dzieckiem o sercu czułym i wrażliwym, pełnym miłości do Ageja, Enków i innych stworzeń, a choć wychowywała się w bogatej rodzinie, nie była obojętna na niczyją krzywdę. Swą urodą i wdziękiem przypominała złotowłosą Mokoszę o sinych oczach, a najbliżsi miłowali ją jakby malutką Enkę, dopiero co spadłą z nieba.



Tymczasem nadeszło zagrożenie ze wschodu... Plemiona turańskie pochodzą od Grabu i Jodły, a ich praojcem był heros Tur, mieszkający gdzieś w środkowej Azji w pobliżu Iranwedźu – kolebki Persów i Ariów. Pierwszym państwem Wielkiego Turanu był chanat Turii, leżący na turkmeńskiej ziemi i toczący wyjątkowo krwawe walki z Sinea i Iranwedżem. Turianie mieli żółtą skórę i kose oczy. Na swych stanicach nosili obraz lutego węża, przez Słowian zwanego Gorynyczem, a powiadano o nich z trwogą, że odzyskiwali młodość zrzucając starą skórę jak gady, a ponoć nawet w czasie bitew przybierali postać ogromnych, jadowitych węży – trusi i zabijali wrogów ukąszeniami, niemniej nie trzeba we wszystko wierzyć. Po upadku Chanatu Turiańskiego zniszczonego przez najazdy Tartarów z Mogol i Scytów z Altayany, plemiona turańskie zajęły stepy Taj – Każk, Taj – Promet i Uzbecję, siejąc mord i pożogę. W VI wieku ery XII, kiedy żyła Dziecilela, plemiona te zjednoczył król Turan z Żelazną Maczugą, którego wykuta przez Čorty, zwane abaasami, buława miażdżyła najtwardsze skały i pancerze. Turan był potężny, chciwy, pełen buty i srogości. Utopił we krwi królestwo zwane Armanem, zaniósł pożogę do Anatolii, by w końcu nałożyć ciężkie jarzmo niewoli Trako – Słowianom, Macedończykom i Ilirom. Książęta iliryjscy z lęku składali pokłon Turanowi i przysięgali mu wierność na jego Żelazną Maczugę, lecz niezłomny książę Frenus odmówił złożenia hołdu władcy najezdników i niepomny gróźb króla, wciąż trzebił jego zagony. W końcu król Turan przeciwstawił jego odwadze swój podstęp i zaprosił na rozmowy pokojowe. Gdy Frenus, pan na Sirok – Sipar przybył bez broni w umówione miejsce, pan i władca mnogich ludów Wielkiego Stepu zdradziecko rozkazał szyć z łuku do iliryjskiego księcia, który był honorowy i myślał, że wszyscy kierują się honorem. Frenus zginął najeżony strzałami, a wojska Turanu zajęły jego włości łupiąc, paląc, gwałcąc i mordując. Księżna Żywie Słowianka próbowała bronić swych poddanych, dysponując jeno garstką wojów, lecz wysłani przez króla Turana skrytobójcy, których Arabowie nazwaliby asasynami, a Żydzi – sykariuszami, zakradli się bezksiężycową nocą do namiotu matki wcielonej Mokoszy i zadali jej białemu, a nagiemu ciału osiemdziesiąt ciosów falistymi sztyletami i ucięli jej głowę, którą zdobiły jedwabiste zasłony złotych włosów. Morderców dopadły i uśmierciły obudzone nie w porę straże, lecz księstwa Sirok – Sipar nic już nie mogło uchronić przed turańskim jarzmem i losem męczeńskiego Armanu. Gdy z rozkazu Żelaznej Maczugi ziemia nasiąkała krwią niewiast i dzieci, niejaki Polion, przez Słowian zwany Sowińcem, zabrał ze sobą pięcioletnią księżniczkę Dziecilelę i uciekł z nią daleko na północ, aż na ziemie późniejszej Analapii, czyli obecnej Polski.
U celu wędrówki, Sowiniec zmarł we wsi Pałszyce, zaś księżniczkę przygarnęli chłopi; gospodarz Igołom wraz z żoną. Odtąd Dziecilela wychowywała się razem z gospodarskimi dziećmi, dzieląc ich smutki i radości, prace i zabawy. Ona, Matka Wilgotnej Ziemi, z której Wszechrodnego Łona brało pokarm całe stworzenie, jako córka Aivalsy nieraz cierpiała z głodu i zimna. Ta, której ciało kryło skarby, żyła teraz w biedzie i pogardzie, lecz jej serce pozostało nadal pogodne i wrażliwe na krzywdę. Choć nie stać jej było na posag, parobkowie oglądali się za jej złocistą kosą. Dziecilela nie przyszła jednak na świat, by zakładać rodzinę, bo do Ageja prowadzi nie jedna droga, lecz więcej. W siedemnastej wiośnie życia, żegnana przez wszystkich, opuściła wieś i udała się do grodu Dłuska – Pałżynu, gdzie założyła białą szatę z wyhaftowanym na piersiach płomieniem, głowę przyozdobiła wieńcem z maków, szyję czerwonym szkiełkiem, a palec pierścieniem z rubinem i złożyła ślub zachowania dziewictwa po kres swych dni. Została przyjęta w szeregi kapłanek samego Ageja – Osoby Ognistej i z dziesięcioma siostrami, zamieszkała w Dłusku – Pałżynie, gdzie zgłębiwszy liczne nauki, leczyła, zamawiała choroby, uczyła dzieci, odbierała porody, wypędzała Čorty i rysowała mapy. Którejś nocy w czasie postu i czuwania, w jej umyśle po trzykroć rozległ się głos ,,Pragnę''!, lecz nie wiedziała skąd pochodzi. Gdy ciężar zmęczenia, głodu rozmyślań przygniatał ją do ziemi, ujrzała przed sobą krzepką, grubą i brzydką babę o mokrych, siwych włosach, przepasaną wodorostami, a woda lała się z niej tworząc kałuże. Nad jej głową płonęła ognista korona. Dziecilela wiedziała, że ma przed sobą babę wodną, która została jedną z jytnas.
- Pokój tobie Dziecilelo, wcielona stworzycielko mej rasy – pozdrowiła ją baba wodna. - Jam Babula, owa baba wodna, co w ubiegłym eonie na przekór złości martwca, ratowała skazane na śmierć niemowlęta w jednym z obozów Kościeja. Służysz swym braciom i siostrom, ofiarując im swą dobroć, czas i wiedzę, lecz Agej, którego znak nosisz na piersiach, żąda od ciebie jeszcze więcej.
- Czego żąda, pani? - spytała Dziecilela.
- Chce, żebyś troszczyła się o tych, o których nikt się nie troszczy, byś została matką skrzywdzonych i wydziedziczonych – następnie oczom Dziecileli ukazały się wszelkie możliwe krzywdy i niedole trapiące świat, a głos: ,,Pragnę! Pragnę!'' brzmiał w jej sercu jak dzwon.
- Tak uczynię – rzekła wcielona Mokosza, a Babula znikła.
Gdy po rozmowie ze swą mistrzynią Opacichą, nabrała pewności, że widzenie naprawdę pochodzi od Ageja, opuściła swój chram i wspólnotę, a udała się do pobliskiej puszczy, gdzie postawiła chatę, którą w pieśniach nazwano Leśnym Domem. Dziecilela nie szczędząc modlitw i postów jęła się opieki nad trędowatymi i uchodźcami, nad porzuconymi dziećmi, a nikt kto prosił ją o pomoc, nie odchodził bez wsparcia czy pociechy.




,,Pewnego wieczoru krowa o imieniu Zemun poszła się paść. Wkrótce zaczęła dawać mleko, które rozlało się po niebie. Tak powstały gwiazdy. To one miały Słowianom wyznaczać granice ich ziem, których bronić mieli za wszelką cenę'' – Tomasz Ławecki, Robert Sypek i Magdalena Turowska – Rawicz ,,Mitologie świata. Słowianie''.

Niedługo potem jak Dziecilela własnoręcznie zbudowała chatę z gliny i sitowia w lesie, gdzie wypędzano trędowatych i niewierne żony, oraz porzucano dzieci, przyszła do niej krowa, piękniejsza od Krasuli z Pawlaczycy i wszystkich innych krów. Była biała, bez najmniejszej łatki i władała ludzką mową. Powiedziała, że nazywa się Zemun (Semuna), że jest dzika, co było zgodne z prawdą, oraz, że od ludzi doznała niemal samych krzywd, co również zgadzało się z faktycznym stanem rzeczy, a potwierdzały to zabliźnione rany – ślady prób skrępowania Zemun. Dziecilela jako wcielona Mokosza rozpoznała prawdę w słowach krówki, a będąc litościwą, pozwoliła jej zamieszkać ze sobą. Odtąd święta niewiasta mogła codziennie pić mleko swej nowej przyjaciółki. Pamięć o krowie Zemun przetrwała aż do ery trzynastej, kiedy to w ,,Księdze Welesowej'' spisano mit o stworzeniu z jej mleka gwiazd. Dziecilela pracując z oddaniem i wielką cierpliwością, choć nie zabiegała o sławę ni szacunek ludzi, podbiła serca Słowian z Dłuska – Pałżynu i po trzech latach przybyła do niej młoda uczennica, złotowłosa Cisa, inaczej zwana Cizą, z książęcego rodu Pałżyców, władającego Dłuskiem – Pałżynem. Księżniczka Cisa udała się do leśnej pustelni z własnej woli, choć była piękna i wielu młodzieńców chciałoby ją za żonę, a wybierając życie zgodne z zamysłem kochającego ją ojca, mogła przepędzić je w dostatku i wygodzie, bez większych zmartwień, wolała jednak nieść ulgę najbardziej cierpiącym, niekochanym i odrzuconym. Dziecilela ostrzegła Cisę przed czekającymi ją trudami, ta jednak była pewna, że wybrana przez nią droga jest tą właściwą. Od imienia Cisy pochodzi nazwa rzeki w Sklawinii, ona sama zaś otrzymała przydomek Karmicielka, bo razem z krową Zemun karmiła swym mlekiem dzieci porzucone na przednówku przez rodziców. Droga wybrana przez Dziecilelę i Cisę była zaiste wyboista a usłana cierniami, zroszona potem, pełna zajmującej całe dni wyczerpującej pracy, której tylko szaleniec może nie szanować. Obie święte niewiasty i ich naśladowczynie pomagały wyjść z lasu zabłąkanym, myły, karmiły i na wszelkie sposoby pielęgnowały trędowatych i umierających, uczyły dzieci, wychowywały porzucone przez ludzi niemowlęta, bądź oddawały je rusałkom i leśnym ludziom, bowiem te stworzenia miały często więcej litości niż mieszkańcy grodu. Dopiero później do przygarniania porzuconych ludzkich dzieci zabrali się ludzie. Brzemię niesione przez Dziecilelę, Cisę i jej uczennice było tak ciężkie, że każdego ranka przed rozpoczęciem pracy, święte niewiasty z Leśnego Domu szły nad maleńkie Jezioro Objawień, w którego wodach ukazywał im się Teost i swymi słowami a obecnością niósł im pociechę i zachętę do wytrwania. Dziecilela utworzyła ze swych uczennic Zakon Matki Ziemi, mający nieść pomoc niechcianym i wydziedziczonym. Zakon ten otworzył parę domów w Dłusku – Pałżynie i niektórych okolicznych grodach. Poświęcone Enkom dziewice, coraz częściej wykupujące niewolników z jasyru, nosiły długie włosy i szaty białe z błękitnym płomieniem na piersiach, a naśladując swą mistrzynię żyły w wielkim ubóstwie. Dzieło Dziecileli istniało jeszcze przez długie wieki er dwunastej i trzynastej, aż zakon został zniesiony przez króla Analapii, Artura Apostatę, który gardził wszystkimi biedakami, biorąc ich ubóstwo za dowód nieprzychylności bogów jak nazywał Enków.
Tymczasem w erze dwunastej, Zakon Matki Ziemi budził wielki gniew w sercu węża Gorynycza i wszystkich Čortów. Któregoś dnia, gdy Dziecilela wyszła do chorych, z zarośli wyskoczyły dwa Čorty o zielonkawej skórze, rogach, kłach, pazurach, ogonach, ubrane w czarne płaszcze i uzbrojone we wzmocnione krzemieniem pałki. Čorty, które pieśń nazywa imionami Synec i Synovec, podkradły się cichutko do kapłanki, po czym rzuciły się na nią z wrzaskiem i dalejże młócić ją nasiekami! Dziecilela bita do krwi, poczęła przybierać swą postać Enki – biło od niej nieziemskie światło, lecz Čorty nie zważały na to i dalej prały, aż przegonił je piorun zesłany ręką Jarowita. Dziecilela jeszcze długo po tym pobiciu, które occhorowała, pomagała skrzywdzonym, aż któregoś dnia, w trzydziestej wiośnie życia, pożegnawszy swych podopiecznych i uczennice, przeszła przez płytki potok i nie widziano jej więcej. Ona sama zaś porzuciła swą ludzką postać i jako Mokosza powróciła między Enków.


*



Jedną z wychowanek Dziecileli była jytnas Niesułka. W siedemnastej wiośnie życie została żoną chłopa Lumira, syna Otara i razem zrezygnowali z wyprawienia wesela, by przeznaczone nań pieniądze wydać dla potrzebujących. W Pawlaczycy coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Kiedy Niesułka powiła Lumirowi syna, który na cześć swego dziada otrzymał imię Otar, pewnej nocy płacz dziecka zbudził młodą matkę. Gdy zaniepokojona podbiegła do kołyski, ujrzała z przerażeniem, że jej synka nakłuwają igłami złe nocnice – istoty podobne do niewiast i włosach i skórze barwy smoły i jaskrawoczerwonych językach. Nocnice śmiały się z płaczu dziecka, zaś Niesułka nie mogąc ich odegnać, sama pozwoliła kłuć się w piersi, byleby tylko ohydne stworzenia dały spokój jej dziecku. Nie wytrzymała bólu i krzyknęła, a wtedy nadbiegł Lumir i kijem przepędził nocnice na cztery wiatry.


*




W erze trzynastej, oprawione w złoto relikwie jytnas Cisy sprowadził z Madunii król Analapii, Władysław i umieścił w chramie Ageja i wszystkich Enków w Neście. Relikwie zginęły na krótko podczas najazdu perskiego, lecz się odnalazły, by ostatecznie zaginąć podczas najazdu Awarów.