,,To mówi Duk [Duch] do Oriany, córki Omeny, królowej Amazonek, uśpionej przez Kwiat Śpionu i wiszącej głową w dół: 'Ludu z Daleka, co nie znasz słowa Wolność, chcemy być twymi braćmi, lecz nie niewolnikami. Przychodząc do naszego domu, będziesz szanował jego prawa, tak jak my szanujemy prawo cudzoziemca, tak ty szanuj prawa i zwyczaje, tego kto cię przyjmuje, bo tak chce Unyj [Jedyny]. Strzeż się wiary bez miłości i rozumu, bo zarówno ślepa wiara i ślepy rozum są dziełem Arcywroga'' - ,,Wizja Oriany'' (,,Visio Orianae'').
Kroniki
Atlantów i innych starożytnych cywilizacji wymieniają liczne ludy
semickie, pochodzące od Grabu i Jodły, takie jak: Solimowie, z
których rodu wyszedł król i kapłan Melchizedek, pobici przez
herosa Bellerofonta z Grecji, Hapiru, Libijczycy i Hyksosi –
ciemiężcy Egiptu, Egipcjanie, Żydzi, Fenicjanie, czarnoskórzy
Etiopowie, Akadyjczycy, Asyryjczycy, Chaldejczycy, których mową
rozbrzmiewał Babilon, Amoryci, Amalekici, Girgaszyci – potomkowie
smoka Girginicza, z którego rodu wyszedł okrutny i pyszny Haman,
Setyci, Hiramici, Berberowie, Edomici, Moabici, Amonici,
Kanaanejczycy, Syryjczycy, Filistyni, Perezyci, Jebuzyci, Magańczycy,
Sabejczycy, Aramejczycy, oraz Arabowie, których ojczyzna zwana
Arabią (Arabiya),
lub Arabistanem, w erze dwunastej uboga była w pustynie, za to
obfitowała w wodę, lasy i stada dzikich zwierząt typowych dla
Afryki i Bharacji. Ich praojcem był Arabiel, zwany w ,,Biblii''
– Izmaelem (Ismaelus),
brat Solimosa (Izaaka).
Żyli podzieleni na liczne plemiona, utrzymujące się z pasterstwa,
rolnictwa, polowań, łowienia ryb, handlu i rozbójnictwa. Czcili
wielu bogów i bogiń; wielu Arabów władało też sztuką magiczną.
Największym magiem arabskim był mistrz Abdul al – Hazred z Sany,
który w ruinach Iremu – przez Słowian zwanego Słupogrodem,
doznał fałszywego objawienia i począł czcić demony. Swoje chore
rojenia zapisał w księdze ,,Al
– Azif'',
po łacinie: ,,Necronomicon''
(jeden z egzemplarzy znajdował się w bibliotece w Wymroczu). Al –
Hazred zginął rozszarpany przez ifryta w biały dzień na ulicach
Sany na oczach tysięcy ludzi. W owym narodzie tak jak wszędzie na
świecie byli i są ludzie dobrzy i źli, mądrzy i głupi, łagodni
i okrutni. Arabowie wznieśli takie miasta jak wspomniany już Irem,
Riad, Zapomniane Miasto na Pustyni Arabskiej – zamieszkane przez
duchy i ifryty, a pełne złej magii, Jatreb dziś zwany Medyną,
Sanay – sabdt, Al – Quarmasin, Al – Amazon, Al – Azrael,
Habirupur, gdzie Semici – monoteiści czcili boga Ełąj, czy w
końcu zbudowany z czarnego marmuru Al – Azazel, z którego wiało
grozą. W erze trzynastej wielu Arabów nawróciło się na zakon
Mojżesza i na zakon Jezusa Chrystusa. Po upadku Rzymu i
Błogosławionego Królestwa Logres, przyjęli zakon Mahometa, który
wyznają do dziś. Wiele zła uczynili w jego imię, jak chociażby
prześladowanie chrześcijan, które odbywa się na naszych oczach,
szczególnie okrutnie w Arabii Saudyjskiej (Arabiya
Saudis)
i niestety nie jest to fikcja literacka.
Oriana,
matka Marii Ognistej, córka Omeny, córki Kamisy, córki Oceanny,
córki Dejaniry z Grecji, córki Palos – kalamiry III, córki Ofir
– karazaraki, córki Hypatii II, córki Sułdżak – aviermany IV,
córki Sułdżak – aviermany III, córki Ofir – palomy, córki
Palomy I, córki Hypatii I wyglądała niczym Wenus i Diana (Mokosza
i Dziewanna) nierozerwalnie złączone w jednym obrazie niewieściego
piękna. Miała na sobie zbroję z brązu i smoczej skóry, białą
suknię do ziemi, złote ozdoby, w tym kolczyki olbrzymich rozmiarów,
płaszcz z tygrysiej skóry ,,z
podbiciem koloru krwawnika'',
zaś jej długie, czarne jak pkieł i miękkie niczym kitajka włosy
wiły się w tysiącach pierścieni niby węże. Nosiła ponadto
złotą koronę, długi, germański miecz, łuk i strzały, chodziła
boso jak wszystkie inne Amazonki. Na szyi miała zawieszony pektorał
z klejnotem – wielkim, zaczarowanym rubinem o nazwie Serce Teosta
(Amazonki czciły go jako swego jedynego boga, syna jedynej bogini
Vardavy), Jej czoło, oraz nagie ramiona pokrywały wykłute kolorową
farbą ornamenty roślinne, symbole ciał niebieskich i akty
strzeliste do Teosta i Vardavy. Za podnóżek służyła jej czaszka
pierwszego zabitego w boju mężczyzny, a ponadto scytyjskim
zwyczajem zbierała skalpy pokonanych wojowników. Jak na królową
Amazonek przystało, mogłaby swą odwagą okryć wstydem niejednego
męża. Choć wygląd miała dziewczęcy, pełen wdzięku i
niewinności, bez trudu łamała podkowy i rozrywała kolczugi,
dusiła lwy i tygrysy, skręcała głowy turom, żubrom, nosorożcom
i bawołom arni z Bharacji (Bharatawarsza).
Lubiła łowy z sokołami, oraz podziwianie na arenie walk jeńców
wojennych z Hyrkanii – Krainy Wilków ze smokami z Montanii, przez
uczonych teutońskich nazywanych ,,Draco
carpathicus''.
Ci, którzy zwyciężyli, zyskiwali wolność.
W
dniu owocowania granatów, w miesiącu Złotej Pantery, na dwór
królowej Oriany w stołecznym Arxgardzie (perskie: Arxagird,
greckie: Tomyskra,
słowiańskie: Babiniec)
leżącym na wyspie Arx (Horx)
na jeziorze Aspin, przez Greków zwanym Morzem Hyrkańskim, przybyło
poselstwo Beduinów z dalekiego Arabistanu. Cały orszak liczył
sobie sto osób; pięciu szejków – wodzów plemiennych, po grecku
zwanych ,,patriarchoi''
wraz z niewolnikami, zbrojnymi strażami, żonami, nałożnicami i
ich odaliskami, eunuchami, kucharzami, lekarzami, błaznami, poetami,
pieśniarzami i pieczeniarzami. Cedrowe, pozłacane i skrzące się
od pereł a drogich kamieni wozy dostojnych gości ciągnęły białe
jak śnieg konie, zrodzone z morskiej piany, białe onagry, antylopy
zwane oryksami, lwy, tygrysy, pantery, pilnowane przez dżiny, aby
,,nie
weszły w szkodę'',
a nawet olbrzymie, żyjące tylko w Arabii … myszy chodzące na
dwóch nogach i sponiewierane niewolnice ledwo okryte barwnym
muślinem. W stolicy Amazonii widziano owego dnia tyle białych
turbanów i burnusów, że patrząc na przybyszów z wysoka można by
pomyśleć, że to spadł śnieg.
-
Tu są rządy niewiast – ozwała się królowa Oriana do delegacji
– tu nie ma niewolnic. Jeśli chcecie, głupi fanatycy, abym z wami
rozmawiała, zakręt, w tej chwili macie, zakręt, uwolnić nasze
nieszczęsne siostry, które zmuszacie teraz do ciągnięcia waszych
wozów jak bydlęta! - Beduini zmieszali się na te słowa, lecz
chcąc nie chcąc, zrezygnowali z okrutnego obyczaju, praktykowanego
przez Awarów na Słowianach. Wyzwolone w jednej chwili niewolnice, o
nagich plecach obitych korbaczami zostały przez straż pałacową
odprowadzone do komnat, gdzie Amazonki opatrzyły ich rany, napoiły,
nakarmiły i przyjęły do swego ludu. Oriana spytała posłów:
-
Z czym do mnie przybywacie? Może jesteście szpiegami? Jeśli tak,
wasza śmierć będzie naprawdę straszna, zakręt wasza mać –
Oriana wciąż była wzburzona widokiem znęcania się na słabszymi.
-
Pani – rzekł leżący twarzą na szafirowej posadzce szejk
Karambuk – wybacz nam ten incydent, wynikający z naszej tradycji i
w pełni akceptowany przez te niewiasty – Oriana położyła dłoń
na rękojeści miecza, więc szejk zmienił pospiesznie temat. -
Niech nasze dary uradują Twe serce, Pani! - królowa dała znak
poselstwu, by powstało z podłogi, a wtedy murzyńscy niewolnicy
zaczęli znosić przed jej tron stosy mirry i kadzidła, kości
słoniowej, pachnideł, skór panterczych, pereł, złota, srebra,
bursztynu z Morza Srebrnego, drogich kamieni, ozdób z koralu,
hebanowych mebli. Oprócz tego Murzyni przyprowadzili arabskie konie,
tak rzadkiej piękności, że aż się serce radowało na sam ich
widok, oswojone tygrysy i pantery mgliste z Bharacji, uczonego kota
znającego ludzką mowę, cameloleoparda,
żyli żyrafę, papugi zwane dziś aleksandrettami obrożnymi, żako
i nierozłączkami, małpy rezusy i pawie. Jednak najcenniejsze dary
przyszły na koniec. Były to skrzydlaty dromader imieniem Alabanda i
niesiona na jedwabnej poduszeczce korona skrząca się tysiącem
klejnotów.
-
Nadal nie wiem jaki jest cel waszego przybycia – rzekła chłodno
Oriana.
-
Pani, Korono Stworzenia! - najwymowniejszy z posłów, szejk Hakim al
– Hamun zwrócił się do królowej Amazonek starym tytułem,
używanym już przez Tomirę I Chrobrą. Prosimy o pomoc, za której
udzielenie, dowodem naszej wdzięczności będzie ta oto sporządzona
przez karły korona Arabistanu. Alabanda zaś, zwierzę magiczne,
znające ludzką mowę będzie dla was dobrym wierzchowcem, lepszym
niż najlepszy koń.
-
Chcecie więc unii; zjednoczenia Amazonii i Arabii moją osobą –
zamyśliła się Oriana.
-
Mądrość mówi waszymi ustami, Pani. Potrzebujemy waszej pomocy.
-
Wy – zaśmiała się królowa – co zaprzęgacie niewiasty do
ciągnięcia wozów; prosicie mnie, niewiastę o przysługę? Gdzie
wasze, posypane pieprzem męstwo?! - siwobrody patriarcha
zaczerwienił się na te słowa, ale puścił je mimo uszu. - Wiedz,
o boska, że nasza ziemia z wolna zamienia się w pustynię, a to za
sprawą Kapituły Azazelitów, co siedzibę ma na zamku Riad.
Przeklęte to kolegium, mające na swe usługi hordy ghuli i ifrytów,
smoki, strzygi, ożywione kościotrupy i pijące krew demony takie
jak estrie, ekimmu, alukah, ardat lili i wszelkie inne czarnoksięskie
plugastwo, rozkazuje ciemnościom i burzom piaskowym. Łupią oni lud
arabski w wszelkiego dobra, ich poborcy podatkowi czynią więcej
szkody niż czterdziestu rozbójników, prześladowców naszego
bohatera Ali Baby... Co gorsze każą czcić Asala – Azazela, ghule
i ifryty, składają im w ofierze nasze dziatki, naszym dziewicom
rozpruwają łona....
-
Nie dość tego – zabrał głos szejk Chaldeus z ludu Hapiru. -
Nienawidzą naszej wiary Hapiru w jedynego boga Ełaj, którego
Słowianie zwą Agejem, jeszcze bardziej niż arabskich bałwanów.
Mówią o nas, że cuchniemy jak małpy, psy i wielbłądy. Obalają
nasze ołtarze, gwałcą nasze żony i córki, a nas mordują i
torturują. Mają wielu bożków, lecz brak im serca.
-
Czy zechcesz nam pomóc, o boska? - spytał Hakim al – Hamun.
-
Pomogę wam – odpowiedziała królowa Oriana – bo obowiązkiem
każdej Amazonki jest, trzymając z dobrymi duchami Enx, których
królową jest Vardava, wszędzie zwalczać devy. Jednak jeśli
chcecie należeć do Amazonii, szanujcie jej prawa. Rozkazuję wam
uwolnić wszystkie niewolnice, aby mogły, jeśli będzie taka ich
wola, zostać przyjęte do mojego ludu – szejkowie zwiesili nakryte
turbanami głowy jak sitowie, ale nie ośmielili się protestować,
bo zależało im na ocaleniu Arabii. - Możecie jeno zachować sobie
niewolników płci męskiej, jako, że mężowie są jeno półludźmi,
którzy bez stanowczego nadzoru niewiast popadają w gnuśność i
pijaństwo – audiencja się skończyła. Potem odbyła się uczta.
*
Gdy
na nocnym niebie ukazał się Księżyc podobny do wielkiej, trupiej
czaszki, na Zamku Węża w mieście Riad, Muktada, szef Kapituły
Azazelitów wraz ze świtą swych konfratrów, przyjmował poselstwo
aż z Tmu – Tarakanu nad Morzem Czarnym.
-
My, synowie Karalucha – zaczął uroczyście stojący na czele
poselstwa basza Mormozd – apilijev – czciciele piekielnego Smoka
i Ognia, pozdrawiamy was, o potężna i straszna Kapituło Sług
Azazela; demona bezwodnej pustyni; demona – mordercy i boga
asasynów! W imieniu naszego króla; Pultychara XIII, ofiarujemy
Kapitule miecze i strzały Tmu – Tarakanu, jego konnicę i flotę,
rycerzy i skrytobójców. Do waszej dyspozycji są teraz wasze
pieniądze (waluta tmutarakańska nazywała się ,,karakon''
– przyp TK), spyże, konie, woły, wielbłądy, a także dziewice i
niemowlęta na potrzeby kultu! - mówiąc to, poseł klęczał przed
okrutnym Muktadą, mistrzem czarnej magii, swe dłonie złożone jak
do pacierza wkładał w jego dłonie, zaś połowieccy niewolnicy
Tmutarakańczyków, w glinianych dzbanach nieśli ziemię i wodę,
oraz różne kosztowności. - Pultychar XIII, z łaski boga
Karalucha, pan Tmu – Tarakanu, niczego tak nie pragnie jak zostać
wasalem prześwietnej Kapituły...
-
Kapituła zaś – przerwał mu srogi Muktada siejący strach nawet u
Sumerów – niczego tak nie pragnie jak bycia waszym suzerenem.
Przyjmujemy wasz hołd, przysięgając na Eblisa, że hojnie
wynagrodzimy wierność, bezlitośnie zaś ukarzemy zdradę.
Powstańcie z klęczek, nasi umiłowani sojusznicy i wspólnie
uczcijmy naszych bogów defloracją i ciałopaleniem, aby byli
przychylni naszym planom....
-
Na potęgę ludowładztwa, niech się tak stanie! - rzekli
Tmutarakańczycy.
Trzeba
bowiem wiedzieć, że prastare, złowrogie królestwo Tmu –
Tarakan, którego nazwa oznaczała Miejsce Karalucha, lub Carstwo
Ciemności, zagrożone było ciągłymi najazdami Słowian, Kimerów,
Płowców, Lidyjczyków, Frygów, oraz Greków, co skłaniało je do
szukania wsparcia u potężniejszych ludów. Ponadto król Pultychar
XIII i jego przodkowie, od Mazdasa VIII poczynając, borykali się z
pustym skarbcem, który mieli nadzieję napełnić dzięki
wyniszczającym lud podatkom i coraz to nowym sojuszom politycznym.
Tymczasem
królowa Oriana, rozesławszy wici po całych Górach Jasowskich
(Promecie),
zebrała wielką armię Amazonek, na której czele, dosiadając
Alabandy, ruszyła ku ziemicom arabskim. Oriana przyjęła do swego
wojska dwóch bliźniaków – Zidżera i Kidżarana, z pochodzenia
Arabów; mężów biegle władających szablą, a silnych jak tury.
Zostali osieroceni i wydziedziczeni przez Kapitułę, teraz zaś
przyświecała im zemsta. Z Arabii przybyła również na pomoc
królowej Orianie, wojowniczka Ahusat (Agusati);
olśniewająco piękna zbiegła niewolnica i zabójczyni potworów.
Pochodziła z plemienia Matosza (Al
– Matosch).
Jako dziecko trafiła do haremu szejka Idumei jako łup wojenny.
Bita, upokarzana i gwałcona, przy pierwszej nadarzającej się
okazji zbiegła na pustynię, gdzie uczyła się walczyć we
wspólnocie podobnych jej wygnańców. Z czasem zaczęły jej się
lękać ghule i ifryty. Ścigana przez Kapitułę za odmowę
współpracy, po wielu przygodach dostała się do królestwa
Amazonek, które z radością zawarły z nią braterstwo. Ahusat
zaskarbiła sobie przyjaźń samej królowej walecznych niewiast.
Jako pełnoprawna Amazonka została dopuszczona przez nią do
poznania tajemnicy somy (haomy).
Był to magiczny ponoć napój, który Amazonki podbijając Bharację
przejęły od zwyciężonych przez siebie Ariów, ludu butnego a
potężnego. Soma miała dodawać pijącym ją nadludzkiego wręcz
męstwa i siły.
-
Przecież to zwykła woda! - Ahusat nie kryła rozczarowania.
-
Istotnie – rzekła Oriana. - Siła i odwaga Amazonki kryje się w
jej sercu, a nie w eliksirach.
-
To w takim razie, po co jest soma? - spytała Ahusat.
-
Hmm – Oriana zamyśliła się. - To stara tradycja. Może po to,
aby mobilizować do wysiłku? Sama nie wiem zbyt dobrze.
W
czasie, gdy Amazonki zmierzały do celu, idąc przez Iran i Turan,
Kapituła już sposobiła się do obrony swej władzy. Na wezwanie
mistrza Muktady zjawiły się potwory i demony, których sam widok
mroził krew w sercu. Pustyniami ciągnęły hordy ghuli; cuchnących
zjadaczy trupów o głowach psów, ludzkich tułowiach i wężowych
nogach, ifrytów; czarnych, skrzydlatych demonów, mających ogień
miast krwi i trzewi, ludzie – skorpiony o palącym jadzie,
sprowadzeni z przyszłości przez swego bożka Bafometa – zakuci w
zbroję Rycerze Świątyni (po słowiańsku: Witezie Chramu), mający
czerwone krzyże na białych płaszczach i inne straszydła podobne
do tych co nękały św. Antoniego Pustelnika.
Wielki
Muktada w bezksiężycową noc stał w blasku zaczarowanych pochodni,
na marmurowym balkonie Zamku Węża w mieście Riad i przyjmował
wyrażony okrzykiem ,,Azif''!,
hołd od mieszkańców piekieł: czarnego, rogatego olbrzyma
Bafometa, sypiącego iskrami, wyższego niż najwyższe szczyty pasma
górskiego Kaf, psiogłowego Vahabitosa, poruszającego się na
tylnych łapach a podpierającego się ogonem smoka Bilata, potwora
Huwawy – mocarnego prześladowcę sumeryjskiego króla Gilgamesza z
Uruk, pięknej, złotowłosej kusicielki Ghuli o śnieżnobiałych,
kończystych zębach, o piersiach i sromie zakrytych czarną tkaniną,
pożerającej młodzieńców pod postacią bezwłosej hieny, Sili –
upiornej wielbłądzicy o smoczej głowie i skórze, Ufryta –
olbrzyma
o głowie orła, Samaela – potwornego, czarnego psa, którego czerwone ślepia wysyłały wiązki wszystko niszczących, czerwonych promieni, pełzającego po pustyni na żabich łapach wieloryba Bahmuta, Asala – wielkiego jak gdańska szafa, rudego psa zionącego ogniem i zsyłającego burzę piaskową, walczącego zatrutymi szablami, sześciorękiego olbrzyma Asmadaja mającego trzy głowy rogatych likaonów, Bel – Zibaaja rozkazującego charom much o żądłach zatrutych trupim jadem i samego Baal – Iblisa. Gdy owe straszliwe, obmierzłe bożki, na rozkaz Kapituły (a tak naprawdę z własnej woli) opuściły swe pełne ognia i siarczanego smrodu jaskinie pod górami Kaf, otaczającymi pierścieniem krainę Huristan, gdzie ongiś bawił Żmij Ognisty Wilk, Słońce się zaćmiło na wiele miesięcy i strach wielki padł na całą Arabię. Zdawało się, że zło jest wszechpotężne, dobro zaś jeno iluzją, czasy człowieka zaś dobiegły końca....
o głowie orła, Samaela – potwornego, czarnego psa, którego czerwone ślepia wysyłały wiązki wszystko niszczących, czerwonych promieni, pełzającego po pustyni na żabich łapach wieloryba Bahmuta, Asala – wielkiego jak gdańska szafa, rudego psa zionącego ogniem i zsyłającego burzę piaskową, walczącego zatrutymi szablami, sześciorękiego olbrzyma Asmadaja mającego trzy głowy rogatych likaonów, Bel – Zibaaja rozkazującego charom much o żądłach zatrutych trupim jadem i samego Baal – Iblisa. Gdy owe straszliwe, obmierzłe bożki, na rozkaz Kapituły (a tak naprawdę z własnej woli) opuściły swe pełne ognia i siarczanego smrodu jaskinie pod górami Kaf, otaczającymi pierścieniem krainę Huristan, gdzie ongiś bawił Żmij Ognisty Wilk, Słońce się zaćmiło na wiele miesięcy i strach wielki padł na całą Arabię. Zdawało się, że zło jest wszechpotężne, dobro zaś jeno iluzją, czasy człowieka zaś dobiegły końca....
*
-
Mam wrażenie jakbym była teraz w Krainie Ciemności (Amente)
na północ od Mogol – Tartarii – mówiła Ahusat lecąca na
Pegazie do królowej Oriany, przemierzającej mroczne niebo na
garbatym grzbiecie Alabandy.
-
Mówisz o tej ziemicy, gdzie włada Lelwa – królowa nocnic o
głowie kruka – upewniła się Oriana. - Kiedy w dziecięcych
latach poznawałam naukę jeografii u stóp mistrza Uczonka,
dowiedziałam się nie tylko o plemieniu Obodrytów z Bliskiego
Zachodu, co nigdy nie jedzą mięsa, ale i o tym jak Mogol –
Tartarzy idąc łupić Krainę Ciemności zostawiają u jej rubieży
źrebięta, sami zaś jadą na klaczach, ich matkach. Po skończonej
wyprawie, klacze macierzyńskim instynktem wiedzione, odnajdują swe
źrebaki; w przeciwnym razie powrót z królestwa Lelwy byłby
niemożliwy. Słyszałam też, że oprócz Krainy Ciemności
istnieje też taka kraina, gdzie nigdy nie zachodzi Słońce... -
Amazonki w blasku pochodni, uparte i nieustraszone, przedzierały się
przez chłód i ciemność, aż zatrzymały się nieopodal budzących
grozę ruin Zapomnianego Miasta na Pustyni Arabskiej, przepojonych
diaboliczną magią.
Tam
doszło do wielkiej, nie dającej się zapomnieć bitwy ze sługami
Kapituły. Bitwa rozpoczęła się nagle, wybuchła jak pożar, wróg
nie dał czasu na odśpiewanie hymnu.
W
pierwszym starciu, Ghula wielka jak słonica, rozszarpała Zidżera;
pożarła go razem z turbanem i karacenową zbroją, co gorsza mając
na to jego przyzwolenie, uzyskane po wielu nocach upojnych i
męczących snów. Ledwo ostatnia kość Zidżera pękła w zębach
potworzycy, Kidżaran pomścił brata; srebrną szablą łeb uciął
zwodzicielce, a gdy zionąc ogniem, podbiegła w jego stronę Sila;
wielbłądzica
pokryta smoczą łuską, Arab zdekapitował również ją.
Wojowniczka
Ahusat, przyjęta do ludu Amazonek, nosiła na plecach zaczarowany
kołczan ze skóry rekina, albo płaszczki, w którym nigdy nie
brakło strzał. Lecąc na grzbiecie białego jak śnieg i jak śnieg
połyskującego Pegaza o jednym, spiczastym rogu niby jednorożec,
uśmierciła swymi niechybiającymi celu, zatrutymi strzałami sto
ghuli i ifrytów. Wszelkie straszydła pierzchały na widok srebrnej
gwiazdki na jej czole i dłoni zdobionych srebrzystą, połyskującą
w mrokach nocy henną. To właśnie Ahusat posłała zabójczą,
zatrutą krwią hydry strzałę w zionące cuchnącym dymem nozdrza
wieloryba Bahmuta, śliniącego się wrzącą smołą.
Z
ręki Oriany; mistrzyni tak miecza jak i łuku, zginął smok Bilat,
którego imię wspak wypowiedziane oznacza człowieka budzącego
trwogę, a który na próżno starał się wepchać z powrotem na swe
miejsce kiszki, wypływające z brzucha rozprutego mieczem Germanem.
Psiogłowy olbrzym Vahabitos; ojciec sekty głupich i krwiożerczych
fanatyków, chcąc pochwycić Orianę niesioną na skrzydłach
Alabandy, utracił wszystkie pace u lewej ręki, zaś gdy zawył z
bólu, królowa strzeliła mu do otwartej paszczy pięć płonących
strzał, po czym dobiła przecinając gardło mieczem. Vahabitos
upadł z łoskotem na spieczoną ziemię miażdżąc tysiące ghuli.
Asmadajowi,
niosącemu spustoszenie za pomocą sześciu szabli, podcięła
ścięgna, a gdy upadł z łoskotem wywracającym góry, dobiła go
wraziwszy mu cała kopię w pępek.
Nie
lepszy spotkał zionącego ogniem rudego psa Asala, który przeniósł
się na łono swego ojca Azazela, po tym jak Oriana naszpikowała go
trzydziestoma strzałami, a następnie odcięła jego nieśmiertelną
jak u hydry głowę, którą następnie rzuciła w twarz Arafat –
chana; emira olbrzymów z gór Kaf.
Mimo
tych przewag do zwycięstwa wciąż było daleko. Ahusat zginęła
zatruta trupim jadem przez muchy Bel Zibaja. Podobny los spotkał
Kidżarana. Demonów i potworów było coraz więcej i więcej; szef
Kapituły obserwował bitwę w pękniętym zwierciadle i sikając ze
strachu, wciąż przyzywał z piekieł nowe bestie. W końcu królowa
Oriana widząc nadciągające widmo klęski, zwróciła swój umysł
ku tronom Teosta i Vardavy, a ci wysłuchali jej modlitwy. Niebo się
rozwarło i wielka jasność padła na ruiny przeklętego grodu
czarowników. Dał się słyszeć szczęk oręża, łopot wielkich,
orlich skrzydeł i ryk złotych trąb wojennych. Serca Amazonek
napełniły się radością, bo oto przybyły zastępy czczonych
przez nie, czystych duchów Enx, przez Słowian zwanych Enkami, o
wyglądzie pięknych młodzieńców i dziewic w złotych zbrojach.
Owi posłańcy Teosta i jego matki Vardavy rozgromili armię Kapituły
i zniszczyli czary jej szefa. Zaćmienie dobiegło końca. Droga na
Riad stanęła otworem.
*
-
Będę ci ja męczennikiem, o, o, o, polegnę w świętej wojnie, o,
o. o, Azazel mnie pomści... uch... - wył, stękał i jęczał
wielki mistrz Muktada dopiero co wbity na pal (albo nawet ukrzyżowany
jak to było w zwyczaju u Persów).
-
Wiesz co, świński ryju – rzekła mu Oriana – swoje diabelskie
męczeństwo możesz sobie o kant rzyci potłuc. Przeklinaj mnie, ile
wlezie, a ja i tak się ciebie nie boję – w erze dwunastej, długo
przedtem i długo potem, zwycięzcy nie mieli litości dla
pokonanych. Myśli Czytelnik, że teraz jest lepiej?
-
Skrytobójca jest jak poeta – rzekła do Oriany jej siwowłosa,
podpierająca się laską piastunka, uczyniona przez swą dorosłą
już wychowankę członkinią Rady Królewskiej. - Możesz zabijać
asasynów do woli, a ich miejsce wciąż będą zajmować nowi i
nowi, coraz bardziej zażarci. Nie tędy droga.
Amazonki
zdobyły szturmem zamek Riad; zburzyły go, całą Kapitułę
powbijały na pale, sprawiając tym miłą ucztę sępom a krukom.
Pustynie znów się zazieleniły, khory obróciły się w strumienie,
Arabistan
rozkwitł niby Eden, zaś jego mieszkańcy koronowali Orianę na
swoją królową. Oriana wzniosła łuk triumfalny na ruinach zamku
Riad i postawiła Święte Trofeum, złożone z wbitego w ziemię
miecza obwieszonego tarczami. Po śmierci doczekała się wśród
Arabów kultu jako anielica Al – Uzza, której kult trwał aż do
początków średniowiecza.