środa, 18 lutego 2015

Wij (opowiadanie ze zbioru ,,Wymrocze'')

,,Wij – to niezwykły twór fantazji ludu ukraińskiego. Nazwa ta oznacza króla gnomów, mającego powieki do samej ziemi. […]'' - Nikołaj Gogol



Orland to ogromna kraina rozciągająca się od wschodnich rubieży Nürtu, Oxlandu, Burus, Aplanu i Kraju Stepów po wielką rzekę Roxyzor oddzielającą Europę od Azji. Bogata w lasy, bagna i stepy ziemia Orów leżała nad rzekami: Sopračem (granica z Aplanem), Viliną, Tinerpą, Tinestrą, Erydanem, Danu, Oką, Volchovem, Volgą, Welesą, Veresiną i Weleśnicą, jeziorem Ilmen, Oceanem Północnym Lodowatym, Morzem Joldów i Morzem Smoły, w którym miast wody bulgotał pkieł. Niewiele grodów było w owym królestwie. Należały do nich: stołeczna Oska, skąd pochodził wielki, siny szczur Boj o trzech głowach, Kalsk, gdzie Tatra spaliła Górę Gnojową, pierwsza stolica – Horodyszcze na tinerpijskiej wyspie Cortix i liczne jak psy, mniejsze, lub większe osady rozrzucone po całej rozległej krainie. Nad rzeką Volgą, poświęconą Welesowi, bądź Borucie – Wilczemu Pasterzowi, wznosiła się góra cała ze złota (Monta Avra), u stóp której miała swą chatkę Złota Baba. Wśród nieprzebytych puszcz i bagien prowincji w późniejszych erach zwanej przez Sarmatów ,,Bela Roxolania'', a przez Słowian ziemią Krywiczów, bądź Białą Rusią (Vakilirox) znajdował się majątek Rokitnica (Rokitnickie Sioło) należący do Boruty Leszego i Dziewanny Šumina Mati, którzy mieszkali w Trzcinowym Pałacyku na mokradle otoczonym lasem. Na stepach obfitujących w groźne dla ludzi brukołaki, sysuny, sfinksy, ksykuny i mantrykony niektórzy widzieli gromiącego je ciężką jak nosorożec maczugą syna Boruty – Miedwiedowa. Miał on postać odzianego w skóry witezia o niedźwiedziej głowie. Wyspa Nowa Ziemia na Oceanie Lodowatym Północnym od niepamiętnych czasów należała do króla kikimor Niemal Człowieka – prześladowcy istot wiernych Agejowi. Walczyła z nim już królowa rusałek i wodników Nastazja, zaś w erze dwunastej ubił go przeraźliwym wrzaskiem Sołowiej Chąsiebnik, pokonany z kolei przez Ilję Muromca.
Orland wziął swą nazwę od syna Wiła Sławicza, króla Orusa, brata Nurtusa, Nisusa, Montusa, Oyusa i Apusa. Prawili bajarze i dziadowie – lirnicy, że wszyscy owi późniejsi królowie Orlandu, Nürtu, Aplanu, Kraju Stepów, Valkanicy, Montanii, Oylandu i Apapu, urodzili się z łukami w rączkach. Orus, którego lśniący jak Księżyc, rumak z Międzyraju umiał galopować po niebie, a on sam gdy strzelał z łuku kładł drzewa pokotem, uwolnił wyspę Cortix w prowincji Zaporoże od straszliwych wąbrów, podobnych trochę do ludzi, a trochę do nietoperzy. Na owej wyspie, na rzece Tinerpie wzniósł Horodyszcze – pierwszą stolicę Carstwa Orów. Orus rozszerzył swe włości aż do rzeki Roxyzor (Ur – Jal) podstępnie i niegodziwie zabierając ziemię Strażnikom Kurhanów, a było to tak. Strażnikami Kurhanów nazywano rody wodników, pochodzących z rodów rusałczych królowych Mari, Mordvy, Udmurii i księżniczki Kałmakii, co jeździła na koziorożcu, przez lud Kałmuków zwanej Elistą. Wodniki te sprawowały honorową straż nad grobowcami władczyń z ery dziewiątej, a ich potomkowie zawierali związki małżeńskie z ludzkimi niewiastami i miały z nimi synów i córki. Daleko na wschód od Roxyzoru stał kurhan królowej Tuvy, który również miał swych stróżów z jej rodu (grobowca królowej Bharatieny w Bharacji strzegł Bengala – król państwa Tygrys, zaś piecze nad mauzoleum Kury i Araxieny w późniejszym Promecie sprawowały spokrewnione z Neurami wilkoludy z plemienia Nar – Atani). Orus zaprosił na wystawną biesiadę pół – wodniki, pół – ludzi; Mari – ela ; strażnika kurhanu królowej Mari, Morostesa – opiekuna kopca królowej Mordvy, Ur – amat – oroża trzymającego straż nad grobowcem Udmurii i Ałpamysza z rodu Strażników Kurhanu księżniczki Elisty – Kałmakii. W trakcie uczty wszyscy zostali wytruci, bo król Orlandu dał podsłuch podszeptom Čortów. Orus wybił ich potomków i zagarnął ziemię, co wypominał mu wołwch – pustelnik, jytnas Słupnik. Skruszony władca wybudował szereg chramów nad Volchovem, Welesą, Weleśnicą i Danu. W III wieku ery XI król Kisław (Kislav, Kislavus) udzielił zbrojnej królowi Aplanu, Lechowi III zaatakowanemu przez Kościeja. W finałowej bitwie na lodach jeziora Mamir w Burus wzięli udział orscy książęta Wieńczesław Syn Wołwcha i Kylnem z Małego Młyna, a także hufce Oxiów i Wydrzan z Oxlandu, Montańczyków, Oyów i bitnych, zielonych wodników z Ojcowa. Kościej na czarnym jednorożcu Nürmanie wraz z wojskiem wszedł na cienki lód i zatonął. Ponieważ był nieśmiertelny nie zginął, lecz został uwięziony przez mamirską królową Betel – Gausse, a jego imperium się rozpadło i nastał pokój. Niestety, pokonany tyran i łupieżca został podstępem uwolniony przez tych samych Wieńczysława i Kylnema, co wcześniej przeciw niemu walczyli i tak wojna ponownie ogarnęła Europę. Kylnem z Małego Młyna zginął w zdobytym przez Kościeja Niście – stołecznym grodzie Aplanu, zaś po zakończeniu działań zbrojnych przez Bezśmiertnego, został przezeń koronowany na króla Soborowego Orlandu. Wrócił do ojczyzny, gdzie zmarł król Kislav, wyrżnął jego potomków i wstąpił na tron jako Wieńczesław II Czerowno – Czarny (Stefanus ov Dugyj Rutyjo – Blackyj). Jako herb przybrał czarny tryzub na polu krwawym, a stanice jego nosiły barwę krwi i ziemi. Latał na ogromnym smoku w czarne i czerwone pasy. Służyły mu hufce rezunów w czarnych szatach, płaszczach i kołpakach, których zbrodnie przewyższały okrucieństwem nawet zbrodnie Kościeja. W czasie obu wojen z Aplanem, będącym pod panowaniem Lecha III i królowej Tatry, hordy rezunów Wieńczesława nabijały na pale,obdzierały ze skóry, rozrywały końmi, ćwiartowały mieczami, piłami i toporami, polewały rany swą uryną, fajdały do garnków z gotującą się strawą, kazały zabijać się członkom rodzin mieszanych, paliły, ścinały drzewa, nie miały litości and dziecięciem w kołysce, nad brzemienną niewiastą, starcem, zwierzęciem ni drzewem. Wąpierze, strzygi, ażdachy, Kościej i Čorty byłyby litościwsze od noszących czerń rezunów pod stanicą krasno – czerwoną. W końcu kiedy Lech III i Tatra ukrywali się w ojcowskiej Jaskini Hien, opity krwią i wódką tyran zginął sromotnie, rozsiekany mieczem przez południcę Urienę, żonę karczmarza Lesława z Aplanu. Dodać należy, że nie wszyscy Orowie poparli krwawe bezprawie Wieńczesława, ale wielu z nich ratowało ludzi i inne istoty zagrożone przez rezunów, samemu ryzykując śmierć w najbardziej wyszukanych męczarniach. Po śmierci tyrana i uzurpatora, Orland ogarnęły walki – na krótko na tronie zasiedli bubon (leśny stwór podobny do puchacza) Bubiec i żmij Trójrożec, rozsmakowany w ludzkim mięsie. Obaj rządzili z wyuzdanym okrucieństwem i szybko ginęli, zaś umęczoną ziemię Orów zajął Kościej. Jego drugie imperium ciągnęło się od Rininu po Roxyzor. Kiedy królowa Tatra dobrowolnie wydała swe ciało drzewnemu potworowi Grabiukowi na męki, by ocalić swój lud, jej ofiara sprawiła, że Kościej utracił nieśmiertelność i umarł zadławiwszy się rybią ością. Wraz z Kościejem I Nieśmiertelnym umarło jego imperium.



Władzę w Orlandzie objął Rutysław. Są dwie etymologie jego imienia. W wersji starokrasnej jego imię pochodziło od słowa ,,rutyj'' = czerwony, rudy, tak jak imię towarzyszki Tatry, Ruty. Z kolei Słowianie wywodzili imię króla Rutysława i jego syna Rutego od ,,kruty'' = okrutny, a nawet zapisywali je Krutysław i Kruty (albo Krutyj). Nowy władca pełnił służbę u Kościeja jako namiestnik jednej z ziem orskich, ale nie był całkiem zły. Przeciwnie, bronił swych pobratymców przed gwałtami rozhulanych rezunów i wojsk kościejowskich. Na króla wybrał go więc wodzów wszystkich szczepów Orlandu. Nawiązał pokojowe stosunki z odrodzonym Aplanem. Wysłał również ekspedycję złożoną z Orów, mieszkańców Nürtu, Aplańczyków, Oyów, a także wodników i Lynxów za Roxyzor, w celu zbadania i zasiedlenia tajemniczej Krainy Białych Pól, zwanej też Białopolem, lub Białopolską. Na czele wyprawy stanął Lubomyr Tinerpianow – były wychowawca królewicza Rutego, a część jej członków stanowili skazańcy uchronieni przed palem w czy zamknięciem w porubiu. Koloniści zbudowali osadę Oska Navłaya (Nowa Oska) i zaprzyjaźnili się z żółtymi ludźmi z puszczy zwanej Tajgą. Tubylcy ostrzegali Orów, by nie zabijali tygrysów, bo Białopolska była częścią królestwa Tygrys, a żółci ludzie – lennikami króla Bengalii i królowej Anej Arztein. ,,Tygrys jest tu hospodar; on zwierz luty zemści się na tym, kto ubije jedno z jego dzieci'' – ostrzegał Tinerpianowa białopolski wódz plemienny i kapłan imieniem Pam. Niestety jeden z osadników; niejaki Ucław syn Sławomira skuszony chciwością, zabił z łuku tygrysa Urdżaka (Irdżaja), brata Igaja – namiestnika Białopolski, po czym zdarł jego piękną skórę. W odwecie, dowodzone przez Igaja tygrysy i inne leśne zwierzęta zniszczyły Oskę Navłayę, zabijając Tinerpianowa i innych, Agejowi ducha winnych kolonistów. Ucław ocalał – przepłynął Roxyzor i dotarł do Oski, gdzie poraził króla Rytysława strachem przed wojną z ,,lwami pręgowanymi'' jak wówczas nazywano tygrysy. Młody zabójca brata namiestnika znalazł azyl w Rokitnickim Siole, zaś król Orlandu mimo uspokajających zapewnień białego wilka Ovova Tęczookinsona, za zgodą Lecha III zwołał w Velehradzie nad Odirną (aplańska prowincja Pomerland Okidentalny) Radę Królów Europy. Uchwaliła ona misję dyplomatyczną do Bharacji gdzie władał król tygrysów Bengala wraz ze swą oblubienicą Anej Arztein, zaś udział w wyprawie wylosowali Rutysław (zastąpił do książę Ruty), Lech III i ciekawy świata, młody graf Kellu Simi – Abö z Oxlandu. Młody następca tronu Orlandu, wraz z przyjaciółmi przeżył wiele przygód i poznał Krainę Białych Pól i jej namiestnika Igaja, jezioro Nordlin, gdzie gościł ich król Ayałakay, przez Słowian zwany Carem – Wodnikiem, Ułan – Raptor, Sinea, gdzie do podróżnych dołączyła rusałka Ruta z wodnym niedźwiedziem Arvotem Baldasem, Ibetain, Imalain, Bharację, gdzie stanęli przed obliczem Bengalii, zamieszkane przez Kynokefali wyspy Andamany na Oceanie Wyrajskim, Sokotrę i afrykańską Tassilię. W Białopolsce Ruty dla żartu poczęstował wódką Igaja i jego świtę, w konsekwencji czego pijany tygrys obalił posąg swego brata, a mocny, orski trunek został skonfiskowany i wylany do Roxyzoru. Kiedy wędrowcy zaszli do Bharacji, w czasie uczty na dworze króla Bengalii, władca słynących z ludożerstwa andamańskich Kynokefali, Karikal III umyślił sobie spić Rutego arakiem, a następnie pożreć gdzieś na stronie. Na szczęście następca tronu Orlandu, pouczony przez białą królową tygrysów Anej Arztein, córkę Artana Lwa Pręgowanego, wyprowadził w pole Kynokefala – zaproponował mu toast, po czym wetknął na sztorc kijek do psiej paszczęki Andamańczyka. Jego przerażeni i pełni skruchy poddani obiecali zaprzestać pożerania ludzi i innych istot rozumnych, takich jak rusałki czy syreny, zaś Ruty kosztem kilku zębów uwolnił pysk króla od kija. Karikal III lizał syna Rutysławowego niczym pies i zapraszał na swój archipelag. Kiedy Lech III, Kellu Simi – Abö, Ruta i Arvot Baldas, idąc po Moście Arzteina udali się na Seylan, królewicz przyjął zaproszenie, a Kynokefale okazały się na tyle honorowe, by nie pożreć swego gościa. Co więcej z ich pomocą Ruty, powiadomiony przez albatrosa, na Sokotrze uratował Lecha III przed wielkimi wężami o odnóżach chwytnych modliszki i odwłoku skorpiona. Przez Tassilię, Valkanicę i Kraj Stepów, książę wrócił do Orlandu, gdzie z utęsknieniem oczekiwał go ojciec i królowa Rutiena, a prosty lud czcił go jako bohatera, o sławie porównywalnej do sławy junaka Aloszy Syna Wołwcha z ery dwunastej. Po śmierci Rytysława, Ruty został koronowany na drugiego króla Orlandu z dynastii Rutysławiczów (władcy od Orusa do Kisława to Sławicze). Chwalono go za mądrość, sprawiedliwość i łagodność – cnoty rzadkie u władców zepsutego jedenastego eonu.



W IV wieku ery XI smok Rykar zerwał się z łańcucha, którym był przykuty do Korzeni Wielkiego Dębu, wyszedł na powierzchnię wilgotnej ziemi i zrzucił purpurowo – złotą skórę. Władca Čortów, bluźnierczo nazywający siebie Czarnobogiem, przybrał nową postać – węża Gorynycza podobnego do Matki Żmyi, na Bujanie zwanej Garafeną. Zionący ogniem Gorynycz w złotej koronie ruszył do boju przeciw Agejowi i Enkom i pustoszył liczne ziemie. Razem z nim ruszyli na wojnę Zła z Dobrem jego synowie – smok Wołoszyn, ubity przez jytnas Tatrę i zamieniony w szczyt górski i przeniewierczy Żmej Tugarin przybierający postać smoka bądź lutego jeźdźca na karym ogierze Lutyju; obaj owi synowie Gorynycza co wyszli z łona mamuny Lochy, smok Pučajka zastrzelony z łuku przez rusałkę Mildę, oraz

,,smok Girginicz, ogromny zaskroniec z Czterowody; rzeki w Ojcowie, trolle z Nürtu, czarownice, mamuny, nocnice, południce, mory, ogry z Britainy, smoki i wielkie węże, potwory morskie, bazyliszki, hydry, ały, ażdachy, centaury, gorgony, wielogłowe psy, kolczaste ptaki ze Stimfalii, leofontony, ksykuny, brukołaki, wilkołaki, wąpierze, sysuny, podziemne potwory, dusiołki, chimery, kikimory, Nagowie z Bharacji i olbrzymy'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.

Kiedy Gorynycz spustoszył wyspę Cortix i porwał królewnę Zabawę Putiatiszną, junak Dobrynia z orskiej prowincji Dzikie Pola, zebrał drużynę z całego Orlandu i okolicznych ziem i wyruszył nad Roxyzor by ocalić córkę króla Oproka syna Wołodymira przed niewolą straszniejszą od śmierci. W drużynie Dobryni z Dzikich Pól znaleźli się też uzbrojeni przez Mokoszę bracia Belsk i Kallap z Aplanu. Junacy zadali ciężkie straty hufcom Gorynycza, lecz niestety ich wódz Dobrynia poległ w walce ze Żmejem Tugarinem, którego zdołał ubić. Udający przyjaciela smok Puczajka podstępnie spalił braci Belska i Kallapa, lecz ofiara z ich życia zamieniła Gorynycza w góry – wschodnią granicę Orlandu dzielącą Europę od Azji. Górom tym nadano nazwę Pasmo Gorynycza, zaś zły duch, którego ciało obróciło się w skałę został piorunem Jarowita zagnany do Čortieńska – Čortlandu i skuty łańcuchem wykutym przez Swarożyca. Skamieniał również w okolicach rzek Kury, Araxu i Tereku zaskroniec z Czterowody (Te – y – aka). Straszliwie wychudzona i przestraszona królewna Zabawa Putiatiszna wyszła z jaskini, co ongiś była okiem węża i błąkała się po stepach, aż przygarnęło ją plemię Kerje – Aradanów; żółtych ludzi ze stepów Taj – Każk, w których płynęła krew Anej Mari – złotoskórej córy królowej Tatry i Lecha III. Skamieniały zaskroniec nazywał się Jasy (Jasij) toteż leżące między Europą a Azją góry powstałe z jego ciała, otrzymały nazwę Gór Jasowskich. W erze dwunastej na cześć Franta Prometeja zaczęto je określać mianem Prometu, a na cześć króla Kimerów Kalki, syna Alkosa – Kaukazem.




W V wieku ery XI Wejcza II, ostatni król Orlandu z dynastii Rutysławiczów został obalony i zamordowany wraz z rodem przez jarla Mimira Pijanicę z Nürtu. Nowy władca pił więcej niż wszyscy opoje Orlandu, Roxu i gminy Pawlaczyca. Byłby pił jeszcze długo, gdyby nie potop zesłany przez Juratę, której przyjaciel został zamordowany przez niegodnego brata. Potop położył kres dziejom Orlandu, do którego dobrych tradycji nawiązał Rus (Roxolanus) zakładając Królestwo Roxu.
Prezentowana tu historia działa się pod koniec I wieku jedenastego eonu, za króla Kirosława urodzonego w Kiropolu – gaju będącym środkiem Orlandu, skąd jego mieszkańcy wyznaczali kierunki.

*

Prowincja Kara – Alania przylegała do nürtyjskiej Czuhonii. Nastała sroga zima i gruba pierzyna śniegu zakryła jej nieprzebyte puszcze, sioła, tundry i skute tęgim lodem jeziora i rzeki. W jednej z małych, zabitych deskami wsi, pod które podchodziły wygłodniałe wilki, wilkołaki, rysie i rosomaki, mieszkał chłop Jarun (Jarunus); ponoć kowal, a może oracz, czy łowca. Urodził się na wiosnę – porę roku, której przyjście czczono Jarymi Godami, inni zaś twierdzą, że swe imię zawdzięczał 



Jarowitowi, który pierwszym wiosennym gromem wzmacniał łańcuch krępujący Rykara, później zaś Gorynycza i smoka z Vovel. W trzynastej erze niektórzy Roxowie czcili go jako boga, utożsamiając ojca naszego bohatera z Jaryłą – jedną z postaci Jarowita. Tego dnia w drewnianej chacie Jaruna i Komalicy, rodziców Wija z Kondy – Berezy, przy beczułce piwa i pieczonym prosięciu zebrało się wielu ludzi; Orów i Nürtyjczyków. Aż do północy toczyły się ważne rozmowy, a miały Wij miast iść spać, razem z młodszą siostrzyczką Niedzielą, potajemnie nadstawiał ucha...
- Niech Agej, Asowie i Wanowie raczą wynagrodzić wam dobrzy ludzie z Kara Alanii wasze serca otwarte dla wygnańców! - zwracał się Dol z Nürtu do Jaruna, jego domowników i sąsiadów.
Wij (Viyus) i Niedziela (Nedela) niewiele zrozumieli z podsłuchanych rozmów. Uchodźcy z Nürtu prawili, że ich ojczyste ziemie zajął jakiś Kościej. ,,Kościotrup''? - myślał Wij. ,,Niewolnik''? - pytała się w myślach mała Niedziela.




- …. Kościej, samozwańczy król Zachodu i sługa smoka Rykara, przeklęty namiestnik piekieł na ziemi – opowiadali ludzie z Nürtu – zwie się tak, bo jest Lemurem, czyli takim demonem z Bliskiego Południa (basen Morza Rajskiego), podobnym do kostusia. Inni powiadają, że niegdyś był człowiekiem, co zaprzedał duszę Čortom i dostał od nich czarowny napój dający nieśmiertelność; stąd zowią go Kościejem I Nieśmiertelnym (Costen – Lemurus ov Peresyj Einkiroviyen). Napój uwarzony w kotłach Čortieńska przez Lochę i Marę dał mu wygląd ludzkiego szkieletu obleczonego w nagą, podobną do pergaminu skórę. Kościej – zabrał głos Heiman von Ukkonen z Czuhonii; krainy Dziadka Mroza i Śnieżynki – ponoć pochodzi z północnej Tassilii, z grodu Mar – Agaba, zaś teraz jego stolicą jest Presno (Presnau) czyli Bruxogród. Niczym śmierć jest wciąż niesyty nowych ziem, łupów i pięknych niewolnic, które zachłannie gromadzi niby stada bydła. Tego lata najechał święty Nürt i zajął nasz stołeczny Asgard; Miasto Bogów, gdzie kazał ściąć jesion Yggdrasil zasadzony jeszcze przez króla Nurtusa I, syna Wiła Sławicza – Czuhoniec mówiąc to niemal płakał.



- Nasz król Valemon – opowiadał inny wygnaniec – bronił ziemi ojców niczym ranny dzik, albo niedźwiedź; król zwierząt, ale musiał ulec przemocy Kościeja. U jego boku, kiedy najmężniejsi jarlowie Nürtu polegli, bądź poszli w pęta, albo sromotnie zdradzili jak konung Vidkun Przeklęty, króla Valemona zażarcie bronił rosły wilczur Volvox; dar Wana Velesa; konunga Navi. Dzielny pies, mówią niektórzy, że sam Weles wcielony zginął rozsiekany mieczami dziczy Kościejowej. Valemon lutym mieczem ,,Blaskiem Północy'' ubił wielu żołdaków nieśmiertelnego, lecz poczęli szyć doń z łuku. Strzała za strzałą wypijała zeń życie jak wąpierz, aż przybiegł poświęcony Welesowi jeleń Rączynóg – tu Nürtyjczycy poczęli się spierać, czy to nie on był wcielonym Welesem – Valemon posłuszny woli Asów i Wanów resztką sił siadł na grzbiecie pięknego jelenia, a ten biegł naprzód, aż zniknął w mlecznobiałej mgle. Mówił nam kapłan Völvin, że Rączynóg zabrał króla do Navi – Valgalii, gdzie na spotkanie króla wyszły władczynie rusałek północnych; Valkiria i Valhal, które ucałowały go w oba policzki i umaiły jasną głowę wieńcem. Tam, ponoć nasz umiłowany Valemon spół króluje z Wanem Velesem, a nas trapi Kościej i jego lennik Vidkun Przeklęty. Do Presnau wywozi nasze złoto i srebro, drewno, skóry, zwierzęta, zboże, mleko, sery i masło, ale również młodzieńców by wydobywali gwiezdniki i inne skarby mineralne, zaś nasze córki mają być zabawkami Kościeja i jego bandy – skończył opowieść Karl Björk Bergenstern.
Dzieci Jaruna niewiele zrozumiały. Wij myślał: ,,Ten Kościej to musi być wielki pan, skoro wszyscy się go tak boją'', był bowiem smarkaczem i miał pstro w głowie. Tymczasem Niedziela słuchała ze zgrozą o okrucieństwach Kościeja i jego sług; Mięsojada, Uszaka i Kąsacza. Gdy dorosła, niosła pomoc i pociechę żyjącym pod ich batem. Gdy jej młode serce, które nie zdążyło zapłonąć miłością do mężczyzny, przebił lodowy oścień Mar – Zanny, jej dziewicze ciało zamieniło się w brzozę o leczącej wszystkie choroby oskole. Ona sama zaś została jedną z jytnas. Ochrzczeni znachorzy w swych zamawianiach nazywali ją ,,św. Niedzielą''.



,, [… Kościej] posiadał czarodziejską czaszkę z kryształu z zamorskiego kontynentu Sonor, w którym mógł obserwować co tylko chciał. Czasem w złości tłukł ją, a wtedy wybuchała zielonym ogniem i powracała do całości'' – K. Oppman ,,Perłowy latopis''.

Minęły lata, od chwili przybycia wygnańców z Nürtu do wsi Kondy Berezy (w innym rękopisie: Żukowa) w orskiej dzielnicy Kara – Alania. Na Zachodzie, który przestał być Zachodem, a stał się jaskinią zbójców i czcicieli Rykara, w potęgę rósł Kościej, zaś Wij i Niedziela dorastały w rodzinnym siole. Kościej ,,jak Enkowie potężny, jak Čorty złośliwy'', spoglądając w kryształową czaszkę mógł widzieć cały świat, a wszystkie odkryte tajemnice rozważał w swej chytrości. Swymi pustymi, lecz widzącymi, czarnymi oczodołami spostrzegł też małego Wija – chłopca z dalekiego Orlandu, który podsłuchał rozmowę rodziców z Nürtyjczykami, i któremu spodobały się pogłoski o dzikiej i nieposkromionej potędze Kościeja. Odtąd car Zachodu, mający na swe usługi zastępy Čortów i potworów w dzień i w nocy słał ku synowi Jaruna złe myśli, majaki, sny o władzy, zaszczytach, bałwochwalczej czci i potędze. Ustawicznie wbijał proste serce chłopskiego syna w pychę, aż je zatruł i pozbawił je radości. Rodzina chłopa Jaruna gospodarowała na nieurodzajnej ziemi, na przednówku głodowała, większą część roku pracowała w pocie czoła, zaś kara – alańscy bojarzy gnębili ją wysokimi daninami, które przejadali. ,,Mój ojciec miał jako pole niewielką lechę błota, rodzącą wątłe zboże, a jej jedyną zaletą było to, że była NASZA'' – po latach mówił Wij Jarunowicz. On i jego siostra od świtu do zmierzchu pracowali przy wypasie zwierząt, roznoszeniu wody, czy zbieraniu chrustu, podczas gdy nocami, kiedy nocnice tańcowały ku czci Lelwy przy wyciu wilków i Neurów, przez sen Kościej obiecywał bratu i siostrze życie bez trudu, bólu, głodu i chłodu, zabawy, piękne stroje i bogactwa, których mógłby pozazdrościć lidyjski król Krezus z ery trzynastej. Tymczasem mądrzy dorośli bez przerwy prawili, że Kościej jest najgorszym łotrem zasiadającym na tronie od czasów Latavca, Jiwóna, Starego Frëca, Rena Puszczyna, Niemal Człowieka i Goplany III. Opowiadano, że mieszka w złotym pałacu jak królowa Valkanicy; Bazylisa Teofanu, w którym więzi krocie porwanych dziewic, że jest ponad wszelką miarę rozpustny, zapijaczony i okrutny. Niedziela uwierzyła dorosłym, ale Wij nie dał się przekonać, ani im, ani swej młodszej siostrze. Myśli o Kościeju nie dawały mu żyć. Lata wciąż przemijały, niczym liście opadające z drzew, aż nadszedł czas siedemnastych urodzin nieszczęsnego Wija. Jego macierz Komalica, w innym rękopisie zwana Wodicą, upiekła okazały kołacz, zaproszeni zostali koledzy chłopca. Kiedy wszyscy wesoło się bawili, w sercu solenizanta wciąż lęgł się zakryty smutek zasiany przez bezlitosnego Kościeja. Zabawa przeciągała się aż do północy, aż nad ranem wszyscy pokładli się pod pierzyny. Wszyscy oprócz naszego bohatera. Ów widząc, że domownicy posnęli snem sprawiedliwych, po cichutku zabrał przygotowany wcześniej tobołek. Jeszcze tylko ze łzą w oku stanął nad łóżeczkiem ukochanej siostry i pocałował jej czoło, lecz ona wciąż spała zmęczona urodzinowym przyjęciem. Przyzywany przez Kościeja rzucającego na wiatr obietnicami, Wij cicho jak złodziej przekroczył próg rodzinnej chaty i udał się w kierunku Presnau. Kiedy porzucał ojca i macierz, szalała zadymka, wyły wilki i Neurowie, a władczyni Krainy Ciemności – Lelwa o głowie kruka szeleściła swą czarną szatą. Chłopiec szukany przez rodzinę i sąsiadów szedł niezmordowanie przez zasypane śniegiem puszcze, gdzie chroniły się mamuty i nosorożce północne, skute lodem oparzeliska, pod którymi spali topielcy i topielice, ludzkie osady, gdzie litowano się nad nim i nad jego poświęceniem godnym lepszej sprawy. Ostrzegano go przed srogością Kościeja, co zaspokajał swe żądze na chłopcach i dziewczętach, lecz Wij nikomu nie wierzył prócz swych snów i marzeń. Idąc zdzierał łapcie z lipowego łyka i koszule, za podszeptem swego bożka nauczył się kraść i żebrać, choć wcześniej brzydził się to robić i wolał uczciwie pracować. Liczył sobie dwudziestą wiosnę życia, gdy pogryziony przez psy, obity kijami, brudny i obdarty niemal do nagości przekroczył rogatki Presnau – stolicy Dalekiego Zachodu.
,,Gdy w Valkanicy twoje straszą spiże, gdy poselstwo laskońskie twe stopy liże...'' - brzmiał początek zaginionego dziś poematu zaskrońca Mikicy Jadamovicia z Selenetova. Tego dnia luty Kościej odziany w jadowicie zieloną, jedwabną szatę, a na łysej głowie noszący złotą koronę, zasiadł na bogato rzeźbionym tronie z eburnu zdobionym opalami. Jego podnóżkiem była bielejąca czaszka zgwałconego dziecka, berło miał z kości słoniowej (albo trupiej) oprawne w srebro, elektron, zdobione jantarem i kryształami, zaś miast kuli z krzyżem, zwanej jabłkiem, oznaki godności średniowiecznych władców, piastował w kościstej dłoni kryształową czaszkę z Sonoru. W wykładanej złotymi płytkami sali tronowej unosił się zawiesisty zapach kadzidła z Międzyraju, używanego w chramach. Sala pełna była białych niewolników z Kartwelii i czarnych z Tassilii, licznych, pięknych i młodych żon i nałożnic, takich jak Trawica z Valkanicy, błaznów, wreszcie towarzyszy broni i oprawców wśród których rej wiódł podobny do czarnej pantery potwór Mięsojad (Mesojdew, Carnivorios) z Afryki. Kościej kochał tylko siebie i uwielbiał upokarzać innych. U jego stóp obutych w ciemnozielone ciżmy z safianu, leżała plackiem gromadka jego wasali, a wśród nich Vidkun Przeklęty z Nürtu. Mistrz ceremonii przy dźwiękach surm wniósł porcelanowy nocnik wykonany na zamówienie w Sinea; pełen gnoju i uryny. Podano go leżącym lennikom Kościeja, a ci z czcią i obrzydzeniem składali pocałunek na naczyniu. Jeden z nich zwymiotował, więc na rozkaz cara Zachodu kat natychmiast skrócił go o głowę. Młody Wij Jarunowicz, wykąpany w wodzie różanej i przyodziany w miękkie szaty stał pod ścianą. Widział całą scenę hołdu złożonego Kościejowi przez wasali i spodobała mu się, bo jego serce zostało już zatrute przez namiestnika Čortieńska. Kościej takich jak on, zbliżających się do jego pałacu zbudowanego na Placu Ryb, kazał chwytać i torturować, lecz Wija przyjął gościnnie. Rozpoznał w nim bowiem chłopca z dalekiego Orlandu, którego zamierzał wykorzystać do swych celów. Gdy upokorzeni i zastraszeni wasale pośpiesznie opuścili złoty pałac, Kościej skinął w stronę Wija długim, środkowym palcem skrzącym się od drogich kamieni wprawionych w złote pierścienie. Młodzian z trwogą i drżącymi nogami podszedł do władcy, od którego biły chłód i piwniczna wilgoć, po czym upadł na twarz przed Niemającym Oczu. Kościej podniósł go i przy piskach i oklaskach swych nałożnic, ucałował go w usta, aż mróz przeszedł synowi Jaruna po kościach.
- Łżą sromotnie – zabrał głos władca Zachodu – ci co twierdzą, że my, słudzy Czarnego Boga nie cenimy odwagi u innych. Przybyłeś po chwałę, synaczku; otrzymasz ją jeśli staniesz się taki jak ja; Sławiący Smoka! - dreszcz przebiegł po ciele Wija, zaś Kościej wydał rozkazy. - A teraz będziemy jeść i pić ku chwale naszego bohatera ze Wschodu! - po obfitej, ociekającej orską wódką uczcie, Mięsojad i jeden z imperialnych wojewodów zaprowadzili chwiejącego się od mocnego trunku młodego męża do zdobionej srebrem i złocistym bursztynem łaźni. Znajdowała się tam ogromna wanna z kryształu. Mięsojad o spiczastych uszach podobnych do słuchów zająca, noszący czerwone kozaki ze złotymi ostrogami, wysuwanymi pazurami, długimi jak kły tygrysa, zdarł odzież z uśpionego wódką Wija, po czym wrzucił go do wanny. Nie było w niej wody, za to po brzegi wypełniała ją krew. Nagi Wij z głośnym pluskiem cały pogrążył się w przepastnej wannie i ogarnęły go pijackie sny o władzy i zaszczytach, bogactwach i rojach nałożnic. Sam nie wiedział, ile godzin tak przespał, a Kościejowski generał Chwalimir z Valkanicy, dębowym kijem burzył krew w wannie. Na dworze zapadł mrok – promienie Srebroniowe padały na kamienny bruk stolicy imperium, którą przemierzali teraz stróże miejscy i tajna policja dybiąca na życie wrogów Kościeja. Wtedy to woj wyszedł z krwawej kąpieli, lecz nie był już człowiekiem. Po błyszczącej posadzce przebierał licznymi odnóżami dłuższy od ludzkiego palca stawonóg. Był barwy szaro – żółtej i miał ostre 




żuwaczki ociekające jadem. Czuł się nieswojo. Kosa Owinniczew nazywał takie stworki ,,wijami – skolopendrami'' i w ,,Animalistyce'', przez Słowian zwanej ,,Zwierzętopismem'' opowiadał jak zaprzyjaźniony szczeniak zląkł się na widok owej jadowitej istoty. Zaczarowany Or gdy spojrzał do zwierciadła przeląkł się sam siebie i gorzko zapłakał, tak głośno jak płakać potrafi człowiek zamieniony w skolopendrę. O północy przyszedł łaziebnik i wziął zwierzątko w dłonie okryte sokolniczymi rękawicami. Zaniósł Wija przed oblicze Kościeja, który żłopał wódkę i cuchnął jak gorzelnia. Wielonożna istota przerażona, nic nie rozumiejąc, zwinęła się w kłębek na dłoni Lemura, a ten zionąc odorem wódki, mówił do niej czule:
- Przyszedłeś tu synaczku po … beeek! - sławę i chwałę. Dla mnie i Rykara porzuciłeś – beeek! - brud, smród i ubóstwo, by dołączyć do panów. Bueee. Aby mieć nieśmiertelność, zgodziłem się żyć w ciele trupa. Rzy... Jeśli chcesz bym uczynił cię mościpanem, musisz przestać być człowiekiem... - ,,aby i ciebie Rykar pożarł jak lew, po kawałku'' – dorzucił w myślach tyran, rozlewający wszelką krew na potwornych ołtarzach Smoka Piekieł.
Wij – skolopendra uspokoił się, a wtedy Mięsojad znów zaniósł go do łaźni i wrzucił do wanny z krwią. Potwór ujął w okryte czarnym, aksamitnym futrem łapy rzeźbiony kij dębowy i mrucząc zaklęcia, w których przyzywał Čorty; Farela i ogniste latawce, burzył krew w wannie, a zaczarowany Wij śnił straszny sen, w którym był olbrzymem i stopami obutymi w buty z krasnej skóry miażdżył kręgosłupy dokuczających mu niegdyś kolegów z rodzinnej wsi – Proni i Kikoły. Straszna noc wciąż trwała jakby czas się zatrzymał; Bractwo Czcicieli Rykara odprawiało swe przeklęte misteria; psy wyły na Placu Ryb i innych ulicach Presnau, a strażnicy strzelali do nich z łuku. Do łaźni wszedł jeden z kapłanów Cara Piekieł i począł kamłać – wyć straszne zaklęcia, aż krew znikła z wanny jak kamfora. Oczom Mięsojada i czarnego wołwcha ukazał się nagi karzeł o pergaminowej, nieco szarej skórze. Na pękatej głowie miał zmierzwioną, czarną czuprynę, oraz spiczaste uszy. Nos jego przypominał nozdrza małpy, tusza upodabniała go do dobrze utuczonego wieprza, zaś na dłoniach i stopach miał żelazne palce zakończone orlimi szponami. Jednak najbardziej niezwykłe, a zarazem obrzydliwe były jego ciężkie powieki; gdy Mięsojad i zły kapłan podnieśli go na krótkie i krzywe nogi, wstrętne powieki sięgały mu aż do podłogi. Wij ocknął się i płakał żałośnie, bo nic nie widział, zaś słudzy Kościeja nie zważając na jego protesty i wygibasy, prowadzili przed tron swego bezlitosnego Cara Zachodu.




- Teraz twoje powieki będą podnosić widłami – oznajmił Mięsojad, zaś Wij otumaniony nie wiedział co się z nim dzieje.
Doszli przed tron Kościeja, który zajęty rozpustą, nie spał całą noc. Podobny do pantery stwór i kapłan Wroga Ageja i Jego Stworzeń, Kłamcy i Ojca Kłamstwa, zgięli kolana nieszczęsnego głupca. Kościej ziewnął, po czym dotknął mieczem z obsydianu nagiego ramienia Wija i rzekł:
- Wiju Jarunowiczu z Kondy – Berezy! Przybyłeś stać się jednym z książąt i oto nim jesteś; wyprzyj się Ageja, Enków i jytnas a sław Wielkiego Rykara. Z jego mandatu nadaję ci zaszczytny tytuł grafa von Balor, sześćset szesnaście posiadłości ziemskich ze stadami bydła, niewolników i nałożnic, oraz ogłaszam cię drugą po mnie osobą w Imperium Zachodu! - tłumy wojaków i żon Kościeja klaskały, po cichu czując odrazę do pokracznego sługi okrutnika. - Wiju z Orlandu! - na znak Kościeja jego słudzy pomogli mu wstać. - W twych oczach drzemie moc duchów Čortlandu; moc zabijania. Odtąd będziesz siał śmierć wzrokiem jak bazyliszek, ilekroć twoi słudzy podniosą twe powieki widłami – znów rozległy się oklaski, a Wij pomyślał: ,,W co ja się wpakowałem''?! Następnie graf von Balor ucałował podane mu berło Kościeja i do rana trwało picie wódki, wina i piwa.
Od tego czasu Wij przestawił się na nocny tryb życia. Dnie spędzał w kurhanach i pełnych omszałych gąsiorów piwnicach na swych włościach, a nocami bez wstrętu zajadał ślimaki, stonogi, wije drewniaki, krocionogi, żuki i rosówki. Miał licznych niewolników i niewolnice, które gwałcił, a potem wypijał ich krew i żelaznymi palcami rozrywał ,,ciało na sztuki, aż białe świeciły kości'' i pożerał je. Służył pod rozkazami Kościeja. Nocami przemierzał lasy, cmentarze i ruiny imperium w asyście strzyg, goblinów, wąpierzy, Čortów, wielkich węży i nietoperzy, oraz jędz, aby zabijać wzrokiem. Dwa małe Čorty przez Polaków zwane Diabełkami za pomocą chłopskich wideł do rozrzucania gnoju, unosiły jego ohydne powieki, a na kogo padł wzrok Wija, ten padał martwy. Chłopski syn z Kondy – Berezy został przez Kościeja zamieniony w jednego z najstraszniejszych potworów ery jedenastej. Kiedy zabijał wzrokiem nie miał litości dla nikogo; złą mocą jego oczu ginęli ludzie od niemowlęcia do niemowlęcia do starca, zwierzęta, schły trawy, kwiaty i drzewa... Jedynie gdy był sam, cicho łkał nad swymi ofiarami, by potem znów robić to samo, niczym ,,cocodrilus z rzeki Nilus''. Poeci sławili go w pieśniach, lecz nie tak wyobrażał sobie szczęście. Pewnego razu, gdy zabił wzrokiem i pożarł zabłąkaną w pobliże mogił dziewczynkę, miał sen. kiedy leżał z łbem opartym o kamień podobny do płyty nagrobnej (nie był już człowiekiem, więc mu to nie przeszkadzało), oczami duszy ujrzał jak po promieniu Księżyca schodzi doń piękna panna, której wiatr rozwiewał złote włosy i białe szaty z płaszczem barwy trawy. W jej szafirowych oczach lśniły łzy podobne do diamentów, zaś jej podobne do eburnu dłonie trzymały złoty łańcuch i kryształowy flakonik z żywą wodą. Wij obudził się i mimo zamkniętych powiek ujrzał pannę w ognistej koronie. Rozpoznał w niej Mokoszę, którą cały Orland z wielkim nabożeństwem czcił jako Matkę Wilgotnej Ziemi. Chciał złożyć jej pokłon, lecz nogi zaplątały mu się w powiekach.
- Wiju, synu Jaruna – przemówiła Mokosza.




- Jestem, Pani – odpowiedział Wij, a Enka złożyła pocałunek na jego obleśnym czole, przywracając mu ludzką postać. - Przysłał mnie Wielki Agej, ten co wcześniej posłał na świat Teosta Cara Słońce, abyś mógł wrócić doń.
- A cóż mi do Niego, o Aradvi Sura Aredvi? - spytał Wij. - Jestem teraz potworem co bije czołem przed tronem Kościeja Wiecznego. Dziś zjadłem dziecko, a przecież tego Biały Bóg nie pochwala. Ciemność Rykara mnie pochłonęła, już nie ma dla mnie miejsca w Nawi Jasnej.
- To nie prawda – zaprzeczyła Mokosza – Pozwól bym obmyła cię żywą wodą z Sobotniej Góry, którą wydało me łono, a wówczas Kościej straci do ciebie prawo. Chwyć się złotego łańcucha o dziesięciu ogniwach, a zabiorę cię z Presna, do twego rodzinnego domu, gdzie wciąż za tobą płaczą ojciec i macierz, oraz siostra, którą ucałowałeś nim opuściłeś dom – Wij słuchał ze smutkiem, a w jego sercu odezwała się tęsknota za porzuconą Kondą – Berezą. Już otwierał usta, by wyrazić zgodę, gdy z ciemnego kąta wynurzył się Čort skrzydlaty; Zburatorul przez Polaków zwany Farelem i wbił lodowatą igłę w serce nieszczęśnika. Ukłuty nią Wij począł wątpić, czy aby Mokosza, której miłosierdzie sławiono w Orlandzie i innych krainach nie zwodzi go. ,,Jeśli wrócę, resztę życia spędzę otoczony szyderstwem i pogardą, jako były sługa tyrana i potwór, karmiący się surowym mięsem ludzi. Nikt mi nie poda ręki, najwyżej nogę. Ludziska będą się nade mną fałszywie litować, unikać jak czarnego kota, szeptać za moimi plecami, a może nawet rodzina mnie nie rozpozna'' – kuszony przez latającego Čorta spojrzał niepewnie w twarz Mokoszy i wyczytał z niej: ,,Zaufaj mi biedaku, a ja cię osłonię; ja – twoja ucieczka''. Wij wahał się przez chwilę, aż w końcu wygodne zło w nim przemogło.
- Odejdź, Najświętsza Pani – rzekł spuszczając wzrok. - Dla mnie nie ma zbawienia – z oczu Mokoszy polały się krwawe łzy, po czym płacząc, po promieniu Księżyca wróciła do Domu Enków. Wij zaś ponownie odzyskał swą odrażającą postać i zachował ją aż do śmierci...
Mijały dni, miesiące, lata, a spaleni złością tyrana mieszkańcy imperium modlili się: ,,Od śmiertelnego wzroku Wija – wybawcie nas Enkowie''! Służąc Kościejowi zatracił litość i najszlachetniejsi życzyli mu śmierci. Król Dalekiego Zachodu obiecywał: ,,Przemieniony magią Rykara masz przed sobą aż sześć tysięcy lat życia, a nawet jak zemrzesz, twa sława przetrwa wszystkie wieki''. Wij wierzył w to, a poza tym myślenie było mu wstrętne. Jednak ,,łaska pańska na pstrym koniu jeździ''. Kościej; podejrzliwy i tchórzliwy jak wszyscy tyrani począł zazdrościć Wijowi, którego na sabatach pieśni czarownic często sławiły. Sam Rykar; ojciec niezgody nakłaniał swego przedstawiciela na ziemi, by mordował swych wspólników, bowiem nie pragnął niczyjego dobra, ale katuszy całego stworzenia i nawet klęska Kościeja była w jego zamiarach. Pewnej księżycowej nocy Ciemiężyciel Zachodu, tępiciel piękna, prawdy i dobra, zaprosił do swego pałacu Wija, jak sam kazał powiedzieć ,,na flaszkę dobrej wódki z Czuhonii''. Zabijający wzrokiem potwór o ciężkich powiekach i żelaznych palcach, nagi i umorusany gliną i wilgotną ziemią, został wprowadzony do sali biesiadnej przez dwa małe Čorty trzymające widły. Jego małpie nozdrza już wyczuły miły sobie zapach. Wij nic nie wiedział o obecności w sali rosłego męża w krasne szaty odzianego, o głowie zasłoniętej spiczastym kapturem. Mąż ów zwał się Krut Mydlarz z Oylandu i był jednym z katów zatrudnionych w Presnau. Na skinienie Kościeja, kar chwycił widły i z rozmachem wbił je w pierś Wija, a ten wył jak bity pies i przeklinał swego suzerena życząc mu rychłej utraty nieśmiertelności. Mydlarz jeszcze kilkakrotnie dźgał potwora w pierś i brzuch, w gdy ten skonał w kałuży swej zielonej (albo czerwonej) krwi, kat wyłupił mu oczy, a śmierdzące trupią zgnilizną cielsko spalił w ogrodzie, na kupie końskiego gnoju. Zniewolona dusza Wija poszła na wieczne męki do Nawi Čortów; na Wyspy Przeklęte. Jedno z niosących śmierć oczu, wielkich jak pięści, Kościej spalił w ofierze na okropnym ołtarzu Rykara, drugie zaś zachował dla siebie. Oko to zachowało moc niszczenia, zaś Kościej nosił je ze sobą, aż do bitwy na lodach jeziora Mamir. Gdy chciał kogoś zabić, łykał oko Wija, a to wchodziło mu do oczodołu i skutecznie uśmiercało. Dzięki niemu, Kościej budził nie mniejszy lęk niż Wij, bazyliszek, czy połoz, jednak nigdy nie udało mu się z jego pomocą zabić swej zakładniczki i niewolnicy Tatry – późniejszej królowej Aplanu. Sam Agej bowiem nie dał Zdrajcy Prawdziwego Zachodu władzy jej uśmiercić, ona zaś wydarła mu tajemnicę, ostrzegając Lecha III przed najazdem, a ostatecznie przyczyniła się do utraty nieśmiertelności przez Kościeja.

*



,,W noc św. Andrzeja wszystkie moroï próbują wybłagać przebaczenie Boga. Przypominają sobie wtedy wszystkie złe uczynki popełnione na ziemi. Jednak szatan nie pozwala im się poprawić […] i, wielki niczym dom, ze rozwiniętymi skrzydłami, podobnymi skrzydłom nietoperza, oczyma płonącymi jak rozżarzone węgle, paszczą czarną niczym smoła i zębami białymi jak śnieg, przybywa z Zachodu, przecina im drogę i zawraca ich do ich ponurych i zimnych siedzib […].
Szkoda, że nie widzieliście, jak wtedy wyglądają te niepomiernie wydłużone cienie, krążące samotnie niczym woda we młynie […]. Jak zmęczeni strigoï przysiadają na kępach róż bzów rosnących na grobach, łokciami opierając się o zimne, kamienne krzyże, palcami mocno uciskając skronie […]. Ich rozbiegane oczy wypełniają się łzami. […] A potem zasłaniają sobie swoje chude, kościste, pomarszczone i zimne twarze i płaczą nad dawnym życiem! Zaś szatan ciskając ognie z oczu, mówi im: 'Hej, wy strigoï i strigoice! Nie płaczcie! To ja, wasz bóg! Zostawcie w spokoju wasze kości i ruszajmy!' I nagle daje się słyszeć szum skrzydeł, a kogut pieje: Kukurykuu! Kukurykuu! Usłyszawszy to strigoï
na wyścigi próbują wleźć do swoich grobów, gdzie czekają na kolejną szansę ruszenia ku Bogu'' – N. I. Dumitrescu ,,Strigoi. Din credintale....''

Wczesna wersja pracy magisterskiej




Poszukiwanie prasłowiańskich śladów na górze Ślęży w ramach przygotowań do obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego



I Góra Ślęża i jej obiekty archeologiczne
I.1 Opis góry Ślęży w źródłach pisemnych




,, [...] posita est autem haec in pago Silensi, vocabulo hoc a quodam monte nimis excelso et grandi olim sibi indito; et hic ob qualitatem omnibus nimis honorabatur’’ – Kronika Thietmara, wyd. i tłum. M. Z. Jedlicki, Poznań 1953, s. 555 (l. VII, c. 59).1




,,Znamy jednak ze średniowiecznych dokumentów pisanych również staropolską nazwę góry. Notowana jest ona do końca wieku XIII w formie: Zlenz, Slenz, Zlenc, Zlencz. Dopiero w XIV wieku ta prastara nazwa została wyparta przez nową, Sobótka, od osady, która u jej stóp się rozwinęła. Nazwa tej osady powstała prawdopodobnie w związku z odbywaniem w niej targów w soboty. [...] Ostatnio Rospond analizując średniowieczne materiały, w których nazwa góry kończy się na spółgłoskę, uważa jednak, że nazwa góry nie posiadała końcówki żeńskiej, lecz końcówkę męską, a więc brzmiała prawdopodobnie Ślężec, a nie Ślęża’’.2




Ślęża jest górą leżącą w Polsce, w okolicach Wrocławia. Stanowi najwyższy szczyt Masywu Ślęży – 718 m wys. n p m. Pozostałe szczyty to Radunia (573 m wys.), Wierzyca (dawna Góra Kościuszki – 415 m wys.) i Góra Gozdnica (dawna Góra Anielska - 316 m wys.)3. Góry te zbudowane są z granitu, gabro, serpentynu i nefrytu. Sama Ślęża składa się z zielonkawej skały gabro, z czego część północno – zachodnia (do ok. 400 m. n p m) składa się z granitu.4 Ponadto stwierdzono obecność ziaren czerwonego granitu. W dawnej nauce uważano Ślężę za wygasły wulkan, a nawet w początkach XIX wieku planowano urządzić na jej szczycie pokaz erupcji wulkanicznej, lecz zaniechano go, a to dlatego, że wrocławski klasztor NMP na Piasku, ówczesny właściciel Ślęży wyraził sprzeciw wobec owego pokazu, obawiając się pożaru okolicznych lasów.



  1. 2. Zabytki archeologiczne na Ślęży

2.1. Wały kamienne (poprawione)

Zarówno na Ślęży, jak i na dwóch pozostałych górach znaleziono kręgi kamienne, uznawane za ogrodzenia sanktuariów. Ślęża posiada jeden taki okręg na szczycie, mogący pochodzić z okresu słowiańskiego, zbudowany z czarnej skały gabro. Kamienie zostały ułożone pionowo bez zaprawy. Wnętrze muru wypełniają żwir, piasek i drobne kamienie. Jego resztki znaleziono za i przed schroniskiem, a ciągną się przy zejściu żółtym szlakiem, aż do urwiska. Ów wał liczy sobie 3 - 5 m grubości u podstawy. Ślęża posiada także ułożony z luźnych kamieni , mający półkolisty kształt ,,wał półksiężycowaty'' , zwany ,,szczątkowym'' (ok. 600 m dł., ok. 2 m wysokości, 3 - 4 m szerokości) w połowie zbocza (w jego pobliżu znaleziono ceramikę z okresu kultury łużyckiej, halstackiej, średniowiecza wczesnego, bądź późnego), oraz parę pomniejszych konstrukcji, które można znaleźć 50 m powyżej Husyckich Skałek przy czerwonym szlaku. Owym potrójnym, pochodzącym z kultury łużyckiej, bądź późnego średniowiecza, nie zachowanym w całości murem są trzy równoległe do siebie murki z kamieni gabro - prawdopodobnie będące obiektem kultu.5 (Grzegorz Domański przypisuje im cele obronne)6. Odległość między owymi murkami wynosi 11 i 9 m, dł. od północy wynosi 12 m, 11, 5 m i 9 m. Fragmenty murów na Ślęży są szerokie na 3 m i wysokie na 0,5 m. Potrójny mur biegnie od strony północnej i przecina go czerwony szlak. Na ,,północnym dziedzińcu'' ślady osadnicze występują przeważnie w postaci ceramiki. Innym wczesnośredniowiecznym (?) murem jest ,,brama'' - niski, podwójny, kamienny mur ze skały gabro, ciągnący się od grupy skał do drogi. Zbudowany bez zaprawy, osiąga wymiary 7 x 8 m, 0, 5 m wysokości, , ok. 37 m dł. i ok. 2 m wysokości i ciągnie się od drogi do grupy skał. Między oboma murami biegło zagłębienie. Po prawej stronie szlaku znajduje się mniejszy okręg (ok. 30 m średnicy), prawdopodobnie o przeznaczeniu ofiarnym. Jeden z wałów o wymiarach 200 x 50 m miał u wejścia dziedziniec wydzielony małym murem. Na czerwonym szlaku znajduje się tzw. ,,poprzeczny mur'' (chronologia nieustalona), ciągnący się w poprzek drogi i zawierający wejście do następnego kręgu o wymiarach 200 x 300 m, zaś jego ciągnący się wzdłuż drogi wał liczy sobie ok. 800 m dł. ,,Poprzeczny mur'' liczy sobie 15 m dł. Jest zbudowany z kamieni gabro, bez użycia zaprawy. W obrębie wałów mógł być zbiornik wody deszczowej, gdzie odkryto liczne przedmioty z brązu i fragmenty ceramiki - mogły to być wota ofiarne. Równolegle do grodziska w Będkowicach (od strony zachodniej) przebiega długi na ok. 70 m wał, a także krąg, być może o przeznaczeniu kultowym, który zbudowano z dużych głazów. Podobny do ślężańskich owalny mur, odkryto na Raduni (2 km obwodu, 3 - 5 m szerokości, ok. 0, 5 m wysokości i 20 ha powierzchni) oraz na Wieżycy. Odkryte w 1956 r. kręgi na obu tych górach mają kształt bardziej owalny niż na Ślęży. Wcześniej (1866r.) odkryto na Raduni krąg o 1780 m dł., 3 - 5 m szerokości, 40 - 60 cm wysokości i ok. 20 ha powierzchni. Sytuuje się on na południowo - wschodnim stoku góry. ,,Kluczem do rozwiązania zagadnienia, jaka była funkcja monumentalnych konstrukcji kamiennych na Raduni i Górze Kościuszki, były wykopaliska przeprowadzone w latach 1955 i 1956 na górze Raduni. Po przeprowadzeniu wykopów przez tę konstrukcję okazało się, że leży ona na skale, a wysokość jej sięga od 40 do 60 cm . Przyjmując więc tezę, że stanowi owe rozsypisko wału kamiennego, należałoby stwierdzić, że wał ten, przy założeniu jego minimalnej szerokości do 2 m. miałby wysokość zaledwie około 120 cm . i wobec tego nie stanowiłby odpowiedniej zapory obronnej dla atakującego nieprzyjaciela. ‘Wał’ ten dochodził zaledwie do długiej grani szczytowej góry od strony wschodniej i skutkiem tego nie posiadał również walorów obronnych. [...]’’.7 Kręgi kamienne na wszystkich trzech górach powstały w tym samym czasie. Na Wieżycy znajdują się pozostałości najmniejszego kręgu w Masywie Ślęży (w południowej i wschodniej części szczytu). Według H. Cehak - Hołubowiczowej kręgi te były dziełem nie Słowian, lecz kultury łużyckiej, bądź Celtów. Przeznaczeniem wałów była nie tyle obrona, co oddzielanie poszczególnych części sanktuarium. Przemawiają za tym takie argumenty jak: zbyt duża wysokość n. p. m. by odpierać atak i zbyt niska wysokość murów. ,,Jak można wnioskować na podstawie badań wykopaliskowych, przeprowadzonych w latach 1949 do 1951, w epoce brązu i na początku epoki żelaza istniał na Ślęży jedynie kamienny krąg kultowy, taki sam jak na Raduni i Górze Kościuszki. Nie było wówczas na szczycie żadnego stałego osadnictwa, jak o tym przekonały nas prace wykopaliskowe przeprowadzone na dużej przestrzeni szczytowej łąki górskiej. Po stałym osadnictwie musiałyby się zachować w ziemi co najwyżej ślady po paleniskach, a przypuszczalnie także i resztki chat. Tego nie stwierdzono’’.8 Badania archeologiczne nie potwierdziły stałego osadnictwa w obrębie kręgów, zaś według Cehak - Hołubowiczowej, miejsce to było dla Słowian zbyt święte, aby je atakować. Podobne wały z kamienia, odkryte na Łysej Górze, zbudowano dopiero we wczesnym średniowieczu.,, [...] głazy dostawione do starożytnej konstrukcji i przy pomocy których utworzono wnękę otwartą ku szczytowi góry nie wiążą się z trzonem głównym konstrukcji, lecz wyodrębniają się jasno jako dołożone później. Brak wszelkich zabytków w warstwie kulturowej występującej w tej wnęce, zdaje się świadczyć o tym, że nigdy, ani w starożytności, ani w średniowieczu wnęka ta nie była wykorzystywana.9 [...]. Masa usypiska kamiennego konstrukcji obstawionego dużymi głazami jest tak zbita i tak jednolita, że ustawione na niej drewniane zapory z wbijanymi czy wkopanymi słupami wydaje się nieprawdopodobne, tym bardziej, ze brak jest jakichkolwiek śladów w postaci zagłębień po słupach, które by takie przypuszczenia usprawiedliwiały’’10. Ponadto ich wartość obronną niweczył brak dostępu do wody (źródła leżały poza nimi, mogły służyć do ablucji, tak jak w starożytnej Grecji).



2.2. Rzeźby (poprawione)

W XVIII i XIX wieku nastąpił wzrost zainteresowania Ślężą wśród uczonych i turystów. W ,,Przeglądzie Naukowym'' z 1845 r. wydawanym w Warszawie, ukazał się artykuł ,,Badania archeologiczne o stanie sztuk i przemyśle na ziemiach Słowian przed chrześcijaństwem'' Maksymiliana Sobieszczańskiego, który jako pierwszy polski uczony uznał rzeźby ze Ślęży za dzieło pogańskich Słowian. Na Ślęży i w okolicach znaleziono wiele rzeźb, takich jak dwa niedźwiedzie, fragmenty poddanych obróbce ciosów skalnych, ,,Panna z rybą'', ,,Mnich'' i ,,Grzyb'' w dolnej części przypominający postać ludzką. Wiele rzeźb zachowało się tylko we fragmentach - być może było ich więcej. Nie znamy ich twórców. Przypuszcza się, że omawiane posągi mogą być pochodzenia germańskiego (być może relikt totemicznego kultu przodków). W nauce niemieckiej istniała teza o ich romańskim pochodzeniu; oparta na kronice opata Jodoka z XV wieku. Autor ów zastrzega, że w czasach sobie współczesnych, dokument założenia klasztoru nie istniał i nie był znany.11 Chronologia owych rzeźb jest sporna, datuje się je w przedziale od okresu lateńskiego do wczesnego średniowiecza. Istnieje pogląd, że oba niedźwiedzie, mnicha, grzyba i pannę z rybą, wyrzeźbiono w okresie halsztackim.12

Rzeźba ,,Grzyb'' (,,Tułów Mnicha'') znajduje się przed kościołem św. Anny w Sobótce, w którego okolicach go odkopano. Przedstawia prawdopodobnie dolną część ludzkiej postaci, o wysokości 120 cm ubranej w długą szatę. Nogi figury są wtopione w podstawę. W górnej części rzeźby znajduje się znak ,,X", a także napis mylnie określany jako runiczny13.

,,Niedźwiedź" (,,Dzik'') został odkryty przez Burghardta w 1733 r. obok ,,Panny z rybą''. Wymiary rzeźby: 100 cm wys., 160 - 170 cm dł., ok. 60 cm szer. Przednie łapy zostały obtłuczone. Od początków XX wieku znajdowała się w pobliskiej wsi Strzegomiany, aż przeniesiono ją na Ślężę. Pod brzuchem rzeźby znajdował się zatarty już znak ukośnego krzyża. (Jeśli był to znak graniczny, to dlaczego umieszczono go w tak niedostępnym miejscu?). Druga rzeźba o tej samej tematyce, zwana też ,,strzegomską maciorą'', znajdująca się na północnym stoku Ślęży ma wyryty znak ,,X'' na grzbiecie. Ów mniejszy niedźwiedź (47 - 57 cm) został znaleziony w 1854 r. na szlaku ze Strzegomia na Ślężę. Chłopi rytualnie obrzucali rzeźbę kamieniami, uważając ją za posąg świni. W 1906 r. niedźwiedź został umieszczony ,,na szczycie Ślęży przed nowym schroniskiem'', aż w końcu przeniesiono go na dzisiejsze miejsce14.

,,W ślad za Janiną Rosen - Przeworską warto przypomnieć, że dzik, jeśli przyjmiemy taką interpretację wspomnianych wyżej rzeźb - był u Celtów personifikacją sił przyrody, emblematem wojennym, a później stanu rycerskiego. Biały dzik był symbolem warstwy druidów. Wreszcie u Celtów mięso dzika było potrawą rytualną spożywaną ku czci wielkiej matki ''15

H. Cehak - Hołubowiczowa po szczegółowej analizie rzeźb obu niedźwiedzi, zaprzecza, jakoby były to dziki. Są to raczej niedźwiedzice. W myśl teorii o wpływach greckich, niedźwiedź jako atrybut Artemidy (jego kult był starszy niż kult samej bogini i występował w wielu kulturach, także pozaeuropejskich), na Ślęży mógł symbolizować żeńskie, lunarne bóstwo płodnej przyrody16. W legendzie o pochodzeniu rzeźby niedźwiedzia z ukośnym krzyżem na brzuchu, miały miejsce wspólne łowy Bolesława Krzywoustego i Piotra Własta na dzika, który ranił księcia w twarz (stąd przydomek Krzywousty). Zwierzę dobił Piotr Włast, który później miał wystawić rzeźbę dzika ze śladami noża, w postaci ukośnego krzyża na brzuchu. Posąg stanął przy ścieżce, zwanej dziś ,,drogą dzikiej świni''17.

,,Panna z rybą'' (,,Postać z rybą'') - postać ludzka w długiej szacie, w pozycji półklęczącej, z obtłuczoną głową i nogami, (220 cm wys.), znajdująca się na północnym stoku góry, ma znak ,,X'' na grzbiecie ryby. Rzeźbę znalazł lekarz Burghardt z miejscowości dziś zwanej Dzierżoniowem w 1733 r. pośród kamiennego rumowiska. Burghardt uznał ją za bóstwo pogańskie i opisał w książce ,,Iter Sobothicum'' w 1736 r. Praca ta zainicjowała naukowe badania historii Ślęży. Najstarsza wzmianka o ,,Pannie z rybą'' pochodzi z 1209 r. (dokument nazywa ją ,,kamieniem Piotra'', co nawiązuje albo do Piotra Własta, albo do św. Piotra z Rybą, jak w czasach chrześcijańskich miano nazywać ową rzeźbę uważaną za bóstwo płodności). W 1854 r. w czasie prac budowlanych we Wrocławiu przy ul. Św. Antoniego 11, znaleziono męską głowę (obecnie w Muzeum Archeologicznym we Wrocławiu), niesłusznie uważaną za głowę Panny z Rybą. Ryba najprawdopodobniej była symbolem płodności. Symbol ten występował w religii Scytów, a na Ślęży znaleziono grociki do strzał typu scytyjskiego. Gediga upatruje w rzeźbie wzorców kaukaskich, środkowo - azjatyckich, lub nawet mezopotamskich (analogia z asyryjskim i babilońskim bogiem Ea).18 Lewa noga ,,Panny z rybą'' jest silnie zgięta w kolanie, co ma analogie w rzeźbie greckiej (kontrapostowy układ nóg), jednak w odróżnieniu od rzeźb greckich, prawa noga ,,Panny'' jest lekko zgięta w kolanie, nie zaś wyprostowana. Gediga widzi w tym ,,barbaryzację pierwowzoru''.19
Posąg Mnich (Kręgiel) znaleziony został u podnóża Ślęży między Garncarskiem, Mianowem Wielkim, Florianowem i Wojnarowicami. Obecnie znajduje się w Sobótce. Obwód rzeźby w najszerszym miejscu wynosi 279 cm i ma ona symbolikę falliczną. Zniszczeniu uległa podstawa rzeźby. Znak ukośnego krzyża znaleziono na podstawie Mnicha i na jego głowicy. Obok Niedźwiedzia i Mnicha widzimy kopczyki drobnych kamieni, którymi obrzucano posągi. Według Gedigi wpływ na rzeźby ze Ślęży wywarły kultury egejska i Grecji antycznej (Mnich przypomina w proporcjach grecką wazę, ale ów argument jest nieprzekonywujący).20 Mnich prawdopodobnie za Piotra Własta został przeniesiony na drogę Świdnica - Wrocław (okolice wsi Garncarsko), gdzie użyty został jako słup milowy (podobny, wzniesiony z rozkazu Piotra Własta stał przed jego zamkiem w Koninie). W 1950 r. przeniesiono Mnicha do Sobótki. W czasie przenosin odkryto na jego podstawie znak ,,X. Rzeźba została ustawiona przy ówczesnej ulicy Żymierskiego.
Inne rzeźby: blok kamienny z zarysem ludzkiej nogi (znak ,,X'') - znaleziony w narożniku kościółka w Starym Zamku, czworoboczny słup kamienny (ok. 2,4 m wys.) odkryty w Sobótce, walcowaty głaz ze znakiem ukośnego krzyża, znaleziony w grodzisku w Bądkowicach, granitowy blok cylindryczny ze znakiem ,,X'' wydobyty z fundamentów folwarku opactwa w Górce, a wreszcie granitowy graniastosłup ze znakiem ,,X", który znaleziono na południowym stoku góry Ślęży. ,,U stóp Ślęży w miasteczku Sobótka, stoi również, przy kościele Św. Anny, fragment monumentalnej rzeźby, naznaczony także tym tajemniczym znakiem. Jest to dolna część postaci ludzkiej potraktowana bardziej sumarycznie, aniżeli postać z rybą na stoku Ślęży’’.21
Jednym z obiektów kultowych na Ślęży jest ołtarz tzw. ,,totemowy'', znajdujący się w pobliżu źródła Jakuba, kształtu czworokątnego, zorientowany według stron świata. W środku ma otwór, prawdopodobnie przeznaczony na krew zwierząt ofiarnych, bądź na ofiary z napojów.



2.3. Ukośne krzyże (poprawione)

Charakterystyczny dla Ślęży, lecz występujący we wszystkich kulturach, poczynając od neolitu po czasy współczesne motyw ukośnego krzyża (znak ,,X'') występuje nie tylko na rzeźbach. Znak ten (w liczbie 15) można zobaczyć w pobliżu dróg prowadzących na szczyt Ślęży od strony Sobótki i Strzegomian, oraz od strony Raduni (9 znaków). ,,Jeden taki znak odkryty na stoku południowym i jedyny z tej strony Ślęży, ma nieco inny charakter aniżeli znaki poprzednie i nasuwa się podejrzenie, że może on być nowożytnym falsyfikatem’’. 22W 1966 roku odnaleziono trzydzieści dalszych, lecz brakuje ich dokładniejszego opisu i lokalizacji. Znak ten można ujrzeć na głazie, leżącym na drodze na Ślężę, na kamieniu leżącym na ziemi (widniejący na nim krzyż jest uszkodzony), na wystającej z ziemi płaskiej skale (na drodze z Górki), na bloku skalnym przy grupie skalnej przez Niemców zwanej ,,kamieniem Grymhildy'', oraz na ruchomym głazie obok (kamień ów został przeniesiony na cmentarz w Sobótce), na południowym stoku Ślęży na skale zwanej ,,kazalnicą'' w drodze ku wsi Tąpadło. Znaki te nie nadają się do datowania. Przypisywano im bardzo różne znaczenie - od uproszczonego symbolu solarnego, charakterystycznego dla kultury łużyckiej i obecnego na jej malowanych naczyniach, znaku ekspiacyjnego - umieszczonego przez chrześcijan dla ,,oczyszczenia'' pogańskich rzeźb i całego sanktuarium (znaku tego nie ma na romańskich lwach, zaś zdaniem Ireny i Janusza Kramarków krzyże pochodziły z IX w. i związane były z misją św. św. Cyryla i Metodego), jako drogowskazy (wymieniane przez wrocławską księgę walońską z XVI w.), wreszcie zaś jako znaki graniczne23.



2.4. Źródła naturalne

Na zboczach Ślęży biją ,,święte źródła"' (w tym dwa poza obrębem kręgu na szczycie), które niegdyś mogły mieć zastosowanie w kulcie (służyć do ablucji?, przedstawiać model kosmologiczny?). Źródło pod szczytem zostało obudowane w XIX w. Prowadząc badania archeologiczne, natrafiono na późnośredniowieczną ceramikę. Na Raduni znajdowały się dwa źródła: Srebrnik (b. Złote Źródło), gdzie znaleziono w XIX w. przedmioty z brązu, oraz Głębokie Źródło. ,,Święte źródło'' na Wieżycy przy nim (?) znajduje się po północno - wschodniej stronie szczytu.
Kacza Kałuża na Raduni to wykrot po drzewie, w którym znaleziono liczne szczątki naczyń z epoki brązu i żelaza, oraz pochodzące z tych okresów gliniane i kamienne krążki i kółka24.



2.5. Grodziska

Koło Będkowicach u stóp Ślęży, zostało odkryte wczesnośredniowieczne grodzisko, o formie zbliżonej do owalnej, dobrze zachowanych wałach i dwóch zrekonstruowanych chatach. W archeologicznym rezerwacie, w lesie za wsią (na północ od niej) znajdują się pozostałości ok. 50 kurhanów z okresu VIII - IX wieku. Owe grodzisko ma zachowane wały (odcinek zach. i płd.), całość liczy 80 - 100 m długości w obwodzie, wnętrze zaś: 65 x 75 m. Odkryto w nim półziemianki, ceramikę, kamienie żarnowe i inne znaleziska. Na płd. wsch. od grodziska znaleziono ślady osady z VIII - XIII w. Odkryto w niej resztki 23 obiektów (np. półziemianki ze znaleziskami wewnątrz, czy naziemne budynki gospodarcze).
Koło wsi Biała odkryto wczesnośredniowieczną osadę (VI - VII w.), zawierającą pozostałości ceramiki typu praskiego. Jest to jedno z najstarszych osiedli wczesnośredniowiecznych w Polsce, złożone z 12 - 16 domów, zajmujących obszar ok. 0,5 ha. Była to osada górnicza (wydobycie granitu ze stoków Ślęży), rolnicza i hodowlana. Jej mieszkańcy trudnili się ponadto wyrobem żaren. Na wzgórzu zwanym ,,Tatarski Okup’’ odkryto grodzisko z IX - X wieku.
Zarys dziejów osadnictwa na Ślęży. W neolicie ludność skupiona wokół Ślęży przeszła na osiadły tryb życia (rolnictwo, hodowla, tkactwo, garncarstwo). Na stokach Raduni powstały wówczas kamieniołomy serpentynitu, służące m. in. do wyrobu siekierek. 4200 - 3500 p. n. e. (wczesny neolit) o okolicach Ślęży zaistniała używająca już miedzi kultura jordanowsko - śląska. Kultura pucharów lejkowatych zostawiła ułamki ceramiki na szczycie Raduni (jest to pierwszy ślad ludzkiej obecności w Masywie Ślęży). 2500 - 1700 p. n. e. w rejonie Ślęży wytwarzano bojowe toporki ślężańskie z serpentynitu, nefrytu, lub innych kamieni. W epoce brązu nastąpił dalszy rozwój osadnictwa w rejonie Ślęży. Owa góra pozostawała w zasięgu kultury łużyckiej w środkowym okresie epoki brązu. Na południe od Masywu Ślęży znaleziono wielkie skupisko ceramiki guzowej. 100 - 800 p. n. e. (IV okres epoki brązu) w obrębie kultury łużyckiej, jej lokalna grupa ślężańska założyła ośrodek kultowy na Ślęży, Raduni i Wieżycy. W Sobótce zachowały się groby ciałopalne. Epoka żelazna przyniosła dalszy rozwój kultury łużyckiej. W jednej z teorii Ślęża jako sanktuarium była obojętna Celtom. VI - VII w. - powstało kilka wczesnych osad w rejonie Ślęży, z czego najstarsza w Chwalkowie. Na zboczu owej góry odkryto chatę z półfabrykatami żaren, oraz liczny materiał ceramiczny. Od VII w. datuje się rozwój osady w Sobótce, a od VIII w. rozwijało się osadnictwo po wschodniej stronie góry. VIII - IX w. nastąpiła budowa dalszych osad w okolicach Ślęży, w miejscowościach takich jak: Strachowo, Stary Zamek (dwie), Mirosławice (dwie), Oleszna, Janówek (3), Jordanowo Śląskie (3), Kiełczowo, Kwieciszewo i Sobótka - Górka.25



  1. Badania archeologiczno - historyczne
II.1. Stan badań nad Ślężą do 1945 r.

Już w 1733 roku Burghardt odkrył wśród kamiennego rumowiska na północnym stoku Ślęży silnie uszkodzoną rzeźbę - postać z rybą (tzw. ,,panna z rybą''). W 1820 roku odkryto ,,grzyb'', dotąd leżący luźno koło kościoła św. Anny w Sobótce. Georg Lustig uważał drugi z wykutych na ,,grzybie'' znaków, za znak kamieniarski, mający przedstawiać krzyż i chorągiew symbolizujące zwycięstwo chrześcijaństwa nad pogaństwem. Według Knoetla był to znak własnościowy, zaś zdaniem Geschwendta - miał charakter ekspiacyjny. Badacz ów uznał ,,grzyba'' za rzeźbę celtycką, zaś Mahr - w 1941 r (!), widział w nim podobieństwo do kultowych rzeźb słowiańskich. W 1854 roku we Wrocławiu przy ul. Antoniego 11, w trakcie kopania fundamentów pod nowy dom odkopano wyrzeźbioną w granicie ślężańskim męską głowę w czapce, odbitą od tułowia. Archeolodzy niemieccy uznali ją za brakującą część ,,postaci z rybą''. Badania na Ślęży miały miejsce w latach: 1903, 1904 i 1907 - w czasie budowy nowego schroniska (wykopaliska ratownicze). W ich trakcie Georg Lustig uzyskał materiały kultury łużyckiej, a także z wczesnego i późnego średniowiecza. W 1906 roku odkryto rzeźbę kamiennego niedźwiedzia, leżącego przy drodze ze Strzegomian na szczyt. Prace badawcze doby międzywojennej podjęto, aby dowieść roli Ślęży w kulcie germańskich Silingów (można tu dodać, że tezę o silińskim pochodzeniu nazwy ,,Ślęża'' w nauce polskiej popierał Aleksander Brückner)26, oraz aby udokumentować ,,tezę o budowie klasztoru i kościoła w XII w.''27, a także żeby wyjaśnić pochodzenie kamiennego wału na szczycie i rzeźb znalezionych na stoku góry. Czołowi archeolodzy niemieccy kładli w owych badaniach duży nacisk na aspekt propagandowy, co uwidacznia się nie tylko w ich opublikowanych pracach, ale także w pismach urzędowych, prywatnych, oraz w odpowiedziach na nie. Źródła te znajdują się w Wojewódzkim Archiwum Państwowym we Wrocławiu.28 W ówczesnych badaniach o tematyce ślężańskiej zaznaczyły się dwa nurty - archeologiczny i historyczny.



Pierwszy z nich reprezentowali głównie Georg Lustig, Fritz Geschwendt. Badacze ci próbowali określić pochodzenie źródeł materialnych, ich funkcje i czas powstania29. Zdaniem F. Geschwendta, który przeciął wał obronny na szczycie Ślęży bardzo wąskim przekopem (kilkadziesiąt centymetrów szerokości u podstawy) ów wał miał mieć drewniany szkielet wypełniony kamieniami, układanymi bez zaprawy. Ślady drewnianej konstrukcji z belek nie zostały jednak znalezione. W rzeczywistości zbyt płytka warstwa ziemi pokrywająca skałę (zaledwie 3 palce grubości), nie pozwalała na wkopanie słupów. Zdaniem owego badacza znajdujący się wewnątrz wału humus wymieszany z piaskiem, żwirem i fragmentami ceramiki łużyckiej przeniknął w owe miejsce ze szczytu wału po jego wybudowaniu. Zabytki łużyckie miały przeniknąć z grodu. Geschwendt uważał, że wysypano ziemię na wał, by móc wygodnie po nim chodzić. W 1949 r. prace badawcze Hołubowiczów obaliły tę tezę. Badania te obaliły również tezy Geschwendta i niektórych innych uczonych niemieckich, w myśl których, niewielkie wzniesienie zamykające plateau od strony południowej to resztki wału wewnętrznego. Zdaniem uczonych niemieckich, konstrukcja zwana ,,bramą'', pochodziła ze średniowiecza, ale mogła powstać na bazie starszej konstrukcji. Ich zdaniem ,,potrójny mur'' to resztki ,,bastionu'', lub potrójnej bramy, mającej strzec drogi. Przeprowadzone przez nich badania były powierzchowne, zaś ,,potrójny mur'' datowano na okres halszatcki. Wał półksiężycowaty miał być konstrukcją obronną z wczesnego okresu żelaza (okres halsztacki).

Drugi nurt (historyczny) reprezentowany przez Lamberta Schultego, Viktora Czypionkę, Paula Knötla, Hermanna Uhtenwoldta i Adolfa Moeperta koncentrował się na krytyce źródeł pisanych, potrzebnych do badań nad fundacją i lokalizacją klasztoru augustianów na szczycie Ślęży.30 W 1925 roku podjęto na nowo badania wykopaliskowe na szczycie, kontynuowane w latach 1926 i 1927. Brali w nich udział niemieccy archeolodzy: Beyer, F. Geschwendt, Lustig, H. Seger i K. Tackenberg. Odkryto wówczas ceramikę z neolitu (?), łużycką, halsztacką, przeworską, wczesno - i późnośredniowieczną. W 1933 roku odkryto tzw. ,,kolumnę sobótczańską''. Zdaniem Geschwendta, był to kultowy słup, wykonany przez Celtów, albo Wandalów, podczas gdy Mahr upatrywał w nim podobieństwa do zabytków megalitycznych. Pierwsze całościowe opracowanie dziejów Ślęży, pióra Geschwendta, skądinąd o popularnym charakterze, powstało dopiero w 1938 roku.31 Już wówczas Geschwendt uznawał niektóre rzeźby ze Ślęży za pogańskie. Figury niedźwiedzi przez analogię z podobnymi rzeźbami Celtybrów (hiszpańskie ,,berraco'') uznał za kultowe posągi dawnych Celtów. Pochodzenia celtyckiego i pogańskiego miały być również ,,grzyb'' i ,,Mnich''. Lustig, tak jak wcześniej Nehring lansował tezę, że rzeźby ze Ślęży (nie licząc ,,Mnicha'') są zabytkami sztuki romańskiej z pierwszej połowy XII wieku dla klasztoru augustianów. Z racji nieukończenia budowy klasztoru i kościoła na szczycie góry, rzeźby miały zostać rozwleczone po okolicy i użyte jako kamienie graniczne. Znak ukośnego krzyża miał być znakiem granicznym. Polemizował z tym Knoetel, który uznał postać z rybą, oba niedźwiedzie, Mnicha i Grzyb, za pochodzące z czasów starożytnych. Jego zdaniem kościoły romańskie zdobiono wyłącznie płaskorzeźbą. Knoetel polemizował również z Lustigem, Geschwendtem i Uhtenwoldtem uważającymi postać z rybą za posąg św. Piotra. Argumentował to brakiem kluczy - atrybutu owego świętego. Wreszcie znak ukośnego krzyża uznał za znak ekspiacyjny. W 1941 roku K. Mahr z wielką ostrożnością zanegował przynależność postaci z rybą do sztuki romańskiej. Jego zdaniem czapka na głowie ,,św. Piotra'' znaleziona we Wrocławiu, podobna jest do celtyckiego ,,curallusa''. ,,Mnich'' zdawał się Mahrowi pochodzić z wczesnego średniowiecza, zaś ,,grzyb'' przypominał rzeźby słowiańskie. Postać z rybą była bóstwem słowiańskim zdaniem Adlera i Schafarika, zaś idolem germańskim według Klemma i Moeperta.

Już w okresie międzywojennym, Ślęża przyciągała uwagę nie tylko niemieckich uczonych, ale również polskich, takich jak historyk Władysław Semkowicz, historyk sztuki Mieczysław Gębarowicz, historyk Kościoła Tadeusz Silnicki, oraz językoznawcy - Witold Taszycki i Mikołaj Rudnicki.32 Zdaniem Rudnickiego, W. Semkiowicza i innych polskich badaczy, nazwa Ślęża pochodzi nie od Silingów, ale od prasłowiańskiego określenia ,,ślęg'' (,,śląg''), czyli wilgoć33. Ponadto Józef Kostrzewski twierdził, że Ptolomeusz sytuował Silingów, nie na Śląsku Środkowym, gdzie leży Ślęża, lecz Dolnym.34 W 1926 roku W. Semkowicz w pracy ,,Zabytki romańskie na górze Sobótce'', uznał rzeźby ze Ślęży, za polskie zabytki romańskie, chcąc zwrócić na nie uwagę polskich historyków sztuki.




II.2. Powstanie programu badań nad prahistorią i wczesnośredniowiecznymi dziejami Śląska

2.1. Przygotowania do obchodów 1000 - lecia Państwa Polskiego

,,Za lat 17 przypadnie tysiącletnia rocznica pojawienia się Polski na arenie dziejowej a za lat 20 lub 19 takiż jubileusz przyjęcia przez Polskę chrześcijaństwa. Obydwie rocznice są równocześnie datami w rozwoju zmagań polsko - niemieckich. Polska przez przyjęcie rzymsko - katolickiej religii odbierała Niemcom moralne prawo podboju naszego kraju. [...] Wielkiej wagi i doniosłości dziejowej rocznice nakładają na nas obowiązek solidnego ich przygotowania'' – głosił Witold Hensel w artykule ,,Potrzeba przygotowania wielkiej rocznicy (O niektórych zagadnieniach polskiej protohistorii)’’.35 W ramach przygotowań do obchodów 1000 - lecia Państwa Polskiego dnia 3 kwietnia 1949 roku Minister Kultury i Sztuki powołał Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego, jako organ podlegający Naczelnemu Dyrektorowi Muzeów i Ochrony Zabytków. ,,Do zadań Kierownictwa należy:
  1. organizacja konferencji sprawozdawczych i programowych z udziałem najwybitniejszych przedstawicieli zainteresowanych dyscyplin naukowych co najmniej dwa razy w roku przed początkiem i po zakończeniu okresu wykopaliskowego;
  2. planowanie i organizacja prac źródłoznawczych, wydawniczych i bibliograficznych związanych z badaniem początków państwa polskiego;
  3. planowanie, organizacja i nadzór nad pracami terenowymi i zabezpieczeniem ich wyników, wraz ze składaniem wniosków do Naczelnego Dyrektora Muzeów i Ochrony Zabytków o powoływanie specjalnych komisji fachowych;
  4. [...]
  5. utrzymywanie kontaktów z pokrewnymi badaniami nauki słowiańskiej, a w szczególności nauki radzieckiej;
  6. publikowanie wyników badań, w zasadzie co roku, z uwzględnieniem ich znaczenia dla znajomości całokształtu kultury materialnej i społecznej okresu początków państwa polskiego;
  7. w porozumieniu ze specjalistami przedmiotu ustalanie względnie rewizja metodyki badań w oparciu o dorobek własny i nauki bratnich narodów''.36
Na czele nowej instytucji stanęli historyk - dr Aleksander Gieysztor z Uniwersytetu Warszawskiego, archeolog klasyczny - dr Kazimierz Majewski z Uniwersytetu Wrocławskiego i archeolog pradziejowy - dr Zdzisław Rajewski - dyrektor Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie. Pracę Kierownictwa wspierały takie placówki jak Biuro Inwentaryzacji Grodzisk, Pracownia Atlasu Wczesnośredniowiecznego, Pracownia Paleobotaniczna, Sekretariat Wydawniczy i Nadzór Konserwatorski roztaczany nad wykopaliskami. 10 grudnia 1949 roku Minister Kultury i Sztuki powołał Komisję Naukową, przy Kierownictwie, pełniącą wobec niego funkcje opiniodawcze. Ów olbrzymi zakres badań był pomysłem Józefa Kostrzewskiego i Witolda Hensla, który w artykule ,,Potrzeba wielkiej rocznicy'' podjął inicjatywę dyskusji o zamierzeniach z zakresu prehistorii, mających uświetnić obchody Tysiąclecia. W pracach Kierownictwa brali udział zarówno archeolodzy jak i historycy. Władze zostały przekonane do finansowania owych przedsięwzięć możliwością udowodnienia słowiańskości Ziem Odzyskanych. Pierwszym sponsorem była Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków. Później zaś finansowania podjęło się Ministerstwo Kultury i Sztuki z budżetu państwa, udzielając corocznych dotacji. Kierownictwo prowadziło wykopaliska w Gnieźnie, na Wawelu, w Poznaniu, Gieczu, Ostrowie Lednickim, Kruszwicy, Biskupinie wczesnośredniowiecznym, Gdańsku, Wiślicy, Wrocławiu, Ślęży - Sobótce, Niemczy, na Wolinie i w innych miejscach. Zdaniem Roberta Jareckiego37 cele naukowców i polityków były wówczas zgodne, a nacisk polityczny na prace Kierownictwa prawie nie istniał. ,,Problematyka genezy państwa polskiego uprawiana w zespołach Kierownictwa Badań ewoluowała ku odtworzeniu procesu genezy społeczeństw klasowych na obszarze Słowiańszczyzny''.38 Brano pod uwagę długotrwałość powstawania Polski, choć nie było tego w programie. W 1953 roku Kierownictwo zostało rozwiązane, a na jego miejsce powołano Instytut Historii Kultury Materialnej PAN. Od tego czasu, za sprawą Żanny Kormanowej rozpoczęła się ofensywa stalinizmu w nauce polskiej.




2.2. Aleksander Gieysztor jako szef Kierownictwa Badań Nad Początkami Państwa Polskiego

Pomysł rozpoczęcia badań milenijnych wysunęli już w 1946 roku archeolodzy poznańscy - Józef Kostrzewski i Witold Hensel.
Kierownictwo Badań Nad Początkami Państwa Polskiego (1948 - 1953) z siedzibą w Warszawie stworzył i prowadził Aleksander Gieysztor - młody docent Uniwersytetu Warszawskiego, który w 1949 roku, w wieku 34 lat został profesorem. Początkowo owa instytucja nosiła nazwę Komitetu Badań Wczesnodziejowych, potocznie zaś nazywano ją ,,Millenium''. Nazwa ta została zaczerpnięta z tytułu referatu programowego A. Gieysztora - ,,Polskie Millenium, z zagadnień współpracy historii i archeologii wczesnodziejowej'', który został wygłoszony w marcu 1948 r. przed kilkudziesięcioma historykami, archeologami i historykami sztuki, zaproszonymi do współpracy. Referat ów został później wydrukowany przez ,,Przegląd historyczny''. Jego przełomowe znaczenie polegało na szeroko rozwiniętym programie badawczym i zasięgu interdyscyplinarny, postulował bowiem konieczność ścisłej współpracy historyków i archeologów, a także lingwistów i historyków sztuki badających wczesne średniowiecze. Warto dodać, że było to podejście bardzo nowatorskie, wręcz przełomowe, bowiem dotychczas zazwyczaj historycy i archeolodzy pracowali oddzielnie, a poza tym wczesne średniowiecze wchodziło w zakres zainteresowań historyków, a nie archeologów. Gieysztor tymczasem trafnie typował obiekty badań archeologicznych, zaś na wstępnym spotkaniu zgromadził kilkudziesięciu różnych specjalistów. Nazwa nawiązała do zbliżających się obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, a konkretnie pierwszej wzmianki o państwie Mieszka I, pochodzącej z 963 roku z kroniki Widukinda. Kierownictwo kompleksowo badało okoliczności formowania się państwowości polskiej w X i XI wieku. Gieysztor przygotował plan naukowy, zaś sprawy techniczne, a w szczególności finansowe pozostały w gestii Stanisława Lorentza. Budynek Kierownictwa mieścił się w gmachu Naczelnej Dyrekcji Muzeów, obecnie ,,Zachęty'', złożony z dwóch małych pomieszczeń, utworzonych za pomocą przepierzenia z szaf biurowych, gdzie był jedynie najpotrzebniejszy sprzęt. Po kilku latach nową siedzibą Kierownictwa stał się odremontowany Pałac Prymasowski (ul. Senatorska). Przekształcono je wówczas w wydział Departamentu Muzeów w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Oprócz historyków i archeologów pracowali w nim historycy sztuki, lingwiści, paleozoolodzy i paleobotanicy, numizmatycy, geografowie, etnografowie oraz wydawcy źródeł łacińskich i arabskich. Prace prowadzono w Biskupinie, Błoniach k. Warszawy, Bródnie, Cieszynie, Gdańsku, Gieczu, Gnieźnie, Kaliszu, Kołobrzegu, Krakowie - Wawelu, Kruszwicy, Niemczy, Opolu, Ostrowie Lednickim, Poznaniu, Szczecinie, Ślęży - Sobótce, Tumie k. Łęczycy, Wiślicy, Wolinie i Wrocławiu, koncentrując się głównie na grodach i podgrodziach, rzadziej otwartych osadach i cmentarzyskach. Badano również kościoły w Strzelnie i Trzemesznie, oraz Grody Czerwieńskie - Czermno i Gródek Nadbużański, będący obiektem zainteresowania również archeologów sowieckich, co od Kierownictwa wymagało dużej ostrożności. Jego działalność była sukcesem, budzącym podziw u archeologów z innych państw. Ewenementem przy ówczesnych trudnościach z dostaniem paszportu był pierwszy wyjazd służbowy Gieysztora i Zdzisława Rajewskiego do Czechosłowacji w 1952 roku, zaś przyjazd kilku akademików z ZSRR i ich pozytywne opinie, przychylnie nastawiały władze do Kierownictwa. Pracował w nim zespół składający się z różnych pokoleń. Prace jubileuszowe prowadzili profesorowie i docenci Włodzimierz Antoniewicz, Bronisław Cofta, Władysław Filipowiak, Aleksander Gardawski, Jerzy Gąssowski, Witold Hensel, Włodzimierz Hołubowicz, Roman Jakimowicz, Rudolf Jamka, Krystyna Józefowiczówna, Janina Kamińska, Alina Kietlińska, Wojciech Koczka, Bogdan Kostrzewski, Krystyna Musianowicz, Zdzisław Rajewski, Włodzimierz Szafrański, Zofia Wartołowska, Tadeusz Wieczorowski, Jan Żak i Kazimierz Żurowski. Choć niekiedy wytykano Gieysztorowi fakt nie bycia archeologiem, niemniej podchodził on do spraw archeologii kompetentnie i odwiedzał w miarę możliwości poszczególne stanowiska, dyskutował i doradzał. Forum dyskusyjne Kierownictwa stanowiły konferencje sprawozdawcze, z udziałem archeologów, prowadzących wykopaliska, historyków i wydawców źródeł. Głównym organem prasowym Kierownictwa był ,,Przegląd Zachodni''. Po paru latach utworzone zostały własne serie wydawnicze: ,,Materiały Wczesnośredniowieczne'' (zajmujące się głównie wynikami prac wykopaliskowych) i ,,Studia Wczesnośredniowieczne''. Gieysztor szczególną troską otaczał ,,Studia Źródłoznawcze''.
Presja polityczna wywierana przez władze na Kierownictwo nie była szczególnie dotkliwa, mimo znacznej propagandowej roli, jaką odegrać miały prowadzone przezeń badania, zaś stanowiska badawcze zostały rozmieszczone równolegle w całej Polsce, z koncentracją, nie na Ziemiach Odzyskanych, lecz w Wielkopolsce. W tym wypadku interesy polityczne i naukowe nakładały się na siebie. Sukces przedsięwzięcia był zasługą głównie Gieysztora i Stanisława Lorentza. Kierownictwo było agendą Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków o dużym stopniu samodzielności. Na jego czele stał triumwirat: Gieysztor, Zdzisław Rajewski i Kazimierz Majewski. Ów ostatni, archeolog klasyczny, jako członek partii, miał dbać o zgodność badań z doktryną, jednak w rzeczywistości chronił Kierownictwo przed naginaniem jego prac do potrzeb ideologii. W pracach Kierownictwa brali udział uczeni o różnej postawie ideologicznej, nieraz nawet represjonowani przez władze. Podkreślano również panującą w nim serdeczną atmosferę. Kierownictwo zostało zlikwidowane w 1953 r. w ramach przebudowy placówek naukowych. Jego zadania przejął Instytut Historii Kultury Materialnej PAN i Instytut Historii PAN.




Wyłączyć
3. Ideologia Ziem Odzyskanych

,,Bronić Ziemi Śląskiej przed zakusami Niemiec musimy na wszystkich polach. Do nieostatnich należeć musi obrona jej na polu kulturalnym przez udowodnienie, że teren ten potrafimy opanować nie tylko populacyjnie i ekonomicznie, ale i kulturalnie, że nie damy się i na tym odcinku zdystansować Niemcom, że historię tych ziem znamy dokładnie i wydobywamy z niej szczegóły, zamilczane wstydliwie przez okupanta’’ – A. Knot i K. Maleczyński ,,Słowo wstępne’’ [w]: ,,Sobótka’’, 1, 1946, s. 1.39
Obecnie historiografia (w ogromnej większości) dystansuje się od ,,historycznych’’ praw do ziem odzyskanych, wskazując na ich relatywną ważność, ograniczoną do określonego czasu i społeczeństwa. Obecnie wiemy bowiem, że na śląskich ,,ziemiach odzyskanych’’ nie byli pierwsi ani Polacy, ani Niemcy, ani nawet ich słowiańscy i germańscy przodkowie. Pierwsi ludzie na tych terenach to ludy przed – indoeuropejskie, o których języku nic nie wiemy. Potem przyszli indoeuropejscy Celtowie, po nich Germanie, wreszcie Słowianie. Śląsk należał najpierw do słowiańskich plemion – Ślężan i innych, potem do Czech, Polski – najpierw zjednoczonej, potem rozbitej na dzielnice, znów do Czech, następnie do Austrii, Prus, Niemiec, w końcu zaś znów do Polski. Historia nie jest więc prosta ,,jak konstrukcja cepa’’ i czarno - biała, jak chcieliby niektórzy. Tak uważa większość uczonych. Wyjątkiem są tu środowiska neo – endeckie (np. redaktorzy skupieni wokół ,,Naszego Dziennika’’) i niektórzy lewicowi apologeci PRL –u, z nostalgią wspominający minione czasy. Niezależnie od jej oceny naukowej, taka konstatacja mimo wszystko wymaga dużej odwagi, bo tych co ją głoszą nazywa się ,,oszołomami’’, lub jeszcze gorzej.
,,Nie przybyliśmy na te miejsce ani jako uformowany naród, ani też scalona, gotowa społeczność. Nie stanowiliśmy wreszcie zorganizowanego związku osiedleńców i repatriantów, czyhających w zasadzce na rabunek tych ziem. Polacy, osadnicy sprzed ćwierćwiecza to raczej pielgrzymi z całej niemal Europy ... tułacze, wygnańcy, żołnierze, heftlingi, obozowicze, emigranci ... Przybywali tutaj, ażeby na nowej, z nakazu dziejowego odziedziczonej ziemi, odnaleźć swój dom, swoją przyszłą ojcowiznę’’ – Bolesław kardynał Kominek, 1970 rok.40
,,Najpilniejszym zadaniem, które postawiły przed nami przełomowe wydarzenia 1945 r. było budzenie w szerokich kręgach społeczeństwa polskiego świadomości praw Polski do Śląska... W tych pierwszych latach każda praca świadcząca o dawności i ciągłości naszego bytu na Śląsku spełniała bardzo pożyteczną rolę polityczną i oświatową’’.41
,,To, co stanowi istotną treść historii, jest legendą – niczym więcej, legendą uprawniającą do takich, czy innych przywilejów... Opowieści o migracjach: uprawnienia grupy do zajmowania takiego czy innego miejsca’’.42
Trzy poniższe wypowiedzi obrazują jak począwszy od lat siedemdziesiątych zmieniał się obraz ,,ziem odzyskanych’’. Pierwsza z nich przeczy mitowi o wielkim narodowym czynie, wspieranym przez ,,bratnią Słowiańszczyznę’’ (ZSRR), który polegał na wymierzeniu Niemcom surowej, lecz nie dość surowej kary, za zbrodnie popełnione na narodzie polskim, na przestrzeni całych dziejów. Zdaniem kardynała Kominka nie był to żaden wielki narodowy czyn. Ziemie odzyskane w jego wypowiedzi jawią się raczej jako Nowy Świat, dla przypadkowej grupy doświadczonych życiem ludzi, którzy dopiero tam, mieli stać się jednym narodem polskim. Druga wypowiedź przyznaje, że cała ideologia ziem odzyskanych, była jedynie propagandą, potrzebną do zintegrowania ludności napływowej ze zdobytymi terytoriami i z całym narodem polskim. Wreszcie trzecia i najpóźniejsza z nich, niemalże postmodernistyczna w duchu, neguje wszelkie historyczne uzasadnienia takich czy innych przywilejów grup, albo jednostek. Zdaje się ona wskazywać, że narracja o ziemiach odzyskanych jest z grubsza tak samo wiarygodna, jak dużo wcześniejsze legendy o pochodzeniu polskiej szlachty od Sarmatów.
,, [...] Okupacja hitlerowska II Rzeczypospolitej przetrwała siłą fizyczną żywy dialog polsko – niemiecki, uniemożliwiając wypowiedź stronie polskiej i tym samym ograniczyła go do nieskrępowanego monologu niemieckiego (pruskiego), natomiast dyktowana troską o denazyfikację okupacja aliancka Niemiec od 1945 r. uniemożliwiła z kolei prahistorii niemieckiej dialog polsko – niemiecki po tym czasie; w związku z tym po powstaniu PRL i bujnym odrodzeniu się prahistorii polskiej, mieliśmy do czynienia właściwie z monologiem polskim do czasu odrodzenia się prahistorii niemieckiej (w NRF opierającej się w pewnym stopniu na uchodźcach pruskich) w ramach państwowości niemieckich w 1949 r. Lecz i wówczas zainteresowania problematyką etnogenezy Słowian i ich rozwoju były tam raczej marginesowe, tyczące się głównie Słowian wczesnośredniowiecznych (zwłaszcza w NRD). Dopiero od 1957 r. wzmogło się zainteresowanie problematyką słowiańską, w NRD nie bez związku z mającym się odbyć w 1970 r. Kongresem Archeologii Słowiańskiej w Berlinie, w NRF częściowo w związku z antysłowiańskim nastawieniem kół rządzących, pewnych grup społecznych (tzw. wysiedleńców) i partii (CDU, NPD)’’.43
Powojenna historiografia pełniła funkcje integracyjne – jej zadaniem było integrować ludność napływową i autochtoniczną z resztą kraju. Wiązało się to z akceptacją władz i nowego porządku. W 1946 roku ośrodek wrocławski zadebiutował pracą ,,Wojna polsko – niemiecka z r. 1109’’, w której co ciekawe, autor nie tylko obala mit bitwy na Psim Polu, ale także rezygnuje z użycia w narracji zrozumiałej w rok po wojnie ,,patriotycznej euforii’’.44 W 1946 roku miały odbyły się Dni Kultury Ziem Zachodnich. Muzeum Prehistoryczne we Wrocławiu przygotowało pierwszą wystawę ,,Słowianie na ziemiach śląskich''. Zorganizowano badania w Opolu, Szczecinie i Wolinie. W tymże roku zaczęto wydawać ,,Sobótkę’’. W pierwszym numerze owego pisma ukazał się artykuł Ewy Maleczyńskiej ,,Udział Śląska w zmaganiach polsko – niemieckich I polowy XV wieku’’, w którym Śląsk został przedstawiony jako niezbędna dla Polski zapora przeciwko niemieckim agresorom. W 1948 roku założono czasopismo naukowe ,,Slavia Antiqua. Czasopismo poświęcone starożytnościom słowiańskim''. Uczeni promujący ideologię ziem odzyskanych utożsamiali ze sobą pojęcia etnosu, czyli plemienia, lub związku plemion i narodu45, kładli nacisk na elementy języka (takie jak hydronimia, czy toponimia) – często niemożliwe do osadzenia w czasie,46 głosili pogląd o zasiedziałości Słowian na ,,historycznych’’ terytoriach, oraz szukali ich praojczyzny.47 W myśl owej ideologii, Śląsk był ,,przedmurzem’’ Polski – buforem chroniącym przed atakami ze strony Niemiec, co głosił już Władysław Semkowicz. Duże znaczenie propagandowe miała wzmianka Gala Anonima o udziale śląskiego ,,zawziętego chłopstwa’’ w wojnie z Niemcami, co nacjonaliści nazwaliby ,,solidaryzmem narodowym’’.. Jak ujął to, z dzisiejszego punktu widzenia w sposób anachroniczny, Wacław Korta w 1955 r.: ,,Z chwilą przystąpienia mas chłopskich do walki, sprawiedliwa wojna z agresywnymi feudałami niemieckimi nabrała wszelkich cech wojny powszechnej, toczonej przez całe społeczeństwo polskie w swej obronie. Organizator tej obrony, feudalny władca Polski, był wówczas niewątpliwie wyrazicielem interesów całej narodowości’’.48 Jeszcze w 1984 r. Benon Miśkiewicz głosił: ,,Tak u progu dziejów państwowości polskiej, jak i w walce o nowe państwo – Polską Rzeczpospolitą Ludową, walczyły siły zbrojne o tym samym – ludowym charakterze’’.49 Innym przykładem mitu historiograficznego było tzw. ,,powstanie górników’’ w 1220 r. Problem ten poruszył Karol Maleczyński, dopatrując się w nim walki klas, później zaś (nieudolnie zdaniem krytyków) powrócił doń Roman Heck, widząc w nim konflikt narodowy.50 Zajmowano się również, na podstawie analizy dokumentów, obalaniem niemieckiego mitu historiograficznego o olbrzymich stratach śląskiego rycerstwa w bitwie pod Legnicą w 1241 r., uzupełnionych przez napływ rycerstwa niemieckiego. Co prawda elity śląskie coraz bardziej się germanizowały, lecz tłumaczono to zdradą interesów narodowych przez nie, przy jednoczesnym trwaniu mas ludowych przy polskości.
W ówczesnej historiografii wyróżniamy dwa etapy.
Pierwszy z nich; etap podsumowania dorobku międzywojennego i wojennego (1945 – 1955) charakteryzował się dogłębną krytyką poprzedniego dorobku i licznymi syntezami, takich badaczy jak J. Kostrzewski, K. Jażdżewski, S. Nosek, w kraju, na emigracji zaś T. Sulimirski.51 Ideologię ziem odzyskanych wspierali również lingwiści (T. Lehr – Spławiński), historycy (G. Labuda), antropolodzy (J. Czekanowski) i etnografowie (K. Moszyński).
Drugi z nich, to etap rewizji i podjęcia nowych prób spojrzenia na przedmiot (od 1955 r.). Etap ten charakteryzował się prowadzeniem licznych sporów nad warsztatem badawczym, oraz zaawansowaną modyfikacją istniejących już syntez, posuniętą aż do ich całkowitej negacji. Wówczas lingwiści wysunęli zastrzeżenia odnośnie dotychczasowych tez – min. za źródło niepewne uznano etymologie52. Przeprowadzono krytykę metody etnoarcheologicznej. Ponadto usiłowano zlokalizować praojczyznę Słowian. Zdaniem neoautochtonistów (Kostrzewski, Jażdżewski) mieściła się ona w dorzeczu Odry i Wisły, częściowo też Łaby. Z kolei ich oponenci (Hołubowicz, Gardowski, Kočka, Hensel, Antoniewicz) lokalizowali ją na terenach między Odrą a Dnieprem.53 Lehr – Spławiński utożsamiał kulturę łużycką z ludem Wenetów – przodków Słowian, Celtów i Ilirów. Pogląd ten został zakwestionowany.54 W 1975 r. zmieniły się oczekiwania w porównaniu z latami 1953 – 1954. Teraz bardziej niż przejawów walki klas, oczekiwano dowodów ,,jedności moralno – politycznej narodu’’. Można to potraktować jako dowód słabego zakorzenienia się materializmu historycznego w polskiej nauce, a także rozmijanie się deklaracji ideowych z praktyką badawczą.55

  1. Archeologowie i historycy polscy w poszukiwaniu śladów prasłowiańskich na Ślęży


  1. 1. Helena Cehak - Hołubowiczowa i Włodzimierz Hołubowicz jako archeolodzy

Pierwsze polskie badania góry Ślęży podjęli w 1949 roku z ramienia Kierownictwa Badań nad Początkami Państwa Polskiego Helena i Włodzimierz Hołubowicze - archeolodzy z Wrocławia. Prace te były kontynuowane do 1951 roku w czasie trzech sezonów letnich. ,,[Badaniami archeologicznymi] sukcesywnie objęte zostały prawie wszystkie najważniejsze konstrukcje kamienne, granitowe rzeźby i detale architektoniczne, znajdujące się na górze i w pobliskich miejscowościach. Efekty prac wykopaliskowych i wynikające z nich wnioski przedstawione zostały w kilkunastu publikacjach, wywołując szeroki oddźwięk w kraju i za granicą''.56
Helena Cehak - Hołubowiczowa (ur. 12 lutego 1902 roku w Stanisławowie, zmarła 19 lipca 1979 roku we Wrocławiu) pochodziła z rodziny inteligenckiej. Jej ojciec, Adam Cehak (pseudonim: Adam Stodor) nauczał w szkole średniej i był poetą. Ukończyła szkołę średnią i studia we Lwowie. W 1930 roku na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jana Kazimierza, gdzie studiowała u prof. dr Leona Kozłowskiego, uzyskała doktorat z prahistorii - przedmiotu głównego i archeologii klasycznej - przedmiotu pobocznego. Napisała wówczas pracę doktorską o eneolitycznej plastyce kultury ceramiki malowanej w Polsce, którą opublikowano w ,,Światowicie'' t. XIV: 1930/31. Praca ta łączyła wiedzę z zakresu archeologii klasycznej i prehistorycznej. Jej zainteresowania archeologią klasyczną przejawiły się również w podróży do Grecji, odbytej krótko po studiach. W 1931 roku zaczęła pracę starszej asystentki, później zaś adiunkta przy Katedrze Archeologii Klasycznej na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, aż do jego zamknięcia w grudniu 1939 roku przez władze Litwy prezydenta Smetony, przeciw czemu podpisała protest wraz z innymi polskimi pracownikami uniwersytetu. Przed II wojną światową prowadziła wykopaliska na Wileńszczyźnie, badając słowiańskie i słowiańsko - wareskie cmentarzyska kurhanowe koło Czerniewicz i Porzecza, w b. powiecie dziśnieńskim i koło Płatowa na Nowogródczyźnie. Jej badania zaowocowały licznymi sprawozdaniami i opracowaniami. Ponadto prowadziła akcję popularyzatorską odnośnie ochrony zabytków archeologicznych w czasopismach wileńskich. W 1939 roku została odznaczona złotym krzyżem zasługi za dokonania na polu archeologii. W lipcu 1940 roku po zajęciu Wilna przez Armię Czerwoną podjęła pracę archeologa w Litewskim Muzeum Sztuki. Wówczas to podjęła razem z Włodzimierzem Hołubowiczem prace wykopaliskowe na wileńskiej Górze Zamkowej. Litewska Akademia Nauk opublikowała po litewsku przygotowane przez nich opracowanie wyników ich badań. W marcu 1941 roku wzięła udział w moskiewskim Kongresie Archeologicznym, dotyczącym Słowian Wschodnich. Wówczas to wygłosiła referat o osadnictwie słowiańskim na prawobrzeżnym dorzeczu Desny. W 1945 r. jej referat opublikowało czasopismo ,,Kratkije Soobszczenije''. Po zakończeniu działań wojennych początkowo pracowała w Warszawie w Robotniczej Agencji Prasowej jako redaktor literacki. Jesienią 1946 roku podjęła pracę adiunkta przy Katedrze Archeologicznej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach 1947 - 1950 pracowała jako dyrektor Uniwersyteckich Kursów Przygotowawczych, później zaś także Studium Wstępnego. W 1949 roku razem ze swym mężem W. Hołubowiczem prowadziła prace wykopaliskowe na górze Ślęży. W 1950 roku została przeniesiona służbowo na Uniwersytet Wrocławski w charakterze adiunkta Katedry Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Poczynając od 1952 roku uczestniczyła w pracach na Ostrówku w Opolu jako zastępca kierownika wykopalisk. W 1954 roku wzięła udział w Śląskiej Konferencji Instytutu Historii PAN, poprzez wygłoszenie referatu na temat rzemiosła plemion polskich na Śląsku we wczesnym średniowieczu. Wzięła także udział w Pierwszej Sesji Archeologicznej IHKM PAN, kiedy to wygłosiła obszerny komunikat dotyczący reliktów wierzeń religijnych pogan. W latach 1955 - 1956 kierowała rozszerzonymi wykopaliskami na Ślęży i Raduni, które utwierdziły ją w przekonaniu, że góry te pełniły funkcję starożytnych ośrodków kultowych, co wyraziła w pracy: ,,Kamienne kręgi kultowe na Raduni i Ślęży''. W 1956 r. została docentem, zaś w roku 1968 - profesorem nadzwyczajnym. W 1962 r. po śmierci W. Hołubowicza została kierownikiem Zakładu Archeologii Śląska IHKM PAN we Wrocławiu i Katedry Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmowała się wówczas gł. pracą dydaktyczną. Kierowała pisaniem prac magisterskich przez kilkudziesięciu absolwentów, a jej seminaria doktoranckie opuściło 14 doktorów. Przez kilka lat uczestniczyła w pracach Rady Naukowej Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN. Przygotowała do druku nie ukończoną pracę swego męża o wczesnośredniowiecznym garncarstwie słowiańskim. Przez wiele lat redagowała ,,Śląskie Sprawozdania Archeologiczne'' i ,,Studia Archeologiczne'', a także różne monografie. W latach 1967 - 1974 prowadziła w rejonie Trzebnicy samodzielne wykopaliska na kurhanach kultury amfor kulistych i pochodzących z wczesnych okresów epoki brązu. Kontynuowała je jeszcze po przejściu na emeryturę, a ich wyniki publikowała w sprawozdaniach. Pracowała również nad publikacją monografii, opisującej obiekty kultowe masywu Ślęży. Wraz z zespołem przeanalizowała ślężański materiał ceramiczny i opisała wyniki owej analizy w pracy ,,Dzieje Śląska na podstawie analizy ceramiki z wykopów na szczycie''. Aktywnie uczestniczyła w pracach Sekcji Archeologicznej Komisji Nauk Humanistycznych przy Wrocławskim Oddziale PAN już od chwili powołania jej do życia. Jej najważniejszym zainteresowaniem badawczym były wierzenia starożytne i wczesnośredniowieczne z terenów Polski. W swoich pracach występowała z poglądem o kultowym charakterze kręgów kamiennych z masywu ślężańskiego i przedstawiła Ślężę jako świętą górę dawnych Słowian. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem X - lecia PRL, Odznaką Tysiąclecia Państwa Polskiego i odznaką ,,Zasłużonemu Opolszczyźnie''.
Włodzimierz Hołubowicz (1908 - 1962) w Wilnie na Uniwersytecie Stefana Batorego studiował na Wydziale Humanistycznym etnografię u prof. Kazimierza Moszyńskiego. Wówczas to zainteresował się również archeologią. Brał udział w wykopaliskach, prowadzonych na Wileńszczyźnie przez Muzeum Archeologiczne Uniwersytetu Wileńskiego jako prezes Koła Prehistoryków Studentów. W latach 1932 - 1939 pracował w Muzeum Archeologicznym Uniwersytetu Wileńskiego jako asystent wolontariusz z ramienia swego uniwersytetu. Jego zainteresowania badawcze skupiały się głównie na wczesnośredniowiecznej ceramice. Pierwszą pracę, poświęconą tej tematyce, opublikował w 1937 roku. Na życie zarabiał jako dziennikarz, a jego artykuły poświęcone archeologii publikował w ,,Roczniku Archeologicznym'', ,,Ateneum Wileńskim'', ,,Z otchłani wieków", oraz artykuły popularnonaukowe w innych czasopismach. Jako dziennikarz prezentował poglądy (skrajnie) lewicowe, a za swoje reportaże był represjonowany przez sanację. W czasie II wojny światowej aktywnie włączył się w nurt archeologii sowieckiej, a po jej zakończeniu wstąpił do PPR - u. Hołubowicz ukończył zakończone uzyskaniem magisterium na Uniwersytecie Poznańskim studia archeologiczne w 1947 roku. Doktorat uzyskał w 1948 roku na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1950 roku wyszła drukiem jego książka ,,Garncarstwo wiejskie zachodnich terenów Białorusi''. Przed 1939 rokiem owa praca miała być dysertacją doktorską z etnografii u prof. Kazimierza Moszyńskiego, lecz wybuch II wojny światowej przeszkodził Hołubowiczowi w tym zamiarze. Badacz ów cieszył się opinią największego znawcy dawnego garncarstwa. ,,Jego studia doprowadziły do zachwiania systemu podziału ceramiki na lepioną ręcznie i toczoną oraz prowadziły do kwestionowania tradycyjnej periodyzacji końcowych odcinków pradziejów''.57 Oprócz ceramiki, poświęcał również sporo uwagi metodyce i metodologii badań archeologicznych. Zagadnieniom tym poświęcił pracę ,,Studia nad metodami badań warstw kulturowych w prehistorii polskiej''. Osiągnięciem Hołubowicza było opracowanie metody badań stanowisk wykopami dzielonymi na metry kwadratowe. Kładąc nacisk na ,,kompleksowe ujmowanie procesu historycznego przez archeologię58'' w znacznej mierze przyczynił się do ugruntowania marksizmu w polskiej archeologii powojennej. Inni archeolodzy w licznych polemikach krytykowali jego tendencyjność, on sam zaś polemizując wypierał się swoich słów w razie niekonsekwencji i zasłaniał się poparciem władz.
Wykopaliska archeologiczne przeprowadzone przez Helenę i Włodzimierza Hołubowiczów w 1949 roku objęły ok. 470 metrów kwadratowych. Wykonano 5 wykopów o głębokości sięgającej przeciętnie ok. 1 metra. W kolejnych sezonach wykopaliskowych, wykopy te miały być poszerzone. Warstwy wydzielono wedle kryteriów kulturowych i przyrodniczych. Wykonano liczne plany i rysunki, na których utrwalono układ warstw wydzielonych wraz z ich stosunkiem do otoczenia za pomocą przekrojów poziomych i siatki profilów o oczkach w rozmiarze 4 na 4 m. Znaleziska były lokalizowane w pionie w granicach warstwy kulturowej z dokładnością do 10 cm59, lub więcej w razie potrzeby. W poziomie lokalizowano znaleziska w granicach warstwy kulturowej , najczęściej z dokładnością do 1metra kwadratowego.
W 1950 r. podjęto prace przy ,,mnichu'' koło Garncarska. Według Cehak - Hołubowiczowej brak materiałów z pierwszych wieków naszej ery, które by można było przypisać Silingom. Brak również materialnych śladów klasztoru i kościoła. ,,Wykopaliska nie dostarczyły również żadnych materiałów rzeczowych, które, by potwierdzały tezę o rzekomym wznoszeniu na szczycie Ślęży w XII wieku kościoła i klasztoru [...]’’.60
. 61Według tej samej badaczki tajemnicze znaki ukośnego krzyża (X) nie były ani graniczne (argumentowała to znalezieniem ich w miejscach mało widocznych), ani też ekspiacyjne (użyła tu tego samego argumentu), ,,musiały'' więc pochodzić od pogańskich Słowian. Cehak - Hołubowiczowa wspiera tą hipotezę podaniami o ,,krzyżach Wotana'' na Ślęży. Znaki te miały powstać w epoce brązu wraz z powstaniem rozwiniętej mitologii, podobnej do greckiej. Jej zdaniem był tam czczony jakiś bóg słowiański. Wszystkie rzeźby uznała za kultowe posągi pogańskie, które miały przedstawiać przodków wyobrażonych jako zwierzęta. ,,Z dużym prawdopodobieństwem możemy sądzić, że posągi bóstw otoczone wielowiekową tradycją religijną zostały zniszczone przez fanatyków nowej religii dopiero po pełnym zwycięstwie chrześcijaństwa w Polsce’’62 O rzeźbie przedstawiającej niedźwiedzia pisze następująco: ,,Na boku narysowanego niedźwiedzia umieścił Sadebeck znak w kształcie litery X. Ponieważ rzeźba ta, gdy leżała na stoku, była przez przechodniów obrzucana kamieniami , naukowcy niemieccy sądzili, że znak ten został kompletnie zniszczony skutkiem tego zwyczaju. Tymczasem podczas dokonywania w r. 1951 odlewów tych rzeźb dla Muzeum Śląskiego we Wrocławiu został on na nowo odkryty. Znak ten bowiem nie znajduje się tam, gdzie go na rysunku umieścił Sadebeck, to znaczy na boku zwierzęcia, lecz pod spodem, w pobliżu przednich łap i dla nie wtajemniczonych był zupełnie niewidoczny’’63.

III. 2. Wpływ ideologii na prace badawcze Hołubowiczów


  1. Ideologia

Jak podaje Oksfordzki Słownik Filozoficzny, ideologia czyli schemat pojęciowy w praktycznym zastosowaniu to ,,każdy szerokopłaszczyznowy zespół przekonań, sposobów myślenia i kategorii, który jest podstawą jakiegoś politycznego, lub społecznego programu działania’’. Wyznawanie danej ideologii utrudnia, lub uniemożliwia obiektywną pracę naukową. 64 Dodać należy, że istnieje nierozerwalny związek między ideologią i retoryką, a narracją historyczną. ,,Wpływ ideologii i związanej z nią retoryki widoczny jest już na etapie formułowania tematu pracy, nazywania rozdziałów i podrozdziałów, selekcji faktów. Odpowiednio skonstruowany tekst pozwala uwypuklić pewne fakty, a pominąć lub tylko wymienić inne’’.65 Na narrację historyczną, która poza strukturami logicznymi, gramatycznymi i retorycznymi, zawiera również przekonania nie wyrażone wprost, lecz ważne dla całości66, wywierają wpływ trzy rodzaje ideologii. Pierwszą z nich jest ideologia jaką historyk wyznaje należąc do danego społeczeństwa, lub jego grupy. Drugą jest ideologia wyznawana przez historyka jako jednostkę zmierzającą do określonych celów naukowych, trzecią zaś ideologia, którą historyk wyznaje jako przedstawiciel swojego zawodu. Od historyka wymaga się, aby postępował zgodnie z etosem, każącym stać ponad narodowością, religią i polityką, a z tym wymogiem kłóci się pierwsza z wymienionych ideologii. Ideologia zawodowa ma za zadanie hamować wybujałe wpływy owej ideologii zewnętrznej. Zgodnie z etosem (etyką badawczą) historyk powinien być otwarty na inne kultury i sposoby myślenia, co jest warunkiem sine qua non obiektywności. Obiektywność nie jest tym samym co neutralność (omijanie tego co niezgodne z poglądami historyka), ale wolność od wszelkich ideologicznych nacisków, służących realizacji celów jednej tylko grupy społecznej.67 ,, [...] Jednym z nich mogą być dzieje polskiej i nie tylko polskiej archeologii po drugiej wojnie światowej w krajach, które nie posiadały w pełni niepodległego bytu, a znalazły się w strefie wpływów totalitarnego systemu sowieckiego, którego ideologicznym uzasadnieniem stała się karykaturalna postać marksizmu, wzbogaconego o coś, co nazwano ‘leninizmem’, a przykładał doń swoje ‘genialne’ pomysły przywódca postępowej ludzkości, pełniący rozmaite funkcje ideologiczno – naukowe m. in. genialnego językoznawcy. W tym okresie owo oczekiwanie społeczne w sposób bezprzykładny przybrało postać pewnego przymusu ideologicznego, realizowanego przez narzuconą władzę. Działo się to w niezwykłej oprawie atrakcyjnych postulatów społecznych, absolutnej racjonalności w badaniach, obdarzonych przymiotami naukowości i poznawalności, przy czym prawa rozwoju i kształtowania rzeczywistości świata i życia społecznego były już dane, a zadaniem badań naukowych było przede wszystkim ich potwierdzenie.’’68



b) Teoria autochtoniczna

Źródeł teorii autochtonicznej należy szukać już w historiach narodowych (XIX i XX wiek), kładących nacisk na naród historyka i walką owego narodu z innymi narodami. Historyk narodowy musiał nie tylko ,,pisać z miłością o swoim narodzie’’ (co krytykował Michał Bobrzyński), ale i przy każdej okazji dowodzić jego racji w każdym sporze. Podstawowa, dziś już odrzucona teza historii narodowych zakładała mistyczny związek miedzy narodem, a jego odwiecznym terytorium. W myśl owej ideologii wszystkie mieszkające na danym terytorium w przeszłości ludy, były w prostej linii przodkami obecnie zamieszkującego je narodu. Narodowa archeologia polska toczyła ostry spór z narodową archeologią niemiecką, a zwłaszcza z reprezentującym ją Gustafem Kossiną – autorem artykułu Kwestia indogermańska wyjaśniona ze stanowiska archeologicznego (1902). W artykule tym Kossina dowodził, że przodkami Indoeuropejczyków byli Germanie, żyjący na ziemiach polskich już od neolitu. Wśród krytyków owej teorii znaleźli się Erazm Majewski, czy W. Demetrykiewicz. Wśród polskich przeciwników Kossiny należy również wymienić Józefa Kostrzewskiego i Leona Kozłowskiego, którzy postawili, zapożyczoną z nauki czeskiej, ważną dla późniejszych badań Hołubowiczów tezę o słowiańskości kultury łużyckiej. Jako wczesnych przeciwników teorii autochtonicznej należy wymienić prof. K. Hadaczka, który twierdził, że zasięg germański dotykał Sanu, czy Marcelego Handelsmana. Podobnie prof. Włodzimierz Antoniewicz jako jedyny odrzucał tezę o słowiańskości kultury łużyckiej.69


  1. Metodologia (poprawione)

,,Metodologia to, według słownikowej definicji, ,,nauka o metodach badań naukowych, o skutecznych sposobach dociekania ich wartości poznawczej’. Metodologia powinna zatem, przypomina Jerzy Topolski, zajmować się: 1) czynnościami poznawczymi badań naukowych, 2) wytworami owych czynności poznawczych. Zapoznanie się z twórczością polskich metodologów historii, opublikowaną w ostatniej dekadzie stulecia, prowadzi jednak do wniosku, iż w praktyce przedmiotem ich refleksji są wyłącznie owe wytwory, zaś czynnościom do nich prowadzącym nie poświęcają oni żadnej zgoła uwagi. To pierwszy, lecz nieostatni kłopot z polską metodologią historii.’’70 Prowadzi to do poważnego błędu jakim jest niezrozumienie historiografii, wynikające z niezrozumienia procesu pracy badawczej, prowadzącego do powstania źródeł historiograficznych.71 Sam Hołubowicz przedstawiał swoje stanowisko wobec metodologii następująco: ,,Przez metodę rozumiem sposób postępowania systematycznie stosowany. Sposób ten określany jest przez jego zespół założeń teoretycznych, zasad postępowania i kryteriów poznawczych. [...] Metoda jest funkcją znajomości badanych zjawisk. Zarówno znajomość poznawczych zjawisk, jak i ich ilość oraz jakość merytoryczna są zmienne. Metoda nie jest i nie może więc być zespołem sposobów raz na zawsze w swych szczegółowych założeniach, normach i kryteriach utrwalonym, spetryfikowanym. Metoda rozwija się, zmienia w działaniu poznawczym wewnętrznie.’’72 W trzech ostatnich zdaniach, Hołubowicz dowodzi wiary w postęp, charakteryzującej stulecia XVIII - XXI i wyraża przekonanie, że każda metodologia, nawet najlepsza, jest dobra do czasu, kiedy nie pojawi się metoda lepsza od niej. Każda myśl ludzka podlega ewolucji i marksizm nie jest tu żadnym wyjątkiem. ,,Rozwój jej wyznaczają założenia teoretyczne, normy postępowania i kryteria poznawcze. Zdaję też sobie z tego sprawę, że nieustanny rozwój metody publikacji źródeł archeologicznych był i jest faktem niezaprzeczalnym. Sądzę, że istnieje możliwość sformułowania ogólnej metody opracowywania źródeł archeologicznych do publikacji w druku przez unifikację stosowanych dotychczas sposobów (rozumiem w tym wypadku – metod szczegółowych) w tym zakresie; ogólnej metody, tzn. nadającej się do poprawnego opracowania wszelkiego rodzaju źródeł archeologicznych73. [...] Archeolog jest więc twórcą pisemnej formy źródeł archeologicznych i współtwórcą w pewnym stopniu ich treści merytorycznej [...].74 Po drugim etapie badań archeologicznych, po przeprowadzeniu prac wykopaliskowych, źródłem bezpośrednim do dalszego badania zniszczonych materialnie w ich układzie pierwotnym stanowisk archeologicznych staje się dokumentacja wykopaliskowa [...].75 Rysunek, podobnie jak i opis, utrwala obraz faktów niszczonych podczas wykopalisk w ich pierwotnym układzie i przez to staje się po wykopaliskach źródłem głównym obok innej dokumentacji wykopaliskowej. 76 [...] Dokumentacja ta staje się w stosunku do zniszczonego przez te badania stanowiska archeologicznego źródłem głównym i jedynym oraz podlega dalszym opracowaniom gabinetowym przy pomocy metody archeologicznej’’77. Słowa te, nawiązujące do pozytywistycznej wiary w możliwość pełnego zrekonstruowania stałej i niezmiennej prawdy historycznej, jest błędne z punktu widzenia współczesnej historiografii. Jej zastrzeżenia polegają na tym, że sprawozdanie z prac wykopaliskowych nie jest i być nie może pisemną formą źródła archeologicznego, bowiem nawet najrzetelniejszy archeolog nie jest władny odtworzyć choćby najprostszego fragmentu przeszłości, bo tej już nie ma. Dlatego każda, nawet najbliższa ideałowi obiektywizmu rekonstrukcja przeszłości zawsze jest obarczona subiektywizmem i mniejszymi lub większymi błędami. Należy zaś do źródeł historycznych przynależnych czasom, w których żyje badacz, który je tworzy. Mówiąc słowami Heraklita z Efezu: ,,Nikt nie może dwa razy wejść do tej samej rzeki’’. Zresztą, sam Hołubowicz w innym miejscu przyznawał, że wykopaliska prowadzą do zmian merytorycznych. ,,Polega to na zaniku układów in situ, odbijających bezpośrednio treści wydarzeń historycznych, które spowodowały powstanie nawarstwień, a powstanie sądów uogólniających o tych układach, sądów, których prawdziwość w stosunku do zniszczonych przesłanek materialnych zależy od wielu czynników obiektywnych, a także od subiektywnych cech badacza. Niekiedy z różnych przyczyn treść sądów może nie odpowiadać w pełni lub w szczegółach pierwotnej in situ treści nawarstwień’’78. ,,Stawia to przed archeologiczną krytyką źródłoznawczą specjalne zadania, nieco odmienne od zadań krytyki źródłoznawczej historiografii, posługującej się źródłami na piśmie zawsze w ich pierwotnej formie pisanej.’’79 Mimo tych różnic sztuka publikacji badań archeologicznych korzysta z osiągnięć sztuki badań historiograficznych. Zdaniem Hołubowicza nie wystarcza przekazywać z choćby fotograficzną wiernością obrazu terenu, na którym umiejscowione jest źródło archeologiczne, z pominięciem interpretacji zawartych w nim treści historycznych, analogicznie jak jest to możliwe do uczynienia w publikacji zawierającej tekst pisany, bowiem: ,,Przy stosowaniu tego sposobu, któremu przypisuje się znamiona ‘obiektywizmu’, nie uwzględnia się odrębnej specyfiki terenowego źródła archeologicznego w stosunku do źródła pisanego’’.80 ,,Metodę wykopaliskową rozumiemy jako jedną z głównych metod archeologii i jako część składową metody archeologicznej, przy której pomocy bada się dzieje społeczeństwa ludzkiego i prawa jego rozwoju w epokach interesujących archeologa, w oparciu o źródła archeologiczne i wszelkie inne, przydatne do tego celu.
Głównymi elementami określającymi metodę wykopaliskową są jej założenia teoretyczne oraz zasady postępowania i kryteria poznawcze faktów historycznych, uwarunkowane specyfiką źródeł archeologicznych. Metodę, którą uważamy za celową, cechują założenia metody materializmu historycznego. Założenia te warunkują zasady wydzielania warstw kulturowych i innych faktów archeologicznych przy pomocy kryteriów źródeł archeologicznych, a w szczególności - zasady tworzenia dokumentacji wykopaliskowej, zawierającej zasadniczy i wyczerpujący wynik badań poznawczych obiektu lub jego części przy pomocy metody wykopaliskowej’’.81 ,,Kryteria wydzielania warstw kulturowych i faktów archeologicznych podczas prac wykopaliskowych klasyfikujemy w ośmiu następujących grupach: 1- surowca (materiału), z którego wytwór kulturowy wykonano, 2 – techniki, technologii i pracy wykonania wytworu, 3 – formy wytworu, 4 – konstrukcji wytworu, 5 – funkcji wytworu, 6 – chronologii wytworu, a więc czasu jego powstania, funkcjonowania, i trafienia do badanych nawarstwień kulturowych, 7 – miejsca wykonania, użytkowania i znalezienia wytworu, oraz 8 – społeczne warunki powstawania i użytkowania wytworu (jego funkcja społeczno – ekonomiczna).’’82 ,,Jak nam się wydaje, obecnie właściwą metodę wykopaliskową określają:
1. Założenie teoretyczne metody materializmu historycznego w zakresie problematyki archeologicznej. Założenia te są więc analogiczne do założeń teoretycznych, określających metodę archeologiczną w ogóle. W założeniach tych uwzględnia się specyfikę źródeł archeologicznych. Dają one podstawę do szerokiego stosowania metody dedukcyjnej obok indukcji.
2. Zasady poznawania, wydzielania warstw kulturowych i faktów archeologicznych w tychże nawarstwieniach, związane formalnie i merytorycznie z zasadami tworzenia dokumentacji, która powinna zawierać w sobie pełną sumę wiadomości o zbadanych nawarstwieniach obiektu lub jego części.
3. Kryteria wydzielania, poznawania i jednocześnie klasyfikowania faktów jednostkowych i zespołowych (w tym warstw kulturowych). Kryteria te są uwarunkowane przez założenia teoretyczne i zasady poznawania treści nawarstwień kulturowych’’.83 ,,Na etapie prac wykopaliskowych stosuje się także inne archeologiczne metody główne, jak stratygraficzna, typologiczno – korelacyjna (analityczno – porównawcza), i geograficzno – kartograficzna oraz wszelkie inne pomocnicze, także nauk i dyscyplin usługowych’’.84 ,,Prace problemowe na stanowiskach wybranych są logiczną koniecznością, wynikającą z niemożliwości zbadania w krótkim czasie wszystkich znanych, odkrytych dotychczas terenowych stanowisk archeologicznych. Przy obecnych możliwościach kadrowych i materialnych zbadanie wszystkich znalezionych w terenie obiektów to kwestia bardzo długiego czasu, którym nasze pokolenie nie mogłoby dysponować. Oczywiście rozwój badań archeologicznych przyspieszy znacznie w przyszłości terenowe prace wykopaliskowe i pozwoli skrócić okres niezbędny do rozkopania wszystkich istniejących w terenie obiektów archeologicznych.
Problemowe prace wykopaliskowe, podobnie zresztą jak i wszelkie inne, poprzedzane są zbieraniem materiałów źródłowych o obiektach, pośród których mamy dokonać wyboru, lub o obiekcie wyznaczonym do badań. Wykorzystuje się źródła uzyskane na pierwszym etapie rozpoznawczym, oraz wszelkie inne (jeżeli poprzednio na etapie rozpoznawczym nie były zebrane), jak różnego rodzaju wzmianki historyczne (na terenie Polski w wypadku badań obiektów wczesnośredniowiecznych), materiały ikonograficzne, źródła archiwalne w zbiornicach archeologicznych itp. Tego rodzaju prace wstępne mają charakter heurystyczny, jeżeli chodzi o tradycyjny podział czynności badawczych historiografa’’.85 ,,Kierunek ten, [archeologia idealistyczna] reprezentowany przez wybitnych archeologów, zaprzecza możliwości poznania przy pomocy środków, będących w dyspozycji archeologa, procesu historycznego w ogóle. Łączy się to między innymi z tezą o ograniczonym zakresie poznawczym źródeł archeologicznych. Zdaniem tych badaczy ‘prehistoria nigdy nie stanie się prawdziwą historią’.
Niektórzy z tych badaczy uważają, że archeologia powinna się ograniczyć do badania kultur lub w ogóle jednej kultury ogólnoludzkiej. Zwolennicy badania kultur w aspekcie etnicznym uważają, że należy powrócić do metody archeologii osadniczej Kossiny, która może być w dalszym ciągu pożyteczna i celowa. Archeologia uważana jest też za zespół metody i specjalnych technicznych sposobów zbierania informacji o kulturze. A więc traktuje się ją w tym wypadku jako naukę pomocniczą, typowo opisową i zawężoną metodycznie do zbierania źródeł, ich wydobywania z ziemi i porządkowania w czasie i przestrzeni w aspekcie badań kultury.
Aktualne tradycyjne przeżytki archeologii idealistycznej w praktyce badawczej archeologów polskich mają charakter analogiczny do zjawisk tego rodzaju w historiografii. W analogicznym tempie i przejawach mogą też ulegać przeobrażeniom i zanikowi.’’86 ,,Archeologia marksistowska uważana jest za samodzielną naukę historyczną, posiadającą wyraźne miejsce w klasyfikacji nauk humanistycznych. Jest częścią ogólnej nauki historycznej, częścią równorzędną historiografii, posługującej się źródłami na piśmie. Przedmiotem badań tak rozumianej archeologii są pradzieje społeczeństwa ludzkiego i prawa rozwoju wszystkich jego dziedzin życia, a więc zarówno sił wytwórczych, jak i stosunków produkcji oraz różnych form świadomości społecznej w ich wzajemnym powiązaniu i uwarunkowaniu.
Archeologia posiada własny zasób źródeł. Są to źródła znajdujące się przeważnie w ziemi. Marksistowska metodyka badań uważa te źródła za źródła historyczne, świadczące o całości procesu historycznego, i w tym aspekcie bada się je wszechstronnie od samego początku ich odkrycia w terenie na etapie badań rozpoznawczych do syntezy ogólnej.
W świetle metodologii marksistowskiej byłoby błędem ograniczanie badań tych źródeł na etapach rozpoznawczym i wykopaliskowym oraz oku (?) ich opracowywania do publikacji do opisów formalno – typologicznych, źródłoznawczych do tak zwanej erudycji technicznej’’.87 Hołubowicz zwraca uwagę na konieczność wykorzystywania ekspertyz tworzywa, w celu lepszego zrozumienia stosunków produkcji, a przez to sposobu życia badanych społeczeństw. Przyznaje też, że w sporządzaniu rekonstrukcji, badacz w dużej mierze opiera się na intuicji. ,,Skrajnie idealistycznym stanowiskiem było upatrywanie w przyczynach zmian form w wydzielonych seriach praw przyrodniczych. Występowało to w znanym twierdzeniu o rozwoju typów w seriach na podobieństwo żywych organizmów, od narodzin formy do pełnego jej rozwoju, a następnie przez starzenie się (degenerację) do zaniku (śmierci).
W archeologii postępowej formy faktów są porządkowane przy pomocy metody typologiczno – korelacyjnej, dla potrzeb klasyfikacji, selekcji i chronologii wytworów. Korelacje typów w zespołach zwartych dają podstawę do ustalenia ich chronologii względnej’’.88



  1. Wpływy marksizmu na prace Hołubowiczów (poprawione)

,,Środki pracy są nie tylko miernikiem rozwoju ludzkiej siły roboczej, ale też i wykładnikiem stosunków społecznych w jakich praca się odbywa’’89.
,,Do najtrudniejszych zadań w wyjaśnianiu, odczytywaniu treści historycznej wytworów (w najszerszym zakresie tego pojęcia) należy zagadnienie społecznych i ekonomicznych przyczyn i warunków ich powstawania (wytwarzania) i użytkowania. Zadanie to wynika ze słusznego stanowiska, że każdy wytwór, każde źródło archeologiczne odbija w sposób mu właściwy pełny proces historyczny, wskutek którego powstało i w którym było użytkowane.’’90
,,Prehistoria nie jest nauką o zabytkach, lecz o człowieku - na różnych etapach jego rozwoju fizycznego i na różnych etapach rozwoju jego kultury. Znajomość kopalnych wytworów ludzkich nie jest jeszcze - jak mniemają niektórzy koledzy - znajomością kultury materialnej człowieka przedhistorycznego. Klasyfikacja tych wytworów nie jest celem naszych badań, lecz środkiem, który ma nam dopomóc w rekonstrukcji procesu rozwoju jego kultury materialnej, a więc ustrojów gospodarczo - społecznych'' - głosił marksistowski archeolog Ludwik Sawicki, kreśląc ramy ideowe nowej archeologii.91 W dużej mierze pokrywa się to z założeniami dzisiejszej archeologii. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że twierdzenie cytowanego archeologa przypomina słowa ojca paleontologii Georgesa Couviera, który twierdził, że potrafi zrekonstruować zwierzę mając tylko jego ząb. Podobne stanowisko w archeologii obecnie uznawane jest za mylne.
,,Wypowiedzi włączające archeologię z postępowych pozycji metodologicznych w obrąb nauk historycznych, w naszej literaturze należy uznać za dowód uznania aktualnego faktu uhistorycznienia archeologii okresu międzywojennego formalno – typologicznej, która w Polsce Ludowej przebudowuje swój warsztat badawczy na zasadach materializmu historycznego [...]. Archeologia posiada we wspólnym przedmiocie badań historycznych, jakim jest proces historyczny we wszystkich jego przejawach, własny wycinek chronologiczny i problemowy, którym się zajmuje. Tym wycinkiem chronologicznym są epoki przedklasowej wspólnoty pierwotnej i częściowo początki społeczeństw klasowych, od początku pojawienia się człowieka na Ziemi do różnych okresów chronologicznych na różnych terenach geograficznych, w zależności od stanu posiadania do nich źródeł pisanych. [...] Uważamy archeologię za naukę, co oznacza, że może ona badać i bada prawa rozwoju społeczeństwa ludzkiego92. [...]. Źródła archeologiczne są źródłami historycznymi i słusznie były zwykle klasyfikowane przez metodyków historiografii wspólnie ze źródłami nauk historycznych. [...]. Nauka burżuazyjna popełniła w wyborze zasad klasyfikacyjnych źródeł historycznych wiele błędów, które ‘były rezultatem idealistycznego podejścia do sprawy. Wyraziło się to przede wszystkim w uwzględnieniu tylko jednej strony źródła, mianowicie już to rzeczowej, już to formalnej, a dalej w izolowaniu strony psychicznej od fizycznej, wreszcie – w niedocenianiu osadu społecznego w każdym zabytku’. Wynikało to z niezrozumienia istoty źródła historycznego i prowadziło do pogłębienia tego nieporozumienia’’.93
Zetknięcie ówczesnych archeologów z marksizmem było nieuchronne. W świetle stalinowskiej wersji marksizmu należało kłaść nacisk na historię kultury materialnej. Ówczesna doktryna preferowała badania kultury materialnej, a co za tym idzie - archeologię. Wprowadzono zasadę badań planowych i zespołowych.
Hołubowicze skrytykowali metodologię, zastosowaną przez badających Ślężę niemieckich archeologów doby międzywojennej. ,,Przeoczenie niektórych faktów, w tym niepełne wyeksplorowanie zawartości warstwy kulturowej, następnie błędne rozpoznanie przez Geschwendta takich zjawisk jak układ kamieni i usytuowanie humusu w wale doprowadziło do błędnego zaprotokołowania w dokumentacji zjawisk odkrytych wówczas i jednocześnie do błędnej interpretacji. Są to oczywiście błędy metodyczne, wypływające z błędnej teorii warstwy kulturowej i wydzielania zespołów przy badaniu obiektów o skomplikowanym uwarstwieniu''.94 Hołubowicz odrzucił jako błędne dotychczasowe klasyfikacje źródeł historycznych, autorstwa: J. G. Droysena (podział na pozostałości, pomniki i źródła), E. Bernheima (pozostałości i tradycje), Marcelego Handelsmana (źródła pisane i wszystkie inne), W. Bauera (fakty geograficzne, antropofizyczne, prawdziwego życia, woli, umysłowe), E. Keyssera (natura, rzeczy, pisma, mowa i muzyka, zwyczaje i obyczaje) i O. Stolza (człowiek i naród, rzeczy, obrazy, pisma). Klasyfikacje te zastąpiła marksistowska klasyfikacja Gerarda Labudy. Podzielił on źródła na tradycję i pozostałości (zarówno historyczne, jak i archeologiczne i etnograficzne). Pozostałości dzieliły się na ergotechniczne (dominuje forma materialna), socjotechniczne (dominuje forma społeczna; zalicza się do nich: socjograficzne i instytucjonalne: familijne, etnograficzne i urzędowe), wreszcie psychotechniczne (dominuje forma psychiczna)95. Granice między typami źródeł są płynne, zaś najważniejsza jest ich hierarchia wartości i użyteczność w procesie badawczym.96 Proponowany przez Labudę podział typów źródeł nawiązuje do sił wytwórczych (ergotechniczne), stosunków produkcji (socjotechniczne) i nadbudowy (psychotechniczne). Samo pojęcie źródła archeologicznego, Hołubowicz definiował następująco: ,, [...] ‘źródłami archeologicznymi nazywamy tę część wytworów produkcyjnej i życiowej działalności człowieka, które zachowały się przeważnie szczątkowo w ziemi i w ogromnej większości występują zespołowo, niekiedy zaś pojedynczo, w warstwach kulturowych. Znacznie rzadziej występują one również zespołowo lub pojedynczo na powierzchni ziemi. Źródłem archeologicznym jest też przyrodnicze tworzywo warstw kulturowych’’’.97 Źródło archeologiczne terenowe posiada następujące cechy formalne: ,,1. pochodzące z epoki historycznej nie naświetlonej dostatecznie przez źródła pisane i zachowane w ziemi oraz częściowo w wodzie i nad ziemią. 2. pochodzące z epok historycznych dostatecznie naświetlonych źródłami pisemnymi [...]’’.98 Ponadto wychodząc z założeń archeologii marksistowskiej omawiani badacze odrzucili wysuwane przez archeologów niemieckich przypuszczenie, że gród na Ślęży mógł być grodem książęcym, w którym okoliczna ludność chroniła się w razie wojny. Omawiani archeolodzy polscy odrzucają ów pogląd jako ahistoryczny, przenoszący w czasy kultury łużyckiej elementy ustroju grodowego. Ich zdaniem gród na Ślęży pełnił zadania nie administracyjne i polityczne, lecz rzemieślnicze i kultowe. Innym przykładem zastosowania metodologii marksistowskiej, jest pogląd Cehak – Hołubowiczowej o społecznym uwarunkowaniu kultu na Raduni, poczynając od okresu lateńskiego. W myśl tej teorii wśród autochtonicznych plemion śląskich nastąpił przyspieszony rozkład wspólnoty pierwotnej. Na czoło patriarchalnych plemion wysunęła się starszyzna drużyn wojowników, które wówczas się formowały. Wojownicy owi utworzyli warstwę uprzywilejowaną, szukającą oparcia w kulcie dla swej władzy. Z czasem stanęli na czele kultu religijnego, tworząc kastę kapłańską i ustanawiając sanktuaria, do których nie – kapłani mieli ograniczony dostęp.



III. 3. Co Helena i Włodzimierz Hołubowicze znaleźli na Ślęży? Krytyka wniosków (poprawione)


,,Wypada tylko za Józefem Szymańskim powtórzyć: „Odczuwam niepokój, śledząc prace archeologów, iż skłonni są każdy znaleziony przedmiot, którego nie potrafią sklasyfikować w znanych i uznanych kategoriach życia ludzkiego, zaliczyć do przedmiotów kultu (to już magia, bo ona właśnie nieznanym siłom, czy zjawiskom przypisuje moc nadprzyrodzoną”. [...] Ernst Jünger wprost pisał, iż łopata archeologa wydobywa z głębi ziemi tylko to, co wpierw znalazło się w głowie samego badacza’’.99
Założenia a priori Cehak – Hołubowiczowej są następujące. ,,Kultura materialna tych starożytnych plemion posiada swoiste cechy pozwalające nam wyodrębnić je spośród innych plemion zamieszkujących wówczas Europę środkową, kultura zaś duchowa, a więc wierzenia religijne wiążą się ściśle z wierzeniami współcześnie z nimi żyjących pokrewnych im ludów środkowej Europy’’100. Plemiona kultury łużyckiej nie wzniosły na szczycie Ślęży grodu obronnego, ale ułożyły kamienny krąg kultowy, który w średniowieczu został wykorzystany jako podwalina wału obronnego, który zbudowano w XIII wieku, kiedy to na Ślęży zbudowano siedzibę kasztelani książęcej. ,, [...] w starożytności na szczycie Ślęży nie znajdował się nigdy gród ludności tzw. kultury łużyckiej, lecz, że znajdowało się tam miejsce kultu poświęcone czci boga słońca i otoczone analogicznym kręgiem kamiennym jak krąg kultowy na Raduni i Górze Kościuszki’’.101 ,,Nie znaleźliśmy żadnych śladów, które by bezspornie pozwoliły na stwierdzenie, że we wczesnym średniowieczu istniał na szczycie gród obronny, ani również żadnych resztek po budowie kościoła i klasztoru na szczycie, a fragmenty architektoniczne, przytaczane przez Geschwendta, jako dowód, że te budowle tam stawiano, okazały się częścią murów średniowiecznego zameczku, który wybudowano najwcześniej w pierwszej połowie XIV wieku’’102. Jako dowód na jej powstanie w latach 1209 – 1247 Cehak – Hołubowiczowa przytacza dokument z 1247 r. wystawiony w Górce przez Bolesława III. W dokumencie tym jako świadek wymieniony został Przedboż, kasztelan na Ślęży. Jej dalszym argumentem na rzecz średniowiecznego pochodzenia wału jest jego konstrukcja. ,,Posiada on cechy konstrukcji wałów drewniano – ziemnych, które budowano w tym czasie na Śląsku, a których założeniem było przysypywanie ziemią kłód drzewa układanych w poprzek wału’’.103 Brak odpowiedniej ziemi do wypełnienia wału zrekompensowano użyciem kamieni i niewielkiej ilości ziemi przemieszanej z kamieniami, wybranej z plateau szczytowego. W ziemi tej znaleziono fragmenty ceramiki łużyckiej. Zbudowana na partii skalistej szczytu siedziba kasztelana, miała być początkowo drewniana, zaś od XIV wieku zastąpił ją zamek murowany, otoczony murem kamiennym ułożonym na zaprawie wapiennej.104 ,,Tezę o ułożeniu na szczycie Ślęży w starożytności kręgu kultowego, a nie wału kamiennego, wokół plateau szczytowego zdaje się potwierdzać również ścisła lokalizacja w pionie i poziomie materiału archeologicznego z wykopu I przecinającego wał, przeprowadzona na odcinku o szerokości 4 m i długości 6 m podczas prac wykopaliskowych w 1949 r. Na tym odcinku zdjęto 5 warstewek ziemi (przemieszanej z drobnymi kamieniami). Zbadano tu również rozsypisko wału od strony plateau szczytowego’’.105 W rzeczywistości grody kasztelańskie były niewielkie i nie sytuowano ich na szczytach gór.
Hołubowicze w pracy ,,Badania na górze Ślęży w 1949 r.'', zaznaczają, że próbne badania prowadzone przez archeologów niemieckich na północnym dziedzińcu w okresie międzywojennym ujawniły wyłącznie słowiański wczesnośredniowieczny materiał zabytkowy. Skłoniło to do wysnucia przypuszczenia, w myśl którego ów teren był północnym dziedzińcem wczesnośredniowiecznego grodu Słowian. Zdaniem Hołubowicza polskie badania dowiodły ośrodka kultu na szczycie Ślęży i Raduni (jako dowód przytoczył fakt lokalizacji licznych szczątków ceramicznych), zaś kamienne kręgi miały być ogrodzeniami kultowymi. Cehak – Hołubowiczowa datuje drobne fragmenty ceramiki łużyckiej z góry Raduni na epokę brązu i wczesny okres żelaza. Przeważać mają znaleziska z okresu halsztackiego, zaś okres lateński jest reprezentowany w niewielkim stopniu.106 Dowodem na solarny charakter kultu na Ślęży i ciałopalenie podał liczne swastyki, krzyże, tarcze słoneczne i wózki kultowe.107
Omawiając wały kamienne na Raduni, Cehak – Hołubowiczowa kwestionuje ich charakter obronny, powołując się na usytuowaniu wału na łagodnym, pozbawionym walorów obronnych stoku góry i tym, że nie otacza szczytu dookoła. W rezultacie konstrukcja (licząca ok. 2 km dł.) ta wymagałaby bardzo licznych obrońców oraz byłaby dla oblegających łatwa do sforsowania. Dalsze argumenty to brak pozostałości po paleniskach i zabudowaniach oraz niewielka ilość skorup naczyń glinianych. Najwięcej owych skorupek znaleziono koło Kaczej Kałuży. Pochodzą one z różnych, następujących po sobie okresów (argument na ciągłość korzystania z sanktuarium, zakwestionowaną przez obecną archeologię, w której dominuje teoria allochtoniczna). Nie znaleziono również broni, niezbędnej do obrony grodu na szczycie góry Raduni. Ponadto w obrębie wałów brakuje źródła (niewielkie Gołębie Źródło bije poza obrębem wału, podobnie Złote Źródło, leżące prawie u stóp góry. Cehak – Hołubowiczowa zakwestionowała sygnalizowane przez Lustiga istnienie w starożytności malutkiego źródełka pod szczytem. Wynika z tego, że potencjalny gród raduński nie miałby dostępu do wody. Reasumując według Cehak – Hołubowiczowej wał raduński nie jest rozsypiskiem wału obronnego, ale ,,zwartym kręgiem kamiennym, zachowanym od starożytności na dużej przestrzeni w zasadzie w stanie nie naruszonym i zamykającym znaczny obszar na stoku góry’’).108 Łatwy dostęp i materiał ceramiczny (pochodzący z naczyń codziennego użytku zawierających ofiary dla bóstw, albo zapasy żywności na drogę) przemawiały za przeznaczeniem kultowym. Jej zdaniem brak materiału archeologicznego z pierwszego tysiąclecia naszej ery, wskazuje na zakazy kultowe strzegące świętego kręgu otoczonego wałem kamiennym. Obrzędy religijne na Raduni, według świadectwa Thietmara trwające jeszcze w XI wieku, miały przybrać inny charakter, wykluczający pozostawienie resztek materialnych. Jako dalszego argumentu na rzecz religijnego znaczenia Raduni. Cehak – Hołubowiczowa używa legendy o oślepieniu Piotra Własta przez pogańskich kapłanów na owej górze. Radunia mająca wąską grań szczytową, przeto nie nadająca się do wznoszenia na niej fortyfikacji, nie zawiera nawarstwień kulturowych z późniejszych okresów, przeto nadaje się szczególnie dobrze do ilustrowania tez Cehak – Hołubowiczowej.109
Zdaniem Cehak – Hołubowiczowej wały kamienne na Raduni i Ślęży dostarczają cennych danych do poznania religii patriarchalnych plemion środkowoeuropejskich z I tysiąclecia p. n. e. i jej wpływów na duchowość pogańskich Słowian.110
O wynikach badań nad wałem kamiennym pod szczytem Ślęży, Cehak – Hołubowiczowa pisze następująco:
,,W roku 1957 przeprowadzono z ramienia Katedry Archeologii Polski Uniwersytetu Wrocławskiego im. B. Bieruta pod kierownictwem autorki badania wykopaliskowe omawianej konstrukcji kamiennej. Dokonano sześciu wykopów przez konstrukcję i w jej pobliżu.
Wykop 1, wielkości 2 m x 2 m założony został na skłonie między wyżej przebiegającą ścieżką spacerowa, a głęboko w tym miejscu wciętą starą drogą. [...]. W tym usypisku znaleziono w obrębie wykopu 3 fragmenty naczyń średniowiecznych, które można datować najwcześniej na przełom XIV wieku, a pod głazem obstawy drogi leżał na calcu malutki fragment ceramiki średniowiecznej z jasnej gliny, chronologicznie przypadający na wiek XIV. [...] W przekopie [wykopu 3] znaleziono 34 fragmenty ceramiki łużyckiej. Wystąpiła ona zarówno w nasypisku kamiennym jak i w zwietrzelinie skalnej, na której konstrukcji leży. Fragmenty te nie są charakterystyczne, pochodzą z naczyń grubych z domieszką w glinie i są koloru brązowego. Na jednym fragmencie zachował się silnie zniszczony uchwyt w formie poziomej listwy. [...]. Na tym skłonie [w wykopie 6] wyżej w usypisku kamiennym znaleziono 16 niewielkich fragmentów ceramiki średniowiecznej, którą można datować na XIV wiek’’.111 Prowadzi to do następujących wniosków: ,,Naukowcy niemieccy przypisywali jak wyżej mówiliśmy, funkcję obronną omawianej kamiennej konstrukcji pod szczytem Ślęży. Ponieważ wysokość jej od podłoża wynosi około 0,50 m, jasne jest, że tak niska kamienna zapora nie miałaby żadnego realnego znaczenia obronnego. Lustig wyraża przypuszczenie, że część tego jak on nazywa , wału została rozebrana, a doskonały materiał kamienny, który dzięki tej rozbiórce mógł być zdobyty, zużyto na budowę klasztoru na szczycie. Ta hipoteza Lustiga jest nie do przyjęcia w obliczu faktów, stwierdzonych w terenie. Po ewentualnym rozebraniu w średniowieczu rzekomego wału i zużyciu głazów z lica na budowę na szczycie, jądro jego, które by się składało z drobnych kamieni, takich jak widzimy w zachowanej konstrukcji, rozpadłoby się i przykryłoby dobrą część rzekomej konstrukcji obronnej. Dodać do tego jeszcze należy, że dźwiganie tak ciężkich głazów po bardzo stromo na szczyt prowadzącym stoku na budowę, jak sądzi Lustig, kościoła czy zameczku nie miałoby szans, gdyż podobne co do kształtu i rozmiaru głazy wówczas i dziś znajdują się na szczycie lub bardzo blisko niego na stoku’’.112 Ponadto średniowieczne mury miały się nałożyć na kamienne wały. Wał półksiężycowaty zarówno ułożeniem kamieni, jak też szerokością i wysokością przypomina wały ze Ślęży i Raduni. W jego obrębie znaleziono szczątki tylko kultury łużyckiej.



Ewentualnie jako zakończenie
  1. Upadek mitu historiograficznego: odejście od teorii autochtonicznej w latach 70 - tych XX wieku

,, [...] Otóż za mit uważam sformułowanie mające coś mówić o świecie, które uzyskały w sposób żywiołowy, bądź, którym nadano (przez siły społeczne, polityczne czy inne), status prawd faktograficznych czy symbolicznych nie weryfikowanych, ,,unieruchomionych’’, w mniejszym czy większym stopniu zsakralizowanych’’.113 Istnieją dwa źródła mitów historiograficznych: sposoby pojmowania świata, zakorzenione w danym społeczeństwie (jest to źródło mitów fundamentalnych) oraz procesy związane z rozwojem wiedzy, które polegają m. in. na ,,deficycie tendencji do poddawania sformułowanych raz stwierdzeń procedurze falsyfikacji, co prowadzi do ich ‘unieruchomienia’, a tym samym do ich mitologizacji’’.114 Mity są głęboko osadzone w teoretyczno – ideologicznej warstwie narracji historycznej, zwanej też warstwą głęboką, lub sterującą. Wywierają wpływ na treści przekazywane w warstwie logiczno – gramatycznej, czyli informującej o przeszłości, oraz na rodzaj zastosowanej perswazji. Historiografia polega na ustawicznym obalaniu jednych mitów, po to by na ich miejsce powołać nowe mity. Dzieje się tak ponieważ mity powstają nieustannie w trakcie powstawania, rozwoju i akumulowania się wiedzy. Osadzają się w narracji i wpływają na jej wartość. Mit to zakotwiczona w ludzkiej kulturze, nieodłączna od nauki, kultury i myślenia wiedza o świecie, nie podlegająca weryfikacji, ,,unieruchomiona’’, mająca cechy sakralne, oraz stanowiąca całość narracyjną, jak i proces. Mit może więc być zarówno przeciwstawny nauce, jak też stanowić jej integralną część. Wśród mitów umieszczamy zarówno stwierdzenia uzyskane poprzez zastosowanie metod naukowych i uznane za prawdziwe przez wspólnotę badaczy, oraz stwierdzenia wynikające ze zdeformowanego obrazu rzeczywistości (np. stereotypy o poszczególnych narodach). Odpowiadają one wiedzy, która uległa przekształceniu w dogmat. Co więcej nie istnieje wyraźna granica między mitami historiograficznymi, a mitami symbolicznymi, które posługują się fantazją jako środkiem przekazu. Wiedza odrzucona przez środowiska naukowe staje się mitem, dopiero wtedy, gdy zostanie uznana za dogmat. Mity historiograficzne, zwane też narracyjnymi dzielimy na faktograficzne i teoretyczne. Granica między nimi nie jest możliwa do precyzyjnego ustalenia. Istnieją dwa podstawowe procesy powstawania mitów historiograficznych. Są to: przedostawanie się informacji pozbawionych oparcia w wiarygodnych źródłach do narracji historycznej, oraz niechęć do poddawania testowi falsyfikacji własnych wyników badawczych. Podlegają temu zarówno twierdzenia faktograficzne, jak i teoretyczne.115
,,Każda działalność ludzka poszukuje podbudowy historycznej w celach związanych z chwilą bieżącą’’.116 Historia średniowiecza jak żadna inna jest wdzięcznym materiałem do tworzenia mitów historiograficznych; opowieści z których dany naród czerpie uzasadnienie swego postępowania w czasach teraźniejszych. Nie inaczej było z zagadnieniem etnogenezy Słowian.
W polskiej archeologii powojennej preferowano autochtoniczną teorię pochodzenia Słowian, co miało znaczenie również propagandowe i zaspokajało zapotrzebowanie społeczne. Teorię autochtoniczną wykorzystywano do nadawania słuszności i racjonalności ustalonym przez aliantów granicom powojennym i pozbawianiu argumentów ich przeciwników. Było to szczególnie użyteczne w dobie walki propagandowej z rewizjonistami z RFN. Z czasem jednak przycichła propaganda antyniemiecka, zaś kontakty z RFN przybrały na częstotliwości. Stworzyło to okazję do nowego spojrzenia na etnogenezę Słowian. Jednym z prekursorów allochtonicznej teorii pochodzenia Słowian był w roku 1957 etnolog Kazimierz Moszyński: badacz obiektywny i odporny na presję propagandy, ideologii i oczekiwań społecznych. Ponadto w 1959 roku H. Ułaszyn opublikował pracę mocno krytyczną wobec myśli zwolenników teorii autochtonicznej. W archeologii tezy Moszyńskiego krzewił Kazimierz Godłowski. Szerzenie się nowej teorii ułatwiła śmierć Józefa Kostrzewskiego – cieszącego się ogromnym autorytetem zwolennika teorii autochtonicznej. Wielu uczonych w nowej teorii, na którą istniało zapotrzebowanie społeczne, widziało odskocznię od natłoku państwowej propagandy. W ostatnich czasach jednak bywa nadużywana do celów politycznych (budowy mitu współpracy polsko – niemieckiej).117
W konsekwencji owych przemian mentalnych i ideowych, zaczęto również odchodzić od tezy o prasłowiańskim charakterze Ślęży. Już Hołubowicz widział w niedźwiedziach i postaci z rybą, które datował na okres halsztacki wpływy celtyckie.118 Przykładem dalszego odchodzenia od owego mitu była teoria Janiny Rosen - Przeworskiej o Ślęży jako sanktuarium Celtów. Badaczka ta, swego czasu była ostro krytykowana w nauce polskiej za niedostatki warsztatowe, a przez jednego z historyków została nawet porównana z Dänikenem119. ,,Autorka ta powołuje się na kroniki, których nie czytała. Wmawia na przykład Anonimowi, tak zwanemu Gallowi, znajomość postaci mitycznych Lestków, Długoszowi wmawia fragment o Liczyrzepie, myli tekst łaciński dotyczący Jeziora Zbąskiego (Blandno) z Gopłem itd., itd., [...]’’.120 Zdaniem M. Cetwińskiego nie istnieją niezbite dowody, które by potwierdzały osadnictwo Celtów na Śląsku, bądź celtycki charakter rzeźb ze Ślęży.121

BIBLIOGRAFIA

Abramowicz Andrzej ,,Historia archeologii polskiej. XIX i XX wiek'', Warszawa - Łódź 1991
Antoniewicz Włodzimierz ,,O religii dawnych Słowian'' [w]: ,,Świętowit'' T. 20: 1949, s. 327 - 343
Buko Andrzej ,,Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej. Odkrycia - hipotezy - interpretacje'', Warszawa 2005
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Badania nad wierzeniami religijnymi Śląska'' [w]: ,,Religia pogańskich Słowian'' s. 69 - 80122
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Badania nad wierzeniami religijnymi w starożytności i wczesnym średniowieczu na terenie Śląska'',
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Badania wykopaliskowe na górze Raduni w 1964 r.'' [w]: ,,Śląskie Sprawozdania Archeologiczne'', t. 7, s. 21 - 22
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Dlaczego Śląsk od Ślęży?'' [w]: Rocznik Wrocławski'' t. 1, s. 23 - 43, Wrocław
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Dzieje Ślęży na podstawie analizy ceramiki z wykopów na szczycie'' [w]: ,,Śladami dawnych wierzeń'', Wrocław, s. 7 - 29
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Jak datować figurkę pieska ze Ślęży''? [w]: ,,Archeologia'' t. 3 , s. 341 - 342
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Kamienne konstrukcje kultowe pod szczytem Ślęży'' [w]: ,,Światowit 23/960 s. 479 - 492''
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Kamienna kręgi kultowe na Raduni i Ślęży'' [w]: ,,Archeologia Polska 3/1 (1959)'' s. 51 - 97
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Nowoodkryte znaki w kształcie litery X na rzeźbach ślężańskich'' [w]: ,,Z Otchłani Wieków" R. 21: 1952, z. 2 s. 49 - 55
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Sprawozdania z prac wykopaliskowych na Ślęży w 1958 roku'' [w]: ,,Śląskie Sprawozdania Archeologiczne'', Wrocław, t. 1 s. 21 - 23
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Śląski Olimp'' [w]: Malczyńska Ewa ,,Szkice z dziejów Śląska'', 1953
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Ślęża'' [w]: ,,Przegląd Zachodni'', R. 8, Poznań 1952 s. 345 - 347 [wspólnie z W. Hołubowiczem]
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Ślęża i jej okolice w dziesięcioleciu polskich badań archeologicznych'' [w]: ,,Ślęża - Biblioteka 'Archeologii Śląska''', Wrocław, t. 1, s. 3 - 21
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Wykopaliska na Górze Kościuszki w 1950'' [w]: ,,Archeologia Śląska 1/957 s. 149 - 157''
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Wykopaliska na górze Ślęży w 1957 roku'' [w]: ,,Archeologia Śląska'', t. 3, s. 156 - 158
Cehak - Hołubowiczowa Helena ,,Wyniki badań wykopaliskowych przy rzeźbie kultowej w pobliżu wsi Garncarsko, pow. Świdnica'' [w]: ,,Spraw. PAM [Państw. Muzeum Archeol.] T. 4: 1951 [druk.:] 1952 z. ¾
Cetwiński Marek ,,Metamorfozy śląskie’’, Częstochowa 2002
Ciesielska Adriana ,,Ideologie jako narzędzie konstruowania narracji archeologicznej’’ [w]: Gediga Bogusław, Piotrowski Wojciech (red.) ,,Archeologia, kultura, ideologia’’, Biskupin – Wrocław 2004
Derwich Marek ,,J. Rosen - Przeworska, 'Spadek po Celtach' Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1979, ss. 156'' [w]: Rajewski Zdzisław (red.) ,,Archeologia Polski'' t. XXVI, z. 2, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk – Łódź 1982
Domański Grzegorz ,,Rola Góry Ślęży w życiu plemiennego i wczesnopiastowskiego Śląska'' [w]: ,,Śląsk około roku 1000. Materiały z sesji naukowej we Wrocławiu w dniach 14 - 15 maja 1999 roku'', Wrocław 2000, s. 101 - 113
Domański Grzegorz ,,Ślęża w pradziejach i średniowieczu'', Wrocław 2002
Dziewulski Władysław ,,Postępy chrystianizacji'', Wrocław 1964
Gediga Bogusław ,,Poznanie naukowe, a społeczne oczekiwania’’ [w]: Gediga Bogusław, Piotrowski Wojciech (red.) op. cit.
Gediga Bogusław ,,Problemy badań archeologicznych nad religią dawnych Słowian'' [w]: ,,Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka rocznik XLII (1987) nr 3''
Gediga Bogusław ,,Prof. dr Helena Cehak - Hołubowiczowa'' [w]: ,,Archeologia Polski'' t. XXV, z. 2, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1980
Gediga Bogusław ,,Śladami religii Prasłowian'', Wrocław 1976
Gierlach Bogusław ,,Sanktuaria słowiańskie'', Warszawa 1980
Hensel Witold ,,Historia kultury materialnej dawnej Słowiańszczyzny'', Poznań 1951
Hensel Witold ,,Słowiańszczyzna wczesnośredniowieczna. Zarys kultury materialnej'', Poznań 1952
Hołubowicz Helena, Hołubowicz Włodzimierz ,,Z badań na Ślęży w 1949 r.'' [w]: ,,Studia Wczesnośredniowieczne'' T. 1: 1952 s. 119 - 148
Hołubowicz Włodzimierz ,,Na marginesie dyskusji na temat metody wykopaliskowej'' [w]: ,,Dawna Kultura'' R. 1: 1954 z. 4 s. 149 - 156
Hołubowicz Włodzimierz ,,O autochtonizmie polskich plemion śląskich'' [w]: ,,Konferencja Śląska Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk'', Wrocław 28 VI - 1 VII 1953 Przemówienia, referaty, dyskusje. T. 1. Wrocław 1954, s. 104 - 110
Hołubowicz Włodzimierz ,,O dwóch poglądach na zagadnienie pochodzenia Słowian'' [w]: ,,Wiad. Hist." R. 3: 1950 nr 1 s. 17 - 27
Hołubowicz Włodzimierz ,,O metodzie publikacji źródeł archeologicznych'', maszynopis 1959
Hołubowicz Włodzimierz ,,Uwagi o historii kultury materialnej jako nauce'' [w]: ,,Kwart. Hist. Kult. Mater.'' R. 3: 1955 nr 3 s. 563 - 585
Hołubowicz Włodzimierz ,,Zagadnienie periodyzacji dziejów społeczeństwa przedklasowego na terenie Polski'' [w]: ,,Spraw. PAM [Państw. Muzeum Archeol.] T. 4: 1951 z. 1/2 s. 1 - 16
Hołubowicz Włodzimierz ,,Z zagadnień metodyki wykopalisk'' [w]: ,,Archeologia'' R 4: 1950 - 1951
Holubowicz Włodzimierz, Hołubowiczowa Helena ,,Rzeźba kultowa koło wsi Garncarsko w pobliżu Ślęży'' [w]: ,,Archeologia'' R. 3: 1949 [druk.:] 1952 s. 215 - 223
Hołubowiczowa Helena, Hołubowicz Włodzimierz ,, Sprawozdania z prac wykopaliskowych na Ślęży - Sobótce w r. 1950'' [w]: ,,Spraw. Wrocław. Tow. Nauk.'' R. 5: 1950 [druk.:] 1953 z. 4 s. 115 - 119
Jamka Rudolf ,,Osadnictwo kultury łużyckiej epoki halsztackiej na Śląsku w świetle metody izorytmicznej'' [w]: ,,Świętowit'' T. 20: 1949 s. 319 - 326
Jarocki Robert ,,Opowieść o Aleksandrze Gieysztorze'', Warszawa 2001
Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego 1949 - 1950'' [w]: ,,Studia Wczesnośredniowieczne'' T. 1: 1952 s. 205 - 208
Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego [sprawozdania] ,,Z otchłani wieków'' R. 20: 1951 nr 1/2 s. 33 - 34, nr 3/4 s. 68 - 70, nr 9/10 s. 175 - 177, nr 11/12 s. 208 - 209
Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego w roku 1953'' [w]: ,,Studia Wczesnośredniowieczne'' [T.] 3: 1955 s. 379 - 384
Kiersnowski Ryszard ,,Wspominając Aleksandra Gieysztora: w 'Millenium''' [w]: ,,Przegląd historyczny'', t. XCI, zesz. 1/2000 s61 - 67
Korta Wacław ,,Tajemnice góry Ślęży'', Katowice 1988
Kostrzewski Józef ,,Kultura prapolska'', Poznań 1947
Leciejewicz Lech ,,'Vocabulo hoc a quodam monte... sibi indito.' O funkcji miejsc kultu pogańskiego w systemie politycznym Słowian zachodnich doby plemiennej'' [w]: ,,Sobótka 2, 1987, s. 125 - 135''
Łowmiański Henryk ,,Religia Słowian i jej upadek'', Warszawa 1979
Maleczyński Karol ,,Zagadnienia góry Ślęży - Sobótki'' [w]: ,,Materiały Wczesnośredniowieczne'' T. 2: 1950 [druk.:] 1952
Młynarska - Kaletynowa Marta ,,Ślęża'' [w]: ,,Słownik Starożytności Słowiańskich tom 5 S - Ś'', Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1975
,,Odszedł Wielki Uczony'' [w]: ,,Słowo Polskie'' (25 IV 1962)
Orosz J. ,,Z badań nad rzeźbą na Górze Ślęży koło Wrocławia'' [w]: ,,Biuletyn Historyczny 24, 1962, s. 344 - 359''
Piotrowska Danuta ,,Biskupin, ideologia, kultura’’ [w]: Gediga Bogusław, Piotrowski Wojciech (red.) op. cit.
Rosen - Przeworska Janina ,,Tradycje celtyckie w obrzędowości Protosłowian'', Wrocław 1964, s. 174 – 209
Samsonowicz Henryk ,,Dziedzictwo średniowiecza. Mity i rzeczywistość’’, Wrocław – Warszawa – Kraków 1991
Sarnowska Wanda ,,Góra Ślęza (Sobótka) w pradziejach'' [w]: ,,Z Otchłani Wieków'' R. 18: 1949 zeszyt 9 - 10 s. 144 - 148
Semkowicz Władysław ,,Góra Sobótka i jej zabytki polskie'', Instytut Zachodni 1949
S. K. ,,Odkrycia i wykopaliska [archeologiczne w 1949 r. w Polsce] [w]: ,,Archeologia'' R 3: 1949 [druk.:] 1952
Słupecki Paweł Leszek ,,Slavonic pagan sanctuaries'', Warszawa 1994
Słupecki Leszek Paweł ,,Ślęża, Radunia, Wieżyca. Miejsca kultu pogańskiego Słowian w średniowieczu'' [w]: ,,Kwartalnik historyczny '99, 1992, 2, s. 3 - 15''
Stobiecki Rafał ,,Historiografia PRL'', Warszawa 2007
Szafrański Włodzimierz ,,Pradzieje religii w Polsce'', Warszawa 1979
Szymański Wojciech ,,Sympozjum 'Etnogeneza Słowian' Kijów 20 - 24 listopada 1978 r.'' [w]: ,,Archeologia Polski'' t. XXIV z.2, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1980
,,Święta góra Słowian. Sobótka ujawniła swe tajemnice'' [w]: ,,Kultura i Sztuka'' Dod. Tyg. Ilustr. Kuriera Polskiego 1949
Topolski Jerzy ,,Jak się pisze i rozumie historię. Tajemnice narracji historycznej’’, Warszawa 1996
Tymieniecki Kazimierz ,,Kształtowanie się społeczeństwa średniowiecznego – tom 2 Społeczeństwo Słowian lechickich (ród i plemię)’’, Poznań 1996
Tymieniecki Włodzimierz ,,Ziemie polskie w starożytności. Ludy i kultury najdawniejsze'', Poznań 1951
Urbańczyk Przemysław ,,Trudne początki Polski'', Wrocław 2008
Urbańczyk Stanisław ,,Religia pogańskich Słowian'', Kraków 1947
Woźniak Zenon ,,Osadnictwo celtyckie w Polsce'', Wrocław 1970
Woźny Jacek ,,Wpływ idei marksistowskich i chrześcijańskich na archeologiczne studia na dwierzeniami religijnymi społeczeństw prahistorycznych’’ [w]: Gediga Bogusław, Piotrowski Wojciech (red.) op. cit.
,,Życiorys prof. dra. Włodzimierza Hołubowicza'' [w]: ,,Acta Universitatis Wratislaviensis Nr 56, Studia Archeologiczne'' tom II: 1967




1 Cyt za: Marek Cetwiński ,,Góra Ślężą jako zagadnienie historiograficzne’’ [w]: Marek Cetwiński ,,Metamorfozy śląskie’’, Częstochowa 2002.
2 Helena Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk od Ślęży’’? [ w]: ,,Rocznik Wrocławski’’, Wrocław 1958, t. 1 – 1957, s. 23 – 25.
3 Wacław Korta ,,Tajemnice góry Ślęży’’, Katowice 1988, s 6.
4 Korta op. cit s 6.
5 Ryszard Chanas ,,Ślęża. Śląski olimp’’, Warszawa 1985 s. 46 (bez wzmianek o obronności).
6 Grzegorz Domański ,,Ślęża w pradziejach i średniowieczu’’.
7 Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk...’’, s. 25 – 36.
8 Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk...’’, s. 37.
9 H. Cehak – Holubowiczowa ,,Kamienne konstrukcje kultowe pod szczytem Ślęży’’ [w]: ,,Światowit’’ 23/960, Warszawa 1960, s. 489.
10 Ibidem, s. 491.
11
12
13 Chanas op. cit. s. 34.
14 Chanas op. cit. s. 48.
15 Bogusław Gierlach ,,Sanktuaria słowiańskie’’, Warszawa 1980, s. 119.
16 Bogusław Gediga ,,Śladami religii Prasłowian’’, Wrocław 1975 ?
17 Chanas op. cit. s. 49.
18 Gediga op. cit. ?
19 Gediga op. cit. s. 111.
20 Gediga op. cit. s. 111.
21 Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk...’’, s. 26.
22 Ibidem, s. 29.
23 Wacław Korta ,,Tajemnice góry Ślęży’’ (rozdz. ,,Znaki ukośnego krzyża. Ich pochodzenie i funkcja’’ – s. 193 – 234), Katowice 1988.
24 Domański op. cit.
25 Chanas op. cit.
26 Zwolennicy teorii o Ślęży jako miejscu kultu pogańskich Germanów, odwoływali się do ,,Germanii'' Tacyta, gdzie plemię Nahanarwalów czciło bogów Alków w świętym gaju. Helena i Włodzimierz Hołubowicze (,,Z badań na górze Ślęzy w 1949 r.'') podają jak niemiecki archeolog Fritz Geschwendt zmanipulował tekst Tacyta, umieszczając święty gaj Nahanarwalów na wysokiej górze.
27 Helena Cehak - Hołubowiczowa ,,Śląski Olimp'' [w]: Ewa Malczyńska ,,Szkice z dziejów Śląska''.
28 Wacław Korta ,,Tajemnice góry Ślęży'', Katowice 1988, s 11 - 12 (przypis).
29 Wacław Korta op. cit. s 11.
30 Ibidem.
31 Ibidem s 12.
32 Ibidem s 13.
33 Józef Kostrzewski ,,Kultura prapolska'', Poznań 1947.
34 Józef Kostrzewski op. cit.
35 Andrzej Abramowicz ,,Historia archeologii polskiej. XIX i XX wiek'', Warszawa 1991, s 151.
36 ,,Kierownictwo Badań nad Początkami Państwa Polskiego 1949 - 1950''.
37 Jarecki Robert ,,Opowieść o Aleksandrze Gieysztorze'', Warszawa 2001, s 207.
38 Andrzej Abramowicz op. cit., s 157.
39 Cetwiński Marek, Tyszkiewicz Lech A. ,,Prawda historii i racja stanu (mediewiści wrocławscy o średniowiecznym Śląsku. Pół wieku badań) [w]: ,,Sobótka’’ 1992, rocznik 2, s. 149.
40 Cetwiński Marek, Tyszkiewicz Lech A. ,,Prawda historii i racja stanu (mediewiści wrocławscy o średniowiecznym Śląsku. Pół wieku badań) [w]: ,,Sobótka’’ 1992, rocznik 2, s. 149.
41 ibidem s. 147.
42 ibidem s. 149.
43Żak Jan ,,Słowianie i Germanie w prahistorii polskiej i niemieckiej’’ [w]: Walczak Antoni, Labuda Gerard, Krasucki Jerzy (red.) ,,Stosunki polsko – niemieckie w historiografii, część pierwsza’’, Poznań 1974, s. 84.
44 Ibidem s. 151.
45 Żak Jan op. cit. s. 23.
46 Ibidem s. 22.
47 Ibidem s. 25
48 Cetwiński, Tyszkiewicz op. cit., s. 152.
49 Ibidem s.152.
50 ibidem s. 159.
51 Żak, op. cit. s. 85 – 86.
52 ibidem s. 108.
53 ibidem s. 116.
54 ibidem s. 118.
55 Cetwiński, Tyszkiewicz op. cit., s. 159.
56 Korta Wacław op. cit. s 13.
57 Andrzej Abramowicz op. cit. s 149.
58 ,,Odszedł Wielki Uczony'' [w]: ,,Słowo Polskie'' (25 IV 1963).
59 H. Hołubowicz, W. Hołubowicz ,,Badania na górze Ślęży w 1949 r.''
60 Cehak – Holubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk od Ślęży’’? s. 38.
61 Ibidem.
62 Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk od Ślęży’’? [w]: ,,Rocznik Wrocławski’’, Wrocław 1958, t. 1 – 1957, s. 42.
63 Ibidem s. 25 – 26.
64 Jacek Woźny ,,Wpływ idei marksistowskich i chrześcijańskich na archeologiczne studia nad wierzeniami religijnymi społeczeństw prahistorycznych’’ [w]: Gediga Bogusław, Piotrowski Wojciech (red.) ,,Archeologia, kultura, ideologia’’, Biskupin – Wrocław 2004.
65 Adriana Cała ,,Ideologia jako narzędzie konstruowania narracji archeologicznej’’ [w]: Gediga, Piotrowski op. cit.
66 Jacek Woźny op. cit.
67 Woźny op. cit.
68 Bogusław Gediga ,,Poznanie naukowe a społeczne oczekiwania’’ [w]: Gediga, Piotrowski op. cit.
69 Danuta Piotrowska ,,Biskupin – ideologie – kultura’’ [w]: Gediga, Piotrowski op. cit.
70 Jerzy Topolski ,,Metodologia historii’’.
71 Ibidem.
72 Hołubowicz ,,Jak publikować źródła archeologiczne’’? Warszawa – Wrocław 1961, s. 3 – 4.
73 Hołubowicz ,,Jak publikować źródła archeologiczne’’? Warszawa – Wrocław 1961, s. 3 – 4.
74 Ibidem, s. 5.
75 Ibidem, s. 24.
76 Ibidem, s. 28.
77 Ibidem, s. 30.
78 Ibidem, s. 30.
79 ibidem, s. 5.
80 Ibidem, s. 6.
81 Ibidem, s. 17.
82 Ibidem, s. 8.
83 Ibidem, s. 19.
84 Ibidem, s. 19.
85 Ibidem, s. 20.
86 Ibidem, s. 9 – 10.
87 Ibidem, s. 10.
88 Ibidem, s. 51.
89 K. Marks ,,Kapitał’’, t. I, Warszawa 1951, s. 191.
90 Hołubowicz ,,Jak publikować...’’, s.56.
91 Abramowicz Andrzej op. cit,. s 146.
92 Hołubowicz, s. 8.
93 Hołubowicz, s. 9.
94 H. Hołubowicz, W. Hołubowicz op. cit.
95 W. Holubowicz ,,Jak publikować...’’ s. 10.
96 Ibidem s. 11.
97 ibidem s. 13.
98 Ibidem s. 14.
99 M. Cetwiński ,,Góra Ślęża jako...’’ [w]: op. cit.
100 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Dlaczego Śląsk...’’, s. 35.
101 H. Cehak – Holubowiczowa ,,Kamienne konstrukcje kultowe pod szczytem Ślęży’’ [w]: ,,Światowit’’23/960, Warszawa 1960, s. 481.
102 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne konstrukcje ...’’ , s. 480.
103 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi kultowe na Raduni i Ślęży’’ [w]: ,,Archeologia Polski’’ tom III 1959, zeszyt 1, s. 82.
104 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi’’..., s. 82.
105 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi kultowe na Raduni i Ślęży’’ [w]: ,,Archeologia Polski’’ tom III: 1959, zeszyt 1, s. 83.
106 H. Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi...’’ s.
107 W. Hołubowicz ,,Okres demokracji wojskowej'' [w]: Karol Maleczyński (red) ,,Historia Śląska'' T 1, Wrocław 1960, str. 94 – 95.
108 Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi’’... s. 77.
109 Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi’’ ... s. 97.
110 Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne konstrukcje’’... s. 96.
111 Cehak – Hołubowiczowa ,,Kamienne kręgi...’’, s. 485 – 487.
112 Cehak – Holubowiczowa ,,Kamienne konstrukcje...’’, s. 489 – 491.
113 Jerzy Topolski ,,Jak się pisze i rozumie historię: tajemnice narracji historycznej’’, Warszawa 1996, s. 204.
114 Ibidem, s. 203.
115 Topolski op. cit. s. 204 – 206.
116 Henryk Samsonowicz ,,Dziedzictwo średniowiecza. Mity i rzeczywistość’’, Wrocław – Warszawa – Kraków 1991.
117 Bogusław Gediga ,,Poznanie naukowe a społeczne oczekiwania’’ [w]: Gediga, Piotrowski ,,Archeologia, kultura, ideologia’’, Biskupin – Wrocław 2004.
118 op. cit. str. 106.
119 M. Cetwiński ,,Góra Ślęża jako...’’ [w]: op. cit.
120 ibidem (przypis).
121 Ibidem.