czwartek, 30 lipca 2015

Internetowe ,,cuda na kiju'' cz. II

Zauważyłem, że mój wpis ,,Internetowe cuda na kiju'' zyskał sobie dużą popularność, a nawet otrzymał aż siedem komentarzy. Zachęcony tym postanowiłem opublikować kolejną porcję kuriozów internetowych zebranych z różnych zakątków sieci (osobiście polecam wielce zabawną i pouczającą stronę ,,Historyczne bzdury'' na Facebooku). Żeby było jasne, nie wierzę w przytoczone twierdzenia, zamieszczam je tu wyłącznie jako ciekawostkę kulturową :). Oto co znalazłem:




- W Gdyni znajduje się piramida będąca grobowcem nie kogo innego, ale samego … Króla Jahwe (rozumiem to jako próbę bluźnierczej euhemeryzacji biblijnego Boga). Gdy grobowiec zostanie przebadany, ma nastąpić ,,finisz'' religii katolickiej.





- Dariusz Kwiecień twierdzi, że w czasie II wojny światowej Niemcy zamieniali chirurgicznie więźniów obozów koncentracyjnych w … wilkołaki (może to być nawiązanie do powieści ,,Wyspa doktora Moreau'' G. H. Wellsa). Owe istoty jeszcze dziś można spotkać na terenie Gór Sowich w Polsce (sztolnie niemieckiego kompleksu Riese). Sam Kwiecień, w dzieciństwie wrzucony przez kolegów do studni, miał w niej rozmawiać z takim wilkołakiem. Ponadto jako wiarygodnych informatorów traktuje pijaków i chorych psychicznie (w 2005 r. w szpitalu psychiatrycznym siedziałem razem z pacjentką, która uważała się za kosmitkę; czy jej świadectwo też było wiarygodne? ;-).





- Pewien blogger twierdzi, że jest wilkołakiem – wilkiem uwięzionym w ludzkim ciele.




- Kubuś Puchatek demoralizuje dzieci, bo nie nosi majtek. Alternatywą wobec niego jest Miś Uszatek, który nosi spodnie (tak uznali radni gdzieś w Polsce).
- Żydzi poprzez Chazarów wywodzą się bezpośrednio od neandertalczyków, co tłumaczy ich rzekomą histerię i hipochondrię.




- Ziemia jest wklęsła, a ludzie żyją w jej wnętrzu, a nie na powierzchni.
- Jahwe jest demonem Jaszczurem.




- Najstarsza jest rasa aryjska, która przybyła na Ziemię z gwiazdozbioru Wielkiej Niedźwiedzicy 1,5 miliarda lat temu. Najlepiej rozwiniętą pod każdym względem rasą mają być Słowianie. (Już Paweł Jasienica w ,,Słowiańskim rodowodzie'' ostrzegał: ,,Od jakiejkolwiek ideologii słowiańskiej zachowaj nas, Panie''!)
- Współcześni rasiści używają wyzwiska ,,rasy błotne'' (przypomina to trochę zwrot ,,szlamy1'' z ,,Harry'ego Pottera'').
- Bohaterowie ,,Iliady'' byli Słowianami. Homer przetłumaczył na język grecki słowiańskie pieśni.
- Wandalowie założyli słowiańskie państwo w Hiszpanii.




- II RP nie miała dostępu do morza.




- ,,Dzieci z Bullerbyn'' propagują okultystyczną mantrę do obsuszanej kiełbasy (komentarz z portalu ,,Fronda pl.'').
- Rosjanie wygrali bitwę pod Grunwaldem w 1410 roku.




- ,, […] niezwyciężona Wanda, co miała broń porażającą promieniami słonecznymi […]''. Ktoś tu uważa Wandę za postać historyczną ;-).




- W bitwie pod Azincourt w 1415 r. łucznicy walczyli ze spodniami opuszczonymi do kostek.
- Sarmaci przybyli na ziemie polskie ze Skandynawii.
- W 2035 r. będzie po III wojnie światowej, a Polska stanie się jednym z najludniejszych krajów Europy.




- Angielscy Gwardziści Królewscy noszą bermyce, ponieważ jako kosmici mają nienaturalnie wydłużone głowy.



1 W cyklu ,,Harry Potter'' byli to mieszańcy czarodziejów z mugolami, bądź czarodzieje pochodzący z mugolskich rodzin jak np. Hermiona Granger.   

wtorek, 28 lipca 2015

Oniricon cz. 136

Śniło mi się, że:



- Randolph Carter nazywał się Richard Carter,



- byłem na wakacjach w Słowenii w pensjonacie gdzie przechowywano wizerunki polskich diabłów,



- turecki sprzedawca kebabów finansował uprawy maku w Afganistanie,



- w ,,National Geographic'' pisano o pelikanach brunatnych z Chile, których guano zamienia się w ląd stały,



- w szkole mieliśmy kilka lekcji poświęconych wikingom; pisałem wypracowania o nich i dostałem za nie piątki; potem napisałem niedbałe opowiadanie o wyprawie wikingów do Ameryki Północnej,



- długo spałem, aż obudziła mnie ciocia zamieniona w Morganę Le Fey; jak się obudziłem, ujrzałem księżniczkę zamienioną w kozę,
- proponowałem cioci Ursuli ov Sinitice, że będę publikował jej sny na blogu,



- jakiś człowiek, lub wampir chciał pić olej wypływający ze stygmatów Myrny Nazzour,
- w Odrze pływał nagi, fioletowy chłopiec Xolotlu mający głowę żaby lub ośmiornicy,
- w szkole nie podobało mi się, że Ravialus ov Rikłocic łapał mnie za genitalia,
- spędzałem wakacje w dworku szlacheckim gdzieś w Polsce; spotkałem tam dużo wielkich i groźnych psów, które jednak dały się pogłaskać.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rola magii w mojej twórczości

,, […] Nie musimy się lękać ani zaklęć, ani czarów, ani uroków, ani innych złych mocy, gdyż jedna kropla Najświętszej Krwi, jedna cząsteczka Najświętszego Ciała zwycięża całe to zło. […]'' - o. Piotr Maria Lenart ,,Chwyć za broń...'' [w]: ,,Rycerz Niepokalanej'' październik 2013.

,,Kaszpirowski rozsiadł się jak basza
‘Ręce, które leczą’! – woła,
Śmieszy, tumani, przestrasza’’.




W mojej mitologii, jak to w literaturze fantasy jest dużo wzmianek o magii. Postaci pozytywne uprawiające magię to: dzik z Jeziora, Światłowida (zaczerpnąłem ją z baśni Antoniego Józefa Glińskiego, gdzie występowała jako matka królewny zaklętej w żabę), książę Siła (zaczerpnąłem go ze ,,Starej baśni’’ Ignacego Józefa Kraszewskiego), Wanda, Libusza i Merlin. Postaci negatywne: Baba, Vidma, Ciota (jest to staropolskie określenie czarownicy, homoseksualista zaś to ,,sodomita’’), Czerwony Wiaczesław Amosow, jego syn Czarny Ładysław Amosow, Smoczycha, Musulus (jego pierwowzorem był litewski czarownik Masiulis z ,,Doliny Issy’’ Czesława Miłosza), Baba Jaga i Mofez. Postaci dynamiczne: królowa Malkieš Lysarayata (jej pierwowzorem była caryca – czarownica z rosyjskiej baśni, która podstępem poślubiła Finista Sokoła Promienistego) i Danika z Vompierska. Wątki antymagiczne zawierają opowiadania: ,,Czarownice’’ (opowiadają min. o pierwszym w dziejach sabacie na szczycie Łysej Góry i o wiecznym potępieniu trzech pierwszych czarownic), ,,Królowa czarownica’’ (najpotężniejsza z czarownic porzuciła magię, zrozumiawszy, że jest to marność) i ,,Słowo Chrystolubca’’ (królowa Wanda uprawiając czary, została opętana, lecz św. Piotr wypędził z niej złego ducha).




Śniło mi się, że:

- istnieje zaklęcie: ,,Galapagosis seculare’’,
- pewna dziewczyna ruszając w obie strony palcami, chciała sobie wyczarować chleb,
- w Puszczy Amazońskiej żył zły szaman potrafiący przybierać postać białego człowieka o czarnych włosach, jaguarundi i kruka,
- pewna dziewczyna ujrzała czarodzieja, który miał dwie twarze.


Kuźma




Kuźma – słowiański czarnoksiężnik z początku ery dwunastej, doradca Gwoździka – króla Nareczników. Był władny podróżować w czasie i przestrzeni. Knuł przeciw herosowi Żmijowi Ognistemu Wilkowi, zazdrosny o królewnę Mesetnicę. Namawiał króla Gwoździka, aby ten obarczał bohatera niebezpiecznymi zadaniami, mającymi pozbawić go życia. Przez jeden z otwartych przez Kuźmę portali w czasie, z ery ósmej przedostało się dwóch złych królów Neurów: Jiwón i Stary Frëc, którzy zagryźli wielu ludzi, aż w końcu zginęli z ręki Tórza – giermka Żmija Ognistego Wilka. Nawet po śmierci króla Gwoździka, ślubie herosa z Mesetnicą i założeniu przez nich Królestwa Sogdiany w Azji, Kuźma nie przestał knuć na ich zgubę. Podróżując w czasie, w 1652 r. sprowadził erotyczne szaleństwo na mieszkańców Korczyna (zażegnane przez ojców bernardynów), zaś w 1812 r. w Moskwie razem z czarnoksiężnikiem Suworowem, zamęczył wziętego do rosyjskiej niewoli Żmija Ognistego Wilka, który pod pseudonimem Wachmistrz Boruta wziął udział w wyprawie Napoleona na carskie imperium, aby wyzwolić Polskę. 

niedziela, 26 lipca 2015

Oniricon cz. 135

Śniło mi się, że:



- pojechałem razem z dwoma polskimi księżmi do Iraku zajętego przez Państwo Islamskie i zobaczyłem tam kolorowo ubrane kobiety jadące samochodem terenowym,



- w jednym z numerów ,,Kwaka'' - przyrodniczego czasopisma czasopisma z lat 90 - tych XX wieku, był reportaż o Parku Narodowym Krugera w RPA, gdzie uznano książki George'a Macdonalda za lepsze od powieści anty - magicznych Małgorzaty Nawrockiej,



- w polskim elementarzu z lat 90 - tych XX wieku był rozdział o Liechtensteinie,
- odwiedził mnie w domu Lucasus ov Galarius,



- w jednym z opowiadań Lovecrafta jakaś kobieta badała kosmicznego potwora podobnego do kota (mógł to być kot z Saturna),
- Andrzej Duda jeździ po Polsce taksówką, a ja uznałem, że jako prezydent powinien mieć limuzynę,
- w okresie międzywojennym Polska graniczyła z Austrią, a granica polsko - słowacka przebiegała na rzece Ziucie,



- w mieście Pacynowie w Polsce, w parkowym jeziorze Szmaragdowe Oczko mieszkał wodnik Szuwarek razem ze swoim kochankiem - potworem z Loch Ness,
- w Eerie Indiana żyje cała kolonia nessie,



- królową rzeki Odry jest rusałka Odrzana, zaś rzeki Ziuty na Słowacji - rusałka Ziuta,



- stolicą Wolnego Miasta Gdańska było miasto Freihof,



- w Pacynowie mieszkają prof. Pimko vel Bladaczka i Ziuta Młodziakówna,
- wracałem wieczorem do domu tramwajem, a moje książki przechowywane w jakimś ośrodku miały dziurawe okładki, było mi przykro z tego powodu, a Babcia mówiła, żebym sprawił sobie nowe,



- w albumie ,,Ciekawostki z życia zwierząt'' pisałem, że myszy żyją zarówno w Licheniu, jak i w Liechtenstenie,



- oglądałem film fabularny o wojnie w Korei,
- Włodzimierz Stanimirski i jego syn Adam zjadali dresiarzy, aż przyjechało do Polski dwóch rosyjskich policjantów uzbrojonych w pistolety, aby ich zastrzelić; jednak Włodzimierz rzucił nożem i wytrącił policjantowi broń, zaś Adam pomodlił się do płanetników, a ci spuścili na drugiego policjanta grad,
- w Szczecinie część chodników należy do Polaków, a część do Rosjan,
- w lesie pisałem na małym listku usprawiedliwienie za czerpanie inspiracji z mitologii teozoficznej,



- w październiku neopoganie obchodzą Dzień Pogaństwa, kiedy to noszą miecze i wieńce na głowach,



- niektórzy ludzie widząc latające spodki wykonują salut rzymski,





- marzyłem o tym, by sklonować czarnego tygrysa szablozębnego z Afryki (jakiś uczony powiedział, że trzeba zrobić to teraz, w ,,nowym średniowieczu'', zanim ludzie zapomną jak się klonuje); razem z Babcią udałem się na miejsce klonowania gdzieś na jakiejś szczecińskiej ulicy, gdzie zdjąłem spodnie i skarpety, po czym położyłem się na brzuchy w jakimś kontenerze, aby można było ze mnie pobrać materiał genetyczny, potem poszedłem gdzieś razem ze szkolną wycieczką, lecz zgubiłem swój czerwony plecak. 

sobota, 25 lipca 2015

Sydonia von Borck




Sydonia von Borck – Podróżujący w czasie i przestrzeni słowiański heros Żmij Ognisty Wilk w XVI – wiecznym Szczecinie uratował przed spaleniem na stosie Sydonię von Borck i zabrał ją ze sobą w odległą przeszłość (era dwunasta) do słowiańskiego Królestwa Sogdiany w Azji. Przodkowie rzekomej czarownicy pochodzili z fenickiego miasta Sydonu, skąd wywodziło się jej imię. Sydonia potajemnie wyznawała katolicyzm, oficjalnie zakazany w luterańskim państwie Gryfitów. Nie uprawiała magii, choć na ścianie jej domostwa mieszkał leśny stwór Dziw – podobny do wielkiej, kudłatej i ciemnozielonej plamy pleśni. W Sogdianie podróżująca w czasie Sydonia przyczyniła się do przyjęcia chrztu przez królową Mesetnicę, żonę Żmija Ognistego Wilka. 



Legenda o carycy Katarzynie




Katarzyna II była czarownicą i potajemnie brała udział w sabatach na Łysej Górze w Górach Świętokrzyskich, razem z królem pruskim Fryderykiem II i demonem – Czarnym Panem (miał postać człowieka w czarnym płaszczu i białej koszuli, trzymającego cygaro w ognistych ustach), oraz czarownikami – Czerńcem z Warszawy umiejącym chodzić po tęczy i Mlecznej Drodze, oraz z Czechmanem z Pragi, który poruszał się po moście ze strzał. Obaj ci czarownicy zostali otruci przez Fryderyka II, który zabrał ich czaszki do Berlina, aby zrobić z nich magiczne naczynia. Caryca dostawała się na Łysą Górę lecąc nago w karecie ciągniętej przez latające konie – tulpary, aby potem oddawać się rozpuście z potworami  i straszydłami, pożerać żywcem noworodki i knuć przeciwko Polsce. 

Sołocha




Sołocha – ukraińska czarownica z XVII wieku, która razem z inną czarownicą – Vigmą – zaofiarowała pomoc Bohdanowi Chmielnickiemu w walce z Polakami. Chmielnicki udał się do czarownic po przegranej bitwie pod Lwowem kiedy to Polaków bronił św. Jan z Dukli. Czarownice zgodziły się pomóc wodzu Kozaków w zamian za dostarczenie im polskiego dziecka do złożenia w ofierze Czarnobogu. Na to jednak Chmielnicki, mimo całego swego okrucieństwa, się nie zgodził. Rozwścieczona Sołocha poszczuła go demonem Fajermonem, znanym z katowania zwierząt, który miał postać rycerza z płomieniem w miejscu głowy. Chmielnickiego obronił podróżujący w czasie i przestrzeni słowiański heros Żmij Ognisty Wilk, choć niestety nie zdołał odwieść go od walki z Polakami :(. 



piątek, 24 lipca 2015

Bielavik

,,Rana po pazurach Lynxa zagoiła się, lecz serce Enki [Mokoszy] pękło. Umarła i przeniosła się do Jasnej Nawi. Ziemia pękła i począł wyciekać z niej pkieł. Najpierw między bułgarską, rumuńską, ukraińską, rosyjską, gruzińską, azerską i turecką ziemią pojawiło się morze, w którym zamiast wody był pkieł. Nazwano je Morzem Smoły'' - ,,Legenda''.



Morze Smoły (Mare Smolarum, Pkielne Morje) powstało pod sam koniec ery dziewiątej i istniało przez eony dziesiąty i jedenasty. Jako, że miast wody była w nim smoła, w morzu owym, nad którym wyrosły królestwa Orlandu, Kraju Stepów, Puany, Międzyraju i Kolchidy – Kartwelii, na próżno byłoby szukać jakichkolwiek istot żywych, których pełne były inne morza. Morze Smoły, po którym Tatra płynęła z Puany do Kartwelii i omal nie zginęła w pożarze akwenu wznieconym przez Mięsojada, zostało zniszczone przez potop kończący erę jedenastą. Od ery dwunastej na jego miejscu rozpościera się morze zwane Ciemnym, bądź Czarnym.
W IV wieku ery jedenastej, kiedy to smok Rykar zerwał się z łańcucha i przybrał postać węża Gorynycza, którego zamieniła w pasmo górskie ofiara z życia braci Belska i Kallapa z Aplanu, kiedy na tronie w Niście zasiadał król Ćwieczek III, władca z krwi Lecha III i Tatry, po Morzu Smoły wiele dni i miesięcy płynęła łódeczka z samotnym żeglarzem na pokładzie. Owym podróżnikiem, pracowicie ruszającym wiosłami był niejaki Bielavik z Aplanu. Pochodził z południa owego królestwa. Urodził się w niewielkiej, ubogiej osadzie Busko Zdrój w dorzeczu Odirny jako najstarszy z dwadzieściorga dzieci. Jego ród należał do aplańskiego plemienia Zdrojniczan, żyjących na ziemiach późniejszego Śląża. Bielavik jako najstarszy z dzieci Kostysza i Ludmiły, z powodu wielkiej biedy i nieurodzaju zmuszony był opuścić rodzinną wieś i niczym Antek iść w świat zarabiać na życie. Nigdzie nie mógł zagrzać miejsca, aż zamierzając osiąść w jednym z bajecznie bogatych królestw Międzyraju, w swej wędrówce trafił do Skifitanii – prowincji Orlandu, skąd wypłynął na Morze Smoły. Niestety, tak jak wcześniej przekonała się o tym Tatra, wówczas jeszcze niewolnica Kościeja, Morze Smoły na dłuższą metę nie nadawało się do żeglugi. Łódź Bielavika, nazwana ,,Krivorog'' na cześć ówczesnego króla Puany, pogromcy strzyg i smoków, oraz Dzierzby z Čortieńska o anielskich piórach, dręczącej swe ofiary wbijaniem żelaznego ciernia w głowę, płynąc dalej od brzegu, z wolna zanurzała się coraz bardziej w smole, aż niefortunny żeglarz pojął, że niebawem czeka go straszna śmierć. Śmiercią taką ginęły smoki z ery trzeciej. Nieszczęsny młodzieniec wniebogłosy wzywał pomocy, lecz nigdzie wokół nie było łodzi ni okrętów. Płacząc modlił się do Enków, a szczególnie do Welesa – sędziego dusz i Mokoszy broniącej na jego sądzie. ,,Jak smoła mnie zaleje – lamentował Bielavik – Weles pewnikiem zamieni mnie w byka i będzie pasł na bezkresnej, nawijskiej łące'' – płakał jak dziecię, żałując strasznej śmierci w czarnej mazi. Smoła już wlewała się do łodzi, gdy z wysokiego nieba runął na gospodarskiego syna ogromny czarny orzeł i uniósł młodzieńca pod chmury. ,,Sława Welesowi! Sława Mokoszy''! - krzyczał radośnie Bielavik spoczywając w orlich szponach. Orzeł pozwolił mu usadowić się na swym kruczoczarnym grzbiecie. Bielavik myślał zrazu, że uradował mu życie Ridan z Burus, jednak zesłany przez Enków ptak miał na głowie srebrzyste rogi, podobne do odwróconego półksiężyca. Rogaty orzeł zaniósł niefortunnego podróżnika do swego zbudowanego z kości smoków i węży gniazda na szczycie wystającej z Morza Smoły ogromnej skały podobnej do ludzkiej stopy.
- Jak się nazywasz, miły orle, mój zesłany przez Mokoszę wybawco? - wdzięczny Bielavik nawet nie pomyślał, że ptak może chcieć go teraz zjeść.
- Jestem rogaty orzeł Dan, namalowany pędzlem i farbami danymi przez Borutę czystej Dziewannie. A ciebie jak macierz nazwała?
- Jestem Bielavik z Buska Zdroju; jam Zdrojniczanin i Aplańczyk. Bieda wygnała mnie ze wsi, więc umyśliłem sobie szukać szczęścia wśród plemion Międzyraju.
- Możesz się tam udać, synu Novalsa, boś wolny – rzekł orzeł Dan o srebrnych rogach i złotym dziobie – ale jedno ci powiem. Vot nachnite – oto natchnienie; twoje szczęście Agej zakopał w twej ziemi ojczystej. Twe szczęście, drogi Bielaviku leży w ziemi ojców, nie w ziemi obcej – powtórzył z naciskiem orzeł, a młodzian zdecydował się na grzbiecie swego przyjaciela powrócić do Aplanu.

*



W owym czasie, kiedy na tronie w Niście zasiadał Ćwieczek III, na ziemiach późniejszego Śląża żyła księżniczka Kunia Mordka (Marta Morodka) przez Polaków i Niemców zwana Kunegundą. Była jedyną córką srogiego grafa Nelisława von Uxenburg i mieszkała w zamku Chojnosty (Coinax), zbudowanym na wysokiej i stromej skale. Kunia Mordka, smukła, o cerze aksamitnej jak futerko kuny, co zaważyło na jej imieniu, obdarzona jedwabistymi, czarnymi włosami i fiołkowymi oczami, o urodzie bez najmniejszej skazy, miała serce zimne i lubujące się w okrucieństwie. Radowała się i klaskała z uciechy w ręce gdy psy rozszarpały zajączka, gdy pachołkowie jej ojca obili kijami żebraków, cieszyło ją pławienie staruch oskarżonych o czary, wbijanie na pal, ćwiartowanie, łamanie kołem, lubiła gdy ktoś umierał z głodu, zimna czy choroby. Nie znała litości, nikogo nigdy nie wspomogła w nieszczęściu, jak to czyniły królowe Tatra, bądź Wanda, oraz myślała tylko o sobie. Jednak jej niezwykła uroda, którą podkreślały miękkie szaty z kolorowych tkanin z Międzyraju i Sinea, oraz wyszukane klejnoty, tak piękne, jakby sporządził je sam Swarożyc – Car Ogień i mistrz wszystkich kowali, sprawiła, że wielu junaków i witezi, tak z Aplanu, jak i z Oylandu, Kraju Stepów i Teutmanii, nie dostrzegało jej pysznego i przewrotnego serca, tym bardziej, że jej ojciec Nelisław był najmożniejszym z grafów ziem Zdrojniczan. Kunia Mordka lubowała się w zalotach młodych wojów, lecz żadnego nie kochała. Aby móc ją poślubić, kandydat do ręki księżniczki musiał wspiąć się konno na stromą skałę, na której zbudowano zamek Chojnosty. Wszyscy, którzy tego próbowali, wcześniej czy później spadali z wierchu i ginęli, dostarczając żeru krukom, łupu chłopom, a rozrywki okrutnej Kunegundzie. Kiedy Bielavik zawarł braterstwo z czarnym, srebrnorogim orłem Danem i razem z nim powrócił do swej rodzinnej, aplańskiej prowincji zwanej Zdrojnikiem, posłyszawszy w gospodzie o pięknie Kuniej Mordki, dziedziczki zamku Chojnosty, choć był synem gospodarskim, zapragnął ubiegać się o rękę księżniczki. Ludzie śmiali się zeń i wytykali palcami, głośno mówili, że postradał rozum. Dan próbował odwieść Bielavika od pomysłu tyleż niebezpiecznego, co beznadziejnego. Gdyby przyjaciel orła był chociaż witeziem; potomkiem starego i możnego rodu, wówczas zginąłby spadając ze skały, ale graf Nelisław przyjąłby go jak wielkiego pana. Bielavik był jednak synem ubogiego chłopa, toteż na zamku Chojnosty czekała go śmierć w zębach brytanów, lub pod kijami pachołków grafa. Orzeł zasmucony głuchotą przyjaciela na wszystkie, nawet najbardziej przekonywujące argumenty, kazał mu poczekać na polanie, a sam poleciał do lasu. Udał się do stojącej na kurzej nóżce chatki czarownicy Mudraszki, której doradcą i chowańcem zarazem był znający ludzką mowę czarny kocur Chryzyp o złocisto – zielonych oczach. Mudraszka, Mądra Baba, znała las i jego mieszkańców. Tylko ona potrafiła odszukać cudowny dąb miast żołędzi rodzący perły. Garściami wkładała opadłe klejnoty do fartucha, by potem używać ich w sobie wiadomym celu. Orzeł w zamian za upolowanego zająca, wyprosił u czarownicy jedną dużą perłę, spadłą z dębu i pod wieczór zaniósł ją Bielavikowi.
- Uderz kijem w perłę – polecił orzeł, a gdy Bielavik to uczynił, kij stał się mieczem, zaś z obu połówek perły powstały: hełm zdobiony pawimi piórami, tarcza z czarnym orłem noszącym biały półksiężyc na piersiach, oraz ciężka płytowa zbroja, taka jak te, noszone przez rycerzy z Teutmanii. Orzeł Dan z ochrypłym krzykiem, padł na trawę i przybrał postać przepięknego, karego rumaka ze znakiem białego, odwróconego półksiężyca na czole. Koń miał czerwone siodło zdobione srebrem, pozłacaną uzdę i złote podkowy.
- Dzięki ci, Danie! - wykrzyknął uradowany młodzieniec, sadowiąc się na ozdobnym siodle. - Wyglądam jak rycerz z drużyny króla Teutmanii, Wolfa von Gonegarda! - orzeł zamieniony w konia, z ciężkim sercem ruszył w stronę zamku Chojnosty.
Zamek Kuniej Mordki jaśniał bielą swych murów i licznych wież na tle gór i puszczy, niczym Neuśvin – siedziba Hugona von Plauen, ostatniego króla Teutmanii, który zginął w potopie. Bielavik tak jak wcześniej krocie grafów, banów i żupanów, których kości bieliły się u stóp wyniosłej góry, a broń i zbroje leżały porzucone w wielkim nieładzie, mocno usadowiony na grzbiecie orlego rumaka wspinał się po stromej, pełnej zdradliwych miejsc skale, a Kunia Mordka obserwowała jego trud z okna zamku. Bielavik nigdy wcześniej nie jeździł konno, a mając bliską perspektywę śmiertelnego upadku, którego doświadczyło tylu znakomitych rycerzy, o ileż bardziej doświadczonych od niego, po prostu czuł lęk. Niemal dzwonił zębami, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Kunia Mordka zrazu patrzyła nań obojętnie, lecz im dłużej nań spozierała, tym bardziej jej się podobał, aż zaczęła mu życzyć by … przeżył próbę i ją poślubił. Bielavik na grzbiecie wiernego Dana wspinał się całymi godzinami i choć serce podchodziło mu do gardła, z pomocą przyjaciela, pod wieczór stanął u bram zamku Chojnosty. Uradowana księżniczka potoczyła w kierunku junaka wianek, albo złote jabłko, lecz gospodarski syn nie przyjął go. Nie był już zakochany w Kuniej Mordce, bo na własnej skórze poznał jej okrucieństwo. Odjechał z zamku o białych murach. Nikt się już nie śmiał z niego. Zyskał sławę przysługującą bohaterom, zaś Kunia Mordka utonęła w łzach. Pieśń gminna nie mówi, czy wyszło jej to na dobre czy też nie.

*

,,A kiedy upłynie owych tysiąc lat, szatan zostanie zwolniony ze swego więzienia. Wówczas wyruszy, by zwodzić narody na czterech krańcach ziemi, Goga i Magoga, i aby zebrać je do walki'' – Apokalipsa św. Jana 20, 7 – 10.



Bielavik pozostał w Zdrojniku. W owym czasie, z ziemi zwanej podówczas Ułan – Raptor, a w późniejszych erach Mogol i Tartarią, przybyło dwóch braci olbrzymów. Obaj wysocy byli niczym jodły szumiące na górskim szczycie, ich wąsy były długie i czarne, oczy kose, skóra żółta, a czapki futrzane i spiczaste. Olbrzymy, zbrojne w młot, wygięty łuk i maczugę, wędrowały przez Białopolskę, górskie Pasmo Gorynycza, Orland i Aplan, budząc wszędzie lęk, tak wielki, jakby świat się kończył, a to z powodu swej niezmierzonej dzikości, ogromu i okrucieństwa. Kiedy bracia szli, krusząc skały swym ochrypłym, pijackim śpiewem, święta ziemia, ich matka drżała jak galareta a niebo zakrywały ciemne chmury. Owe olbrzymy nosiły imiona Gog i Magog (Gogus ad Magogus). Budząc wszędzie gdzie się zjawili przerażenie niczym chmary szarańczy, mór, powódź, czy pożoga, Gog i Magog parli na Zachód, aż idąc przez Aplan stanęli w dzielnicy zwanej Zdrojnikiem, skąd pochodził Bielavik. Twarde były serca obu braci. Gdziekolwiek zabawili, tam łupili wszelką spyżę, brali urodne dziewki w jasyr gorszy od śmierci, dla bezmyślnej zabawy palili i burzyli lasy i domy. Wielu wojowników próbowało ich zatrzymać, lecz daremne było ich męstwo i siła! Bielavik mieszkał we wsi Łężnicy, z której pochodził heros Sosabus; rycerz z zakonu stuha, co przewodził hufcom Starzów – ludu o głowach i skrzydłach białych orłów, którzy bronili ludzi przed ałami, ażdachami, smokami i innymi latającymi sługami Gorynycza. Kiedy Gog i Magog, dźwigając na plecach wory pełne drogocennych łupów, przybyli do Łężnicy, natrafili na kolejnego woja, usiłującego zatrzymać ich marsz. Młody rycerz stojący w szranki przeciw ,,żółtemu niebezpieczeństwu'', jak ludy Europy nazywały obu braci z Ułan – Raptor, wyglądał jak najmożniejsi grafowie z drużyny Hugona von Plauen; ostatniego króla teutmańskiego, który pełne okrucieństwa i chciwości życie zakończył w wodach potopu. Zakuty był w zbroję ze srebrzystych płyt i lśniący hełm, przypominający kształtem garnek. Przeciwko lutym olbrzymom uzbroił się w topór i miecz zwany Louthor. Na jego tarczy widniał wymalowany na złotym polu czarny orzeł ze srebrnym półksiężycem na piersiach. Owym wojownikiem, który odważył się zatrzymać w niszczycielskim pochodzie Goga i Magoga był Bielavik. Choć ludzie bali się mu pomóc, nie był sam w nadchodzącym boju. Również teraz mógł liczyć na pomoc nieodłącznego orła Dana. Olbrzymy odłożyły pękate wory pełne łupów i zaczęła się walka. Bielavik, którego orzeł z trudem nakłonił do jej stoczenia, został kopniakiem Goga wyrzucony w powietrze i spadł parę mil dalej. Przeżył upadek, lecz jego zbroja była zdeformowana. Powstał i wrócił na pole boju, a chłopi z Łężnicy z oddali, ukryci w krzakach i w koronach drzew obserwowali zmagania. Dan krążył nad głowami olbrzymów i odciągał ich uwagę. Jego szpony orały ich żółte twarze, potężny dziób pozbawił skośnych oczu Magoga, odciął nos jego bratu, a tymczasem Bielavik wielkim toporem, wykutym przez karły z Nürtu, rąbał nogi olbrzymów niby drzewa, aż w końcu odciął głowy powalonym z hukiem wrogom. Żółte niebezpieczeństwo zostało zatrzymane. Wówczas z tysięcy gardeł wydobył się jeden wielki okrzyk radości na cześć Bielavika i jego przyjaciela orła. Junak ledwo trzymał się na nogach z bólu i wyczerpania, a ponadto niczym król Lech Vukaszyn po zażartych zmaganiach na turnieju, musiał prosić kowala o pomoc w zdjęciu zniekształconej po upadku zbroi. Wcześniej jednak Bielavik zauważył, że pękate wory zabitych olbrzymów, ruszają się i dobiegały z nich odgłosy zrabowanych świń, krów, kóz i owiec, ale także istot ludzkich. Junak ostrożnie rozciął oba wory ułomkiem miecza i wówczas ku radości całej wsi, wyszły z nich straszliwie sponiewierane i przestraszone, młode i piękne niewiasty, uwolnione z jasyru. Jedna z nich, imieniem Przesława, po paru latach z wielką radością, razem z Bielavikiem wypiła miód z rogu tura w obecności kapłana i została żoną Rycerza z Rogatym Orłem. Odbyło się huczne wesele, a na prośbę panny młodej, sam niebiański Złotnik – Złotniczeniek, dobrotliwy starzec o siwej brodzie, odziany w niebieską, powłóczystą szatę, znany jako kapłan – kowal, któremu wielką umiejętność metalurgiczną przekazał sam Swarożyc, sporządził złoty kubek. Naczynie to, sporządzone ze złotych liści, albo jabłek, strząsanych na ziemię przez żar – ptaki, miast uszka miało ptasi dzióbek, zaś na dnie jytnas opiekujący się złotnikami umieścił to wszystko, co serce Przesławy ukochało najbardziej.





Król Aplanu, Ćwieczek III dowiedziawszy się o śmierci Goga i Magoga, bezzwłocznie podniósł Bielavika do godności witezia i żupana, oraz nadał mu ziemię. Orzeł Dan powrócił na swą skalistą wysepkę na Morzu Smoły, zaś Bielavik założył osadę, którą potomni nazwali Bielawą; po niemiecku Bielau. Na samym początku nazywała się Przesławice. Przytoczoną tu legendę upamiętnia herb Śląska; czarny orzeł na polu złotym ze srebrnym półksiężycem na piersi. 

czwartek, 23 lipca 2015

Czarna magia zbójników



,,Wygrzebywano zwłoki na cmentarzach, odcinano im dłonie i smarowano je tłuszczem. A potem zapalano tyle palców, ile osób chciano uśpić na czas napadu, aby nie podniosły alarmu'' - Małgorzata Fabianowska i Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Atrakcyjni królowie elekcyjni''

Przynajmniej na razie żegnamy się już z tą serią.

Łgarstwa księcia Radziwiłła




,,Raz prowadząc do ataku chorągiew husarską, przez kulę armatnią rozerwany zostałem. Pamiętasz to? - zapytałem dworzanina. - Nie pamiętam, proszę księcia pana, bo już wtedy byłem zabity - odpowiedział mi, frant jeden!


Raz płynąłem po Adriatyku. Okręt rozbił się, a ja zamieszkałem samotnie na skale sterczącej z morza. Zobaczyła mnie tam syrena i zakochała się na zabój. Z naszego stadła, które było wielce płodne, narodziły się śledzie, bośmy też postu pilnie przestrzegali. A to wszystko szczera prawda, panie kochanku, jakem Radziwiłł.
Raz w Hiszpanii przez pomyłkę zapędziłem się do obozu nieprzyjaciela. Nie tracąc rezonu, wlazłem do lufy armatniej, wycelowanej w obóz własny. Po chwili armata wystrzeliła, a jam, cały i zdrów, wylądował wśród swoich'' -
Małgorzata Fabianowska i Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Atrakcyjni królowie elekcyjni''

Huangdi



,, [...] Wynalazł wóz - [..]. Wynalazł łódź i złapał wiatr w żagle. Wynalazł kompas wskazujący południe i w czasie bitwy z Chi You jego bojowe rydwany nie zgubiły drogi we mgle. Miał 72 braci o groźnych obliczach - jedni mieli głowy z brązu, a inni ludzkie głowy, lecz zwierzęce ciała. Wymyślił słowo 'cesarz', a cesarskim kolorem uczynił żółć [...]. Odźwierny w jego pałacu miał głowę człowieka i ciało tygrysa o dziewięciu ogonach. Zginął mając 110 lat, gdy (jak napisano w starych księgach): 'Ziemią zatrzęsło dziewięć smoków i zniszczyło ją''' - Terry Deary ,,Strrraszna historia świata''

środa, 22 lipca 2015

Czy mity mogą zabijać?

,,Od najdawniejszych czasów ludzie lubili słuchać różnych mitów i legend. Wiele tych historii wydaje się jednak tylko pretekstem do pokazania okrucieństw i zbrodni. Jak na przykład opowieść o hinduskiej bogini Kali... [...]. Bogini Kali miała zabić demona Raktabiję. Problem w tym, że za każdym razem, kiedy kropla jego krwi padała na ziemię, natychmiast rodziło się tysiąc nowych demonów. Co zrobiła sprytna Kali? Przebiła go włócznią i wbiła ją w ziemię, aby umarł nabity na ostrze. A kapiące z niego krople krwi chwytała na język i połykała. 



Dość paskudna historyjka, ale czy prawdziwa? Niekoniecznie. Brytyjczycy rządzili Indiami w XIX wieku. I twierdzili, że wyznawcy Kali, którzy nazywali siebie thugami, zabijali dla bogini, dusząc podróżnych białymi szarfami i składając ich w ofierze okrutnemu bóstwu. Anglicy twierdzili również, że wyplenili ten okrutny obyczaj... lecz możliwe, że wymyślili sobie bajkę o thugach mordercach, aby mieć pretekst do zniszczenia kultu Kali. [...]



Z kolei inna legenda przyniosła śmierć jednemu z największych odkrywców świata...
Hawajski bóg Lono zabił swoją żonę i bardzo tego żałował. Dlatego wyruszył w swojej łodzi na samotną włóczęgę po morzach i oceanach. Lud hawajski posmutniał, widząc, że Lono odpływa, lecz Lono obiecał, że pewnego dnia powróci do swojego ludu. Czekaliśmy tysiąc lat.
Ładna opowieść. Lecz niestety opowieść ta zabiła słynnego odkrywcę kapitana Cooka. [...].
Kapitan Cook przez lata pływał po Oceanie Spokojnym i odkrył Australię oraz Nową Zelandię. Kiedy w 1779 roku przypłynął na Hawaje, tubylcy uznali, że jest bogiem Lono, który powrócił tak jak obiecał. [...] kapitan pozwolił, aby czczono go jak boga. [...]. Kiedy odpływał, sztorm zniszczył mu statek, co zmusiło go do powrotu na Hawaje. Tubylcy [...] Poczuli się oszukani, toteż zabili Cooka, a potem go zjedli. [...]'' -
Terry Deary ,,Strrraszna historia świata''. 

Przepis na złoto



,,Weź cztery jaja do większego kubka. Wsyp trochę mąki grysikowej tak, żeby obtoczyła jaja, zamnij szczelnie kubek i umieść w gnoju na 120 dni, aż się natura jaj rozpłynie. Teraz otwórz i przelej wszystko do garnka jeszcze nieużywanego. Weź rozżarzone węgle, utrzymuj żar i wylej zawartość garnka na węgle. Gdy się przypiecze, zawiń w liść figowy, ale nie dotykaj ręką. Roztop i przenieś do kubka. Teraz roztop hexagium srebra, dosyp 1/3 hexagium wysuszonego proszku, a będziesz zdumiony. To jest ta boska, wielka, poszukiwana tajemnica, która usuwa nędzę i zwycięża wrogów'' - Małgorzata Fabianowska, Małgorzata Nesteruk ,,Strrraszna historia. Dynamiczna dynastia Jagiellonów''