poniedziałek, 23 listopada 2015

Oniricon cz. 164

Śniło mi się, że:



- razem z Mamą pojechałem gdzieś na wczasy, byliśmy kilka tygodni w jakimś ośrodku wypoczynkowym, a Pavlas ov Vidłar nie mógł się do mnie dodzwonić; spotkałem tam jakiegoś dzieciaka z Łodzi, który obraził się na mnie i płatał mi figle,



- Słowianie czcili Mokoszę Ge - Rouge, czyli z oczami czerwonymi od łez,



- maszerowałem po ulicy ze świecą lub pochodnią w ręku,



- zastanawiałem się dlaczego Żydzi, którzy wymyślili Behemota, Lewiatana i Golema tak mało napisali książek fantasy,



- na ulicy bawiłem się z warchlakiem; leżałem na plecach, a on trącał mnie ryjkiem w twarz, aż zacząłem się bać, że mnie zje,



- na ulicy ,,przyczepił się'' do mnie pies podobny do setera, który chciał iść za mną, a jego właścicielka - dziewczynka rzuciła we mnie kulką papieru zapraszając do zabawy, a ja pomyślałem, że jest samotna,



- wszedłem do zatłoczonego pokoju, w którym dwóch braci - chłopców interesujących się dinozaurami miało czasopismo o dinozaurach z dwoma pasiastymi, czerwono - czarnymi triceratopsami na okładce; prosiłem ich aby pozwolili mi poczytać, a jakiś chłopiec się zgodził,



- oglądałem horror na podstawie opowiadań Lovecrafta, w którym zielone straszydła np. wielka gąsienica z głową niemowlęcia, które wyszły z ciemnego domu i zaczęły demolować miasto; bohater filmu bał się odtąd ludzi noszących kaptury, bo myślał, że skrywają pod nimi macki głowonogów; potem z oceanu wynurzył się Cthulhu i spowodował szereg globalnych kataklizmów na świecie, na koniec w pobliżu CHR ,,Galaxy'' w Szczecinie ujrzałem Cthulhu przebrane za Świętego Mikołaja, rozdające prezenty dzieciom,



- jeden ze złapanych przez ludzi potworów służących Cthulhu miał wymienną głowę; raz miał głowę rekina, jaszczurki, żelaznego ptaka, a raz - piranii,
- wszedłem na wysoki murek i nie chcąc zeń zeskoczyć, znalazłem zejście na niższy murek,
- w albumie ze zdjęciami znalazłem art. z gazety o panu Filipusie ov Falconiusie, który szedł pijany po ulicy, UWAGA: To tylko sen, nic takiego nie zdarzyło się naprawdę,



- chciałem iść na spotkanie z Andrzejem Pilipiukiem w Szczecinie połączone z balem maskowym i jedzeniem mięsa słonia,



- w komputerze ujrzałem jednego ze swoich czytelników; człowieka w dziwnym kostiumie z szarego futra, który kazał mi usunąć lub poprawić wszystkie cytaty z bloga,



- przyklejałem do kartki papieru  zdjęcia zwierząt, na które polowano np. dzika i boa dusiciela,
- wypożyczyłem dużo książek z biblioteki i nie zdążyłem wszystkich przeczytać.