poniedziałek, 1 lipca 2013

Syreny

Na banicję do kręgu świata wyobrażonego skazaliśmy wszystkie stwory chimeryczne, w tym również syreny. Nikt już nie wierzy, ani w ptakokształtne upiory z ,,Odysei'' Homera, ani w kobiety z rybimi ogonami, jak ta co widnieje w herbie Warszawy.



A jednak syreny są na świecie. ,,Czy Autor czasem nie zmyśla''? - może Czytelnik się zapytać. Z całym przekonaniem powtórzę i dodam: ,,Syreny są na świecie, ale inne niż w mitach i legendach''. Otóż jest to autonomiczna grupa ssaków morskich, spokrewniona ze słoniami, do czego jeszcze wrócimy. Dawni żeglarze, widząc te stwory o okrągłych pyskach, wynurzające się z wody, a szczególnie jeśli to była matka wraz z potomstwem trzymanym przednimi płetwami do sutków, jak u naczelnych (także ludzi) usytuowanych na piersiach, wówczas:
,,nawet najtwardszym żeglarzom helleńskim nasuwało to odpowiednie skojarzenia''
- jak to Herbert Wendt określił. Tak narodziła się syrena mitologiczna. W ramach ciekawostki chciałbym zaznaczyć, że jest też druga hipoteza na ten temat. Dotyczy ona tzw. ,,syrenizmu'', czyli wady wrodzonej, polegającej na zrośnięciu się dolnych kończyn. Swoją drogą, mitycznym pokłosiem innych mutacji mogą być min. centaury, cyklopy, wieloręcy bogowie hinduscy i wielogłowi bogowie prasłowiańscy (Weles, Świętowit). 
Wróćmy jednak do syren. Pisałem, że ,,jest to autonomiczna grupa ssaków morskich spokrewniona ze słoniami...''. To wiemy aktualnie. Jednak dawni zoologowie nieraz mieli kłopoty z ich klasyfikacją. Georges Cuvier zaliczył krowę morską do waleni ,,o skórze niczym spękana kora dębu''. Angielski korsarz i odkrywca William Dampier spotykane u wybrzeży Australii diugonie uznał za hipopotamy!



Co wiemy o ewolucji omawianych zwierząt? Trąbowce pojawiły się w oligocenie i doszło do rozdzielenia się  ich linii rozwojowej. Populacja protoplastów naszych Trąbalskich, wówczas wymiarów świni, o tapirzej ,,trąbce'', zębach jak u dzika i małych uszach, które żyły na lądzie, z czasem dały początek: meriteriom, fioniom, dinoteriom, platybelodonom, mastodontom, stegomastodontom, mamutom, aż do współczesnych słoni. Te zaś, które lubowały się w wodzie, początkowo słodkiej, później słonej, wyewoluowały we współczesne syreny. Najstarszym ich reprezentantem było eoterium (,,zwierzę zarania'', lub bardziej dosłownie ,,zwierzę Jutrzenki'') odkryte w XIX wieku przez sir Richarda Owena na terenie Egiptu. 
Foka Weddella może nurkować na głębokość 600 metrów, tyle co nowoczesna łódź podwodna. Kaszalotowi jako jedynemu waleniowi nie straszne są mroczne głębiny oceanów. Syreny natomiast nigdy nie były dobrymi pływakami. Są to typowe brzegowce i jako takie są świetnym przykładem ilustrującym jak i potwierdzającym teorię Wegenera. Mam na myśli manaty. Ich areał obejmuje atlantyckie wybrzeża Afryki i Ameryki Południowej, oraz rzeki Amazonkę i Orinoko. Ponieważ są to kiepscy pływacy, musieli wyewoluować w czasach, gdy Atlantyk był węższy. Żaden manat nie przepłynąłby Atlantyku. Po prostu nie dałby rady. 
Wyróżniamy następujące gatunki syren:



a.) manat,
b.) krowa morska
c.) diugoń.
Największe wymiary osiągała wytępiona krowa morska, bo aż 10 m dł. Jak już mówiliśmy, manat pływa w Atlantyku. Areał diugonia obejmuje Morze Czerwone i Ocean Indyjski, aż do wybrzeży Australii. Co zaś możemy powiedzieć o zasięgu krowy morskiej? Pierwotnie zasiedlała cały północny Pacyfik, aż po Kalifornię. Z czasem ograniczyła się do wybrzeży Cieśniny Beringa, skąd pod wpływem zmasowanych odłowów, odeszła w niebyt otchłani dziejów. 
Syreny wyglądają bardzo ociężale. Pokryte są grubą, ,,słoniową'' skórą, w znacznej, powtarzam: ,,znacznej'' części bezwłosą. Jej barwa jest jasnoszara, czasem osadzają się na niej glony, co jednak syrenom wcale nie szkodzi. Głowa masywna, typem przypomina buldoga, szyja gruba, jakby zrośnięta z ciałem, [...]. Na pysku są szczeciniaste wibrysy - narząd dotyku. Oczy małe. U diugoni są one chronione oleistą substancją przed solą rozpuszczoną w wodzie. Po złowieniu zwierzęcia, owa oleista substancja spływa z powierzchni oka i zwisa w jego kąciku, niczym łza. Nazywane jest to ,,łzami syreny'', które bezpodstawnie uważa się za amulet, dla którego diugonie giną w zmasowanych odłowach. Nie jest to bynajmniej przypadek odosobniony. Czyż w zwierzoburczej medycynie chińskiej nie są cenione rogi nosorożców i woreczki żółciowe niedźwiedzi? Ich skuteczność jest mitem. Śladem dawnej, lądowej egzystencji syren są ich kończyny przednie - takie rachityczne płetwy, kończyny tylne uległy redukcji. Korpus masywny, na grzbiecie zostało trochę rzadkiej szczeciny. U manatów i diugoni płetwa ogonowa jest okrągła, zaś u krowy morskiej była rozdwojona jak u waleni. O tym się nie pisze w szkolnych podręcznikach, ale Krzysztof Kolumb zobaczywszy w wodach Morza Karaibskiego manaty, tak skomentował ich wygląd: ,,Daleko im było do urody opiewanej przez starego Horacjusza''. Pewien członek jego załogi ujrzawszy u indiańskiego kacyka, takiego właśnie manata, uznał za stosowne zgorszyć się tym. 
Od początku swej ziemskiej egzystencji, syreny były i są roślinożerne, w skład ich menu wchodzą rośliny wodne. ,,Buldoży'' pysk manata znakomicie segreguje pokarm od zaplątanych w nim kamieni. W ogrodach zoologicznych można je karmić warzywami ,,z lądu'', lub roślinnym pokarmem dla małp, 
W miocie samice mają po jednym młodym. Jak już wspomniałem, sutki są usytuowane nie na brzuchu, lecz na piersiach, jak u naczelnych i trąbowców. Jest to relikt ,,słoniowego'' rodowodu syren.
Syreny zoologiczne w odróżnieniu od swych mitologicznych imienniczek zajmują niewiele miejsca w kulturze człowieka. Rudyard Kipling na kartach ,,Księgi dżungli'' w opowiadaniu ,,Biała foka'' kazał krowie morskiej wskazać kotikom drogę do bezpiecznej od ludzi przystani.
Co można powiedzieć na temat znaczenia przyrodniczego i gospodarczego syren? Manaty, odżywiając się wodną roślinnością, niezwykle bujnie wegetującą w tropikach, czynią spławnymi szlaki żeglowne. Przez wieki, łagodne, przybrzeżne syreny były odławiane dla mięsa, skór (szczególnie ceniono skóry diugoni), tłuszczu, a diugonie [ponadto] dla ich ,,łez syrenich''. 
Wszystkie ich gatunki są zagrożone z powodu ingerencji człowieka; los krowy morskiej niech stanowi dla nas ostrzeżenie. Wiele manatów ginie z starciu z motorówkami, ponieważ nie słyszą warkotu ich silników. Najlepszym rozwiązaniem byłoby więc wyposażenie motorówek w sygnały odstraszające manaty. W celu realizacji tego planu, badania nad manacim słuchem prowadzi Ed Garnstein w ogrodzie zoologicznym w Tampie na Florydzie (USA). Siłą sprawczą gehenny diugoni są ich zmasowane odłowy, motywowane wspomnianym zabobonem. Zanim pożegnamy się z syrenami, przytoczę historię krowy morskiej.



W XVIII wieku car Piotr I wysłał ekspedycję badawczą na tereny północnego Pacyfiku, którą dowodził Duńczyk, komandor Vitus Bering, na cześć którego cieśninę oddzielającą Azję od Ameryki Północnej nominowano: ,,Cieśniną Beringa''. Lekarzem  okrętowym wyprawy był Niemiec, Georg Steller. Główny statek odkrywców, ,,Św. Piotr'' rozbił się na Wyspie Miedzianej. Początkowo rozbitkowie odżywiali się mięsem wydr morskich, później przerzucili się na mięso krów morskich. Steller nie szczędził pochwał pod adresem produktów uzyskiwanych w wyniku polowania na nie. Tłuszcz porównywał ,,do najlepszego holenderskiego masła, o zapachu tak zachęcającym, że można by go pić szklankami''. Podziw budziło też mięso i mleko; Steller zawsze doił samice gdy takowe padły ofiarą odłowu. Cała załoga wychwalała solidarność panującą w stadach tych zwierząt, które zawsze próbowały pomagać ranionym osobnikom, choć ich wysiłek szedł na marne. Wśród rozbitków szkorbut zaczął zbierać krwawe żniwo, wielu zmarło wraz z samym Beringiem, inni się uratowali. Wśród tych ostatnich był Steller. Później wstawiał się za rdzenną ludnością Syberii i naraziwszy się caratowi, zginął w czasie zesłania. Niemniej tragiczny był los krowy morskiej. Opublikowanie informacji o tej syrenie, podsyciło niezdrowe apetyty. Na Kamczatkę runęła ,,krucjata'' rzezi niegodnych nazwy ,,polowania''. Do Sankt Petersburga dotarł anonimowy apel z propozycją ukazu, zaopatrującego statki w dostateczną ilość prowiantu w celu uniknięcia konieczności odłowu ,,morskai korowy'' - krowy morskiej. był to niestety ,,głos w puszczy''. Ostatni okaz zabito w 22 lata po odkryciu gatunku w 1741 r.



Gehenna krowy morskiej powinna być tym bardziej zawstydzająca, ponieważ stracono cenne zwierzę nadające się do demestykacji. Serio. Krowa morska była jedynym ssakiem morskim zdatnym ku temu celowi. Ale szansę zaprzepaszczono. Co za wstyd!


*

W XIX wieku Benedykt Dybowski sformułował hipotezę wyjaśniającą dlaczego udało się wytrzebić krowy morskie. Otóż jak wszystkie syreny były one brzegowcami, a ich koncentrację wzmagał jeszcze lód. Nie miały więc praktycznie szans na obronę przed swymi prześladowcami. A ci byli bezwzględni. Ten sam uczony otrzymał od wdzięcznych mu za świadczone niegdyś dobrodziejstwa Kamczadali - jedyny na świecie kompletny szkielet krowy morskiej. Wykopawszy go, jeden z nich, Synicyn, przypomniał z jakim zapałem Dybowski badał owe syreny, a oni choć wiedzieli jak wielką nagrodę mogli im dać za te kości naturaliści z Sankt Petersburga, bez wahania skierowali cenny szkielet na wskazany im przez pewnego Polaka adres. Szkielet krowy morskiej dotarł do Lwowa; kiedy Dybowski obchodził swój jubileusz pracy naukowej i znajduje się tam po dziś dzień.