niedziela, 25 sierpnia 2019

Jan Chryzostom Pasek o krasnoludkach






,,Kiedy Rej był posłem do Szwecji, zachorował mu stangret jego kochany, którego zachorzałego zostawił u pewnego szlachcica, mając go odebrać z powrotem do Polski. Chory ten leżał w jednej izbie pustej, a kiedy go ominęła gorączka, usłyszał muzykę jakąś pięknie grającą. Rozumiejąc, że to tam w inszych pokojach grają, leży. Aż tu z myszej jamy wyskoczy jeden chłopek maleńki, po niemiecku ubrany; a za nim drugi i trzeci, a potem i damulki. Muzykę też coraz to lepiej słychać. I poczną tańcować po izbie. Ów stangret w okrutnym był strachu. Potem zaczną parami wychodzić za drzwi. Wyszła także muzyka. Wyprowadzono i pannę, zwyczajnie tak jako do ślubu ubraną. Nareszcie wyszli wszyscy z izby, jemu żadnego nie czyniąc gwałtu. Biedny stangret ledwie od strachu nie umarł. Wychodząc, zostawili jednego malca, który mu rzekł: 'Nie turbuj się tem co widzisz. Tobie i włos z głowy nie spadnie. My jesteśmy domowi duchowie. Mamy też to wesele swoje. Żeni się nasz brat. Idziemy do ślubu. Nazad wracamy tędy i ciebie także uczynimy uczestnikiem gód'. Ów nie życząc sobie więcej patrzeć na takie widowisko, wstał i założył drzwi na haczyk. Skoro tam już po onym ślubie powracają, aż tu drzwi zamknięte. Muzykę znów słychać. Tymczasem ruszą drzwiami; zamknięte. Wlazł jeden malusieńki szparą pode drzwi, a uczyniwszy się w oczach stangreta dużym mężczyzną pogroził mu tylko palcem. Zdjąwszy haczyk, otworzył drzwi. I tym się znowu, co pierwej, prowadzili traktem, a potem w ową myszą jamę powłazili. W godzinę, lub też więcej, wyszedł znów jeden z owej dziury i przyniósł mu na talerzu kołacza, suto konfiturami i rodzenkami przeplatanego, mówiąc: 'Weź i skosztuj tych weselnych wetów''' - cyt. za: Tadeusz Linkner ,,Słowiańskie bogi i demony. Z rękopisu Bronisława Trentowskiego''