,,Może w konfrontacji z postępującym, nowym ‘porządkiem’ świata reprezentujesz obowiązek walki...’’ - Jean Raspail
Fantazja
ta pojawiła się w moim umyśle w 2011 r. w czasie bezsennej nocy
nad ranem pod wpływem lektury powieści fantasy ,,Małe,
duże’’
Johna Crowleya. Stanimirscy żyli na początku XXI wieku, a ich dom
mieścił się w zaczarowanym lesie na Kurpiach, stanowiącym portal
do światów równoległych. Do rodziny tej należały następujące
osoby:
-
Włodzimierz Stanimirski uważający się za króla Polski, nowego
Bolesława Chrobrego. W młodym wieku zraził się do III RP i
demokracji jako takiej, gdy jego ówczesna dziewczyna zginęła z
ręki syna prominentnego polityka, a ,,wolne’’ sądy odesłały
go z kwitkiem. Wówczas pod wpływem dzieł Juliusa Evoli, J. R. R.
Tolkiena i Jeana Raspaila zaczął prowadzić dość osobliwy tryb
życia mający na celu pogodzenie katolicyzmu z tzw. tradycją
pierwotną. Przykładowo w czasie Dożynek wszyscy mężczyźni w
rodzinie dodawali swojej spermy do ciasta, z którego pieczony był
potem chleb. Chleb ten rozdawano kobietom z pobliskiej wsi, aby były
płodne.
-
Aldona Stanimirska z domu Kołoszyk uważająca się za królową
Polski, piękna i bezgranicznie kochająca męża kobieta, która raz
prosiła go na kolanach, aby pozwolił jeść rodzinie ziemniaki.
Włodzimierz początkowo nie chciał się na to zgodzić, ponieważ
rośliny te były nieznane w czasach Bolesława Chrobrego. Innym
razem poszła spać do lasu z nocnikiem na głowie dzięki czemu
przyśniła jej się prognoza pogody na najbliższy tydzień.
-
Adam (następca tronu) i jego siostry; starsza Biruta i młodsza Inka
– dzieci Włodzimierza i Aldony Stanimirskich.
-
Dziadek Romuald w latach 1939 – 1940 walczył w obronie Finlandii
przed Sowietami za co dostał w podzięce od prezydenta Gustafa
Mannerheima czarodziejski młynek Sampo. Stanomirscy przechowywali je
w szopie mając dzięki niemu nieograniczone ilości pieniędzy
wszystkich walut, mąki i soli. Wykorzystywali te dobra do
dyskretnego pomagania potrzebującym. Pewien młody fiński patriota
przybył do lasu na Kurpiach, aby odzyskać Sampo dla swego narodu.
Ostatecznie jednak uznał, że Finlandia poradzi sobie bez magicznego
młynka, który Polakom bardziej się przyda. Dziadek uczył swoje
wnuki (zabrane ze szkoły) aplikując im ukraiński halucynogeny
uzwar, dzięki czemu przyswajały sobie potrzebne wiadomości w
zmienionym stanie świadomości (nie radzę naśladować).
-
Gdy umarła babcia Emilia, jej rodzina spiła winem księdza, a
następnie wraz z całym katolickim rytuałem pogrzebowym, zwłoki
staruszki zostały spalone na stosie razem z włączonym na cały
regulator Radiem Maryja. Szczątki babci zostały zebrane do
glinianej popielnicy, którą co roku 1 listopada rodzina uroczyście
obnosiła w procesji wokół jeziora przed domem.
-
Wujek Alfons był rudy i potężnie zbudowany. Uważał się za
wielkiego księcia litewskiego. Jego żoną była ciocia Helena –
piękna kobieta o długich, rudych włosach i zielonych oczach. Mieli
też dwie córki: Dianę i Eunice.
-
Filip Bortaszczyk – człowiek z zewnątrz; chłopak Diany
Stanimirskiej, wtajemniczany przez nią w dziwaczne zwyczaje i
tajemnice rodu.
-
Wujek Lechosław był przez ludzi z zewnątrz uważany za chorego
psychicznie. Nosił szablę, ubierał się w czerwony kontusz i
mieszkał na cmentarzu gdzie cały czas rozmawiał ze zmarłymi.
Rodzina
Stanimirskich posiadała również zwierzęta: psa Pimpka (owczarka
niemieckiego, którego poprzedni właściciel przywiązał do drzewa
w lesie) i rudego kota Pafnucego (ulubieńca Inki).
Członkowie
tej rodziny cały rok chodzili w samych przepaskach biodrowych. Przez
szacunek dla ojczystej ziemi zrezygnowali z noszenia butów. Nosili
naszyjniki z kłów i pazurów zabitych potworów takich jak strzygi
i kikimory. Na policzkach malowali sobie barwy białą i czerwoną,
zaś na ramionach mieli wytatuowane białego orła i koło Piasta.
Mieszkali
w drewnianym domu nad leśnym jeziorem. Chcąc maksymalnie upodobnić
się do swoich prasłowiańskich przodków zamiast mydła używali
korzenia mydelnicy. Rzucali na podłogę resztki jedzenia, aby
nakarmić domowe skrzaty. Mieli zwyczaj przez cały rok kąpać się
z rana w jeziorze, zaś kobiety tańczyły w czasie pełni Księżyca.
Kiedy w ich dom uderzył piorun (jak wierzyli zesłany przez św.
Eliasza) nie gasili pożaru, za to zamówili u Buddy’ego Valastro
tort, aby uczcić uświęcenie ich siedziby.
Choć
mówili o sobie, że są ,,normalną, katolicką rodziną’’
wielu z nich dysponowało magicznymi mocami – w ich mniemaniu
oznakę przynależności do królewskiej dynastii. Włodzimierz
Stanimirski potrafił zamieniać się w wilka, zaś jego brat Alfons
– w niedźwiedzia. Kobiety z tego rodu potrafiły wróżyć z
rozbitego jajka lub z jabłka turlającego się po porcelanowym
talerzyku. Stanimirscy jako dawna słowiańska dynastia posiadali
władzę nad słowiańskim światem nadprzyrodzonym. Aldona nakłoniła
nocnice do niszczenia sowieckich pomników. Z kolei Włodzimierz
sprowadził z Nawi smoka wawelskiego i lecąc na jego grzbiecie
spalił sodomicką tęczę na Placu Zbawiciela w Warszawie.
Potrafili
też walczyć maczugami i bronią białą, strzelać z łuku i kuszy,
nie używali natomiast broni palnej, której uważali za broń
tchórzy. Kobiety z tego rodu umiały ponadto grać na harfie.
-
czarna wołga z napędem na czerwoną rtęć; samochód ten potrafił
stawać się niewidzialny. Włodzimierz Stanimirski podróżował nim
nocami po Polsce i świecie walcząc z przestępcami, terrorystami,
pedofilami, oraz paląc kliniki aborcyjne upewniwszy się wcześniej,
że nikogo w nich nie ma,
-
maszyna wiertarkowata do podróżowania w podziemiach – stała w
piwnicy i umożliwiała przeżywanie licznych przygód we wnętrzu
Pustej Ziemi,
-
miecz samosieczny – wydobyty ze scytyjskiego kurhanu – 11
listopada 2011 r. Włodzimierz Stanimirski wypłazował nim bandytów
z Antify (żona prosiła go by nikogo nie zabijał).
-
magiczny flet – Inka chcąc przeszkodzić w budowie meczetu w
Warszawie wezwała nim dziki na plac budowy. Zwierzęta załatwiły
się tam, czyniąc teren rytualnie nieczystym dla muzułmanów. Po
czymś takim ambasador Arabii Saudyjskiej domagał się od Polski
masowego odstrzału dzików.
-
mówiący banknot z Bolesławem Chrobrym (doradzał w ważnych
sprawach).
-
minus – niewielki bezkręgowiec podobny do znaku odejmowania,
noszony w breloczku, użyty do zamienienia w nicość Pałacu Kultury
i Nauki (zapożyczyłem go z książki Jana Gondowicza ,,Zoologia
fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)’’.
Obyczaje
tej rodziny mogą szokować. Stanimirscy z upodobaniem zjadali
dresiarzy i kolekcjonowali ich czaszki wierząc, że są to duże
małpy (ich ulubionym przysmakiem było penisy pieczone w popiele).
Inka grą na magicznym flecie zwabiła dresiarzy do piwnicy, a potem
zabiła ich szablą ze słowami: ,,Jestem wiedźminką, zabijam
potwory’’. Jest to rzecz jasna satyra wzorowana na tekstach
Pilipiuka i Jonathana Swifta o Irlandczykach, a nie zachęta do
mordowania i zjadania kogokolwiek. Dzieci uczyły się matematyki od
suma mieszkającego w jeziorze. Nie były pojętnymi uczniami i nawet
ukraiński uzwar nie pomógł im w nauce. Zdesperowany sum
zaproponował, aby go zjadły i wówczas zostały matematykami, lecz
dzieci odmówiły mówiąc, że ,,przyjaciół się nie zjada’’.
Na Wigilię zapraszali do wspólnego stołu wilka, mróz, wiatr i
wróble, aż te w końcu przyszły. Ponadto odwiedził ich Gabriel
Augustyn Tarasiuk w stroju Świętego Mikołaja niosąc w worku 12
000 szabel. W czasie pasterki naśladowali w kościele głosy ptaków.
Do kościoła przychodzili z pióropuszami na głowach. Kiedyś
posiadali telewizor, do którego się modlili, siedząc w środku
nocy na podłodze i bijąc w bębny. Kiedy przyszedł do nich
magister inżynier Zdzisław Sumienie i z powodu łamania przez nich
pierwszego przykazania chciał im sprzedać ,,nową linię
markowych wyrzutów z fabryki w Wąchocku’’ odpowiedzieli mu:
,,Jehowom dziękujemy’’. W końcu w czasie kolędy kiedy
telewizor sam się włączył, a Stanimirscy zaczęli go czcić,
ksiądz nie wytrzymał i rozbił odbiornik, aby powstrzymać
bałwochwalstwo. Razem z magistrem inżynierem Zdzisławem Sumieniem
zwiedzali Fabrykę Wyrzutów Sumienia w Wąchocku.
Włodzimierz
Stanimirski jak przystało na króla czuł się odpowiedzialny za
swoje królestwo, za które uważał całą Polskę. Razem z
Dariuszem Kwietniem i synem Adamem udał się w Góry Sowie aby
polować na wilkołaki i strzygi z podziemnego kompleksu Riese. Przy
okazji stoczył również walkę ze starymi esesmanami, którzy
odprawiali swe obrzędy przy ognisku. Wspólnie z policją i
egzorcystami zniszczył Zuleki – podziemne miasto satanistów pod
Legnicą, gdzie składano ofiary z dzieci i zwierząt. Razem z
superbohaterką Maryną Kowalską walczył z dilerami narkotykowymi
ze wsi Ćpuńska Wola, które wszyscy mieszkańcy byli narkomanami.
Wreszcie Włodzimierz i Alfons Stanimirscy zamienieni w wilka i
niedźwiedzia przyjechali czarną wołgą po Kubę Wojewódzkiego i
Marka Raczkowskiego i wrzucili ich do szamba karząc za znieważenie
polskiej flagi poprzez wkładanie jej w odchody.
W
końcu cała rodzina została schwytana i zamknięta w szpitalu
psychiatrycznym w Tworkach. Stanimirscy uciekli jednak z zakładu
zamkniętego do Arabii Saudyjskiej, aby bronić prześladowanych
chrześcijan.