środa, 13 kwietnia 2016

,,Podróż Sindbada do Złotej Krainy''

W kwietniu 2016 r. obejrzałem brytyjski film fantasy ,,Podróż Sindbada do Złotej Krainy'' (,,The Golden Voyage of Sindbad'') z 1973 r. w reżyserii Gordona Hesslera (1925 – 2014). O bardzo nowoczesne jak na tamte czasy efekty specjalne zadbał wielki artysta Ray Harryhausen (1920 – 2013).





Akcja rozgrywa się w realiach przypominających bliżej nieokreślone średniowiecze, w dwóch fikcyjnych krainach, zwanych Morabią (połączenie nazwa Maroko i Arabia) i Lemurią.
W filmie pojawiają się bardzo ciekawe nawiązania do różnych systemów wierzeń.





Z kręgu kultury muzułmańskiej pochodzi sama postać tytułowego bohatera – żeglarza Sindbada. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi ze średniowiecznych ,,Baśni 1001 nocy'' (w Polsce Bolesław Leśmian poświęcił mu piękną powieść ,,Przygody Sindbada Żeglarza''). Jedna z bohaterek filmu, niewolnica Margiana miała na dłoni wytatuowane niebieskie oko – jest to nawiązanie do takich muzułmańskich symboli magicznych jak ręka Fatimy i oko Proroka. Ponadto, filmowy czarny charakter – czarnoksiężnik Koura miał niebieskie oczy (być może było to niezamierzone przez reżysera), jednak właśnie niebieskie oczy, niespotykane na Bliskim Wschodzie dla przesądnych muzułmanów były budzącym lęk atrybutem złych czarowników.





Z europejskich wierzeń średniowiecznych został zapożyczony homunkulus (istota ta konkretnie wywodzi się z alchemii). Filmowy homunkulus był małym demonem podobnym do smoka (smok jako symbol diabła) będącym posłańcem Koury. Ów czarownik wypowiadając zaklęcie wymawiał imię demona Bafometa (prawdopodobne połączenie imion Mahomet i Behemot), którego mieli rzekomo czcić templariusze.






Z XIX – wiecznej mitologii teozoficznej została zapożyczona wyspa Lemuria, na której rozegrało się decydujące starcie Sindbada z Kourą. Była to niewielka pozostałość zatopionego kontynentu, zamieszkana przez dzikich ludzi o zielonej skórze.






Pochodzenia indyjskiego była lemuryjska bogini Koro, wyraźnie wzorowana na indyjskiej bogini Kali, która również była groźną wojowniczką dzierżącą oręż w wielu rękach. Koura ożywił jej posąg i zmusił go do tańca, a potem do walki z Sindbadem.






Wreszcie z mitologii greckiej pochodzą brzydki, jednooki centaur i gryf. Oba stworzenia walczyły między sobą, co symbolizowało walkę dobra ze złem.
Ciekawym motywem jest również ożywiony czarami Koury posąg atakujący ludzi na statku Sindbada.





W filmie najbardziej spodobała mi się postać głównego bohatera i to, że potępiając niewolnictwo, wyzwolił Margianę (gdyby wszyscy muzułmanie byli tacy jak Sindbad, świat byłby dużo lepszy ;). Pozytywnie oceniam też wątki antymagiczne (demoniczna magia skracała życie posługującego się nią Koury; Sindbad zwycięża czarownika bez uciekania się do czarów), a także przemianę leniwego młodzieńca Haruna w dzielnego żeglarza (widać tu analogię do Eustachego z ,,Opowieści z Narnii'').