sobota, 20 września 2014

Kretoludki




Działo się to za panowania ostatniej królowej rusałek i wodników – Goplany III, córy Goplany II, zrodzonej z krwi Goplany I. Juliusz Słowacki w ,,Balladynie'' pisał o Goplanie IV żyjącej w erze trzynastej. Założycielka dynastii otrzymała koronę po ubiciu spitych do nieprzytomności królów Neurów i Lynxów; okrutników prowadzących wojnę z rusałkami. Nowa królowa przeniosła stolicę królestwa na dno jeziora Gopło. Chwalono ją za prawość i mądrość, dobroć i odwagę. Umarła 




jesienią w kwiecie wieku, gdy stratował ją rozszalały jak zwykle w okresie gonu, żubr służący jej za wierzchowca, a imię jego brzmiało: Lutygniew. Za panowania jej córki Goplany II, Čort Kania począł rozrzucać perły, które w mężach budziły żądzę do mężów, a w niewiastach do niewiast, a pomagał mu Obłędek. Goplana III była najgorszą królową ery dziewiątej.



,, … miała stu mężów i osiemnaście żon […]. Za Goplany III uwarzono z ziół wiele substancji, które zabijały poczynające się dzieci – królowa wynalazła taki specyfik, który wykrwawił pewną matkę. Jej dziełem była też metalowa spirala umieszczona w macicy i zabijająca gnieżdżący się w niej zarodek. Wówczas zabijano dzieci przed i po narodzeniu, z czaszek niemowląt królowa i ród Nowodworskich wznosili piramidy. Przed narodzeniem wyrywano je kleszczami lub zalewano żrącymi płynami. Zwłoki oddawano na pożarcie mamunom lub morom, albo samemu zjadano, a także robiono z nich środki do pielęgnacji ciała. Niechciane dzieci oddawano mamunom do zjedzenia, karmiono nimi krokodyle w rzece Gangos, lub duszono. Akuszerki pytały, czy mają oszczędzić dziecko, czy je 'odesłać Enkom'. W jeziorze Gopło po raz pierwszy zaczęto handlować najadami w różnym wieku, aby się oddawały za pieniądze trafiające do ich właścicieli. Nad brzegiem jeziora królowa wzniosła pierwszy zamtuz. Ściany domów pokrywały malowidła przedstawiające różne formy współżycia cielesnego. Goplana III pierwsza zaczęła pokazywać środkowy palec i kazała czcić siebie jako najwyższą kapłankę Kani i Mar – Zanny. Na wiosnę wprowadziła święto Kani – czczono je ucinając głowę czarnej lub rudej kani i uczestnicząc w orgii, którymi zaczęła też świętować Kupałę. Od wstąpienia na tron do śmierci, rozpusta szalała na jej dworze. Prym wiedli Nowodworscy. Pewnego razu, z nudów zamknęła swoich niewolników z plemienia leśnych ludzi w komórce i podglądała przez szparę, aż stracili rozum […]'' - M. Rymwid ,,Nymphologia''.



Był to kolejny rok niesławnego panowania wszetecznej królowej Goplany. W przyrodzie panował Wrzesień. Za panowania każdej Rodzenicy i każdego Zviezduna, królowa nurzała się w wyuzdaniu niczym świnia w błocie, choć żal obrażać świnie gdy się o tym mówi. Z przesytu już sama nie wiedziała czego chce, a każdy jej nowy koncept na uśmierzenie żądzy był obrzydliwszy od poprzedniego. Z jej królestwa zostały wygnane resztki wstydu, jego odczuwanie miano za hańbę, a rozpustnicy ryczeli jak zarzynane krowy: ,,Niech nas zobaczą''! Sławne ongiś i oddane Mokoszy, królestwo rusałek i wodników, zamieniło się w jeden wielki zamtuz; jeno Ojcowo gdzie żyły wodniki o białych włosach; podobne do żab, zachowało dawne cnoty, lecz miast szacunku zaskarbiło sobie miano ,,głąbów'' i ,,eunuchów''. Córą Goplany III i następczynią tronu była Vega, lecz królowa kazała ją zabić Wojtechowi – wodnikowi z Ojcowa, lecz ten nie wykonał rozkazu, jeno przygarnął rusałcze dziecię i tak Vega zamieszkała w Ojcowie. Na ziemi zwanej w późniejszych erach Aplanem, Analapią i Polską, wśród traw leżały krocie rusałek, Wił, świtezianek, panien wodnych, zagorkiń, nocnic, południc, mor, pełnic, wieczernic, leśnych niewiast, trzcinek, jordanej, dzikich bab, sylfid, czerwonych bab, zielonek, a nawet syren. Ich łona były obnażone, a między nimfami chodził morski potwór Morderz z Zatoki Balat. Miał postać stojącej na tylnych kończynach jaszczurki z ludzką głową. Goplana III poznała go kąpiąc się w północnej zatoce, a on przez krasnoludki zwany Casdeiosem nauczył wszetecznicę z Gopła, jak powodować poronienia samym słowem. Przeklinając łona matek zabił dzieci milion milionów, połowę tego i ćwierć tej połowy, za co otrzymał od swej kochanki medal, a jego imię wspominano z czcią na każdej orgii. Morderz Casdeios Mordorius stanął przed leżącą rusałką, wypowiedział słowa straszne i nieznane, a wtedy z pępka niczym mała fontanna 



wytrysnęła krew wraz z rozdartym ciałkiem dziecka. Potwór nachylił się i wychłeptał ją ludzkim językiem, po czym zabrał się do zabijania kolejnych dzieci. Dworacy królowej sławili go jako bohatera, a na to co potem przeżywały matki dzieci, kładli pieczęć milczenia. Wtem zaszeleściły krzaki i wyszła zeń gromadka dziwnych ludzików. Od krasnoludków różniły się tym, że miały głowy kretów.



- Ej, kretcy, kretoludki, czy jak wam tam? - warknął Morderz. - Nie widzicie, że jestem zajęty?! - wtedy jeden z kretoludków pokazał wiezioną w wózku butelkę wina.
Morderz bez słowa ją chwycił , odkorkował i począł pić na umór, co w czasach Goplany III, powszechnie uważano za cnotę. Choć miał mocną głowę, wino okazało się mocniejsze. Morski potwór coś dziko wymamrotał, po czym zwalił się na trawę obok ciał ,,pacjentek''. Jeden z kretoludków, zwany Spytkiem pochwycił szpadel i zamierzał się, aby uciąć głowę Morderza.
- Nie rób tego – rzekli mu jego ojciec Skarbisz i kapłan Mokoszy, Grydz (Hrid').
- Przecież ta bestia zasłużyła – oponował Spytko.
- Nie nam być sędziami i katami – rzekł kapłan Grydz. - Może jak pożyje, zdoła się zmienić, a nawet jeśli nie, nie możemy być tacy jak Goplana III i jej sfora – Spytko odłożył szpadel.
Jednak ten chwalebny czyn nie uszedł kretoludkom bezkarnie. Obserwował je bowiem potwór Wilcze Ślepia; człek o oczach wilka, który z pomocą goblina Marchy i mory pijącej soki drzew, schwytał je do sieci, wcześniej odbierając Spytkowi szpadel, po czym zawiódł skrzaty nad brzeg Gopła gdzie miała je sądzić wyuzdana królowa.

*

Goplana III:



,,Miała długie blond włosy i jedno oko modre, a drugie czarne, niczym u Aleksandra Wielkiego. Ubierała się w łachmany barwy krasnej, aby pokazać, że 'jest ze swymi poddanymi'. Jako pierwsza założyła czarny, skórzany płaszcz. Codziennie była pijana'' – M. Rymwid ,,Nymphologia''.



Zasiadła na kryształowym tronie i poczęła sądzić, choć wyrok już wcześniej wydała.
- Wprowadzić podsądnych – rozkazała godna poprzedniczka Messaliny, a cztery Čarty; nadzy ludzie o koźlich głowach wprowadzili, trzymając za końce łańcuchów wszystkie pojmane kretoludki.
Następnie Čort Obłud (Hipokritos, Ovlud) odczytał ich imiona: ,,Skarbisz, Grydz, Spytko, Oczerko, Čečot – ptak z rasy czeczotek, żyjących w górach, wreszcie Kretko Rączak. W imię Kani, Paskudy i Mar – Zanny mają udowodnić, że są niewinne (w co i tak nie uwierzymy!) spicia winem nałożnika naszej pani, pana Morderza, grafa ov Valat, a tym samym udaremnienie mu przeprowadzenia kampanii oswabadzania łon matek od okupantów i chorych narośli, przez fanatyków zwanych dziećmi'' – kretcy wraz z ptakiem Čečotem o czerwonej plamce na głowie, aż zatrzęśli się w oburzenia. ,,Gorzko, gorzko!'' - ryczała publiczność, a królowa potrząsnęła berłem zakończonym czaszką niemowlęcia i rzekła:
- Na kudziabkę1 Bieśnicy, winni są śmierci. Głupioludki; przyznajcie się od razu, aby nie psuć mi zabawy! - podsądni nic nie rzekli, za to z tłumu wyszedł czarny kot, którego cały ogon płonął jak pochodnia.



Był nim ,,generał infanterii'' (urząd ten nic nie znaczył) Skrzekotek. Dziwny to był kocur – miast miauczeć, skrzeczał jak żaba. Stanął przed tronem Goplany III i zarechotał.
- Racz zważyć, z łaski Mokoszy i Świętowita pani przyrodzona rusałek i wodników, że nie jest rzeczą słuszną by wydawać na kogokolwiek wyrok, zawczasu nie osądziwszy i nie rozważywszy przeciwnych sobie racji – słysząc to, wyuzdana królowa zmieniła się na twarzy.
- Zamknij ryj, bo ci z niego śmierdzi rybą, kocie! Jestem boginią i mam zawsze rację, a ciebie, brunatna zarazo, za karę zrzucam z urzędu i wydaję na śmierć i potępienie pamięci. Umierając będziesz słyszał słowa: ,,Jełop jełopiasty nad jełopami''! - na jej skinienie strzygi rzuciły się na kota i rozszarpały go, a jego para zamieszkała w Nawi Jasnej. Wówczas głos zabrał kretoludek Skarbisz, ojciec Spytka.
- Zechciej nam powiedzieć, pani, czym zawiniliśmy, bo nasze sumienia mówią nam, że postąpiliśmy właściwie ratując bezbronne dzieci. Tymczasem pod twoimi rządami ujrzeliśmy wiele zła; oto strzygi i jędze rozszarpują za modły pod chatami czarownic przysparzających porońców – wówczas Goplana III odpowiedziała, a z jej ust wysypały się kłamstwa na podobieństwo szarańczy.
- Słuchajcie głupiogłowy – rzekła. - To co robię, uznają prawie wszyscy moi poddani, poza głupcami z Ojcowa, w większość znaczy więcej od prawdy, od dobra i od samego Ageja. Ja nie wierzę w 




Ageja, ale w Paskudę – czy jasne? Dzieci to stworzenia głupie i niepotrzebne, nie mają prawa do życia, bo ja tak chcę i żaden bóg czy Enk nie przeszkodzi mi – na to ozwał się Skarbisz.
- Powinnaś być wdzięczna maci, że chciała cię rodzić – królowa roześmiała się.
- Moja biedna, głupia matka nie wiedziała, że największym prawem niewiasty jest zabijanie i decydowanie samemu, które dziecię ma prawo się urodzić, a które nie, bo takie jest nasze boskie prawo.
- Bacz, że nawet twoja Mar – Zanna ma pana nad sobą – ostrzegł Skarbisz.
- Dzieci to wrzody zabijające i kaleczące matki – ciągnęła Goplana III.
- To jest naciągane – nie ustawał Skarbisz.
- Czyż nie wiesz, głupcze – grzmiała rozpustnica – że wartościowe jest jeno takie życie, przepędzone w łożu i pierzynie, ale na chędożeniu, nie chorowaniu?!
- Każde życie jest wartościowe nawet ułomne, które Agej dopuszcza by pobudzało do jeszcze większej troski i miłości – rzekł Skarbisz.
- Nie dam się przekonać, jak Rykar w Čortlandzie, a kiep w pyje2! - krzyczała Goplana III. - Jestem wodnicą wyzwoloną i niczego się nie boję, za wyjątkiem niańczenia bachorów. Nie chcę mieć więcej dzieci – śmieci, ani innym nie radzę, bo pochłaniają za dużo czasu, który można przeznaczyć na cielesne igraszki.
- Jak się powiedziało ,,A'' to trzeba powiedzieć ,,B'' – wyrzekł ojciec Spytka, lecz wiedział, że królowej i tak nie przekona.
Wówczas głos zabrał kapłan Grydz, pełen oburzenia, któremu żal było królowej rusałek zmierzającej wprost do paszczy Rykara.
- Twoje słowa pani są godne Čorcichy, a nie wielkiej królowej z krwi Mokoszy. My, jej słudzy, bronimy dzieci, bo to jest nasz obowiązek istot rozumnych, nawet gdyby Agej nie istniał, nie bylibyśmy ze zwolnieni. Smuci nas wasz upadek, ale nie możemy nazywać zła dobrem, ani …
- Milczeć! - ryknęła Goplana III. - Za twą mowę odpowiesz śmiercią przez załaskotanie – na skinienie królowej jej dwie nałożnice pochwyciły Grydza i poczęły go łaskotać.
Tak go łaskotały, że śmiał się jeszcze minutę po śmierci, a jego duszę sama Mokosza odniosła na swej jasnej dłoni na Błogosławione Wyspy.





- Co do was – królowa powiodła wzrokiem po pozostałych kretoludkach i ptaku Čečocie – zje was czarownica Jęga o srebrnych zębach! - potworna siostra czarownicy Baby Starej widząć dany przez władczynię znak za pomocą lusterka, przyleciała siedząc w ognistej beczce. Przypominała żyjącą w erze trzynastej Babę Jagę, a jej srebrne zęby wyglądały jak kły wilka, bądź smoka. Już miała zacząć pożeranie skazanych, gdy spośród publiczności wyleciał kłak ognia i porwał kretoludki. Czeczotka uwolniona poleciała ku górom. Z rozkazu koronowanej nierządnicy za Światłem pognały strzygi, gobliny, srożyce, wieżtyce, sotony i smoki. Potwory gnały niezmordowanie, lecz zatrzymały się gdy Światło zagłębiło się w knieje. Ów las nie był bowiem bezpieczny dla straszydeł służących królowej.


*

Skarbisza, Spytka, Oczerkę i Kretkę Rączaka niósł płomień, lecz nie palił ich. Gdy wraz ze Światłem znaleźli się w głębi puszczy, ogień postawił ich na pełnej kwiecia, paproci i grzybów murawie, a sam począł rosnąć i przybierać kształty niewieście. Już po minucie na miejscu Światła stała nosząca biel Wiła, w której łonie żyło dziecię.
- Dziękujemy za ratunek – Spytko pierwszy przełamał milczenie. - Kim pani jest i co to za las?



- Nazywam się Brodavica i jestem panią Brodu. Poczęłam za sprawą niecnego satyra, co rzucił się na mnie – mówiła Wiła, zwana też Brodaricą i Vrodaricą. - Udałam się do Morderza, by zabił me dziecię, lecz wy mnie od tego odwiedliście, za co wam dziękuję.
- Nie rozumiem czemu potwory przestraszyły się tego lasu? - dopytywał się Oczerko. - Czyżby mieszkała w nim bestia jeszcze groźniejsza od nich?
- Nie – zaprzeczyła Brodavica. - W tej puszczy mieszka dobra pani, potężniejsza od Goplany III – po tych słowach Wiła i kretoludki ruszyli przed siebie.
Ich wędrówka trwała wiele dni, a głód sycili grzybami i jagodami; kretcy zgodnie ze swą krecią naturą kopali w ziemi szukając dżdżownic i pędraków. Las oddychał spokojem; wędrowców nie niepokoiły sowy ni drapieżne ptaki, lubiące mięso kretoludków, podobnie lisy; a także wilki jedynie podchodziły do nich i obwąchiwały nie czyniąc żadnej krzywdy. Dziecię w łonie Brodavicy rosło i coraz żywiej kopało, a czas rozwiązania zbliżał się nieubłaganie. Wędrowcy coraz bardziej zagłębiali 

się w matecznik, aż ujrzeli stojący wśród drzew srebrny tron. Siedziała na nim postać niewieścia wielkiej piękności, odziana w suknię barwy rubinu. Jej włosy były czarne jak antracyt, a miękkie jak jedwab, sięgały owej leśnej władczyni do pasa. Na bladych policzkach miała wykłute czerwone lilie; jedno jej oko było ciemnozielone, a drugie tego samego koloru, lecz w odcieniu jasnym. Nosiła złotą opaskę z zawieszonym złotym słoneczkiem, zwieńczoną srebrnym grotem zawierającym rubin, a ponadto złoty kolczyk w nosie i złoty pierścień na palcu, kolczyki z czerwonych paciorków, czerwone korale, szeroki, srebrzysty pas wysadzany rubinami, a na smukłych kostkach - bransoletki z purpurowych słomek. Czerwona Pani widząc przybyłych, powstała z tronu, a ci oddali jej pokłon. Brodavica padła na twarz i już nie mogła powstać, bo dziecię poczęło opuszczać jej łono. Czerwona Pani podeszła do niej, złagodziła ból dotknięciem srebrnego berła, zdobionego krwawnikiem, a następnie pomogła Brodavicy urodzić. Do piersi młodej matki przystawiła małego wodnika; nie mającego rogów, kopyt, ani koziej sierści jak jego rozpasany ojciec. Brodavica nazwała synka Fontaną (Vontana), bo poczęła go w fontannie. Urodziła go, bo jej miłość okazała się silniejsza od strachu, upokorzenia i presji tych co ją otaczali. Następnie pani w szkarłatnej sukni zaprowadziła swych gości do stołu, który leśne zwierzęta suto zastawiły potrawami i napojami; ptaki umilały ucztę śpiewem, zaś motyle i ważki – tańcem. Wywiązała się rozmowa.
- Jak was nazywają, pani? - spytała Brodavica, której białą pierś ssał mały Fontana.
- Jestem Czerwoną Panią, a moje imię jest tajemnicze. Nie jestem nimfą; nie jestem też Enką; jam córa Mokoszy – jedyna w swej rasie, tak jak siostry Rżana Baba i Żetnia Mac, które ongiś gościły królową Nastazję.
Uciekający przed gniewem królowej zostali w Puszczy Czerwonej Pani jeszcze wiele dni. Wreszcie Brodavica postanowiła pójść gdzie indziej. Zasmuciło to panią lasu.
- Nie trzymam cię wbrew twej woli, ale wiedz, że gdzie indziej włada Goplana – Poruba; rada wydać cię na śmierć za uratowanie kretoludków. Wiedz, że jest ona już ostatnią królową rusałek; po niej przyjdzie Czarny Potop i zniszczy cywilizację budowaną na zgniliźnie. Czy ci jest źle ze mną?
- Nie, pani – zaprzeczyła Brodavica – kocham was jak macierz, jeno chcę, aby mój Fontana widział coś więcej niż jeno ten las.
- Oprócz tego lasu, jedynym bezpiecznym miejscem dla ciebie i twego syna jest Ojcowo. Zważ jednak, że nad Czterowodą nieufnie przyjmuje się przybyszów ze Zgniłego Świata, czyli z ziem pod berłem Goplany III – Brodavica zawahała się.
- Czy mogę o coś spytać?
- Mów – rzekła łagodnie Czerwona Pani.
- Czy jeśli w Ojcowie będzie źle mojemu synowi i mnie, będę mogła do ciebie powrócić?
- Oczywiście – Czerwona Pani mocno przytuliła Wiłę, a następnie srebrnym berłem zakreśliła koło w powietrzu.
Ukazały się w nim wrota, przez które Brodavica weszła trzymając w ramionach synka i tak znalazła się w Ojcowie.


*



Różnie opowiadają podania o jej życiu w krainie nie tkniętej jadem Kani. Ziemia ta była ostoją wierności Agejowi i Enkom; płaciła trybut Goplanie III, lecz ze wstrętem odrzucała jej sposób życia. W prowincji nad rzeką Czterowodą (Te – y – aka) nie zabijano dzieci, ani nie wyładowywano pożądania na wyładowywano pożądania na wszystkim co się rusza i nie rusza. Tu miłość łączono z troską, poświęceniem i bezinteresownością, ze szczęściem, które trzeba było z wysiłkiem zdobywać przez całe życie. Zielonoskóre wodniki o długich, białych włosach i złotowłose rusałki w białych sukniach początkowo niechętnie odnosiły się do samotnej matki, ale rychło ją polubiły. Pojął ją za żonę wodnik Merva z rzeki Zanus, przygarnął Fontanę i miał z Brodavicą synów i córki. Wracając do kretoludków zamieszkały w Puszczy Czerwonej Pani.




1 Określenie kobiecych genitaliów stosowane przez Adama Mickiewicza
2 Staropolskie nazwy penisa i pochwy (zapożyczyłem z powieści ,,Rok 1000'' Karola Bunscha