wtorek, 5 stycznia 2021

Mięso puchacza






 

 ,, [...] Kiedy uznali, że Bóg wysłuchał ich próśb, zwracali się do wiatru, księżyca, a o brzasku do słońca wschodzącego nad światem [...]. Na koniec zjedli mięso puchacza, mające uspokoić ich umysły i dać jasne widzenie spraw. Mięso puchacza skutecznie przeganiało gorączkę nabytą ze zbytnich emocji. [...] Puchacz to rzadki ptak, dlatego jego mięso spożywa się tylko przy specjalnych okazjach, w wielkiej powadze. Pisał o tym pisarz, podróżnik, człowiek niezwykły w pełnym tego słowa znaczeniu, a na koniec absolutnie świadomy swego czynu samobójca - Jan Potocki. Osobiście spożywał on udo puchacza w trakcie pobytu wśród górskich plemion Kaukazu. Nie zrobiło to jednak na nim wielkiego wrażenia. Potocki był człowiekiem nie do końca z tej ziemi, o czym świadczy wszystko co napisał. Jego czyny dokonane za życia nie wykluczają szeptanej plotki, jakoby jego ojcem miał być niedźwiedź'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 


UWAGA: Puchacz znajduje się pod całkowitą ochroną prawną. 

Huculscy ludzie - niedźwiedzie







 ,,Znacznie gorzej, gdy [...] pojawi się na wypasie człowiek przemieniony w niedźwiedzia. Taka kara spotykała często ludzi gubionych przez własną pychę, zwłaszcza gdy nie ugościli żebraka. Zdarzyć się bowiem mogło, że owym żebrakiem był wędrujący po świecie Jezus. [...] Dobrze, jeśli taki człowiek dożył w ludzkiej skórze do najbliższej niedzieli. Najpewniej obrastał sierścią, a na pamiątkę, że był człowiekiem, pozostawały mu tylko ludzkie stopy. Często zdarzało się, że myśliwi, tropiąc niedźwiedzia, nadziwić się nie mogli, że ślady zostawiane przez niego w glinianym podłożu do złudzenia przypominają odciski bosych ludzkich stóp. Pasterze wiedzieli, że to niedźwiedź, który był człowiekiem, ale myśliwym było to zazwyczaj obojętne. [...] Skoro słuszna kara spotkała go za obrazę Pana Boga, to wręcz honorowo takiego wytropić i zabić.





 

    Jeszcze gorzej mogło być tylko wówczas, gdy pasterzy odwiedził potomek kobiety i niedźwiedzia. Wszyscy wiedzieli, że porwania kobiet przez niedźwiedzie to rzecz niemal zwyczajna. Nie zawsze kobieta wychodziła żywa z niedźwiedzich łap, ale jeśli już jej się to udało, to zazwyczaj była brzemienna. Niedźwiedź, rozumiejąc ludzką naturę, nie chciałby uśmiercać kobiety, o której wie, że urodzi mu niezwyczajnego potomka [...]. Zdarzało się, że po takich tragicznych doświadczeniach kobiety umierały w trakcie porodu, ale bywało i tak, że postradawszy zmysły, wracały do mrocznej jaskini, porzucając ludzkie domostwo, aby żyć u boku niedźwiedzia. Bywało i odwrotnie, że to niedźwiedź  z tęsknoty za ukochaną kobietą podchodził w pobliże ludzkich siedzib. Wyszukiwał ślady jej stóp, obwąchiwał je, skomląc żałośnie. Czym prędzej trzeba było takiego intruza zabić. Czyniono tak po pierwsze, dla dobra kobiety, choć lepiej, aby ona sama o zgładzeniu niedźwiedziego kochanka nigdy się nie dowiedziała, po drugie dla bezpieczeństwa wszystkich ludzi, którzy napotkawszy na swej drodze rozdartego tęsknotą niedźwiedzia, skazani byli na śmierć w jego paszczy [...]. Wcześniej niedźwiedź potrafił bawić się z ofiarą, szarpiąc ją pazurami; bywało, że miał apetyt na ciepłe wnętrzności konającej w męczarniach zdobyczy. Wyklęte dzieci - pomiot związku kobiety i niedźwiedzia, powszechnie rodziły się przez stulecia w całej Europie. Karpaty nie stanowiły pod tym względem wyjątku. Co dziwne, ze związku takiej pary rodzili się wyłącznie chłopcy. Do tego byli silni. włochaci, mający niedźwiedzie uszy lub oczy'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''


Czuhajster

 





 

,, [...] Czuhajster, czyli dzika żyjąca w lesie ludzka istota. Co prawda chodzi nago porośnięty szczeciną, ale kiedyś był on zwykłym gospodarzem. Przekleństwo lub zaklęcie mogło sprowadzić go na drogę wiecznej banicji. Czuhajster nie był groźny dla ludzi, wzbudzał tylko strach i trwogę, a u niektórych współczucie. W końcu nie sam wybrał sobie los leśnego mieszkańca. Bywało, że Czuhajster organizował sobie życie w lesie na wzór tego, jakie prowadził, mieszkając jeszcze między ludźmi, będąc człowiekiem, a nie odmieńcem. Pasał zatem jelenie na leśnych polanach, doglądał saren, dbał o usadowione w dziuplach barcie dzikich pszczół. Podobno widywano go także jak dokarmiał młode ptaki w gniazdach. Wędrował razem z na wpół oswojonymi rysiami, tuląc się w nocy do ich puszystego futra. Było to dla niego szczególnie ważne zimą. Nie zawsze bowiem dopuszczała Czuhajstra do siebie śpiąca w gawrze niedźwiedzica'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 

Jazie





 

,, [...] - Widziałem kiedyś takie straszne dziwo, niby żmija, a cztery głowy miało i z każdej wysuwał się rozdwojony języczek. Tymi języczkami straszyło wszystkie boże stworzenia. Musi być, że takie potworności rodzą się w piekle.

- To nic nadzwyczajnego. W obejściu u starej Oksanki, na Wipczy, widziałem takich całe kłębowisko. Stara chodziła między nimi boso, a one usuwały się jej z drogi. Mówiła, że to jazie i że pilnują jej spraw po drugiej stronie grobów. Kiedy jednego lata, w czasie suszy, prała swoje plugawe sukienki, porwał ją Czeremosz. Cała wieś się zleciała, tak się darła, ale nikt nie myślał o ratowaniu. Wszyscy się radowali, że oto susza z pewnością się skończy, gdy tylko rzeka połknie Oksankę. Tak się stało. Jeszcze nie wróciliśmy do domów, a tu zrobiło się jakoś szaro, to chmury wyjrzały zza Czarnohory! Wieczorem ciało Oksanki zanurzone do połowy w wodzie leżało gdzieś na brzegu zahaczone o wystający konar. Wokoło niego głębiły się te obślizgłe jazie. Zlazły się one tam z całego Żabiego, powyłaziły spod podłóg, łóżek, starych piwnic i komórek. Wylazły te mieszkające w szafach, a nawet śmierdzące, mieszkające pod krowimi żłobami i kąsające spod nich krowie pyski. Nazajutrz nikt już we wsi nie widział tych piekielnych gadów. Wcześniej jednak pożarły zwłoki Oksanki. Wlazły w nie wszystkimi otworami. Obżarły trupa do kości przez tę jedną noc. Kostki na ostatek się rozsypały i popłynęły z wodą, pewnie aż do morza. Teraz straszą tam rybaków, a u nas i deszcz pada, i słońce świeci jak Bóg przykazał. Jest teraz spokojniej, bez czarownicy'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna'' 





 

Gotycia





 

 ,, [...] - Widzieliście? Gdzieś na hali gotycia zżarła krowę - powiedział pierwszy. [...]

- Skąd ci dzisiaj gotycia? - pytająco odpowiedział mu najmłodszy.

- Z pieczary. Tam, gdzie dwunastoletni wąż na koniec życia wpełznie. W pieczarze wykarmią go sikorki. Dostają się tam małymi szczelinami w skałach. Znoszą muchy i robaki, podając bez strachu do syczącego pyska. Gadowi urosną skrzydła, a na głowie narodzą się nowe małe węże. I jest gotycia!

- Jest ci na to jakaś rada? - zagadnął najmłodszy, zaciągając się fajkowym dymem.

- Wtenczas już nie. Ale nie każdy wąż stanie się gotycią, starczy, że wcześniej, kiedy pełza między krzakami rodzącymi jagody i borówki, albo gdy wygrzewa się na skraju lasu, spojrzy na niego mysikrólik, najmniejszy z ptaszków. A wtedy, w tej samej sekundzie, przestanie rosnąć. Jakby w nim coś pękło. Zostaje utrwalony na wieki w takiej postaci, w jakiej widziało go 'mgnienie oka' mysikrólika'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 

Magiczny instrument Hucułów





 

 ,,Trombita odgania złe duchy. Ma dźwięk wędrujący prosto do raju, gdzie usłyszą go wszyscy święci i aniołowie. Jeśli istnieje głos Boga, to z pewnością bliski jest on  brzmieniu potężnej trąby. Nie inaczej, jak potężnymi odgłosami trąb aniołowie powiadomią nas o dniu ostatecznym. Pamiętają o tym Huculi, przypominał im o tym przy wszelkich okazjach głos trombity. [...]'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 

Żyd i wilkołak





 

 ,, [...] Prowadząc ich do tego przybytku wiedzy, śpiewał z nimi rozmaite pieśni. Były one tak żarliwe, że pewnego razu przepędziły nawet karpackiego wilkołaka. Zaszedł on śpiewającej gromadce drogę prowadzącą do szkoły. Dla Beszta od początku było jasne, że to szatan przybrał tak odrażającą postać, aby pokrzyżować dzieciom plany zgłębiania mądrości przodków. Od dnia przepędzenia wilkołaka był przez swoich podopiecznych uwielbiany'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''





 

Wilczyca czy prostytutka?





 

 ,,Lupa. Tak zwie się wilczyca po włosku, ale lupa to także włoskie określenie ostatniej dziwki. Czy zatem wypada zburzyć wyobrażenie o wilczej naturze mlecznej matki Romulusa i Remusa? Może to nie wilczyca, a starożytna etruska dziwka wykarmiła ich swoim mlekiem? Może kierowana była odruchem kobiecej litości? Lupanary zaś to jej świątynie?'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 

Żona Drakuli





 

 ,, [...] Poenari posiada [...] znakomite walory obronne, do tego zapewnia widok na rozległą dolinę. Tu władca chciał się chronić przed Turkami i tu, jak głosi legenda, zastała jego piękną, węgierską żonę wiadomość o śmierci męża. Wieść okazała się nieprawdziwa, ale zasmucona księżna zdążyła skoczyć w przepaść [...]. Wcześniej wypłakała oczy, dając źródło rzece Argeş, która nazwana tak została od imienia księżnej. Kiedy Vlad powrócił z wojennej wyprawy i zastał nieżywą żonę, poprzysiągł zemstę Bogu, a pojednał się z diabłem. Co było dalej - wiemy'' - Michał Kruszona ,,Huculszczyzna. Opowieść kabalistyczna''




 

Oniricon cz. 672

 Śniło mi się, że:






- po wojnie trojańskiej Heinz Guderian nie chciał strzelać z pancerfausta do uciekających greckich dzieci,






- kiedy poszedłem do biblioteki, zmartwiłem się nie mogąc znaleźć upatrzonych książek, znalazłem tylko pracę Michała Kruszony o Huculszczyźnie, książki z serii ,,Strrraszna historia'' i ,,Horrendalna historia Polski'' oraz najnowszy numer ,,Nowej Fantastyki'',






- zetknąłem się z krytyką ilustracji do książek, na których młode dingo wyglądały inaczej niż w rzeczywistości,






- wypożyczyłem z biblioteki mitologiczny poemat zapomnianego greckiego poety Gydona, którego tytułu nie potrafiłem zapamiętać,






- Polska leżała w Afryce, a jej królem był Sanjaya z Lechii, który ustalał program nauczania, pewien uczeń masturbował się na lekcjach muzyki i religii, a ja tłumaczyłem, że pingwiny okularowe żyją w RPA ponieważ mają blisko do Antarktydy,














- poszedłem do teatru na własne występy, spotkałem swoje koleżanki z liceum - Casiyę ov Montak i Casiyę ov Godlevskayę, polonistkę Dorę ov Petelinovą i nauczycielkę biologii Vanę ov Cromulskenę, chciałem recytować ,,Tatrę'' po starokrasnemu, lecz byłem zmęczony i nieprzygotowany, więc wróciłem do domu,







- czytałem posta napisanego przez Sławomirę, w którym chwaliła się, że często uprawia seks, zwróciła się jednak do ,,pracowników seksualnych'', aby nie zapraszali jej na wakacje, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,







- czytałem powieść ,,Król'' Szczepana Twardocha, w czasie lektury wbijały mi się w oczy małe igiełki,







- zacząłem oglądać na you tube indyjską ekranizację ,,Ramajany'', w której Rama o Czerwonych Stopach opowiadał przyjaciołom, że spotkał w piekle risziego, który żył 1002 lata,

- uznałem, że ludzie zajmujący się sprawami błahymi, inspirują mnie do zgłębiania rzeczy ważnych,

- wszyscy ludzie łącznie ze mną obudzili się obdarci ze skóry, miałem nadzieję, że moje palce u stóp nie ulegną gangrenie i poczułem się jakbym żył w czasach baroku,







- ucieszyłem się gdy w 2020 r. bloger Paweł Miłosz pojechał z nowo zaślubioną żoną na miesiąc miodowy na Wyspę Stanisława  - monarchię leżącą u wybrzeży Florydy (USA), Filipin lub na Karaibach, dowiedziałem się, że panuje tam bieda i istnieją dwie Wyspy Stanisława w różnych miejscach,








- istnieje planeta Ogrodea porośnięta olbrzymim ogrodem działkowym, jej królem jest olbrzym zwany Dobrym Gospodarzem, a jego antagonistą jest Dziadowski Gospodarz, królowi służy zakon Ogrodników (odpowiednik Jedi), zaś minister Stonkiewicz (podobny do stonki ziemniaczanej) knuł przeciwko niemu, w godle Ogrodei znajduje się swastyka - tłumaczyłem, że owa planeta była nieskażona nazizmem i stąd swastyka nie budziła tam złych skojarzeń.