środa, 3 czerwca 2015

Oniricon cz. 123

Śniło mi się, że:

- poszedłem do lekarza razem z Mamą i Babcią i wydaliłem urynę w spodnie; mój mocz miał kolor białawy i był mętny co świadczyło o chorobie; bałem się, że teraz lekarz będzie mnie leczył zakrzywioną łyżką,
- moja śp. Babcia pozwoliła wejść do mieszkania obcej staruszce, która poszła na balkon i zabijała gołębie, z których zostały tylko obcięte głowy,



- moja Mama karmiła moją koleżankę z gimnazjum; Casiyę ov Drayadovą zamkniętą w klatce w ogrodzie zoologicznym,



- zobaczyłem morskiego potwora podobnego do człowieka; miał nagą, różową skórę, bezwłosy łeb z rybią płetwą i zęby piranii,



- towarzyszyłem tajnemu agentowi i byłem uzbrojony w spray z niebieską farbą i gazem cyklonem B do niszczenia samochodów; wspólnie robiliśmy graffiti (napisałem na murze: ,,Precz z grzechem'') i chciałem zniszczyć czyjś samochód cyklonem B, 
- rozmyślałem o postulacie Waldemara Łysiaka, aby zalegalizować swastykę i uznałem, że jest to zły pomysł, bo jest to symbol pogański i gnostycki, a do tego nazistowski,



- opornik to symbol diabła (symbolizuje opór przeciw Bogu),



- widziałem chłopca o twarzy pokrytej brązowym futrem ubranego w strój Papieża,




- Stanisław Wokulski poleciał na Saturna, gdzie spotkał istoty z wierzeń słowiańskich,
- nad Odrą jakaś starsza pani zapraszała mnie na wykład o. Posackiego w katolickim klubie ,,Laboratorium'' w Szczecinie, a zastanawiałem się czy nadal obowiązuje go zakaz wypowiedzi publicznych.

Semik

,,Cypr jest wyspą na Morzu Śródziemnym. Mieszkają na nim liczne hipopotamy i siła gekonów. Powiada się, że gdy Novals i Aivalsa uszli do Çatal Höyük, mijali tę wyspę, a na niej Mokosza zapewniła ich o swej opiece. Çatal Höyük to azjatyckie miasto, w którym są groby Novalsa i Aivalsy. Jest bardzo stare; istnieje jako pierwsze z miast zbudowanych przez człowieka. Jest ciasne, brudne, ma niskie domki o płaskich dachach, w których ludzie mieszkają razem z trzodą. Jeszcze nie tak dawno grasował tam ogromny, czarny skorpion, podobno zabity przez Tatrę – obecną królową Aplanu. Miasto znajduje się na ogromnym półwyspie, leżąceym nad Morzem Smoły, w którym jest pkieł zamiast wody i Morzem Śródziemnym. Łączy się z europejskim półwyspem Valkanicą. Półwysep ten należy do ogromnej krainy, nazywanej w Europie Międzyrajem. Płyną przezeń rzeki: Tigra i Evarat, Jordanus i jest ogromne jezioro zwane Morzem Słonym. Jest ono tak słone, że nie ma w nim ryb, a woda gęstością przypomina asfalt. Kraina obfituje w pustynie, za to w dolinach rzek i w oazach bujnie kwitnie roślinność. Rosną tam palmy, cedry, dęby, a w rzece Jordanus żyją hipopotamy. Na jej wschodnich krańcach żyje plemię Al – Baktar. […]. W pewnej zagubionej oazie nad Morzem Śródziemnym żyją ludzie, którzy pożarli wszystkie lwy i lamparty, a teraz ryczą jak one. Wszyscy oni ubierają się w lamparcie skóry i pełno jest tam kości moich krewnych...'' - opowieść geparda Akkona Jubastina.




Oblubienica Wielkiego Margusa, czysta królowa Dekla, córka księcia Łuna słynęła z piękności. W pieśniach sławiono jej smukłą sylwetkę, cerę przypominającą jasnością eburn, wielkie oczy podobne szafirom, czy turkusom i wijące się włosy; czarne jak pkieł i miękkie jak kitajka. Królowa Valkanicy i Puany swą pięknością przypominała żyjącą w tym samym czasie Tatrę, oblubienicę Lecha III, królową Aplanu i wielką księżną Montanii. Czystą Deklę, której ród pochodził z Korsi; lenna Orlandu, jeszcze bardziej niż za piękno, wysławiano za jej liczne cnoty, a w szczególności za dobroć dla wszystkich poddanych. Wypraszała u króla Margusa łaskę dla skazanych, troszczyła się o wdowy i sieroty, a swą królewską mocą uzdrawiała z najcięższych chorób. Wyzwoliła licznych niewolników, wykupiła niejednego jeńca z jasyru Sępian. Razem ze swym oblubieńcem powoli wykorzeniała dzikie zwyczaje; ofiary z ludzi i zwierząt, zabijanie dzieci przed i po narodzeniu, palenie wdów na stosach pogrzebowych mężów, polowanie na czarownice, w czasie których zabobonni chłopi pławili w stawie stare niewiasty... Umiała słuchać i biła z niej macierzyńska łagodność złączona z królewską godnością, więc nawet najubożsi poddani z pełnym zaufaniem powierzali jej swe troski i radości, a niejeden mąż zazdrościł królowi takiej żony; łagodnej, wiernej i pięknej. Margus jeszcze nim został królem Valkanicy w miejsce ojca swego Lecha Vukaszyna, wyrwał Deklę ze szponów lutego potwora Żmija Trojegława, żądającego ofiar z dziewic i poślubił ją. Wielka była ich miłość. W czasie gdy hordy Sępian wtargnęły do Puany, a król Margus stanął na czele orężnych hufców, by jej bronić, a czysta a błogosławiona królowa Dekla, która ufundowała liczne chramy najprzedniejszym Enkom, została w stołecznym Vučym Gardźcu, gdzie będąc już matką królewien Daleny, Gjory Magdy i Bogny, porodziła następcę tronu, królewicza Semika, przez Aplańczyków zwanego Ziemikiem. Imię swe wziął ów godny syn Margusa i wnuk Lecha Vukaszyna od samej Matki Wilgotnej Ziemi, a było to tak.

Kiedy Margus razem z banami Makarką i Waligórą, żupanem Iwicą i mnogimi wojami wyruszył na pole radošickie, by nieść śmierć wojskom Kagana, króla Sępian, czysta królowa Dekla, radość serc i oczu ludzi i innych stworzeń, rodziła na łożu z drewna cedru. Otaczały ją kapłanki Złotej Baby z chramu w Lešycy – babka odbierająca porody i jej dwie młode asystentki. Kiedy Dekla rodziła, Słońce chyliło się ku zachodowi, a nad Vučym Gardźcem kłębiły się szare chmury, ulewą brzemienne. W powietrzu, na potężnych, ptasich skrzydłach, unosiły się zwabione krwią rodzącej mamuny, oblizujące się na myśl o pożarciu dzieciątka. Były to upadłe rusałki. Miały postać niewiast pięknych, acz przerażających, uzbrojonych w kły wąpierzy i szpony czarownic, służebnice Rykara i Lochy, co miast piersi miały jadowite, wijące się żmije. Jednak tym razem, okrutnym mamunom nie było dane porwać i rozszarpać maleństwa. Odstraszyła je obecność kogoś mocniejszego, kogo lękał się sam smok Rykar z wszystkimi mocami Čortieńska. Do komnaty królowej Dekli, kiedy Jarowit gdzieś w oddali strzelił piorunem w zgraję Čortów, bezszelestnie, lekko jak rusałka weszła pani, pełna młodzieńczej piękności, a zarazem majestatu przewyższającego godność królewską. Babka wraz ze swymi pomocnicami domyśliła się kim była owa urokliwa zjawa i uklękła przed nią. Pani odziana w powłóczystą a zwiewną suknię białą jak lilie, zielony płaszcz i złote ozdoby w uszach, nosie i na skroni, promieniowała niezwykłym pięknem bez najmniejszej skazy. Jej złote włosy, miękkie jak kitajka, wiły się uroczo, zaś duże, podobne do szafirów oczy, pełne blasku, skrywały dobroć i mądrość, istniejące wcześniej niż powstał świat. W jej oczach odbijały się niezbadane głębie samego Ageja, wielkiego a świętego. Ta co przybyła, nie nosiła nad głową ognistej korony, lecz i bez niej, znachorki z chramu Złotej Baby, rozpoznały, że mają przed sobą Enkę. Mokosza, bo tak brzmiało jej imię, przez Sępian nazywana Araduani, podeszła do zmęczonej porodem, czcigodnej królowej Dekli i ucałowała jej czoło, zabierając jej wyczerpanie. Następnie wzięła na ramiona nowo narodzonego królewicza i pocałowała dziecię, a to nie bało się jej. Wówczas nad głową Pani w Bieli i Zieleni, przepasanej złotym łańcuchem o dziesięciu ogniwach, zapłonęła korona z ognia i wszystkie niewiasty pojęły, że goszczą u siebie Mokoszę, Matkę Wszystkich Dzieci. 


 

- Z jakiego powodu zaszczycasz nas swą obecnością, Wielka Aredvi, matko Sobotniej Góry? - spytała Mokoszę królowa Dekla.

- Jam Matka Wilgotnej Ziemi – rzekła Mokosza, w Peristanie zwana Aredvi – chcę aby syn twego łona, dziedzic króla Margusa otrzymał imię Semik na moją cześć.

- Tak się stanie – odpowiedziała Dekla, która wcześniej zamierzała nadać synowi imię Lścimir, Zawilec, albo Stranimir.

Mokosza wzięła jakby z powietrza mały, złoty sierp i ofiarowała go nowo – narodzonemu Semikowi. W ówczesnej Valkanicy sierpów używano nie tylko do ścinania zboża, ale też w boju.

- Od ciebie zależy – rzekła do niemowlęcia – jak go użyjesz. Użyj go dobrze, byś żył – odtąd Semik nosił ów złoty sierp z najwyższą czcią przy sobie, gdziekolwiek się udał, a w końcu zabrał swój skarb do Nawi.

- Wiedz droga siostro – Mokosza rzekła do Dekli, - że twój Margus, lew a sokół Kresu Południa żyje i pod Radošicą pobił hufce Kagana. Wojna z Sępianami niedługo się skończy. Twój sokół promienisty, zwycięzca smoków zatrzymujących wodę, zwycięży Kagana w jeszcze jednej bitwie, po czym okryty sławą, powróci na zamek, by cieszyć się synem i tobą. Wyślij posłańca, by już teraz wiedział, że ma upragnionego syna – po tych słowach do komnaty weszły królewny Dalena, Gjora Magda i Bogna, chcąc zobaczyć braciszka. Mokosza pogłaskała je po główkach, po czym rozpłynęła się niby mgła, roztaczając zapach polnych kwiatów, a w pamięci wciąż pozostało brzmienie jej pięknego głosu napełniającego serca radością i kojącego wszelkie rany. Mamuny mające za panią swą siostrę Lochę Bez Skrzydeł (Lesena Nekriliata) już nie odważyły się pojawić na zamku Psary.

Królowa Dekla wysłała żupana Miłogosta do Puany, by oznajmił królowi narodziny Semika. Z powodu narodzin następcy tronu, wielkie wesele ogarnęło stołeczny Vučy Gardziec i całą Valkanicę przygaszając nieco smutek z powodu najazdu Sępian.

Królewicz Semik dobrze zapisał się w ludzkiej pamięci. Naśladował rycerskie czyny ojca i dziada, kierował się roztropnością, sprawiedliwością, męstwem i umiarem. Po matce odziedziczył łagodność i tak jak ona był sławiony przez wdowy i sieroty, uzdrowionych z chorób i przez wyzwolonych niewolników. Władcy sąsiednich królestw szanowali go, tak jak wcześniej Lecha Vukaszyna i Margusa, a wrogowie obawiali się nań napadać. Semik wznosił nowe chramy, zamki i grody, budował mosty, walczył ze zbójami i potworami. Jednak na jego panowanie padł cień. Puana pod wodzą bana Tölkosława zerwała Unię pod Dębem łączącą ją z Valkanicą i na swego króla obrała wielkiego czarownika Barannusa Czarnego. Jeszcze nim Semik został królem, po zaśnięciu swego ojca Margusa, wielce przyjaźnił się z banem Waligórą z Montanii, bohaterem spod Radošicy i Pleszova. Owego witezia nie należy mylić ani z bratem Wyrwidęba, żyjącym w erze dwunastej, ani tym bardziej ze złym olbrzymem z Łysej Góry; wrogiem ludzi, zabitym przez braci Świecisława i Warowana z Orlandu w jedenastym eonie. Waligóra z Montanii, rodak królowej Tatry, urodził się w siole Roztoce, gdzie mieszkał jego brat opiekujący się starą matką. Późniejszy ban, z pochodzenia prosty góral słynął z nadludzkiej siły. Pomagał młynarzowi obracając młyńskimi kamieniami, a raz – samemu i bez broni, pokonał w lesie wilka, a może nawet Neura, który zastąpił mu drogę. Waligóra nie chciał zabijać zwierzęcia, przeto złapał wilka za ogon i począł kręcić nim w powietrzu, przygadując przy tym: ,,Basiorze bury, nie tykaj Waligóry''. Któregoś dnia, potężny góral opuścił Montanię i udał się na południe, szukając junackich przygód. W swej wędrówce zaszedł do Valkanicy, gdzie w stołecznym Vučym Gardźcu dał popis nadludzkiej siły na turnieju zorganizowanym przez króla Margusa. Podczas uczty pożegnalnej, Waligóra opowiedział o swych przygodach i spodobało się to władcy, który nadał mu tytuł bana, herb i dobra ziemskie. Odtąd Montańczyk, razem z Orem Makarką należał do drużyny króla. Wywijający wilkiem osiłek z Roztoki, razem z potrafiącym przybierać postać rekina, krokodyla i delfina banem Makarką z Orlandu i żupanem Iwicą Sprawickim, uczestniczył w wyprawie króla Margusa w północne dzielnice Valkanicy. Towarzyszyły im Wiły Gjora i Magda, mleczne siostry króla. Kiedy żupan Iwica (Iwa) broniąc przyjaciół przed wąpierzem, ochlapany jego krwią sam stał się poddanym króla Naraicarota I z Burus, ban Waligóra razem z Makarką i Margusem, uczestniczył w wyprawie po Samowilskie Ziele, stworzone z ciała Wiły Samowiły i rosnące w Nawi Jasnej. Po powrocie do Valkanicy i odczarowaniu przyjaciela, witezie wyruszyli odpierać atak hufców Kagana, władcy Sępian, który najechał Puanę. Ban Waligóra gromił Jeźdźców na Karakondżulach ciężkim pniem dębowym w bitwach pod Vorsem, Lianozovem, Mladym Tyrnovem, Braniševem, Radošicą i Pleszovem. Brał licznych jeńców, których po wojnie wypuścił, nie żądając nawet okupu. Wielka była przyjaźń między nim, a młodym królewiczem Semikiem. Dziedzic tronu Stopanoviców, Semik Obdarzony Sierpem chciwie słuchał bana Waligóry, opowiadającego o swych wędrówkach i przygodach, oraz o życiu w dalekiej, dzikiej Montanii, lennie Aplanu. Słuchał o przygodzie z wilkiem, o srogich zbójnikach, o królowej Tatrze, Zbigniewie – Lodowym Znachorze, Królu Węży z Gór Biesów i Čadów, o niezwykłym jeziorze Morskim Oku, w którym żyły ogromne ryby, łakomiące się na owce, a czasem też na pasterzy i gdzie znajdowano wraki morskich korabi, o neomysach; rzęsorkach z Morskiego Oka wielkości ludzi, pankach, dziwożonach, oreadach, czyli górskich rusałkach, smokach, sabatach czarownic, górze Giewont, podobnych do lampartów białych waździerzach, o Montusie, synu Wiła Sławicza i o tylu innych ciekawych sprawach. Z Waligóry gawędziarz i bajarz był przedni, niby Kuba Pogwizd czy Sabała. Zresztą w Montanii i w innych krainach, dzieci uczono sztuki opowiadania, tak jak teraz wymaga się od nich pisania wypracowań. Waligóra umiał słuchać młodego królewicza i był dlań powiernikiem dziecięcych radości i smutków. Razem polowali na dziki u stóp gór królowej Rodopy, w których mieszkały Trojaczki, razem ćwiczyli władanie mieczem, maczugą i palicą. W piętnastej wiośnie życia Semik Obdarzony Sierpem wziął udział w urządzonym przez ojca turnieju, na którym zwyciężył trzech wojowników z Orlandu; Łamiszczeta, Włodzimierza Szpionowa, oraz Azbierga Kołdobujowa, zdobywając nawęz wyobrażający srebrnego lwa, oraz dwie mówiące papugi z Bharacji. Trzeba jednak wiedzieć, że król Margus był dobrym ojcem dla Semika i choć rządzenie w obu królestwach; w Valkanicy i w Puanie pochłaniało go całkowicie, zawsze znajdował czas dla syna. Silna więź łączyła następcę tronu również z matką, po której odziedziczył wielką łagodność. Bana Makarki, Semik nieco się obawiał, zwłaszcza gdy ten przybierał postać rekina czy krokodyla. Kiedy nastał czas, król Margus co w czas jednej uczty pożerał piętnaście dzików i dwadzieścia bochnów chleba, a wypijał pięć beczek miodu i wina z Kolchidy, zostawił tron Semikowi, a sam ułożył się do snu w zakrytej mgłami i ponoć strzeżonej przez smoki jaskini i zapadł w czarodziejski sen, by zbudzić się gdy ziemie Valkanicy i Puany znów będą potrzebować jego oręża. Razem z królem zapadli w sen kamienny wierni banowie Makarka i Waligóra. W innej wersji, wedle której Margus poległ w boju z kondotieramiu króla Apapu, Waligóra opuścił Valkanicę i powrócił do rodzinnej Montanii, do wsi Roztoka, w której przyszedł na świat. Tam przez jakiś czas, pomagał bratu Osendowi zajmować się chorą matką Grzymisławą, a gdy ta, złożona brzemieniem lat na zawsze zamknęła oczy, Waligóra założył rodzinę i już nigdy nie opuścił Montanii, gdzie żył otoczony podziwem i szacunkiem razem z synami i córkami.

Waligóra nie był jedynym przyjacielem Semika. Już w dwunastym roku życia, przemierzając na rumaku Świerzu valkanickie puszcze pełne zwierząt, spotykał niezwykle piękną dziewczynę w jego wieku, o której 




do końca nie wiedział, czy jest ona z krwi ludzkiej czy rusałczej. Dziewczę, którego imię brzmiało Stranimira, córka Dora, miała piękne złociste włosy, puszyste i wijące się jak węże, oraz oczy podobne do lapis – lazuli. Stranimira zawsze ukazywała się Semikowi w jasnozielonej sukni i też zielonym, ale nieco ciemniejszym płaszczu ze srebrną zapinką w kształcie liścia, zaś główkę zdobiła wieńcem z białych róż, albo lilii. ,,Jest zbyt piękna, by nie mogła być rusałką'' – myślał Semik, ale tak naprawdę Stranimira nie była córką ani Aivalsy, ani Europy. Trzeba bowiem wiedzieć, że jej urokliwą postać przybrała sama Wiosna skrzydlata, jedna z Rodzenic – Pór Roku, umiłowana córka Roda, z mandatu Ageja, pana czasu. Semik i Stranimira, której postać wzięła na siebie Wiosna o gorącym i miękkim sercu, często spotykali się w leśnych ostępach na rozmowach, pieśniach i wiciu wieńców na głowę Margusowego syna. Rodzenica miłowała Semika tak mocna jak tylko miłować potrafiła Enka, istota święta swego kochanka, lecz Obdarzony Sierpem myślał, że ona jedynie go lubi. Jednak coraz bliższy był dzień, w którym Stranimira – Wiosna; najmłodsza i najpiękniejsza z cór Roda, miała swą żarliwą miłość przypieczętować najwyższą ofiarą. Gdy wielki król Margus, idąc za głosem złotego rogu Jarowita, razem z banami Makarką i Waligórą, zapadł w czarowny sen w niedostępnej, górskiej jaskini, nadszedł czas na koronację królewicza Semika Obdarzonego Sierpem. Ceremonia odbyła się w stołecznym chramie wszystkich Enków, a srebrnobrody arcykapłan z rasy Centaurów, słynnych z mądrości, ban Perysław Hipocentaurus z uroczyska Ištanicy, zrosił czoło Semika wodą z Sobotniej Góry i z rzeki Erydanu, zaś jego skroń uwieńczył złotą koroną. Potem odbyła się wystawna, trwająca trzy dni uczta koronacyjna, połączona z turniejem, występami igrców – żonglerów, rybałtów i opowiadaczy, akrobatów, połykaczy ognia, wiłów – linoskoczków, tańczących niedźwiedzi, wyścigami czy pchlim cyrkiem. W owym dniu unieważniono wszystkie kary, a w stołecznym Vučym Gardźcu z dwóch fontann tryskały małmazja i najprzedniejsza oliwa z gajów Aspartos. Odtąd, młody Semik Obdarzony Sierpem odczuł na swych barkach ciężar władzy.



*




W najbardziej krwawej z bitew ery jedenastej, bitwie pod Pleszovem w Puanie, król Margus rozbił hufce Kagana i wziął go do niewoli. Nie wydał jednak władcy Sępian na męki, ale zawarł z nim pokój i puścił wolno. Złamany i upokorzony Kagan zmarł niedługo po powrocie do Katała Gajuka (Çatal Höyük) – stołecznego grodu imperium Sępian, na łożu śmierci wzywając Ageja i Mokoszę. Jego następcą został książę Ramis – abu – Hadżar, z którego po cichu, poddani się wyśmiewali. Głośno nazywali go Wspaniałym i Prawodoawcą, zaś za jego plecami tytułowali go Śmiesznym. Wezyr Pamukala – abu – Hassan, którego nowy kagan w gniewie kopał w siedzenie, następca Mubalana – Al – Dżamaka, poległego pod Pleszovem, spiskował przeciw swemu władcy, aż w końcu wraz z innymi dygnitarzami, obalił go. Strącony z tronu kagan Ramis – abu – Hadżar Śmieszny, władca próżny, okrutny, gnuśny i nieudolny, został na rozkaz wezyra uduszony jedwabną szarfą, a jego ciało rzucono na żer ghulom. Nowym kaganem został książę Soliman, toparcha miasta Al – Tarfi. Brał on udział w bitwie pod Pleszovem, jako jeden z Jeźdźców na Sępach i nie umiał wojom Valkanicy i Puany, a zwłaszcza królowi Margusowi, darować straszliwych klęsk, zadanych uważanej za niepokonaną armii imperium Sępian. Nosił w sobie palący gniew i chęć zniszczenia ,,barbarzyńskich królestw Zachodu, które ośmieliły się być wolne''. Gdy Soliman został władcą imperium Sępian, marząc o zemście za klęskę na polu pleszovskim, potajemnie szykował zagładę obu królestwom zjednoczonym przez Margusa. Jednak Semik bynajmniej nie zaniedbywał rządów; sądzenia, obrony poddanych i słuchania zwiadowców z Apapu, Kraju Stepów i imperium Sępian. Doszły do jego uszu wieści o wojennych zamiarach Solimana i po odbyciu narady ze swymi wojewodami, Król Złotego Sierpa postanowił zawrzeć sojusz z wrogimi Sępianom ludami żyjącymi w Azji. Semik szczególnie brał pod uwagę plemię Al – Baktar; ludzi z głowami dwugarbnych wielbłądów, Sinea i Bharację. Zamyślał również wywołać skierowane przeciw Sępianom powstania w Surji, Peristanie i w Sindzie. Chcąc to wszystko osiągnąć, król Semik Obdarzony Sierpem potajemnie ruszył w przebraniu do Międzyraju, zaś jako regenta zostawił bana Ištanicy, mądrego i świętobliwego Centaura Perysława. Kiedy kagan Soliman na tajnym posiedzeniu kurułtaju razem z ministrami, dowódcami wojsk, oraz z czarownikami diabelskich bogów omawiał zbliżającą się wojnę, król Semik Obdarzony Sierpem potajemnie opuścił Valkanicę na pokładzie handlowej galery ,,Anfisy'', która przybiła do wielkiego portu Al – Parajut w Surji. Król udając młodego żupana, zwiedzającego dla wrażeń i nauki dalekie krainy, zaszedł do Al – Vilayetu; największego z miast surjańskich; siedziby satrapy Emira. W swojej wędrówce Semik zaszedł na wielkie, gwarne targowisko, zwane Suk. Czego tam nie było! Semik ujrzał niewolników białych, czarnych i żółtych, stada rasowych koni, bydła, kóz, owiec i wielbłądów, śpiewające ptaki w klatkach jak majny z Bharacji, kość słoniową, małpy, papugi i pawie, skóry panter, osły, oswojone gepardy i karakale, gdzieniegdzie dzikie lamassu przywiązane łańcuchami do pali, azjatyckiego drapieżnika o nazwie ,,sewa'' – siną, czarno pręgowaną panterę z głową warana, wyroby ze skóry; safianu a kurdybanu, piżmo, panty i smocze zęby z Sinea, żmije zatopione w wysokoprocentowej nalewce, drób i króliki w klatkach, bezoary, kaszmir, jedwab, piękne perły o różnych barwach, które sprzedawał znany na ówczesnym Wschodzie handlarz Litargoal, szaszłyki z krokodyli z rzeki Jordanus, ryby i owoce morza, stosy budzących zachwyt muszli, sery, twarogi i śmietanę. Obdarzony Sierprm syn króla widział liczne, często nieznane sobie dotychczas warzywa i owoce; winogrona, arbuzy, melony, daktyle, figi, granaty, mango, bakalie, miód i chałwę, marchew z Peristanu, grzyby mun z Sinea, bursztyn znad Morza Joldów, kumys z Ułan – Raptor, wełnę, bawełnę, ryż, różne inne zboża i wypiekane z nich placki, drogie przyprawy jak pieprz, goździki, gałkę muszkatową, imbir, anyż, kminek, cebulę, czosnek, indygo – niebieski barwnik, mahoń z Tassilii, lakę z Bharacji, obrazy malowane na jedwabiu, pergaminie i papirusie, wreszcie drogie i rzadkie tkaniny jak muślin, batyst, gazę i adamaszek. Wreszcie oczom Semika ukazały broń i zbroje; szable, miecze, tarcze, łuki, strzały, hełmy, kolczugi i karaceny, sztylety noże, gliniane garnki i miski, porcelana z Sinea, drogie kamienie, a wśród nich te najcenniejsze – alatyry, ozdoby ze złota i srebra, miedzi, brązu, cyny i mosiądzu, wyroby ze szkła i wszelkie inne towary. Targowisko Al – Suk pełne było domorosłych dentystów, wróżbitów, niedźwiedników, tancerek, kuglarzy, bajarzy, przeskoczek wabiących do zamtuzów, połykaczy ognia, szarlatanów oferujących rzekomo cudowne leki, eliksir młodości czy płyn na porost włosów, pełno było kawiarni, palarni haszyszu (niestety), zakładów balwierzy, garkuchni oferujących potrawy z owczych oczu, uszu gazeli i inne wschodnie przysmaki, gospód, w których pito wino z Kolchidy, nalewki z mandragory, fig i daktyli, czy łaźni nie mających sobie równych w całym ówczesnym świecie. Oczy króla Semika spoczęły na pochodzącym zdaje się z obszaru między rzekami Tigrą i Evaratem stworze o nazwie lamassu, przez Słowian zwanym ,,byczakiem''. Owe istoty przypominały byki o ludzkich głowach z misternie trefionymi brodami, oraz ze skrzydłami orłów. Byczak, którego ujrzał Semik Margusović był przywiązany grubym łańcuchem do ciężkiego pala, smętnie wzdychał i lamentował, a jego ludzkie oczy roniły łzy wielkie jak ziarna grochu. Obok stał sprzedawca w białym turbanie, mający długą, ułożoną w loki brodę i zachwalał swego więźnia, krzycząc wielkim głosem.





- Lamassu z gajów Międzyrzecza! Piękne i rzadkie zwierzę, o mięsie dobrym w smaku! Wspaniała ozdoba każdego zwierzyńca! - Semik wzdrygnął się na myśl o zjadaniu istot mających ludzkie głowy. Pragnąc pomóc byczakowi podszedł do sprzedawcy i poprosił o sprzedanie dziwnej istoty, o której nigdy nawet nie śnił. Sprzedawca podał wysoką cenę, zaś Semik znając międzyrajski zwyczaj począł zawzięcie się targować. Nachylił się do ucha lamassu i szepnął mu: ,,Ja cię wykupię by ocalić''. Król myślał, że targowanie nigdy nie dobiegnie kresu, aż w końcu mając tego dość, zapłacił za stwora swoim złotym sierpem i tak transakcja została zawarta. Po dokonaniu zakupu, król Semik rozerwał skórzaną obrożę na szyi byczaka, wsiadł na jego grzbiet i wzbijając się pod chmury, opuścił targowisko. Wiedział, że nie mógł wykupić wszystkich niewolników, choć chętnie zwróciłby wolność im wszystkim. Wśród niewolników, wystawionych na sprzedaż w Al – Suk nie było mieszkańców Valkanicy i Puany; ci powrócili na swe ziemie na mocy traktatu pokojowego między Margusem a Kaganem, lecz Semik współczuł wszystkim cierpiącym i zniewolonym nie bacząc do jakiego ludu należeli. Teraz król z rodu Stopanoviców siedział na skrzydlatym stworze i wznosił się nad miastem Al – Vilayet.





- Niech ci U – Tanaj (Dziewanna) wynagrodzi zacny synu Novalsa – mówił ludzkim głosem byczak. - Ja, Łamasz, syn Biasa Bulby jestem twoim dłużnikiem – Semik zaufał dziwnej istocie i powiedział jej o swym celu. - Tak się dobrze składa – rzekł byczak Łamasz – że pochodzę z lasu Baszan, który burzy się przeciw władzy kaganów. W lesie tym, skąd Sępianie zabrali mnie jako cielaka, znajdziesz sojuszników do walki z Solimanem – lamassu z Semikiem na grzbiecie leciał na południe, ku wielkiej, dzikiej dąbrowie, skąd pochodził jego ród.




Byczaki unikały ludzi, bo doznały od nich wiele zła, toteż dzieje przyjaźni jednego z nich z królem Valkanicy, zadziwiły i wzruszyły wiele pokoleń. Jeszcze w czasach Sargona z Akadu opowiadano tę historię... Dąbrowa Baszan (Vašan, Vassan) leżała w Międzyraju, na ziemi zamieszkanej w erze dwunastej przez Solimów. Las ten, będący udzielnym księstwem, nie składającym hołdu ani dani nikomu z królów ludzi, zamieszkiwały liczne istoty. W Baszanie żyły pantery, tury, dziki, wilki, lwy, hieny, szakale, słonie, driady, czyli leśne rusałki, satyry, syleny, leśni ludzie w zielonych płaszczach, papugi, Centaury, jordanki, lamassu, czyli byczaki, mantrykony, olbrzymie węże, ożywione drzewa, gepardy, jednorożce, bazyliszki, sewy oraz inne stworzenia. Las Baszan istniał na długo przed stworzeniem człowieka, rósł już w erze czwartej, kiedy w jego matecznikach chronili się Dzicy Zajęczanie, Jeżanie i Dziczanie. Od najbardziej zamierzchłych wieków i eonów, z mandatu Sur – Peora (Boruty) i Sur – anat – sirabi (Dziewanny) władcy tej krainy pochodzili z rodu driadów – ożywionych dębów, zdolnych do ruchu i mowy, a obdarzonych rozumem. Pierwszym władcą Baszanu był driad Drias I Slator. Kaganowie Sępian, wciąż niesyci nowych ziem, łakomym okiem patrzyli na ową zaciszną dąbrowę; wolną, spokojną i szczęśliwą. Byczak Łamasz z królem Semikiem na grzbiecie, szybował nad miastami i wioskami, polami, lasami, rzekami bagnistego kraiku Orontiady, jeziorami, gajami, a władca Valkanicy, nigdy wcześniej nie lecąc, dziwił się szybkością lotu. Na dole ludzie przerywali swe zajęcia i pokazywali palcami w niebo, wielce zadziwieni.

- Myślałem, że krowy nie latają – mówił zbierający słomę do wyrobu cegieł, chłop Fellach.

- To nie krowa, ani byk – zaprzeczył jego sąsiad Mulaj al – Nazar, co był nad rzekami Tigrą i Evaratem. - To lamassu. Mówiono mi, że stwory takie zostały wytępione, jeszcze nim nastali kaganowie, ale widać jakieś się ostały....

- Oby tylko na nas nie narobił! - załamała ręce Mulajowa żona, Petrysa pochodząca z Puany.

Semik ani się spostrzegł, jak Łamasz miękko osiadł w kniei baszańskiej dąbrowy. Byczak zmęczył się lotem; dyszał jak pies i swymi byczymi zębami w ludzkich szczękach począł łapczywie zajadać trawę. Semik zsiadł z jego grzbietu. Król Obdarzony Sierpem czuł na sobie spojrzenia licznych stworzeń. Z ciekawością wpatrywały się weń sfinksy, lisy, gauszydy, driady, żar – ptaki, czyli feniksy, krasnoludki zwane Pigmejami, salamandry... Widać stworzenia te nigdy wcześniej nie widziały ludzi takich jak Semik; synów Novalsa i córek Aivalsy. Początkowo mieszkańcy baszańskiej puszczy, nawet tak potężni jak stwory zwane przez Słowian Byczanami, a przez Greków Minotaurami, bali się nieznanej istoty poruszającej się na dwóch nogach, ale widząc, że ich dawno zaginiony brat Łamasz, nie okazuje lęku Semikowi, poczęli coraz śmielej podchodzić do człowieka. Semik Obdarzony Sierpem obudził w Baszańczykach taką ciekawość, że borsuki poczęły ocierać się mu o nogi, a myszy i jaszczurki wspinały się po ciele króla, niby po stokach góry.

- Co się stało, kumie Łamaszu, że uciekłeś Sępianom? - spytał byczaka jego przyjaciel z rasy Minotaurów. - Myśleliśmy, że zostałeś upieczony i zjedzony – dorzucił Minotaur a była to prawda.

- Ludzie pojmali mnie w niewolę i wystawili na sprzedaż na placu Al – Suk – opowiadał byczak. - Jednak ów syn Novalsa – tu Łamasz pokazał orlim skrzydłem Semika – król dalekiej Valkanicy wykupił mnie z niewoli i pozwolił wrócić do was. On to, Semik, syn Margusa, pragnie stanąć przed obliczem naszego króla, driada Bašy. Chce pomóc nam w obronie przed Sępianami, co polują na nas i tępią siekierą, a ogniem.

Istoty z lasu Baszan zgodziły się zaprowadzić gościa z dalekiej Valkanicy przed oblicze Bašy, odległego potomka Driasa I Slatora. Idąc na spotkanie z władcą Baszanu, Semik zapytał się byczaka:

- Czy driad to mąż driady?

- O, nie – zaprzeczył Łamasz. - Driad to król drzew; ożywiony dąb co mówi, myśli i chodzi.

- A więc jego krewnymi są entowie, świerczki, brzozaki, lipiany, pniaki i przeklęty Grabiuk, sługa Kościeja – rzekł cicho Semik i reszta jego drogi wypadła w milczeniu, tylko łanie z czułością i szacunkiem trącały czarnymi nosami dłonie junaka.

W końcu orszak zaszył się w mateczniku i stanął w samym środku dąbrowy pod prastarym dębem, wyższym niż reszta drzew w baszańskim lesie. Łamasz, jego przyjaciel Minotaur, sfinksy, łanie, mieniące się barwami tęczy żar – ptaki, oraz inne leśne stworzenia oddały pokłon królewskiemu drzewu, a w ślad za nimi uczynił to król Semik. Na gałęzi dębu siedział kanclerz, egipan Papiasz. Egipan to taki stwór wyglądający jak pawian o twarzy zasuszonego starca. Kanclerz Papiasz z rasy egipanów, noszący złoty łańcuch na szyi, przywarł ludzkimi ustami do szczeliny w popękanej korze dębu i coś szepnął. Wówczas dąb okazał się być driadem. Powoli otworzył ogromne, złotozielone oczy jak u entów, zaczął ruszać podobnymi do gałęzi rękami i korzeniami przypominającymi macki ośmiornicy, wreszcie poruszając ustami, powoli i łagodnie zapytał:

- Kim jesteście i w jakim celu przybywacie? - wyrzekł to tak wolno jak koń machający ogonem, mrucząc jak kot, albo też zaciągając niczym Liteńczyk.

- Jestem Semik Obdarzony Sierpem, syn wielkiego a chrobrego Margusa, z łaski Ageja i Enków król Valkanicy. Szukam sprzymierzeńców przeciwko Solimanowi, kaganowi Sępian nienasyconych jak wilki...

- Wielki i prastary Bašo, Pasterzu Dębów Baszanu! - nieśmiało zabrał głos byczak Łamasz. - Ów ludzki król, który ma zaszczyt do was mówić, wykupił mnie z niewoli w mieście Al – Vilayet. Daję głowę za jego prawe zamiary – driad zamruczał coś z uznaniem, po czym Semik znów zabrał głos.

- Sępianie najechali jedno z królestw mojego ojca i pustoszyli je, brali w jasyr i pastwili się nad nim niby zgraja Čortów zajmujących Nawię Jasną. Urodziłem się w czasie gdy mój ojciec, król Margus odpierał atak wroga na polu radošickim. Wielki Margus, syn Lecha Vukaszyna złamał potęgę Kagana, króla sępiańskiego, lecz moi wywiadowcy donieśli mi, że car Soliman szykuje nowy najazd, przeto zwracam się o pomoc do ziem pokrzywdzonych przez imperium Sępian – egipan Papiasz znów coś szeptał do otworu w korze driada, ów zaś przeciągle mrucząc rzekł:

- Ludzkie dziecię, mówisz tak szybko, że trudno cię zrozumieć – Semik mówił normalnie, tak jak człowiek. - Posłuchaj Semiku, synu Margusa. Hufce Lasu Baszan nie atakują nigdy pierwsze nawet tak zdradliwego wroga jak sępiańscy kaganowie. Nie zawieram z nikim paktów jak człowiek. Jednak wróble mi mówiły, że kagan Soliman szykuje atak na mój las. Jako król Baszanu nie zawierałem dotąd przymierzy z innymi władcami, ale teraz Baszan i Valkanica mają wspólnego wroga i muszą działać razem – Semik zrozumiał, że znalazł sprzymierzeńca.

- Ofiaruję swój miecz za wolność Baszanu i Valkanicy – rzekł młody król, zaś kanclerz – egipan, pobrzękując złotym łańcuchem, zszedł z korony ożywionego dębu i stanął na tylnych łapach przed Semikiem.

- Panie dalekiej Valkanicy – zaczął Papiasz – mój pan, Baša pragnie wam zwrócić to co ofiarowaliście, by Łamasz mógł być wykupiony z niewoli Sępian – egipan dał znak, by król szedł za nim i tak zaprowadził go nad rzeczkę. Semik spojrzał i ujrzał w niej złoty sierp, ten sam, który w niemowlęctwie otrzymał od samej Mokoszy i z którym przez długie lata się nie rozstawał. Uradowany pochwycił ów dar Mokoszy, wzniósł go w górę i zawoła:

- Sława Agejowi i Mokoszy, niech ów sierp posłuży ku wywalczeniu wolności dla Baszanu i Valkanicy! - następnie driad Baša, którego mocą Semik odzyskał swój drogocenny sierp, urządził ucztę na cześć gościa z Valkanicy.

Podano na niej miód, owoce, mięso zwierząt upolowanych przez wilki i pantery, dziki chrzan – przysmak leśnych ludzi, zaś pewien satyr wtoczył zakupioną u ludzi beczkę wina. Baša wraz z innymi ożywionymi drzewami jadł ziemię i pił dającą wzrost, chłodną, słodkawą wodę ze złotych misek. Driady i hamadriady radowały ucztujących tańcem i śpiewem, a Semik cieszył się na myśl o czekających go junackich czynach w walce z wrogami Valkanicy. Kagan Soliman w czasie gdy krocie jego poddanych marły z głodu, wciąż gromadził pod swym sztandarem liczne i lute hufce, by łupić i zniewalać. Sam stanął na czele dywizjonu Jeźdźców na Sępach, zaś wezyr Pamukala – abu – Hassan miał dowodzić hordą Jeźdźców na Karakondżulach; dosiadających czarnych, krwiożerczych potworów, podobnych i do psów i do karaluchów. Obu armiom; powietrznej i lądowej towarzyszyły wojska zaciężne; konnica i piechota z miasta – państwa Tmu – Tarakan nad Morzem Smoły, pod wodzą baszy Sikas Aszarucha i poddani udzielnej księżnej, płacącej dań kaganowi, Euzebii – toparchini Ofiorymos, zażarci i okrutni w boju Wężownicy pod wodzą księcia Kimas – Eleuteriusza. Tmutarakańczycy, mieszkańcy grodu, którego nazwa oznacza ,,Królestwo Ciemności'', bądź ,,Miejsce Karalucha'', od początku swych dziejów otaczali czcią, tępione gdzie indziej karaluchy, niczym Egipcjanie wielce poważający jako święte żuki skarabeusze. Wojownicy z owego nadsmołomorskiego grodu, nie okazywali szkodnikom obrzydzenia, lecz umieszczali ich podobizny na sztandarach, tarczach, tatuażach i nosili złote ozdoby w kształcie karaluchów. Dlaczego tak czynili? - pytały się inne ludy. Ponoć pierwszy władca Tmu – Tarakanu, dzięki lekarstwu z karalucha odzyskał słuch i od tej pory owe owady uznane zostały za nietykalne i roiły się w Tmu – Tarakanie więcej niż gdziekolwiek indziej. Wężownicy (Ofioantropoi), mieszkańcy grodu Ofiorymos i kilku przyległych wsi i miasteczek w Azji Mniejszej, żyli z kolei w wielkiej zażyłości z wężami; żmijami, efami a kobrami. Ludzie ci nigdy nie zabijali węży, ale karmili je i poili, nosili na swych ramionach, zaś jadowite węże odwdzięczały się ludziom. Nigdy nie kąsały Wężowników a jedynie obcych, oznajmiały swym opiekunom wolę demonów i broniły. Mówiono, że każdy Wężownik umiera w chwili śmierci swojego węża. Teraz jadowite gady miały towarzyszyć wojownikom z Ofiorymos w boju pod sztandarami kagana. Miasto – państwo Ofiorymos, przez Słowian zwane Wężyckiem, zostało założone za życia Teosta Cara – Słońce i zawsze rządziły w nim niewiasty; toparchinie. Pierwszą w nich była Axana, zwana Eubulą.

Soliman cieszył się swą potęgą. Zamyślał uderzyć nią na Valkanicę, by pomścić klęskę na polu pleszovskim, lecz za radą słynnego z mądrości i dobrych rad, starego derwisza Ardugaj – agi z Bharacji, postanowił najpierw ujarzmić i wyciąć urągający jego potędze, bo wolny las Baszan.

- Dąbrowa będzie łatwa do zniszczenia, o największy z namiestników Afryta – zapewniał wezyr, w głębi duszy planując zemstę na kaganie. - Jedynie driadowie stanowią zagrożenie dla Jeźdźców na Sępach – dodał Pamukala.

Po złożeniu ofiar Afrytowi, Karaluchowi i Żmii, połączone siły Sępian, Tmutarakańczyków i Wężowników, bez wypowiedzenia wojny ruszyły ze stołecznego Katała Gajuka w stronę Baszanu.

Pod okiem driada Bašy formowały się hufce leśnych ludzi w zielonych płaszczach, synów żmija Rucława, zbrojnych w ogromne łuki i oszczepy, a nawet kopie, stada dzików, turów, lwów, rysiów, mantykor o odwłokach skorpionów, lubartów, czyli panter, leśnych smoków, jadowitych trusi, dowodzonych przez kanclerza Papiasza małp egipanów i papionów zbrojnych w dziryty, proce i łuki strzelające zatrutymi strzałami, orłów, kruków, łuskowców, jeżozwierzy, lisów, wilków, szakali, hien, jednorożców, Centaurów, Minotaurów, satyrów, jordanek – nimf z rzeki Jordanus, leśnych rusałek, hamadriad, marabutów zwanych adiutantami, czapli, żurawi, bocianów, batjanów – plemienia ludzi zamieniających się w bociany, roje mrówek, os, pszczół, stada niedźwiedzi, których wódz nie miał jednej łapy... Baša, wielki władca z rodu Driasydów, jak przystało na rycerskiego króla, szedł do boju w pierwszym szeregu, a towarzyszyli mu entowie; bracia Cedr, Cedrzyn i Cedrzyca, oraz hufiec driadów – ożywionych dębów. W całej walecznej i gotowej bronić umiłowanej dąbrowy do ostatniej kropli z żył armii Lasu Baszan, znalazł swe miejsce król Valkanicy, Semik Obdarzony Sierpem, syn walecznego Margusa, okrytego sławą obrońcy świętego znaku kras. Nieustraszony król Valkanicy; Kresu Południa, zawarł braterstwo krwi z Setem – księciem leśnych ludzi i uzbrojony w olbrzymi refleksyjny łuk i złoty sierp, walczył u jego boku.

Tymczasem nad Wieczną Dąbrową Baszan rozległ się podobny burzy łopot tysięcy skrzydeł wielkich jak smoki sępów i gromowy śpiew pewnych zwycięstwa podniebnych Jeźdźców, którymi dowodził sam kagan Soliman. ,,Wielki Afrycie, władający czarnymi sotniami, w twe imię niesiemy postęp a wiarę prawdziwą, ogień, miecz, zniszczenie, Afrycie; nasz boże krwawy, przyjmij nasze ofiary''! - śpiewali Jeźdźcy na Sępach. Wnet nadciągnął wezyr Pamukala – abu – Hassan na czele Jeźdźców na Karakondżulach, potworach o głowach psów i czułkach karaluchów, a z nim hufce tmutarakańskie i Wężownicy. ,,W imię Ognia, Smoka, Karalucha, chrobry ludu Tmu – Tarakanu nie miej litości; bij, zabij, morduj''! - wołał basza Sikas Aszaruch. ,,Za Żmiję i Królową''! - wzniosły okrzyk zastępy Wężowników. ,,Przez Dziewannę niech Agej będzie wysławiany! Niech płomień Ageja, miecz Boruty i łuk Dziewanny Leśnej Matki będą z nami''! - niczym trąba zahuczał głos driada Bašy, władcy Baszanu. Sępianie bez żadnych wstępów uderzyli na Świętą Dąbrowę i bitwa się zaczęła.

Ogromne sępy, niosące wojowników na swych grzbietach trzymały w łapach zapalone głównie. Nagle, słysząc komendę kagana, ptaki rzuciły pochodnię na drzewa i krzewy, wzniecając pożary. Trzech braci, entów cedrowych zajęło się ogniem, a i niejeden driad począł płonąć. Na szczęście spory oddział wodników, bregalnic, najad, czyli rusałek wodnych, istot zamieszkałych w baszańskich rzeczkach i jeziorkach, wykorzystując czary wodne, począł gasić pożary ku wściekłości kagana. Szarża driadów z Bašą na czele, trzech braci entów, turów, dzików, zbrojnych w maczugi, kamienne topory i młoty niedźwiedzi, oraz dzikich ludzi, walczących kopiami i oszczepami, pochłaniała szeregi Jeźdźców na Karakondżulach, Tmutarakańczyków i Wężowników, tak jak ogień pochłania wiązkę słomy. Zielona Sotnia księcia Seta szyła z łuków do bojowych sępów i za każdym razem strącała potworne ptaki między drzewa, by dobijać, bądź brać w niewolę Sępian. Król Semik walczył ramię w ramię z owymi ludźmi lasu; ludźmi dzikimi, lecz szlachetnymi, miłującymi wolność i ziemię ojców, a przez to godnymi szacunku. Zestrzelone sępy powoli marły uwięzione wśród drzew, a podniebni jeźdźcy przeklinali i sławili na przemian kunszt łuczniczy młodego króla z Zachodu. Semik Obdarzony Sierpem posłał strzałę ku górze i w jednej chwili ubił sępa niosącego samego kagana Solimana. Bojowy ptak zawisł na pięciu drzewach, brocząc krwią między niebem a ziemią, zaś wyniosły kagan spadł na ziemię i złamał jedną nogę. Obyczaj rycerski wymagał, aby oszczędzić tak okaleczonego wroga i odnieść go do namiotu szpitalnego. Soliman był okrutny, ale przynajmniej nie był tchórzem jak inni tyrani. Widząc zbliżającego się Semika, zaryczał i dobył korbacza, a wtedy król Valkanicy ściął mu głowę złotym sierpem. W tym czasie wódz egipanów, kanclerz Papiasz zatopił oszczep w sercu baszy Sikas Aszarucha, wodza hufców tmutarakańskich, zaś małpy papiony, zwane pawianami, potężnymi kłami rozszarpały ciało księcia na strzępy budząc popłoch w szeregach Wojowników Karalucha. Na tej bitwie rusałki leśne i wodne strzelały z łuków i ciskały włóczniami. Jedna z nich, driada Debora zabiła zatrutą strzałą pełnego pychy i okrucieństwa wodza Wężowników z Ofiorymos, księcia Kimas – Eleuteriusza. ,,Toparch... ini'' – brzmiały jego ostatnie słowa. Razem z księciem zmarł jego wąż, noszony przezeń na ramionach. Oddziały Jeźdźców na Karakondżulach zostały rozbite. Wezyr Pamukala – abu – Hassan z szaleństwem w oczach pędził przez dąbrowę na nieosiodłanym karakondżulu i wywijając mieczem o rękojeści zdobionej kamieniami księżycowymi, gnał przed siebie na spotkanie śmierci godnej wojownika. Jego giermek i kochanek, młody i waleczny Kiaja, zwany Lwem Afryta, zginął przebity włócznią przez leśną rusałkę Tamit – Tabitę. Wezyr usadowiony na grzbiecie karakondżula, toczącego białą pianę z psiego pyska, mknął między pniami dębów z obłędem w oczach i wielkim mieczem Karanem rozsiewał wokół śmierć. W swym szaleńczym biegu, czarny wierzchowiec Pamukali dopadł Zielonej Sotni księcia leśnych ludzi Seta, w której szeregach walczył król Semik. Władca Valkanicy spostrzegł wezyra i jedną strzałą z łuku ubił pod nim karakondżula. Posłał potworowi strzałę do paszczy, skąd wyszła przed karaluszy odwłok. Wezyr Pamukala zsiadł z zabitego karakondżula i ruszył na Semika z mieczem.

- Walcz jak mąż i wojownik, synu zepsutej, pogańskiej suki! - zawołał wezyr licząc, że sprowokuje Semika, lecz król Valkanicy zachował spokój i nic nie odrzekł.





Dobył za to miecza zwanego Ataganem i skrzyżował go z orężem Pamukali. Trafił swój na swego. Hufce Sępian, Tmutarakańczyków i Wężowników w zasadzie były już rozbite, jeno trwała pogoń za ich niedobitkami. Semik i Pamukala – abu – Hassan przez bite pięć godzin krzyżowali swe miecze, aż iskry sypały się spod ich ostrzy. Wezyr był dobrym szermierzem, zaś młody król, jeden z najlepszych wojowników Valkancy, mężny i niestrudzony w boju, teraz począł słabnąć, zaś dowódca Jeźdźców na Karakondżulach umiał dostrzec i wykorzystać każde potknięcie przeciwnika. Semik ze zmęczenia zrobił jeden fałszywy ruch, w czasie którego wezyr zamierzał rozpłatać jego pierś jak wielkanocne prosię. Jednak nie dane mu było zatopić stali w ciele junaka, bo między nim a Semikiem pojawiła się nagle otoczona złotym blaskiem postać przecudnej dziewczyny mającej u ramion skrzydła bociana. Świetlista dziewica miała twarz Stranimiry Doriewny; przyjaciółki Semika z dzieciństwa, która umiłowała go, aż do ofiary z życia. Wezyrowy miecz opadł na jej pierś i rozpłatał ją, co ocaliło życie króla. Świetlista Wiosna; Rodzenica, bo to ona rozmiłowana w Semiku wzięła na siebie postać niewinnej i uroczej Stranimiry, znikła. Gdyby to od niej zależało, zabrałaby Semika z pola bitwy, by przez trzy dni wiązać się z nim ceremonią zaślubin, a potem wynieść go do chwały jytnas; chwały równej Enkom, ale cóż kiedy Agej i jej ojciec Rod pozwolili jej jedynie zasłonić ukochanego swym czystym ciałem pełnym żywotów. Zacięty bój trwał nadal, aż w końcu Semik uderzeniem Atagana odciął wezyrowi ramię dzierżące miecz Karan. Parę chwil później, Pamukala – abu – Hassan padł bez życia na ściółkę leśną, lecz królowi nie dane było cieszyć się zwycięstwem. Wezyr przed śmiercią chwycił drugą ręką za zatruty sztylet o eburnowej rękojeści i z rozmachem wraził go Semikowi w serce. Semik padł martwy, przed śmiercią błogosławiąc i przepraszając Stranimirę, która okazała się samą Wiosną, córką Roda i najczulszą a najwierniejszą z kochanek ery jedenastej. Wiosna o sercu najłagodniejszym, miękkim jak wosk i przepełnionym miłością, toczyła z modrych oczu krynice serdecznych łez, żałując dzielnego króla Semika Obdarzonego Sierpem, tak wielkiego na wojnie czy łowach, a tak głupiutkiego w sprawach serca.

Bitwa o las Baszan dobiegła końca. Władca owej krainy, sędziwy driad Baša płakał po śmierci Semika, którego pokochał jak syna. Płakał po nim i po wszystkich poległych poddanych, których Agej powierzył jego pieczy. Wojna zakończyła się zwycięstwem hufców Baszanu, lecz zwycięzcy mieli łzy w oczach, bo żywioł Mieczywłada zabrał ich braci. Wiosna o litościwym sercu opłakiwała nie tylko Semika, ale i pozostałych poległych, bądź okaleczonych obrońców Baszanu, ale też poległych najeźdźców; Sępian i ich wierzchowce, Tmutarakańczyków i Wężowników, bo w swym miłosierdziu nawet Čortom nie życzyła zagłady, jeno nawrócenia. Książę leśnych ludzi Set i cały Baszan opłakiwały Semika ,,bohatera z Dalekich Stron, co przybył do nas, bo nad życie umiłował wolność''. Baša otworzył usta i rzekł:

- Ów syn Novalsa był rycerskim synem rycerskiego ludu. Chwała Agejowi, że postawił go na naszej drodze – po tych słowach, jednym ze swych korzeni przypiął do piersi bohatera złoty Order Dębu, jedyne odznaczenie baszańskie. Następnie leśni ludzie, wodniki i Centaury, ułożyły poległego króla, a smok ogniem z paszczy podpalił stos, zaś czysta, jasna dusza Semika trzymając się z Wiosną – Stranimirą za rękę, szła ku Jasnej Nawi. Pamięć po bohaterskim królu Valkanicy przetrwała potop, a w erze dwunastej jej strażnikami zostali Słowianie. Owa pamięć najdłużej przetrwała w Rosji, gdzie na wiosnę obchodzono święto zwane Semik. W każdy Semik, kiedy to Słowianie obnosili młodą brzózkę zwróconą korzeniami ku górze, Wiosna o czułym sercu przylatywała do Nawi, by radować się bliskością swego kochanka, za którego niegdyś przyjęła cios miecza i wyzwalać dusze pokutujące na wyspach Nawi Ciemnej. W Valkanicy na tron wstąpiła królowa Dalena, najstarsza z sióstr Semika. Jej siostra Gjora Magda została kapłanką Mokoszy, zaś Bognę poślubił jeden z książąt Kraju Stepów, hospodar Ośmiomysł.



*





W imperium Sępian, ludu, który sam siebie nazwał Uran – Haran, po śmierci kagana Solimana, na tron wstąpił jego syn Bajazyt Udurgamma, książę Międzyrzecza. Imperium rozpadło się w IV wieku ery XI pod ciosami hufców Peristanu i plemienia Al – Baktar; ludzi o głowach puchatych wielbłądów. Ostatnim kaganem był nieudolny i zapijaczony, były wezyr Selim – Al Uran Haran – abu – Sultani.