Bes był egipskim bogiem, brzydkim z wyglądu, lecz dobrotliwym. Przedstawiano go jako krępego, brodatego karła z długim penisem. Na głowie nosił strusie pióra, zaś jego okrycie stanowiła skóra dzikiego kota. Wesoły Bes bronił domostwa przed wężami i lubił dzieci. Był mężem bogini Toeris (Tauret), pół – kobiety, pół – hipopotama. Cieszył się popularnością nie tylko w Egipcie, ale też w innych krajach starożytnego Bliskiego Wschodu, w Grecji i w Rzymie. Jego posąg znajdujący się w Wiecznym Mieście został błędnie uznany za podobiznę małpy.
Witold Stanisław Michałowski (1939 – 2017) przedstawił w książce ,,Szamańskie safari’’ z 2006 r. (końcowy rozdział: ,,Tropami Besów’’) nader śmiałą teorię. Według niej kult Besa był śladem pobytu w Egipcie starożytnego plemienia Besów; dobrodusznych, prawdopodobnie ugrofińskich nomadów z Wielkiego Stepu. Bóg Bes nie był karłem a jedynie kucał. Pozycja kuczna do dziś jest ulubiona przez azjatyckich koczowników. Nomadzi przebywający w Egipcie dali początek trackiemu plemieniu Bessów ze wschodnich Karpat. Zdaniem Joachima Lelewela (1786 – 1861) bóg wina, Bachus był deifikowanym przedstawicielem tego ludu. Od Besów pochodzą takie nazwy geograficzne jak Bieszczady, Hesja i Ibiza oraz polskie słowa bies i bestia. Te ostatnie nabrały znaczenia pejoratywnego dopiero w procesie chrystianizacji. Autor sam zastrzegł we wstępie, że jego teoria o Besach była zamierzoną prowokacją, mającą skłonić zawodowych historyków do dyskusji.
Bes i Toeris są epizodycznymi bohaterami mojej powieści fantasy ,,Tatra. Suplement’’.