piątek, 15 marca 2019

Łauma Libona









Mikołaj Rymwid, żyjący w XIX wieku, autor dzieła ,,Nymphologia’’ (1820), oprócz wielu innych urokliwych istot, opisał w nim też łaumy. Miały one postać młodych i pięknych niewiast o cerze jasnej, włosach długich i złocistych, uszach spiczastych, a oczach zawsze w dwóch kolorach. Zamiast piersi miały one jednak ruszające się kurze nóżki, nie mogły przeto karmić swego potomstwa mlekiem. Dla porównania: mamunom w miejscu biustu wyrastały z ciała dwie żmije. Pierwszą łaumę o imieniu Czębira urodziła Mokosza w erze dziewiątej na ziemiach późniejszej Liteny. W czasie Nocy Kupały łaumy oddawały się leśnym ludziom, żmijom, dziwom, satyrom, faunom, Neurom, Lynxom, Płanetnikom, leśnym dziadom, a czasem też synom Novalsa i inkubom, rodząc im dzieci. Po urodzeniu podrzucały je ludzkim kobietom, tak jak to czyniły subele o włochatych nogach i boginki. Zamieniały też ludzkie dzieci na własne, po czym wychowywały je, pojąć eliksirami z maku i trujących grzybów. Ludzkie dziecię odchowane przez łaumy nieraz wracało do swych ziomków jako kapłan lub poeta… Łaumy żywiły się grzybami (również tymi trującymi dla ludzi), żabami i mrówkami, na zimę zaś zamieniały się w dzikie gęsi i odlatywały do Wyraju.


*







W Litenie za panowania królowej Grażyny, wywodzącej się z rodu, którego założycielem był Wielki Palemon, w prastarej puszczy, w chatce z wierzbowych gałęzi mieszkała sobie pewna łauma. Pochodziła ze starego rodu Toria Viori, który mieszkał na ziemi liteńskiej nie tylko wiele wieków przed przybyciem Rzymianina Palemona, ale i przed rządami tyrana Bałtów, czarnoksiężnika Musulusa. Łaumy z rodu Toria Viori odgrywały ważną rolę na dworze króla – olbrzyma Jana, zabawiając go grą na harfie jak i szpiegując jego wrogów. Krew płynąca w ich żyłach miała barwę niebieską jak krew rusałek i gudełek, pod czaszką zaś znajdował się kamień; chalcedon albo bursztyn zaczarowany, który umożliwiał łaumom odtwarzanie utraconych części ciała. Łauma, o której opowiada przytoczona tu opowieść znaleziona przeze mnie w ,,Roczniku’’ Siemiona Bujwida, spisanym w XVII wieku kompendium wiedzy o dziejach Liteny i Latyki, nosiła imię Libona, na cześć drugiej żony króla Palemona, poślubionej przezeń po śmierci ukochanej Liteny. Libona z rodu Toria Viori znała sztukę czytania i pisania. Korespondowała ponoć z Krogulcem – królem Analapii, a pewną rzeczą jest, że nie stroniła od ksiąg, w których opisane było życie ludzi – ich radości i smutki. W księgach tych spisanych w greckiej i słowiańskiej mowie, niewiasty zostawały żonami i matkami. Każda z nich miała jednego męża, który się nią opiekował, a ich szczęście brało się z miłości trwającej po grób, a nieraz też silniejszej niż śmierć. ,,Dziwni są ci ludzie’’ - myślała Libona czytając z wypiekami na policzkach, a w jej sercu poczęły krążyć myśli daleko odbiegające od tego czym żyły zwykłe łaumy. ,,A jakbym to ja była córką Aivalsy? - rozmyślała. - Czy wtedy jakiś mąż by mnie kochał? Jakbym się w ogóle z czymś takim czuła?’







Tymczasem złotowłosa Wiosna o bocianich skrzydłach zgodnie z odwiecznym zakonem swego ojca Roda, szykowała się, aby przekazać berło swej siostrze Latu ukoronowanej wieńcem z kłosów i całą Sklawinię wraz z przylegającymi krainami obiegła radosna wieść o zbliżającej się Nocy Kupały. Nie ominęła ona również puszczy, w której mieszkała Libona, ani przylegających do niej siół. Gdy srebrzysta tarcza Chorsa przez Liteńczyków zwanego Menessem zaczęła hojnie darzyć rozświetlającymi mroki nocy promieniami, zapłonęły ogniska i rozbrzmiały obrzędowe pieśni.







Świętujących we wsi Kojwidy zaszczyciła swą obecnością sama Trigla; wielce urodziwa panna złotowłosa o trzech głowach i zielonych oczach. Była zrodzoną w erze dwunastej córką Welesa – Trygława i Borki – Welewitki – Kamy. Okryta kusym, białym giezłem i przepasana bylicą z zapamiętaniem uderzała dłońmi w bębenek ze skóry księżycowego smoka.







Także Libona wraz z innymi łaumami przybyła na święto. W cieniu rozłożystego dębu oddała swój wstyd dziewiczy synowi oracza noszącemu imię Dix. Był on tak zamroczony siwuchą, że nie zważał na to, iż jego kochanka zamiast piersi ma drapiące do krwi kurze łapki. ,,Kupało Łado!’’ - dochodziły zza drzew dźwięki pieśni. Wilgotna ziemia zdawała się trząść pod stopami tancerzy, a potem nastała błoga ciemność i cisza…

*

- Kiedy dziecię opuści twe łono, rzeczą zgodną z zakonem naszej pramatki Czębiry jest podrzucić je ludziom – mówiła Libonie inna łauma nosząca imię Karelina.
Jednak w sercu Libony zrodziło się uczucie obce ogółowi jej rasy.
- Nie oddam swego dziecięcia – rzekła nagle Libona, a Karelina osłupiała – jest moje i będę się nim opiekować tak jak to czynią córki Aivalsy.
- Ale… ale… - zaczerwieniła się Karelina, a jej oczy aż wychodziły z orbit – to sprzeczne z tradycją naszej rasy! Za dużo się tych głupich, ludzkich książek naczytałaś – rzekła z naganą w głosie. - Poza tym będzie ci ciężko, bo synowie Novalsa to świnie, którym zależy tylko na zrywaniu wianków!
- Jeśli Enkowie dali mi dziecię, to dadzą też środki na jego utrzymanie – odrzekła Libona.
- Jesteś głupia! - wycedziła przez zęby Karelina po czym pobiegła w las.
Libona rozpłakała się, aż jej łzy utworzyły oczko wodne, w którym pływały żaby i małe rybki.







 Siedziała przed swą chatką wielce strapiona, gdy nieoczekiwanie ujrzała jak z nieba opuścił się w jej kierunku miedziany rydwan zaprzężony w dwa białe konie. Powoziła nim przecudna panna w lśniąco białej sukni, której rozpuszczone na wietrze włosy rzucały złote blaski. Libona zadrżała, pojęła bowiem, że ma przed sobą promienną Saule, której łzy zamieniały się w borówki; jedną ze Słonecznic; cór Swaroga i Juraty. Łauma upadła na kolana przed Słonecznicą, a ta podniosła ją z ziemi i delikatnie pocałowała w czoło.
- Pokój tobie, Libono – rzekła Saule. - Agej uczynił twój lęk próżnym. Idź do sioła Koszuny. Tam czeka na ciebie młody Stewajko, uczeń zielarza. Kiedy spał, przeczysta Milda – Mokosza zasiała w jego sercu miłość ku tobie. On zaopiekuje się tobą i twym dziecięciem – Libona chciała ucałować stopę Saule, lecz Słonecznica zniknęła.
Łauma uczyniła tak jak jej powiedziano. W Koszunach przywitał ją Stewajko i poczęstował ziołowym eliksirem podanym w byczym rogu. Gdy Libona go skosztowała, jej kurze nóżki zamieniły się w parę kształtnych, niewieścich piersi, zdatnych do karmienia niemowlęcia. Stewajko i Libona spodobali się sobie. Wzięli ślub. Łono łaumy opuścił chłopczyk, który otrzymał imię Korbut. Wyrósł na prawego i chrobrego witezia broniącego Liteńczyków przed smokami, raganami i bajstrukami. Libona odnalazła swe szczęście, choć inne łaumy uważały ją za dziwaczkę.