środa, 6 kwietnia 2016

Małanka Egipska

,, - Ale skądże ona zna tę straszną modlitwę?... Przecież Ramzes jej nie mógł nauczyć?....
- Książę nic nie winien. Ale nie zapominaj, pani, że Żydzi niejeden taki skarb wynieśli z naszego Egiptu. Dlatego między wszystkimi narodami ziemi traktujemy ich jak świętokradców'' – B. Prus ,,Faraon''


Sława założonych na początku trzynastego eonu nowych królestw słowiańskich, przez Greków określanych zbiorczą nazwą Hyperborei, rozlewała się z wolna na Germanię i ziemice Celtów, na Ilirię, Scytię, Sarmację, Azję Mniejszą, Sumer, Libię, Italię, Ofir, Nod, Bharację, Persję, Kimerię, aż dotarła do Egiptu.





Analapia tonęła w zaspach, gdy do bram zamku królewskiego w Neście zapukali jacyś mężowie z dalekiego królestwa, gdzieś na szczęśliwym, bogatym Południu, pewnikiem nad życiodajną rzeką Nilus. Świadczyły o tym ich stroje – utkane z białego lnu i tak cienkie, że mróz kąsał śniade ciała egipskich posłów jak wściekły pies, tudzież ogolone głowy i liczne ozdoby ze złota i drogich kamieni. Posłowie pochodzili z ludu biegłego w magii, toteż dufni w moc czarów, założyli na szyje ogromne, pieczołowicie wykonane amulety z setek kolorowych kamyków, zakrywające całe piersi, wierząc, że obronią ich przed straszliwym analapijskim mrozem. Niestety – zwykły kożuch więcej by tu zdziałał dobrego niż wszystkie nawęzy świata! Dwa brzozaki; entowie brzozowi strzegący bramy pałacu zasalutowały Egipcjanom podniesionymi szablami. Snieg prószył, zaś gości z Egiptu, posiniałych z zimna jak skóra Płanetników, trzeba było czym prędzej odratować, jeśli się chciało wysłuchać ich poselstwa. Brzozaki oznajmiły królowi Bogusławowi I, synowi Radosława I Wielkiego o przybyciu posłów z jakiejś dalekiej krainy, której mieszkańcom obce są mrozy, król zaś rozkazał ich wpuścić. Strażnicy brzozowych zagajników wnieśli egipskich kapłanów i wojowników na rękach jak dzieci. Położono ich w komnacie dla gości na łożach z kości słoniowej i wezwano królewskich wraczy i znachorów z leśnogórskiego zakonu Złotej Baby. Ci wyleczyli odmrożenia, choć dwóch czy trzech palców egipskich nie udało się uratować. Kapłanki Złotej Baby karmiły posłów rosołem i czuwały przy nich dniem i nocą. Wreszcie gdy przybysze wydobrzeli, mogli się stawić na audiencję u króla Analapii.





- Jestem Amon – kut; arcykapłan tebański – przedstawił się mąż w skórze panterczej, stojący na czele egzotycznej delegacji. - Nasz pan, faraon Serapis; władca Dolnego i Górnego Egiptu, z łaski Ozyrysa nam panujący, przesyła pozdrowienia i dary; heban, złoto, mirrę, pachnidła, strusie pióra, kość słoniową i skóry panter swemu umiłowanemu bratu, królowi Analapii; błogosławionej ziemi dalekiej Północy, rodzącej potężnych młodzieńców i śliczne panny. Sława Słowianom! - dodał w słowiańskiej mowie Amon – kut.
- I Egiptowi sława! - odrzekł król Bogusław I. - Czego pragniecie?
- Nasz boski pan, błogosławiony faraon Serapis posłyszał o twej córce z nieskalanej urody słynącej i pragnie by była jego żoną i matką jego dzieci – przemowie posłów egipskich przysłuchiwała się córka króla, królewna Małanka, którą rok temu ojciec o mało nie wydał za morskiego wodnika Sinowłosa.
Urodna to była panna – jej długie włosy miały barwę ciemnego złota, oczy zaś były intensywnie zielone jak oczy rusałki. Bogusław I zgodził się na propozycję posłów. Wydał Małankę za Serapisa, a jej własne zdanie najmniej było brane pod uwagę. Dla młodej królewny rozpoczęła się długa droga przez dzikie ziemie ku krainie, którą znała tylko z opowieści. Bała się...


*



Faraon Serapis, pan wielki, panował w pokoju i dostatku, a jego hufce strzegły rubieży na Orontesie. Tak jak Nefren – Ka; inny wybitny władca, Serapis był wysoki i muskularny, głowę miał ogoloną jak to było w zwyczaju egipskich kapłanów, cerę miał barwy zboża, ciało jego sprawne i zdrowe, umysł lotny zgłębiający starożytne tajemnice. Górował wzrostem nad resztą Egipcjan. Na łowach powalał lwy i bawoły, jego miecz zwany Rózgą Ozyrysa kładł trupem smoki i olbrzymy, gryfy i sfinksy. Nosił liczne ozdoby ze srebra i złota, z kości słoniowej i drogich kamieni, oraz płaszcz ze skóry panterczej. Wznosił nowe chramy i obeliski, jego imię kuto w skałach Libii, Syrii i Nubii. Wciąż gromadził nowe niewolnice do haremu i zwierzęta do zwierzyńca, lecz Małanka miała być kimś innym – nie kolejną kochanką, lecz królową. Miała dać Serapisowi następcę tronu, a trzeba wiedzieć, że cały świat starożytny zamierał z podziwu nad urodą i wdziękiem Analapijek.





Małanka w dzień swojego ślubu założyła cienką, lnianą suknię barwy białej, wieniec z wodnych lilii, ozdoby z pereł i złota. Jej piękno wprawiło w zdumienie faraona Serapisa, jego kapłanów, dworzan i lud. Zaślubiny odbyły się na pokładzie barki pływającej po rzece Nilus. Serapis włożył złoty diadem z ureuszem na głowę słowiańskiej królewny, czyniąc ją swoją żoną i królową Egiptu. Królewska barka sunęła majestatycznie po rzece, a nilowe rusałki zawodziły pieśni pochwalne ku czci nowożeńców i rzucały naręcza białych i czerwonych kwiatów na pokład. Gdy zapadł zmierzch i okrągła tarcza Księżyca rozjaśniła usiane gwiazdami niebo, odbyła się wystawna uczta nad brzegiem świętej rzeki. - W obfitości polało się wino, zjedzono wielkie ilości pieczeni z gazeli i antylop, tucznych wołów, hien, hipopotamów, kaczek, gęsi, gołębi, kóz i owiec, chleba i placków z miodem, jarzyn – ogórków, porów, cebuli, czosnku i słodkich owoców – fig, daktyli, granatów i melonów, podano też ryby morskie i rzeczne. Zabawa trwała do późnych godzin nocnych, a gdy pogasły pochodnie w swym pałacu w Tebach, na posłaniu ze skór panterczych odebrał wstyd dziewiczy czystej Małance, co nigdy już nie zobaczyła Analapii. Egipcjanie wymawiali jej imię Malanak – anch.






Serapis posiadał w swym zwierzyńcu lwy, żyrafy, słonie i zebry, wszelkiego rodzaju antylopy, gazele, małpy, papugi, orły, sępy, marabuty, ibisy, poświęcone Słońcu flamingi, szakale, węże, krokodyle, jednorożce, hieny, wielbłądy o jednym lub dwóch garbach, pantery, hipopotamy, nosorożce, bawoły, strusie, serwale, gepardy, jeżozwierze, łuskowce, mrówniki, daniele, koziorożce z Nubii, likaony, karakale, a nawet okapi – święte zwierzęta Seta przywiezione z wypraw nad wielką rzekę Kongo, gryfy i hipogryfy, wyverny, onagry z Sumeru, tygrysy z Medii, gawiale z rzeki Gangos w Bharacji, epiornisy i lemury z Malgalesio, pawie z Seylanu, bażanty z Kolchidy, orangutany z Alcabonu, rysie i niedźwiedzie z gór Atlasu, żubry z Prometu, smoki z Sinea, syriusze z Eufratu, pandy i kiriny przesyłane w darze przez cesarskich Synów Nieba, włochate karły Agogve, monstrualne tarantule i skorpiony, mngvy, chimisety, kongamoto, słonie karłowate, tygrysy szablozębne i ciągle gromadził nowe okazy; czy to wysyłając specjalne ekspedycje w głąb Afryki, czy to otrzymując je w darze od zaprzyjaźnionych władców. (Sam Bogusław I oprócz swej córki ofiarował faraonowi żubra z Podlesia, parę kozic i koziorożca leśnego z Montanii, wilka, rysia i niedźwiedzia). Gdyby Serapis żył w naszych czasach, trafiłby pewnikiem do programu ,,Zwierzęca obsesja''.





W jego haremie mieszkały najpiękniejsze Egipcjanki, Libijki, czarnoskóre Nubijki, Axumitki i Puntyjki, Solimki, Fenicjanki, Kretenki, Hetytki, Hurytki, Sumeryjki, Medyjki, Persjanki, Scytyjki, Cypryjki i Arabki, lecz wszystkie poszły w kąt gdy Serapis poślubił Małankę. Faraon nie tylko spełniał każde jej życzenie, obsypywał strojami, klejnotami i pachnidłami, ale też cenił sobie jej zdanie do tego stopnia, że zasięgał jej rady w sprawowaniu rządów. Od swej żony nauczył się podstaw trudnej mowy słowiańskiej i pisma tinezyjskiego. Dzięki Małance zelżały ciężary ponoszone przez chłopów, wielu też niewolników odzyskało wolność, a los tych co pozostali w niewoli poprawił się (w Analapii nie było niewolnictwa). Młoda królowa obdarzona miłością Egipcjan, pomagała swemu mężowi nie tylko w rządzeniu rozległym królestwem, ale też w rozbudowie i upiększaniu stołecznych Teb i gromadzeniu nowych okazów do zwierzyńca. W czasie jednej z owych wypraw po zwierzęta, królowa udała się do Nubii, aby łowić niebezpiecznego bonokona.
- Zwierzę, o które pytasz – tłumaczył kapłan Amon – kut – wygląda nieco jak koń z głową i rogami krowy.
- Mam rozumieć w takim razie – odrzekła Małanka – że bonokon to po prostu inna nazwa antylopy gnu?





- O, nie – zaprzeczył Amon – kut. - Wstyd to mówić, ale bonokon jest groźny przez to, że jego siła tkwi w kiszkach. Kto zaatakuje bonokona musi się liczyć z tym, że zostanie od stóp do głowy obryzgany gnojem.





- Fuj! - skrzywiła się Małanka. - Czy w takim razie nie lepiej byłoby zaniechać łowów na to stworzenie? Niech sobie żyje na swobodzie! - faraon jednak był nieugięty jak małe dziecko.
- Muszę mieć w swoim zwierzyńcu wszystkie okazy jakie tylko zamieszkują krąg ziemski – upierał się Serapis tupiąc nogą.
Ruszyła zatem ekspedycja do sąsiedniej Nubii. Kierowała nią Małanka niesiona w lektyce. Egipscy myśliwi wytropili i osaczyli bonokona, na którego bał się polować którykolwiek z Nubijczyków. Rozwinięto sieć i zarzucono ją na zwierzę. Jak łatwo było przewidzieć, bonokon odwrócił się tyłem i – wstyd o tym pisać – zbombardował łowców kałem palącym w dotyku, o niewyobrażalnie wstrętnym zapachu. Tym sposobem rozerwał sieć i uciekł w siną dal – zdawać by się mogło, że śmiał się z ludzi, których dosłownie zmieszał ze swym łajnem. Najbardziej poszkodowany był myśliwy o imieniu Szuba, któremu ohydna maź wypaliła oczy. Małanka aż popłakała się nad jego niedolą. Niefortunni łowcy musieli aż czterdzieści dni strawić na kąpiele w gorącym źródle w celu usunięcia fetoru, zaś ich szaty były bezpowrotnie stracone. Trzeba było je spalić i zastąpić okryciami ze skór zwierzęcych. Malanak – anch jak Egipcjanie nazywali swą królową, gdy jeszcze mieszkała w Analapii, przez jakiś czas posługiwała w chramie Złotej Baby, mistrzyni sztuki lekarskiej, a ponieważ pochodziła z rodu królewskiego, drzemała w niej moc leczenia chorób.
- Moja magia jest bezsilna – stwierdził arcykapłan Amon – kut, jednak królowa nie straciła nadziei.
Wytrwale prosiła Złotą Babę o pomoc, a prosiła ją poszcząc z wielką surowością; razem z nią czynili to towarzyszący jej Egipcjanie. Złota Baba wysłuchała orantów i sprawiła, że Szubie wyrosły nowe oczy w miejsce wypalonych przez fekalia bonokona. Wtedy to też Egipcjanie po raz pierwszy usłyszeli o Ageju. Wyprawa wróciła do Teb bez bonokona, lecz dzięki wstawiennictwu królowej, Serapis nikogo nie ukarał, jak zwykł to czynić w takich razach, a nawet przepraszał w cieniu alkowy żonę, że dla swego kaprysu tak bardzo kazał jej się narażać.


*




,,Królowa Malanak – anch, najpiękniejsza z pięknych, jasnowłosa o cerze jak alabaster, córka wielkiego króla Słowian, oblubienica faraona Serapisa umiała oswajać dzikie zwierzęta. Była łagodna i pełna słodyczy, trudno było jej nie kochać. Dosiadała algazela, to jest oryksa o orlich skrzydłach, zwierzę dziś prawie niespotykane, chyba, że w królestwie Kusz. Lubiła latać na jego grzbiecie, a że wybornie strzelała z łuku, zdarzało jej się kłaść trupem zagrażające ludziom potwory z głębi Afryki i Azji, takie jak Wielki Skorpion, któremu ciemni Libijczycy składali ofiary z dziewic i dzieci'' - ,,Księga Psenophis''; wczesnoegipska saga zawierająca liczne wzmianki o Atlantydzie, Lemurii i Słowianach.





Serapis miłował Małankę do tego stopnia, że choć go o to nie prosiła, oddalił od siebie wszystkie nałożnice ze swego haremu. Wyprawił dla nich uroczystą ucztę pożegnalną, po czym każdej ofiarował piękny dom, niewolników, ozdobne szaty, klejnoty i pachnidła. Wiele z nich znalazło sobie mężów wśród królewskich urzędników i dworzan, jeszcze inne powróciły do swych ojczystych krain. Jednak tylko Egipcjanka Titi płakała gorzko, bo miłowała Serapisa, lecz on o tym nie wiedział.




*





Plemię Szardana miało swe sadyby na wielkiej wyspie Syrdonii na Morzu Śródziemnym, biorącej swą nazwę od bożka Syrdona. Miał ci on Syrdon, postać wysokiego jak najwyższa wieża morskiego smoka o skórze czerwonej jak rubin, chodzącego na tylnych łapach. Wieczorem w jego oświetlonej blaskiem pochodni świątyni, odpowiadając na zew ogromnego bębna, zjawili się półnadzy i przystrojeni w kolorowe pióra i sznury muszelek kauri, wodzowie i wojownicy ludu Szardana, przybyli z całej wyspy. Blask Księżyca wpadł przez otwór w dachu chramu, gdy szaman bijąc w bęben z ludzkiej skóry, wyrzucał z siebie słowa niosące zapowiedź przygód i łupów.
- Wielka, czarna chmura napłynęła od wschodu – wył szaman – to ogień z łona ziemi rozsadził wyspę Therę! Widzę jak chmura przybiera kształt smoka; to dobry znak dla nas, jego wyznawców! Smok objawiający się w chmurze popiołu mówi mi: 'Płyńcie złupić Egipt królewski i wyniosły, ziemię w mleko i miód opływającą! Teraz jest dobra pora na łupów gromadzenie, ja, Syrdon, uczynię dla was niegroźnymi miecze wojsk egipskich i czary kapłanów'! - oczy szardańskich regulusów płonęły przy słuchaniu tych słów.
Odbyli naradę między sobą, po czym wsiedli na swe pirogi z żaglami, na których wyhaftowany był smok Syrdon, syn Juraty i ruszyli w stronę Egiptu. Całe Morze Śródziemne, zwane też Wielkim i Rajskim, zaroiło się tego roku, kiedy to wulkan zniszczył wyspę Therę z jej mieszkańcami, od czółen wiozących lutych wojowników. Ramię w ramię z Szardanami płynęli również bitni Peleszet z Krety, przez Solimów zwani Filistynami, Zlovana – słowiańscy chąsiebnicy z Windo – Korutanii i Czerwonej Krobacji, oraz inne plemiona, którym Egipcjanie nadali nazwę Ludów Morza. Co gorsze, z Czarnych Królestw Południa, zza Nubii rodzącej złoto, przybyło dzikie plemię czarnoskórych olbrzymów – ludożerców, z których każdy miał sto ramion uzbrojonych w miecze i topory.





,,Wówczas to nasz śmiech zamienił się w żałobny lament. Długie lata gnuśnieliśmy w pokoju, aż stali się nasi mężowie słabi jak niewiasty. Oto dziki wróg począł pustoszyć nasz święty Kemet. Ludy Morza, z których najgorsi byli Słowianie, zaatakowały nas od północy, od południa zaś uderzyli Hekatejrowie. Krwią i łzami spłynęła ziemica egipska a szakale wyły na ruinach złupionych miast'' - ,,Księga Psenophis''





- I co było dalej, dziadku? - mały chłopczyk pytał siwobrodego starca, który będąc w wieku swego wnuka, opuścił rodzinną Anto – Trację i mocą czarodziejskiego kija, poleciał do Egiptu razem z plemieniem batjanów; żyjących tylko w Tracji ludzi zamieniających się w bociany.
- Faraon Serapis widząc ogrom klęsk i potęgę wroga, schował miecz Ozyrysa do pochwy. Powiadają ludzie, nie wiem do końca czy to prawda, bo aż trudno w to uwierzyć, że mu życie zbrzydło. Podczas gdy królowa Małanka stanęła na czele wojsk egipskich, a i batjanowie przyłączyli się do obrony, faraon całe dnie pędził w łożu, w zaciemnionej komnacie. Wreszcie trzeciego dnia, zaszedł do Domu Pięknego w Tebach i kazał paraszytom, by – zgroza ogarnia gdy się o tym pomyśli – przerobili go na mumię. Balsamiści bali się podnieść rękę na swego króla, przeto ten kazał się uśpić specjalnym amuletem, a dopiero potem wypatroszyć, zabalsamować i owinąć bandażem. Może nie powinienem ci opowiadać takich historii przed snem – zadumał się starzec.
- Dziadku, opowiedz co było dalej z królową Małanką? - poprosił wnuczek.
- Ano, Małanka, zuch dziewczyna dowodziła Egipcjanami z grzbietu algazela, co rogi miał jak czarne szpady. Unosiła się na jego grzbiecie w powietrzu, a nasi dzielni batjanowie pod postacią bocianów nosili kamienie i spuszczali je z wysoka na najezdników z Ludów Morza. Był to wielki zryw ludu egipskiego; miłość ojczyzny kazała chłopom rzucać pracę na roli i chwytać za oręż w celu odparcia wroga. W czas wielkiej bitwy w Delcie rzeki Nilus, zdobyty został szardański sztandar z wyszytym na nim czerownym smokiem Syrdonem. Szczęście uśmiechnęło się do Egipcjan również w wojnie przeciw Sturękim Olbrzymom zza Nubii. Małanka niesiona w powietrzu przez algazela; oryksa skrzydlatego uśmiercała olbrzymy za każdym razem posyłając strzałę w oko lub w usta. Co tu dużo mówić – Sturęcy uciekli jak niepyszni, a Darmopych karmił się ich sromotą! Jeśli zaś chodzi o faraona Serapisa, odnalazła go w Domu Pięknym jego była nałożnica Titi. Przyprowadziła ze sobą rosłych Murzynów uzbrojonych w topory. Ci rozpędzili paraszytów, ratując w ten sposób faraona przez zamianą w mumię na żywca. Wrogowie zostali wyparci z Egiptu. Znów nastał pokój, a co zostało zburzone i spalone, zaczęto wznosić od nowa. Jeśli zaś chodzi o twojego dziadka, to jakiś poganiacz wielbłądów ukradł mi czarodziejski kij, lecz wróciłem do Tracji statkiem.
Na tym opowieść się skończyła. Wnuczek już spał.


*





Królowa Malanak – anch jako pierwsza opowiedziała Egipcjanom o Ageju – Bogu Bogów. Egipcjanie, a właściwie tylko kapłani, idąc za przykładem Amon – kuta przyjęli nową wiarę, lecz ku rozpaczy królowej trzymali ją w tajemnicy, zarówno przed obcymi narodami, jak i przed własnym. ,,Agej jest zbyt wielki, by ktokolwiek mógł go czcić'' – mawiał Amon – kut, aż umarł w swym błędzie.