poniedziałek, 20 maja 2013

Abraham Prochownik



,,Całkowicie legendarne są żydowskie tradycje o kupcu Abrahamie Prochowniku, któremu w połowie IX wieku zaoferowano polską koronę i o delegacji Żydów niemieckich, którzy w końcu IX wieku prosili księcia Lestka o pozwolenie osiedlenia się na jego ziemiach’’ – Przemysław Urbańczyk ,,Rok 1000. Milenijna podróż transkontynentalna’’.


Był Rok Pański 1417, kiedy na soborze w Konstancji toczył się proces przeciwko ,,Satyrze’’ Jana Falkenberga, sługi Krzyżaków. Falkenberg nie przebierał w słowach.

,,Polacy są bałwochwalcami i nieczystymi psami, służącymi swemu bożkowi Jagielle, których trzeba tępić jeszcze bardziej niż pogan’’

- pisał. Oprócz tych inwektyw, groził, że książę Witold zamierza podbić Niemcy. W 1416 roku, jego adwersarz, Polak paweł Włodkowic ogłosił ,,Traktat o władzy papieskiej i cesarskiej wobec pogan’’, w którym dowodził, że nawet poganom, Bóg dał prawo do obrony niezawisłości swych ziem i ani papież, ani cesarz nie mogą tego zmienić. Po odczytaniu ,,Traktatu...’’ Włodkowic jak podaje ,,Codex vimrothensis’’ zdecydował się opowiedzieć pewną historię z dziejów swego kraju, która zilustrowałaby przedstawione przezeń tezy.
- Mój kraj – zaczął – w przeszłości, przed chrztem, nie nazywał się Lechia, lecz Analapia, a nazwa ta nawiązywała do prastarego kraju Aplan, który przed potopem leżał na ziemiach, które dziś zajmuje Królestwo Polskie. Jego dzieje są pełne chwały i niezwykłych wydarzeń. Panowały w nim dynastie dalmacka, sarmacka, znów dalmacka, grakchidzka, popielidzka i piastowska, którab wygasła ostatecznie Roku Pańskiego 1370 – uczestnicy soboru uważnie słuchali. – Dynastia Grakchidów, założona przez Rzymianina Grakcha, którego my nazywamy Krakiem, miała wkrótce wygasnąć. Król Lis nie miał męskiego potomka. W czasach, gdy panował, na tronie w Akwizgranie zasiadał władca, którego imię do dziś ludy chrześcijańskie wymawiają z czcią. Władcą tym był król Franków i Longobardów, a od Roku Pańskiego 800 cesarz rzymski, Karol Wielki. Prowadził on wiele wojen, w tym również z Sasami. Po długich walkach podbił ich, zniszczył chram pogański Irminsul, a wybicia na uczcie wodzów saskich, jego biograf Einhardt nie zawahał się nazwać grzechem. Gdy władca wojował w Saksonii, natknął się na słowiańskich wojewodów, rządzących z mandatu króla Lisa w prowincji Bliski Zachód. Jedni wspierali Sasów, a drudzy – Franków. Znamy wszyscy historię Ulisesa [Odyseusza], który wracając z łupami spod Troi, nie omieszkał złupić jeszcze Kikonów. Przysłowie mówi: ,,Apetyt rośnie w miarę jedzenia’’. Przeto Karol Wielki rzucił się na Analapię jak lew na owcę i dotarł aż do rzeki Visany, która obecnie zwie się Vistula, a zaświadcza o tym Einhardt. Miasto Sirenopolis dostało się we władanie dwóch wojsk; na zachodzie frankijskiego, a na wschodzie – analapijskiego. W owym czasie, w królestwie Lisa przebywał żydowski kupiec z Włoch, Hersz Procovia, razem z bratem Abimelechem i synem Abrahamem. Królowi Franków i Longobardów towarzyszył jego siostrzeniec Roland (Hroutland), przez Włochów zwany Orlandem, hrabia Marchii Bretońskiej. Był to mąż chrobry, lecz pyszny, niczym lew, lub lewart – pragnął by wszystkie ludy służyły Frankom. Karol Wielki wyznaczył jemu, Oliwerowi i biskupowi Turpinowi za zadanie zdobyć Grakchov, założony przez Kraka i na jego cześć zwany obecnie ,,Cracovia’’, a jest to stolica Królestwa Polski. Rycerze spełnili zadanie, po czym udali się zdobywać prowincję Montanię. Gdy walczyli nad Morskim Okiem, Rolanda spotkała smutna przygoda. Otóż z wody wynurzył się neomys i odgryzł mu nogę. Neomysy były wielkości ludzi, przypominały wyglądem szczury, a w ślinie miały jad. Biskup Turpin, który kochał Rolanda jak syna, z płaczem wołał: ,,Nie dajcie mu umrzeć jak psu’’! – Oliwer myśłał, że to wołanie na nic się nie zda, lecz wtem z szeregu armii króla Lisa wyszedł pogański wojownik imieniem Skuba, a był to odległy potomek tego Skuby, który za rządów awarskich zabił smoka. Choć nie znał prawdziwego Boga, ulitował się nad pozbawionym nogi rycerzem. Opatrzył go i dał mu kule, by na nich chodził, dał mu jeść i pić. Później wuj Rolanda ofiarował mu nogę ze srebra, aby mógł chodzić. Dotąd Roland uważał wszystkich pogan za dzikie bestie i nie oczekiwał od nich miłosierdzie. Zaiste, wielką zasługą naszej wiary jest uczynienie świata bardziej ludzkim, lecz większą – uczynienie go chrześcijańskim. Tymczasem król Lis wysłał Skubę w poselstwie do Karola Wielkiego. Władca Zachodu, uniósł się pychą i aby onieśmielić posła, pokazał mu skrzynie pełne złota, srebra i klejnotów, chwaląc się, że tym zwycięży Analapów. Wówczas Skuba zdjął z palca złoty pierścień i wrzucił go do skarbów Karolowych ze słowami: ,,Idź złoto do złota, my Analapowie kochamy się w żelazie’’. Karol Wielki nie tracąc dobrego tonu odrzekł: ,,Ich hab dank’’, co po niemiecku znaczy ,,Dziękuję’’. Na pamiątkę tego śmiałego gestu, król Lis nadał Skubie herb Abdank. Frankowie przekroczyli Visanę, czyli Vistulę i już niebawem cała Analapia miała się znaleźć w ich rękach. Tymczasem żydowscy kupcy z rodu Procovia postanowili pomóc Słowianom. Wzorując się na mieszkańcach azjatyckiego cesarstwa Sinae [Sinea] zmieszali siarkę, saletrę i węgiel drzewny, oraz kamienie i skorupy garnków. Nową broń od nazwiska Procovia, Analapowie nazwali ,,prochem’’, a samo nazwisko wymawiano odtąd : ,,Prochownik’’. Straszna to była broń. Dym, huk, tajemnicze światła w nocy, elementy rażące... Płoszyła konie i jeźdźców, uważano ją za dzieło diabła. Gdy Analapowie święcili triumfy, a Frankowie cofali się, wuj Abrahama; Abimelech Prochownik poległ w bitwie. Karol Wielki zwołał naradę, by znaleźć sposób na zniszczenie bądź przechwycenie analapijskiego prochu. Biskup Turpin odprawił egzorcyzmy nad podbijanym krajem, a rycerz Malant, po kądzieli pochodzący z Akwitanii udał się na poszukiwanie składowiska lutej broni. Szedł wiele dni w przebraniu kupca żydowskiego, aż schronił się przed deszczem w ciemnej jaskini. Postanowił ją sobie oświetlić toteż począł krzesać ogień. Wtem rozległ się nieopisany huk i góra zwaliła się , a po jaskini został ślad w postaci skalnego gruzu, wśród którego było ciało Malanta. Nie wiadomo jak skończyłaby się wyprawa Franków na Słowian, gdyby nie wieszczy sen Karola Wielkiego. Gdy spał po trudach całodziennej walki, ukazali mu się w glorii zbawionych, królowa Wanda, córa Kraka, którą do wiary w Chrystusa przywiódł święty Chrystolubiec, król Bogdal, współczesny królowi Brytów, Arturowi, którego z tańca św. Wita uleczył misjonarz Jezusowy i córka Bogdala, królewna Liya, która została wezwana do Raju zaraz po tym jak wyraziła zgodę na chrzest. Zbawieni ci byli jako Wyspy Błogosławione na morzu pogaństwa. Rzekli Karolowi:



,,Przestań podbijać ten lud, bo choć jest pogański, Bóg i w swym Miłosierdziu i jemu dał prawo i obowiązek obrony swych ziem. Pozwól im żyć, a w swoim czasie i ich powoła Chrystus do uprawiania swej Winnicy. Lud ten zasłynie z miłości do Bogurodzicy i z niego wyjdzie Wikariusz Chrystusowy’’.

Sen się skończył, a król Franków i Longobardów, po zaciągnięciu rady biskupa Turpina, opuścił Analapię, ku wielkiej radości jej mieszkańców. ,,Niedobrze – teraz spalą mnie jak Husa’’ – pomyślał opowiadający tę historię Paweł Włodkowic. Sobór ogarnęła grobowa cisza. Po chwili zgromadzeni zaczęli klaskać i wołać: ,,Sława mu’’! i ,,Niech żyje Polska’’! Sobór rozkazał uwięzić Falkenberga i podrzeć jego ,,Satyrę’’. Paweł Włodkowic wrócił do kraju opromieniony chwałą.



*
Król Lis nakazał zniszczyć cały zapas prochu, aby jak sam rzekł ,,ta przeklęta broń nie wygubiła kiedyś całej rasy ludzkiej’’. Aby wypełnić rozkaz w całej Analapii poczęto puszczać szmergle, tak jak ongiś robili to starożytni Żbiczanie. Wspaniałe było to widowisko, a nie tylko ludzie świetnie się bawili. Na nocnym niebie radowały oczy ogniotryski rusałek i wodników, oraz pukawki strzyg. Hersz Prochownik w nagrodę za pomoc w zwyciężeniu Karola Wielkiego, otrzymał urząd ministra wojny i zamieszkał w Neście, dokąd sprowadził swą żonę Rachelę, matkę Abrahama. Dla Analapów był bohaterem. Ostatni król z krwi Kraka nie miał syna, któremu mógłby przekazać tron. Przeto rzymskim zwyczajem, adoptował Abrahama Prochownika, ożenił go ze swą córką Dobrotą, która przyjęła Stary Zakon. Gdy Lis umarł, Abraham został królem. Nosił pejsy, filakterie, a na szyi – malutkie, złote tabliczki Dekalogu. Pod koroną skrywał jarmułkę. Za jego panowania Analapowie płacili srebrnymi szeklami, które z jednej strony zdobił biały orzeł Tinez, a z drugiej – siedmioramienny świecznik – menora, a po obu stronach hebrajski napis: ,,Abraham król Analapii’’. Utrzymywał kontakty z licznymi władcami. Cesarz Abisynii, Jan I Prester, zwany Księdzem Janem przysłał mu w prezencie afrykańskiego bawoła o czarnej skórze i wielkich, szarych rogach. Król przemierzał na jego grzbiecie lasy jak na koniu, a także używał go do polowań na żubry, którym ścinał głowy mieczem. Troszczył się o swą nową ojczyznę, zakładał szkoły i szpitale, bronił ludzi przed potworami i rozbójnikami, każdy mógł przyjść do niego ze swą skargą. Budował synagogi i sprowadzał rabinów, by nauczali jego poddanych Starego Zakonu. Jednak lud słowiański nie kwapił się do przyjęcia nowej wiary. Jego żona, królowa prozelitka Dobrota nie urodziła syna, tylko parę córek, z których najstarsza, na cześć pokonanego Karola Wielkiego otrzymała imię Karolina (Caroliniana). Została wydana za króla Bohemii. Abraham Prochownik rządził długo i sprawiedliwie, jednak, jako, że był jak wszyscy człowiekiem omylnym popełnił błąd. Nie mając syna wyznaczył na swego następcę świetnego wojownika, wojewodę Popiela, założyciela dynastii Popielidów.

Laura i Filon




Król Roxu, Zacław V i jego następca Zacław VI prowadzili wojny z Bizancjum, docierając do samego Carogrodu. W końcu cesarz wziął odwet i najechał Rox docierając aż pod wały Dendropolis. Służyły mu konnica i piechota, łucznicy, a nawet słonie. Oblężenie trwało długo, aż wreszcie, pod groźbą spalenia drewnianych części wałów płynem o nieznanym składzie, noszącym nazwę ,,ogień grecki’’, Lud Roksany skapitulował. Cesarz zabrał do stolicy dań, złożoną ze stosów złota, srebra, kamieni i pereł, futer i beczek kawioru, a jako zakładnika przywiózł syna Zacława VI, Milika, po grecku zwanego Filonem, a było to jeszcze pacholę. Milik – Filon wychowywany na dworze carogrodzkim, opanował grecką mowę, a ze słowiańskiej i starokrasnej zostały mu się w pamięci tylko resztki. Nauczył się przestrzegać karkołomnej etykiety dworskiej, poznawał bizantyjską historię, obyczaje i dyplomację. Cesarz był jego ojcem chrzestnym w cerkwi Hagia Sofia, a chrzcił go sam patriarcha. Filon lubiany przez cały dwór i lud Carogrodu, często pielgrzymował do Bożego Grodu jak nazywał Jerozolimę i do Betlejem. W swej komnacie palił lampki oliwne przed ikonami Jezusa, Matki Bożej, św. Mikołaja, św. Ili (proroka Eliasza), św. Jerzego i Wielkiej Męczennicy Parascewy. Ci co byli tego świadkami mówili: ,,Ich kult kiedyś zakwitnie wśród Ludu Roksany’’. Cesarz wysyłał Filona w poselstwie do Arabów i Persów, a on spisywał się na medal. Z myślą o własnym kraju próbował poznać skład i sposób warzenia ,,ognia greckiego’’, lecz w obawie o przyłapanie i straszną śmierć zaniechał szpiegowania. Odbył wiele podróży i zabił liczne potwory nękające ludzi. Smok z Bharacji, olbrzym z Abisynii, hydra z Wenecji, ghul z Arabii, wąż morski z Morza Trzcin, książę wąpierzy Vrykolakas, syn króla Tybalda, zabity w Atenach – wszystkie one zginęły pod mieczem tego, kogo na dworach Franków i Anglów nazywano w pieśniach ,,rycerzem z Grecji’’. Pewnego razu, książę Filon bawił w Aleksandrii. Gdy przybył do miasta, zastała go ulewa. Skierował się do najbliższej karczmy. Siedziało tam paru mężów, rozprawiających przy małmazji i innych trunkach, na najróżniejsze tematy. Uwagę Filona przykuła wieść o zniknięciu dwójki dzieci.
- To wina Centaura – ktoś powiedział – już poganie wiedzieli, że są złe. Na przykład taki Nessos próbował zhańbić Dejanirę, żonę Heraklesa. Ów w obronie żony zabił Centaura, a ten umierając, radził Dejanirze, by w jego krwi uprała koszulę męża; miał to być afrodyzjak. Zazdrosna żona zrobiła tak i z przerażeniem odkryła, że Herakles gore, a ten kazał się spalić. Ludzie dużo wojowali z tymi potworami. Ten nasz, podobno jest ostatni na świecie – Filon włączył się do rozmowy.
- Wielce zaciekawiła mnie ta sprawa. Byłbym niezmiernie rad, gdybyście zechcieli mi wyjaśnić, co to takiego Centaur.
- W pogańskiej opowieści król Lapitów, Iksjon chciał uwieść boginię Herę, żonę Zeusa. Ów, władca bogów, uformował z Chmury postać swej małżonki i podstawił ją Iksjonowi, który spłodził z nią bestie, zwane Centaurami, a dzielą się one na dwa rody: Hipocentaurów i Onocentaurów.
- Sądząc po nazwach – rzekł Filon – pierwsze od pasa są końmi, a drugie – osłami. Czy one porywają dzieci?
- Są zdolne do wszystkiego – rzekli miłośnicy małmazji.
- Jestem Filon, syn Zacława VI, króla Roxu. Ubiłem olbrzyma z Abisynii i wiele innych potworów. Jestem gotów uwolnić was od tej plagi – goście w karczmie poczęli go oklaskiwać, po czym jeden z nich rzekł.
- Centaur żyje za miastem i grasuje na jego obrzeżach. Aby go zabić musisz go najpierw przywabić. Pytasz czym? Ano, Centaury to opoje. Lubią pić na umór, a potem robić burdy.
- Jaki to trunek? – spytał książę.
- Rakia – odpowiedział karczmarz.
- To będzie dobra przynęta dla Centaura – stwierdził pogromca potworów.
Wieczorem syn Zacława VI udał się na obrzeża miasta, biorąc ze sobą dzban rakii i pieczone prosię. Czekał długo, odpędzał mieczem hieny i szakale od prosiaka, aż wreszcie zasnął w zaroślach. Spał do północy, aż ujrzał w świetle Księżyca dziwną istotę; do pasa był to starzec, a od pasa – osioł. Onocentaur myśląc, że dzban rakii do nikogo nie należy, wziął go i począł pić. Wówczas Filon, jak lewart, wyskoczył z zarośli i rzucił się na dziwoląga. Ten, przerażony, odrzucił dzban niedopitej rakii i w nogi. Książę ciął mieczem i przeciął Centaurowi ścięgna w zadnich kończynach. Następnie przebił oba serca; ludzkie i ośle. Na twarzy pół – ludzkiej, pół – zwierzęcej istoty malowała się gorycz, a na naznaczonych zmarszczkami policzkach wciąż widać było łzy. Minęła noc, a rano, na dźwięk złotego rogu Filona zbiegła się niemal cała Aleksandria, a wielu współczuło Centaurowi; wszak do pasa był starym, schorowanym człowiekiem. ,,Jednak trzeba go było zabić, bo to potwór, który porwał dwoje dzieci; Jana i Anastazję’’ – mówiono. Książę Filon był na ustach wszystkich i otrzymał przydomek ,,Centaurobojca’’ (Kentauroktones), który nosił również na tronie w Dendropolis. Tymczasem dzieci, rzekomo zjedzone przez Centaura zostały odnalezione przez rodziców i ich przyjaciół; okazało się, że nie zostały porwane. Filon po raz pierwszy odczuł żal z powodu przelanej krwi. Od tego czasu daremnie trudzi się ten, kto próbuje odnaleźć na świecie choć jednego żywego Centaura.

*
W swoich podróżach, Filon odwiedził również Rawennę, gdzie pan egzarcha, rządzący z mandatu cesarza bizantyjskiego, wyprawił na cześć księcia Roxu, wystawną ucztę połączoną z turniejem na zachodnią modłę. Przybyły najważniejsze rody, a wśród nich Adinokowie (Adinocci), wywodzący się od starożytnych Etrusków. Ród ten reprezentowali pan Mateusz, jego żona Lukrecja, synowie Juliusz i Flawiusz, oraz córka Laura. Od innych cór Italii odróżniały ją włosy barwy złota i oczy niczym chabry. Ród jej matki, Lukrecji, wywodził się od Galów. Laurę kochał ubogi lud Rawenny, za jej dobroć, hojność i ofiarę z własnego czasu, a pobożnością, czystością, mądrością i wdziękiem, jaśniała niczym gwiazda. Odbył się turniej, a o rycerzu Filonie Centaurobójcy, któremu cesarz nadał herb ,,Kitaurus’’, krążyly pełne uznania szepty. ,,Jest synem króla pogańskiego ludu Słowian. Pozabijał wiele bestii, w tym ostatniego Centaura, gdy był w Aleksandrii. Musi być z niego wielce chrobry zawodnik’’. Jakby na potwierdzenie tych słów, Filon okryty lekką kolczugą, walczący mieczem z damasceńskiej stali i zasłaniający się tarczą ze skóry smoka, lub morskiego węża, wysadził z siodła pięciu rycerzy, jednego po drugim. Damy, w dowód uznania rzucały mu róże, jedwabne i atłasowe chusteczki, wyszywane złotymi i srebrnymi nićmi, mieszki wypełnione złotymi monetami, perły. Filon, zmęczony po długich bojach, podniósł parę rękawiczek, zdobionych maleńkimi szafirkami, tworzącymi owalną ramkę, w której mieściła się wyhaftowana złotą nicią litera L. Rycerz szukał wzrokiem właścicielki rękawiczek, a Laura Adinocci oblała się rumieńcem, po czym nieśmiało rzekła: ,,to moje’’. Książę Roxu z powagą, przypiął je sobie do hełmu z damasceńskiej stali, zdobionego barwionymi na purpurowo strusimi piórami, po czym ukląkł i z ręką na sercu ślubował:
- Ja, Filon Kentauroktones, syn króla Roxu, Zacława VI, przed Bogiem i ludami Czterech Stron Świata, obieram Ciebie, Lauro z Adinoków, Jutrzenko Italii, na swą damę. Ślubuję Ci wierną służbę i obronę Twego honoru do ostatniej kropli krwi, zarówno przed sakramentem małżeństwa, jak i po jego zawarciu. Na świadków wzywam Jezusa Chrystusa Pantokratora, Jego Matkę; Najświętszą Bogurodzicę i Świętych: Michała, Jerzego, Mikołaja, Ilję i Wielką Męczennicę Parascewę – rozległa się burza oklasków. Sam egzarcha ze łzaami w oczach stał i klaskał. Jednak wielu myślało: ,,On zbyt pochopnie składa takie przyrzeczenia. Nie wie w istocie, czy ją kocha, choć może być innego zdania, a wzywa na świadków Jezusa i świętych, przez co ciężko grzeszy’’. Odtąd Filon, często towarzyszył Laurze i układał na jej cześć hymny i kancony miłosne, z których niektóre przetrwały długie wieki, aż po dziś dzień. Laurze podobało się w jej rycerzu wszystko. Był synem walecznego, pogańskiego ludu, który kochał i który pragnął przyprowadzić do Owczarni Chrystusowej, by najszlachetniejsi z Ludu Roksany nie szli na zatracenie jak Sokrates, Platon, Arystoteles, Wergiliusz, czy Oktawian August. Siłą przypominał Samsona, albo Heraklesa, pięknem Apollina, mądrością Salomona, albo Apolloniusza z Tiany. Grał i śpiewał niczym Dawid, albo Orfeusz. Wynalazł nowy instrument, nazwany ,,bałałajką’’. Jego podróży mógłby pozazdrościć mu Odys, a żarliwością w wierze przypominał Apostołów. Taki był w oczach Laury. Oczy Filona rwało jej piękno, godne samej Afrodyty, a była również mądra jak Atena, a pobożności, pokory i miłosierdzia uczyła się od ukochanej przez siebie Maryi. Oczywiście córka Mateusza i Lukrecji miała też wady, ale tych ,,Codex vimrothensis’’ nie wymienia.
Laura i Filon w towarzystwie braci Juliusza i Flawiusza udali się na pielgrzymkę do rzymu, a było to jeszcze przed Wielką Schizmą Wschodnią. Cała czwórka zwiedzała miasto, z jego starożytnymi zabytkami. Pielgrzymi odwiedzili Koloseum, w którego piasek wsiąkała przez wieki krew pierwszych chrześcijan, liczne kościoły, gdzie kontemplowali widok cennych relikwii, a choć nie wiedzieli o tym, byli też w miejscach, gdzie analapijska królowa wanda rozmawiała z cesarzem Neronem i słuchała kazania Chrystolubca. Flawiusz uzyskał dla swych towarzyszy audiencję u Papieża, który udzielił ślubu Laurze i Filonowi. Ojciec Święty wypytywał się o kraj pana młodego, lecz ten niewiele umiał o nim powiedzieć.
- Mój kraj leży na północ od Morza Czarnego i zamieszkują go poganie. Jestem synem ich króla Zacława VI, a gdy ten umrze, ja zostanę królem Ludu Roksany – mówił Filon.
- Pamiętaj, drogi bracie – rzekł Papież – abyś gdy zostaniesz królem, nie chował swej wiary dla siebie i rodziny, lecz żebyś podzielił się nią z całym twym ludem.
- Nie omieszkam, Ojcze Święty – obiecał pan młody.



*
Nowo zaślubieni ledwo udali się z Rzymu do Carogrodu, a już cesarz oznajmił im:
- Król Roxu jest ciężko chory i błaga byś go odwiedził w jego ostatnich godzinach. Gdy umrze, ty zostaniesz królem, a bacz, że cały lud chrześcijański czeka, aż Lud Roksany dołączy do niego – Filon opuścił razem z żoną Carogród i żegnany przez poddanych cesarza, wsiadł na okręt płynący po Morzu Czarnym, aż dopłynął do Korsunia, przez Greków, zwanego Chersonezem. Stamtąd, mąż i żona udali się do Dendropolis. Król Zacław VI wylewał potoki łez na widok syna i pięknej synowej. Nic dziwnego, oddał go na zakładnika cesarzowi jako ośmioletniego chłopca, teraz aś stał przed nim mąż postawny, światowy; pierwszy rycerz Bizancjum, pogromca licznych bestii, w tym ostatniego Centaura, książę Filon Kentauroktones, herbu Kitaurus, na którym widniał Centaur celujący z łuku do swego ogona, zakończonego wężową głową. Jego żona, Laura ze sławnego, włoskiego rodu Adinoków, była tak piękna, że zdawała się królowi być boginią – Dziewanną, albo Afrodytą. Zacław VI umierając pobłogosławił syna i synową, po czym został ochrzczony i pochowany po chrześcijańsku. Niebawem nastąpiła podwójna koronacja.
- Niech żyją Filon Centaurobójca i Laura z Rawenny! – wiwatowano.
Królowa pokochała swą nową Ojczyznę i nauczyła się zapomnianych już przez króla, trudnych języków słowiańskiego i starokrasnego. Pisała listy do Papieża z prośbą o przysłanie misjonarzy, a także przełożyła na języki Ludu Roksany modlitwy: Pater Noster, Ave Maria i Credo. Zakładała szkoły i szpitale, w których przez nikogo niepoznana opiekowała się chorymi. Początkowo bano się, że córa słonecznego kraju nie przetrwa mroźnych zim, lecz obawy okazały się płonne. Jednak to co uczynił Filon napawało ją smutkiem. Wdał się w złe towarzystwo możnych roxyjskich i ociągał się z chrztem swych poddanych, aż całkiem go zaniechał. Począł czcić bogów i wygnał katolickich misjonarzy, sprowadzonych przez Laurę. Nie dość tego. Ongiś król Analapii, Cztan III w swoim zakonie ustalił, że władcom przystoi mieć wiele żon, a tylko ich poddani muszą zadowalać się jedną. Filon poślubił dziewięć kolejnych żon, wśród których znalazła się chrześcijanka, Maria, córka króla Kolchidy. Król Roxu okłamał go zapewniając, że chce przyjąć chrzest. Ilekroć Laura i Maria skarżyły się na swój los, były bite i zamykane. Filon będącym również rozżalonym na cesarza, który na tyle lat wyrwał go z rodzinnego domu, oddawał się rozpuście i pijaństwu, a rządził tak, by bogatsi byli jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi. W Suecji założonej przez Sueta, pazia króla Artura, Filon zwerbował zaciężną armię Waregów (Wariagów), których osadził w swym kraju. Był chciwy, a jednocześnie skąpy, toteż wareski żołd był bardzo niski. Wreszcie najemnicy, wściekli jak wilk Fenrir, pomaszerowali na Dendropolis, po krótkim oblężeniu zdobyli siedzibę króla i go zabili, a żadna z dziesięciu żon nie dała mu męskiego potomka. Następnie poczęli łupić zamożną stolicę, a dynastia dalmacka szczezła w swym ostatnim bastionie. Dziesięć wdów po Filonie przypadło w łupie dziesięciu Waregom; Laurę pojmał niejaki Hjalmar z Birki i zawiózł ją do swego rodzinnego grodu. Najemnicy ze Suecji wciąż łupili Dendropolis, a w Moxie i w Minos zebrały się wiece możnych, mające wybrać nowego króla. Bojarowie podzielili się na frakcje; jedni popierali kandydaturę króla Analapii, drudzy, Liteny, Latyki, konata Asmatasa z pogranicza Burus i Jatvy, wreszcie – cesarza Bizancjum. Każda frakcja miała swe wojska i prowadziła zacięte boje z innymi frakcjami. Jakby tego było mało, Rox nawiedziły zarazy, powodzie, grad wielkości jajek, a król wąpierzy Tybald, mszcząc śmierć swego syna Vrykolakasa z ręki Filona, kazał licznym straszydłom mordować bezbronnych ludzi. Rox ogarnęły Wieki Ciemne, a prości ludzie rujnowani przez wojnę, klęski żywiołowe i potwory, wyciągali ręce do Śmierci jak do wyzwolicielki.
Laura spędziła resztę życia w Birce. Hjalmar kochał ja, lecz nie rozumiał. Nosił na szyi Krzyż Chrystusa i Młot Thora. ,,Thor jest bogiem Waregów, a Jezus – chrześcijan. Obaj są równi potęgą i mogliby się zemścić, gdybym któregoś pominął w kulcie, a bogowie potrafią być luci’’ – tłumaczył swe postępowanie. Dla Laury tymczasem, Jezus był Bogiem prawdziwym, a Thor – fałszywym. Jej mąż co roku wsiadał do drakkara, którego dziób zdobiła głowa smoka i żeglował o całym Morzu Srebrnym i innych morzach, a zajmował się korsarstwem i handlem. Żona spędzała długie miesiące w domu, w towarzystwie innych niewiast. Pewnego razu spytały ją:
- Czemu nie idziesz z nami czcić Frei, najpiękniejszej z bogiń?
- Nie chcę być jak Freya – odparła Laura – ale jak Maryja, Matka mego Boga – po czym zaczęła opowiadać o swej wierze, bo już dobrze mówiła wareskim językiem. Cieszyła się szacunkiem krajan swego mężą, zwano ją ,,völvą Chrystusa’’. Tylko kałani krzywo na nią patrzyli, lecz nie śmieli robić jej krzywdy, bo Hjalmar należał do zakonu berserkerów, a po tych można się było wszystkiego spodziewać. Mijały lata, a w sercu Laury wciąż jątrzyła się rana zadana przez Filona. Trudno jej było przebaczyć, ale w końcu przebaczyła, a ,,Bóg zdjął z niej krzyż myśli pełnych bólu i nienawiści’’ (,,Codex vimrothensis’’). Pewnego dnia poczęła dziecię z krwi Hjalmara, lecz rodząc je umarła. W niebie wybiegły jej i dziecku na spotkanie królowe Wanda, Libusza i Maria Mariewna, oraz królewna Liya.
*
W Roxie dobiegły końca walki frakcji, lecz Wieki Ciemne trwały. Wreszcie, możni wysłali poselstwo do wodza Waregów, Ruryka (Rurihus) z prośbą, by został ich księciem (nie królem!) i zasiadł na tronie w Dendropolis. Ruryk przyjął propozycję i wprowadził ład i założył nową dynastię, która panowała do XVI wieku. Pojmał Tybalda, króla wąpierzy i uciął mu głowę, przebił serce mieczem, po czym spalił i rozrzucił popiół na cztery wiatry. Jego synem był Oleg Wieszczy (Olehus Profietnyj), który mimo, że był wątły, dał się we znaki cesarstwu bizantyjskiemu, a swej mądrości zawdzięczał swój przydomek. Według ,,Codex vimrothensis’’ miał długie rude włosy, wąsy i brodę, oraz zielone oczy. Nosił złoty diadem zdobiony szafirem i modrym piórkiem sikory, kolorową pelerynę, przedstawiającą barwy złotą, modrą, ciemnozieloną, białą, purpurową i znów białą, oraz zielonego Krakena i trzy trzy czarne drakkary, a jego miecz o złotej rękojeści spoczywał w pochwie ze skóry brązowego smoka, wysadzanej rubinami. Historię jego śmierci opisuje ,,Powieść minionych lat’’, a powtarza ,,Codex vimrothensis’’. Przepowiednia głosiła, że książę zginie z powodu swego ulubionego konia, toteż kazał go chować z dala od siebie. Gdy koń zdechł, Oleg przyszedł go zobaczyć, a ujrzał same kości. Gdy potrącił czaszkę stopą, wypełzła z niej żmija i ukąsiła władcę, a ten zmarł.

Listy Ziemowita i Księdza Jana



Ziemowit, syn Piasta, król Analapii, Janowi Prezbiterowi III, cesarzowi przesławnej Abisynii, pozdrowienia.



Panie Bracie!

[...] Chciałbyś zapewne poznać w co wierzymy. Naszą wiarę przekazał nam wielki król, Cztan III Zakonodawca, syn króla Artura [Apostaty]. Przed jego narodzeniem mieliśmy wiarę Tmutarakańczyków, a w Tmu – Tarakanie czczą karaluchy, co jest obrzydliwe i sprzeczne z naturą. Cztan III dał nam taki zakon. Wierzymy w wielu bogów, z których najwięksi są Perun, pan nieba i gromu, od którego imienia pochodzi nazwa ,,piorun’’ i trójgłowy Weles, pan Nawi – krainy zmarłych, czarów, bydła i przysiąg. Nasi bogowie w różnych zakątkach mogą mieć różne imiona. Czcimy też Jarowita (przez Krywiców z Roxu, zwanego ,,Jaryłą’’), Świętowita, Rodegasta, Roda, Chorsa, Swaroga i Swarożyca, boginię Mokoszę, boginię Dziewannę, Pochwista (w Roxie zwanego ,,Strzybogiem’’), Żmija i wielu innych. Jarowit (Jary Pan) to bóg roslin i płodności. Suetowie i Danajowie czczą go pod imieniem ,,Freya’’. Świętowitowi (Panu Znającemu Moc Tajemną) o wielu głowach, podlegają wojna i czary. [...] Chors to bóg Księżyca, Swaróg – Słońca, Swarożyc – ognia i wojny, Mokosza – ziemi i płodności, Dziewanna – lasów, Pochwist – wiatru, a Żmij – rzek, rybaków i flisaków. Żmij jest lutym bogiem, bo żąda ofiar z dziewic. Miejsca świete to te, gdzie występują razem woda, dąb i głaz, a także rzeka Visana, góry, klify – w nich czcimy objawy boskiej potęgi. [...] Nasze najważniejsze święta to jesienne Dziady, kiedy idziemy na mogiły ogrzać i karmić swych zmarłych i święto Słońca – Noc Kupały [...]. Zmarłych palimy, razem z mężem ginie wdowa. Przy narodzeniu, los dziecka wyznaczają siostry Rodzenice, córki Roda [...]. Przede mną panowlai w Analapii tacy włądcy jak Lech I, Poznan, Wizmir, Leszek I Wyścigowy, Leszek II Płodny, Krak, lech II, Wanda, Abraham Prochownik, Popiel I, Popiel II i mój ojciec – Piast. Z pewnością było ich więcej
- Ziemowit.

Jan III Prester, chrześcijański cesarz i kapłan Abisynii, Ziemowitowi, królowi przesławnej Analapii, pozdrowienia.



Panie Bracie!

[...] Wśród licznych ksiąg, jakie posiadam w mej stolicy, Christopolis, znajduje się amharski przekład analapijskiej encyklopedii Wisisława, zatytułowanej ,,Obraz świata’’. Została napisana w piątym wieku ery dioniozyjskiej, kiedy w Twoim kraju panował król Olszan, a w moim – Piłat II Tarava. Czytając tę księgę poznałem wiele zakrytych przed moim umysłem rzeczy o Twoim kraju i Twojej wierze, przed reformą Cztana III. Teraz pragnę przedstawić Ci zarys analapijskiej mitologii.
Wyznawaliście jednego boga osobowego: Ageja wyobrażanego jako płomień i od którego pochodzi wasze określenie ognia. Agej stworzył istoty święte – Enków, upiory i Wieszczyce Losu. Enków obecnie nazywacie ,,bogami’’. Najpierw zostali stworzeni: Jarowit, Świętowit, Mokosza, Weles, Rodegast, Rod, Rgieł, Srebroń (Chors), Srebrennica, Swaróg, Boruta, Dziewanna Šumina Mati, Mar – Zanna, Pochwist, Zmora, Zennica, Altaira i Rykar, Złota Baba, Rigel. Ci i późniejsi nie chcieli krwawych ofiar. Do późniejszych należą: Jurata, Rdzeniejew, Śledziura, Hetman Fal, Rodzenice, Dziwica, Swarożyc, Deneb, Sirrah, Ovov Tęczookinson, Wiłkokuk, Żweruna, Kołowiersza, Liczyrzepa, Biała Locha, Dzik z Redarii, Kurko, Jeźdźcy Ognistego Pioruna. Kim byli? Jarowit to pan gromu i król Enków, Świętowit – najmądrzejszy z nich, Mokosza najmiłosierniejsza, Weles – pan Nawi, dzielącej się na to co my chrześcijanie nazywamy Niebem, Piekłem i Czyśćcem, Rodegast – przodek ludu Latykijczyków, Rod – pan czasu, Rgieł – kwasu, Srebroń i Srebrennica – Księżyca, Swaróg i Swarożyc – Słońca, Boruta i Dziewanna – lasów, Mar – Zanna – śmierci, Pochwist – wiatru, Zmora i Zennica – snów, Altaira i Rykar – smoków, Złota Baba – sztuki leczniczej, Rigel – muzyki, Jurata i Hetman Fal – morza, Rdzeniejew – rdzy na żelazie, Śledziura – ludzi morza, Rodzenice – pór roku, Dziwica to wojowniczka i założycielka Jerycha, Deneb, Sirrah, Ovov, Wiłkokuk, Żweruna, Kołowiersza, Liczyrzepa, Białą Locha i Dzik z Redarii to Enkowie – zwierzęta, Kurko to córka Jarowita i śmiertelniczki, a Jeźdźcy Ognistego Pioruna to panowie błyskawic, synowie Jarowita [...]. Agej stworzył ich z ciała boga Niepodzielnego, stwórcy Bierzma Wszechświata, z którego serca sam powstał.
Wieszczyce Losu, o postaci pięknych niewiast przebywały najbliżej Ageja i im to kazal obwieszczać swą wolę. ,,Obraz świata’’ opisuje dwie z nich: Maricę i królową Analapii, Bożenę Wieszczkę. Ta ostatnia była żoną króla Lecha II. Ją i męża zabił brat króla, Juliusz [...]. Upiory [,,upierzone’’] miały postać ludzką o ptasich głowach i piórach u ramion. ,,Obraz świata’’ wzmiankuje Rybitwę i Dudka.Część istot świętych zbuntowala się przeciwko Agejowi, pod wodza smoka Rykara i została wtrącona pod Korzenie Wielkiego Dębu. Te istoty nazwano ,,Čortami’’. Czyniły zło, min. powodując wojny. Oprócz Rykara zalicząły się do nich: Czarny Pies (przed zdradą: Zmiennik), Licho, Biesy, Čady, wąpierze (upadłe upiory), ażdachy, ały, latawce i wiele innych. [...]. Istnialy również istoty stanowiące odpowiednik naszych świetych, zwane ,,jytnas’’. Tak jak Enkowie nosiły korony z ognia i były im równe. Dostawaly się do niebiańskiej części Nawi za cnotliwe i pobożne życie. ,,Obraz świata’’ omawia wiele z nich, takich jak: Tatra – królowa gór i rzek, Ruta – królowa nimf i wodników, Lech III – król z ery jedenastej [...], Mąż i Mążyna – pierwsi ludzie i wielu innych.
Twoi przodkowie wierzyli, że wróżby pod wpływem Čortów wprowadziła królowa – czarownica Malkieš Lysarayata z ery dziewiątej. My, chrześcijanie, również odrzucamy wróżby jako grzeszne, bowiem Boga nie można podporządkować swej woli. W erze jedenastej, wróżby, zwłaszcza z wosku i chodu konia przeniknęły do kultu Ageja i Enków – Ox Kellu Simi – Abö w Velehradzie rozmawiał z czarnym ogierem poświęconym Welesowi. Po potopie znów potępiono wrózbiarstwo, aż wskzresił je Cztan III. Dodać chciałbym, że w czasach królowej Wandy, gdy królowa Kandaka dożywała ostatnich dni, król Roxu, Irosław, by rozstrzygnąć do kogo mają należeć ziemie Ludu Ledy, wysłał posłów do wyroczni w Delfach (Lędzian przydzieliłą Analapii).
A oto chronologia:
W erze pierwszej, Niepodzielny narysowal sercem wyjętym z piersi Bierzmo Kosmosu i stworzył Zaziemski Ocean z jego istotami. Za pośrednictwem matki Żmyi przychodzi zło. Z Niepodzielnego wyłania się Agej i stwarza pierwszych Enków. Są oni jego narzędziami w stwarzaniu świata wewnątrz muru z białych kamieni, wzniesionego przez smoki i węże. Wówczas zostaje stowrzona Ziemia, Wielki Dąb i ziemski Ocean, a stworzona przez Mokoszę Jurata stwarza Rdzeniejewa, Śledziurę i Hetmana Fal. Pojawiają się Čorty, rak Estinus, łabędzica Łada i sokoly Lelum i Polelum.
Era druga. Jurata rodzi morskie upiory, a Mar – Zanna – Rodzenice. Weles stwarza Nawię, Pochwist Płanetników. Wynurza się góra Triglav i kontynenty, pojawiają się Enkowie: Rybołów i królowa Betel – Gausse.
Era trzecia. Ziemia roi się od smoków i gryfów. Leśna Matka (Dziewanna) stwarza ptaki i owady, a wśród nich orły: Tineza, Ridana i Tineza Dwugłowego. Rigel wyprawia się po perły głosu. Koronacja Króla Węży. Erę kończy wojna Enków z Čortami, pustosząca ziemię.
Era czwarta. Pojawiają się strzygi, bubony, Zajęczanie (ludzie o głowach zajęcy), Oxiowie (ludzie o głowach fok), Wydrzanie (ludzie o głowach wyder), krasnoludki, Żbiczanie, afrykańscy Bastowie, Čorty Kłobuch i Zbreźnia Dzikofiejew, Mieczywład wywołujący wojny i jego antagonista, Enk Mieczysław. [...]. Pierwsza Zima Śnieżna.
Ery piata i szósta. Panowanie Żbiczan, wojna z olbrzymami, pojawiają się Leśni Ludzie Lynx i afrykańskie plemię Czarnych Uszu. Powstania Gerlacha i Uralisława, Pienin, čorcie ziele i Tymian. [...].
Era siódma. Panowanie Lynxów (Rysian), ostatecznie zniszczone przez Neurów.
Era ósma. Czasy Neurów (wilkołaków). Wyleczenie z wścieklizny króla Nyrii II Azora z drużyną przez Złotą Babę, Mokoszę i Dziewannę. Przystanie do Enków, odparcie ataku Čortów. Przymierze z Lynxami, pierwsze zawody atletyczne, założenie Uczelni – Szkoly Szkół w stołecznej Białej Wieży. Król Ren Puszczyn próbuje podbić Płanetników zamieszkujących Księżyc, co prowadzi do zalania świata wężami z kosmicznego Oceanu. Jarowit zabija piorunem Matkę Żmyję.
Era dziewiąta. Czasy rusałek i wodników, Wił, syren, mor, czarownic, czarowników, lamii, łaum, mamun, nocnic, południc, morskich satyrów i sylenów, morskich mnichów i morskich biskupów, żmijów i leśnych ludzi; dzieci Mokoszy lub Juraty. Panowały wówczas królowe od Anej I do Goplany III i nieliczni królowie: German, Trojan, Volch Alabasta, Rysy. Prowadzono nieliczne wojny z Biesami i Čadami (Anej II), trollami (Tuva), Nagami z Bharacji (Volch Alabasta) i Lynxami i Neurami (Goplana I). Goplana III zarażała żywotem rozpustnym i sprzecznym z naturą, aż Mokoszy pękło serce i całą ziemię zalała smoła. Jej mąż, Świętowit, mocą Ageja przywrócił jej życie, wygłaszając mowę o miłości [...].
Era dziesiąta. Jarowit na wyspie Wolin stworzył ze strzałki pioruna pierwszą parę ludzi, Novalsa i Aivalsę (Męża i Mążynę). Był to Złoty Wiek ludzkości. Ludzie byli nieśmiertelni i wiecznie młodzi, plodni jak sama ziemia, żyli bez bólu i zmęczenia, bez chorób, a wszystko co dobre napełniało ich radością. Było tak do czasu, aż wbrew zakazowi Enków, ludzie skuszeni przez węża Tat’a zjedli żołędzie z dębu Baublis. Podobna historia znajduje się w naszej ,,Biblii’’. Wówczas ludzie stali się źli i nieszczęśliwi. Popełniali tak straszne grzechy, że Jarowit zamiezrał ich wytracić, lecz ocaleli dzięki wstawiennictwu Perperuny Gromorodnej, jego ukochanej żony i matki Jeźdźców Ognistego Pioruna i Kurki, a była ona śmiertelniczką. Pojawili się wówczas pierwsi Murzyni – Kali i Mea, a także państwa Bharacja i Sinea, na Dalekim Wschodzie. Niestety niegodziwości mnożyły się jak robactwo, aż świat ogarnęła wojna, a wkrótce potem siarczysta zima.
Era jedenasta, obejmująca czasy od narodzenia Teosta do potopu, to był Wiek Żelazny ludzkości. Był to czas wojen, niewolnictwa, bezbożności, nędzy, chorób, mordowania dzieci przed jak i po narodzeniu. Żyli wówczas tacy łotrzy jak Kościej I Nieśmiertelny, czarownicy Czerwony Wiaczesław Amosow i Czarny Ładysław Amosow, mamuna Locha, król Neurów Krwawy Burek, król Orlandu Wieńczesław II Czerwono – Czarny, książę orski Kylnem z Małego Młyna, książę ażdach Taras Długa Kita, samozwańczy królowie Orlandu: bubon Bubiec i żmij Trójrożec, nadzorca niewolników Lynx Uszak, mroczny zakon ludzi – lewartów, z którym do dziś toczę boje w swym cesarstwie... Był to jednak też czas: Teosta – Swaroga wcielonego, Tatry, Lecha III, rusałki Ruty, królów Tassilii Samba, Wielkiego Barnuma i Białego Tulipana, królów Płanetników Ixovodrava i Ixlavoka, Kaztii, Malkiešy, leśnej niewiasty Anej, pustelnika Bronisza, Dobryni, Relia Skrzydlatego, Unisławy, Gaĉa, Dobromira i wielu innych, jak wszystkie czasy. Wówczas to spętany Rykar zerwał łańcuch i stał się wężem Gorynyczem, lecz ofiara życia braci Belska i Kallapa zamieniła go w pasmo górskie.
Era dwunasta trwała od zakończenia potopu do wybudowania Nesty, stolicy Twego kraju. Był to czas licznych bohaterów, walczących z potworami i dokonujących innych czynów. Żyli wówczas Jovan, Ilja Muromiec, Alosza Syn Wołwcha, Jarosław, Manaman i wielu innych. Istniały wówczas dwa imperia: Atlantyda króla Ardanazego II i pierwsze imperium sarmackie, w skład którego wchodziły również ziemie Twojego królestwa. Wówczas powstały współczesne języki, a wy, Słowianie, pochodzicie od syna Dobromira; Dębu i jego żony Brzozy. W owej erze Amazina założyła królestwo Amazonek, a Aegyptos – Egipt.



Era trzynasta (obecna) zaczęła się gdy Lech I Dalmacki, brat Czecha, Rusa i Słowaka, założył Nestę. W chwili gdy się to stało, w Egipcie umarł faraon Menes, syn Jeremiasza. Czytając dzieje Twych poprzedników, od Lecha do Olszana, podziwiam ich umiłowanie pokoju (tylko trzej sięgali po nieswoje ziemie), męstwo w odpieraniu najazdów Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara, czystość i słodycz miłosiernej królowej wandy, uczoność Poznana, Kraka i jego córy, oraz jeśli wierzyć źródłom – brak niewolnictwa (jedynie zły król Juliusz wprowadził je na krótko). W owym czasie żyła założycielka mego rodu, królowa Saby, Balkis Wielka, która gościła u króla Salomona, ojca zacnego Menelika I. Wreszcie za cesarza Augusta narodził się nasz Pan i Bóg, Jezus Chrystus. Twoi przodkowie wymyślając postać Cara Słońce, Teosta, choć tego nie wiedzieli, marzyli o Tym, kogo my czcimy.
Wierzę, że owa mitologia jest bardziej prawdziwa od zakonu danego przez Cztana III. Jednak od niej, nieskończenie bardziej prawdziwe jest chrześcijaństwo
- Ksiądz Jan.

Maria Mariewna



,, - Łabędzica zaniesie Słońce do krainy pogrążonej w cieniu’’! – Kunisława, stara piastunka Łybiedzi, siostry królów Igora i Kija.

,,Żałuję, że nie zostałam ochrzczona, niebawem po urodzeniu’’ – królowa Maria Mariewna.

Król Żyżław w czasie najazdu Czerwonego Człowieka, opuścił Dendropolis razem z żoną i córą o imieniu Łybiedź (Kikna, Łabędzica) i udał się do Analapii, na dwór chrześcijańskiego króla Bogdala w Neście. Błagał go o pomoc w odzyskaniu tronu, obiecał nawet, że przyjmie chrzest. Bogdal pomógłby mu i bez tej przysięgi. Czerwony Człowiek najechał Analapię, lecz połączonymi siłami Słowian, Brytów, Franków i Gotów został wyparty za Pasmo Gorynycza. Król Roxu, uradowany powrócił na tron, jednak rozmyślił się i nie przyjął chrztu. ,,Bogdal zowie Boga Chrystusem, a ja Agejem, czy to nie obojętne? Jestem wszak uczciwym człowiekiem, nie pogniewa się na mnie. A zresztą, co pomyśleliby o mnie moi poddani, gdybym przyjął obcą wiarę’’? Gdy Żyżław zmarł, na tron wstąpiła jego córka. Ta przyjęła chrzest, a na cześć Bogurodzicy zmieniła swe imię na Maria Mariewna. Nie wiemy w jakim obrządku ją ochrzczono: już za jej ojca do Roxu napływali katolicy, prześladowani przez Artura Apostatę, a jednocześnie nauczali misjonarze z Carogrodu. Ongiś, gdy panował król Irosław, Rox nawiedził św. Andrzej Apostoł i prorokował o ,,Dendropolis pokrytym białym płaszczem kościołów’’. Królowej nie było bynajmniej obojętne, czy czci Jezusa, czy Ageja. Sprowadzała misjonarzy i korespondowała zarówno z Papieżem, jak też z cesarzem i Patriarchą z Carogrodu. Zresztą wówczas, Kościół nie był jeszcze tak podzielony na katolicki i prawosławny jak obecnie. Piękna była Maria Mariewna. Smukła jak łania, miała ciemnozielone oczy i sięgające kolan, jedwabiste włosy barwy miodu i bursztynu. Najchętniej ubierała się w żółtą suknię z atłasu i nosiła ozdoby ze złota; diadem z kwiatem lilii, kolczyk w nosie, kolczyki w kształcie żołędzi, bransoletkę, obręcz spinającą włosy i gruby pas. Na prawym policzku widniała wykłuta czarną farbą spirala, od której biegła pofalowana linia, sięgająca niemal lewego ramienia. Patrzącym na nią zdawała się, że widzą jedną ze Słonecznic, cór Swaroga i Juraty. Jeszcze bardziej niż za przemijającą urodę, chwalono królową za jej dobroć, mądrość, pobożność, za to, że nikogo nie zmuszała do porzucenia starej wiary wbrew jej woli... Nieczuła na pochlebstwa i podarki dworzan, była kochana przez ubogich, wdowy i sieroty, którym nie wahała się dawać swych złotych ozdób, które tak rwały oczy jej poddanych. Biedni z Ludu Roksany jedli przy jej stołach, w tej samej komnacie, w której gościła cesarza i patriarchę. W jej królestwie nikt nie żebrał, a na wódkę i piwo trzeba było zarabiać ciężką pracą. Jednemu z moich znajomych może się to nie spodobać, ale zaniechała skazywania an śmierć i nikogo nie zamykała w porubiu. Niczym cesarz Teodozjusz Wielki mówiła: ,,Żałuję, że mogę przywracać do życia’’. Wzniosła również wspaniałą bibliotekę, niczym wcześniej król Bogdal, którego dzieło spalił syn. Uwielbiał ją cały Lud Roksany, zarówno chrześcijanie, jak i poganie, choć większość mówiła: ,,Ma za miękkie serce, by rządzić. Ona nie zabiłaby nawet dusiołka, a tymczasem morderców trzeba tępić jeszcze bardziej niż smoki, wąpierze, czy strzygi. Może nie wie jak to jest, gdy się straci kogoś z rodziny. Co to będzie jak wybuchnie wojna’’?



*
Kraina Białych Pól, kraj Tatarów, Sinea, Ibetain, Imalain, Bharacja, Seylan, cały Międzyraj (z Carogrodem i Bożym Grodem), góry Promet, Kolchida, Armenia, Taj – Każk i inne kraje za Prometem, Persja, góry Hindukuš, Kori, Cipangu, krainy Wyraju, Malain, Dżawa, Sumatra, Kalimantian, Celebes – wszystkie te krainy tworzyły imperium Kalin – cara (Całyna – carus). Nie wiemy do jakiej nacji należał, jakim językiem mówił i jaką wiarę wyznawał. ,,Codex vimrothensis’’ podaje, że sam siebie miał za boga i kazał siebie czcić. Był potężnym i lutym czarnoksiężnikiem. Gdy chciał, był człowiekiem, innym razem wężem, tygrysem, wilkiem, syreną, lub Minotaurem (pod tą postacią pożerał całego słonia), a lbo wielkim jak góra jaszczurem. Gdy Czerwony Człowiek zginął u bram Katowni, Azja na parę lat odetchnęła. Wkrótce jednak pojawił się nowy tyran – Kalin – car. Mówiono o nim, że wpierw walczył z królem Chanem, ciemiężcą Tatarów, aż stał się jak on. Kalin – car niesyty podbojów, zapragnął ujazrmić Europę, a na drodze stały mu ludy pochodzące od Strażników Kurhanów i królestwo Marii Mariewnej.
Pewnego dnia w Dendropolis zaroiło się od mrówek. Nikt nie spodziewał się klęski, gdy nagle w murach stolicy stanęły liczne wojska. Ludzie biali, żółci i brązowi, konnica i piechota, łucznicy, słonie, mamuty, dzikie koty, wilki, cyjony, hieny, niedźwiedzie; bure, białe i czarne, tury i bawoły, węże i skorpiony, Nagowie, Amazonki, czarownice, olbrzymy, wąpierze, płonąca ,,navata’’ z Prometu i armia wrogiego Ludowi Roksany, Tmu – Tarakanu. Dendropolitanie chwycili za broń i wyparli wrogów z grodu. Poległa czarownica Suk – sa – su, biały niedźwiedź Nuka Lürzen, wąpierzyca Ciriakizi... Trzeba bowiem wiedzieć, że Kalin – car umial zamieniać swe wojska w mrówki, aby w ten sposób zaskakiwać wroga. Niektórzy winili królową, za to cio się stało, ale czy słusznie? Do Dendropolis dostarł list od cesarza bizantyjskiego; pan na Carogrodzie schronił się w Rzymie, by zabiegać o ratunek. Maria Mariewna wysłała posłów do Analapii, prosząc o pomoc króla Artura Apostatę. Ów nienawidził chrześcijan i cieszyły go ich klopoty, jednak pomyślał, że Kalin – car może się okazać wspólnym wrogiem. Poradził się swego mistrza, Zagrosa z Tmu – Tarakanu i za jego radą przesłał odpowiedź:

,,Dlaczego wy, chrześcijanie prosicie nas, pogan o pomoc? Wierzycie w Chrystusa, niechże On was chroni’’.

Pomocy zgodzili się udzielić Bizantyjczycy, Liteńczycy, Latykijczycy i Oxiowie. Długie i zacięte były to walki. Królowa z ludem, godzinami leżała krzyżem przed ikoną Bogurodzicy, od której wzięła swe imię, a Rox ogarnęły posty i modlitwy. ,,Niech Bóg zniweczy diabelskie sztuki Kalin – cara’’! – błagano powszechnie. Również poganie prosili Ageja i Enków o obronę przed lutym wrogiem. Tymczasem wojewoda Wasyl (przed chrztem zwał się: Duboń) poprowadził wyprawę do Tmu – Tarakania. Zdobył gród sprzymierzeńców Kalin – cara i pozostawił zeń zgliszcza i las pali, na których wisiały ciała mężów, niewiast i dzieci. Nieliczni Tmutarakańczycy, uciekli na Morze Czarne. Królowa żałowała śmierci tylu niewinnych ludzi, zwłaszcza dzieci i za karę zamknęła wojewodę do porubia. Walki trwały, a lud podziwiał odwagę królowej, która choć nie chciała nikogo zabić, szła na wroga w pierwszym szeregu, trzymając krzyż w ręku. Podziwiali ją sami Azjaci, niewolnicy Kalin – cara, a wielu z nich, opuszczało jego armię, by walczyć o wolność dla swych krajów pod znakiem Tryzuba Złotego. Armia królowej Roxu i władcy Wszechazji spotkały się kolo wsi Dąbrówka. Po raz kolejny wybuchła bitwa, a Maria Mariewna i Kalin – car stanęli twarzą w twarz. Pan Azji trzymał czarodziejski berło ze srebra zakończone czaszką króla Tatarów, Chana, wysadzaną bursztynem i drogimi kamieniami. Mocą tego berła zamieniał wrogów w kamień. Królowa oddała krzyż diakonowi, a wzięła miecz. Kalin – car już wznosił berło, by zamienić ją w posąg, gdy zwarło się żelazo z kością i srebrem. Buchnął ogień i magiczny przedmiot rozleciał się w drzazgi. Mocą Chrystusa zamienieni w kamień odzyskali ludzką postać. Co dalej będzie? Maria Mariewna wzięła arkan i zarzuciwszy go tyranowi na szyję, ściągnęła go z konia. Kalin – car ryczał jak ranny tur. Jego wojsko poszło w rozsypkę, a duża jego część – poddała się, nie zważając na groźby swego władcy. Bitwa się skończyła, a z nią wojna. Wojska Azji wróciły do domów, a jeńcy z mnogich, azjatyckich narodów, naprawiając szkody, jakie wyrządzili Ludowi Roksany, pomogli mu odbudować zniszczone grody i sioła. Kalin – car, wyegzorcyzmowany, by nie mógł knuć razem z diabłem, został uwięziony, a najszlachetniejsi w Roxie i Bizancjum życzyli mu strasznej śmierci. ,,Ja bym mu ręce poucinał’’! – mówił cesarz, po powrocie do Carogrodu. Zwyciężony domyślał się, jak bardzo go przeklinano. W snach i na jawie widział całą krew, którą przelał w ciągu życia, a jakiś głos mówił mu: ,,Żałuj i umieraj’’. Gdy strażnicy nie widzieli potłukł gliniany dzban, z którego pił i ostro zakończoną skorupą przeciął sobie żyły. Znaleziono go martwego, gdy królowa przyszła oznajmić mu, że nie zostanie zabity. Tymczasem cały Lud Roksany hucznie świętował zwycięstwo. ,,Gurra! Eichen lyva Rox’’1! – krzyczano na ulicach. W grodzie Mosaysk (Musayopolis), nazwanym tak przez siebie na cześć Mojżesza, gdzie toczyły się szczególnie zażarte walki, królowa ufundowała wspaniałą cerkiew. Poddani nosili zwyciężczynię Kalin – cara na rękach i śpiewali o niej w starinach, a ona jeszcze gorliwiej troszczyła się o wdowy i sieroty, których przysporzyła wojna. Nie wszyscy jednak kochali królową. Już w pierwszym roku panowania, zniosła niewolnictwo, które toczyło Rox, od czasów króla Szyszka V, współczesnego Konstantynowi Wielkiemu. W odwecie byli handlarze i właściciele niewolników w większości opowiedzieli się za Kalin – carem. Jeden z nich nazywał się Kościej (Koščey) i marzył by być taki jak król Kościej I Nieśmiertelny z ery jedenastej.



*
Pewnego razu, Rox nawiedziła susza, jakiej nie widziana od lat. Tinerpa prawie wyschła. ,,To Dadźbóg (Swaróg) gniewa się, że królowa, niech żyje wiecznie! – porzuciła go dla Chrystusa’’ – mówili poganie. Tymczasem Kościej, który w czasie najazdu Kalin – cara, dobrowolnie walczył w armii tmutarakańskiej i omal nie zginął z rąk wojowników wojewody Wasyla, głosił przewrotne nauki i zawiązał spisek byłych handlarzy niewolników, mający na celu zabicie królowej. Maria Mariewna budziła się ze snu, gdy spod łoża i z szafy wyszli mężowie mający czarne chusty na głowach, a w dłoniach dzierżący sztylety. Rzucili się na królową, a wśród nich był Kościej.
- Biłaś nas po kieszeni, teraz my wbijemy ci sztylety w serce! – Maria Mariewna konała w męce, a jej ostatnimi słowy było: ,,Panie, nie policz im tego grzechu’’! Ongiś z tymi słowami umierał diakon, św. Szczepan, pierwszy męczennik. Jej dusza została przyjęta do Nieba, gdzie wybiegły jej na powiatanie królowe Wanda i Libusza, oraz królewna Liya z Analapii. Tymczasem spisek zataczał coraz szersze kręgi. Doprowadził wreszcie do koronacji Kościeja na króla Roxu. Odtąd kazał się zwać Kościejem III, bo choć żaden król Roxu nie nosił takiego imienia, nawiązywało to do Koscieja I Nieśmiertelnego z ery jedenastej i Kościeja II Rakokształtnego z ery dwunastej, obu skończonych tyranów. Trzeci posiadacz tego imienia nie był lepszy. Podobnie jak Artur Apostata nienawidził chrześcijaństwa i krwawo je zwalczał. Zamierzał je zastąpić kultem Idola – Pohańca (Idolus – Poganus, Pogańskie Idoliszcze).
- Ludu Roksany! – przemawiał. – Jest jeden bóg, bóg wojny. Grecy zwali go Aresem, Rzymianie – Marsem, a Waregowie i Danajowie zowią go Odynem. My, Słowianie będziemy go czcić pod imieniem Idola – Pohańca. Każde czoło, które przed nim nie dotknie ziemi, zostanie roztrzaskane toporem! – w Dendropolis, z którego zdarł biały płaszcz cerkwi, wybudował gigantyczny chram, kryjący posąg boga wojny, wysokiego jak car olbrzymów Światogor. Posąg przedstawiający potężnego męża z kości słoniowej, pokrywała złota, łuskowata zbroja. Na głowie nosił złoty szłom, zdobiony rogami tura. Oczy miał z rubinów, a miast wąsów – dzicze szable. Jego plecy okrywała peleryna ze skór tygrysich. W jednej ręce trzymał, koniecznie ociekający krwią, srebrny topór, zdobiony bursztynem, a w drugiej – wielką, okrągłą tarczę przedstawiającą na polu czarnym białą ludzką czaszkę, otoczoną koliście dziesiątką mniejszych trupich czaszek. Stopy w butach z ludzkiej skóry, deptały zakrwawione ciała Azjatów, niewolników Kalin – cara. Idol – Pohaniec codziennie dostawał krocie ofiar z ludzi i zwierząt, najchętniej z porwanych na wojnie niewiast i dzieci, był również czczony rozpustą i pijaństwem. Kościej III napisał raz list do patriarchy Carogrodu i Papieża, chwaląc się:

,,Mój bóg jest wielki i luty, butny i straszliwy. Nie wierzę, by Ten, kogo mógł mu dorównać’’.

Ledwo bluźnierczy list dotarł do Carogrodu i Rzymu, w Dendropolis zatrzęsła się ziemia. Chram Idola – Pohańca trząsł się jak galareta, aż wreszcie z hukiem zapadł się w ziemi, jak w wodzie, dziura się zawarła i trzęsienie ustało. Straty były śmiesznie małe.
- To czary Papieża i Patriarchy! – uznał król i nasilił prześladowania chrześcijan.
Kościej III gdy ukazywał się poddanym, lubił zakrywać twarz srebrną, pokrytą masą perłową maską, wyobrażającą trupią głowę. Okrutny, rozpustny, zakochany w wódce, budził powszechną nienawiść poddanych. Jako były handlarz niewolników nie omieszkał wskrzesić niewolnictwa i na każdym kroku zohydzał pamięć królowej Marii Mariewnej. Długo rządził, aż wreszcie skonał. ,,Codex vimrothensis’’ podaje tu dwie wersje. W pierwszej zmorzyła go starość, a w drugiej, został pozbawiony korony i wbity na pal z rozkazu kolejnego króla Roxu, Żyżymira (Sisimirus). Ów ukrywał się przed siepaczami Kościeja III w Svami, a będąc młodszym bratem króla Żyżława, miał prawo do tronu. Pewnego dnia wrócił do ojczyzny, ogłosił powstanie i wówczas król został się bez wojsk. Został schwytany, osądzony i stracony, wraz z paroma popierającymi go handlarzami niewolników. Panu Innowojciechowi Błyszczyńskiemu, który pisał tę historię dokuczało pytanie: ,,Dlaczego źli, żyją często dłużej niż dobrzy’’? Ksiądz Solewicz odpowiedział mu: ,,Aby mieli czas się nawrócić’’. Król Żyżymir, syn swych czasów, obalił wszystkie chramy i posągi Idola – Pohańca i poprzedniego władcy. Przyjął reformę wiary słowiańskiej króla Analapii, Cztana III.

1 Hurra! Niech żyje Rox!

Amazonki z Bohemii



,,Amazonki czeskie, postaci z mitologji Czech, stanowiły orszak księżny Lubuszy, po jej śmierci zwyciężyły mężczyzn i panowały przez pewien czas nad krajem, skupiając się w grodzie warownym Diewin, aż pokonane, musiały wrócić do zajęć kobiecych’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 1 A do Assuan’’.


,,Nie uda się nawet Kazi’’ – przysłowie czeskie.

Libusza zmarła nie pozostawiwszy potomka, ani nie zdążywszy wyznaczyć następcy. Tron w Piropolis na podstawie jej rzekomego listu objęła czarownica Kazia (Kazi), o przydomku ,,Trucicielka’’ (Toxika). Nie wiadomo kim była dla zmarłej królowej. Kosmas twierdził, że była rodzoną siostrą Libuszy i Tetki, zaś ,,Codex vimrothensis’’ podaje dwie wersje. W pierwszej była przybraną siostrą Libuszy: Krok znalazł ją jako niemowlę leżące na leśnym runie, lecz zabrakło jej miłości przybranych rodziców by była dobra. Druga wersja podaje, że Kazia była córką jednej z dam dworu królowej Boży i wychowywała się z następczynią tronu. Nowa królowa, smukła jak łania, o długich włosach barwy piór kruka, jednym oku niebieskim, a drugim zielonym, nosiła najchętniej czerń. Lubiła obwieszać się złotem, srebrem, perłami i kamieniami. Umiała latać na miotle i często odwiedzała na niej Łysą Górę i Dendropolis, gdzie uczestniczyła w sabatach.

,,Wielki był kunszt magiczny królowej Kazimiery – mówiła później inna czarownica, Danika z Vompierska. – Niczym sama Malkieš Lysarayata widziała przyszłość w źródłach i zwierciadłach, zamieniała jedne rzeczy w inne, chodziła po ogniu, odwiedzała gwiazdy błądzące ...’’

W przeciwieństwie do Libuszy, nienawidziła chrześcijan. Smok z Vovel i Čorty spotykane na sabatach mówiły jej:

,,Ich bóg – Crostos to mąż. W Jego Imię stłamszą miłość i wolność – tymi słowami Čorty nazywały rozpustę – i zrobią wiele innych strasznych rzeczy’’

- tak długo mieszały kłamstwo z prawdą, nazywajac dobro złem, a zło dobrem, że Kazia uwierzyła i nawet nie próbowałą już bliżej poznać znienawidzonych ,,chrystolubców’’. Zwodziła ich obietnicami własnego chrztu, aż wreszcie

,,postanowiwszy nieodwołalnie, że chce należeć do Owczarni Chrystusa, zaprosiła na swój zamek całą gminę piropolitańską, czyli wszystkich chrześcijan w Bohemii. Gdy przybyli, kazała wszystkich bez sądu powbijać na pale, co też uczyniono, a krew męczenników uświęciła starożytne królestwo Czecha. Jednak raz przetarte szlaki nigdy nie zarastają’’ - ,,Codex vimrothensis’’.


Publicznie, królowa głosiła, że wyznaje Izydę, której kult był popularny w Imperium Romanum, lecz w rzeczywistości czciła samą siebie. Na licznych sabatach, jeszcze przed koronacją, poznała Rzymiankę, Messalinę Valerię, żonę cesarza Klaudiusza.

,,... a co wyprawiała jego żonka Messalina, to aż wstyd mówić’’

- rzekł o niej kiedyś pan Andreus ov Leovishiner. Obie niewiasty prześcigały się w okrucieństwie i rozpuście, a ponieważ ,,ciągnie swój do swego’’ często się nawzajem odwiedzały. Gdy cesarz Klaudiusz nie mogąc dłużej znieść łotrostw żony, skazał ją na śmierć, ta jednak, by uniknąć strasznego zgonu, znalazła na swe miejsce inną niewiastę, podobną do siebie, otumanioną magicznymi durmanami, po czym potajemnie wsiadła na miotłę i odleciała na północ. Błąkała się po różnych barbarzyńskich krainach, aż zamieszkała w Dendropolis i nie opuściła ani jednego tamtejszego sabatu, a swoją nieczystością, pijaństwem i okrucieństwem gorszyła wszystkie nieczyste, rozmiłowane w wódce i piwie i okrutne czarownice. Gdy Kazia została królową, Messalina złorzyła jej hołd pocałunkiem w kolano, a pani Bohemii nadała jej jako odrębne państwo Moravię, która otrzymała nazwę Messalii. Vrno było teraz nazywane Valerionem. Mieszkańcy nowego państwa, już po miesiącu mieli dość swej władczyni.

*
Damy dworu Libuszy i Kazi Trucicielki lubiły słuchać i czytać o Amazonkach, przez Lud Roksany, zwanych Poalnicami od pól bitewnych. Ich waleczność, czystość, bogactwo, piękno, siła i surowość w traktowaniu mężów od dawna pobudząły ich wyobraźnię. Niebawem utworzyły związek zbrojny, na którego czele stanęła niejaka Vladka, córka ludzkiej niewiasty i wodnika. Poczęły się ćwiczyć w jeździe konnej i władaniu wszelką bronią i nazwały same siebie Polanicami, lecz wszyscy inni mówili nań: Amazonki z Bohemii.

*
,, [...] minął Nero, jak mija wicher, burza, pożar, wojna, lub mór [...]’’ – H. Sienkiewicz ,,Quo vadis?’’

Po śmierci Nerona, tron objął Galba, lecz nie rządził nawet roku. Po Galbie rządził Otto, lecz i jego władza nie trwała ani roku. Ottona zastąpił Witeliusz, którego panowanie było równie krótkie. Według ,,Codex vimrothensis’’, ów ostatni cesarz zorganizował osobiście najazd na Bohemię, licząc, że przyniesie mu on sławę, poważanie i może dzięki niemu będzie rządzić dłużej niż Galba i Otton. Wyruszył z rakuzkiej ziemi, jak ongiś Korneliusz Aesta i rozpoczęły się ciężkie walki. Do bohemijskich Amazonek dołączyło się wiele rusałek, leśnych niewiast, zwykłych kobiet i parę czarownic i południc, oraz Wiły. W ich szeregach była nawet jedna nocnica. Pod rozkazami Vladki walczyły ramię w ramię z mężami przeciw Rzymianom. Gdy cała Bohemia żyła tą wojną, królowa Kazia przekradała się do obozu cesarza i spędzali noce na pijaństwie i rozpuście.

,,Wyssię z niego tyle rozkoszy, ile się da, niczym wąpierz krwi, a jak mi się znudzi, to go otruję i jego łbem przyozdobię swój tron, a moi głupi poddani będą myśleć, że ich ocaliłam, coś jak ta historia z Goplaną I’’

- myślała Kazia Trucicielka. Doradcy cesarza byli o niej jak najgorszego zdania.
- Ona jest zbyt zdradliwa, by się z nią żenić – mówili. – Skaż ją na śmierć, a zdobędziesz jej kraj – z pewnym wahaniem, cesarz rozkazłą pochwycić swą kochankę, zwiazac ją, oblac kilkoma wiadrami uryny (wierzył, że mocz niweczy czary), a następnie przebić mieczem i spalić. Poseł od Rzymian opowiedział o haniebnym końcu Kazi jej poddanym. Tych nurtowaly mieszane uczucia. Z jednej strony mieli dość jej łupiestw, okrucieństwa, wyuzdania i pijactwa, a z drugiej woleliby sami ją ukarać za nieprawnie zdobyty tron (chodziły słuchy, że Libusza umarła otruta przez Kazię). Po spaleniu królowej, Witeliusz liczył, że łatwo pokona Bohemian, a może nawet zagarnie Analapię. Jego marzenia o hucznym triumfie ulicami Rzymu rychło się rozwiały, za sprawą bitnego ludu, w tym jego cór – Polanic, rządzonych przez Vladkę. Witeliusz ledwo uszedł z życiem i jak niepyszny wrócił do Rzymu, gdzie już czekała nań śmierć. Tron po nim objął Domicjan.
Pokonanie Rzymian sprawiło, że Vladka nadęła się pychą. Jakby zapomniała, że nie tylko jej Amazonki walczyły z najeźdźcą i zaczęła głosić, że cała Bohemia będzie teraz rządzona na wzór wojennego państwa za Prometem, ze stolicą w Arxgardzie. Polanice rozpoczęły walkę z byłymi towarzyszami broni i wygrały ją na pewien czas. Przeniosły stolicę z Piropolis do nowo wybudowanego Dziewina (Dievin, Dievinus), lecz Vladka, słuchając we śnie podszeptów smoka z Vovel, nie chciala się koronować, zadowalając się tytułem Pani (Mistra). Podbiła Messalię, a jej władczyni poległa w bitwie. Amazonki z Bohemii we wszystkim chciały być podobne do Amazonek zza Prometu, tylko miast czcić Teosta i Vardavę, pozostały przy wierze w Ageja i Enków. Choć w boju były okrutne dla męskich wojowników, nigdy nie zabijaly dzieci, ani po, ani przed narodzeniem. Vladka wydała edykt, według którego wszyscy mężowie w Bohemii mają stać się niewolnikami niewiast, a wolność zyskiwał tylko ten, kto uratował życie wojowniczce. Mężowie chwycili za miecze w obronie swej wolności i godności, a Bohemia spłynęłą krwią strasznej wojny białogłowskiej. Przy oblężeniu Piropolis, Vladka zginęła przebita włócznią i strzałą, a przed samym zgonem wyznaczyła na swą następczynię Tetkę. Tymczasem mężowie wciąż nie mieli wodza, a kraj krwawił i głodował.

*
Tetka była wysmukła i wysoka, miała ,,oczy zielone jak u żbika’’ (,,Codex vimrothensis’’), oraz rude włosy sięgające pępka, spięte w siedem warkoczy. Nosiła białą suknię, złote kolczyki – jeden okrągły w nosie, a dwa podobne do żołędzi – w uszach. Świetnie władała mieczem, oszczepem, toporem, strzelała z łuku, biegała, pływała i jeździła konno. Według Kosmasa i krótkiej wzmianki w ,,Codex vimrothensis’’ była czarownicą. Podobno latała na niedźwiedziu i była w stanie sprowadzić gradobicie na wrogie wojska. Jednak Tetka nie była przekonana do walki. ,,Po co i dla kogo się bijemy’’? – pytała sama siebie. - ,,Chyba tylko na obrazę Ageja’’. Gdy wiodła swe Amazonki od zwycięstwa do zwycięstwa, mężowie rozpaczliwie poszukiwali wodza. Wielu było chętnych, lecz żaden się nie nadawał, bo kierowała nimi pycha. Byli to mężowie urodziwi i dobrze przemawiający, lecz nawet nie umieli dowodzić. Wreszcie kapłan Vitoslav podał Bohemianom radę.
- Pani Zennica powiedziała mi we śnie – rzekł – że naszego wodza i przyszłego króla, pozancie po cudzie, jaki on sprawi – po chwili dodał. – Nowy król będzie się wywodził z chłopstwa – od tego czasu, kaplan Zennicy i dwóch wojowników obchodzilo zagrody, lecz cudu jak nie było tak nie było.
- To strata czasu – rzekł jeden z wojowników, imieniem Welisław. – Nie każdy sen musi pochodzic od Enków.
- Zagród jest wiele – odparł jego towarzysz Czacza Krasnotowicz – nie od razu Piropolis zbudowano – tak gawędząc poszli na kolejne pole. Orał je chłop, poganiając dwa brązowe woly. Chłop jak chłop; silny, nosil dlugie, złotawe włosy i wąsy. Jego grzbiet okrywała biała koszula. Był młody i nie założył jeszcze rodziny.
- Pacis payen1 – przywitał oracza kapłan Zennicy io dwaj wojowie. Ledwo chłop odpowiedział, jego woły zrzuciły jarzmo. Biegały po polu jak konie, aż wreszcie, choć nie urosly im skrzydła, wzbiły się pod chmury, a zdziwieni Płanetnicy drapali się w niebieskie glowy i pytali sami siebie: ,,Ki Čort?!” Po jakimś czasie woły wróciły na ziemię i odtąd zachowywały się już zawsze spokojnie.
- To cud! – wykrzyknęła cała czwórka, nie mając pomysłu co innego mogłaby rzec w takiej chwili, a kapłan dodał. – Zennica gracilis2!
- Jak cię zowią? – spytał przyjaźnie Welisław chłopa.
- Jestem Przemysł, syn Borzywoja – kapłan i dwaj wojownicy padli przed nim na twarze, a oracz stropił się i zawstydził.
- Będziesz naszym królem i powiedziesz nas do zwycięstwa nad Polanicami! – Vitoslav uścisnął mu rękę.
- To nieporozumienie... – bąkał Przemysł. – jestem zwykłym oraczem i nie potrafię dowodzić – jednak Vitoslav pogroził mu palcem.
- Agej i Enkowie chcą cię za króla Bohemii, a Oni się nie mylą. Jesteś chłopem, a kim były Gromorodna, Tatra, czy Ruta? Odwagi.
- Agej się nie myli – uznał Przemysł i pozwolił zaprowadzić się do siedziby walczących z Polanicami. Tam przywitano go wiwatami i mięsem dzika, choć niektórzy możni kpili po kryjomu z chłopskiego pochodzenia Przemysła. Ów, do którego przyległ przydomek ,,Oracz’’ (Aratorus) był wodzem mądrym, odważnym, uczciwym, sprawiedliwym i nieczułym na pochlebstwa czy podarki. Otaczał się najlepszymi doradcami i choć początkowo przegrywał, rychło dał się we znaki Amazonkom. Lud go ubóstwiał, możni szanowali. Jedanak jego prawe serce nie znajdowało upodobania w zwycięstwach. Bolał, że Bohemia jest rozdarta wojną braci z siostrami. Tetka również miała dość wojny. Tymczasem obie armie spotkały się, by stoczyć bój. Przemysł Oracz i Tetka siedzieli konno naprzeciwko siebie. Jeszcze chwila a bitwa się zacznie. Tetka patrząc w piękną twarz Przemysła i żałując, że tylu młodzieńców i dziewic idzie na śmierć, nagle wyrzuciła miecz i zakrzyknęła do swych wojowniczek:
- Nie mordujcie braci! – wszyscy oniemnieli. - ,,Podstęp jaki’’? – mężowie. Amazonki w ślad za Tetką zaczęły odrzucać miecze, maczugi, topory, łuki, strzały i tarcze. Jedne robiły to bardziej, inne mniej chetnie. Widząc to Przemysł Oracz, wzruszony, odrzucił miecz ze słowami,,Nie mordujcie sióstr’’!, a przykład ten powtórzyło całe męskie wojsko. Tetka zsiadła z konia i złorzyła hołd Przemysłowi, a następnie podała mu złoty, zdobiony perłami klucz.
- Oddaję tobie Dziewin – rzekła.
Wojna białogłowska się skończyła, a winni krwi dzieic zostali ikarani. Minęły dwa lata narzeczeństwa i król Przemysł Oracz poślubił tetkę i koronował ją. Ofiarował jej srebrną koronę, na której malutkimi szmaragdzikami był napisany jej inicjał w piśmie tinezyjskim. Odbyli również podróż pośłubną do Grakchova, by przy kurhanie jytnas Wandy Dziewiczej, prosić Ageja o wspólne szczęście. On i ona zapoczątkowali dynastię Przemyślidów (Vabrinaides), która wygasła dopiero w średniowieczu.

1 Pokój tobie!
2 Zennica jest wielka!

Śmierć Wandy i Libuszy


Wanda i Libusza umarły tego samego dnia i o tej samej godzinie; takie było ich pragnienie, gdy jeszcze jako dziewczęta składały śluby dziewictwa. Oto jak do tego doszło. Wanda wracała do Analapii przez Bohemię i zatrzymała się na odpoczynek w Piropolis. Opowiadała Libuszy o swych przygodach, a najchętniej o chrześcijaństwie. Przedstawiła również swych przyjaciół poznanych w Rzymie i w Jerozolimie, a wśród nich Chrystolubca. Libusza słuchała uważnie, a po paru dniach poprosiła o przyjęcie jej do grona katechumenów. Ponieważ była królową, a więc osobą szczególnie narażoną na grzech, miała zostać ochrzczona dopiero na łożu śmierci, podobnie jak później żyjący Konstantyn Wielki. Królowa Bohemii wybrała Chrystusa nie po to by upodobnić się do przyjaciółki, ale dlatego, że nowa wiara naprawdę trafiła do jej serca. Usłyszawszy o potrzebie miłowania wrogów i to nie tylko w myślach, lecz wybiegnięcia im naprzeciw, po raz pierwszy zaczęła żałować okrutnego stracenia Korneliusza Aesty. Po powrocie do Grakchova, Wanda potłukła w swej komnacie idole, a nad łożem kazała ułożyć z klejnotów na mamrmurowej ścianie, znak ryby. ,,Na razie, Krzyż napawa nas lękiem, lecz może nadejdą czasy, gdy przez wzgląd na mękę Zbawiciela, stanie się świętym znakiem’’ – mówił Chrystolubiec. Królowa zaniosła do gminy grakchovskiej swe ostatnie klejnoty, by można je było sprzedać i zysk rozdzielić na potrzeby ubogich. W przeciwieństwie do Ananiasza i Safiry nic nie zostawiła dla siebie. Chrystolubiec i inni misjonarze rozeszli się po kraju i wielu jego mieszkańców pozyskali dla Dobrej Nowiny. Sama Wanda, choć nigdy nie chełpiła się, że wierzy, nie ukrywała, że została chrześcijanką. ,,Alea iacta est’’ – rzekł kiedyś Cezar, antagonista i teść Kraka.
Wisław zawsze był niechętny Wandzie. Pewnej nocy miał sen, w którym królowa po zgnieceniu wiary w Ageja i Enków, kazała wywieźć z kraju arcykapłana na taczce gnoju, z przywiązanym do szyi zdechłym psem i wołać: ,,Crostos mnie pomścił’’! Arcykapłan obudził się mokry od potu. W rzeczywistości królowa nie była mściwa ni pamiętliwa i nie życzyła źle ani Rätgardowi, ani Wisławowi, ani nawet Neronowi. Jednak arcykapłan zbyt bardzo nienawidził, by to zrozumieć. Począł obmyślać zgubę królowej i nowej wiary. Tymczasem chrzest przyjął wojewoda Bronisław, wierny sługa Wandy. Bardzo się zmienił od czasu, gdy rzucał w nieznaną żebraczkę zgniłą rzepą. Wisław począł namawiać Wandę, by porzuciła chrześcijaństwo, a gdy to nie skutkowało, rozpuszczał wśród ludu oszczerstwo o jej złym prowadzeniu się i o coraz to nowych i straszniejszych zbrodniach chrześcijan. Sprawił, że miłosiernych i kochających Boga lękano się i nienawidzono jak jeszcze niedawno Awarów i smoka z Vovel. Wszystko to bolało Wandę, która usiłowała bronić swych współwyznawców, a jednocześnie troszczyła się o całą Analapię. Był wieczór, gdy w swej komnacie czytała w oryginale ,,Ewangelię’’. Przeczytała słowa Jezusa, mówiące, że nie ma większej miłości, gdy ktoś oddaje życie za swych przyjaciół, gdy rozległo się pukanie. Królowa otworzyła i jej oczom ukazał się Wisław w asyście zbrojnych drabów. Arcykapłan spoliczkował królową, a następnie jeden z drabów przebił ją sztyletem, ze słowami:
- Giń, zakało wiary ojców! – drabów było sześciu i każdy wbijał sztylet w ciało królowej.
Wanda umierając uczyniła znak Krzyża; przebaczyła swym mordercom i ich prowodyrowi. Gdy już umarła, wyniesiono ją z zamku i wrzucono w fale Visany.
- W całej Sklawinii – przestraszył się poniewczasie jeden z drabów – królobójstwo jest jednym z najcięższych przestepstw. Grozi za nie pal.
- Byłem na to przygotowany – odparł Wisław. – Nie zabiliście Wandy. Rozumiecie?! Zrobili to chrześcijanie – zamyślił się. – Albo nie! Sama utopiła się, bo nie chciała wyjść za Rätgarda. Albo złorzyła z siebie ofiarę... – dwa z tych kłamstw trwają w Polsce po dzień dzisiejszy.
Rano rybacy wyłowili ciało królowej, lecz o dziwo – bez ani jednej rany. Wisław od razu pospieszył z wyjaśnieniem i urządził uroczysty pogrzeb. Wygłosił mowę oskarżającą chrześcijan i pochował królową w wielkim kurhanie, który stoi do dziś i zwie się Kopcem Wandy. Pod podobnym kurhanem, wiele lat wcześniej pochowano jej ojca – Kraka.

*
Podczas gdy sztyletowano Wandę, jej przyjaciółka Libusza, leżąc na łożu, poczuła straszne boleści. Wezwała do siebie dwór i prezbiterów i oznajmiła, że kona. Udzielono jej chrztu, zas królowa doznała wizji proroczej...
- Widzę dwie oliwki – szeptała pobladłymi wargami – wyrastające z mego królestwa. Bije od nich blask na świat cały... Ich imiona: Więcej Sławy i Pociecha Wojów... Chryste... – z tym słowem umarła, a cały lud, tak chrześcijanie, jak i poganie, opłakiwał swą królową. Nikt wówczas nie wiedział, że proroctwo dotyczyło wielkich świętych czeskich: Wacława i Wojciecha.

*
Wisław tymczasem szalał przeciw chrześcijanom. Ziemię analapijską uświęciła krew Chrystolubca i wojewody Bronisława, oraz wielu innych. Wreszcie odetchnął, gdy ostatni chrześcijanie z Analapii udali się do Bohemii. Nie wiedział, że ,,Jezus nie da się zniszczyć’’ i że aby ziarno mogło wykiełkować, musi najpierw obumrzeć. Wisław objął rządy nad pozbawionym króla krajem, lecz nieoczekiwanie odnalazł się syn Lecha II i Bożeny Wieszczki, Wilk, wychowany przez chłopów. Pokonał wojska arcykapłańskie, ciemiężące kraj, przeniósł stolicę do Nesty, gdzie się koronował i wydał kodeks wzorowany na prawie rzymskim. Dynastia Grakchidów przetrwała do czasów Karola Wielkiego.

Wanda i chrześcijanie


Ta, którą zowią Ewą Reltih – Nilats, a która przedstawiła się Mężowi Stanu: ,, [...] Zofia jest moją antytezą’’ od dawna usiłowała przywieść do zguby królowe Wandę i Libuszę. Na próżno! Obie władczynie nie chciały ulec jej pokusom. Wreszcie gdy Libusza odwiedziła Wandę w Grakchovie, kusicielka przybrawszy przepiękną postać stanęła przed nimi i nakłaniała je do zostania czarownicami. Do obu niewiast przybyły duchy mające im służyć, a były to Čorty, choć ani jedna, ani druga nie wiedziały o tym. Wanda odnalazła w swej bibliotece niektóre księgi królowej Malkieš Lysarayaty; jej ,,Księgę tajemną Łysej Góry’’, ,,O sztuce znachorskiej’’, ,,Horoskop’’, ,,Sennik’’, oraz ,,Amulety i talizmany’’. Przeczytała je sama jak też pożyczyła Libuszy. Niebawem obie nauczyły się czarów, lecz nie miały szponów, a ich krew była czerwona, unikały sabatów. Wanda potrafiła zmieniać postacie; najchętniej była żmiją, czym naśladowała Juratę. Pod tym przybraniem przemierzała kraj, sprawdzając jak się sprawy mają i narażając się na pożarcie przez różne zwierzęta. Libusza odpierając kolejny atak rzymski zamieniła broń najezdników w węże, co sprawiło, że natychmiast się wycofali. Čort kusił Wandę, by użyła czarów w celu zaszkodzenia arcykapłanowi Wisławowi, ona jednak nigdy nie zamierzała tego robić.
Rzymskie legiony atakowały co jkiaś czas nie tylko Bohemię, ale też Slawię i Analapię. Wreszcie Wanda uznała za stosowne udać się osobiście do Rzymu, by zabiegać o zaprzestanie najazdów. Był to czas rządów Nerona. Przyjął on barbarzyńską królową w sali audiencyjnej, wpatrzony w nią jak w tęczę. Zapewniał solennie o pragnieniu zachowania pokoju ze Słowianami, zachwalał swą sztukę poetycką, muzyczną i taneczną a nawet zaśpiewał przed Wandą fragment ,,Troiki’’. Królowej uszy puchły, lecz spokojnie wysłuchała jak fałszował.
- Tylko Grecy i Słowianie są warci mojej gry – westchnął cesarz, a następnie kazał doradcom opuścić salę audiencyjną. Wypił dużo wina i stał się wylewny. Mówił jak to spalił Rzym, aby móc go potem odbudować i jak bojąc się kary obarczył winą tajemniczych wyznawców boga Crostosa z Galilei. Wanda słuchając oburzała się na tę podłość, a jednocześnie coś drgnęło w jej sercu. Gdy była jeszcze dzieckiem, szerszeń użądlił ją w oko, co skończyło się paraliżem. Gdy zawiedli wszyscy wracze i znachorzy, z daleka przybyła niewiasta imieniem Serafia, wyznawczyni Crostosa. Miała przy sobie chustę, na której odbiła się Jego twarz. Ta relikwia uzdrowiła Wandę z paraliżu. Była już noc. Neron cuchnął jak gorzelnia, gdy wtem królowa poczuła odór gnoju i padliny, a nad głową cesarza ujrzała czarną chmurę otoczoną płomieniami. Jako czarownica potrafiła czytać w myślach i zrozumiała, że kolejny rozpustnik na tronie, od czasów Goplany III i Kościeja chce ją zgwałcić. Natychmiast rzuciła się na podłogę i przemieniła w żmiję, a Neron wrzasnął przerażony:
- Empuza! – podobno chciał ją zatłuc berłem, ale Wanda ludzkim głosem wezwała swe sługi, którzy wynieśli ją z sali na rękach. W innej wersji wyrosły jej nietoperzowe skrzydła i szponiaste łapy, po czym jako smok powietrzny wyleciała oknem. W każdym bądź razie zapragnęła poznać wyznawców Crostosa, zwanych też chrześcijanami. Namierzyła ich miejsce spotkań, a ponieważ nie miała znaczka w kształcie ryby, będącego przepustką na spotkanie ,,chrystianoforoi’’, dostała się na nie pod postacią żmii, a tłum zajęty nabożeństwem nie zauważył jej. Węże są głuche, lecz nie dotyczy to tych zaczarowanych. W pałacu Nerona, wanda nasłuchała się wielu oszczerstw pod adresem chrześcijan. A to spalili Rzym, a to u nich bracia żenią się z siostrami, a to jedzą ludzkie mięso, wreszcie nie uznają władzy cesarza i w ogóle nienawidzą rasy ludzkiej. Jedynie ci co ich dobrze znali mówili ,,Patrzcie jak oni się miłują’’. Wanda nienawidziła plotek i pijaństwa, a teraz gdy widziała chrześcijańskie nabożeństwo zwane ,,agape’’, nie zauważyła niczego zdrożnego. Ludzie różnych stanów; niewolnicy i biedota z Zatybrza, ale i paru senatorów, pod przysięgą wyrzekało się czynienia zła. Nabożeństwo celebrował Żyd Petrus, po polsku zwany Piotrem, uczeń Crostosa, wyznaczony przez Niego do przewodzenia Kościołowi. Towarzyszył mu inny człowiek, nieznanego przez wandę imienia i nacji, który w pamięci Słowian zapisał się jako Chrystolubiec. Jemu Petrus polecił wygłosić mowę do zgromadzonych...
- Bracia i siostry w Chrystusie! – zaczęło się kazanie. – Jest jeden Bóg, duch nie będący ani mężem ani niewiastą... - ,,Agej też jest jeden’’ – pomyślała Wanda. – Jeden, ale w trzech osobach: Ojciec, Syn i Duch Święty. Niepojęta to tajemnica; to nie żadna triada bóstw jak tłumaczyliby to poganie. Raz miałem sen, że chcąc zgłębić tajemnicę Trójcy szedłem brzegiem morza i spotkałem chłopca, chcącego przelać morze do dołka, a on mi powiedział, że ja czynię podobnie, chcąc ludzkim umysłem zgłębić to, czego pojąć się nie da. Bóg jest ponad stworzeniem i dlatego nawet najpiękniejszym tworom, czy to żywym, czy martwym nie należy oddawać czci należnej ich Stwórcy. Zasługują na miłość i szacunek, ale nie na cześć boską. Natura nie jest naszą matką, a raczej siostrą. Nie myślcie również, że oddacie cześć Bogu jako ,,światłu wewnętrznemu’’, co oznacza własny rozwój tylko dla siebie, bez dzielenia się z bliźnimi jego owocami. Nie możemy zamknąć się na grzeszny i zepsuty świat jak filozofowie, ale nasza wiara musi zataczać coraz szersze kręgi, by zmieniać go na lepsze. Tylko nasza wiara jest w pełni prawdziwa i dająca zbawienie – w innych są tylko mniejsze lub większe okruchy prawdy, a Belial oszukuje ich wyznawców. Ozyrys, Prometeusz, Teost Sklawinów i Teost Amazonek – to tylko nieświadome marzenia o prawdziwym Bogu – Jezusie Chrystusie, który jest z nami. Tylko Jego Imię przynosi zbawienie – Wanda zasmuciła się myśląc, że jej ojciec został odrzucony. – Gdy ściągnęliśmy na siebie przez grzech, gniew Boży, Bóg sam stał się jednym z nas, by straszną karę przeznaczoną dla nas wziąć na siebie. ,,Ta włócznia była dla ciebie’’! – mógłby w Otchłani rzec do Adama, pokazując przebity bok. Przyjąwszy ciało z Dziewicy stał się do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu, a największą prawda naszej wiary jest to, że żyje. Gdyby nie żył, nasza wiara byłaby daremna. Po Zmartwychwstaniu ukazał się Apostołom, po czym wrócił do Ojca. Jednak nadal jest z nami, poprzez dar swego Ciała i Krwi, które my widzimy jako Chleb i Wino – Wanda myślała, że to zmęczenie płata figle jej słuchowi, a Chrystolubiec ciągnął dalej, mówiąc o stworzeniu aniołów, oraz o tym jak to niektóre z nich zbuntowały się i stały się diabłami. Wanda zasnęła na parę minut, gdy nadszedł czas łamania chleba. Piotr pobłogosławił chleb i wino, a wtedy duch służący Wandzie znów dał jej ludzkie kształty. Nie chciał jednak z niej wyjść. Sprawił, że w ust królowej padły bluźnierstwa. Piotr surowym głosem rozkazał duchowi nieczystemu.
- Zostaw ją w imię Chrystusa! – diabeł z rykiem wyszedł z Wandy rzucając nią o podłogę, aż wreszcie wrócił do piekła. W owych czasach kościelne egzorcyzmy wyglądały inaczej niż obecnie. Wanda leżała bez ruchu na podłodze z zamkniętymi oczyma. Oddychała, a na jej twarzy widać było ulgę. Na słowo Piotra wstała jak po długim śnie. Bano się powszechnie, że rychło umrze, dlatego przyjęłą chrzest, jeszcze podczas tego nabożeństwa. Przyjęła imię Weronika, pamiętając o swym cudownym uzdrowieniu z dzieciństwa.



*
Wanda i Chrystolubiec płynęli statkiem kierując się ku brzegom Palestyny.
- Największa jest miłosć – mówił towarzyszący Wandzie kaznodzieja katechumenów, zwany Chrystolubcem – nigdy nie przeminie. Sam Bóg jest Miłością, choć nie można mówić, ze miłość jest Bogiem.
- Na czym polega różnica? – spytała królowa, której służba też dobrowolnie przyjęła chrzest.
- Nie wszystko co nazywamy miłością jest nią naprawdę – rzekł Chrystolubiec. – Największa miłość jest wtedy gdy łączy się z ofiarą życia; tak przecież Jezus Chrystus zginął za nas na Krzyżu. Boga trzeba kochać tak mocno jak tylko można, a swoich bliźnich – jak siebie. Nie zaponiajmy o tym. Jak mówi Jan, ukochany uczeń Zbawiciela; jeśli się nie będzie kochać widzialnych ludzi, to jak można będzie kochać niewidzialnego Boga? – statek zakupiony przez królową przybił do brzegu, a jego pasażerowie pielgrzymowali do miejsc uświęconych zyciem Chrystusa. W Betlejem, Wanda zaproponowała:
- Rządzę potężnym krajem i przyjaźnię się z królową innego mocarstwa. Gdybyście chcieli, mogłybysmy najechać Rzym i zmusić cesarza, by zaniechał prześladowania was – mówiła to w jak najlepszej wierze.
- Niech Bóg broni! – wykrzyknął Chrystolubiec i rozdarł szaty. – Nasz Pan nie bronił się gdy Go krzyżowano i wcześniej kazał oddać Bogu co Boskie, a cesarzowi co cesarskie, a my mielibyśmy sprowadizć na nsz kraj obce wojska?! Byłaby to straszna niegodziwość i zdrada, tym bardziej, że przez nas wiele żon zostałoby wdowami, a dziatek – sierotami – Wanda zawstydziła się, przyznając mu słuszność. Od czasu Opolona, jego syna Wizimira Danajogromcy i wnuka Sywarda, żaden król Analapii nie sięgał po cudze ziemie i było to chlubą kraju Wandy. Pielgrzymi zaszli do Nazaretu, nad Jordan, Jezioro Galilejskie, byli w Betsaidzie, Korozain, Kafarnaum... Wreszcie zaszli do Jezrozolimy, przez Słowian zwanej Bożym Grodem, aby odprawić w niej Drogę Krzyżową; nabożeństwo to jak mówił Wandzie Chrystolubiec jako pierwsza odprawiła już Maryja, matka Chrystusa. Chrystolubiec prowadizl grupkę wiernych z Getsemani na Golgotę, objaśniając poszczególne stacje. Tu Wanda oczami duszy uczestniczyła w sądzie Piłata, przyjęciu Krzyża, pierwszym upadku, spotkaniu Jezusa ze swą Matką, pomocy Szymona z Kyrene, otarciu twarzy przez Serafię – św. Weronikę, drugim upadku, pocieszeniu płaczących niewiast, trzecim upadku, obnażeniu, przybiciu do Krzyża, śmeirci na Krzyżu, zdjęciu z Krzyża i złorzeniu w grobie. ,,Ich Chrystus cierpiał bardziej niż nasz teost’’ – pomyślała Wanda.
- Liczne cierpienia nazego Pana; cielesne i duchowe były sroższe ponad wszelkie wyobrażenia – mówił Chrystolubiec – rozważajmy je, aby mieć siłe i wierność gdy przyjdzie ucisk.
Droga krzyżowa dobiegła końca i pielgrzymi udali się na nocleg w domu jednego z współwyznawców. Na miejscu czekał na chrzest stary Żyd z Cezarei Nadmorskiej, imieniem Daniel. Był to ten sam daniel, który w dzieciństwie na przekór zwyczajom Żydów, przyjaźnił się z poganinem, Markiem Filipem Grakchiem, późniejszym Krakiem, królem Analapii. Gdy się dowiedział, że stoi przed nim córka jego przyjaciela i dziedziczka jego tronu, popłakał się ze szczęścia. Wanda – Weronika pokochała swych nowych współwyznawców, lecz był już czas, by wrócić do Ojczyzny. Postanowiła, że zaniesie swym rodakom nową wiarę. ,,Gdyby Analapowie znali Chrystusa, żaden naród nie kochałby Go tak jak oni’’ – rzekła gminie jerozolimskiej. Wracając do Analapii zabrała ze sobą święte księgi i misjonarzy, a wśród nich Chrystolubca.