piątek, 30 kwietnia 2021

Oniricon cz. 711

                         Śniło mi się, że:






- w ,,Encyklopedii biologicznej'' przeczytałem, że Magdalena Środa i inni lewacy kwestionują fakt złowienia w XVIII wieku halibuta w Jeziorze Mrwęckim na Mazurach, poza tym halibuty żyją w Morzu Północnym,






- w Jeziorze Rusałka w Parku Kasprowicza w Szczecinie złowiono bobra olbrzymiego, zaś w Afryce odkryto sfinksa (czarną panterę z głową warana z Komodo), który odwiedził rodzinę gepardów, oraz serpoparda (lamparta z głową węża),






- Iwan Komarenko był wirusologiem,






- Marguerite Krux i Veronica Layton znalazły w obozowisku chorą Murzynkę w wielobarwnej sukni i chciały się nią zaopiekować, Murzynka zwymiotowała, a potem wstała i zaczęła wydawać polecenia Murzynom, zaś Marguerite powiedziała o niej z uznaniem: ,,strongmenka'',






- pisałem opowiadanie o wiedźminie Stefanie, który trafił do współczesnego polskiego miasta i walczył z ludźmi myśląc, że to potwory, miałem nadzieję, że Andrzej Sapkowski pozwoli mi opublikować je,






- Pstroczki to rasa żyjących w dżunglach kobiet pokrytych bajecznie kolorową i nasączoną trucizną skórą żab drzewołazów (z fantazji poprzedzających zaśnięcie),






- zając miał kiedyś długi i puszysty ogon, lecz żółw odgryzł mu go i dlatego teraz jest krótki,






- leżałem w łóżku z półnagą Sławomirą i przekomarzałem się z nią na tematy polityczne,






- zimą do górskiej chaty wszedł zielony troll, który na moich oczach zamienił się w yeti,






- Stanisław Szur powiedział, że H. G. Wells i Orson Welles byli synami Welesa (wymyślone na jawie),






- Stanisław Szur powiedział, że nazwa Portugalia pochodzi od Peruna,





- Andrzej Pilipiuk napisał na blogu, że Żydzi (np. Leszek Miller) i blondynki mają większe szanse na zdobycie pracy, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,






- samica King - Konga doglądała przez okno pacjentów szpitala,

- w czasie olimpiady z nieba spadały adidasy, a ktoś to skomentował, że ,,spadają buty, sport i coś jeszcze'',






- zobaczyłem idącą ulicą Charlize Theron mającą krótkie, czarne włosy. 

czwartek, 29 kwietnia 2021

Oniricon cz. 710

                             Śniło mi się, że:







- moja była nauczycielka chemii, pani Isabeliana ov Oleien przyszła na spotkanie autorskie Rafała Ziemkiewicza i kłóciła się z nim, również jakaś nastolatka obecna na tym spotkaniu, na znak buntu zdjęłą buty, pomyślałem, że Ziemkiewicz niestarannie przygotowuje się do pisania książek,






- do ,,Mistrza i Małgorzaty'' dołączona była gra karciana zawierająca fragmenty magicznych ksiąg,






- w Szczecinie znajduje się dom zamieszkany min. przez bohaterkę latynoskiej telenoweli, którego ściany są pokryte malowidłami przedstawiającymi min. Wikingów,






- Stanisław Szur powiedział, że Michaił Bułhakow był synem lunarnego boga Chorsa, stąd wielka rola Księżyca w ,,Mistrzu i Małgorzacie''. 

Anastazja Megre

 






W kwietniu 2021 r. obejrzałem na you tube przedstawienie ,,Anastazja’’ zrealizowane przez rosyjski teatr ,,Wstriecza’’ (Spotkanie) w 2014 r. Podstawą spektaklu był 10 – tomowy cykl ,,Dzwoniące cedry Rosji’’ napisany przez Władimira Megre; byłego handlowca, który w czasie rejsu po rzece Ob na Syberii miał spotkać tajemniczą pustelnicę. Książki te przyczyniły się do powstania w Rosji (oraz innych krajach, w tym w Polsce) ruchu anastazjowców, którzy zakładają osady, zwane ,,rodowymi siedliskami’’, w których utrzymują się z rolnictwa ekologicznego. Cerkiew prawosławna uważa ich za sektę. Również i ja, będąc katolikiem, nikogo NIE zachęcam do wstępowania do tego ruchu. Bardzo możliwe, że Anastazja została … wymyślona przez Władimira Megre tak samo jak w XX wieku indiański szaman Don Juan Matus z Meksyku okazał się tworem wyobraźni Carlosa Castanedy 1.






Anastazja była olśniewająco piękną, młodą kobietą o długich blond włosach. Najchętniej miała na sobie tylko białą, kusą sukienkę i chodziła boso, co upodabniała ją do mitycznych nimf. Jedynie gdy potrzebowała spotykać się z ludźmi, zakładała typowy strój współczesnej mieszkanki Syberii. Była bardzo miła, łagodna i radosna. Żyła w doskonałej harmonii z przyrodą. Nie musiała obawiać się ani wilków, ani niedźwiedzi, zaś wiewiórki łupały dla niej orzechy. Nie jadła mięsa (wystarczyły jej min. jagody, korzenie łopianu i warzywa z własnego ogródka), zamiast alkoholu piła ,,żywą’’ wodę prosto z kałuży, oraz nie paliła tytoniu. Była przeciwniczką pornografii i seksu uprawianego dla niego samego. Uznawała go tylko jako wyraz miłości i sposób przekazywania życia, będący współudziałem człowieka w Bożym dziele stworzenia. Wierzyła w Boga, którego nazywała Wielkim Kosmicznym Intelektem, w którym uznawała Stwórcę świata. Zadaniem całej przyrody była służba człowiekowi. Twierdziła, że nie potrzebuje pośredników między nią a Bogiem (według mnie jest dokładnie odwrotnie: ,,Poza Kościołem nie ma zbawienia’’). Posiadała też magiczne moce. Dysponowała niebieskim promieniem umożliwiającym jej widzenie na odległość, wgląd w przeszłość i przyszłość. Uważała, że każdy człowiek może nim władać. Wierzyła też w magiczne moce cedrów. Drzewa te po osiągnięciu odpowiednio sędziwego wieku, zaczynały … dzwonić, prosząc ludzi, aby je ścieli i przerobili na amulety. Przypominam, że w rzeczywistym świecie praktykowanie magii jest zawsze grzechem ciężkim przeciwko pierwszemu przykazaniu. Władimir Megre ponoć spłodził z nią syna. Dziecko miało się wychowywać z tajdze, a ojciec odwiedzał je latem. Anastazja stawiała sobie za cel walkę z ,,ciemnymi siłami’’ pchającymi ludzi do materializmu, fanatyzmu i wojen. Zamierzała ustanowić radosne święto na cześć działkowców i Ziemi oraz poprosiła swego ucznia i kochanka w jednej osobie, aby napisał cykl książek o niej.






Współczesny mit o urodziwej Anastazji z tajgi z pewnością jest wyrazem marzeń o powrocie do natury 2, chęci ucieczki od skrzeczącej rzeczywistości i budowy raju na ziemi. Nie pomylę się jednak, jeśli określą ową utopię jako New Age w pięknym opakowaniu.






1 Odsyłam do posta: ,,Carlos Castaneda’’.

2 Odsyłam do postów: ,,Powrót do natury’’ i ,,Asgarda’’.

środa, 28 kwietnia 2021

Stanisław Szukalski

 

,,W największej sali Zachęty – straszy! Tak dosłownie: straszy […]. Wszystkie cztery ściany wprost wytapetowane rysunkami, niektóre z nic wydają się jakby rozmyślnymi karykaturami, a czasem parodiami szkiców Wyspiańskiego do ‘Bolesława Śmiałego’, inne znowu przypominają ‘głębią symbolu i niesamowitą treścią’ sensacyjne ongi ‘modne’ w dobie dekadentyzmu rysunki Saszy Schneidera. Figury ludzkie pokraczne, twarze okropnie powykrzywiane, jakieś jędze z Gorgoniego rodu, Erynje czy Meduzy płci obojga, przeważnie potworne jakieś widziadła, nie daj Boże, aby przyśniły się w nocy’’ - Mieczysław Treter ,,Otwarcie sezonu w Zachęcie warszawskiej (Malarz japoński S. Kirigaya – Rzeźbiarka H. Nałkowska – Bickowa – Malarz Br. Bartel z Poznania – W Zachęcie straszy! - Przedmowa i ‘rzeczopis’)’’ [w]: ,,Ilustrowany Kurier Codzienny’’ 1931, nr 243, s. 3 cyt. za: Maciej Strutyński ,,Neopogaństwo’’






W klasie piątej lub szóstej przeglądając 13 tom ,,Encyklopedii Powszechnej Wydawnictwa Gutenberga’’ w całości poświęcony Polsce, znalazłem w nim min. reprodukcję rzeźby ,,Sceptyk’’ Stanisława Szukalskiego, którą uznałem za genialną. Było to moje pierwsze zetknięcie się z tą nietuzinkową i kontrowersyjną postacią.






Stanisław Szukalski (1893 – 1987) używający pseudonimu ,,Stach z Warty’’, był polskim i polonijnym (zamieszkałym w USA) artystą (rzeźbiarzem, rysownikiem, dramaturgiem), wizjonerem, patriotą i pseudonaukowcem; człowiekiem jednocześnie genialnym i szalonym, o trudnym charakterze. W II RP stał na czele grupy artystycznej zwanej Szczepem Rogate Serce, która stawiała sobie za cel odrodzenie polskiej sztuki poprzez odrzucenie wpływów obcych (zwłaszcza francuskich), a sięgnięcie do prasłowiańskich i ludowych korzeni. Pod koniec życia stał się przybranym dziadkiem i mistrzem dla młodego Leonarda Di Caprio, który niedawno poświęcił mu film dokumentalny ,,Struggle’’. Był również neopoganinem krytycznym wobec chrześcijaństwa czego jako katolik nie pochwalam :(.






Z jego pracowni (,,twórcowni’’) wyszedł szereg niezwykle oryginalnych rzeźb i ich szkiców, które w II RP budziły skrajne emocje (Szukalski był mocno skłócony ze środowiskiem krytyków, które nie rozumiało jego sztuki). Należy tu wymienić rzeźby Piłsudskiego jako uskrzydlonego centaura, nagiego Mussoliniego na czworakach z dwoma wilkami, Hitlera jako baletnicy (Niemcy odrzucili ten projekt), Unii Panamerykańskiej (Indianina w pióropuszu i białego człowieka z kaczką na głowie), Mickiewicza jako Azteka karmiącego Białego Orła krwią ze swego serca, króla Bolesława Śmiałego depczącego biskupią mitrę św. Stanisława, pomnik katyński (polskiego żołnierza mordowanego przez małpoluda z pyskiem hieny), a nawet św. Jana Pawła II jako nagiego, pokrytego orlim pierzem herosa zabijającego cepem hydrę komunizmu. Choć Szukalski był neopoganinem, bardzo szanował Papieża Polaka za jego zasługi w obaleniu komunizmu.





Na jego grafikach nagi Mikołaj Kopernik miał rogi, pierwsza żona artysty została przedstawiona jako słowiańska kapłanka, inna kobieta zakładała hełm podobny do tego jaki nosił Darth Vader (Szukalski wywarł duży wpływ na amerykańską popkulturę), zaś warszawską Syrenkę otaczały wieńcem posągi moai z Wyspy Wielkanocnej.






Stworzył genialny w swej prostocie symbol Toporła (topór stylizowany na orła o rozpostartych skrzydłach), którego w II RP używali właściciele sklepów nie będący Żydami (istniała również wersja schrystianizowana, tzw. Topokrzyż). Wśród tworów jego wyobraźni są także orły z czterema skrzydłami (w mojej mitologii ów ptak znajdował się w godle Płanetników mieszkających na Księżycu 1).




Szukalski próbował swoich sił również na polu literatury, gdzie również nie zawiodła jego przebogata wyobraźnia.


,,Jednak najbardziej radykalną artystycznie próbę zmierzenia się z legendą wawelską podjął w dramacie Krak syn Ludoli. Dziejawa w dziesięciu odmroczach Stanisław Szukalski [1938]. […] W dziejawie Krak, syn Ludoli z Ojcowa, demaskuje kłamstwo rządzące nad Wisłą. Najwartościowsi z młodzieży są przez kapłanów corocznie zbierani na Skałce, aby w końcu zostać złożeni smoku wawelskiemu na pożarcie w ofierze. Tymczasem – co odkrywa Krak – smok w ogóle nie istnieje, przebiera się w jego skórę kilkunastu kapłanów – starców, żeby zabić młodzianków będących potencjalnym zagrożeniem dla ich władzy. W wersji Szukalskiego brak zatem najważniejszego elementu fantastycznego w postaci smoka – potwora, są natomiast nim Solanie z Wieliczki, którzy z podziemi przychodzą na pomoc przeciwko złym kapłanom – stworzeni są z błyszczącej soli i świecą w mroku na zielono! Solanie pomagają zgładzić symbolicznego smoka i odsunąć kapłanów od władzy, a Krak zapowiada zbudowanie na Bawolim wzgórzu grodu, który nazwany zostanie Krakowem. Choć kapłan Zdradan zabija zdradziecko Kraka, jego ofiara nie idzie na marne – ludy jednoczą się w jedną Sławę’’ - Paweł Dunin – Wąsowicz ,,Fantastyczny atlas Polski’’


W okresie międzywojennym Szukalski wydawał również czasopismo ,,Krak’’.






Zasłynął jako twórca pseudonauki zwanej zermatyzmem. W myśl jego założeń ludzkość pochodziła z Wyspy Wielkanocnej, skąd wywędrowała w okolice szczytu Zermat w Alpach. Wszystkie języki miały się wywodzić z tzw. ,,maci mowy’’ przypominającej język polski (była to XX – wieczna wariacja na temat pomysłów XVII – wiecznego franciszkanina Wojciecha Dembołęckiego głoszącego, że już biblijny Adam był Polakiem). Pochodzenia słowiańskiego miały być takie nazwy jak: Bohuslan (,,zesłany przez Boga’’) w Danii, Babilon (,,Babie Łono’’), Luksemburg (,,gród Łucji Burhuc’’), a nawet … sasquach (,,są zgładzeni’’; istoty znane jako Wielka Stopa miały zamieszkiwać Atlantydę). Podobne pseudo słowiańskie etymologie można znaleźć we współczesnej twórczości Czesława Białczyńskiego (np. nazwa Ganges miałaby się wywodzić od gęgania gęsi). Wrogami pierwotnych ludzi były yeti. Z ich związków z kobietami rodziły się doszczętnie złe istoty, zwane jetisynami, które można było rozpoznać po pewnych atawistycznych, ,,małpich’’ cechach antropologicznych. Przez całą historię jetisyny zajmowały się szkodzeniem ludziom. Mieli się do nich zaliczać min. grecki filozof Sokrates, rzymski cesarz Neron i pierwszy sowiecki dyktator Lenin. Szukalski potrafił wyzywać ludzi, których nie lubił od … australopiteków. Zasady zermatyzmu wyłożył w wielotomowej, pieczołowicie ilustrowanej pracy, która niestety nie została jeszcze przełożona na język polski. Jeden z jej tomów poświęcił sztuce tatuażu. Uważał, że tatuaże mają za zadanie odtwarzać ślady błota zostawione przez globalny potop.





Choć Szukalskiemu zarzuca się niekiedy antysemityzm, trzeba powiedzieć, że po II wojnie światowej, kiedy na stałe osiadł w USA, zmienił swój negatywny stosunek do Żydów. Współczuł ich cierpieniom doznanym podczas Holokaustu, a nawet wykonał ku ich upamiętnieniu pracę artystyczną.







Nawiązania do zermatyzmu można znaleźć w twórczości Andrzeja Pilipiuka. Jetisyny pojawiają się w zbiorach opowiadań ,,Wampir z MO’’ oraz ,,Zły las’’. Parę lat temu Pilipiuk wygłosił również ciekawą i pełną humory prelekcję na temat Szukalskiego, która została zamieszczona na you tube ;).



1 Odsyłam do posta: ,,Poczet królów Księżyca’’.

wtorek, 27 kwietnia 2021

Zwierzętopismo

 

,,A dziewy konwie mleka, albo kwiaty niosą;

Kwiatami opasują dąb święty, pochyły.

A mlekiem poją węże, co się tak zuczyły,

że byle na rozdrożu zapiał głos dziewiczy,

To spod każdej jagódki, z każdej trawy syczy

Tysiące głodnych żądeł – i nieraz gadzina

Czołga się aż do ręki, aż do trawy wspina [...]’’

- Władysław Syrokomla

 





Kuta była olbrzymim potworem zamieszkującym Morze Trzcin rozciągające się między Egiptem a Arabią. Ponoć pierwsze kuty istniały już w erze drugiej, lecz najsilniej rozpleniły się w erze trzeciej. Wyróżniały się czerwoną barwą całego ciała. Przypominały potwornego gada przez greckich filozofów przyrody nazywanego ,,tyranem jaszczurów’’, który jednak w miejsc dolnych łap i ogona miał macki ośmiornicy. Utracone części ciała podlegały regeneracji. Pożywienie stanowiły wszystkie istoty mniejsze od samej kuty włącznie z syrenami i osobnikami tego samego gatunku. Kuta potrafiła zatapiać statki i za pomocą macek pełzać po plaży. Wśród jej ofiar często zdarzali się ludzie, w tym książę Neheber – Sutku; syn hyksoskiego – huculskiego faraona Nefren – Ka. Potwory te składały na plaży duże jaja o białych, twardych skorupach, których strzegły, zaś wyklute z nich potomstwo od razu rozpoczynało samodzielne życie.







Krokoryb przez filozofów przyrody nazywany geozaurem, przypominał krokodyla, którego ogon na końcu by rozdwojony tak jak ogon ryby. Kosa Owinniczew w swym monumentalnym dziele ,,Animalistyka’’ wysunął tezę, że krokoryby pojawiły się na świecie jako wspólne potomstwa samca krokodyla i samicy jesiotra, zaś Jurata zachwycona tymi stworzeniami, pobłogosławiła je płodnością. Pokryte szarą skórą żyły w morzach, zaś w porze lęgowej wychodziły na ląd by składać jaja. Żywiły się rybami; ich przysmakiem były zwłaszcza sardynki, które gromadziły na zapas w kopcach z piasku, a także głowonogami, skorupiakami i mniejszymi gadami morskimi.

Krokokwak, owoc związku krokodyla z olbrzymią kaczką, był stosunkowo dużym gadem. Miast zębatej paszczy posiadał kaczy dziób służący mu do wygrzebywania z dennego mułu różnych żyjątek. Był niegroźny dla ryb i większych zwierząt, w późniejszych eonach również dla ludzi. Krokokwaki bytowały w wodach słodkich. Mogły się rozmnażać dzięki błogosławieństwu Mokoszy udzielonemu pierwszej parze tych zwierząt.







Krokodyl długoszyi od swych pobratymców wyróżniał się długą i giętką szyją wijącą się jak wąż. Kosa Owinniczew nazywa go notusem, zaś Grek Stesichor z Paros, autor ,,Dziwów świata zwierząt’’ - notozaurem. Zamieszkiwał morza jak i wody słodkie. Jaja składał na lądzie. Żywił się rybami, żabami, rakami i głowonogami. Opowiada się, że Miesiąc Kranica – słowiańska wojowniczka z Vinety żyła w wielkiej przyjaźni z oswojonym notozaurem.







Mochab przez Greków nazywany moschopsem, był gadem o krępym, pękatym tułowiu, dużej paszczy wypełnionej ostrymi, jakby psimi zębami oraz z krótkim ogonem. Osiągał rozmiary kaflowego pieca ogrzewającego izbę. Pokrywała go zielona skóra, a jego kolce na grzbiecie i szpony posiadały czerwoną barwę. Pożerał stworzenia mniejsze od siebie włącznie z przedstawicielami własnego gatunku. Doktor Jan Przetak z Uniwersytetu w Złocieńcu w pracy ,,Tajemna historia PRL – u’’ przedstawił dowody na poparcie swej teorii głoszącej, że mochaby nie zniknęły z powierzchni Ziemi wraz z końcem ery trzeciej, lecz nabywając umiejętność zmiany postaci, przetrwały do dziś wyglądając jak ludzie. Jednym z takich zmiennokształtnych gadów miał być pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Ochab, pełniący ponadto tajny urząd Wielkiego Mistrza Socjalistycznego Czarnego Zakonu Dziadostwa Polskiego.






Truflojad zaliczał się do żółwi, rozmiarami zaś dorównywał tucznemu wieprzowi. Posiadał duży, zakrzywiony dziób ze szczerego złota, zaś jego skorupa zbudowana była z dwóch olbrzymich szafirów. Jako jedyny żółw miał na głowie rogi – oba szczerozłote. Dysponując znakomitym węchem i pazurami wielkimi niczym u kreta, kopał głębokie nory w ziemi poszukując w niej trufli stanowiących jego jedyne pożywienie. Jedynymi wrogami truflojadów były smoki i gryfy, które zabijały owe żółwie spuszczając je z dużej wysokości, aby rozbić drogocenną skorupę i dostać się do mięsa.







Kuczarića była dobroczynnym duchem domostwa przybierającym postać żmii. Pierwsze istoty z tej rasy pojawiły się u schyłku ery trzeciej. Zrodziła je Biała Żmija, której jad stanowił panaceum, córa Mokoszy. Za spodek mleka kuczariće strzegły domu przed myszami, szczurami, złodziejami i Čortami, pilnowały spokojnego snu dzieci i igrały z nimi po przebudzeniu, oraz pomnażały majątek gospodarzom pracowitym i oszczędnym. Czasem ukazywały się domownikom we śnie i ludzkim głosem ostrzegały ich przed grożącym niebezpieczeństwem. W erze czwartej kuczariće po raz pierwszy zaczęły się osiedlać w chatach Zajęczan. W erach dwunastej i trzynastej najczęściej spotykało się je w Czerwonej Krobacji.







Wąż leśny pokryty połyskliwą, ciemnozieloną skórą, dorównywał wielkością boa dusicielowi z Sonoru. Posiadał kły jadowe. W jego czaszce mieścił się diament; dar Mokoszy lub Króla Węży, zapewniający zdolność bilokacji i odtwarzania utraconych części ciała, a przez to poszukiwany przez czarnoksiężników. Węże leśne najchętniej kryły się w wypróchniałych pniach lub pod kamieniami, gdzie pogrążone w letargu pełnym wieszczych snów spędzały całą zimę. W erze dziewiątej z wężami leśnymi zawarła przymierze rasa leśnych ludzi; potomków żmija Rucława i rusałki Ayisaki. Nieraz się zdarzało, że dzieci leśnych ludzi i młode węże leśne ssały mleko z piersi tej samej matki. Takie ,,mleczne braterstwo’’ wytwarzało silną więź między dziecięciem a gadem. Ich żywoty były tak mocno splątane, że zabicie węża powodowało natychmiastową śmierć dziecka i na odwrót. Leśni ludzie grając na piszczałkach potrafili przyzywać węże leśne, aby kąsały ich prześladowców.

Żyrowe żmije miały postać bladych węży z szarym zygzakiem wyposażonych w błoniaste skrzydła. Od ery czwartej mieszkały w chatach i nocami zaopatrywały ich mieszkańców we wszelkiego rodzaju tłuszcze; masło, olej, oliwę i tran. Jako króla nad sobą miały krasnala Żyra o długiej, czarnej brodzie, noszącego płaszcz z kreciego futra.






Bagiennik przypominał brązowego krokodyla z głową hipopotama i zębami wielkiej i strasznej ryby pluskającej w bezkresnych morzach ery drugiej. Zamieszkiwał tereny podmokłe. Jego łupem padały kaczki, ryby, raki, żaby, bobry, zaskrońce, żółwie, karczowniki, a nawet łosie. Pożerał też rusałki, wodniki oraz ludzi. Z ery trzynastej pochodzi pieśń o mężnym Jożinie z Bażin, rycerzu Czecha – pierwszego króla Bohemii, który ubił bagiennika w obronie rusałki Sledki, którą później poślubił.








Smok Tęczyn nazywany też Denżynem lub Radużynem, wykluł się z jaja zniesionego w erze pierwszej przez Altairę – macierz wszystkich smoków. Był długi i płaski, wyposażony w cztery krótkie łapy, a jego łuskowata skóra mieniła się siedmioma kolorami. Wypijał wodę z mórz i rzek, po czym oddawał ją chmurom. Kosa Oppman w ,,Perłowym latopisie’’ opisał przygodę junaka Terenia z Valkanicy, który przechodząc pod brzuchem smoka Tęczyna dwukrotnie zmienił płeć z męskiej na żeńską i z żeńskiej na męską. Tak jak inne smoki, co parę lat również Tęczyn zrzucał zbyt ciasną skórę. To właśnie z tęczowej wylinki Śnieżynka uszyła worek dla Dziadka Mroza. Istnieje miniatura przedstawiająca Tęczyna jak owijał się wokół bioder Dennicy przez Greków zwanej Eos, niczym ozdobny pas słucki. Po opadnięciu wód potopu kończącego erę jedenastą, ukazał się na niebie budowniczemu żołędziowej arki Dobromirowi jako znak przymierza z Agejem i Enkami. Tęczyn był czczony nie tylko przez Słowian, ale też mieszkańców Incalii oraz Zielonego Kontynentu.







Dimy pojawiły się już pod koniec ery drugiej. Były to zielone jaszczury większe od najroślejszych wilków. Na grzbiecie posiadały tylko jedno, błoniaste skrzydło niezdatne do lotu. Potrafiły też zionąć ogniem, do czego czerpały moc pochłaniając promienie Słońca za pomocą swego jedynego skrzydła. Pożerały mniejsze od siebie gady, a także ryby, owady i ślimaki. Co najmniej jedno z tych zwierząt przetrwało serię kataklizmów kończących erę trzecią. W erze trzynastej, kiedy na tronie w Piropolis, stołecznego grodu Bohemii zasiadał król Rzępich, w prowincji Moravii grasował dima w ,,Kronice’’ Jardy nazywany ,,smokiem z Vrna’’. Pożerał bydło, świnie, owce i kozy; nie gardził też ludzkim mięsem. Ubił go dopiero fortelem rycerz Uścisław, który podrzucił dimie cielę wypełnione niegaszonym wapnem. Wówczas smok z Vrna pękł wypiwszy ogromne ilości wody. Uścisław zabrał jego jedyne skrzydło i nosił je odtąd z dumą jako wojenny proporzec.







Strusie morskie gnieździły się u wybrzeży Maladavy – archipelagu na Oceanie Wyrajskim. Od swych afrykańskich kuzynów odróżniały się nieprzemakalnym upierzeniem i palcami spiętymi błoną pławną. Jaja składały na plaży. Całymi dniami pływały po powierzchni oceanu niczym łabędzie i zarzucając długie szyje w wodę łowiły ryby, skorupiaki, mięczaki i szkarłupnie.

Gadający Ptak został namalowany w erze trzeciej przez Dziewannę i ożywiony błogosławieństwem Ageja. Zyskał zdolność mowy po połknięciu jednej z Pereł Głosu, które Rigel sprowadził zza Kosmicznego Oceanu. Przyopominał śnieżnobiałego feniksa o szkarłatnych skrzydłach. Jedyny w swoim gatunku gnieżdził się nad Morskim Okiem w Montanii gdzie strzegł złotych jabłek. W erze jedenastej przepowiedział dwójce dzieci pasących owce narodziny królowej Tatry.





Jak podaje Kosa Owinniczew w ,,Animalistyce’’ wiosną i latem ludziom przynosiły dzieci bociany, zaś jesienią i zimą – wrony. Uczony krasnoludek – naturalista wspominał również o lelku dziecionoszu, synu Lelka – króla navaci i doradcy Welesa, który również obdarowywał ludzi potomstwem. Dzieci przynoszone przez lelka dziecionosza, rodziły się na Wyspie Byczych Rogów w archipelagu Nawi Jasnej. Wyróżniały się czarnymi, jakby bydlęcymi oczyma i bystrością umysłu, jednakże trudność sprawiało im wyrażanie uczuć i nawiązywanie kontaktów z innymi dziećmi. Przeważnie wcześnie umierały, po czym wracały do Nawi Jasnej, gdzie otrzymywały od Welesa ptasie skrzydła. W Pawlaczycy opowiadano, że Staś i Faustynka, dzieci Heńka i Lawendycji de Slony zostały przyniesione przez lelka dziecionosza.

Nawiaki (nie mylić z navaci) istniały jedynie w dwóch egzemplarzach. Były to wielkie niczym głuszce ptaki z Nawi. Przypominały szare gołębie o złotych nóżkach i głowach chłopca i dziewczynki. Na początku ery drugiej wykluły się z dwóch złotych jaj, które Weles troskliwie ogrzewał trzymając je pod pachami. Jak podaje ,,Gołębia Księga’’ oba nawiaki spoczywały na oparciu złotego tronu Welesa, na którym Władca Nawi zasiadał by sądzić zmarłych. Nawiaki pomagały mu odróżnić zeznania prawdziwe od fałszywych. Kiedy zmarły mówił prawdę, twarze nawiaków były nieruchome jak kamienne maski. Wystarczyło jednak aby podsądny skłamał, a wówczas śmiały się sardonicznie.







Kogut z Nawi w ,,Gołębiej Księdze’’ nazywany Rajskim Pietuchem, wykluł się ze złotego jaja w erze zerowej na wyspie Bujan, która istniała na długo nim został stworzony nasz świat. Kiedy Bujan zatonął za sprawą Matki Żmyi – Garafeny, kogut został przez jedną z nawek wysłany z misją przez Welesa sprowadzony przez otchłań czasów do ery drugiej. Zamieszkał na Ptasiej Wyspie w archipelagu Nawi Jasnej, gdzie co dzień urodziwa nawka imieniem Dojna karmiła go złotym ziarnem. Upierzenie Rajskiego Pietucha mieniło się złotem i purpurą. Ilekroć nastawał świt, z gałęzi Wesołego Dębu piał hymn ku czci Swaroga, Dennicy – Zorzy i Swarożyca. Gdy machał skrzydłami i potrząsał ogonem, sypały się złote iskry, które ludzie o czystym sercu mogli dojrzeć i pochwycić w dłonie. Schwytane iskry zamieniały się w dłoniach w opiłki złota. Co zaś się tyczy Wesołego Dębu, ,,Gołębia Księga’’ podaje, że pod jego korą miast soku obficie krążył miód pitny, kwas chlebowy i najsłodsza małmazja. Swarożyc na swym wykutym przez karły hełmie nosił wizerunek Rajskiego Koguta, napierśnik zaś zdobiła głowa byka Mikolca lub Ciołka.





Sroka Dziewańska zostałą w erze trzeciej namalowana pędzlem Dziewanny Šumina Mati i ożywiona błogosławieństwem Ageja. Kosa Owinniczew uznaje ją za macierz wszystkich srok. Jak podaje w ,,Animalistyce’’:


,,Sroka Dziewanńska pod postacią powabnej nimfy, oddała się Nubiresowi Duchaczowi; księciu sinych ludzi, to jest upadłych Płanetników.

Napełniona jego nasieniem zniosła pierwsze jajo, a wtedy Słońce zakrył gęsty dym jakby z pieca. Wykluł się z niego trójgłowy wąż Dymek, mieniący się wieloma barwami i ziejący ogniem z trzech paszczy.






Kiedy złożyła drugie jajo o skorupie czarnej jak gagat, świat okryły ciemności i wykluł się z niego potwór Bebok. Był to czarny i kosmaty pokurcz o wyłupiastych, czerwonych oczach i obleśnej, zaślinionej gębie pełnej olbrzymich kłów. Na plecach nosił worek, do którego wrzucał niegrzeczne dzieci, aby je potem pożerać.




 

Wreszcie sroka zniosła trzecie jajo, zaś zza zasłony pyłów wyjrzało Słońce czerwone jak krew. Z jaja wykluła się Chalkedra, przypominającą krokodyla latającego na skrzydłach złoto – lazurowego feniksa. Wyła na widok Słońca tak jak wilki wyją na cześć Księżyca.

Wszystkie trzy potwory były pełne złości jak ich ojciec, Nubires Duchacz i tak jak on chwytały ludzi, by ich pożerać i jeszcze przed ich zabiciem bawić się nimi jak kot myszą. Na próżno nieszczęśna Sroka Dziewańska płacząc rzewnie upominała swe dzieci, aby zaprzestały okrucieństw ściągających na nie gniew Ageja i Enków. One nie chciały jej słuchać, bowiem wdały się w ojca. W końcu ubił je w zaciekłej walce junak Stanisław, syn Sława Stumogilena, króla Traków’’.


Kalandra przypominała ptaka zwanego kulonem, lecz jej upierzenie było śnieżnobiałe. Potrafiła też płakać złotymi łzami. Z woli Mar – Zanny lub Złotej Baby, ptaki te ukazywały się czasem przy ciężko chorych. Jeśli kalandra spoglądała na leżącego na łożu boleści, ten wracała do zdrowia, bowiem wzrok tego ptaka miał moc niszczyć chorobę. Jeśli jednak kalandra odwracała wzrok, wówczas chory musiał umrzeć.

Boruch pojawił się na świecie w erze czwartej. Był to dziwny ptak o lśniących, czarnych piórach i głowie borsuka. Tak jak borsuk odżywiał się mieszanym pokarmem mięsnym i roślinnym. Gniazda zakładał w dziuplach starych drzew i opiekował się swoimi pisklętami, które wykluwały się z jaj. Prowadził nocny tryb życia, przeto niewiele wiadomo o jego zwyczajach. Ornitolog Jan Taczanowski uważał go za istotę mityczną.

Ptak żydowski w Roxie nazywany Jewrej – ptica wyglądał jak sowa z głową kota. Kiedy Rzymianie zburzyli Chram Salomona w Bożym Grodzie (Jerozolimie), Żydzi udali się na poniewierkę do wszystkich krain znanego podówczas świata łącznie z Bharacją i Sinea. Tych, którzy udali się na północ, przez granicę Cesarstwa Rzymskiego, nocami prowadził tajemniczy puszczyk z kocią głową wysłany przez Welesa albo też Chorsa – Srebronia, który z powodu opieki nad Żydami otrzymał nazwę ptaka żydowskiego. Kiedy doprowadził wygnańców do rubieży gościnnego słowiańskiego królestwa, zwanego Analapią, przemówił do Żydów ludzkim głosem: ,,Tu odpoczniecie!’’ Ponieważ ,,odpoczywać’’ w żydowskiej mowie brzmiało ,,polin’’, cała Analapia została nazwana krajem Polin. Ponoć ptak żydowski zapowiedział panowanie królów Abrahama Prochownika i Saula Wahla, po czym rozpłynął się w mroku.

Kukawiki przypominały nieco zwykłe kukułki, lecz miały uzębione dzioby i szponiaste palce na skrzydłach. Żyły w erze trzeciej, zaś w późniejszych eonach było je coraz trudniej spotkać. Cieszyły się opieką Peruna – Jarowita, któremu pomogły odnaleźć srebrny topór niecący błyskawice, ukradziony przez Čorty i ukryty w dziupli wierzby pilnowanej przez wielkiego węża.

Ździrzymir był księciem słowiańskiego szczepu Zderów żyjącym na poczatku ery dwunastej. Na polowaniu spotkał w lesie urodziwą pannę w czerwonej sukni. Nie myśląc wiele kazał spuścić ze smyczy charty, aby ją pochwyciły, te jednak wylęknione podkuliły ogony. Ździrzymir rzucił się na nią, sapiąc z podniecenia i jął zdzierać z niej szaty, aby dać upust swej żądzy. Nie zważał na jej płacz i krzyki, aż w końcu czerwona pani wbiła mu swą różdżkę w serce. Na oczach swych dworzan, książę zamienił się w ptaka wyglądającego jak szkarłatny orzeł mający na głowie czub z piór kardynała. W tej postaci odleciał jak niepyszny do Welesa za morze, zaś panna zamieniła się w krwawą rosę.

Żempaty spotykało się najczęściej w Litenie. Były to duże, zdolne do lotu ptaki o głowach baranów, mające pióra białe lub czarne. Zostały powołane do opieki nad polami uprawnymi. Machając skrzydłami przyciągały deszczowe chmury, a ich donośne beczenie odstraszało złe południce krzywdzące pracujących na polu.







Yllerion był rodzajem sokoła, który od innych ptaków różnił się brakiem dziobu i nóg. Ta ostatnia cecha upodabniała go do rajskich ptaków żyjących w dżunglach Kazuarii. Powiadano, że yllerion całe życie spędzał w powietrzu. Żywił się zaś rosą i kulkami gradu, które wchłaniał za pomocą pary ust ukrytej pod upierzeniem na piersi. W erze trzynastej ptaki te były bardzo rzadkie. Przetrwały tylko w Abisynii – afrykańskim królestwie, którego kolejni władcy, noszący tytuł Księdza Jana, otaczali je swoją opieką, bezlitośnie zwalczając kłusowników.







Jak podaje w swym poemacie ,,Osiełek’’ poeta Kalikuliambro z Golkondy, zwierz porfirion przypominał purpurowego osła latającego na ptasich skrzydłach z wizerunkiem pary olbrzymich oczu. Tylne nogi i ogon porfiriona należały do purpurowego koguta. Zwierz ten żył na Atlantydzie i zniknął z powierzchni Ziemi wraz z jej zatonięciem. Zjadał niebieskie kaktusy jadalne również dla ludzi. Samica składała jedno jajo, zaś wyklute z niego źrebię żywiło się mlekiem matki. Mięso porfirionów podawano na ucztach w Atlantydzie i Avalonie.






Vovaki nazywane też ščurami przypominały gryzonie takie jak myszy, szczury, nornice, polniki, norniki i darniówki. W odróżnieniu od nich posiadały jednak główki dzieci obu płci, w których buziach kryły się trzy rzędy kończystych zębów. Zimą zakradały się do chłopskich chat i wyrządzały przeróżne szkody. Zjadały zapasy spyży, niszczyły meble i odzież, straszyły dzieci i zwierzęta, a nawet wygryzały kawałki słoniny z ciał śpiących w chlewie wieprzy. Otrzymały od Zarazy moc sprowadzania kataru, który zadawały wkładając swym ofiarom łyse ogony do nosów.







Szczur morski żył w Oceanie Wyrajskim. Rozmiarami i czarnym futrem przypominał lądowego szczura śniadego jednak jego palce były spięte błoną. Całe życie pływał wśród ciepłych fal, najchętniej na grzbiecie. Samice w tej pozycji rodziły i karmiły mlekiem swoje potomstwo. Pożywienie szczurów morskich stanowiły ryby, krewetki, kraby, małże, kalmary, ślimaki i wodorosty. Same gryzonie padały łupem rekinów, muren, węży morskich, mew, ośmiornic, a także morskich kotów, Kynokefali z Andamanów, a nawet ludzi. W erach dwunastej i trzynastej ich delikatne mięso cenili mieszkańcy Lemurii i Wysp Sindbada.






Pantera orelska została nazwana od grodu Orła w Roxie. Przypominała irbisa z wystającymi z pyska kłami. Istniały też osobniki o czarnym futrze. Żywiła się mięsem jeleni, dzików i suhaków. Była też groźna dla domowych świń i bydła. Ludzi ataowały wyłącznie osobniki ranne. Kosa Owinniczew pisał o symbiozie panter orelskich i gryfów wymieniających się upolowaną zdobyczą.







Hula była morskim potworem przypominającym pokrytą szarą łuską głowę niedźwiedzia tak dużą jak młyńskie koło. W erze jedesnastej morskie fale wyrzuciły hulę u wybrzeży Królestwa Aplanu, gdzie została odnaleziona i zjedzona przez rybaków. Przysmakiem tego stworzenia były węgorze. Hula, choć sama była ogromna, składała jajeczka ikry osiągające rozmiary kropki na końcu zdania. Wykluty z niej narybek był pokryty kolcami, które z wiekiem zanikały. Francuski uczony Rondeletius utożsamiał Hulę z samogłowem.


Szczurorożec przez rzymskiego encyklopedystę Libiusza Predatora zwany ratocerosem, żył w Afryce; szczególnie licznie w Numidii. Przypominał szczura, lecz osiągał rozmiary nosorożca. Tak jak nosorożec posiadał pokaźny róg na nosie oraz tylne, zakończone nieparzystymi kopytami nogi tego zwierzęcia. W walce potrafił pokonać lwa, panterę, krokodyla, hienę, węża boa, a nawet małego smoka. Pożerał ziarna zbóż, daktyle, inne owoce, jarzyny, a także każde zwierzę mniejsze od siebie samego. Libiusz Predator w dziele ,,Tajemnice natury’’ opisywał swoje wrażenia z walki szczurorożców z gladiatorami na arenie Koloseum w Rzymie.





Mułki pochodziły od zwykłych mułów, które zmiennokształtny wodnik Perepłut, sługa Boruty, pobłogosławił płodnością. Żyły 900 lat i miały czerwone, świecące w ciemności oczy. Lubiły psocić i ukazywać się w studniach. Służyły Perepłutowi przynosząc mu wieści ze świata.







Żyrafa modra żyła w Afryce. Od innych żyraf odróżniała się sino – niebieskim umaszczeniem, zaś krótkie różki na jej głowie były ostro zakończone i zagięte ku tyłowi. Trybem życia nie różniła się od swoich krewnych. W trzecim wieku ery jedenastej usłyszała po raz pierwszy o tych zwierzętach, przebywająca na wygnaniu królowa Tatra do standardowo ubarwionej mówiącej żyrafy uczącej w Winterforcie rusałki sztuk walki.






Awdoszka była smoliście czarnym koczkodanem o czerwonych oczach, żyjącym w puszczach północnych rubieży Roxu. Największe osobniki dorównywały wzrostem dorosłym ludziom. Ogony tych małp były zakończone czternastoma kolcami. Żywiły się: żołędziami, kasztanami, sokiem brzóz i klonów, grzybami, orzechami, dzikimi jabłkami, a także miodem, jajami, pisklętami, jaszczurkami i małymi gryzoniami. Chłopi z Roxu oskarżali awdoszki o porywanie dzieci i niewiast w celu ich pożerania lub gwałcenia. Jednak śledztwo zarządzone przez króla Szczesława z dynastii Dalmatydów zadało kłam tym oszczerstwom.






Koczkodan był małpą z lasów Analapii najbardziej podobną do afrykańskiej diany. Potrafił przybierać postać starej kobiety, lub też – jak za panowania królów Bogdala Świętego i Mieszka Oświeciciela – mnicha. Największą czcią otaczały łokisa Liczyrzepę; Enka w małpiej postaci. Wiele z nich należało do świty czarownicy Modraszki. Koczkodany nauczyły słowiańskie dzieci lepienia z gliny figurek Dziadka Mroza z prośbą o prezenty. W noc Dziadów wśród leśnych mogił wespół z jytnas Żeglistą – Grabarką, uzbrojone w grube łodygi ostu, rozpędziły sabat czarownika Nikoły Płomieńskiego. Ten zasłużył jak najbardziej na chłostę, bowiem poprzez taniec wśród ognisk z nagimi magami i czarownicami, odprawiał rytuał mający na celu zerwanie okowów węża Gorynycza i Czarnego Psa i sprowadzenie tym samym zagłady na świat. Nikoła Płomieński uciekał, aż się za nim kurzyło, a i tak zmarł niesławną śmiercią pogryziony przez koczkodany.





Varibusy (Yeytus varibus) szerzej znane pod nazwą yeti, mirka lub ludzi śniegu, wyodrębniły się w erze dziewiątej z trolli pokonanych przez królową rusałek Tuvę i wygannych w niedostępne partie gór Imalain. Były to olbrzymie małpoludy, znacznie wyższe od ludzi, a nawet goryli, obdarzone ogromną siłą. Pokrywało je białe lub jasnoszare futro; krążyły też legendy o osobnikach całkiem czarnych i szczególnie złośliwych. W masywnych szczękach varibusy posiadały imponujące kły, których mógłby im pozazdrościć niejeden drapieżnik. Rzadko żywiły się pokarmem roślinnym. Częściej ich łupem padały dzikie owce i kozy, gazele, ptaki, zające i króliki, które łowiły w sidła, małpy lisie, a nawet potężne jaki. Nieraz staczały walki z pasterzami o hodowane przez nich zwierzęta, lub odpędzały od łupu irbisy i wilki. Pożerały ciała swych zmarłych, a z ich kości i zębów wytwarzały dla siebie naszyjniki. Żyły w hordach, na czele których stał najroślejszy samiec. Kosa Owinniczew podaje, że nad długo przed stworzeniem pierwszych ludzi, opanowały sztukę kowalską i złotniczą. Z ich kuźni wychodziły misternie wykonane broń, narzędzia, instrumenty muzyczne – zaczarowane gongi i misy używane w Ibetain, oraz ozdoby znajdujące nabywców w Bharacji i Sinea. To właśnie mistrzowie z rasy varibusów wykuli Żelazną Kolumnę, której nie ima się rdza, a która po dziś dzień stoi w Delhi. Większość szczepów tych istot unikała jednak kontaktów z ludźmi, a napotkanych intruzów bez litości zrzucała w przepaść. Z tej to przyczyny dziś tak mało wiemy o rasie varibusów – yeti.







Isnieją słowiańskie przekazy, w których owe małpoludy uprowadzały niewiasty, aby płodzić z nimi złoślwych i niebezpiecznych mieszańców, zwanych jetisynami, czyli synami yeti. Istoty te służyły Radży Rakszasów jak nazywały kolejne wcielenia Czarnoboga i stawiały sobie za cel wyrządzenie jak najwięcej krzywd rodzajowi ludzkiemu. W pismach Stacha z Warty możemy przeczytać, że jetisynami byli między innymi Sokrates, Neron i Lenin.






W lasach Analapii żyły małpoludy zwane getzko. Przypominały nieco goryle o wyłupiastych oczach i wystających kłach. W opowieści Bajarki ze Staruni, zimą ich sierść była biała, latem czarna, a wiosną i jesienią szara co ułatwiało im maskowanie się w trawie. Getzko najbardziej lubiły miód i żołędzie, choć nie gardziły też drobnymi kręgowcami.






Na wschodzie i północy Roxu spotykało się śnieżnych ludzi (nie mylić z ludźmi śniegu z Imalainu). Małpoludy te polowały na renifery i łosie za pomocą kamiennych narzędzi. Ceniły też mięso pardw, lemingów oraz łososie. Najprawdopodobniej była to biała odmiana burych ałmasów z Białopolski i stepów Taj – Każk. Ponoć śnieżnym ludziom zdarzało się porywać rusałki, aby zostawały ich nałożnicami.


*






,,Cały świat nie pomieściłby ksiąg, które należałoby napisać, gdybym podjął się zadania skatalogowania wszystkich zwierząt jakie w zamierzchłych czasach zamieszkiwały okrąg Ziemi!’’ - tymi słowy krasnoludek Kosa Owinniczew zakończył swe wielkopomne dzieło zatytułowane ,,Animalistyka’’.