środa, 2 czerwca 2021

Pogrzeb kota

 

,,Żywot grabarza jest wesoły,

Grzebie węże, łasice, koty’’

- Podnor Pipipienko ,,Mysia Księga Przysłów’’







W przyrodzie z mandatu Ageja panował Luty; jeden ze Zviezdunów; synów Roda i Mar – Zanny, mocarz odziany w kożuch i futrzane buty, noszący na głowie koronę z sopli lodu, na szyi zaś naszyjnik z kłów tygrysów szablozębnych. Miał pod swoimi rozkazami siarczysty mróz, porywisty wiatr i chmury hojnie sypiące śniegiem. Za oknem chatki Zajęczanki Marzeliny ze szczepu Bielaków było biało i zimno, jednak w jej czterech ścianach biło od kaflowego pieca przyjemne ciepło. Dwa zwierzęta, którym Marzelina udzieliła schronienia przed zimnem, przytulone do siebie zgodnie chłeptały mleko ze spodka. Był to gronostaj okryty białym futerkiem z czarnym koniuszkiem ogona i bury kocur ubarwieniem przypominający nieco żbika.





- Nieskazitelną biel swojego futerka zawdzięczam temu, że zrodziłem się z krystalicznie czystych łez Devany, córki Dziewanny, wylanych z żalu z powodu zdrady jej braci Kłobucha i Zbreźni Dzikofiejewa – z zarozumiałą miną przechwalał się gronostaj.

- W takim razie skąd u ciebie, drogi Ermineuszu, czarny czubek ogona? - mrużąc ironicznie zielono – złote oczy spytał bury kocur.

- A… a… - zająkał gronostaj – musisz wiedzieć, że kiedy czysta Devana płakała, z łzami na ziemię spadła jej jedna rzęsa i to z jej powodu koniuszek mojego ogona jest czarny i zdradza mnie na śniegu!

Kot wabił się Prakurimas i przyszedł na świat na ziemiach, które w erze trzynastej znane były jako Litena – Lithuania.







- Też mogę pochwalić się niezwykle szlachetnym pochodzeniem – miauknął Prakurimas. - W marcu szlachetna pani Mokosza, której jedno z imion brzmi Łajma, przechadzając się po swoim ogródku pełnym różnobarwnego kwiecia, dojrzała szkody wyrządzane przez rozplenione i rozzuchwalone ponad miarę myszy. Wówczas jej piękną twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. Zdjęłą z dłoni zamszową rękawiczkę i rzuciła ją na ziemię wzywają Ageja. Rękawiczka ożyła i przybrała moją postać. Tak właśnie pojawiłem się na świecie i od razu zacząłęm łowić myszy niszczące ogród Mokoszy.

Prakurimas był bardzo łownym kotem. Kocie matki stawiały go za wzór swoim kociętom. Ponoć w swoim legowisku posiadał dyplom Pogromcy Myszy spisany złotymi literami na brzozowej korze.







- Myszy mnie nienawidzą – westchnął Prakurimas – i cały czas naradzają się jak mnie zgubić. Zresztą nie mają powodów, aby mnie kochać. Łońskiego roku usiłowały przywiązać mi do ogona dzwoneczek, abym nie mógł się za nimi bezszelestnie skradać. Kiedy zaś w czerwcu piłem śmietankę z krasnalem Opieńkiem, ogarnęła mnie senność tak wielka, że nie mogłem się jej oprzeć. Zasnąłem jak ululany, jednocześnie cały czas będąć świadomym tego co się wokół dzieje. Na to właśnie czekały myszy – niecnoty. Otoczyły mnie ze wszystkich stron i położyły mnie na desce zaopatrzonej w kółka. Następnie śpiewając swymi piskliwymi głosikami pieśni na cześć Mar – Zanny zaciągnęły mnie do dołu, wrzuciły do środka i przysypały ziemią, którą potem zaczęły udeptywać, tańcząć na niej radośnie. Przerażony poczułem, że się duszę, lecz moje ciało było bezwładne. Przeklęta śmietana zaprawiona durmanem! Umarłem i moją parę Sowica zawiózł łódką po rzece Nevedamai na sprawiedliwy sąd Welesa. Czekałem w napięciu na wyrok, kiedy przed trzema rogatymi obliczami cara Nawi zjawiła się jego siostra Mar – Zanna. Długo rozmawiali na osobności, aż w końcu Pani Lodowego Ościenia pogłaskała mnie po grzbiecie swą lodowatą dłonią i szepnęła mi czule do ucha: ,,Wywrzesz pomstę na myszach!’’ Dzięki jej wstawiennictwu znów pojawiłem się wśród żywych i łowię myszy we dnie i w nocy jeszcze więcej niż za życia!

- Prakurimasie! - zaszczękał zębami przestraszony gronostaj Ermineusz. - To ty jesteś duchem?!

- Oczywiście – potwierdził kot po czym rozpłynął się w powietrzu.

Na samym końcu znikł jego uśmiechnięty pyszczek.