wtorek, 24 marca 2015

Legenda o Nawojce




,,W samych początkach XV wieku przeżył Kraków sensację, którą nie wiadomo czemu wkłada się między legendy. Pewien szlachcic powziął podejrzenie, iż jeden z żaków Akademii to przebrana dziewczyna. W sieni kamienicy przyparł ją do muru i sprawdził. Za noszenie ubrań męskich groził wtedy kobietom stos, o czym przekonują losy Joanny d'Arc. Zapytana przez sędziów o powód tak zdrożnego postępowania, krakowska oskarżona miała odpowiedzieć: 'Z miłości do wiedzy'. Od wyroku ocaliło ją stwierdzone przez świadków jej nienaganne prowadzenie się. Była córką wiejskiego nauczyciela z Wielkopolski. Po śmierci ojca postanowiła kształcić się dalej... Na własną prośbę oddano ją do klasztoru, gdzie została nauczycielką mniszek, później przełożoną. Historię tę opisał współczesny wypadkom opat wiedeński Marcin, góral ze Spiszu, który stosunki w krakowskich i śląskich szkołach znał z osobistego doświadczenia'' - Paweł Jasienica ,,Polska Jagiellonów''. 


Jan Muskata




,,Opowiadano, że stary i świętobliwy franciszkanin krakowski, Mirosław, miał raz osobliwe widzenie. Pojawił mu się Muskata w postaci stojącego na tylnych łapach wilka  w szatach biskupich i z pastorałem w pysku. Miał dwie tarcze - na jednej widniał zbroczony miecz oraz napis: 'Drapieżny wilku! Wyciągnąłeś miecz z pochwy i skrwawiłeś go. Miecz pomsty przebije duszę twoją'. Na drugiej tarczy można było przeczytać po łacinie: 'Oto Jan, biskup krakowski'. Pogłoski o takich widzeniach zastępowały w średniowieczu publicystykę polityczną i równie sprawnie jak ona wyrażały nastroje społeczeństwa'' - Paweł Jasienica ,,Polska Piastów''. 


Ruta i sztrut

,, […] Po jego [Kościeja] śmierci, nastaniu pokoju i odbudowie Aplanu, nie przyjęto jej [Ruty] na Wolinie [z powodu przelanej krwi], więc wsiadła na Arvota Baldasa i pojechała na nim do Azji szukać przygód. Wędrowali coraz dalej na wschód, uśmiercając smoki i olbrzymy. Z wolna Ruta stawała się jak jej ofiary […]'' - encyklopedia ,,Obraz świata''.



,,Na ziemię Peristanu
w wielkiej krainie Międzyraju
razu pewnego, z nieba wysokiego
spadł nietoperz jak smok ogromny
co pożarł Słońce i Księżyc nadobny
a zwał się Musz Pairika
[…]
Ruta złotą strzałę na cięciwę nałożyła, ubiła nią potwora, łeb mu szablą ścięła, a Światła Niebieskie niebiosom przywróciła'' – Rudra Pachan, poeta z Międzyraju.



Ruta o długich włosach barwy krwi, została rusałką, kiedy zabrakło jej tchu i utonęła w jeziorze, gdzie zanurkowała razem z Tatrą. Smukła topielica o oczach barwy szafirów i turkusowej bliźnie na szyi; piętnie niewoli u herszta rozbójników Neuratusa, pochodziła z Bliskiego Zachodu, z sioła Grabowa nad wielką rzeką Lebaną. Okrywała się suknią barwy kiru i lepiej od innych rusałek władała każdym rodzajem broni. Jej nieodłącznym towarzyszem był świecący w mroku zielonymi oczami, bury niedźwiedź Arvot Baldas z Jeziora Niedźwiedzi, ongiś uleczony przez Rutę i Tatrę. Rusałka i wodny zwierz przeżyli wspólnie mnóstwo przygód, wspierając Tatrę i Lecha III w walkach z Kościejem. Ów stracił nieśmiertelność i zginął zadławiwszy się rybią ością, gdy Tatra wydała swe ciało Grabiukowi na zniszczenie, lecz ocalił ją Lech III wraz z wężem Abajowem. Kapłani Świętowita z wyspy Wolin nie zgodzili się po raz drugi oczyszczać Ryty, więc ta, nie mogąc sobie znaleźć miejsca w Aplanie, żegnana przez króla i królową udała się na wschód, szukać przygód w półlegendarnym królestwie Sinea, gdzie jej szlak przeciął się ze szlakiem Lecha III, orskiego królewicza Rutego i Oxia, Kellu Simi – Abö, syna Kellu Symura, człowieka o głowie foki. W czasie junackiej wyprawy na wschodni Koniec Świata, rusałka i wodny niedźwiedź przeżyli liczne przygody, warte osobnej książki, a tu przedstawiamy jedną z nich.

*

W Międzyraju, zwłaszcza na styku ziem Al – Baktar, gdzie żyli ludzie o głowach dwugarbnych wielbłądów i Sindu – królestwa Asasynek; walecznych krasawic w czerni, tudzież nad rzekami Kurą i Araxem, nad wielkim jeziorem Aspin i w Bharacji, z dawien dawna żyły wojownicze plemiona 





Miękkonogów i Kozłouchów. Pierwsi z nich, uznający za swego przodka ogromną salamandrę Kumratusa Rodusa z bagien Jepis, żyli na świecie już w erze drugiej, jeszcze przed stworzeniem smoków. Byli to ludzie o nogach żab. Kozłouchy, pochodzący w prostej linii od Boruty i Dziewanny Šumina Mati to półdzicy ludzie o kozich uszach, stworzeni w erze czwartej. Oba ludy dzieliły się na liczne plemiona, nigdy nie znały pisma, władały za to brązem, a później żelazem. Żyły z łowów, łowienia ryb, zbieractwa i rozbójnictwa. Nie budowały domostw, lecz wędrowały z miejsca na miejsce.




Ruta i Arvot Baldas po walce z potworem Musz Pairiką w Peristanie, zaszli ku zachodnim rubieżom Sindu. Wodny niedźwiedź silny jak dziesięć koni, w czasie licznych wędrówek służył swej przyjaciółce grzbietem. Teraz jednak nadszedł czas odpoczynku. Znajdowali się na śródleśnej polanie, w pobliżu wodospadu i jakichś ruin. Ruta mocą swych oczu rozpaliła ognisko i zdrzemnęła się, opierając głowę na niedźwiedziu jak na poduszce. Odpoczynek w pięknym miejscu szybko został zakłócony. Z puszczy wybiegły hordy dziwnych, półnagich ludzi, z których jedni skakali na żabich łapach, a inni strzygli koźlimi uszami. Rusałka o wyostrzonym słuchu, słysząc potupywanie nóg Kozłouchów obutych w miękkie buty, noszone przez łowców z Sonoru, zerwała się z miękkiej trawy i chwyciła za nowy, srebrny łuk – dar królowej Tatry, po czym kopniakiem obudziła niedźwiedzia. Rucie przez moment stanął w pamięci jej parający się czarami dziadek Nawiej. Pewnej nocy zabrały 





go i uniosły w ciemność stasiaki – żmijowce; lute straszydła podobne do srebrzystych węży lub ryb, o ogromnych paszczach pełnych długich i cienkich zębów, wyłupiastych oczach, szponiastych łapach i sterczącym z grzbietu długim, giętkim i zatrutym kolcu. Jaxa, ojciec Ruty wspominał śmierć starego guślarza z bólem rwącym serce i przerażeniem mrożącym krew w żyłach. Tymczasem Miękkonogów i Kozłouchów, zbrojnych we włócznie i obsydianowe miecze było coraz więcej i otoczyli oni Rutę i Arvota Baldasa. Wodny niedźwiedź stanął na zadnich łapach i ryknął groźnie, aż drzewa zadrżały, zaś Ruta ostrzegawczo posłała jedną ze strzał pod nogi Apruna, wodza Kozłouchów, zaś ze złotej strzały płanetnickiej bądź neuryjskiej roboty wystrzelił snopek ognia i deszcz iskier. Była to ostatnia złota strzała w jej kołczanie, zostały jej się tylko te zwykłe. Najmężniejsza z walecznych niewiast, wojowniczka przewyższająca swym hyrem Wiły i Amazonki, otworzyła koralowe usta i przemówiła do dziczy.
- Nie chcemy od was ziemi, daniny, ani rabów – tłum Miękkonogów i Kozłouchów zaszemrał. - Zmierzamy tam, gdzie Słońce się budzi; nie chcemy z wami walki, lecz niejednego z was położymy trupem, jeśli zmusicie nas do tego. Zastanówcie się! Jam Ruta, co wysłała do Nawi smoka Aszara, Asardiela, wilkołaka Sarada, czarownicę Usib – moranę, Čorta Sofiela, rozbójnika Ali Kiżył – baszę i olbrzymy Rabaniela i Nursłtana z Ošaf.
- Grrrr! A jam jest Arvot Baldas z Jeziora, co łapę mam ciężką jak tur! - zaryczał ludzkim głosem wodny niedźwiedź, a na plemiona, co słyszały już trochę o czynach Ruty, padł strach. Aprun Kozłouch wraz z synami nawet zgiął kolana przed waleczną rusałką, przybyłą z krain, gdzie Słońce zasypia. Tymczasem spomiędzy drzew na białym jednorożcu (w Azji i w Afryce te piękne i cudowne zwierzęta były tak pospolite jak w Aplanie i Orlandzie tarpany) wyjechał spaśny Miękkonóg o czarnej brodzie i śniadej cerze, odziany w czarną pelerynę haftowaną w białe muchy. Inne Miękkonogi widząc go padały twarzami do ziemi i zawodziły z czcią: ,,Nasz pan Muchawiec, o wielki Muchawiec''! Aprun i jego Kozłouchy kłaniały mu się w pas.
- Znam tę krasawicę – Muchawiec wskazał Rutę eburnowym berłem. - Pochwyćcie ją dla mnie, ku mojej uciesze! - Miękkonogi i Kozłouchy zdjął strach, lecz bardziej lękali się rozgniewać swego chana.
Na kwiecistej polanie rozpoczęła się bitwa. Ruta w przeciwieństwie do Tatry nie miała miękkiego serca. Podobne do szafirów oczy najady rozbłysły jak gwiazdy, a ich mocą niejednemu wrogowi zapaliły się włosy na głowie. Część z nich rzuciła się do ucieczki wrzeszcząc wniebogłosy, lecz bezlitosny Muchawiec, pozostający poza zasięgiem czarów Ruty, coś krzyczał i okładał swych poddanych, czy też raczej niewolników, berłem, nakazując im pochwycić rusałkę i niedźwiedzia. Po obu stronach posypały się strzały – Ruta kładła trupem krocie napastników, a strzelała jak najwięksi mistrzowie z Britainy. Gdy Kozłouchy skierowały w jej serce oszczepy, Arvot Baldas z donośnym rykiem, zaszarżował na nich jak kudłaty nosorożec z puszcz Białopolski, zaś Ruta chwyciła za ozdobną szablę, zdobytą w Valkanicy na ażdachach, a trupy sług Muchawca poczęły gęsto ścielić polanę. Muchawiec dał hasło do odwrotu, a resztki Miękkonogów i Kozłouchów porzucając broń, schroniły się w puszczy. Muchawiec nie spieszył się z opuszczeniem pola bitwy.
- Czemu nie uciekasz, żabi zadzie? - szydziła zeń Ruta. - Czy chcesz podzielić los swoich smerdów? - spytała wyniośle.




- Głupia jesteś wodna panno – jak gdyby nigdy nic rzekł Muchawiec. - Co myśmy ci takiego zrobili? Jeno postraszyliśmy cię trochę, a ty wzięłaś to tak dosłownie jak małe dziecko. Czy nie chcesz wiedzieć co teraz dzieje się z Lechem III; bohaterskim królem Aplanu, jego oblubienicą Tatrą z Montanii i ich dziećmi? - Ruta słysząc to zdębiała; zaskoczyło ją to, że Muchawiec wiedział o Lechu i Tatrze, on zaś ciągnął. - Z moich ust dowiesz się o ich losach, jeno wpierw porzuć broń! - kazał przebiegły Muchawiec, sługa Čorta Muchowłada – Władymucha.





- Lepiej mu nie ufać – mruknął Arvot Baldas, lecz Ruta zwana Axaka (Lisica) rzuciła w trawę swój rynsztunek.
Wówczas to chan Miękkonogów, istot, które Słowianie nazywali Żabiczami, dał żółtymi ślepiami znak swej mieszanej drużynie, a wtedy gromady ludzi o żabich nogach i Kozłouchów z wrzaskiem rzuciły się na Rutę i Arvota Baldasa i dalejże pętać ich grubymi arkanami, takimi jak te, których używały ordy z Ułan – Raptor. Ruta wyjęła zza paska z trusiowej skóry sztylet, którego przezornie nie odrzuciła, lecz niejaki Apruf z plemienia Kozłouchów, krzywą szablą odjął rusałce dzierżącą kościany sztylet dłoń, która później odrosła, bowiem rusałki i wodniki umiały odtwarzać utracone części ciała. Arvot Baldas siał popłoch wśród drużyny cara o nogach żaby, lecz wtem na jego mocną głowę spadł cios buławy niejakiego Żabacza z plemienia Miękkonogów i potężny niedźwiedź padł jak nieżywy. Jego i Rutę skrępowały arkany i zaklęcia Muchawca, uniemożliwiające rusałce przemianę w płomień – Światło. Muchawiec wybrał językiem pozbawione skrzydeł muchy z musztardówki, po czym rzekł do jeńców:
- Lech III, Tatra i ich dzieci już nie żyją – skłamał sromotnie – zabił ich król wąpierzy Naraicarot I z Burus – rusałce i jej niedźwiedziowi założono przepaski na oczy, po czym szydząc i kłując poniżej pleców włóczniami, wojownicy Muchawca popędzili ich naprzód. Długo ich prowadzili w głąb puszczy pełnej ruin, po sindyjskiej stronie. W końcu przewodnicy zdjęli rusałce i jej niedźwiedziowi opaski z oczu i wtrącili do kamiennej, wzniesionej przez ludzi celi – pozostałości dawnego lochu, a na celę ową, Muchawiec rzucił czary, by nikt z niej nie uciekł. W owym więzieniu nie było krat – zastępowała je plecionka z lian pokrytych cierniami, spijających krew. Muchawiec roześmiał się złośliwie, widząc jak pognębił wielką wojowniczkę i jej walecznego niedźwiedzia. Ruta wtuliła się w kudły Arvota Baldasa i gdy nikt nie widział, cichutko płakała, myśląc, że pan na Żelaznym Zamku naprawdę zabił jej przyjaciół. Muchawiec w przeciwieństwie do Kościeja, stronił od trunków, choć nie od rozpusty. Teraz odprawił ze swej komnaty w dawnym pałacu ludzi wszystkie niewolnice z Bharacji i do późna myślał co zrobić z Rutą i niedźwiedziem. Zamyślał spalić ich na ołtarzu Muchowłada wcześniej jednak zamierzał wypróbować ich siłę i szybkość. Kiedy nastał ranek, obwieszczony przez leśne kury donośnym pianiem, Muchawiec w asyście strażników przybył do celi Ruty i Arvota Baldasa i wymamrotał jakieś zaklęcie. Wówczas to sploty ciernistych lian – wąpierzy osłabły, aż wszystkie supły rozwiązały się. Arvot Baldas ryknął i chciał skoczyć na złośliwego jak Čorty chana, lecz ten unieruchomił go magią. Strażnicy wyprowadzili Rutę i jej wierzchowca na zarastający roślinnością placyk, a Muchawiec oznajmił licznie zgromadzonym Miękkonogom i Kozłouchom:



- Dziś ujrzycie jak najwaleczniejsza z rusałek Północy będzie się ścigać ze sztrutem. Jeśli Ruta; wojowniczka Zachodu wygra wyścig, odzyska wolność i okryje się chwałą, jeśli zaś przegra, zostanie złożona w ofierze całopalnej ku czci Władcy Much! - poddani Muchawca zaryczeli z uciechy, gdy tymczasem dwóch strażników; Miękkonóg i Kozłouch przyprowadziło kolejnego niewolnika; owego sztruta. Dziwne to było stworzenie – przypominało półnagiego Murzyna o szyi i głowie strusia. Ruta słyszała kiedyś, że sztruty – strusiaki – struśćce żyją w Afryce; w Królestwie Tassilii, mają strusie żołądki i biegają znacznie szybciej od ludzi, stąd nazywa się je biegaczami, lub biegusami, ale wówczas uważała sztruty za istoty bajeczne. Muchawiec napiął posrebrzany łuk i wypuścił głośno świszcząca strzałę, dając znak do rozpoczęcia wyścigu. Ruta ostatni raz przytuliła Arvota Baldasa, po czym podwinęła czarną suknię i równocześnie z rywalem poczęła biec. Wiedziała, że jeśli przegra, zginie nie tylko ona sama, ale też jej przyjaciel. Jako rusałka była lżejsza i mogła poruszać się szybciej niż większość ludzi. Kiedy biegła, mimo spowalniających czarów Muchawca, chwilami płynęła w powietrzu, wiosłując białymi ramionami i nogami. Posiadła tę umiejętność we Vracasievie (Winterforcie) na służbie Zimy. Sztrut (strutius) gnał z prędkością tassilijskiego strusia – ów stwór i Ruta byli godnymi przeciwnikami. Arvot Baldas już bał się o los swej przyjaciółki, gdy wtem rusałce pękł zawieszony na szyi sznur przepięknych, białych pereł – dar płanetnickiego księcia Ixlavoka. Sztrut ujrzał lecące na bieżnię lśniące kuleczki i nagle zatrzymał się. Dziobał perły i łykał je niczym struś, zaś Ruta skwapliwie wykorzystywała jego zwłokę. Gdy strusiogłowy stwór z Tassilii połknął wszystkie perły, począł doganiać zwinną rusałkę, ledwo dotykającą białymi stopami ziemi i niemal płynącej w powietrzu, niczym Wiła Powietrzna. Strusianin z sawanny Saqalab w biegu zrównał się z topielicą, zagrzewaną do wysiłku rykiem Arvota Baldasa. Już zaczął ją wyprzedzać, a Ruta myślała jak nie mając broni sprzedać swe życie jak najdrożej. Wtem – sztrut podbiegł do widzów, fiknął kozła ponad zakutymi w hełmy głowami Kozłouchów i zbiegł do lasu, aż Rutra zawstydziła się widząc jego spryt, zręczność i odwagę. Takim to sposobem rusałka wygrała wyścig. Sługa Muchawca, kruk Łavma z Dakinu, o ognistych oczach, porośnięty zarówno czarnym pierzem, jak i czerwono – żółtymi płomieniami, zarzucił Rucie na szyję ciężki, złoty łańcuch, zakończony medalionem z wizerunkiem muchy. Medal ów był wzorowany na Orderze Muchy, drugim po Orderze Smoka Piekieł najwyższym odznaczeniu noszonym przez Čorty w Čortieńsku. Wojowniczka władna gołą pięścią rozbić łeb byka, teraz pochyliła się do ziemi pod ciężarem medalu, zaś Muchawiec wydał rozkaz, by rusałkę i jej niedźwiedzia ponownie zamknąć za kolczastymi lianami. Jeszcze tylko kozłouchy astrolog Mamidło (w innej wersji: Gwiazdor) spojrzał na tańce gwiazd i planet, by oznaczyć dzień najodpowiedniejszy na złożenie Čortu krwawych ofiar. Dniem tym miał być piątek trzynastego. Ruta i Arvot Baldas uwięzieni w zaczarowanej celi, przy całej swej sile i sprycie, nie mogli sforsować ciernistej plecionki, a Muchawiec z dworem odwiedzał ich, kłuł niedźwiedzia prętem i szydził ze swych więźniów. Tak mijały dzień za dniem. Ruta nie traciła nadziei, lecz przed ołtarz Ageja zanosiła modlitwy, których ongiś nauczyła się na wyspie Wolin, gdzie służyła w chramie Świętowita. ,,Tatra przyjęła Twą wolę, Boże Bogów, gdy zapłonęło Morze Smoły, a ogień zewsząd ją otoczył. Wtedy to ocaliłeś ją z Morskiego Piekła. Tak jak wówczas Tatra, tak teraz ja przyjmuję Twą wolę, Wielki Ageju, jakakolwiek by nie była. Możesz mnie uratować, bądź nie, ja zaś nie przestanę cię sławić'' – rusałka własnymi słowami wzywała Ageja, który tyle już razy ocalił jej przyjaciółkę Tatrę przed złością Koście ja. Muchawiec stronił od wina, nie dotyczyło to jednak jego sług. Strażnicy więzienia rusałki i niedźwiedzia, zadufani w moc zaklęć chroniących przed ucieczką z celi, nie żałowali sobie ani winnego trunku, ani araku z Bharacji, ni też wódki ryżowej z Sinea. Niebawem posnęli, tak samo jak Arvot Baldas, zaś myśl Ruty poczęła obracać się wśród słodkich darów z Wieży Ślimaka. Śniła o tym by znów spotkać się z Lechem III i Tatrą. Tymczasem do zaczarowanej celi, cicho jak kot zakradł się sztrut – ten sam, z którym Ruta się ścigała. Niewolnik z Tassilii wyjął zza pasa sztylet sporządzony z ogromnego szmaragdu i kładąc ciemnobrunatny palec na strusim dziobie począł przecinać plecionkę z liany – wąpierza. Solidnie pokłuł sobie przy tym palce, zaś przecinane pnącza jęczały, puszczały parzący, czerwony sok, a nawet łaskotały lekkimi wyładowaniami podobnymi do tych, których używały morskie satyry, czy ogromne, drapieżne węgorze z rzek i jezior Sonoru i Golkondy. Ostatecznie zaklęcie Muchawca zostało zniweczone, a uradowanej Rucie, oczy modre jak jej krew zalśniły jak gwiazdy. ,,Agej bieatifikoł'1'! - szepnęła, ucałowała dłonie sztruta, nie bez trudu obudziła Arvota Baldasa, po czym wszyscy troje rzucili się do ucieczki, by zostawić za sobą jak najdalej obozowiska Miękkonogów i Kozłouchów. Uciekali nocą, a Księżyc, gwiazdy i szmaragdowy nóż oświetlały im drogę. Cała trójka długo błąkała się przez puszcze, unikając palenia ognia, by nie wskazywać miejsca pobytu pogoni. Na jednym z postojów, uciekinierzy jedli miód zdobyty przez Arvota Baldasa i zabitą przez Rutę włócznią jednego ze strażników rybę batopłetwnika, wielką jak sum czy jesiotr. Wywiązała się rozmowa. Sztrut wydziobywał oczy i ikrę z trzewi batopłetwnika, a choć znał języki nowoludzki i starokrasny, mówił z typowym dla owych istot, dziwnym, gulgoczącym akcentem.
- Pochodzę z Tassilii, gdzie na uroczysku Savanas wyklułem się z jaja, jeszcze większego niż jajo strusie. Jestem sztrutem, którego plemię żyło w prowincji Saqalab. W dzieciństwie zostałem porwany przez łowców niewolników i sprzedany na targu w Ismarze. Miałem już wielu panów, a teraz zamierzam wrócić do Afryki. A waćpanna jest czarownicą, czy może nawet Enką?
- Nie jestem ani jedną ani drugą – zaprzeczyła Ruta. - Jestem rusałką – następnie opowiedziała swą historię. - W moim siole na Bliskim Zachodzie, na rybi pęcherz mówi się ,,dusza''. Jako dziecko, jeszcze przed swym utopieniem, lubiłam jak owe ,,dusze'' z hukiem pękały. Kiedyś gdy w Grabowie kapłan pytał dziatki, co to jest dusza, ja znając wówczas tylko tą rybią, zgłosiłam się i odpowiedziałam, że dusza to takie coś co siedzi w rybie i strzela – sztrut roześmiał się nie otwierając dzioba, za to wydawał z siebie odgłosy jak bębenek krasnoludków.
Ruta, Arvot Baldas i sztrut, który przedstawił się jako Rark wciąż szli przez puszczę, zdającą się nie mieć początku ni końca. Muchawiec odkrył ich ucieczkę już pierwszego dnia. Ujrzał spitych strażników, przecięte liany – wąpierze, zawrzał wielkim gniewem i wysłał pogoń. W pościgu, na czele którego stanął sam Muchawiec wzięły udział hordy Miękkonogów i Kozłouchów dowodzonych przez książęta Apruna, Aprufacego, Panavisa i Aprosa, oraz wezwane jako psy tropiące; wilki, hieny, szakale i najeżone nożami, podobne do hien dwa szare potwory knifki, jedzące korę z czarownego drzewa Bohun – Pszonk – Unas, mającego noże miast liści. (Z potworem knifką w erze dwunastej walczył w bitwie pod Storkowem, Żmij Ognisty Wilk, słowiański król Sogdiany). Tropiciele odkryli ślady zbiegów i szli po nich, aż któregoś dnia osaczyli rusałkę, niedźwiedzia i sztruta na pograniczu puszczy i stepu. Ścigający byli uzbrojeni po zęby w sieci, widły, włócznie, łuki, topory i miecze.
- Poddajcie się, a wówczas uczynimy waszą zaszczytną śmierć na ołtarzu lekką! - rzekł Muchawiec, lecz w odpowiedzi sztrut cisnął weń zaostrzonym kamieniem, trafiając chana w pierś, a Arvot Baldas ryknął tak groźnie, że jego jednorożec Roroda stanął dęba i zrzucił władcę na ziemię. Rozpoczęła się bitwa. Arvot Baldas, którego zielone oczy rozbłysły jak latarnie, miażdżył dzikich wrogów, niczym dzik przedzierający się przez gąszcz. Rark z Tassilii dobrze wymierzonymi kopnięciami niczym struś łamał kręgosłupy. Ruta zapalała oczami (spaliła tak wszystkie arkany i konopne sieci), zaś będąc mistrzynią łuku, położyła trupem ognistego kruka Łavmę, wszystkich książąt Kozłouchów i dwie knifki ciskające nożami wyrastającymi z grzbietu.
- Zabijcie niedźwiedzia i sztruta, ale czerwonowłosą najadę pochwyćcie żywą, choćby to miała być ostatnia rzecz w waszym nędznym życiu! - ryczał Muchawiec, którego zaklęcia zniweczył szmaragdowy sztylet sztruta.
Ruta, nigdy nie zawodząca przyjaciół i broniąca słabych, nie miała litości dla okrutnych i tchórzliwych wrogów. Zaświeciła sinymi oczami, a broda i włosy Muchawca stanęły w ogniu. Car Żabiczów zawył, zaś Ruta wycinając sobie drogę stalowym mieczem zabranym strażnikom, dopadła go i ścięła mu płonącą głowę, lewą dłoń trzymającą berło i przebiła zgniłe serce pełne okrucieństwa i obrzydliwości. Na ten widok, ocalałe Miękkonogi i Kozłouchy, a nawet tak odważne zwierzęta jak wilki zdjął niewysłowiony strach i rzuciły się do bezładnej ucieczki.
- Czekajcie tchórze! - wesoło krzyknęła Ruta. - Wracajcie pochować swojego chana i towarzyszy. My idziemy jak najdalej stąd, ale wcześniej możemy wam pomóc w pogrzebie!

*




Wielka kraina Peristan, rządzona przez królów – szachów z dynastii Budygarów, zasiadających w stołecznym Szachbaanie, obfitowała w lwy, tygrysy, jednorożce, górskie gryfy, bazyliszki, słonie, wilki, wielbłądy i żeńskie demony peri. Ziemię tę nawiedzały czasem plemiona ludzi z głowami 





dwugarbnych wielbłądów z Al – Baktar i górscy Markurowie; pożerający węże ludzie o głowach kóz śruborogich. Peristan był piękną krainą, pełną rzek i jezior, puszcz pełnych panter i niedźwiedzi, gór i pól uprawnych. Na północnych kresach owego królestwa, przylegających do Azji Środkowej leżała budząca grozę pustynia Taqla Mara – dan, nękana upałami przypominającymi ogień Čortieńska; gdzieniegdzie na owej pustyni stały ogniste ściany. Za jednym z takich murów z ognia, leżała wielka i piękna oaza, którą w pieśniach nazywano Idan (Ogród). Ci, którzy z łaski Ageja przekroczyli ognistą ścianę i ujrzeli ową oazę, opisywali ją jako ziemię piękniejszą i żyźniejszą od wszystkich innych ziem. Idan – Idanus tryskał siedmioma dziesiątkami czystych zdrojów; rzek i jezior. Porastały go gęste gaje, pełne wszelkich możliwych drzew, uginających się od smakowitych owoców, a na drzewach tych siedziały peri, orły, pawie, papugi, a nawet całymi gromadami gnieżdżące się również na Wielkim Dębie – feniksy przez Słowian zwane żar – ptakami. W przesyconych kojącym zapachem niespotykanych nigdzie indziej kwiatów lasach żyły zgodnie jelenie i jednorożce, białe byki i pantery. W wodach żyły ryby złote, srebrne, lub o złotych płetwach, a wszystkie one znały ludzką mowę i mogły spełniać życzenia. W miękkiej trawie pełno było pereł i drogich kamieni. Miejsce to zdawało się istnieć poza czasem – rozbrzmiewały w nim pieśni nieśmiertelnych rusałek, a na jasnym niebie ścigały się stada pegazów, skrzydlatych lwów i panter. Ową krainę, którą słowiańscy poddani Żmija Ognistego Wilka nazywali w swych pieśniach Rajcem, z mandatu Ageja 





zarządzała królowa Nahid (Nagid), którą Słowianie nazywali Jutrzaną. Ponoć była córką Dennicy i śmiertelnika. Nahid o twarzy niczym peri i długich włosach; czarnych i pachnących jak piżmo z Białopolski, o cerze jak eburn, smukła jak łania, nosząca złote i srebrne ozdoby, oraz suknię ze złotogłowiu, białego i modrego jedwabiu, największą czcią otaczała Mokoszę, w Peristanie zwaną Nagid – Aredvi. Jej to, Królowej Ziemi, Nieskalanej i Najświętszej z Enków, poświęcony był najpiękniejszy, najbardziej ukwiecony gaj w całym Idanie – Rajcu, gdzie wiecznie paliła się świeca ku jej czci i gdzie Enka ukazywała się by spotykać się z mieszkańcami owej pięknej, zielonej krainy. Razem z Nahid panował nad nią jej syn Rubin (Rubinus) w jednej z pieśni nazywany Królem Ludzi (tytuł ten przysługiwał Teostowi). Był on chrobrym witeziem, noszącym orski szyszak z czerwoną kitą i kolczugę. Jego miecz Slov przecinał skały i stal, jak również włos pływający po wodzie. Heros walczył również maczugą ciężką jak cztery bawoły arni z Bharacji, zwaną Pulav, a przed ciosami zasłaniał się tarczą Chwareną, na której było wymalowane złote Słońce na polu błękitnym. Jego biały koń Anaš Ašar, w innej wersji kary z białą gwiazdką na czole, znał ludzką mowę niczym Homel Ilji Muromca, tak jak Szarko – Pstrokaty królewicza Margusa był szybszy od wiatru, potrafił wskoczyć na Księżyc, a nawet latać jak pegazy, lub czarodziejski koń Momcziła. Rubin, o ciele jak słoń, zwyciężał smoki, Minotaury, Čorty w Peristanie zwane Devami, węże, bazyliszki i lute potwory z Dakinu i Darby, oraz zdobywał nagrody na turniejach organizowanych przez królów z Szachbaanu i Mohenedżo Daro. Był najlepszym z rycerzy Wielkiej Azji, zmiejoborem i junakiem mocą Ageja przybierającym postaci zwierząt tak jak Volch Alabasta, co obronił rusałcze uroczyska przez królem Nagów, Sałtykowem Stawryłowiczem, synem Tarakana, Volga Buslajewicz, czy wielki król Żmij Ognisty Wilk, podróżujący w czasie i w przestrzeni. Rubin okazywał hojność, gościnność i miłosierdzie rozbrojonym wrogom, sierotom i wdowom, bronił bezbronnych i wzniósł wiele chramów Agejowi i Mokoszy, na cześć której nosił na szyi złoty łańcuch o dziesięciu ogniwach.
Tego dnia oaza Idan – Rajec jak zawsze zanurzona była w niezmąconym szczęściu, radości i w harmonii z Enkami, gdy przed obliczem królowej Nahid – Jutrzany stanął jeleń Dedal – Daud z białą łatką na czole. Nahid pogłaskała piękne zwierzę, jeleń zaś polizał jej białą dłoń. Zgiął kolana i rzekł ludzkim głosem:
- Przyszli do nas zdrożeni wędrowcy, którym trzeba pomóc; o córko Dennicy – Nahid o litościwym sercu zgodziła się by wpuścić tych, co kierowani przez czarodziejski sztylet zabłąkali się na pustyni.
Dwie rusałki i dwie pantery wprowadziły do cudownej krainy wyczerpanych wędrówką i gorącem Rutę, Arvota Baldasa i sztruta. Tam tułacze znaleźli ochłodę i azyl. Córa Dennicy poleciła zaprowadzić znużonych wędrowców do czystego, chłodnego zdroju, gdzie żywa woda zmyła z ich ciał kurz, zmęczenie i oparzenia. Następnie dla całej trójki, wielka pani Nahid, której syn w Bharacji 




walczył z Velestiną – mieszkającą w ruinach rusałczych pałaców królową pišačy i smokami gnębiącymi księstwo Višapanu, wydała ucztę w cieniu rozłożystego drzewa, wyrosłego z rogu tura, które rodziło figi, gruszki, kasztany, mango i pigwy, a jego liście były złocisto – zielone. Stół wyrzeźbiony z rogu wielkiego jak smok tura, albo bawoła arni Rogalca, syna Boruty, nakryty był śnieżnobiałym, jedwabnym obrusem i statkami z porcelany. Arvot Baldas dostał do wypicia antałek najprzedniejszego miodu. Rogowy stół uginał się od win i najprzedniejszych potraw z ryżu - ,,białych ziarenek z Sinea'' i kaszy gryczanej, zwanej w Ułan – Raptor ,,dżo – dżo'', z batopłetwników z Gangosu i łososi z rzek białopolskich, od najdziwniejszych wschodnich jarzyn i owoców, mięs i słodkości. Potrawy jadło się brylantowymi pałeczkami, podobnymi do tych używanych w Sinea. Na drzewie siedział feniks, czyli żar – ptak i śpiewał pieśń o wędrowcu Oratynusie z Puany, który w górach Imalain, przez Greków zwanych Imaus, napotkał największego słonia w dziejach – sławnego 




Wsłonia – Trąbę, wielkiego jak wieloryb, który zadawał odkrywcy zagadki, nim pozwolił mu iść dalej. Barwny ptak o słowiczym głosie, śpiewał o innym junaku – Teodorecie Wołwchowicu z Valkanicy, któremu w Malain krwiożercze tygrysy ukazały w podziemiach swego chramu śpiącego tygrysa olbrzyma; lutego Szczebiała Szarlenowicza o wystających kłach. Tygrysy z Malain nazywały ową wielką jak smok bestię swym bogiem, ,,synem Ziemi'' i mówiły odkrywcy, że gdy się zbudzi, nastanie koniec czasu synów Novalsa i Córek Aivalsy.




- Muchawiec was okłamał, tak jak kłamcą jest jego bożek – rzekła Nahid, kapłanka Mokoszy. - Tatra, z którą zawarłaś braterstwo krwi żyje i w zastępstwie swego oblubieńca sprawuje pieczę nad Aplanem i Montanią. Lech III wraz z królewiczem orskim Rutym, synem Rutysława i Kellu Simi – Abö zmierza do Bharacji, w poselstwie do tygrysiego króla Bengalii i jego oblubienicy Anej Arztein, która w ludzkiej postaci zowie się Mira Ceti – następnie wielka pani Idanu utkała z powietrza barwny obraz ostatnich przygód Tatry i Lecha III z drużyną.
Serca Ruty i Arvota Baldasa poweselały, gdy Nahid zadała kłam słowom Muchawca. Rusałka nie zważając na etykietę, zarzuciła królowej na szyję swe białe ramiona i z radości wycałowała ją w oba policzki zimnymi ustami. Nahid nie broniła jej tego. W czasie uczty sztrut bardzo chciał się o coś zapytać, lecz nie śmiał. W końcu zdobył się na odwagę i z płaczem opowiedział idańskiej królowej o swych losach. Wierzył, że macierz Rubina, mocą Mokoszy Możnej i Wszechpotężnej Orędowniczki u Ageja zdoła dopomóc mu w powrocie na sawanny Tassilii. Pani na Rajcu zlitowała się nad jego tęsknotą i rozkazała czczonym w Bharacji małpom hulmanom przynieść ogromne zwierciadło. W nim to, mocą Łaskawej Mokoszy sztrut ujrzał swe rodzinne strony. ,,Twa kraina i twe plemię czeka na twój powrót''. Uradowany sztrut oddał pokłon władczyni Idanu, stuknął dziobem Rutę w czoło, co oznaczało pocałunek, podał lewą rękę jej niedźwiedziowi, po czym płacząc ze szczęścia skoczył ku zwierciadłu i tak znalazł się z powrotem w ziemi Saqalab, z której ongiś go wyrwano. W Idanie lustro zmieniło się w taflę lodu i rozpadło się na mnogie odłamki. Wielka pani Nahid, przerywając milczenie, rzekła do Ruty i Arvota Baldasa:
- Wasz szlak skrzyżuje się ze szlakiem Lecha III w Sinea.
Po pożegnaniu ze sztrutem, rusałka i jej niedźwiedź zabawili w Rajcu – Idanie około miesiąca, radując się pięknem i spokojem owego miejsca i z wolna zapominając o wszystkich troskach. Nie spieszyli się, by opuścić Królestwo Za Ścianą Ognia i zdawało im się, że zamieszkali w Nawi Jasnej; krainie szczęścia. Któregoś dnia, wielki witeź Rubin, którego miecz Slov przebił serce Velestiny; królowej czarnych pišačy, wielkich nietoperzy, których przysmakiem była zawartość trupich jelit, powrócił do swego królestwa. Płomienie roztapiające pustynny piasek rozstąpiły się przed jego koniem. Na powitanie junaka wyszła jego macierz razem z dworem złożonym z peri; pół – niewiast, pół – pawi, rusałek, błazna Rezusa z Bharacji, nosorożca z wyspy Dżawy i brunatnego tygrysa w czarne pręgi, pochodzącego z pogranicza Białopolski i Ułan – Raptor i ucałowała syna w czoło. Rubin ucałował białe dłonie Nahidy – Jutrzany, zdobione złotymi pierścieniami, w które wprawiono szmaragdy. Królowa idańska otworzyła koralowe usta i rzekła do syna:
- To są moi goście, co przybyli aż z ziemi zwanej w Europie Bliskim Zachodem, a uciekając z niewoli chana Muchawca, zabłąkali się na pustyni. Przedstawiam ci wodną rusałkę Rutę Jaxównę, wielką wojowniczkę i przyszłą królową – Rutę zdziwiły te słowa – oraz jej przyjaciela, wodnego niedźwiedzia Arvota Baldasa z Jeziora Niedźwiedzi – oboje przedstawieni padli na twarze ku czci herosa zwanego Królem Ludzi, lecz ów kazał im powstać. Z wielkim szacunkiem ucałował białą dłoń nimfy, która niejednego, okrutnego wroga posłała do Nawi, po czym, niedźwiedzim zwyczajem podał lewą rękę jej towarzyszowi. Jego giermek; Fedko z Orlandu, chłop z ziem zamieszkanych w erze trzynastej przez Krywiczów, zdjął zbroję witezia, który poszedł obmyć się w zdroju i zajął się koniem, zdrożonym wędrówką przez pustynię Taqla Mara – dan. Następnie w cieniu dębu rodzącego złote jabłka (drzewa jemu podobne rosły wówczas na archipelagu Bergamutów), macierz herosa z pomocą gazeli z rodu Garna, pochodzących z Bharacji, zastawiła kamienny stół jego ulubionymi potrawami i napojami. W uczcie razem z Rubinem i Nahidą – Jutrzaną wzięli udział również giermek Fedko, Ruta i Arvot Baldas. Król Ludzi nim znów wstąpił na junacki szlak, postanowił dłuższy czas zabawić w Idanie – Rajcu, podobnie jak rusałka i jej niedźwiedź. Ci zaprzyjaźnili się z Rubinem, który w zapasach niczym Boruta rozkładał na łopatki Arvota Baldasa, w w rzucaniu siekierą i strzelaniu z łuku przewyższał samą Rutę, a nawet starożytne, rusałcze królowe Nastazję i Walaszkę.
Daleko, daleko od Rubinowego królestwa, gdzieś w Orlandzie, w wypróchniałej dziupli wierzby, lipy, sosny, a może olchy, przed laty niewiasta zbierająca jagody, grzyby, a może chrust, znalazła porzucone niemowlę, które płakało z zimna, głodu i straszone przez baboki z rodu Matolicy. Niewiasta zlitowała się nad nim i zabrała do swej chaty, a mąż przyjął je. Dziecię otrzymało imię Mikuła, a jako, że zostało znalezione w sosnowej dziupli, po kres swych dni, człowiek ów nosił przydomek ,,Dziuplany'' i z nim to przeszedł do ruskich bylin. Mikuła Dziuplany choć otoczony miłością w swej przybranej rodzinie, zszedł na złą drogę. Jego ród przybrany zginął za rządów króla – tyrana Wieńczesława, co otrzymał koronę od Kościeja, zaś Mikuła, który przeżył, schronił się w borze i przystał do bandy zbójów – ludzi, których niegdyś skrzywdzono, a którzy teraz sami krzywdzili, za swego bożka mając Čorta Franta – Przecherę. Mikuła Dziuplany stanął na czele hulajpartii, w której oprócz ludzi byli też Neurowie i wilki. Srożył się w najgorsze zwłaszcza po zabiciu Wieńczesława II Czerowno – Czarnego przez południcę Urienę z Aplanu, w czasie krótkich a krwawych rządów bubona Bubca i żmija Trójrożca, oraz odkąd Kościej po ich usunięciu zajął Orland. Jego czyny budziły przerażenie większe niż czyny innych zbójów; Bradiagi Sosinowa z Sosnowego Boru, chąsiebników z Wolina i Velehradu, czy zbójników z Montanii. Imieniem ,,srogiego Mikuły, co siedział w dziupli i wyrósł mu garb'', co było kłamstwem, straszono dzieci. Kiedy po śmierci Kościeja, na tronie Orlandu zasiadł król Rutysław, nastał pokój, skończyła się ,,wojna każdego z każdym'', a hufce nowego cara penetrowały lasy tępiąc rozbójników. Mikuła Dziuplany zadał liczne straty drużynie Rutysławowej, lecz widząc beznadziejność owej walki, cichaczem opuścił Orland i bezwiednie naśladując Rutę ruszył ku nieznanym krainom Azji. W swoich wędrówkach, banda Mikuły z Dziupli zaszła do międzyrajskiego królestwa Peristanu mocno dając się we znaki jego mieszkańcom. Kiedy herszt posłyszał, że gdzieś na palonej ogniem pustyni Taqla Mara – dan, w oazie leży królestwo piękniejsze i bogatsze ponad wszystkie wyobrażenia, łamiąc wszelki opór wyruszył tam, by je złupić, razem ze swymi Orami i opryszkami z Gór Biesów i Čadów, wilkami i Neurami i przewonikiem z górskiego plemienia Tharów, albo Thakinów, podobnych nieco do Čartów, albo turoni.
Nahid i Rubin od dawna już wiedzieli, że Mikuła Dziuplany zbliża się do ich królestwa. ,,Już czas na mnie'' – pewnego dnia rzekł tajemniczo Rubin, a Ruta i Arvot Baldas nie zrozumieli go. Pomyśleli, że wyrusza na kolejną wyprawę. Tymczasem z nastaniem nocy, kiedy oboje zasnęli na dnie jeziorka, Rubin biorąc ze sobą samego tylko Fedka – Fedora przekroczył granice swego królestwa. Nie miał na sobie zbroi, nie wziął też miecza, maczugi, ani konia. Gdy Idan – Rajec rozpłynął się w mroku, Rubin padł na chłodny piasek i na oczach przerażonego giermka przybrał postać barana o srebrzystym runie. Ruta i Arvot Baldas pogrążeni byli w głębokim śnie. Brzegiem jeziorka szła królowa idańska; macierz Rubinu i potrząsała srebrnym dzwoneczkiem. Dźwięk owego czarownego instrumentu dotarł do zalepionych snem uszu rusałki i wodnego niedźwiedzia budząc ich. ,,Pan Idanu w niebezpieczeństwie''! - dźwięczał srebrny dzwonek, a Ruta i Arvot Baldas opuścili jeziorko i stanęli na brzegu.
- Co się stało, Pani? - spytała Ruta.
- Rubin będzie bronił Idanu przed lutym wrogiem. Czeka go klęska, abyście wy mogli zwyciężyć – nad brzeg połyskującej wody nadbiegł koń Rubinu.
- Nie mamy czasu do stracenia – zarżał, po czym rzucił się do biegu.
Ruta wsiadła na niedźwiedzia, a ten pognał za koniem. Nahid szła za nimi, lecz oni jej nie widzieli.
Tymczasem Rubin stanął przed obozem hulajpartii Mikuły Dziuplanego.
- Oto jestem – donośnie przemówił ludzkim głosem i wezwał do walki herszta.
Mikuła, zły z niewyspania, opuścił swój namiot. Gdy ujrzał Rubina pod postacią barana, podbiegł ku niemu, obalił pięścią biegnącego, po czym wyjął obsydianowy nóż i po dziesięciokroć przebił go nim, aż runo stało się rubinowe od krwi. Rozbójnicy pochwycili giermka i przywiązali go do słupa, by złożyć zeń ofiarę Przecherze – Frantowi. Kiedy Ruta, Arvot Baldas i koń Anaš Ašar dotarli na miejsce, Rubin już nie żył. Ruta, po której bladych policzkach spływały perliste łzy, chwyciła za łuk i jak nie pocznie kłaść pokotem kamratów lutego Mikuły. Wiedziała, że Rubin, ani łagodna Nahid nie pochwalają zemsty, ale chciała uratować Fedkę. Arvot Baldas zaryczał przeciągle, a pod ciosami jego 



łap, karki wszystkich Neurów, wilków i przewodnika Fathila z plemienia Thakinów popękały jak zapałki. Mikuła Dziuplany bojąc się palących oczu rusałki dał znak do odwrotu. Zrobił to po raz pierwszy w swej zbójeckiej karierze i u towarzyszy okrył się niesławą. Nahid, macierz witezia, przecięła więzy jego giermka. Ciało Rubina obmyte łzami niewiast, Arvot Baldas i Fedko zanieśli do jego królestwa.
Mikuła Dziuplany opuścił pustynię Taqla Mar – dan. Razem z resztkami swej bandy został pobity przez hufce Rosyna Agaroda – szacha Peristanu i wbity na pal.
W Idanie – Rajcu, Rubina położono na katafalku z białego kamienia pośrodku lasu i wszyscy mieszkańcy Błogosławionego Królestwa Wschodu szczerze go opłakiwali. Ustała wszelka radość, aż trzeciego dnia, Rubin na oczach Nahidy i Ruty powstał i znów przybrał postać witezia. W dłoniach trzymał złamaną kosę, a nogami skruszył spadłe z nieba złote czaszki; ludzką i końską. Królestwo w oazie ogarnęła radość, której nie sposób opisać. Ruta i Arvot Baldas pożegnali się z władcami Idanu – Rajca i ich poddanymi, po czym ruszyli przed siebie, ku tajemniczemu królestwu, gdzie ziemia jest żółta...




,, […] W Sinea [Ruta] miała wizję senną, w której wędrowała z rusałkami z jeziora Aspin, z rzek Kury i Araxu, rosomakiem z Krainy Białych Pól, ośmioma cyjonami (ob.) i człowiekiem z wielbłądzią głową z Al – Baktar i zabiła sineańskiego króla – tyrana. Wywołała tym najazdem nieład, a jej niektórzy towarzysze dopuszczali się grabieży. Dziwożony skazała na śmierć, resztę wojowników zabili niewdzięczni za pilnowanie porządku mieszkańcy Sinea. Arvot Baldas miał uciętą głowę, a ją samą ranił niebieski baran z jednym, spiralnym rogiem. W Sinea zwierz ten jest rozjemcą i zawsze bodzie winnego powstania sporu. Już przedziurawił Rucie jedną nogę, gdy przybyli Lech III, Ruty i Ox, Kellu Simi – Abö i ten ostatni zasłonił ją swym ciałem. Widziała też w swojej wizji króla Wieńczesława i swoje ofiary. Gdy się obudziła, zmieniła swą nieodłączną czarną suknię na białą i wypowiedziała słowa: Open peresił ein nočir2'' – encyklopedia ,,Obraz świata''.


1 Agej błogosławiony!
2 Po pierwsze nie szkodzić