środa, 4 maja 2016

Słowianie pod Troją (z ,,Widłuży'' Kajetana z Pontu)

,,Potomkowie Jesionu i Gruszy nad Skamandrem w Azji założyli gród, na cześć zaczarowanego wodnika Trojana zwany Troją, który po wielu latach zniszczyli Grecy. […]'' - ,,Codex vimrothensis''






Problematyka wojny trojańskiej zajmowała umysły wielu twórców; Homera, jego zięcia Stasisosa z Cypru – autora zaginionego dziś dzieła ,,Cypria'', Wergiliusza, cesarza Nerona, który swój poemat ,,Troika'' recytował podczas pożaru Rzymu, angielskiego kronikarza Geoffreya z Monmouth, Jana Kochanowskiego, czy Rosemary Sutcliff. Zainteresowania te nie były obce również Kajetanowi z Pont; synowi Greka i Słowianki, spod którego pióra wyszedł poemat ,,Widłuża1'' spisany w językach ojca i matki autora. Kajentan z Pontu żył w II wieku przed Chrystusem. Słowem Widłuża (Vidłuža) określał Troję, zaś bohaterami swego dzieła uczynił Słowian, przeważnie Analapów, którzy walczyli w owej największej ze starożytnych batalii, przeważnie pod sztandarami króla Priama (wieki później liczni Słowianie bronili Imperium Perskiego przed najazdem Aleksandra Wielkiego). ,,Widłużę'' wspomina w jednej ze swych prac szalony mnich Clithianus, lecz przez długi czas poemat uważano za zaginiony. Dopiero w 1817 r. francuski orientalista Pierre François Ogáin odnalazł w Turcji spisany na pergaminie egzemplarz ,,Widłuży'' z IV wieku naszej ery. Zakupił go i przetłumaczył na język francuski. Przekład angielski nastąpił w 1860 r., polski zaś w roku 1926. Pisząc to opowiadanie korzystałem z najnowszego wydania polskiego z 2012 r., wydanego przez Uniwersytet w Złocieńcu.


*





Sporo wody już upłynęło, odkąd Grecy rozpoczęli oblężenie Ilionu – Troi – Widłuży mszcząc uprowadzenie spartańskiej królowej Heleny, żony Menelaosa, brata Agamemnona, przez trojańskiego królewicza Parysa, zwanego Aleksandrem (po słowiańsku: Bronimężem). Gdy czarne okręty Achajów wylądowały na troadzkim brzegu, król Priam rozesłał wici do barbarzyńskich plemion Wschodu i Południa z prośbą o pomoc. Przybyli więc Kikonowie z Anto – Tracji, którzy po zakończeniu wojny trojańskiej zostali solidnie złupieni przez Odyseusza, murzyński król Meminu z Axum, przez Greków zwany Memnonem, w którym kochała się sama różanopalca Dennica – Eos, królowa Amazonek Panća Śilaina, której imię Grecy wymawiali Pentesilea, wraz z siostrą Aśmą Śeredą, a także liczni Słowianie z Sorabii Południowej, Analapii i Roxu, Scytowie, Sarmaci, Hunowie, Dakowie, Arabowie, jakiś olbrzym z Libii zabity przez Achillesa, Awarowie, nadzy Ichtiofagowie, Indowie o wężowych nogach, oraz Kynokefale z Bharacji.
Oblężenie trwało. Parys nie myślał oddać Heleny – swoje szczęście przedkładał nad dobro królestwa, a poza tym sprawy i tak zaszły już za daleko. Dotknięta przekleństwem Apolla, przez Słowian zwanego Świętowitem, Kassandra dniami i nocami przepowiadała upadek warownego i bogatego grodu, lecz nikt nie chciał jej wierzyć. Pod grubymi murami miasta wykrwawiali się najlepsi synowie Grecji i Troady.






W czasie jednego z takich dni, król Priam wezwał przed swe oblicze Szreniawę Krzywonosa, znanego z odwagi i wielkiej siły witezia znad dalekiej Visany. Szreniawa wziął swój przydomek od złamanego przed wielu laty nosa, który zrósł mu się krzywo, twarz szpecąc wielce. Priam zasiadał na złotym tronie, nad którym była zawieszona okrągła tarcza z herbem Troi – dwoma leżącymi, złotymi lwami w polu błękitnym. Po obu stronach stolca stali królewicze Parys i Hektor w srebrzystych zbrojach zdobionych turkusem i bursztynem znad Morza Srebrnego. Również Helena w szkarłatnej sukni, przystrojona fiołkami, nie omieszkała zaszczycić swą obecnością. Kapiąca od złota sala tronowa przesycona była zapachem kadzidła, wypełniali ją zaś dworzanie, doradcy królewskiego wojska i kapłani. Szreniawa klęczał przed władcą Troi i biorąc cztery twarze Świętowita na świadków, odnawiał przyrzeczenia lenne. Potem królewski skryba odczytał spisane na nilowym papirusie dzieje odniesionej przez Szreniawę przewagi nad brzegiem krętego Skamandra. Otóż dwa dni temu zdający się nie znać strachu Słowianin, wraz z niewielką grupką najemnych wojów znad Visany, doszczętnie rozbił u stóp wyniosłego dębu rosnącego nad rzeką, znacznie liczniejsze hufce Mengistosa, króla greckiego ludu Dogów. Szreniawa uśmiercił Mengistosa w walce i odebrał mu chorągiew wyobrażającą w polu błękitnym psią głowę i dwie ośmiopromienne gwiazdy. Pokryty kurzem i ranami rzucił ów sztandar do nóg króla Priama.






- Na pamiątkę swego chrobrego czynu, noś z dumą krzywaśń srebrną, krętą jak rzeka Skamander, w polu czerwonym jak nasza ziemia dławiąca się krwią walczących, zakończoną znakiem świętego dębu, który był świadkiem twego zwycięstwa – władca Troi dał znak Szreniawie aby powstał, po czym uściskał go jak syna.
Królewski heraldyk czym prędzej zabrał się za malowanie nowego herbu, gdy tymczasem rozpoczęła się uczta. Córki króla Priama uwieńczyły Szreniawę kwiatami i napełniły jego puchar słodkim winem, lecz myśli bohatera pobiegły gdzieś w przeszłość. Urodził się w okazałym dworcu ocienionym lipami w majową noc, w czas święta Czarodzielnicy, jako dziewiąty syn żupana Stracisława. Nie miał łatwego życia. Ojciec nie mógł m wybaczyć, że rodził się wątły i chorowity, jakże inny niż jego bracia; krzepcy jak młode dąbczaki, zwinni jak koty i silni jak konie. Żupan miał tę przywarę, że wierzył w liczby szczęśliwe i pechowe, a tak się fatalnie składało, że do tych drugich zaliczał dziewiątkę, bo tak przeczytał w jakimś pokrytym grubą warstwą kurzu słowiańsko – chaldejskim kalendarzu. Nie miał upodobania w swoim synu – święcie wierzył, że jego Dziwa Mileda z rodu Petrykowiczów poczęła syna z bubonem, bo tak powiedziała mu na targowisku babka wróżąca z żółtka jajka. Co więcej Szreniawa przed dniem swych postrzyżyn nosił imię Nielub. Jakie imię takie życie – prócz matki wszyscy w dworze uprzykrzali mu życie, nie wyłączając rodzonych braci, ani dziewek kuchennych. Sam ojciec, który wypił już sporo miodu, żałując, że ma takiego syna, uderzył go obgryzioną kością w twarz tak mocno, że złamał mu nos. Biesiadnicy się roześmiali, gdy chłopiec zleciał z krzesła z twarzą zalaną krwią. Później nos zrósł się krzywo. To uderzenie bolało najbardziej. Gdy zmarła matka Szreniawy, ojciec wypędził go z domu. Młodzian zaszedł do prastarej puszczy, jakich wiele było w Analapii. Znalazł w niej chatkę, w której mieszkał żmij wraz z żoną rusałką i przyjacielem jednorożcem potrafiącym przybierać ludzką postać. Mieszkańcy chatynki przygarnęli wygłodniałego i zziębniętego wyrzutka. Żmij zaczął go trenować w walce mieczem, jeździe konnej i innych umiejętnościach przydatnych witeziom, aż ze słabowitego i często chorującego młodzieńca uczynił wojownika na schwał. Szreniawa po pożegnaniu ze żmijem, rusałką i jednorożcem, nie widząc dla siebie miejsca w Analapii, udał się gdzie go oczy poniosły, nad wielkie Morze Śródziemne, by tam szukać sławy, przygód i bogactwa. Został rycerzem trojańskiego króla Priama (Priamus) i w jego służbie otrzymał swój herb upamiętniający potyczkę nad Skamandrem.
Uczta trwała w najlepsze, w blasku pochodni. Przygrywali do niej bardowie z Galacji, nie zabrakło też tancerek z Arabii i z pewnej odległej krainy, którą Sumerowie określali nazwą Meluha. Aromatyczne, schłodzone wino lało się strumieniami do złotych pucharów, a nubijscy niewolnicy w miejsce opróżnionych półmisków z pieczystym i owocami wciąż przynosili nowe, pełne. W takiej atmosferze, z wieńcami róż na głowach, łatwo było zapomnieć, że pod murami miasta czekają mściciele pragnący jego zagłady...


*






Wśród tych co przybyli pod Troję na czarnych okrętach, największą sławę zdobył Achilles, którego Kajetan z Pontu nazywa Akiłem. Budził trwogę w sercach Trojan. Powiadano o nim, że był synem króla Peleusa i nimfy morskiej Tetydy Zmiennokształtnej. Prawiono o nim, że matka bojąc się, że syn zgodnie z przepowiednią zginie w bitwie, jako niemowlę wykąpała go w wodach podziemnej rzeki Styks. Sprawiło to, że stał się odporny na wszystkie, nawet najcięższe zranienia – jego jedynym słabym punktem była pięta, za którą macierz trzymała go, kąpiąc w Styksie. Rodzice chcąc mieć pewność, że syn nigdy nie weźmie udziału w wojnie, wychowywali go jak dziewczynkę. Kazali mu zakładać sukienkę, bawić się z dziewczynkami; wołali nań Pyrra, czyli Ognista, miał bowiem długie, rude włosy. Tymczasem nadszedł dla Greków czas wróżdy za porwanie Heleny. Odys, król Itaki przemierzał wzdłuż i wszerz Helladę werbując efebów pod sztandary naczelnych wodzów Agamemnona i Menelaosa. Gdy zaszedł do króla Peleusa, nie dał się nabrać na kłamstwo, że ma on same córki. Przyniósł im kosztowne dary, lecz wśród nich ukrył też miecz. Księżniczkom oczy się zaświeciły na widok złotych maneli i naszyjników, lecz Achilles porwał za oręż. Nie udało się oszukać natury i syn Peleusa i Tetydy, żegnany łzami, wyruszył za morze na spotkanie sławy i śmierci. Wiele napisano o jego waśni z Agamemnonem o brankę Bryzejdę, o tym jak zabił w boju Hektora i zbezcześcił jego ciało, mszcząc śmierć Patroklesa, czy też o tym jak sam zginął od strzały z łuku Parysa, wystrzelonej w piętę.







Tymczasem Szreniawa Krzywonos nie spoczywał na laurach. Król Priam wyznaczył nagrodę za odbicie jednej z córek, urokliwej Polikseny, która została branką Akiła przez Greków zwanego Achillesem. Przybył on pod Troję na czele plemienia Myrmidonów; tych samych co niegdyś założyli Muromę w Roxie. Teraz kiedy ciemność nocy rozświetlały tysiącami ogniska greckich najeźdźców płonące na brzegu, ośmiu Myrmidonów noszących na tarczach wymalowaną mrówkę, pilnowało białego namiotu. Wewnątrz królewna Poliksena o jedwabistych włosach do złotej przędzy podobnych, leżąc na skórze panterczej, zalewała się łzami. Tęskno jej było za domem ojca. Achilles ją przerażał – jurny jak młody byk, pełen pychy, nawykły do zabijania ludzi dziesiątkami, aby tylko okryć się sławą. Jakże bardzo różnił się od jej ukochanego brata Hektora, który wciąż namawiał Parysa do odesłania Heleny, a chwycił za oręż w tej nieszczęsnej wojnie, nie po to, aby o nim pieśni śpiewali, lecz o obronie ojczyzny. Jej rozmyślania nagle przerwała wrzawa w środku nocy. Rozległ się tętent podkutych kopyt, szczęk spiżu i świst strzał zapalonych, pożogę niosących. Poliksena usłyszała bojowe okrzyki, przekleństwa, rzężenie umierających. Gdy królewna trwożliwie spojrzała na zewnątrz, ujrzała jak pilnujący jej Myrmidonowie; Synowie Mrówki padają na ziemię w potokach krwi. Potem silne ręce słowiańskiego wojownika uniosły ją w górę i przerzuciły przez wysadzane bursztynami i opalami siodło siwego konia ze Szczęśliwej Arabii. Poliksena zemdlała, gdy tymczasem długi miecz Szreniawy noszący imię Kat, tańczył w blasku Księżyca i pożogi ścinając głowy Greków. Sam dotąd niepokonany Achilles otrzymał głęboką ranę, która mocą wody ze Styksu natychmiast się zamknęła, nie zostawiając nawet blizny. Wiatronogi; rumak Szreniawy okazał się godny swego imienia. Jeszcze tej samej nocy król Priam omal nie umarł z radości widząc swą odzyskaną córkę. Nazajutrz odbył się ślub Szreniawy i Polikseny; trojańska królewna rada była wielce ze swego męża, zaś jurny Achilles pełen gniewu mścił się na Trojanach, zabijając ich dwa razy więcej niż dotąd.


*






Na zew króla Priama znad Aspinu i Termodontu, wyruszyła wraz ze swymi hufcami walecznych krasawic, królowa Amazonek Panćaśilaina przez Greków zwana Pentesileą. Zginęła młodo z ręki Achillesa, który nawet zakochał się w umierającej wojowniczce i skrócił o głowę tego kto wyśmiewał jego uczucie. Wraz z Pentesileą na odsiecz Ilionu przybyła również jej siostra Aśma Śereda, przez Słowian zwana Seredą. Tak jak jej złocistowłosa siostra nosiła naszyjnik z czaszek bagiennych skrzatów. Włosy miała długie i czarne, zaplecione w wiele warkoczy, nosiła też ochronną tunikę ze skóry czarnego smoka, wystającą spod niej białą suknię, skórzane opaski na rękach nabijane zatrutymi ćwiekami i liczne ozdoby ze złota, srebra, pereł i kamieni. Walczyła szablą mającą zaklęty rubin w głowicy, włócznię nigdy nie chybiającą celu, oraz tarczę ze skóry bazyliszka. Gdy Achilles wydał Amazonkom ciało ich królowej, te uroczyście spaliły poległą Pentesileę na stosie z drzewa sandałowego, mirry i aloesu, razem z jej bronią i pięcioma wziętymi do niewoli Grekami. Następnie po odprawieniu stypy, oddały swój oręż pod rozkazy Aśmy Śeredy. Następczyni tronu Amazonek niczym furia rzuciła się w największy wir walki z pragnieniem ucięcia głowy Achillesowi, aby jego czaszka mogła jej po powrocie do stołecznego Arxgardu służyć za podnóżek.
- Niech jego krew nasyci duszę mej siostry! - z tym okrzykiem ruszyła nieść zagładę hufcom greckim.







Aśma Śereda, donośnym głosem wyzywając Achillesa na pojedynek, ubiła tego dnia tylu hoplitów, że aż przestała ich liczyć. W końcu przyszło jej się zmierzyć z rosłym Słowianinem walczącym po stronie greckiej. Zdążyła już usłyszeć opowieści o czynach tego drągala o płowych włosach i sumiastych wąsach. Był to nie kto inny, jeno sam Włodzimierz z Macedonii; uzbrojony w wielki topór, którym zwykł szatkować Trojan. Nazywano owego Macedończyka Krasnym Słoneczkiem (Xvar Likosto), a to z uwagi na jego tarczę obitą skórą czerwonego smoka, na której złotą farbą wymalowane było Słońce. Najodważniejszym obrońcom Priamowego grodu trzęsły się nogi, gdy Włodzimierz Krasne Słoneczko wznosił w górę swój topór. Włócznia królowej Amazonek pękła z trzaskiem w rękach Macedończyka niby sucha gałązka. Cios topora rozbił tarczę wojowniczki, a ją samą obalił w proch pola bitwy. Aśma Śereda już miała dobyć szabli, lecz Włodzimierz Macedończyk odtrącił oręż Amazonki nogą, a ją samą zarzucił sobie na plecy. Aśma Śereda miotała klątwy jak pijany woźnica, lecz gruboskórny wojownik tylko śmiał się z jej upokorzenia. Gdy wrócił z branką do obozu, powitały go oklaski i sprośne żarty. Włodzimierz już miał odpowiedzieć Ajasowi co uczyni z pojmaną Amazonką, gdy ktoś sypnął mu żarem z ogniska prosto w oczy. To Szreniawa Krzywonos w czarny płaszcz spowity, przedarł się niezauważenie do obozu greckiego. Korzystając z oślepienia Macedończyka, Analap chwycił za jego topór i pierwszym ciosem – zadanym w udo – obalił mocarza na ziemię, zaś drugim oddzielił jego głowę od tułowia. Grecy dłuższą chwilę patrzyli osłupieni jakby nie mogąc uwierzyć, że to co ujrzeli zdarzyło się naprawdę. Wielu z nich opowiadało potem, że to sam Hades przybył wesprzeć Trojan. Tymczasem Szreniawa razem z Aśmą Śeredą wskoczył na karego konia, którego pożyczył sam Hektor i pognał do obozu trojańskiego. Ocalona Amazonka padła do nóg Szreniawie i zalała się łzami, w których były wszystkie stosowne do tej okoliczności uczucia naraz. Tymczasem Grecy opłakali rzęsistymi łzami swego towarzysza broni i zemstę poprzysięgli jego wrogom. Spalili ciało Macedończyka wraz z jego zbroją, orężem i dwiema niewolnicami, zaś urnę z prochami wysłali okrętem do Macedonii, gdzie król Ratomir I Vuković, ojciec Włodzimierza Krasne Słoneczko, na cześć swego syna, malowidło zdobiące jego tarczę uczynił godłem swego królestwa.







*






Mistrz Kajetan prawił również w swym poemacie o czynach Doliwoja z Analapii; pana na zamku Liv i przodka rodu Doliwów, Kajtawa, którego przodek z lud Scytów noszący to samo imię przybył razem z Lechem I Dalmackim, oraz Kunda, syna Kuša. Junacy ci potykali się pod stanicami króla Priama, wcześniej zaś ćwiczyli swe umiejętności w zamku Turzy Róg w Montanii, pod okiem kapłanki królowej Tatry. Wszyscy trzej na zakończenie szkolenia otrzymali na ramię wypalony znak jeleniego poroża. Z ręki Doliwoja zginął Centaur Polidapes walczący po stronie Greków. Kajtaw ubił wąpierza Sławutycza, który w najmniej spodziewanym momencie wylazł ze skalnej pieczary czyniąc spustoszenie tak w obozie greckim jak trojańskim. Kund pochodzący z grodu Chociebuż na Bliskim Zachodzie siał straszliwe spustoszenie za pomocą pierwszej w dziejach kuszy – broni nazwanej tak na cześć Kusza. Byłby wystrzelał wszystkich Greków, lecz zginął z ręki Achillesa, który roztrzaskał kuszę o ziemię, plując na nią jako na ,,broń tchórzów''. Opiewani przez Kajetana z Pontu Słowianie bronili Troi do końca. Gdy zdobyte podstępem miasto upadło, Szreniawa zabrał ze sobą Poliksenę i po wielu przygodach osiedli w Analapii. Również Doliwoj nazywany Centaurobójcą, powrócił na zamek Liv.





,,W wojnie to jest złe, że szlachetni mężowie zabijają się nawzajem miast wspólnie walczyć z Archivragiem'' – brzmią ostatnie słowa poematu ,,Widłuża''.




1 Widłużę jako rzekome słowiańskie określenie Troi zaczerpnąłem od Czesława Białczyńskiego