wtorek, 31 lipca 2018

Robin Hood


,,Literaturoznawca z Uniwersytetu Cardiff – prof. Stephen Knight ‘zabłysnął’ dość szczególną hipotezą, głoszącą, że Robin Hood, który zabierał bogatym i rozdawał biednym, był w rzeczywistości tylko prześladowanym homoseksualistą. Według tekstu M. R. pt. Robin Hood. Też kochał inaczej (Rzeczpospolita z 22 października) Robin Hood był rzekomo ‘kochającym inaczej, jego weseli chłopcy – grupą homoseksualistów, którym co innego było w głowie niż wspieranie biednych, a wszyscy razem schronili się do lasu przed prześladowaniami za odmienność zainteresowań’. Jak komentuje autor Rzeczpospolitej, wg prof. Knighta: ‘XV – wieczne ballady o Robin Hoodzie pełne są symboli erotycznych, zwłaszcza fallicznych. Wszystkie miecze, strzały, kociołki mówią – zdaniem profesora – same za siebie. Wydaje się, że mówią raczej o stanie umysłów niektórych naukowców, ale brytyjskie stowarzyszenie homoseksualistów Outrage przyjęło odkrycie z entuzjazmem’’ - prof. Jerzy Robert Nowak ,,Pro i contra’’ [w]: ,,Niedziela Ogólnopolska 45/ 2001’’








O Robin Hoodzie dowiedziałem się po raz pierwszy w przedszkolu oglądając film Disneya z 1973 r., w którym bohaterowie legendy zostali ukazani jako zwierzęta (sam główny bohater był lisem). W dzieciństwie oglądałem też inną kreskówkę o Robin Hoodzie, w której on i jego banda byli dziećmi walczącymi przeciw dorosłym. Z drugiego numeru przyrodniczego czasopisma ,,Zwierzaki’’ (ukazywało się w latach 1992 – 1999) dowiedziałem się, że imię banity pochodzi od ptaka, zwanego po polsku rudzikiem (ang. robin). W 1997 r. przeczytałem o nim następującą notatkę:

,,CZY ROBIN HOOD ISTNIAŁ NAPRAWDĘ?
Przeszło 600 lat temu pojawiła się w Anglii legenda o Robin Hoodzie, wyjętym spod prawa rycerzu, który okradał bogatych, aby pomóc biednym. Do dziś nie wiemy, czy u źródeł tego opowiadania kryje się postać historyczna.
Prawdziwy Robin Hood miał być saskim rycerzem, który utracił swe ziemie w następstwie podboju Anglii przez Normanów w XI wieku. Większość legend podaje, że mieszkał w Lesie Sherwoodzkim w hrabstwie Nottinhghamshire za panowania Ryszarda I (1157 – 99) i Jana bez Ziemi (1199 – 1216). W opowieściach występuje jako najlepszy łucznik w Anglii. W skład jego drużyny wchodzą: dama Marion (ukochana Robina), braciszek Tuck (gruby i wesoły mnich) i Mały Janek (potężny osiłek). Wrogiem banitów jest szeryf Nottingham. Chociaż w północnej Anglii znajduje się kilka miejsc nazwanych imieniem Robina, to jednak nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że był postacią historyczną’’ - Bridget Daly (red.) ,,Kim oni byli? Księga pytań i odpowiedzi o sławnych ludziach’’

W 2006 r. czytając ,,Czarownice’’ Eriki Jong (nawiasem mówiąc, książkę napisaną z pozycji wiccańskich i napastliwą wobec Kościoła) natknąłem się na teorię głoszącą, że banda Robin Hooda to byli ukrywający się w lesie wyznawcy Wielkiej Bogini, zaś jej przywódca to leśny duszek (widać tu skojarzenie Robin Hooda z Robinem Goodfellowem ;).








W czerwcu i lipcu 2018 r. czytałem rzetelną pracę naukową James C. Holta ,,Robin Hood. W poszukiwaniu legendarnego banity’’. Na końcu książki został zamieszczony dodatek: XIV – wieczny angielski poemat ,,Czyny Robin Hooda’’, którego autorem był prawdopodobnie bard Richard Rolly. Jego akcja rozgrywa się w angielskim lesie Sherwood za panowania Edwarda II (1284 – 1327). Dopiero w późniejszych wersjach Robin Hood żył w czasach Ryszarda Lwie Serce i Jana Bez Ziemi, a czasem nawet … Henryka VIII (1491 – 1547). W poemacie tym Robin Hood był yeomanem (wolnym człowiekiem), banitą o dwornych manierach. Ubierał się na zielono. Trzon jego bandy tworzyli: Mały John, Szkarłatny Will i Much Syn Młynarza. Braciszek Tuck pojawia się dopiero w późniejszych wersjach. Banici żyli w celibacie, aby uniknąć rozpusty. Postać Lady Marion pojawia się dużo później jako zapożyczenie z ludowych obrzędów Święta Majowego – reliktu celtyckiej uroczystości Beltane. Robin Hood był gorącym czcicielem Maryi. Dziennie słuchał trzech Mszy Świętych na cześć Boga Ojca, Ducha Świętego i Matki Bożej. Nie przeszkadzało mu to rabować bogatych mnichów i biskupów (antyklerykalizm istniał przez cały okres średniowiecza, co nie znaczy, że złych duchownych było więcej niż dobrych; podobnie jak i teraz). Ugaszczał tych, którym potem zabierał pieniądze. Wspierał potrzebujących min. pomógł spłacić dług rycerzowi zadłużonemu u chciwego opata. Wraz ze swymi ludźmi żywił się mięsem królewskich jeleni. Już we wczesnej wersji legendy zasłynął jako znakomity łucznik. Na konkursie strzeleckim rozszczepił strzałę tkwiącą w środku tarczy. Jego wrogami byli: chciwy opat klasztoru Świętej Marii i szeryf Nottinhgam. Ten ostatni został uprowadzony do lasu przez Małego Johna, gdzie Robin darował mu życie, w zamian za obietnicę nieszkodzenia banitom. Jednak szeryf dalej knuł przeciw Robinowi. Ogłoszony przez niego konkurs łuczniczy był zasadzką. Ostatecznie Robin zabił szeryfa w walce. Sojusznikiem banitów był rycerz Richard z Lee, który udzielał im schronienia w swym zamku. Robin Hood, choć był wyjęty spod prawa, szanował swego króla. Ugościł Edwarda II w Sherwood. Król zabrał go na swój dwór do Londynu. Banita umarł w klasztorze w czasie medycznego zabiegu spuszczania krwi – zdradziecka przeorysza wykrwawiła go w zemście za zabicie jej kochanka.
Przez wieki legenda ewoluowała. Z czasem zaczęto niesłusznie widzieć w Robinie symbol walki z uciskiem feudalnym, bądź oporu podbitych Saksonów przeciw Normanom. Jego przygody (zwłaszcza w drukach z XVII wieku) stawały się też coraz bardziej fantastyczne. W jednej z nich odpierał atak muzułmańskiego księcia Aragonii na Anglię.








Omawiana legenda wywarła również wpływ na gatunek fantasy. W pierwszej części animowanego filmu ,,Shrek’’, Robin Hood był … Francuzem i nazywał się Monsieur Hood. Z kolei polski pisarz Tomasz Pacyński (1958 – 2005) napisał cykl fantasy ,,Sherwood’’ składający się z tomów: ,,Sherwood’’, ,,Maskarada’’ i ,,Wrota światów’’ ze względu na objętość podzielone na dwie części: ,,Zła piosenka’’ i niedokończona ,,Garść popiołu’’.

poniedziałek, 30 lipca 2018

Oniricon cz. 419

Śniło mi się, że:







- po śmierci Libuszy panował w Czechach król Mussogoria,
- dwóch mężczyzn kłóciło się i jeden uderzył drugiego w twarz,







- jakiś człowiek lub stwór nosił imię Azbydres,







- Maryja objawiła się w Chinach jako biało - żółta panda w kolorach konfucjanizmu,
- na południu Polski byłem w parku narodowym powstałym z połączenia Bieszczadzkiego i Biebrzańskiego Parku Narodowego,
- bieszczadzki diabeł Maguryczny był ojcem Alojzego Mogarycza z ,,Mistrza i Małgorzaty'' Michaiła Bułhakowa,
- starożytny, żydowski uczony Irum Cwaj Leimi podniósł statek jedną ręką używając tylko dźwigni,
- ułożyłem piosenkę o II RP wzorowaną na ,,Gumisiach'': ,,Zobacz sam, jak Polska rozkwita tam i siam, nasz Paryż Północy cały świat już zna, Polska to jest fajny kraj!'', śpiewałem ją w Różance przed dwoma mormonami,
- pan Martinus ov Simcass śmiał się z mojej kolekcji książek z serii ,,Tajemnice zwierząt'',







- człowiek lub stwór nosił imię Ilbarean,
- pisałem bloga w Parku Kasprowicza w Szczecinie, samochód omal nie rozjechał mojego komputera, tymczasem zanosiło się na burzę,
- na Syberii miała miejsce ,,bosa procesja'', w czasie której zimą starcy szli po śniegu ze stopami owiniętymi słomą i śpiewali magiczne pieśni,
- Andrzej Pilipiuk na Gotlandii posmarował głowę endemicznej owcy trującą maścią, aby była bezpłodna,







- Żydzi zlali się w jedno z Japończykami i obecnie wędrują po świecie, jeden z rabinów powiedział, że ,,od naszych braci chrześcijan możemy się dużo nauczyć'', do tego narodu żydowsko - japońskiego należał rzymski poeta i wojownik Wergiliusz,








- pomyślałem, że marksizm i ideologia gender są gorszym bałwochwalstwem niż rodzimowierstwo,






- Tatra miała na nazwisko Tatarska,
- jakiś kraj ma na fladze niebieską kulę w białym polu,
- Rus zrobił coś złego, lecz już nie pamiętam co,







- znalazłem afrykański magazyn ,,Habby'', na którego srebrnej okładce widniało zdjęcie Murzynki w niebieskim bikini,







- jadłem kredę, a potem szedłem ulicą ze Sławomirą i rozmawialiśmy o ,,Niekończącej się historii'' Michaela Ende,
- w szkole chciałem zapisać swoje sny, lecz Marcus ov Xertus groził, że wyrwie mi kartkę, ze strachu przed nim uciekłem z lekcji religii z panem Andreusem ov Leovishinerem, aby móc w spokoju zapisać sny, lecz potem tego żałowałem,






- w Hiperborei panuje ustrój łączący monarchię konstytucyjną, autorytaryzm i feudalizm. 

niedziela, 29 lipca 2018

Romulus był wilkiem


,, […] Augustyn zaś, zapatrując się na państwo Rzymskie ze stanowiska politycznego i religijnego, dowodzi, że ono samo przez się koniecznie upada. Założyciel jego Romulus, broczący ręce we krwi swego brata, jest złowrogim wieszczem dla całej historji Rzymu’’ - Michał Nowodworski (red.) ,,Encykloepdja Kościelna tom I’’ z 1873 r.








Prawili bajarze, że książę Remus nie poniósł śmierci z ręki swego brata Romulusa, założyciela Rzymu, jeno na czele bandy zbójców dosiadających wilków, zapuścił się aż do dalekiej Analapii, gdzie pokonał go król Mazur, którego wierzchowcem był olbrzymi krogulec. Jednak - ,,niejeden pies wabi się Burek’’ jak powiada przysłowie. ,,Codex vimrothensis’’ potwierdza, że król Romulus istotnie uśmiercił brata, z którym niegdyś wespół pił mleko wilczycy, w sporze o przebieg granicy murów miejskich, zaś ten, który łupił odległe kraje był jeno samozwańcem.







Czyn Romulusa nie uszedł jednak kary. Sumienie gryzło jego serce niby wilk zgłodniały i nawet wystawne uczty, potoki szkarłatnego wina, dźwięki pieśni, gry na instrumentach, taniec i śmiech, rozkosze łoża, zabawy i łowy – nie mogły ukoić jego bólu. Królewna Bizancja, córka Romulusa i królowej Hersylii, ta co później wsławiła się założeniem Carogrodu, ze smutkiem w wilgotnych, sarnich oczach, patrzyła na udrękę ojca. On zaś trapił się tym z każdym dniem coraz mocniej, chudł, bladł i żółkł na twarzy, aż którejś nocy gdy blask srebrzystej tarczy Księżyca wpadł przez okno, porósł szarą sierścią, zawył przeciągle i w wilczej postaci czmychnął z pałacu na Kapitolu. Do swej siedziby powrócił niezauważony nad ranem. Był blady jak wąpierz, niewyspany i rozdrażniony. Odtąd co noc zamieniał się w szarego, lutego wilka i grasował po ciemnych ulicach Rzymu. Łowił szczury i bezpańskie kundle, a z jego żółtych ślepi ciekły gorące łzy. Przemiany jakim ulegał stanowiły pilnie strzeżoną tajemnicę młodego państwa miasta, któremu pisane było narzucić krwawe jarzmo mnogim ludom.







Tego wieczoru pierwszy król Rzymu zasiadał na złotym tronie pogrążony w ponurych rozmyślaniach. Gdy tak siedział zafrasowany, w ciemniejącej komnacie rozbłysło białe światło i przed obliczem króla stanęła wróżka Sybilla o włosach siwych, w siedem warkoczy zaplecionych, odziana w szatę powłóczystą z kapturem zieloną jak łuska smoka. Znana jej była wiedza rozległa jak Morze Rajskie, zaś sama Sybilla pamiętała czasy kiedy Troja była jeszcze młoda. W pomarszczonej dłoni trzymała długą i cienką różdżkę ze szczerego złota. Żołnierze pełniący straż przed królewskim tronem, drżeli ilekroć widzieli czary Sybilli, lecz Romulus dał im ręką znak, aby zostawili go sam na sam z wróżką z grodu Cume. Sybilla skłoniła się przed założycielem Rzymu i rzekła mu.
- Jest mi wiadomym, o Marsowy dziedzicu, to co umyśliłeś ukryć przed światem – Sybilli jak wieść niosła, nieobce były najbardziej skrywane sekrety. - Przyszłam ci pomóc, choć nie od razu docenisz moją pomoc.
- Nie będę wybrzydzał – zapewnił Romulus, a wtedy Sybilla dobyła z zanadrza złote puzderko w kształcie muszli sercówki napełnione zieloną maścią o zapachu bagiennych roślin. Poleciła królowi, aby wziął jej trochę na palec i posmarował nią twarz.
- Na Jowisza, to mnie odczaruje! - Romulus uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia, lecz efekt rozminął się z jego oczekiwaniami.
Jeszcze srebrny promień Księżyca nie zdążył wpaść do pełnej złotych ozdób komnaty, gdy król poczuł, że znów zmienia się w zwierzę. Jego ciało było teraz ciałem wilka, a na dodatek wyrosły my skrzydła – wielkie i białe niczym u łabędzia. Skrzydlaty wilk zawył przeciągle, a jego ślepia rzucały blask szkarłatny.
- Babo, babo – zawarczał ludzkim głosem – co mi zrobiłaś?! Zaraz cię zjem!
- Jak chcesz być królem, musisz zaniechać wilczych obyczajów – odpowiedziała surowym głosem Sybilla i pogroziła mu palcem, a następnie znikła w rozbłysku oślepiająco białego światła.
Romulus klnąc w ludzkiej postaci na czym świat stoi, podbiegł do okna, oparł łapy na parapecie, zawył głosem pełnym żałości niby hrabia Bisclavret zdradzony przez niewierną żonę, a następnie rozprostował skrzydła i odleciał ku dalekim krajom barbarzyńskim, gdzie zimą kopny śnieg zalega na polach i w lasach. Nazajutrz Rzymianie obudzili się bez swojego króla. Jego obowiązki pełniła królowa Hersylia, która od Sybilli dowiedziała się o rzuconym uroku.








- Czy to aby nie zbyt surowa kara dla mojego Romka? - królowa ze łzami w szmaragdowych oczach i ze ściśniętym sercem pytała wróżkę, lecz ta jeno pokręciła głową.
- Nic mu nie będzie, a bratobójstwo jest zbyt ciężką winą, by zostawić je ot tak, bez kary – Hersylia słysząc to rozszlochała się jak mała dziewczynka. - W księdze wyroków Boga Najlepszego i Największego, który panuje nad Żywiołami – ciągnęła Sybilla – przeczytałam, że owa metamorfoza jest potrzebna twemu mężowi, by nie tylko odpokutował zabicie Remusa, ale też i po to, aby nabrał mądrości. Jak mawiał Dedal z Aten: ..Cierpienie nawet głupca uczyni mądrym’’.
- Mój Romek nie jest głupcem! - Hersylia z oburzenia aż zacisnęła drobne dłonie w pięści.
- Ty na pewno nie jesteś głupia – ciągnęła Sybilla – dlatego nim Romulus powróci z tułaczki, przed tobą zegną się kolana Senatu, armii i ludu rzymskiego. Ta przygoda dobrze się skończy – dodała łagodniej Sybilla i otarła łzy płaczącej królowej.
Tymczasem Romulus odleciał z Italii, przed potopem noszącej nazwę Apap. W blasku gwiazd kierował się wciąż na północ lecąc nad ośnieżonymi szczytami Alp. Inne wilki unikały go. Bały się. Zaspokajał głód chwytając zębami przelatujące nietoperze, choć częściej ułowił a to sarnę, a to kozicę koziorożca, nie pogardził też zbłąkaną owieczką. Od ludzi stronił; choć przestał być człowiekiem, wciąż wolałby szczeznąć z głodu niż skosztować ludzkiego mięsa. Aż tak nisko jeszcze nie upadł, a mimo to i tak otaczała go aura strachu gdziekolwiek się pojawił. Gdy opuścił Italię wiedziony zwierzęcym, a może i boskim instynktem, skierował się do celtyckich królestw Recji i Noricum, a następnie udał się ku słowiańskim krainom Bohemii i Analapii. Ci ze Słowian, którzy go widzieli, albo słyszeli o nim, mówili potem przy kuflach piwa:







- Oto Simargł powrócił!
- Ten co go przed wiekami król Rus ubił?
- Raczej inny! Co nie znaczy, że mniej groźny.
Wilk zaś skrzydlaty co niegdyś był królem Rzymu, rozzuchwalił się. Już mu nie wystarczyły chwytane wśród turni świstaki i kozice. Zasmakował w mięsie jagniąt, oraz dorosłych owiec i baranów. Ścigał je lotem koszącym i strącał w przepaść, by potem móc je w spokoju rozszarpać. Nabawił strachu dziewczęta pasące owce na montańskiej hali rozpędzając je tak jak porywisty wiatr rozpędza obłoki, a i – jak wiele wieków później opowiadał góralski gawędziarz Antoni Pyrdek – nie pogardził też ciałem i krwią dwóch pastuszków. Co gorsze – miast mieć wyrzuty sumienia – miał żal do Sybilli, swego zabitego brata Remusa i całego świata. ,,Jestem taki wspaniały, założyłem w wielkim trudzie miasto, którego sława jak mniemam, przewyższy sławę Aten, Niniwy, Babilonu i Nesty – rozmyślał. - Dlaczego zostałem tak srogo ukarany? Czy Remus był wart, abym z jego powodu został zamieniony w zwierzę? Cóż, mam ja wilczą naturę, rozlew krwi jest mi miły, ale na Jowisza; takie miałem dzieciństwo! Przeszkadza komuś, żem schrupał tych dwóch otroków? Każdemu mogło się to zdarzyć; zwłaszcza gdy jest się wilkiem! Pewnie i tak wyrośliby na jakichś obwiesi. Czemu, choć jestem taki wspaniały, taki nomem omen – boski, nawet wilki mnie unikają?’’ - Morzej Pyszałek przez Izraelitów zwany Lewiatanem, z otchłani Čortieńska słyszał te wszystkie niedorzeczności jakie zaczarowany król – wygnaniec wygłaszał do swego odbicia w leśnym źródle i zaśmiewał się szyderczo.
Jednak wreszcie przyszła kryska na Matyska. Juhas Bolimierz pasący owce na pograniczu Montanii i Viscli, ujrzawszy nad ranem wracającego do swego leża wilka skrzydlatego o pysku krwią umorusanym, nałożył na cięciwę strzałę zaopatrzoną w pióro czerwonego gryfa i posłał ją w stronę potwora.
- Giń, przebrzydły Simargle! - zaczarowany Romulus wydobył ze swego gardła żałosny skowyt i ranny w serce ostatkiem sił, poszybował w stronę lasu rosnącego w miejscu gdzie dziś stoją Wadowice.
Gdy wył zraniony, wokół jego łba zapłonął na moment nimb z płomieni, by zaraz potem zgasnąć. Romulus w locie uderzył o drzewo i zamroczony upadł przed drzwiami leśnej chatki, o dachu krytym suszonym sitowiem. Dzięcioł zapukał dziobem o drzwi owej ludzkiej sadyby, a te się uchyliły i stanął w nich starzec o długich, czarnych włosach i brodzie przetykanej siwizną. Ujrzał rannego drapieżnika i zlitował się nad jego niedolą. Był to nie kto inny, ale samotny znachor Włast (Vlastus) cieszący się licznymi łaskami Welesa i Złotej Baby, który z ziół rozlicznych przyrządzał leki niosące ulgę ludziom i zwierzętom. Wziął wilka na ramiona i zaniósł do izby. Położył go na stole i zaczął opatrywać. Usunął z jego ciała strzałę, zatamował krwawienie, ranę ciężką zamówił mamrocząc zaklęcie ongiś przez Złotą Babę mu zdradzone. Użył maści zielonej z ziół leczniczych utartej, nie szczędził czystej pajęczyny na opatrunek. Stan zaklętego króla wymagał dłuższej opieki, przeto znachor Włast pozwolił mu pozostać w swej chacie i karmił kawałkami kury z rosołu. Jednak gdy wilczysku było już lepiej, zamiast okazać wdzięczność, złapało znachora zębami za dłoń. Stąd właśnie wzięło się powiedzenie o gryzieniu ręki, która karmi. Włast zdziwił się wielce tę czarną niewdzięcznością. Nie tracąc zimnej krwi gwizdnął przeciągle, a wtedy z ciemnych zakamarków chaty, świecąc oczami wyszły domowe krasnoludki z plemienia Uboża. Rzuciły się na wilka z domowym okrzykiem, szyjąc do niego z małych łuków strzałami z mysich kostek i zapalonych igieł sosnowych, aż wilk zasłaniając oczy skrzydłami opuścił gościnną chatę i uciekł z niej z podkulonym ogonem.
- Jak on mógł tak postąpić? - dumał Włast. - Byłem dlań chlebem, a on stał się dla mnie kamieniem. Dotąd myślałem, że tylko ludzie tak postępują.
- Może to był jakiś człowiek zaklęty w zwierzę – dumała krasnoludka Jedunka. - Nie frasujcie się tym, panie. Matka Ziemia mówi mi we śnie, że jeszcze znajdziesz połowicę i z twej krwi po latach zrodzi się witeź potężny niby smok, którego sława opromieni tę ziemię…

*








Przypołudnica (Piri – Merida), której tron stał w Pałacu Złotym Pory Południa, z łaski Mokoszy była królową tych południc, które nie zgięły swych karków przed piekielnym wężem Gorynyczem, lecz pozostały wierne Agejowi. Miała ona postać urodziwej niewiasty o cerze alabastrowej, włosach długich i złocistych, oczach czerwonych – blask rzucających w ciemności. Najchętniej nosiła utkane przez rusałki z chmur, białe giezło do kolan sięgające, zaś tym czym berło dla innych królowych, była dla niej zwyczajna kosa. Te z południc, które opowiedziały się po stronie Dobra, zajmowały się pilnowanie zboża, aby nikt go nie deptał, ani w inny sposób nie niszczył. Czasem nawet dawały wodę znękanym przez słoneczny skwar żniwiarzom, broniły ludzi przed złymi południcami, a zdarzało się, że i pomagały w żniwach. Niektóre z nich zostawały nawet żonami chłopów tak jak to miało miejsce w przypadku Urieny, żony karczmarza Lesława żyjącego w erze jedenastej. Najwięcej mocy istoty te posiadały w groźnej dla ludzi porze południa.
Południe właśnie się zbliżało gdy królowa Przypołudnica urwała się z pola, aby razem z dwórkami zbierać jagody w lesie. Romulus w wilczą postać zamieniony już czekał tam na nie. Z wyszczerzonymi zębami wyskoczył zza krzaka ku królowej południc, która zostawiła swą kosę w pałacu.
- Mam prawo spróbować twego tyłka, bo pachnie mi jak szynka! - Przypołudnica uskoczyła ze zwinnością żbika, a następnie szybko odpięła połyskujący srebrzyście pasek ze skóry białego węża.
Zarzuciła go wilkowi na szyję, a wtedy pasek zamienił się w wielkiego, białego węża trusia o łuskach błyszczących jak diamenty. Wąż skrępował skrzydlatego wilka swymi splotami, obnażył kły jadem ociekające, wysunął język rozwidlony i tak się odezwał.
- Ty niecnoto, bratobójco, grabieżco, pożeraczu dzieci… Myślisz, że ujdziesz zasłużonej kary?! Tu jest Analapia, tu nikomu nie wolno krzywdzić dzieci ani przed, ani po narodzeniu! - uścisk węża był tak mocny, że Romulus stracił już nadzieję na ratunek.
Pojął, że nadchodzi jego ostatnia chwila i niebawem dołączy do cieni swego brata w królestwie Disa.
- Mea culpa… - wycharczał wilk. - Litości…
- A ty gdzie miałeś litość gdy żarłeś tych dwóch chłopców? - zapytał wąż, lecz Przypołudnica złapała go za ogon, a on znów stał się paskiem.
- Otrzymałeś drugą szansę – rzekła – nie zmarnuj jej. Będę mieć na ciebie oko. Jeśli znów coś przeskrobiesz, moje damy dworu załaskoczą cię na śmierć – inne południce w białe giezła odziane, pokiwały poważnie głowami.
Odtąd wilk Romulus stał się domowym zwierzęciem królowej południc; jej ,,domowinem’’1 jak mawiali Analapowie. Z czasem przebywając na jej dworze, król Rzymu wyzbył się okrutnych nawyków. W jego sercu zagościło współczucie dla istot słabszych odeń i skrzywdzonych, a między nim a królową południc nawiązała się nić sympatii. Nie zapomniał jednak o swej żonie, królowej Hersylii władającej nad Tybrem. Tęsknił za nią i za królestwem, które założył.








Przypołudnica wraz ze swym dworem spała na miękkim łożu kiedy blask Srebroniowy oświetlał uśpioną Ziemię. Romulus nie spał. Pełen żałości za swe winy, rozmyślał tęsknie, kiedy odzyska ludzką postać. Przypołudnica obiecała mu to kiedyś, że nastanie to dopiero gdy dokona czynu godnego króla. Smętne myśli nurtowały w jego głowie gdy samotnie przemierzał puste korytarze złotego zamku zbudowanego wśród chmur. Z rozmyślań wyrwał go jakiś krzyk. Nastawił uszu i wyskoczył przez uchylone okno chronione szybą z fenickiego szkła. Leciał w blasku gwiazd kierując się w stronę dźwięku. To krzyczała dwójka dzieci dwuletnich; chłopiec i dziewczynka o skórze zielonej. Dzieci były związane w czarnym worku, który wystawał z drewnianego moździerza. Leciała nim, wiosłując w powietrzu miotłą, Baba Jaga – prastara, okrutna czarownica z Roxu co miała kościaną nogę, zęby żelazne, a serce kamienne. Romulus słyszał już o niej i o jej budzących grozę czarach. Teraz podleciał do moździerza, chwycił worek zębami i wyszarpnął. Odleciał z łupem czarownicy w zębach. Gdy Baba Jaga spostrzegła, że zabrano jej ofiary, puściła się w pogoń za skrzydlatym wilkiem. Dopędziła go i zatopiła w jego grzbiecie sztylet o falistym ostrzu zatruty krwią hydry. Romulus opadł z wolna w dół, a zielone dzieci z nim. Uniknęły śmierci w kotle Baby Jagi i żywe wylądowały, bo ciało wilka zamortyzowało uderzenie. Wyszły z worka i w lesie poszukały ziół do uleczenie swego dobroczyńcy. Jednak driakwie nie były już potrzebne. Oczom zielonych dzieci ukazała się zrzucona wilcza skóra i białe skrzydła sromotnie połamane. Na skórze stał mąż potężny, czarnowłosy. Czar został zdjęty.
- Pora wracać do Rzymu – rzekł wesoło odczarowany Romulus. - Najpierw jednak zaprowadzę was, brzdące do waszej mamy – zielone dzieci z krzykiem pobiegły w las i wskoczyły do jakiejś jamy.
Ich dom mieścił się bowiem pod ziemią gdzie czekali na nich stęsknieni rodzice. Przed Romulusem była jeszcze długa droga nim powtórnie zasiadł na tronie Rzymu.


*







,,Co się zaś tyczy znachora Własta, poślubił krasnoludkę Jedunkę, która dla niego przybrała rozmiar zwyczajnej niewiasty. Po wielu wiekach z ich rodu narodził się Piotr Włast, zwany Duninem, rycerz Bolesława Krzywoustego, który ocalił swemu panu życie przed dzikiem. Tenże Piotr Włast polował też na innego dzika; demonicznego odyńca o smoliście czarnej szczecinie, za którym psy nie chciały iść. Również złotowłosa czarodziejka ostrzegała go przed tymi łowami, a gdy rycerz zaznawał z nią w łożu rozkoszy, ze ściany groźnie spoglądał łeb innego dzika z zaświatów […]. Piotr Włast umarł, gdy żercy ze Ślęży wykłuli mu oczy drzazgami z krzyża’’ - ,,Codex vimrothensis’’


1 Określenie wymyślone przez Czesława Białczyńskiego.

sobota, 28 lipca 2018

Luter i wampiry







,, [...] Już Arystofanes wprowadza do swojej komedii 'Żaby'  tak zwane empusy. Według starych greckich wierzeń empusy były istotami, które zabijały dzieci, aby wypić ich krew. Odmianą empusy jest gello, który upodobał sobie małe dzieci lub noworodki. 






Pierwsze wzmianki na temat wampirów w świecie chrześcijańskim pojawiły się w VIII wieku. W naukach głoszonych przez dawny Kościół istnieli 'zmarli, którzy jednak nie zmarli', ponieważ wysysają krew. Nawet Luter podzielał ten pogląd. Istnieją dowody, że często przy stole mówił o wysysających krew potworach. Nie wiedząc o tym reprezentował tę samą opinię, co autorzy staroindyjskiej 'Wedy'. Różnica między poglądami Lutra a tymi z 'Wedy' polega na tym, że Luter uważał, iż to przede wszystkim kobiety są wysysającymi krew potworami, podczas gdy 'Weda' upatrywała w kobietach ofiary wampirów (które oczywiście tam się tak nie nazywają). 





Armeńskiemu duchowi - potworowi płeć ofiary, której wysysa życiodajny płyn, jest obojętna. To samo odnosi się do 'Syna Podziemnego Świata' z Finlandii'' - Walter Jӧrg Langbein ,,Największe tajemnice świata''

piątek, 27 lipca 2018

Make - Make







,,'Późno w nocy legendarny, latający bóg, Make Make, obudził kapłana Mau Maka, uniósł zaskoczonego mężczyznę w przestworza i zaniósł go na Wyspę Wielkanocną. Opisał mu dokładnie drogę z Maori Nuinui na Wyspę Wielkanocną i najdogodniejszy port. Prócz tego zwrócił mu uwagę na coś bardzo szczególnego na tym lądzie: na miękki i ciepły płynny kamień. Kapłan na próbę nastąpił na miękką masę; i rzeczywiście: pozostał w niej odcisk stopy'. [...] 'W końcu latający bóg wyjaśnił kapłanowi, jak używać trzciny do budowy domów i po dalszych dokładnych wyjaśnieniach zaniósł go z powrotem na zanurzającą się w ocenie wyspę. Ocknąwszy się, Mau Maka nie bardzo wiedział czy tylko śnił, czy rzeczywiście odbył podróż. W każdym razie o świcie pospieszył do swego króla i opowiedział o swoich przeżyciach''' - Walter Jörg Langbein ,,Największe tajemnice świata''




Symbolika jednorożca








,,Leksykon tradycyjnych symboli: Jednorożec, element księżycowy, kobiecy, którego męskim przeciwieństwem jest lew; niewinność, czystość, dziewictwo, idealne dobro, cnota, siła ducha i ciała, brak zepsucia. Jako, że u jednorożca obydwa rogi złączone są w jeden, symbolizuje to połączenie przeciwieństw i niepodzielność władzy. Czasami na rysunkach przedstawiających drzewo życia jednorożec stoi po obu jego stronach jako strażnik. Spór pomiędzy lwem a jednorożcem ucieleśnia opozycję sił solarnych i lunarnych oraz przeciwieństwa. Jednorożec jest 'badającym wodę' - jego róg jest w stanie wykryć w wodzie truciznę i zneutralizować ją.
Egipt: Wszystkie wartości moralne.
Alchemicy: Jednorożec jest jak rtęć, jego przeciwieństwem jest lew, jako symbol siarki. 







Chiny: Często stawiany jest obok quilina, jednej z czterech uduchowionych postaci. Róg jednorożca wróży szczęście Cesarzowi.
Chrześcijaństwo: Chrystus, 'róg zbawienia'; róg jest antidotum na truciznę, symbolizuje potęgę Chrystusa niszczącą grzech; jeden róg wskazuje na jedność Chrystusa z Ojcem, albo na Chrystusa jako jednorodzonego Syna Boga. Jako symbol czystości, niewieściej niewinności i dziewictwa jest atrybutem Dziewicy Marii i symbolem wszelkich cnót moralnych. Jako samotnik ucieleśnia życie klasztorne; jest atrybutem świętej Justyny z Antiochii i Justyny z Padwy.






Taoizm: Jest jednym z głównych symboli taoizmu; w postaci quilin jest esencją pięciu elementów i cnót.
Grecy/ Rzymianie: Jego róg ma kształt księżyca w nowiu. Jednorożec jest atrybutem wszystkiego, co dziewicze, wszystkich bogiń księżyca, szczególnie Artemidy/ Diany.
Heraldyka: Ma głowę i ciało konia, ogon lwa, nogi i kopyta jelenia, a na środku czoła skręcony róg; wraz z lwem ucieleśnia potęgę księżyca i słońca.
Iran: Ideał, wszystkie cnoty moralne.
Judaizm: Królestwo, siła fizyczna, potęga.
Sumeryjsko - semickie: Księżycowy, jako atrybut dziewictwa bogiń, ukazywany z drzewem życia.
Leksykon symboli chrześcijańskich: Jednorożec: od czasów gdy Ktesjas (około 400 roku p. n. e.) wspomina istnienie konia podobnego do osła, dzikiego zwierzęcia, które może pochwycić jedynie dziewica i które posiada róg o właściwościach leczniczych, i od czasów Pliniusza, który przypisywał mu ciało konia, głowę jelenia, stopę słonia, ryj dzika i wystający z czoła długi na dwa łokcie czarny róg, pod którym rośnie granat leczący wszystkie potarte nim rany, i który opisał serce tego zwierzęcia jako środek leczniczy, usprawiedliwione jest jego istnienie jako symbolu aptek. Szeroko opisane w poezji aleksandryjskiej  i w Psysiologus Graecus, dokładnie zrelacjonowane przez Izydora z Sewilii i zapisane przez wiele średniowiecznych bestiarii polowanie na jednorożca przeniknęło bardzo szybko do chrześcijańskich wyobrażeń i opisów; ze względu na jego siłę, zwierzę można schwytać jedynie podstępem. Dlatego należy doprowadzić dziewicę do miejsca, gdzie przebywa jednorożec. Gdy jednorożec spostrzeże dziewicę, kładzie się spokojnie na jej łonie i zasypia, a wtedy można go łatwo obezwładnić. I tak oto jednorożec stał się symbolem czystości, a polowanie Archanioło Gabriela na niego, uwiecznione na wielu dywanach i miniaturach, a także np. na głowicy kolumny w St. Regnobert w Caen, stało się symbolem niepokalanego poczęcia Dziecka Jezusowego przez Marę. Oprócz tego jednorożec funkcjonuje w typologii Maryjnej również jako symbol samego Chrystusa, najczystszego z czystych, często w grze słów 'jednorodzony' syn Boga: 'Jednorożce są sprawiedliwe, a przed wszystkimi Jezus Chrystus, który zwalcza swych przeciwników krzyżem jakby to był róg; w tym rogu pokładamy naszą ufność' (Chryzostom) Postać jednorożca częściowo wynika z błędnego tłumaczenia Biblii.
Leksykon symboli: Jednorożec... znany do Azji Wschodniej aż po średniowieczną sagę rycerską, w indyjskiej mitologii jest symbolem energii lingham, męskiej płodności. W rycerskiej poezji miłosnej średniowiecza i w związanym z nią malarstwie 'koń z potężnym rogiem na czole' jest najsilniejszym i najbardziej nieposkromionym ze wszystkich zwierząt. Tylko kiedy 'widzi niewinne dziewczę'' staje się łagodny i kładzie się przed nim. Wielbiony w kulturze rycerskiej od Indii do Europy Wschodniej, ponad wszystko pierwiastek kobiecy staje się tu celem wszystkich twórczych wysiłków mężczyzny'' -
Walter Jӧrg Langbein ,,Największe tajemnice świata''




Krewni yeti








,, [...] Na fali Yeti, [...] już od jakiegoś czasu rozpoczęły swoją bliżej nieokreśloną 'działalność' różnego rodzaju małpoludy - olbrzymy. W Ameryce mamy więc stwora o imieniu Bigfoot albo Sasquatch, a w Chinach, w Rosji, na Alasce i nie wiadomo gdzie jeszcze, całą falangę takich domniemanych, wymyślonych lub prawdziwych praludzi z wcześniejszych etapów ewolucji, którzy przeżyli do dziś: Arynk lub Arysa (człowiek stepowy), Kiltanya (wyłupiaste oko), Girkyczawlyn (biegacz), Mirygdy (barczysty), Teryk (człowiek zmierzchu), Tungu (dziki człowiek), Wudewasa (człowiek wilk), Rechem lub Dczulin (szpiczastogłowy), Silvestris (człowiek leśny) i jeszcze całe stada innych: Alma, Khumjang, Orangdalam, Orangpendek,  Sedapa, Czuczuna..., a kino przyczynia się ze swej strony do tego, aby nam przybliżyć te istoty, nadać im 'postać', wyraz, czyniąc je prawie realnymi...'' - Walter Jörg Langbein ,,Największe tajemnice świata''



Bezgłowy korsarz







,,Wtedy Klaus Störtebeker wypowiedział ostatnie życzenie: 'Nie chodzi o moje życie' miał powiedzieć, 'ale życia moich towarzyszy chciałbym bronić z wszelkich sił, ponieważ tak dług wiernie mi służyli. Tak więc chciałbym po tym, jak już zostanie mi odrąbana głowa, jeszcze raz wstać i przejść przed szeregiem moich towarzyszy. I darujcie życie tym, obok których będę jeszcze mógł przejść, zanim ostatecznie upadnę'. A ponieważ i tak nikt nie wierzył, że byłoby to możliwe, przychylono się do jego prośby.
Ale potem było tak, jak zapowiedział. Gdy kat odrąbał Klausowi Störbekerowi głowę, ten podniósł się bez niej i zaczął kroczyć wzdłuż szeregu swoich towarzyszy, którzy czekali na własną egzekucję. I tak uratował życie jedenastu. Innym nie udało się, ponieważ jakaś kobieta przerażona zawołała: 'To czary! Zobaczycie, że zaraz pojawi się diabeł'. Na to podbiegł kat i podstawił mu nogę, tak że Störtebeker ostatecznie się przewrócił i martwy padł na ziemię.
Jest to zmyślona historia dla prostego ludu, aby umocnić jego wiarę i bojaźń...'' -
Walter Jörg Langbein ,,Największe tajemnice świata''

Legendy o Nazca







,,Napęd pozaziemskiego pojazdu zawył. Olbrzym wolno rusza, toczy się po równinie, przyspiesza i odrywa od ziemi. Kilka sekund później pojazd znika w przestworzach. Pozostają wypalone w ziemi ślady.
- Kiedy powrócą? - pada nieśmiałe pytanie. - Tak bogato nas obdarowali!
Ale kapłan wzrusza ramionami. A bogowie nadal się nie pojawiają.
- Nie powrócą, ponieważ nie dbamy o ich lądowiska - twierdzi inny.
Czy to jest prawdziwą przyczyną?
Już tylko bardzo słabo widać ślady, które pozostawił pojazd bogów. Ludzie ochoczo biorą się do dzieła i oczyszczają je. Ale niestety - nawet teraz bogowie się nie pojawiają. Dlatego ludzie z zapałem, poświęceniem i nadzieją wydrapują w ziemi nowe linie. Projektują z dużą precyzją gigantyczne obrazy, np. zwierząt, ryją je w podłożu, aby już z daleka, z góry, skąd to bogowie pochodzą, były widoczne, jako rodzaj zaproszenia: 'Powróćcie!' [...]
Otulony w bogate szaty arcykapłan zbliża się do zmarłego władcy. Zmarły, przystrojony do odbycia swej ostatniej podróży, leży na swego rodzaju łodzi, barce niebiańskiej. Pomocnicy kapłana rozniecają ogień. W czarze nad zwłokami zostaje  rozpalony ogień wytwarzający ciepłe powietrze, które napełnia balon. Do balonu przymocowana jest barka niebiańska. Ciągle jeszcze jest zacumowana. Potem sznury zostają przecięte, a zmarły dosłownie wstępuje do nieba, ku słońcu. Poddani otaczający szeroki kręgiem miejsce uroczystości, padają na kolana i wołają pełni zdumienia, szacunku i strachu: 'Wzniósł się ku słońcu!''' -
Walter Jӧrg Langbein ,,Największe tajemnice świata''




czwartek, 26 lipca 2018

Latający Żydzi






,,W mitologii starożydowskiej istnieje niejaki Hiram.
'Kiedy Hiram szybował na Ziemią, czując się przy tym jakby został  wyniesiony ponad innych ludzi, ujrzał nagle obok siebie Ezechiela. Przestraszony, ale i zdziwiony, zapytał Hiram Proroka, jak wstąpił na te wysokości. Odpowiedź brzmiała: 'Bóg mnie tu wzniósł i prosił, by cię zapytać dlaczego jesteś taki dumny'' -
Walter Jörg Langbein ,,Największe tajemnice świata''



Meteoryty







,,Jeszcze w XVIII wieku większość przedstawicieli świata nauki nie chciała przyjąć do wiadomości faktu istnienia meteorytów. Czterdziestu członków Académie Française przeczyło wtedy na istnieniu na Ziemi kamiennych gości z kosmosu i chciało podpisem i pieczęcią przegnać je raz na zawsze w świat baśni, 'bo spadanie kamieni z nieba jest fizycznie niemożliwe'. [...] w 1797 roku, niedaleko Benares w Indiach, spadł deszcz meteorytów. [...] Berthollet, dość znany w tych czasach chemik, skomentował sprawozdania z Benares tymi oto słowami, ujawniając w tej kwestii swą bezradność naukowca:
'Te legendy nie dają się w racjonalny sposób wyjaśnić ani za pomocą fizyki, ani niczego innego'.
W końcu 1803 roku, kiedy na Normandię spadło co najmniej 3 000 odłamków meteorytów, a przedstawiciel Académie Française badający sprawę na miejscu przekonał się o realnej egzystencji meteorytów, ta [...] instytucja zdobyła się jedynie na stwierdzenie, że kamienie mogą faktycznie spadać na ziemię'' -
Walter Jörg Langbein ,,Największe tajemnice świata''



Legendy o kamieniach z Callanish







,, [...] kamienie te przywiózł z dalekich krajów egzotyczny król - kapłan, który przypłynął do pobliskiej zatoki z ekipą budowlaną złożoną z czarnych niewolników. Według innej, megality owe są to olbrzymy, które zebrały się w Callanish, by przeciwstawić się nastaniu chrześcijaństwa, lecz zostały zamienione w kamień przez przechodzącego tamtędy irlandzkiego świętego. [...].
  Ekscentryczny szkocki badacz starożytności, J. Foster Forbes z Rothiemay, po zbadaniu dużej liczby zachowanych kręgów kamiennych w północno - wschodniej Szkocji wyrażał w wielu książkach opublikowanych w latach trzydziestych i czterdziestych bieżącego stulecia [chodzi o XX wiek - przyp. T. K.] pogląd, że kręgi te zostały wzniesione przez uchodźców z pochłoniętej przez morze Atlantydy. Twierdził on, że wewnątrz kręgów  ci magowie kultury megalitycznej sprawowali władzę nad siłami nadprzyrodzonymi , umożliwiającymi im dokonywanie wielu niezwykłych czynów, m. in. sterowanie magnetyzmem ziemskim.
    T. C. Lethbridge, równie ekscentryczny archeolog z Cambridge, sądził, że odwiedzający ziemię Marsjanie mogli przyczynić się do skonstruowania tych kręgów'' -
Simon Welfare, John Fairley ,,Arthura C. Clarke'a księga tajemnic od A do Z. Niezwykła encyklopedia zagadek fascynujących ludzkość - od Atlantydy do zombi''



środa, 25 lipca 2018

Gepard królewski







 ,,Dwoje innych nieustraszonych poszukiwaczy przygód, Paul i Lena Bottriell, poświęciło wszystko prócz życia, starając się dowieść, że istnieje odrębny gatunek geparda, a mianowicie Gepard królewski. Dowodzą oni na podstawie zachowanych skór oraz wykonanych przez siebie filmów i fotografii, że gdzieś na granicy Botswany i Republiki Południowej Afryki żyje gepard o niezwykle imponującym wyglądzie, o podobnym jak u tygrysa pręgowanym futrze, który wydaje się znacznie większy niż znane gepardy. Jednakże mimo paru dziesiątków lat poświęceń nie udało się im dotychczas dostarczyć dowodu, który by przekonał zoologów, że jest to odrębny gatunek, a nie tylko jakaś mutacja barwy'' - Simon Welfare, John Fairley ,,Arthura C. Clarke'a księga tajemnic od A do Z. Niezwykła encyklopedia zagadek fascynujących ludzkość - od Atlantydy do zombi''



Słoń karłowaty







   ,,Dwa malutkie słonie schwytano i wystawiona na widok publiczny w Bronx Zoo w Nowym Jorku i w zoo w Antwerpii. Oba jednak uznano za karły czy 'wybryki natury', a nie za osobniki reprezentujące odrębny gatunek. Krążą jednak opowieści, że w Kongo oprócz karłowatych nosorożców żyją także stada słoni karłowatych. Mówi się, że żyją one w najgęstszych puszczach na najbardziej bagnistych gruntach i mają zwyczaje podobne do zwyczajów zwierząt wodnych.







   Belgijski oficer, porucznik Franssen, po pierwszej wojnie światowej spędził z pomagającymi mu tubylcami wiele miesięcy w kongijskiej dżungli, skąd powrócił śmiertelnie chory na febrę, lecz triumfujący. Nie tylko zakomunikował o zaobserwowaniu  stad słoni karłowatych, lecz także upolował największego samca w takim stadzie i przywiózł kły długości 2 stóp (ok. 60 cm) oraz skórę, która świadczyła, że zwierzę miało około pięciu stóp (ok. 1,5 m) wysokości - mniej niż połowa wysokości przeciętnego afrykańskiego słonia.
   Wydaje się jednak, że Franssen poświęcił swe życie nadaremnie, ponieważ od tego czasu nie pojawiło się żadne potwierdzenie jego opowieści o stadach miniaturowych słoni'' -
Simon Welfare, John Fairley ,,Arthura C. Clarke'a księga tajemnic od A do Z. Niezwykła encyklopedia zagadek fascynujących ludzkość - od Atlantydy do zombi''




Pierwowzór psa Baskerville'ów






,,Wielkie czarne psy i koty od najdawniejszych czasów występują w ludowych opowieściach i legendach brytyjskich. Pies Baskerville'ów z opowiadania Arthura Conana Doyle'a wywodzi się, jak się zdaje, do Czarnego Psa z Clyro w Black Mountains w Walii. Mówiono o nim, że wędrował po wzgórzach, miał żółte kły, czerwone oczy i zabijał żywy inwentarz, a także dzieci. Conan Doyle odwiedził tę wieś i pobliski dwór - Baskerville Hall - w pierwszych latach naszego stulecia [chodzi o XX wiek - przyp. T. K.].
   Jednakże w 1989 r. Pies ten pojawił się znowu, zabijając tuzin owiec na farmie Clyro, należącej do Geoffreya Phillipsa [...]'' -
Simon Welfare, John Fairley ,,Arthura C. Clarke'a księga tajemnic od A do Z. Niezwykła encyklopedia zagadek fascynujących ludzkość - od Atlantydy do zombi''