czwartek, 4 maja 2017

Matura

,,Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy
Zaliczona matura na pięć''
- Lady Pank ,,Mniej niż zero''







Jak przez mgłę przypominam sobie własną maturę (starokrasne: ,,abitura'' lub ,,avitura'') zdawaną w maju 2005 roku. Początkowo chciałem pisać maturę z biologii, ponieważ pragnąłem zostać zoologiem lub paleontologiem (śladem tego dawnego marzenia są teksty z cyklu ,,Ciekawostki  z życia zwierząt'' publikowane na tym blogu). Ostatecznie, jako, że zawsze byłem ,,nogą'' z matematyki, zrezygnowałem z biologii na korzyść historii, która również zaliczała się i nadal zalicza do moich pasji. Pamiętam jak przy zdawaniu części pisemnej z języka polskiego, ciężko się rozchorowałem z powodu zjedzenia chińszczyzny, lecz choć nauczycielki proponowały mi przełożenie terminu, pokonałem słabość ;). W części ustnej miałem przygotować prezentację na jeden z proponowanych tematów i wybrałem zagadnienie roli kobiet w ,,Biblii'' i mitologii greckiej jakże bliskie mojej twórczości literackiej. Maturę zaliczyłem nie uciekając się do żadnych talizmanów, ale do ciężkiej pracy i modlitwy do Maryi. Potem po długich i mile spędzonych wakacjach zacząłem studiować historię na Uniwersytecie Szczecińskim, który to kierunek ukończyłem w 2010 r. 
Dziś kiedy kolejne pokolenie młodych Polaków przystępuje do tych jakże ważnych egzaminów, chciałbym gorąco życzyć wszystkim Maturzystkom i Maturzystom czytającym bloga ,,Mitoslavia'' pomyślnego zdania matury i dostania się na wymarzony kierunek. Połamania piór! ;). 

Jerzykowate



Czytelnik słabo zaznajomiony z arkanami zoologii, może się zdziwić, dlaczego słowo ,,jerzyk'' piszemy przez ,,RZ'', skoro ,,jeż'' pisany jest przez ,,Ż'', a więc zdrobnienie od tego wyrazu powinno się zapisywać tak samo! Słusznie, ale polska nazwa Apus apus pochodzi od imienia Jerzy, ponieważ te ptaki, a nie jeże wracają z afrykańskich zimowisk właśnie w dniu św. Jerzego, stosunkowo wcześnie. Analogicznie bociany nazywano ,,wojtkami'' z podobnych przyczyn.








Jerzyk jest europejskim przedstawicielem rzędu ptaków często nagminnie mylonych z wróblowatymi, a dzielącego się na: jerzyki właściwe i kolibry. Sam jerzyk bywa mylony z wróblowatymi jaskółkami. Niech Czytelnik nie bagatelizuje tego błędu, ponieważ różnice anatomiczne są znaczne. Jest on małym ptakiem ważącym tylko 40 dag. Ma proporcjonalnie do swych wymiarów szerokie, wąskie skrzydła i małe, słabe łapki, o palcach skierowanych zarówno w przód jak i w tył, co ułatwia chwytanie. Po ziemi słabo chodzi, z wielkim wysiłkiem i kręcenie skrzydłami na boki. W stanie spoczynku najwygodniej mu siedzieć. Co innego kiedy poderwie się z miejsca. Jest jednym z najszybszych ptaków latających, osiąga prędkość 160 km / h. Cały czas, aż do założenia gniazda, spędza na lataniu, nawet śpi w powietrzu. Odlatuje wcześnie, ponieważ poluje tylko w locie, a owady wcześnie stają się nieruchome. Pierwotnie gnieździł się w górach (obecnie taki tryb życia zachował jerzyk górski z południa Europy). W miarę postępu urbanizacji stał się ptakiem synantropijnym, a w XIX – wiecznej Rosji często zasiedlał lasy. Żywi się latającymi owadami, które w szybkim locie same wpadają jerzykowi w gardło. Mały jerzyk nie tylko sam buduje gniazda używając śliny w charakterze zaprawy murarskiej, ale robiąc użytek z ostrego dzioba i pazurów przegania inne ptaki i nawet wróbel nie oprze mu się. Po przepędzeniu ,,gospodarza'' jerzyk – zdobywca dokłada na powierzchnię gniazda porcję śliny, pod którą gniją ciałka piskląt przepędzonego ptaka.
W Azji Południowo – Wschodniej żyje bliski krewny naszego jerzyka, jerzyk czubaty. Ma podobne proporcje anatomiczne, ubarwienie z przewagą koloru niebieskiego, na głowie znajduje się uwidoczniony w nazwie czub z piór. Jerzyk czubaty jest ptakiem leśnym, buduje małe, podobne do czarki gniazdko przy samym brzegu gałęzi, w którym mieści się tylko jedno jajo.









Na tych samych terenach żyją inne jerzykowate – salangany. Z wyglądu trudno je odróżnić od jerzyków, prowadzą jednak inny tryb życia. Gnieżdżą się w jaskiniach. Orientację ułatwia im zmysł echolokacji. Żywią się owadami. Jak wszystkie jerzykowate używają śliny do budowania gniazd. Jednak w tym miejscu zaczyna się dziać rzecz niezwykła. Z 40 – krotnie powiększonych ślinianek, wydzielana jest substancja szybko twardniejąca w zetknięciu z powietrzem. Tworzy łamliwą konstrukcję przypominającą gniazdo jaskółki; zresztą gniazda salangan bywają tak błędnie nazywane. W ich zagłębieniu samica składa jaja, które podobnie jak pisklęta są narażone na ataki dużych gąsienic i pasikoników. Jednak największym wrogiem tzw. salangany jadalnej (z uwagi nie na mięso, ale gniazda) jest człowiek. Jak już pisałem, gniazda salangan są zrobione ze śliny, a ona jest jadalna. Ceni się gniazda tego gatunku, łatwe do rozpoznania po białawym zabarwieniu, ponieważ są wolne od fragmentów roślin obecnych w gniazdach innych salangan. Z narażeniem życia zbierane przez indonezyjskich zbieraczy gniazd, owe ,,domki'' znajdują kres wędrówki w chińskich restauracjach, gdzie w menu figurują jako ,,gniazda jaskółcze''. Nie mają one dużych wartości odżywczych, a bez odpowiednich przypraw przypominają żelatynę. Ciekawe czy Czytelnik mógłby bez obrzydzenia jeść potrawę z ptasiej śliny?










Podczas gdy jerzyki nie budziły w Europie większego zainteresowania opinii publicznej, to do 1492 r. po wiek XVIII jerzyki Nowego Świata, zwane kolibrami budziły niestygnący podziw i zachwyt, były obiektem próbnych hodowli, motywem wielu wierzeń i jednocześnie były to chyba najmniej znane ptaki amerykańskie. Charyzma kolibrów trwa dalej, ponieważ ptaki te są ,,urokliwymi zjawami, których widok nigdy nie spowszechnieje''. Prawie nie znamy ich ewolucji, ponieważ z powodu delikatnego kośćca znamy tylko jeden gatunek kopalny. Są grupą najmniejszych ptaków świata, od trzmielika mieszczącego się w zagłębieniu dłoni po fruczaka olbrzymiego o takich samych wymiarach jak nasz jerzyk. Ptaki te mają dziób wydłużony i ostry, język długi, zaopatrzony w brodawki pomocne w wypijaniu nektaru. Kości skrzydeł są skierowane do tyłu, podczas lotu kręcą się zataczając koło. W rezultacie wokół tułowia widać zwiewną mgiełkę. Kolor upierzenia zależny od gatunku. Kolibry, zwykle kojarzone z tropikami Ameryki Południowej, mogą żyć również w lasach Ameryki Północnej łącznie z Kanadą i Alaską, pustyniach Meksyku i w górach (górzak z Chimboraso). Żyją różne gatunki tych ptaków, pobierające zróżnicowany pokarm i aktywne o różnych porach (istnieje koliber nocny). Podobnie jak jerzyki mają słabe łapki, ale mocne skrzydła. Potrafią latać szybko i sprawnie. Mogą też napotkawszy ciekawy obiekt, zawisnąć w locie, aby się mu przyjrzeć (są zbyt zwinne, aby można je było złapać gołymi rękami). Umieją również toczyć zażarte walki powietrzne. Aby kolibry mogły wykonywać tak skomplikowane ewolucje, potrzebują dużych ilości pokarmu. Gdy go brakuje, lub stan pogody nie pozwala, kolibry zapadają w krótkotrwały letarg. Siedzące, napuszone, z dziobem wzniesionym do góry, popadają w odrętwienie i tak czekają ,,lepszych czasów''. Podstawą ich wyżywienia jest nektar i pyłek kwiatowy, przez co kolibry zapylają kwiaty. W USA w celu zwabienia tych pięknych ptaków wystawia się dla nich ,,karmniki'', często mające postać sztucznych kwiatów napełnionych słodką substancją. Zjadają również drobne owady jak muchy i komary. Nieznajomość pełnego jadłospisu kolibrów przez długie wieki prowadziła do zaprzepaszczenia ich hodowli, zakładanych przez hiszpańskiego namiestnika Paragwaju, Don Pedra Mela i angielskiego przyrodnika Henry'ego Goose'a, oraz wielu innych miłośników tych ptaków. Łańcuch niepowodzeń przerwał dopiero amerykański ornitolog J. J. Audubon, który wprowadził do diety hodowanych kolibrów owady. ,,Ptaszki te mogłyby oddać znaczne usługi w łowieniu much'' – pisał. Skoro kolibry są małe, to łatwo sobie można wyobrazić, jakie rozmiary osiąga ich potomstwo! Pisklęta są wielkości muchy a wykluwają się z jaj o wymiarach ziarnka grochu, złożonych w gnieździe niczym łupina orzecha. Są gniazdownikami. Matka ,,aplikuje'' im pokarm wprost do gardła – warto zauważyć, że nigdy nie skaleczy pisklęcia.








Kolibry od dawna interesowały człowieka. Dla Indian były źródłem ozdobnego pierza i stanowiły też ozdobę azteckiego zwierzyńca. Przez białych były one masowo zabijane na pióra, co doprowadziło niektóre gatunki na skraj zagłady. Z kolibrami wiązały się również takie zabobony jak przemiana ptaka w motyla (w Brazylii wierzyli w to nawet ludzie wykształceni). Potrafią również rozerwać każdą pajęczynę, mimo że dawniej wierzono, iż giną zaplątane w lepkich sieciach. Dosyć mitów. Prawdziwe kolibry są wystarczająco ciekawe, tak jak i cała przyroda.