,,Wilkołak, człowiek przemieniony w wilka. Wiara w możliwość przemiany człowieka w zwierzę łączy się z pierwotną wiarą, że dusza lub część jej może opuszczać ciało we śnie. Według wiary ludowej, w. można zranić jedynie poświęconą kulą, a wtedy po powrocie do ludzkiej postaci zadana rana nie znika. Za w. uchodzą ludzie o zrastających się brwiach, z ogonami i t. p. - Już starogreccy lekarze opisują chorobę psychiczną, w której choremu wydaje się, że jest wilkiem (lykanthropia). Psychozy tego rodzaju miały występować w formie epidemii, n. p. w 1598 w Jurze'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 18 Victor do Żyżmory''
Za
króla Tarpana, uczeni krasnoludków sformułowali ,,prawo schodów''.
Według niego jedne stworzenia, starsze, są ,,schodami'', po których
młodsze pną się. Tak Żbiczanie powstali w czasach Zajęczan, a za
Żbiczan pojawili się Lynxowie. Jednak ci o głowach drapieżników,
skuszeni przez Rykara wymordowali swych poprzedników. Doktor Moriak
(z krasnoludków nadmorskich) nazwał to ,,prawem spalonego mostu''.
Jednak znano też przypadki pokojowego współżycia, po przełamaniu
uprzedniej nieufności i nienawiści (np. Żbiczanie z Man i Lynxowie
z kontynentu wspólnie osiedlający się na Wyspie Wiosennej i Wyspach
Owczych). To otrzymało nazwę ,,prawa wspólnoty''.
Król
Bola I Wschodni nie wierzył w to ostatnie - nakazał zabić nowe
istoty rozumne, gdyby się urodziły. Licho było na jego dworze, aż
w końcu król osobiście poszukując tych stworzeń został raniony
oszczepem przez rodziców, którym chciał pożreć dziecko. Krwawiąc
zamienił się w rysia i pobiegł w stronę swego lokum.
Nad
rzeką Ner na polskeij ziemi, Dziewanna urodziła chłopczyka i
dziewczynkę. Były to piękne dzieci, lecz gdy napiły się mleka,
przemieniły się w wilcze szczenięta.
- Na cześć
rzeki Ner zwać was będą Neurami, a imionami waszymi będą Leu -
spojrzała na chłopca - i Veder od wedery, czyli wilczycy -
spojrzała na dziewczynkę.
Boruta
chciał by jego syn nosił imię obrazujace jego wilczy charakter.1
Tymczasem na zalanych mrokiem Dzikich Poalcgh, wąpierze jadąc na
grzbietach brukołaków zawodziły:
,,Kłamstwo prawdą
Prawda kłamstwem
Niechaj będzie nowa rzeź
Bola przeklęty pochwalony
Enkom wydarci Veder i Leu''!
Dzieci
rosły i piękniały. Syn miał brązowe włosy jak ojciec, a córka
miała złote włosy i zielone oczy. Przez całe życie raz mieli
postać ludzką, a raz wilczą. Wędrowali przez lasy, żyjąc wśród
dzikich zwierząt. Chętnie bawili się z Wiłkokukiem i Ovovem
Tęczookinsonem. Jedli to co wilki, ale również owoce i jarzyny,
korzonki i ryby, miód, chleb i kołacze. Pewnego razu, gdy już się
pobrali, Rykar uderzył. Gdy Leu jako człowiek szukał grzybów,
ujrzał na pniu zwalonego drzewa siedząca strzygę. Miała długie,
czarne włosy i żółte oczy. Byłaby piękną kobietą, gdyby nie
jej szpony na palcach dłoni i stóp, sowie pióra wyrastające z
ramion i orli nos, oraz uszy ostro zakończone i pokryte pierzem.
Nosiła dużo złota i klejnotów, a jej suknia była biała.
- Jestem
Sowa, córka Puchacza - oznajmiła cichym, miłym głosem, a Leu
zapomniał już o grzybach wpatrzony w nią. Nigdy wcześniej nie
widział strzygi, a do tego pięknej.
- Leu, syn
Boruty - wyrzekł Neur.
- Chwała
Twoim rodzicom - Sowa wstała z pnia i popatrzyła mu w oczy. Teraz
zapomniał również o Veder, o Enkach, dzieciach i całym świecie.
Sowa
zaczęła tańczyć, a pożądanie w Leu rosło z każdą chwilą.
Nagle - w palcach Sowy zalśnił jakby rubin. Nie, to malina.
- Te maliny
pachnące moim ciałem staną się narzędziem pieszczoty - mówiła
strzyga, a pierwszy wilkołak pochłonął łapczywie owoc, a
następnie przybrawszy wilczą posatć rzucił się i obalił Sowę
na trawę.
Veder
tęskniła już za mężem. Kochała go, choć ostatnio zapanowała
między nimi oschłość, znudzenie i minęło zakochanie. Poszła w
las, by go szukać. Węszyła jak suka, aż wytropiła męża.
Zobaczyła go ze strzygą i bezszelestnie oddaliła się w knieje. Po
jej ludzkich policzkach ciekły łzy. Błąkałą się po jakby
wrogim teraz lesie, aż zmęczona oparła się o drzewo grabu.
- Chyba
nikt tak nie cierpi jak ja! - szlochała.
- Chyba
nikt nie rozumie ciebie tak dobrze jak ja! - odpowiedział jej grab.
Veder
spojrzała ze zdziwieniem na drzewo. Miało czerwone oczy, orli nos,
usta, a także dwie gałęzie podobne do krótkich rąk z krogulczymi
paznokciami. Zdawało się patrzeć dobrotliwie, po czym rzekło do
Neuryjki:
- Znam
ciebie i twego męża huncwota, co cię zdradził. Cierpisz i ja to
rozumiem. Musisz wiedzieć niebogo, że nigdzie na świecie nie
znajdziesz już ukojenia. Twój ból jest tak wielki, że ani dzieci,
ani rodzice nie dadzą ci ulgi. Ja jednak znam rozwiązanie...
- Jakie? -
spytała zaciekawiona Veder.
- Musisz
być odważna, bo twe ukojenie jest po drugiej stronie. Ja jestem
miłosierny - następnie kiwał zachęcająco palcem.
Veder
zapomniała o dzieciach. Podeszła do drzewa grabu, a ten wziął ją
na ręce.
- Nie
będzie bolało - mówił łagodnie. - Sowica już na ciebie czeka -
następnie skręcił jej kark, po czym zaczął ją pałaszować.
Był
to potwór drzewny Grabiuk, sługa Rykara. Ten sam łotr ofiarujący
pomoc w samobójstwie w erze jedenastej zjadł w Likostopolis Igora
Lorenzkraffta, a wcześniej Kaztię w Presnau.
Sowa
również służyła Rykarowi. Mieszkała w lesie ze swym kochankiem
Leu, a o Veder słuch zaginął. Dzieci znalazła w opuszcoznej
chacie Dziwica. Były głodne, spargnione i wystraszone. Ulitowała
się na dnimi, a będąc Enką, córka Srebronia i Srebrenicy
wiedziała co się stało. Dała im swego mleka, po czym zabrała z
chaty. Kochała je, lecz chciała, by miały i ojca i matkę, ona zaś
samotnie przemierzała świat. Przekazała je więc Borucie i
Dziewannie. Wszystkie cztery zostały ocalone.
*
Leu
był zaślepiony przez Sowę. Modlił się do niej i składał
ofiary, a potem bił, kopał i gryzł. Raz pozbawił ją palca. Ona
zaś oddawała mu cześć boską, służyłą mu jako niewolnica,
lecz całę to zakochanie było jakby sztuczne i jakby przeciw komuś,
a nie dla siebie nawzajem. Rykar szalał, że stracił dzieci
pierwszych Neurów. Kazał łąpać dla siebie wilki, a z czasem
pochwycił też dwoje zdzieci Leu i Veder. W niewoli męczył je i
uczył okrucieństwa, aż wyhodował zaczarowane potwory zwane
,,wilkołakami''. Stworzył z nich armię, którą dowodzili Leu i
Sowa. Ruszyli, by niszczyć i zabijać, szczególnie Lynxów. Nie
dość, że armia była okrutna. Podczas, gdy Lynxowie byli raczej
prymitywnie uzbrojeni, Neurowie, mieli zamiłowanie do taranów,
katapult, oraz tych samych machin, którymi Żbiczanie tępili
olbrzymy, a ponadto do sprężyn, kół i zawzięcie poszukiwali
perpetuum mobile. Dar mieli od Ageja, lecz
hańbili go. Ponadto wynaleźli liczne szmergle. Wilkołaki posżły
do boju, aż zajęły Ynańsk. Królestwo Leśnych Ludzi Lynx zostało
rozbite, lecz potomkowie Boli II Rokity i jego poddanych ciągle żyli
w lasach. Przez długi czas prowadizli podjazdowe wojny z
,,przybłędami''.
*
Królem
tych istot został Nyria I Bürk.
Jako człowiek nosił swą złotą, wysadzaną rubinami koronę na
głowie, a jako wilk - na szyi. Był sługą Rykara, a na
uroczystościach koronacyjnych pojawiło się pełno Čortów
jadących na brukołakach, wąpierzy, oraz sysunów z Dzikich Pól.
Mialy wygląd dzieci o dużych głowach i niesamowitych, zielonych
oczach. Gdy ktoś brał je z litości na koński grzbiet, te upadłe
upiory wypijały mu posokę. Jednak królowa Wanda na stepach Roxu
spotkała dobrego sysuna. Król Nyria weoło ucztował mówiąc
sobie: ,,Któż jak ja! Jestem najwspanialszym z królów i
najpotężniejszym''. Pił maślankę, a wtem przyszli nowi goście.
- A wy kto
do grzyba pana?! - zawołał jakiś dworzanin.
Goście
byli dziwni. Wielki, czarny pies stał na tylnych łapch, a przednimi
dzierżył kosę. Ślinił się i milczał. Był na łańcuchu, który
trzymała czarnowłosa i niebieskooka kobieta o bladej cerze. Zawsze
ubierała się w kir, a w jej dłoni powiewała szkarłatna
chusteczka.
- Czego
milczysz i stoisz jak ten kołek przed królem? - oburzył się
Nyria, plując maślanką, gdy mówił. - Gadaj coś, śpiewaj,
klękaj, albo idź won!
Kobieta
w odpowiedzi pomachała skrawkiem krasnej materii, a gdy zerwał się
wicher, odleciała na jego skrzydłach przez okno, porywając ze sobą
śliniącego się, czarnego psa z kosą.
- Fiksum
dyrdum, miszugyne kopf! - skomentował to błazen chochlik.
- Wariatka,
nie ma co sobie nią głowy zawracać! - mówili dworzanie.
Wtem
- króla ogarnęło szaleństwo. Najpierw odgryzł głowę błaznowi,
a potem zabiwszy królową gryzł na oślep. Co więcej począł się
bać wody, włoczyć po zagubionych w lesie chatach, aż gdy zaszedł
do granic Oxlandu, znaleziono go martwego. Ową dziwną kobietą,
była bowiem Zaraza, córka Mar - Zanny. Przyniesiona przez nią
choroba otrzymała nazwę wścieklizny. Rychło wybuchła epidemia w
całym państwie Neurów od Sonoru, aż po Krainę Białych Pól.
Przetrzebiła zwycięzców tak mocno, że zagroziła im zagłada.
1
,,Leu'' po starofrancusku znaczy ,,wilk''