czwartek, 6 stycznia 2022

Kult solarny



 ,,S[łońce], jako jeden z najważniejszych tworów natury, źródło światła i życia, normujące podział czasu i orientację, odgrywało od zamierzchłych czasów dominującą rolę w rozwoju kultury ludzkiej. W czasach pogańskich odbiera cześć, jako jedno z najpotężniejszych bóstw. Z kultem jego spotykamy się nietylko u wszystkich prawie ludów starożytnych, lecz także i wśród współczesnych nam ludów pierwotnych. Zwykle łączy się on z kultem ognia [...]. Jako bóstwo, wyobrażano s. rozmaitemi symbolami (tarcza, koło, oko, biały byk lub koń, wąż, orzeł i t. p.) będącemi jednocześnie jego atrybutami. Kult s. w czasach późniejszych ulega pewnej zmianie; staje się on symbolem walki dobrego ze złem, światła z ciemnością (Ormuzd i Ahryman, Marduk i Tiamat, Horus i Set i t. p.). Wpływy tego kultu dają się zaobserwować nawet i u chrześcijan (aureole słoneczne dookoła głów świętych, forma monstrancji in.). - Pozorną wędrówkę dzienną s. po niebie tłumaczono w sposób następujący: s. rodzi się w głębi, pojętej jako łono kobiece, z której wyszedłszy przelatuje lub przejeżdża  przez niebiosa, by wieczorem zpowrotem zanurzyć się w głębię podobną. Przez świat podziemny lub morze przedostaje się ono na wschód, gdzie wynurza się z powrotem, lub też rodzi się jako nowe s. Ta wędrówka s. staje się w niektórych wierzeniach symbolem życia ludzkiego. - Zaćmienia s. tłumaczą sobie rozmaite ludy, jako groźbę połknięcia s. przez jakiegoś smoka, stąd usiłowania zapobieżenia temu przez hałas, krzyki, strzały, skierowane ku cieniowi, zachodzącemu na s. [...]'' - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 16 Serbowie do Szkocja''



 

Mieszkańcy luster

 

,,Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie’’ - Friedrich Nietzsche



Maja, której imię oznaczało w mowie toropieckiej Złotą Pszczołę, niedawno skończyła dziewięć lat. Była rusałką obdarzoną rudymi włosami i oczami podobnymi do robaczków świętojańskich. Mieszkała razem z rodzicami w Księżycowym Zamku o białych, lśniących murach, który trzydzieści lat temu wyrósł w ciągu jednej księżycowej nocy z białego kamyka zasadzonego w wilgotnej ziemi. Na zamku tym, pełnym ozdobnych naczyń i mebli, klejnotów, obrazów i starych ksiąg, nieraz gościł Chors Car – Księżyc i jego urodziwa córka, niezrównana łowczyni Dziwica wraz z liczną sforą wyżłów, chartów i ogarów. Ciekawa świata Maja lubiła czytać książki, od zbiorów baśni i legend po uczone rozprawy. Towarzyszami jej dziecięcych zabaw były jednorożec Zural i długowłosy kot Białasek. Wszędzie tam gdzie stanęło złote kopyto Zurala, tam z ziemi wyrastały chabry. Matką Mai była rusałka Lubomira, ojcem zaś wodnik Lidiusz.



Na Księżycowym Zamku mieściła się również komnata Asmatiny, babci Mai. Wysoka i smukła Asmatina miała cerę barwy dojrzałego zboża, długie, złociste włosy i świecące, turkusowe oczy, zaś jedyną widoczną oznaką sędziwego wieku był złoty deltoid na jej czole. Na obrazie mistrza Rusłana Rustejki z ery trzynastej można ją ujrzeć w sukni mieniącej się siedmioma barwami przynależnymi smoku Tęczynowi.



Za oknem, na nocnym niebie gwiazdy pląsały i wznosiły pieśni na cześć Wielkiego Ageja, który posadził na tronach Swaroga Cara – Słońce i Chorsa Cara – Księżyca, a srebrny blask docierał do najdalszych zakątków komnaty. Maja nie mogła zasnąć. Małą rączką gładziła puszyste futerko Białaska, zaś jej podobne do złoto – zielonych iskierek oczy wpatrywały się ciekawie w taflę dużego zwierciadła w mosiężnej ramie ukształtowanej na podobieństwo dwóch gryfów.

- Jeszcze nie śpisz, kochanie? Już późno – Asmatina weszła do komnaty cicho jak kot.

- Nie, babuniu – odpowiedziała Maja przeciągając się jak kotka na miękkim dywanie utkanym przez peri.

- Widzę, że interesuje cię lustro – stwierdziła Asmatina, zaś Maja przytaknęła skinieniem głowy. - Wiedz, że każde zwierciadło jest bramą do świata istniejącego równolegle do naszego. Świat ten poeci i mędrcy nazywają Zalustrzem. Muszę cię jednak przestrzec, skarbie, że nie należy zbyt długo wpatrywać się w lustro, bo można przez to, do tego świata trafić, a nie każda przygoda w Zalustrzu jest przyjemna i bezpieczna.

- Czy są tam kotki i koniki? - zaciekawiła się Maja.

- Tego nie wiem, bo nigdy nigdy nie byłam po drugiej stronie lustra – odrzekła Asmatina. - Jednak w mądrych księgach napisanych przez tych, którzy bawili w Zalustrzu, wyczytałam o różnych istotach, które tam bytują.

- Opowiedz o nich, babuniu, to takie ciekawe! - poprosiła Maja.

Asmatina przez moment chciała przekonać ukochaną wnuczkę, by spróbowała zasnąć, jednak gdy ta nalegała, nie potrafiła jej niczego odmówić.



- W Zalustrzu mieszkają lustrzanki, nazywane też nimfami lustrzanymi. Tak jak my, należą do rasy toropieckiej. Mają włosy w kolorze platyny i złote oczy. Noszą białe sukienki z pajęczyny i potrafią unosić się w powietrzu bez skrzydeł. Porozumiewają się ze sobą śpiewem. Mieszkają w grodzie zwanym Sękowiłą, mieszczącym się w wydrążonym pniu olbrzymiego drzewa. W grodzie tym wznosi się tron ich królowej, Marfizy Dziewiczej. Lustrzanki rodzą dzieci, wyłącznie dziewczynki, nie znając mężów, bowiem zapładnia je wiatr południowy. Opowiadają same o sobie, że przed trzystu laty przybyły do Zalustrza z naszego świata. Pierwszą lustrzanką miała być księżniczka Mirula z rodu królowej Kury. - Maja słuchała opowieści z wielką uwagą.


- W domostwach lustrzanek, usługują im lustrzęta, to jest skrzaty lustrzane. Przypominają bożęta spotykane w naszym świecie, jednak skórę mają przezroczystą, tak, że widać przez nią ich, jakby zatopione w szkle kości i narządy wewnętrzne. Mają też spiczaste zęby i lekko wyłupiaste oczy. Odzienie sporządzają z szarych gałganków. Nie trzeba się ich bać. Są pracowite i niestrudzenie opiekują się domostwem, jako jedynej nagrody oczekując resztek pożywienia.

- Zalustrze to taki wspaniały świat! - pisnęła z uciechy Maja i klasnęła z uciechy w dłonie. - Chciałabym je kiedyś odwiedzić i zaprzyjaźnić się z lustrzankami i lustrzętami.



- Mieszkają tam nie tylko przyjazne istoty – odparła poważnie Asmatina. - Po drugiej stronie zwierciadła żyją też lustrzyny, to jest potworne olbrzymy z luster. - Maja zadrżała, bo nie lubiła olbrzymów, nawet na obrazku.

- Jakie one są? - spytała dziewczynka.



- Wzrostem dorównują najwyższym jodłom i bukom. Ciała mają potężne i nagie, pokryte siną skórą, cztery ramiona i łyse głowy z ostro zakończonymi guzami kostnymi. Mają też żółte, świecące w ciemności ślepia, wielkie, krzywe zęby i smrodliwy oddech. Władzę sprawuje nad nimi car Azbukar Wiecznie Głodny. Żyją w wielkiej nieprzyjaźni z lustrzankami, które gdy tylko mają okazję, chwytają szponiastymi paluchami i pożerają na surowo. Niektóre lustrzanki służą im jako niewolnice… - Maja i Białasek wzdrygnęli się słysząc tą opowieść.



- Co zaś się tyczy istot znanych jako detka – ciągnęła Asmatina – wiesz, mam na myśli owe męskie głowy poruszające się na pajęczych nogach, to żyją nie tylko na Dzikich Polach, ale również w Zalustrzu. Czasem ukazują się próżnym dziewczętom, które zbyt długo przebywają przed lustrem. Wiesz, kochana wnusiu, że kiedyś rozmawiałam z detkiem? Ukazało mi się w lustrze i skarżyło na silny ból głowy z powodu rogów rosnących do wewnątrz. Poszłam wówczas do apteczki i dałam mu ziołową nalewkę będącą lekiem na migrenę. Pomogła i detko mi jeszcze podziękowało…

- Wystarczy, babciu – oznajmiła Maja. - Już teraz nie chcę mieszkać w Zalustrzu.

- A może chciałabyś już spać? - spytała Asmatina.

Maja nic nie odrzekła, bo właśnie zmorzył ją sen.