wtorek, 20 października 2020

,,Coś z Alicji''

 

,,Nie pragnąłem mieć snów ani przygód takich jak Alicja: opowieść o nich była dla mnie tylko zabawna’’ - J. R. R. Tolkien ,,O baśniach’’




 

W październiku 2020 r. obejrzałem czechosłowacki poklatkowy film fantasy ,,Coś z Alicji’’ (czeskie: ,,Něco z Alenky’’) w reżyserii Jana Švankmajera (ur. 1934) z 1988 r. Jest to luźna, surrealistyczna adaptacja klasycznej powieści ,,Alicja w Krainie Czarów’’ Lewisa Carrolla.






Główną bohaterką jest mała dziewczynka Alicja (czeskie: Alenka) grana przez Kristynę Kohoutovą. Była to jedyna żywa aktorka w filmie. Resztę ról zagrały animowane kukiełki. Film opowiada o onirycznych przygodach Alicji, która wybiegła z domu za Białym Królikiem. Dziewczynka malała pijąc atrament i rosła jedząc ciasteczka. Omal nie utonęła we własnych łzach, zaś szczur – rozbitek chciał na jej głowie rozpalić ognisko by ugotować sobie obiad. Ścigały ją szkielety zwierząt. Pan Gąsienica (przedstawiony jako skarpeta ze sztuczną szczęką) dał jej dwa kawałki magicznego grzyba, których zjedzenie powodowało miniaturyzację lub powiększenia własnego wzrostu. Skarpety uciekały z nóg Alicji i drążyły dziury w drewnianej podłodze, zaś prosię płakało jak ludzkie niemowlę. W czasie herbatki u Szalonego Kapelusznika i Marcowego Zająca dziewczynka była świadkiem smarowania zegarka masłem. Zagrała w krykieta z okrutną Królową Kier, lecz jej flaming zamienił się w kurę, zaś igielnik – w żywego jeża. Król i Królowa Kier skazali ją na obcięcie głowy. Wyrok miał wykonać Biały Królik za pomocą nożyczek, lecz… na szczęście Alicja w porę się obudziła.






Film jest bardzo oryginalny; momentami śmieszny, a momentami straszny i mocno psychodeliczny ;). Możliwe, że sceny okrucieństwa władców Krainy Czarów stanowią jakąś alegorię totalitarnej władzy komunistycznej Czechosłowacji.