piątek, 6 listopada 2015

Słowiański realizm magiczny, czyli ,,Jańcio Wodnik''

,,'Wodni topcowie', jak nazywa ich 'Wykład katechizmu' ks. Pawła Gilowskiego z roku 1579, topielce, utopki wywodzą się z rzędu duchów ludzi utopionych i dzieci przeklętych przez matkę. […] U Czechów i Słowaków to vodniki, vodni, czasem w postaci dziecka nęcącego żywych do wody przy blasku księżyca. […]'' - Aleksander Gieysztor ,,Mitologia Słowian''




W listopadzie 2015 r. obejrzałem polski film poetycki ,,Jańcio Wodnik'' w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego z 1994 r., będący ciekawym przykładem realizmu magicznego w polskim kinie. Akcja rozgrywa się we wczesnych latach 90 – tych XX wieku w dwóch zapadłych wsiach gdzieś w Polsce. Tytułowy bohater (grany przez niezapomnianego Franciszka Pieczkę) jest 67 – letnim, ubogim starcem, marzycielem i ekscentrykiem, mieszkającym w chacie razem z młodą i piękną żoną Weronką, która bezgranicznie go kochała. Jańcio kisił kapustę na wiosnę, zaś chcąc mieć dziecko wieszał żonę do góry nogami. Którejś nocy otrzymał od Boga dar władzy nad wodą; stąd przydomek Wodnik. Pożegnał Weronkę i ruszył w świat leczyć ludzi przez umywanie im nóg. W ten sposób uratował życie mężczyźnie rażonemu przez piorun i zakopanemu w ziemi, przywrócił wzrok nieszczęśliwie zakochanej dziewczynie, w której oczach zalęgły się robaki, oraz dokonał wielu innych uzdrowień. Zrazu był pokorny i nie żądał zapłaty (,,Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie'' – jak mówił Jezus Chrystus), niestety pod wpływem fałszywego stygmatyka Stygmy, stał się pyszny, chciwy i rozpustny, oraz przestał kochać Weronkę, do której już nie chciał wrócić. Tymczasem Weronka pod wpływem klątwy dziada żałującego kobyłki wypędzonej na pewną śmierć przez niejakiego Sochę, urodziła synka z ogonem jak diabeł. Jańcio nie umiał go uleczyć, a co więcej stracił swą moc. Ludzie przezeń uzdrowieni, teraz znów popadli w swoje choroby i odwrócili się od uzdrowiciela. Jedynie dziewczyna, której Jańcio przywrócił wzrok pozostała mu wierna jak pies, czym zaskarbiła sobie nienawiść Weronki. Jancio próbował odzyskać stracony czas (bezskutecznie); siedział na ławce przed domem, aż pokryły go pajęczyny, przebaczył swemu bezdusznemu sąsiadowi, który wygnał kobyłkę, czym czym ściągnął na nich klątwę dziada, po czym zaczął wspólne życie z żoną i ogoniastym synkiem.






W filmie ogromnie spodobało mi się owe przeplatanie się realizmu, fantastyki i groteski (np. zabawna scena niesienia samochodu w procesji), liczne nawiązania do chrześcijaństwa, ważna rola miłości i wierności Weronki – polskiej Penelopy, która ostatecznie zostaje wynagrodzona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz