,, […] straszliwy smok rozerwał ogniwa i z rykiem wystawił łeb z czeluści, szydząc z Jarowitowych piorunów. […] Smok przewrócił się na wznak i jego purpurowo – złota skóra poczęła z hukiem pękać i wynurzyła się z niej nowa istota. Na cześć […] Matki Żmyi potwór przybrał postać przeokropnie długiej i szerokiej żmii, zionącej ogniem i lodowym powiewem, której głowę uwieńczyła złota korona.
- Vabo yseno tzay Horinič1! - ryknął wąż, aż góry zadrżały.- Któż jak Gorynycz Wielki, łycar i gospodar, pogromca Enków! - wołały Licho, Čart i Przegrzecha. Gorynyczowi służył smok Girginicz, ogromny zaskroniec z Czterowody; rzeki w Ojcowie [i inne złe istoty]. Ponadto jego synami były smoki Żmej Tugarin i Wołoszyn […]'' - K. Oppman ,,Perłowy latopis''
Wąż
Gorynycz był drugim po smoku Rykarze wcieleniem Czarnoboga. Wynurzył
się z jego skóry w IV wieku ery jedenastej. Na czele nieprzebranych
rzesz Čortów
i straszydeł pustoszył
świat, zwyciężając Enków, spośród których wielu uwięził.
Dopiero ofiara z życia dwóch braci z Aplanu, spalonych przez
zdradzieckiego smoka Puczajkę, zamieniła Gorynycza w pasmo górskie
dziś nazywane Uralem. Wąż utracił swą moc; został strącony
piorunem Jarowita na dno Čortieńska
i przykuty łańcuchem do korzeni Wielkiego Dębu. Każdy pierwszy
wiosenny grzmot wzmocnił ów łańcuch, lecz ten słabł
nieubłaganie, aż po raz drugi zerwał się w erze trzynastej, kiedy
to uwolniony Gorynycz zamienił się w smoka z Vovel – obecne,
trzecie, przedostatnie wcielenie Czarnoboga.
Gorynycz
był królem wszystkich Čortów
i innych istot czyniących zło, a jako nałożnice służyły mu
mamuna Locha i Mara wraz z wszystkimi bieśnicami. Nie wystarczyły
one jednak Wężowi Otchłani. Choć spętany łańcuchem
Swarożycowej roboty, nawiedzał młode i piękne niewiasty z rodu
ludzi podczas snu, aby napełniając ich łona swym obmierzłym
nasieniem płodzić córki – Żmijewki. Miały one postać niewiast
o oczach żmijowych, mogących w dowolnej chwili zamieniać się w
wielkie żmije. Zęby owych córek Gorynycza były białe i ostre,
sączyły bardzo silny jad, przeto ich ugryzienie przynosiło śmierć.
Potrafiły zmieniać skórę jak węże, a ponadto dysponowały
wielką siłą, tak, że skręcały głowy lwów, albo byków, oraz
mocą magiczną. Zwierały małżeństwa z mężami z rodu ludzi,
kusząc ich swą urodą ku ich zgubie, bo choć piękne, nie znały
co to miłość, lecz były tak złe jak ich ojciec.
*
Banica
z Lisopłochów, córka węża Gorynycza i prostej chłopki Średnicy,
której ojcem był Wis, syn Staura z Siewielska, miała cerę jasną
i jedwabistą, zaś wijące się jak małe żmijki pukle czarne
niczym pkieł i miękkie jak sierść szczeniaka. Włosy opadały jej
czarną, lśniącą kaskadą, aż do pasa. Żmijewka była smukła
jak łania, a głos miała uwodzicielski niczym pienie rusałki albo
syreny. Wychowywała się w rodzinie kmiecej razem z braćmi i
siostrami, któych Średnica urodziła napełniona nasieniem rolnika
Bądźwy. Od maleńkości budziła lęk – zarówno swą siłą,
mocą czarodziejką, wężowymi oczami i zwyczajem zrzucania skóry w
miarę dorastania, ale nikt nie ważył się jej skrzywdzić; czy to
z litości, a może po prostu ze strachu przed zemstą jej ojca.
Żmijewka Banica wychowywała się w Lisopłochach razem z ludzkimi
dziećmi, aż przyszło jej świętować czternastą wiosnę życia.
Była inna niż jej siostry. Nie radowała się kąsaniem i łamaniem
kości, szczerze sławiła Ageja i Enków, choć mówiono, że jako
córka Gorynycza nie ma szans na wieczne życie. Była cicha,
spokojna, kochająca swą macierz i przybranego ojca. Nie sprawiała
im zmartwień poza jednym; który chłopak zechce wziąć za żonę
dziewczę tak niebezpieczne, chociaż piękne? W przeciwieństwie do
innych Żmijewek, Banica pragnęła kochać i być kochaną, związać
się z mężem, nie ku jego straszliwej zgubie, lecz po to by być mu
żoną i matką jego dzieci. W Lisopłochach wszyscy synowie
gospodarscy stronili od niej, jako od córki króla Čortów.
Jeden tylko parobek Stesław, syn Greka Gebadiusza z Siewielnicy,
odważył się okazać jej przyjaźń, choć wiedział, że jest
groźna jak smok. Ich przyjaźń przerodziła się w miłość, która
napełniła wieś przestrachem i zgorszeniem.
-
Gorynycz nie byłby jej spłodził, gdyby mu na to Agej nie pozwolił
– przemawiał Stesław na wiecu, który zwołano aby wyperswadować
mu pomysł ślubu ze Żmijewką – więc skoro żyje, ma to sens.
Zresztą każde życie, nawet przysługujące złej istocie, pochodzi
od Tego, który jest Dobrem i dlatego zawsze ma sens. Miast nas
potępiać, pozwólcie raczej Banicy zerwać to co ją łączy z
ojcem – Čortem,
nie zabijajcie jej, ale raczej dajcie jej szansę stać się istotą
ludzką – więc chociaż niezbyt chętnie, zgodził się na
propozycję parobka, bo sam duch Ageja mówił jego ustami.
Stesław
wiedzia już jak może połączyć się z Banicą. Za radą starego
kapłana Orłosza, któy odszedł z kąciny, by wieść w puszczy
życie pustelnika, zaprowadził swą wybrankę nad świętą rzekę
Visanę, której wody miały moc leczyć choroby i niweczyć złe
czary. Żmijewka prowadzona przez Stesława pod rękę, trzy razy
zanurzyła się w szarych wodach Visany. Za trzecim razem niebo
pociemniało, jakby hordy strzyg zasłoniły Słońce i w oddali
rozległ się dobiegający z najgłębszej głębi Ziemi ryk
szarpiącego łańcuchem węża Gorynycza. Ów pełen wściekłości
ryk zamilkł gdy Jarowit strzelił piorunem. Banica wyszła z wody, a
jej biała suknia ociekała ją. Niebo się rozjaśniło, zaś
Żmijewka przestała być Żmijewką. Straciła moce nadludzkie, a
jej oczy z żółtych stały się niebieskie. Stary pustelnik nadał
jej nowe imię, które brzmiało Jasna, bo wody Visany zmyły z niej
Ciemność.
Widząc
ów cud chłopi z Lisopłochów już nie bronili Stesławowi i Banicy
Jasnej wzajemnej miłości. Pobrali się i wyprawili wesele, na
którym młodzieńcy i dziewczęta tańczyli radosny taniec
przeplatany z gonitwą.
1
Imię moje jest Gorynycz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz