czwartek, 30 maja 2019

,,Rodzina Stanimirskich''


,,Może w konfrontacji z postępującym, nowym ‘porządkiem’ świata reprezentujesz obowiązek walki...’’ - Jean Raspail







Fantazja ta pojawiła się w moim umyśle w 2011 r. w czasie bezsennej nocy nad ranem pod wpływem lektury powieści fantasy ,,Małe, duże’’ Johna Crowleya. Stanimirscy żyli na początku XXI wieku, a ich dom mieścił się w zaczarowanym lesie na Kurpiach, stanowiącym portal do światów równoległych. Do rodziny tej należały następujące osoby:









- Włodzimierz Stanimirski uważający się za króla Polski, nowego Bolesława Chrobrego. W młodym wieku zraził się do III RP i demokracji jako takiej, gdy jego ówczesna dziewczyna zginęła z ręki syna prominentnego polityka, a ,,wolne’’ sądy odesłały go z kwitkiem. Wówczas pod wpływem dzieł Juliusa Evoli, J. R. R. Tolkiena i Jeana Raspaila zaczął prowadzić dość osobliwy tryb życia mający na celu pogodzenie katolicyzmu z tzw. tradycją pierwotną. Przykładowo w czasie Dożynek wszyscy mężczyźni w rodzinie dodawali swojej spermy do ciasta, z którego pieczony był potem chleb. Chleb ten rozdawano kobietom z pobliskiej wsi, aby były płodne.








- Aldona Stanimirska z domu Kołoszyk uważająca się za królową Polski, piękna i bezgranicznie kochająca męża kobieta, która raz prosiła go na kolanach, aby pozwolił jeść rodzinie ziemniaki. Włodzimierz początkowo nie chciał się na to zgodzić, ponieważ rośliny te były nieznane w czasach Bolesława Chrobrego. Innym razem poszła spać do lasu z nocnikiem na głowie dzięki czemu przyśniła jej się prognoza pogody na najbliższy tydzień.
- Adam (następca tronu) i jego siostry; starsza Biruta i młodsza Inka – dzieci Włodzimierza i Aldony Stanimirskich.







- Dziadek Romuald w latach 1939 – 1940 walczył w obronie Finlandii przed Sowietami za co dostał w podzięce od prezydenta Gustafa Mannerheima czarodziejski młynek Sampo. Stanomirscy przechowywali je w szopie mając dzięki niemu nieograniczone ilości pieniędzy wszystkich walut, mąki i soli. Wykorzystywali te dobra do dyskretnego pomagania potrzebującym. Pewien młody fiński patriota przybył do lasu na Kurpiach, aby odzyskać Sampo dla swego narodu. Ostatecznie jednak uznał, że Finlandia poradzi sobie bez magicznego młynka, który Polakom bardziej się przyda. Dziadek uczył swoje wnuki (zabrane ze szkoły) aplikując im ukraiński halucynogeny uzwar, dzięki czemu przyswajały sobie potrzebne wiadomości w zmienionym stanie świadomości (nie radzę naśladować).









- Gdy umarła babcia Emilia, jej rodzina spiła winem księdza, a następnie wraz z całym katolickim rytuałem pogrzebowym, zwłoki staruszki zostały spalone na stosie razem z włączonym na cały regulator Radiem Maryja. Szczątki babci zostały zebrane do glinianej popielnicy, którą co roku 1 listopada rodzina uroczyście obnosiła w procesji wokół jeziora przed domem.








- Wujek Alfons był rudy i potężnie zbudowany. Uważał się za wielkiego księcia litewskiego. Jego żoną była ciocia Helena – piękna kobieta o długich, rudych włosach i zielonych oczach. Mieli też dwie córki: Dianę i Eunice.










- Filip Bortaszczyk – człowiek z zewnątrz; chłopak Diany Stanimirskiej, wtajemniczany przez nią w dziwaczne zwyczaje i tajemnice rodu.






- Wujek Kiejsut z Wilna – rzadko pojawiał się w Polsce, miał za to zdolność zamieniać się w rysia.








- Wujek Lechosław był przez ludzi z zewnątrz uważany za chorego psychicznie. Nosił szablę, ubierał się w czerwony kontusz i mieszkał na cmentarzu gdzie cały czas rozmawiał ze zmarłymi.
Rodzina Stanimirskich posiadała również zwierzęta: psa Pimpka (owczarka niemieckiego, którego poprzedni właściciel przywiązał do drzewa w lesie) i rudego kota Pafnucego (ulubieńca Inki).
Członkowie tej rodziny cały rok chodzili w samych przepaskach biodrowych. Przez szacunek dla ojczystej ziemi zrezygnowali z noszenia butów. Nosili naszyjniki z kłów i pazurów zabitych potworów takich jak strzygi i kikimory. Na policzkach malowali sobie barwy białą i czerwoną, zaś na ramionach mieli wytatuowane białego orła i koło Piasta.








Mieszkali w drewnianym domu nad leśnym jeziorem. Chcąc maksymalnie upodobnić się do swoich prasłowiańskich przodków zamiast mydła używali korzenia mydelnicy. Rzucali na podłogę resztki jedzenia, aby nakarmić domowe skrzaty. Mieli zwyczaj przez cały rok kąpać się z rana w jeziorze, zaś kobiety tańczyły w czasie pełni Księżyca. Kiedy w ich dom uderzył piorun (jak wierzyli zesłany przez św. Eliasza) nie gasili pożaru, za to zamówili u Buddy’ego Valastro tort, aby uczcić uświęcenie ich siedziby.








Choć mówili o sobie, że są ,,normalną, katolicką rodziną’’ wielu z nich dysponowało magicznymi mocami – w ich mniemaniu oznakę przynależności do królewskiej dynastii. Włodzimierz Stanimirski potrafił zamieniać się w wilka, zaś jego brat Alfons – w niedźwiedzia. Kobiety z tego rodu potrafiły wróżyć z rozbitego jajka lub z jabłka turlającego się po porcelanowym talerzyku. Stanimirscy jako dawna słowiańska dynastia posiadali władzę nad słowiańskim światem nadprzyrodzonym. Aldona nakłoniła nocnice do niszczenia sowieckich pomników. Z kolei Włodzimierz sprowadził z Nawi smoka wawelskiego i lecąc na jego grzbiecie spalił sodomicką tęczę na Placu Zbawiciela w Warszawie.
Potrafili też walczyć maczugami i bronią białą, strzelać z łuku i kuszy, nie używali natomiast broni palnej, której uważali za broń tchórzy. Kobiety z tego rodu umiały ponadto grać na harfie.
Oprócz wspomnianego już Sampo do Stanimirskich należały jeszcze inne niezwykłe przedmioty jak:










- czarna wołga z napędem na czerwoną rtęć; samochód ten potrafił stawać się niewidzialny. Włodzimierz Stanimirski podróżował nim nocami po Polsce i świecie walcząc z przestępcami, terrorystami, pedofilami, oraz paląc kliniki aborcyjne upewniwszy się wcześniej, że nikogo w nich nie ma,








- maszyna wiertarkowata do podróżowania w podziemiach – stała w piwnicy i umożliwiała przeżywanie licznych przygód we wnętrzu Pustej Ziemi,







- miecz samosieczny – wydobyty ze scytyjskiego kurhanu – 11 listopada 2011 r. Włodzimierz Stanimirski wypłazował nim bandytów z Antify (żona prosiła go by nikogo nie zabijał).









- magiczny flet – Inka chcąc przeszkodzić w budowie meczetu w Warszawie wezwała nim dziki na plac budowy. Zwierzęta załatwiły się tam, czyniąc teren rytualnie nieczystym dla muzułmanów. Po czymś takim ambasador Arabii Saudyjskiej domagał się od Polski masowego odstrzału dzików.
- mówiący banknot z Bolesławem Chrobrym (doradzał w ważnych sprawach).
- minus – niewielki bezkręgowiec podobny do znaku odejmowania, noszony w breloczku, użyty do zamienienia w nicość Pałacu Kultury i Nauki (zapożyczyłem go z książki Jana Gondowicza ,,Zoologia fantastyczna uzupełniona (uzupełniona)’’.
Obyczaje tej rodziny mogą szokować. Stanimirscy z upodobaniem zjadali dresiarzy i kolekcjonowali ich czaszki wierząc, że są to duże małpy (ich ulubionym przysmakiem było penisy pieczone w popiele). Inka grą na magicznym flecie zwabiła dresiarzy do piwnicy, a potem zabiła ich szablą ze słowami: ,,Jestem wiedźminką, zabijam potwory’’. Jest to rzecz jasna satyra wzorowana na tekstach Pilipiuka i Jonathana Swifta o Irlandczykach, a nie zachęta do mordowania i zjadania kogokolwiek. Dzieci uczyły się matematyki od suma mieszkającego w jeziorze. Nie były pojętnymi uczniami i nawet ukraiński uzwar nie pomógł im w nauce. Zdesperowany sum zaproponował, aby go zjadły i wówczas zostały matematykami, lecz dzieci odmówiły mówiąc, że ,,przyjaciół się nie zjada’’. Na Wigilię zapraszali do wspólnego stołu wilka, mróz, wiatr i wróble, aż te w końcu przyszły. Ponadto odwiedził ich Gabriel Augustyn Tarasiuk w stroju Świętego Mikołaja niosąc w worku 12 000 szabel. W czasie pasterki naśladowali w kościele głosy ptaków. Do kościoła przychodzili z pióropuszami na głowach. Kiedyś posiadali telewizor, do którego się modlili, siedząc w środku nocy na podłodze i bijąc w bębny. Kiedy przyszedł do nich magister inżynier Zdzisław Sumienie i z powodu łamania przez nich pierwszego przykazania chciał im sprzedać ,,nową linię markowych wyrzutów z fabryki w Wąchocku’’ odpowiedzieli mu: ,,Jehowom dziękujemy’’. W końcu w czasie kolędy kiedy telewizor sam się włączył, a Stanimirscy zaczęli go czcić, ksiądz nie wytrzymał i rozbił odbiornik, aby powstrzymać bałwochwalstwo. Razem z magistrem inżynierem Zdzisławem Sumieniem zwiedzali Fabrykę Wyrzutów Sumienia w Wąchocku.








Włodzimierz Stanimirski jak przystało na króla czuł się odpowiedzialny za swoje królestwo, za które uważał całą Polskę. Razem z Dariuszem Kwietniem i synem Adamem udał się w Góry Sowie aby polować na wilkołaki i strzygi z podziemnego kompleksu Riese. Przy okazji stoczył również walkę ze starymi esesmanami, którzy odprawiali swe obrzędy przy ognisku. Wspólnie z policją i egzorcystami zniszczył Zuleki – podziemne miasto satanistów pod Legnicą, gdzie składano ofiary z dzieci i zwierząt. Razem z superbohaterką Maryną Kowalską walczył z dilerami narkotykowymi ze wsi Ćpuńska Wola, które wszyscy mieszkańcy byli narkomanami. Wreszcie Włodzimierz i Alfons Stanimirscy zamienieni w wilka i niedźwiedzia przyjechali czarną wołgą po Kubę Wojewódzkiego i Marka Raczkowskiego i wrzucili ich do szamba karząc za znieważenie polskiej flagi poprzez wkładanie jej w odchody.
W końcu cała rodzina została schwytana i zamknięta w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach. Stanimirscy uciekli jednak z zakładu zamkniętego do Arabii Saudyjskiej, aby bronić prześladowanych chrześcijan.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz