niedziela, 12 maja 2013

Żmeja




,,Artemida, (Artemis) grecka bogini, dziewicza siostra Apollina, uchodziła za boginię dziewic i małżeństwa, a także była boginią łowów, księżyca, morza, rzek i roślinności, oraz opiekunką bydła [...]. Częstokroć identyfikują ją z innymi boginiami greckimi jak Hekate, boginią nocy i Seleną, boginią księżyca. [...]’’ - ,,Encyklopedia Powszechna Wydawnictwa Gutenberga tom 1 A do Assuan’’


Za króla Częstogniewa II, syna Stoigniewa II, Aleksander Wielki podbiwszy Persję, napadł na Sklawinię. Kolejno zdobywał kraje byłej Valkanicy, Madunię, Bohemię, aż wkroczył do Analapii. Słowianie, nawet tak bitni jak ci z Bohemii nie mogli sprostać macedońskiemu szykowi ukośnemu. Król Krok I udał się na wygnanie do Analapii, a towarzyszący mu jego wojewodowie opowiadali dużo o najeźdźcach, ich uzbrojeniu, wodzu i sposobie walki. Syn Filipa II wkraczając do Analapii podzielił armię na trzy części. Sam skierował się na Nestę. Jednemu ze swych podkomendnych wyznaczył zadanie przetarcia szlaku wiodącego ku Morzu Srebrnemu, drugiemu zaś polecił skierować się w lasy Podlesia. Generał Kleostratos mając rozkaz iść ku Morzu Srebrnemu podbijał ziemie po obu brzegach Visany, aż zaszedł do prowincji zwanej Górami Czarownic. Tam zaczęła się nasz historia.

*
Darsław mieszkał w dużym i pięknym dworcu, zbudowanym na polanie, blisko lasu pachnącego jodłami i jeziora. Z okien tegoż dworca widać było niskie, nagie góry, pokryte głazami, gdzie regularnie uczęszczały na sabaty czarownice. Ich ulubionym miejscem spotkań była w tej prowincji Łysa Góra (Monta Lysarayaty). Darsław nie miał żony, bo gdy rodziła ostatnie dziecko, zabiła ją mamuna. Zostało mu po niej troje dzieci: dwóch dziesiecioletnich synów i dorosła już córka, nosząca imię Żmeja (Vypra). Jego brat, Słobodan ucieszył się, gdy Aleksander Wielki wkroczył do jego kraju.

,,Nie wszystkie ludy są równe – mówił. – Grecy przykładowo we wszystkim przewyższają Słowian. Mają imponującą kulturę i podbili świat aż do Bharacji. Na zdobytych ziemiach rządzą pokojowo i mądrze, a ich król jest ponoć synem żmija, jak wielki Ilja Muromiec. Podbój naszych ziem przez nich jest koniecznością dziejową. Padnijmy na twarze przed ich bohaterskim królem, abyśmy mogli za jego łaską pić całymi haustami z krynicy kultury greckiej’’
- Darsław szczerze kochający swój kraj był niemniej szczerze oburzony słowami i czynami brata i uważał go za zdrajcę. Sam wiedząc, że na wojnie z dzieci nie będzie żadnego pożytku, na własną rękę począł gromadzić drużynę. Tymczasem Kleostratos wkroczył już do Zaczarowanych Gór, a pod jego rozkazami służył znany z okrucieństwa oficer Antioch.

*
Żmeja nie interesowała się wojną. Młoda i pełna życia mogła całymi dniami zarówno stroić się, tańczyć i śpiewać z rusalkami w lasach, jak również ćwiczyć się z strzelaniu z łuku i polowaniu z psami na wilki zimową porą. Jej piękno przyciągało do niej wielu młodzieńców. Córka króla Częstogniewa, Żbikosława, kapłanka Mokoszy z wielkim oddaniem pielęgnowała rannych z obu stron, jak ongiś Tatra. Jednak Żmeja nawet nie miała teraz kogo leczyć. Żyła beztrosko aż do czasu. Drużyna jej ojca rozpoczęła już walki z Grekami. Pewnej nocy, gdy zasnęła znużona tańcem, jej umysł zaczął ulatywać gdzieś daleko....
Znalazła się w jakimś zamku, gdzie na pięciu tronach zasiadało pięć rusałek, zbrojnych niczym Amazonki. Rozpoznała je. Rudowłosa królowa Nastazja w niebieskiej sukni z wyhaftowanymi Słońcem i srebrną gwiazdą, przystrojona w zęby i pazury, trzymala za długie włosy, głowę wąpierza a stopy opierała na tarczy. Jej córka, królowa Walaszka, złotowłosa i w białej sukni, przystrojonej zębami i pazurami, trzymała za język, ucięty łeb zielonego smoka, a jej podnóżkiem była tarcza. Jytnas Ruta, królowa wszystkich rusałek, odziana w biel dzierżyła modrą tarczę z czarnym niedźwiedziem, a u jej nóg leżał wodny niedźwiedź z Bliskiego Zachodu, Arvot Baldas. Milda w IV wieku ery jedenastej walczyła w drużynie Dobryni z Dzikich Pól. Na śnieżną biel sukni opadały złote włosy i złote paciorki z uszu. Nosiła wieniec z róży, a w dłoniach trzymała modrą tarczę z wizerunkiem róży i włócznię z nabitą nań głową smoka Pučajki, którego ustrzeliła z łuku. Na szyi miała turkusową bliznę tak jak Ruta. Na piątym tronie siedziała jej córka, Sulisława z Vinety, bez znaków szczególnych. Wszystkie one, Arvot Baldas, głowy wąpierza i dwóch smoków zawołały: ,,Dołącz do nas’’! Komnata zawirowała, Żmeja widziała siebie jako królową rusałek Anej II walczącą z Biesami i Čadami, jytnas Tatrę zabijającą Wołoszyna, królową Amazonek; Amazinę, może Ukrivolsę.... Pianie koguta przepłoszyło resztki snu.
Tymczasem Darsław prowadząć wojnę podjazdową znacznie utrudnił zadanie armii Kleostraosa. Jego drużyna rosłą z każdym dniem. Szczególną nienawiścią doń zapałał Antioch, od dawna pragnący zdobyć awans. Wreszcie trafiła kosa o kamień. Antioch patrolując las, wraz z innym oficerem, Malalasem, dostrzegł kąpiących się w potoku mężów. Rozejrzał się na wszystkie strony, po czym rzucił toporem w najbliżej stojącego amatora kąpieli. Ten bez jęku upadł z pluskiem w wodę.
- Za pana Aleksandra, syna Zeusa! – patrol wzniósł okrzyk, po czym wbiełgwszy do potoku, wyciął w pień cały oddział Słowian. Rano, Antioch mile się zdumiał, gdy okazalo się, że ten kogo zabił toporem to był sam Darsław, wódz oporu. Oficer kazał uciąć mu głowę, po czym obnosić ją na włóczni po wszystkich osadach, krnąbrnym ku przestrodze.
- To był krwawy barbarzyńca – rzekł do Antiocha Malalas – niemniej nasi bogowie nakazują każdemu zmarłemu urządzić pochówek.
- Moim bogiem jest Aleksander, plaga i zatrata na harde ludy. On mnie rozgrzeszy – z nienawiścią rzucił Antioch.
Pewnego dnia Żmeja wyszła z koszyczkiem spyży do drużyny swego ojca. Nie interesowala ją wojna, ale udała się w drogę, bo kochała tego kto ją spłodził. Razem z nią szło wiele innych niewiast. Wszystkie narażały się na zemstę wroga. Na miejscu spotkał ją wojewoda Kłaczek. Żmeja regularnie pytała go co dzieje się z ojcem. Teraz Kłaczek, smutny jak po stracie własnego rodzica, rzekł:
- Najezdnicy zaskoczyli jego oddział, gdy kąpal się w potoku. Ojciec panienki zginął ugodzony toporem. Jego oddział Grecy wyrżnęli jak owce. Sam z trudem uciekłem – Żmeja zminiła się na twarzy. Jej sen o walecznych rusałkach nagle ożył.
- Pójdę walczyć z Grekami! – starannie wymawiała każde słowo.
- Jest panienka młoda i piękna – rzekł Kłaczek – powinna być żoną i matką, a nie wojowniczką. Szkoda, aby łono mogące dać życie było przebite przez okrutnego wroga – zakończył.
- Dziewanno Šumina Mati Leśna Matko! – zawołała nagle Żmeja. – Ty, której boją się strzygi, przyjm moje dziewictwo! Włóż mi miecz do dłoni, bym mogła wygnać z Analapii najezdników palących Twe lasy, by zabić broniących swej wolności! – złorzyła ślub żonie Boruty.
- Droga Żmejo – szepnął Kłaczek – na początku obecnego najzdu po naszej stronie walczyła nadobna Stoisława. Nie była rusałką, lecz wyglądała jak Ruta, tylko jej modrej blizny na szyi brakowało. Zginęła pod Opolis. Żegnaj i niech cię Dziewanna zasłoni przed zemstą. – Żmeja poszła w kierunku rodzinnego dworca. Znów przypomniała sobie sen.

,,Tak wyglądała jej droga życiowa – piastunka czytała jej niegdyś ‘Perłowy latopis’ traktujący również o Rucie – tyranobójstwo, tyranobójstwo i jeszcze raz tyranobójstwo. Czy była szczęśliwa? Początkowo chciała w ten sposób wymierzać sprawiedliwość uciśnionym ludom. Aby być Wyzwolicielką skosztowała zatruty oowc; jabłko, którego sok był opium. Im dłużej jadła, tym owoc coraz bardziej panował nad nią. Gdy brała go do ręki, chciała zwalczać okrucieństwo; im dłużej jadła tym bardziej stawała się jak jej ofiary’’.

Żmei zdawało się, że widzi Rutę. ,,Pani, jeśli chcesz wyrzeknę się zemsty, mogę nawet walczyć bez nienawiści. Nie cofnę jednak postanowienia. Chcę tylko bronić swego niewinnego ludu. Oby ten bydlak Aleksander utopił się w całej krwi i łzach, które przelał’’ – pomyślała, aż jej oczom ukazał się dworzec. Nad brzegiem jeziora siedzieli jej bracia, Staś i Władek, którzy nic nie wiedząc o śmierci ojca, wesoło łowili ryby. Nie zauważyli powrotu siostry. Wtem Żmeja stanęła nad nimi, a w dłoniach dzierżyła miecze.
- Ojca zabili Grecy. Chodźmy walczyć za Analapię. Niech żyje król Częstogniew II, z łaski Ageja i Enków nasz pan! – bracia dostali miecze.
Potem Żmeja, niosąc na ramieniu łuk ze strzałami uzbroiła całą czeladź i wszyscy poleciwszy się opiece Enków poszli do lasu. Długo czekali aż ich oczom ukazał się patrol prowadzony przez oficera Malalasa.
- Baczcie, że z wszystkich ludów, najlepsi w wojnie podjazdowej są Stawanoi – mówił Malalas.
Ledwo to powiedział, na hoplitów posypały się strzały, poleciały oszczepy i włócznie, z zarośli wypadli na nich wojownicy zbrojni w miecze i topory. Zaskoczenie było zupełne. Nie minęła godzina jak niemal cały patrol leżał martwy. Żmeja chwyciwszy topór, podeszła do zwłok Malalasa, tego samego, który chciał pochować jej ojca i posłuchawszy Čorta Obłędka, odcięła oficerowi głowę. Następnie zatknęła ją na oszczep i podnióswszy w górę, zawołała:
- Pod tym sztandarem wyzwolimy Analapię! – o śmierci Malalasa rychło się dowiedział jego kochanek, oficer Antioch.
Wysłuchał relacji jedynego jeńca, puszczonego wolno, aby opowiedzial o klęsce i zawrzał gniewem, że jakaś niewiasta ośmiela się wyrzynać grecką armię. Przybył z własnym oddziałem do sioła Jodłówka i na jego rozkaz spędzono jak bydło jego mieszkańców; starców, niewiasty, dzieci do chramu Leśnej Matki, tej której Żmeja ślubowała dziewictwo. Zaryglował bramę i kazął podpalić chram.
- Panie – rzekł hoplita Agenor – nie możemy wypełnić rozkazu. Ich bogini ,,Devanna’’ to nasza Artemida; będzie zła na nas. Możemy co najmniej podzielić los Akteona – Antioch spurpurowiał.
- Naszym jedynym bogiem jest Aleksander! – wykrzyknął. – Jego wola jest dla nas najważniejsza, a cały świat musi pokochać jego władzę! – hoplici nie chcący palic chramu, wystąpili z szeregu, nieprzekonani argumentem oficera. Pers Asmat chciał nawet uwolnić nieszczęsnych wieśniaków. Antioch nakazał pochwycić sprzeciwiających się jego rozkazowi, związać ich, wrzucić do chramu i tam spalić wraz z mieszkańcami Jodłówka. Drewniany budynek szybko spłonął razem z uwięzionymi. Wśród nich byli kapłani. Antioch opuścił Jodłówek niezmiernie dumny ze swej zbrodni.
Tymczasem oczom drużyny Żmei ukazała się niewiasta w bieli o długich, czarnych włosach, nad którymi płonęła korona z ognia. ,,Dziwica’’? – pomyślała Żmeja. – Nie, wokół niej hasają kozice i kołują nad nią orły. To Tatra’’ – uklękła a wraz z nią, drużyna.
- Wojna nie jest dla dzieci – przemówiła miłym głosem jytnas Tatra Wielka. – Z rozkazu Ageja zabieram twych braci i wiele innych dzieci do siebie, do Slawi, do czasu, aż wojna się skończy. Wszystkich, którzy każą dzieciom walczyć, będzie męczył Čort Udar w swych ognistych, kolczastych trzewiach. – Żmeja zdobyła się na odwagę.
- Pani, czy Ty pragniesz wyzwolenia Analapii?
- Pewnie – odrzekła Tatra. – Sama ostrzegłam mego późniejszego męża, Lecha III przed najazdem Kościeja. Walczyłam również w Burus z Naraicarotem I. Niemniej wojna to niewola, bo zabijając nakłada się więzy na swą duszę. Naści tu, moją czarodziejską tarczę, którą zasłaniałam się przed Woloszynem – podała Żmei zieloną tarczę z białym koziorożcem. – W poprzedniej erze dałam ją Światogorowi, ale gdy umarł, zwrócił mi ją – Żmei podała ją towarzysząca Tatrze oreada. – Aleksander, syn Filipa planowal napaść na mój kraj, a mnie pośłubić. Nazywa mnie ,,boginią’’, a byłabym przy nim jedną z wielu żon – po tych słowach zabrawszy ze sobą Stasia i Władzia, powróciła do swego domu u stóp góry Gerlach. Drużyna córki Darsława rosła i coraz bardziej dawała się we znaki armii Kleostratosa. Żmeja przyjmowała w jej szeregi ludzi, Lynxów, Neurów, żmijów, leśnych ludzi, paru Płanetników – najemników i brała ich w kluby żelazne. Pewien Neur zamienił się w wilka, aby ją pożreć, lecz został pokonany i za karę powieszony za ogon, aż zmądrzał. Wygrywała bitwę za bitwą, aż pewengo razu starła się z samym Kleostratosem. Podjechała doń konno i zatopiła w jego okrytej pancerzem piersi, rozpalony do białości grot włóczni. Grecy opuścili Zaczarowane Góry, a sława ,,słowiańskiej Amazonki’’ dotarła aż do Nesty. Żmeja podejmowała liczne wyprawy do sąsiednich prowincji. Służący pod jej rozkazami, przyjaciel rodu, ten sam Kłaczek, co powiadomił ją o śmierci ojca, wziął do niewoli Antiocha. Wojowniczka widząc jak się trzęsie, chciała go uwolnić, bo zabicie tchórza nie przysparza chwały, lecz on krzyknął wielkim głosem: ,,Zabiłem Darsława! Chwała Aleksandrowi’’! – po czym rzucił się twarzą do ogniska i skonał, wyobrażając sobie, że oto ginie śmiercią godna samego Heraklesa.
Kiedy Aleksander Wielki najechał Rox, karząc jego pięciu książąt za pomoc udzielona Analapom, Żmeja na czele wielkiego wojska podążyła za nim. W pobliżu Muromy, skąd pochodził słynny Ilja, stanęła do walki przeciw samemu zwyciężcy Persów. Nie bez żalu ubiła wielu agryspidów, aż nagle znalazł się oko w oko z synem Filipa. ,,Teraz urtauję Analapię i skończę wojnę’’ – krew spłynęła jej do serca. Zwarły się miecze, lecz oręż Aleksandra pękł uderzywszy o tarczę – dar Tatry. Żmeja zraniła wodza Greków, lecz wtem poczuła silne uderzenie w głowę. Pociemniało jej w oczach i spadła z konia. Tym, który ją uderzył był Polilion z Koryntu, późniejszy zabójca księcia Kizimierza. Gdy się ocknęła była wniewoli. Muroma została zdobyta.
Gdy otworzyła oczy, dostrzegła wuja Słobodana. Miał współczująca minę i wyciągał ku Żmei rękę.
- Dzielna dzieweczka, ale już dość tej zabawy – chciał pomóc jej wstać.
- Nie biorę niczego od zdrajcy – rzekła wyniośle.
Dwóch hoplitów postawiło ją na nogi i przywiodło przed tron Aleksandra Wielkiego. Słobodan pełnił funkcję tłumacza.
- To jest owa bandytka i morderczyni? – wesoło zapytał król, pijąc wino.
- Prawdziwymi bandytami i mordercami są ci, co nas do tego doprowadzili – rzekła Żmeja, a Aleksander Wielki zdziwił się jej hardością.
- Gdybyś nie była niewiastą, to bym cię kazał obedrzeć ze skóry – rzekł. – Czy nie wiesz, że jestem synem boga i twój kraj mi się należy?
- Kościejowi też się należało, aż umarł zadławiwszy się rybią ością – Słobodan wyjaśnił te słowa.
Gniew wezbrał w Aleksandrze Wielkim; rozkazał by jego wojownicy bili się z nią. Pięciu z nich, ochoczo wychyliło po dzbanie wina i pewni zwycięstwa rzucili się ku niewieście. Ta jednak, mając tarczę Tatry była niepokonana. Chrobry Polilion, najdzielniejszy w armii greckiej patrzał na to zażenowany; wstydził się bić z niewiastą i nawet to co zrobił by uratowac swegio króla napawało go wstrętem. Żmeja zwyciężyła właśnie piątego, pijanego hoplitę, gdy nadeszli posłowie. Rozpoznała w nich swoich wojowników; Kłaczka i Gwoździka. Na ramionach mieli białe opaski. Powiedzieli coś do Aleksandra Wielkiego, Słobodan to przetłumaczył, po czym razem ze Żmeja wrócili do siebie. Walka trwała dalej, tym razem w Analapii.

Aleksander Wielki przyjął hołd czarownika Musulusa, rządzącego na litewskiej i łotewskiej ziemi, króla saskiego i dziewięciu konatów Burus. Los Analapii zawisł na włosku, bo ich połączone siły podeszły pod Nestę. W poprzedniej bitwie poległ z ręki Aleksandra sam król Częstogniew II. Przy życiu został się jego młodszy syn, Lestek Złotnik. W przeciwieństwie do swego zabitego przez Polilona, brata Kizimierza nie był lubiany. Chorowity, jąkający się, strachliwy, nie umiejący dowodzić, całymi dniami robiący w swej komnacie ozdoby ze złota dla siostry Żbikosławy, matki, dam dworu, a nawet niewiast z ludu. Aleksander myślał, że łatwe będzie jego zwycięstwo. Jakże się mylił! ,,Głupi’’ Lestek kazał sporządzić atrapy wojska i pomalować je złotą farbą. Aleksander ze sprzymierzeńcami uderzył na nie. Wówczas Analapowie spalili kukły i ze wszech stron otoczyli wrażą armię. Grecy przegrali i Żmeja im w tym dopomogła. Lestek I Złotnik powtarzając swój fortel wygnał Aleksandra Wielkiego ze swego kraju. Cała Sklawinia chwyciła za broń, widząc przykład Analapii i Aleksander Wielki utracił to co wcześniej zdobył, zachowując jeno to co odebrał ludom innym niż słowiańskie. Żmeja żądna łupu i zemsty, ścigała Macedończyków aż do góry Olimp, po czym zawróciła. Przy okazji uśmierciła swego wojownika, którego imię sprawiedliwie zaginęło, za zabicie dziecka. Gdy wróciła do Analapii, razem z innymi obrońcami kraju dostała od króla Lestka piękny, zrobiony przez niego łańcuch na szyję. Jego żona Malwa urodziła mu syna. Na cześć pokonanego wroga otrzymał on imię Aleksander. Żmeja wydała w Zaczarowanych Górach ucztę dla swych towarzyszy broni, a gdy zasnęła, Čort Obłędek zesłał jej sen...


*
Najpierw widziała Aleksandra Wielkiego i jego ojca, którym był żmij Mirča, kochanek królowej Olimpias, żony Filipa, króla Macedonii i zdobywcy skłoconej Grecji. Potem ujrzała jego zwycięstwa nad Dariuszem i Porosem, podróże na Ksieżyc i na dno morza. Nauki u mądrego Arystotelesa, podbój Bohemii... Potem ujrzała jak zwyciężyła tego niepokonanego króla. Śniło jej się, że zwyciężyła sama; zapomniała o królu Lestku, o innych wojownikach, o Lynxach, Roxach, nawet o królowej Tatrze... Teraz ujrzała siebie – piękną,. młodą, o złotych włosach, modrych oczach. Okrywała ją śnieżnobiała szata, a na głowie miała srebrny diadem w kształcie zwróconego rogami do góry półksiężyca. Na plecach nosiła łuk i kołczan ze strzałami. Powoziła rydwanem, ciągnietym przez śnieżnobiałe rumaki i zabijała z łuku mnóstwo zwierząt. Ujrzała jak przed nią na twarz padli trzej mężowie: Słowianin, Grek i Rzymianin. Pozdrawiali ją. Słowianin nazywał ją Dziewanną Šumina Mati, Grek – Artemidą, a Rzymianin – Dianą. Potem widziała jak wszyscy Enkowie, jytnas, upiory, Wieszczyce Losu, Čorty, ludzie i całe stworzenie oddało jej cześć. Jej ojcem był Zeus – Jowisz – Amon – Jarowit, a matką – Latona. Miała brata Apolla... Zbudziła się gdy zaczął jej się śnić Akteon.
- Dziwne – westchnęła przebudzona – miałam sen, w którym byłam Enką, czy też jakąś boginią.
Jednak Licho wysłało do niej dziada Misława. Był opętany i twierdził, że jest potomkiem Teosta. Poznawszy sen Żmei, podsycał jej pychę, aż uwierzyła w swą boskość. W miejscu chramu, który spalił Antioch wybudowała nowy, w którym to jej miano oddawać cześć. Misław został jej kapłanem i prorokiem. Szaleństwa wygłaszane przez Żmeję zyskały jej parę zwolenników i zwolenniczek, aż zaczęła z nimi wędrować po lasach i polować. Na nic upomnienia towarzysza broni Kłaczka, na nic ostrzeżenia kapłanów, a nic nawet spotkanie samych Boruty i Leśnej Matki! Żądała dla siebie nawet krwawych ofiar. Pewnego razu zaszła do Nesty, by również król Lestek mógł się nawrócić na jej kult. W drodze jej orszak obrzucił błotem jakiś amator wódki i krzyczał:

,,Uwierzę tylko w taką boginie, która zaora pole turem’’!

- Żmeja – Artemida poczerwieniała. Król z dworem na próżno usiłował wyperswadować jej szaleństwo. ,,Baba była uparta jak osioł’’ – mówił szambelan Bolesław. Samozwańcza Diana udała się do lasu, który przylegał do podgrodzia i wypatrzyła pasącego się tura. Od małego władna tropić i zaskakiwać dzikie i płochliwe zwierzęta, podbiegła doń i schwyciła za rogi.
- Będziesz orał! – wrzasnęła.
Tur ryczał i miotał się, wreszcie wyrzucił Żmeję w górę. Nabiła się na jego rogi, po czym została zadeptana racicami na krwawą miazgę, zaś jej domostwo zniszczył piorun. Taki był koniec jej kultu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz