niedziela, 12 maja 2013

Listy stawanoiskie (korespondencja Aleksandra Wielkiego i Arystotelesa)




,, [...] Aleksander Wielki czuły był na aromaty krajów. [...]. Był on jednym z tych, nad których twarzą przesunął Bóg swą dłoń we śnie, tak że wiedzą, czego nie wiedzą, stają się pełni domysłów i podejrzeń, a przez zamknięte powieki przesuwają się im refleksy dalekich światów. Wziął on jednak aluzje boskie zbyt dosłownie. Będąc człowiekiem [...] płytkiego ducha, wytłumaczył sobie wizję swoją jako posłannictwo zdobywcy świata. [...] Nie miał nikogo, kto by sprostował jego pomyłkę. Nawet Arystoteles go nie rozumiał. Tak umarł rozczarowany, mimo, że zdobył świat cały, zwątpiwszy o Bogu, który się wciąż przed nim usuwał i o Jego cudach. [...]. Za karę stał się Franciszkiem Józefem swoich czasów’’ – B. Schulz ,,Sanatorium pod Klepsydrą’’ (opowiadanie ,,Wiosna XI’’)


Aleksander Arystotelesowi pozdrowienia.

Najdroższy Mistrzu! To co w tej chwili zacznę pisać przerasta ludzkie pojęcie. W święto Asklepiajów zdobyłem korutański gród zwany ,,Lubiana’’. Była to stolica ludu Słowenów. Wśród wielu pięknych i cennych łupów były najprawdziwsze gryfy o złotych dziobach i szponach, a o piórach i sierści czerwonej jak rubin, czarnej jak kir, burej jak futro niedźwiedzia, czy szarej jak futro popielicy. Były to bardzo piękne istoty. Barbarzyńcy mówili, że pochodziły z krainy ,,Pomori’’ nad Morzem Srebrnym na Dalekiej Północy. Tam ma panować król ludu, zwanego ,,Analapami’’. Wiem o nich tylko tyle, że gościli Twojego mistrza Platona i dwukrotnie walczyli z Amazonkami.
Widząc gryfy wpadłem na pewien pomysł. Kazałem dwa z nich zaprzęgnąć do mojego rydwanu, a mój woźnica miał trzymać na wędce kawał krwistego mięsa i zachęcać nim gryfy do lotu. Tym sposobem miałem nadzieję oderwać się od Ziemi i polecieć w przestrzeń Kosmosu, aby móc zanieść chwałę helleńskiego oręża również na Księżyc. Powiesz pewnie, że grzeszę pychą? Niemniej czuję, że nie zrobiwszy tego okryłbym się niesławą. Sama bogini Selene, pani Księżyca, nie poczyta mi tego za winę, bo poza mną nie znajdzie wierniejszego wyznawcy, jeśli dozwoli mi stanąć jako piewrszemu ze śmiertelników w swej srebrnej siedzibie. Temu, że na Księżycu żyją ludzie nie można w chwili obecnej zaprzeczyć. Widziałem ich na własne oczy. Wyglądają jak my, ale mają modrą skórę. Nazywają się ,,chmurnikami’’ lub ,,Planetnikoi’’ (Płanetnikami). Noszą kolorowe, wschodnie szaty, podobne do strojów perskich. Zajmują się kierowaniem chmurami. Dzięki magicznej sztuce umieją pływać w powietrzu jak w wodzie, ale mają też korabie latające, które wyglądają jak kurze jaja, które płoną. Oddział dowodzony przez Ptolemeusza natknął się dziś na całą gromadę owych ,,Planetników’’. Bitwa była krótka – oszczędziliśmy tylko tych, którzy jako nasi jeńcy mieli zawieść nas na Księżyc. Wielce się zdumiałem, bo ich krew nie jest cieczą, ale gazem jak para wodna. W dodatku ma kolor tęczowy. Tak opuściliśmy Ziemię. Niech i na Księżycu o nas usłyszą! – Aleksander, zdobywca Kosmosu.



Arystoteles Aleksandrowi pozdrowienia.

Drogi Uczniu! Twoje obawy, że nie dam wiary Twoim listom są płonne, bo przecież są na niebie w Ziemi cuda, o jakich się nie śniło nam, filozofom. Z niecierpliwością czekam na wieści z królestwa bogini Selene. Bacz, by Księżyc nie podzielił losu pałacu Dariusza w Persepolis – Arystoteles.



List nadesłany z Księżyca:

[...] Lecieliśmy długo, aż ujrzeliśmy Gaję [Ziemię] taką jaka jest naprawdę. Artyści malują ją jako niewiastę do pasa zakopaną w ziemi. Naprawdę zaś Gaja przypomina ubraną niewiastę pokrytą lasami, miastami, górami, jeziorami rzekami, pustyniami... Jest to ogromna wyspa, leżąca na grzbietach trzech wielorybów: sinego, czarnego i brązowego. Wieloryby te pływają w kosmicznym Oceanie. Nie wiem ile godzin pochłonął ten lot. Księżyc jest biały i usiany czymś co przypomina Etnę. Nadałem tym małym Etnom nazwę ,,kratery’’. Jak się później dowiedziałem, z niektórych tryska maślanka. Dwa z nich, którym nadałem nazwy ,,Filip’’ i ,,Aleksander’’ wylewają z siebie ... białe wino. Gdybym był bogiem – przysiągłbym na Styks. Cały Księżyc należy do Selenitów (tak będę nazywał Płanetników) i ich króla Axavodrava, liczącego sobie podobno 1008 rok życia. Nie znają złota, wysoce cenią zato srebro i jakiś szary metal podobny do żelaza [platynę]. Ich stolicą jest Kinperokabad, przez ,,Slawanoiów’’, zwany ,,Chorsogrodem’’, czyli miastem boga Chorsa. Inne miasta: Okit, Adaraza, Korsuń, Dywyń i parę innych. Płacą monetą srebrną. Selenitki dorównywałyby pięknością ziemskim nimfom, gdyby nie ich niebieska skóra. Na Księżycu panują dziwne zwyczaje – takie jak rozbijanie sobie pustego pucharu o głowę, lub picie z obuwia. Mają jednego boga, zwanego ,,Agejem’’ i wielu aniołów, co upodabnia ich wiarę do żydowskiej. Strażnikiem Księżyca jest Chors, zwany też ,,Srebroniem’’, lub ,,Carem – Księżycem’’. Jego żona, Srebrennica została zabita przez boginię – żmiję, a jej grób widziałem w Sklawinii. Ich córką jest przepiękna ,,Dvidica’’ [Dziwica]; Amazonka i założycielka Jerycha. Na Księżycu zamiast wody płyną mleko i śmietana, a zamiast piasku i błota jest twaróg. Widzieliśmy wysokie góry z pysznego, żółtego sera, z dziurami tak wielkimi, że mieściło się w nich po pięciu ludzi. Rosną tam drzewa o niebieskich liściach, czerwona trawa, biały mech i tęczowe paprocie, oraz inne dziwne rośliny. Ze zwierząt należy wymienić: białe słonie, skrzydlate psy, zielone niedźwiedzie, czerwone kozy i smoki. Selenici polują na te ostatnie dla mięsa i skóry, rozkładając ostre kawałki metalu przed ich jaskiniami. Księżycowe smoki bardzo lubią wino. Wierzę, że dotrzymasz obietnicy i nie uznasz mnie za kłamcę.

*
Wypowiedziałem wojnę Selenitom i wysłałem do ich stolicy posła, by wezwał ich króla do poddania się. Selenici poczęli się bronić. Ich orężem są szable, łuki i strzały. Często walczą z grzbietów białych słoni, a także mają konnicę. Szkaradne są ich rumaki, bo nie mają głów! Atakowali nas również swoimi ognistymi, latającymi korabiami. Posyłali z nich w naszym kierunku płonące zielonym ogniem strzały, od których nasze korabie wybuchały. Ja sam stojąc w rydwanie ciągniętym przez gryfy ubiłem włócznią wielu Selenitów, lecz ci byli mocniejsi od nas. Upokorzeni wróciliśmy na Ziemię i tam spaliliśmy swoje latające statki. Zaklinam Cię – niech nikt nigdy nie dowie się o tym liście – Aleksander.

Odpowiedź Arystotelesa:

[...] Nasi poeci opowiadają o wielu ludziach, którzy obrażali bogów chcąc z nimi rywalizować, przechytrzyć ich, bądź posiąść. Stentor, Arachne, Syzyf, Tantal, Likaon, Iksjon – zostali oni ciężko ukarani. Myślę, że nie powinieneś podbijać Kosmosu. Jakie dobro wyniknie z tego dla ludzkości? – Arystoteles.

List z Bohemii.

[...] W dniu swojego święta, wielka Atena obdarzyła nas wspaniałym zwycięstwem. Zdobyliśmy Piropolis, stolicę sklawińskiego ludu ,,Vogema”, który sam siebie nazywa ,, Tcesoi” [Czesi]. Król Krok zbiegł na północ za góry. Cała Vogemia jest nasza. Cieszy mnie to niemiernie, bo z wszystkich barbarzyńców ;;Tcesoi” są najbitniejsi i najtrudniejsi do pokonania. Walczyli jak lwy, ale pokonaliśmy ich dzięki zastosowaniu szyku ukośnego. Vogemia od północy graniczy z innym krajem slawanoiskim – Analapią, sięgającą aż po Morze Amfitrionalne [Srebrne].Od wschodu sąsiaduje z innym krajem Stawanoi – Slavią. Jej królową jest barbarzyńska bogini gór, zwana Tatrą, dlatego też moi żołnierze nie chcieli walczyć z tym krajem. Nie mogłem tych baranów zmusić do uległości, a przecież moim ojcem jest bóg Amon – Zeus, jestem co najmniej herosem. Herakles walczył z Apollem, a ja król połowy świata nie mógłbym zabrać bogini Tatrze jej kraju, a ją samą poślubić? Byłbym godnym mężem dla niej. [...] Szykuję się do ataku na Analapię – Aleksander.


List o Analapii

[...] Krok z rodziną i dworem znalazł schronienie u króla Analapii, imieniem ,,Tcestognev’’ [Częstogniew]. Mieszka teraz w mieście, zwanym ,,Nesta’’, co oznacza – gniazdo. Analapia jest wielkim i pięknym krajem. Ciągnie się od rzeki Lebany po lasy Podlesia i stepy Kraju Ledy. Od wysp Rany, Uznamu, Wolina i Baltii na Morzu Srebrnym po góry prowincji Montanii. Posiada wiele warownych miast zwanych tu ,,grodami’’. Chronią je wysokie wały ziemno – drewniane. Król posiada licznych wojowników; rodzimych i obcych. Są wśród nich Stawanoi, Keltoi [Celtowie], Germanie, Sarmaci, Scytowie, mieszkańcy Burus i innych krajów, a nawet olbrzymy, zwane ,,Stolimami’’ z prowincji Pomori, Kynokefale z Baltii, lykantropy [wilkołaki] z plemion Neurów i Budynów, podobni do smoków żmijowie, ludzie z lasów. Widziałem nawet Amazonkę o włosach barwy rubinu. Wyglądała jak Ruta – królowa nimf z barbarzyńskiego panteonu. Zachwyciłem się opowieściami o czynach owej Ruty, jednak została ona zabita przez demony jeszcze przed potopem. [...]. Analapowie walczą mieczami, włóczniami, oszczepami, maczugami, łukami i strzałami, toporami i inną bronią, mają też machiny wojenne do zdobywania miast. Wieść głosi, że Vogema i Analapowie to najlepsi wojownicy wśród barbarzyńców. Analapia jest krajem zasobnym w zboże, miód, drewno, mięso, mleko, skóry, elektron [bursztyn], srebro, złoto, ryby, wełnę... W prowincji Slaz [Śląż] kopią czarny kamień, który się pali. Nazywają go wegel [węgiel]. Kopalnia Vilicka dostarcza soli. Kwitnie u nich sokolnictwo. Wyrabiają doskonałe wosk, smołę, montańskie sery owcze, zwane ,,oscipkoi’’ [oscypki], hodują świetne charty i ogary. Wysłałem posła do Nesty, aby od króla ,,Tcestogneva’’ zażądał wydania nam kraju – Aleksander.

List z prowincji Montanii

[...] Poseł wróciwszy z Nesty przyniósł taką odpowiedź:

,,Zdumiewająca jest, Aleksandrze, zachłanność ludu greckiego. Kraju naszego nie oddamy, bo byłoby to sprzeniewierzenie się tym co ginęli za naszą wolność. Słodko i zaszczytnie jest umierać za Ojczyznę. Królowa Enków, Mokosza niczym szańcem otoczy nas złotym łańcuchem, a jej pokora zetrze twoją pychę’’.

Atakując Analapów wkroczyłem do Gór Mędrców, gdzie ongiś żył Twój mistrz – Platon. Przed jego pomnikiem urządziłem specjalne igrzyska ku jego czci. Podzieliłem swą armię. Sam ruszyłem na Nestę, zaś dwóch moich dowódców miało iść nad Morze Srebrne i w miejsce gdzie niegdyś mieściła się stolica lykantropów, zwana Białą Wieżą. W czasie przeprawy przez góry musieliśmy odpierać pojedyńcze ataki Analapów. Towarzyszący nam Vogema zbuntowali się i dołączyli do innych barbarzyńców. Potrafią oni zwyciężać nawet z małą przewagą liczebną. Rozeszła się wieść, że król barbarzyńców już idzie ku nam. Na podgrodziu Opolis, po ciężkich zmaganiach zwyciężyliśmy króla Kroka. Wśród poległych była owa Amazonka o rubinowych włosach. Szliśmy dalej na północ. Nad rzeką Prosną (Prosaną) spotkaliśmy króla Tcestogneva i jego syna Kizimira [Kizimierza]. Król pokryty już siwizną wzywał przedz bitwą Ageja – jego kult jest wspólny dla wszystkich Stawanoi. Ojciec i syn otoczyli nas z obu stron, a co gorsza dołączył do nich król Krok. Bylibyśmy zginęli, gdyby nie czwarty wódz barbarzyńców – syn króla Lestek. Był to tchórzliwy otrok, nad zajęcia wojenne przedkładający złotnictwo. Nie miał widać poważania wśród swoich wojowników, bo ci na nasz widok rozpierzchli się w popłochu. Goniąc ich i zabijając wyrwaliśmy się z okrążenia. [...] Nocą spaliliśmy las, by nasi wrogowie nie mieli gdzie się ukryć – Aleksander.

List o Żmei:

[...] Kleostrates zdobywa ziemie po obu brzegach rzeki Visany, uchodzącej do Morza Srebrnego. Opuścił już prowincję Visclę i walczy z Górach Czarownic. Twierdzą one, że nasza bogini Hekate była kiedyś ich śmiertelną królową i nazywała się ,,Malkieš Lysarayata’’. Tam spotkała go dziwna przygoda. Oddział oficera Malalasa został wymordowany, a jego głowę ucięła Amazonka i jako sztandar nosi teraz na włóczni. W odwecie, oficer Antioch spędził do miejscowej świątyni Artemidy tłum wieśniaków z niewiastami i dziećmi, po czym podpalił chram. Był chyba głupi, myśląc, że to zgniecie opór barbarzyńców! Odtąd armię generała Kleostratesa ustawicznie szarpią wojną podjazdową. Ich wodzem jest niewiasta – ta sama co ucięła głowę Malalasowi. Jej imię oznacza żmiję.

Drugi list o Żmei:

[...] Kleostrates nie żyje. Zabiła go niewiasta zwana Żmiją. [...].

List z prowicji Mazivy:

[...] Na razie zrezygnowałem z marszu na Nestę. Muszę bowiem odpierać ataki innego slawanoiskiego ludu – Roxów. Zwą się oni Ludem Roksany, bowiem ich pierwsza królowa nazywała się Roksana, tak jak jedna z moich żon. Pochodziła jednak nie z Baktrii, ale z Sarmacji. W swojej armii król Roxu posiada Germanów z Nürtu na Najdalszej Północy, Sarmatów, Scytów, Bałtów, a nawet Greków z grodu zwanego Minos. Ci ostatni to podli zdrajcy, bratobójcy, podobnie jak ci co bili się w armii Dariusza przeciw mnie. Obecnie przebywam w prowincji zwanej Maziva. Barbarzyńcy twierdzą, że stąd pochodził Jesza, jak nazywają Zeusa. Rosną tu niezmiernie gęste lasy. Przedzieraliśmy się przez jeden z nich poszukując wroga. Nasi poeci opowiadają o pół – ludzkich, pół – zwierzęcych istotach jak Minotaur, centaury, satyry, syreny, harpie, gorgony. Wiele bóstw egipskich ma ciało ludzkie i zwierzęcą głowę jak Anubis, Tot, Sobek, Bastet. W Persji widziałem rzeźby byków ze skrzydłami i ludzkimi głowami. Natomiast w Analapii ujrzałem żywych, Leśnych Ludzi Lynx, zwanych też Rysianami. Byli to ludzie z głowami rysiów. Wszyscy byli wierni królowi Analapii. Czatowali na nas na drzewach. Nagle zeskoczyli z koron i poczęli nas zabijać, zarówno mieczami jak i zębami, zadając nam ogromne straty. Ja sam znalazłem się w obliczu śmierci. Lynx zamienił się w rysia i chciał mi przegryźć gardło. Na szczęście Pallas Atena, mistrzyni herosów, tak pokierowala moją ręką, że zabiłem napastnika. Dzielny Bucefał jednemu z nich złamał kopytem nogę. [...] Walczyliśmy do nocy, pełni obaw, że nigdy nie opuścimy pełnego niebezpiecznych istot lasu – Aleksander.

Odpowiedź Arystotelesa:

[...] Zważ, że wielkiego władcę powinno cechować wielkie miłosierdzie. Nie powinieneś zbyt surowo karać Greków walczących w armii króla Roxu. Przybyli oni do tego kraju przed wieloma wiekami, gnani głodem i przeludnieniem. Barbarzyńcy udzielili im swej ziemi, pozwolili im zachować grecką mowę, wiarę i obyczaj w zamian za wierność. Dla Greków z Minos, Rox jest Ojczyzną, a przecież każdy lud ma prawo i obowiązek bronić swej ziemi. Czy nie uważasz, że wybierając Ciebie, staliby się zdrajcami kraju, który przygarnął ich ojców? – Arystoteles.


List z Roxu:

[...] Po rozbiciu armii Samojedów przez wiele dni błąkaliśmy się po dzikim kraju nie napotykając wroga. Ostatnio zaszliśmy do lasu, gdzie spotkaliśmy dzikich ludzi. Wyglądali jak my. Mężowie nosili zielone plaszcze i czarne przepaski biodrowe, zaś niewiasty – czarne suknie i zielone płaszcze. Niektórzy mieli na twarzach, ramionach, lub nogach wykłute czarną farbą różne znaki. Nieliczne, lecz najpiękniejsze niewiasty, z tych które ujrzeliśmy były nimfami, w tym takimi co jedną nogę mają jak kozy [Wiłami]. Wśród mężów tego ludu dane nam było widzieć wodniki i żmijów. Żmij ma łeb jaszczurczy, ogon wężowy, szpony krogulcze, a tułów i kończyny – ludzkie. Leśni ludzie nic nie słyszeli o wojnie i byli dla nas życzliwi. Niestety jedzą oni, oprócz dziczyzny i leśnych owoców, ryb, jaj, grzybów, różne obrzydliwości. Widziałem jak zajadali się dżdżownicami, ślimakami, pasikonikami, żukami, chrabąszczami, gąsienicami, pająkami, mrówkami, stonogami, wijami, żabami, traszkami, jaszczurkami, wężami, myszami, kretami.... Mnie samemu jakieś dziecko podało żywe stonogi, bym się nimi uraczył, a jam zwymiotował. Naradziłem się ze swymi generałami. ,,Tak być nie może – rzekł Gorgiasz – jeśli ci wstrętni barbarzyńcy rozmnożą się, to cały świat będzie zalany ich ohydą’’. Zgodziłem się z tym i trwoga mnie ogarnęła na myśl o tym. Nie chciałem jednak zabijać leśnego ludu, toteż kazałem go uwięzić za górami, które z mojego rozkazu zostały wzmocnione synkelitem (to taki czarodziejski metal, który ma im uniemożliwić ucieczkę). Tak zabezpieczywszy świat przed ich inwazją poszliśmy dalej – Aleksander.

Odpowiedź Arystotelesa:

[...] Żałuję istot, które były dla ciebie dobre, a które uwięziłeś za radą tego pochlebcy i intryganta Gorgiasza. Czy nie byłbyś oburzony gdyby Egipcjanie i Żydzi chcieli uwięzić Twój lud, karząc go za jedzenie wieprzowiny?! Nawet synkelit nie jest wieczny – zostanie po nas tylko dobroć. Obawiam się, że kiedy czarodziejski metal straci swą moc, owi leśni ludzie naprawdę staną się zagrożeniem dla świata – Arystoteles.

List z Polani, prowincji Analapii

[...] Wróciwszy z Roxu, nasz miecz niesie grom zemsty Analapom. W prowincji zwanej ,,Polania’’, od Polana, zmarłego w niemowlęctwie syna Lecha, pierwszego króla, po raz kolejny stanęliśmy naprzeciw wrażej armii. Szykowaliśmy się do boju, gdy wtem, przyszedł do nas poseł barbarzyńców.
- Książe Kimimierz, syn Częstogniewa II chcąc zapobiec dalszemu rozlewowi krwi niewinnej, wzywa na pojedynek Aleksandra, syna Filipa, na śmierć, nie niewolę – przemówił.
Już miałem się zgodzić i ukarać księcia barbarzyńców za to zuchwalstwo, gdy wtem, z szeregu wyszedł Polilion. Jest on niezwykle dzielnym wojownikiem, synem samego Aresa zdaje się. W prowincji Maziva ubil pięciu Lynxów, ocalił me życie przed Amazonką, której imię oznacza żmiję, zabił króla Samojedów i wziął do niewoli jego dwóch synów, a jak dobrze strzela z łuku! Ten padł przede mną na twarz i pokornie rzecze:
- Wielki Królu i Zdobywco świata, Panie mnogich ludów, synu Zeusa – Amona! Ten barbarzyńca chce z Tobą walczyć, a przecież nawet sam Achilles nie byłby dostatecznie godny, by się z Tobą potykać i ginąć z Twojej ręki. Panie! Pozwól raczej, abym to ja zmierzył się z nim i rzucil jego trupa do Twoich nóg.
Zawahałem się. Jednak wszyscy moi generałowie, oficerowie i zwykli żolnierze przychylili się do prośby Poliliona. Uczyłeś mnie Mistrzu, że odwaga jest czymś pośrednim między tchórzostwem a szaleństwem. Zapewniam Cię, że Polilion jest prawdziwie odważny. Zgodziłem się na jego prośbę.
Stanęli naprzeciw siebie dwaj mocarze. Kizimir był wysoki i płowowłosy , okrywała go zbroja z surowej skóry ryby z jednego jezior Burus [...]. Obaj byli uzbrojeni w maczugi. Zaczęła się walka. Przez kilka godzin, jednako silni walczyli, a obie armie ich zagrzewały do boju. Następca tronu barbarzyńców był bardzo uparty. Wreszcie – padł pod ciosem maczugi do nóg Poliliona. Z głowy ciekła mu krew z mózgiem. Wielka radość zagościłą w sercach armii i moim. Upokorzeni barbarzyńcy nie chcieli nam oddać broni, więc po krótkiej walce wycięliśmy ich, a ciałami pożywić się miały wilki i kruki. Ich królowi został się jeszcze jeden syn – tchórzliwy i nieudolny książę Lestek, co poza złotnictwem świata nie widzi. Jest on dla mnie po prostu niczym. Wydałem ucztę, a późną nocą do mego namiotu przyszedł król Tcestognev niczym Priam do Achillesa. Jego oczy były czerwone od płaczu, szedł boso, z popiołem na głowie, odziany w kir. Padł przede mną na kolana i błagał bym mu wydał ciało syna. Odrzekłem mu, że jest moim wrogiem i mógłbym go nawet sam zabić. On mi na to, że nawet wrogów się szanuje. Wzruszony kazałem mu oddać ciało syna. Wilki go nie naruszyły. Był mi wdzięczny. Dodatkowo zwróciłem mu córkę, księżniczkę Zbikoslavę [Żbikosławę], która miała być prezentem dla Roksany. Dumny, że powtórzyłem czyn wielkiego Achillesa zasnąłem – Aleksander, nowy Achilles.

Drugi list z Polani

[...] Mam nowych sprzymierzeńców: Sasów, Burusów i tych Bałtów co podlegają władzy tyrana Musulusa. Sasi są ludem germańskim, żyjącym na zachód od Lebany. Często walczyli z Analapami o prowincję Bliski Zachód, lecz ich król Rudmil pomógł Analapom zrzucić jarzmo sarmackie. Hołd złożył mi król Irminsul, syn Ryflera. Obiecał pomoc w walce ze ,,Stawanoi’’. Niestety był już wiekowy i dzień po złorzeniu mi hołdu, Atropos przecięła nić jego żywota. Został uroczyście pochowany, w pobliżu grobowca wystawiono mu świątynię nazwaną ,,Irminsul’’ od jego imienia. Sasi czczą go jako boga i wierzą, że Irminsul będzie stać tak długo jak ich wiara. Zmarły król saski miał syna Elmeta, który naśladując ojca też złorzył mi hold i bezwłocznie uderzył na Analapów.
Burus zamieszkuje lud bałtyjski mający wielu królów zwanych ,,konatami’’. Kraina ta przylega do Analapii od północy i ma dostęp do Morza Srebrnego. Obfituje w lasy i ogromne jeziora, takie jak Synar, Mamir, Vikora, Nidean, Lykayuk.... Największym miastem jest Truso. [...] Hołd złorzyło mi dziewięciu królów buruskich.
Musulus, którego państwo przylega do Morza Srebrnego jest wielkim czarnoksiężnikiem. Kirke i Medea mogłyby mu nosić śniadanie do łóżka. Żyje już wiele stuleci i świetnie mówi po grecku. Posiada ogromną armię. Złorzywszy mi hołd, obiecał pomoc w walce z Analapami.
Tymczasem Analapowie nadeszli. Dowodził nimi sam król Tcestognev. Jego armia została otoczona sprzymierzeńcami barbarzyńskimi. Analapowie niczym piorun runęli na siły Burus i zniszczyli je. Poległo wszystkich dziewięciu królów. Rannego Elmeta zniesiono z pola walki. Przeżył. Musulus walczył czarami; sprowadzał potwory, ciemności, ogień, trzęsienie ziemi... Jednak wielu jego wojowników przechodziło na stronę króla Tcestogneva. Ów siwy i z błyskiem szlaeństwa w oku, osobiście prowadził oddziały na moich hoplitów. Dorównywał mi odwagą. ,,Żebym mógł sam zmierzyć się z tym herosem barbarzyńskim’’ – pomyślałem, gdy tymczasem król był już blisko mnie. Lada moment miał mnie przebić włócznią. Jednak Atena czuwała nade mną. Z jej pomocą przeciąłem włócznię na pół, po czym pchnąłem króla mieczem po rękojeść. Umarł. [...]. Walka z Analapami trwała resztę dnia, wieczór, noc, aż do białego świtu. Gdy barbarzyńcy dowiedzieli się o śmierci swego króla, wielka była ich żałoba. Jego następcą miał zostać głupi Lestek. Wysłałem posłów do Nesty z żądaniem by mnie ukoronowano na króla Analapii. Dumni barbarzyńcy odmówili. Idę na Nestę – Aleksander Zwycięzca.

Ostatni list

[...] Ciało Tcestogneva wydałem Analapom, by je pochowali. Moim oczom już ukazały się wały Nesty. W tej bitwie dowodzić miał książę Lestek Złotnik. Myślałem, że to głąb, a jednak się przez cały czas myliłem, bo wielka jest jego chytrość. Przybywszy na pole bitwy wielkie zastępy wojska w zbrojach błyszczących w promieniach Słońca. Rzuciłem się ku nim; ja i moi sprzymierzeńcy. Gdy już mieliśmy walczyć, agryspidów nie było. Na pustyniach zdarza się, że widząc oazę chcemy ku niej biec, a wtedy okazuje się ona złudzeniem. Teraz Analapowie otoczyli nas z wszech stron i sam ledwo uszedłem z życiem. Resztka armii Musulusa przystała do Analapów. Podstęp Lestka polegał na tym, że swym złotniczym kunsztem sporządził atrapy moich agryspidów, odziane w zbroje a potem je spalił. Tak wpadliśmy w zasadzkę. Chytry Lestek stosował ten sposób jeszcze wielkokrotnie, aż zmusił nas do opuszczenia Analapii. Co gorsza wybuchło powstanie wszystkich Stawanoi, które wygnało nas z ich ziem. Amazonka, której imię oznacza żmiję, ścigała nas aż do góry Olimp. Proszę Cię, spal ten list !!! Jeszcze nigdy nie spotkałem narodu, który z takim męstwem broniłby swej niezawisłości – Aleksander.

1 komentarz:

  1. Czy można podać źródła z których te informacje były czerpane ?
    Mogą to być ważne informacje.

    OdpowiedzUsuń