poniedziałek, 14 kwietnia 2025

,,Pims, którego nie ma''



 ,,Ani na polu, ani w lesie, ani w stawie, ani w trawie,

nie w Afryce, Ameryce,

nie w Krakowie, nie w Warszawie.

W żadnym kraju, w żadnym morzu, na żadnej planecie

tego zwierza - pimsa nie znajdziecie,

bo go nie ma w ogóle na świecie!

Ani w piaskach pustyni,

ani w polarnych lodach

przenigdy go nie było.

Uważam, że to szkoda.

Gdyby był, może miałby paski jak zebra

albo łuskę błyszczącą jak ryba srebrna?

Może pływałby po wodzie jak łabędź,

z apetytem jadłby mięso lub trawę?

Mógłby latem się na słońcu wygrzewać,

biegać, skakać - albo fruwać jak mewa.

Mógłby może widzieć w nocy jak sowa,

mógłby go ktoś polubić, hodować...

Mógłby wąchać kwiatki pelargonii,

mógłby kogoś poratować, obronić...

Może miałby niezwykłe przygody,

może pimsków by urodził sześć młodych?

Nie ma go, więc nic nie może biedny pims.

Chcielibyście, żeby był?

Ja chciałabym''

- Joanna Papuzińska (ur. 1939) 



    W dzieciństwie uwielbiałem ten wiersz :)

,,Nocny Marek''



 ,,Księżyc w oknie świeczkę świeci,

spać już idą wszystkie dzieci,

dzwoni świerszczyk na kominie...

I co dalej? Co?


Idzie w nocnej koszulinie,

ulicami, pod ścianami,

człapie cicho pantoflami...

Kto to taki? Kto?



 

Idzie mały nocny Marek,

za nim owce białe, szare

postukują kopytkami...

I co dalej? Co?


Już są blisko, już pod drzwiami,

już w najmniejszą wchodzą szparę

Owce szare, białe, szare...

Białe... szare... białe... szare...

Cyt! Już dzieci śpią...''

- Janina Osińska (1899 - 1992)  

,,Królewna Śmieszka''



 ,,W maleńkim domku mieszka

Królewna Śmieszka.

Czy ściemnia się, czy dnieje,

Królewna wciąż się śmieje

I słychać: 'hi - hi! cha - cha!'

Królewna nóżkami macha

I trzyma się za brzuszek:

'Oj, śmiać się, śmiać się muszę!'

Ze śmiechu aż się dusi,

Ale się wyśmiać musi.

Lecz w którejś życia wiośnie

Skończy królewna żałośnie,

Bo - rzecz to całkiem pewna:

Pęknie ze śmiechu królewna''

- Magdalena Samozwaniec (1899 - 1972) 



 

,,Androny''



 ,,'Pan Marcin plecie androny!'

'Z czego plecie?'

'Ano z łyka.

Taki andron upleciony

Jest podobny do koszyka.

Po cichutku się wymyka,

Niespodzianie psa nastraszy,

Wrzuci stary gwóźdź do kaszy,

Wszystkie jabłka zerwie z drzewa,

Z garnków wodę powylewa,

W oknach szyby powybija,

Wysmaruje miodem stryja,

Ciotkę weźmie na barana,

Sad posypie śniegiem w lecie...

Nie wierzycie?'

'Proszę pana, 

Takie pan androny plecie!''

- Jan Brzechwa (1900 - 1966) 




    W dzieciństwie uwielbiałem ten wiersz :)

,,Krasnalek''

 



,,Krasnalek malutki 

mieszka pod podłogą.

Zbiera okruszyny

za stołową nogą.



 

A dla kogo krasnal

zbiera okruszyny?

Powiem wam w sekrecie:

dla mysiej rodziny''

- Czesław Janczarski (1911 - 1971) 



 

,,Bajki''



 ,,Uśnijże mi, uśnij,

bajka ci się przyśni:

przyjadą zza morza

junakowie pyszni...


Będą rżeć pod nimi

konie jabłkowite,

ogniem będą błyskać 

miecze złotolite...



 

Zerwą się żar - ptaki,

spłoszone tętentem,

polecą za morze

z krzykiem i lamentem...


Żar - ptaki, żar - ptaki, 

lamentujcie ciszej,

niechże was mój synek

w kolebce nie słyszy...


Junacy, junacy,

mieczami brząkajcie,

mojego syneczka

ze snu przebudzajcie...


Junacy, junacy,

wracajcie za morze,

bo mi się syneczek

ze snu wybić może...''

- Józef Czechowicz (1903 - 1939)



 

,,Lwy''

 


,,Gdy jestem taki jak dziś - zły,

że pięści aż zaciskam,

to, chciałbym, wiecie, spotkać lwy,

lwy o drapieżnych pyskach.


Wyszedłbym z domu. Zatrzasnął drzwi,

nie mówiąc ani słowa,

Poszedłbym drogą, a obok - lwy

szłyby zielskami w rowach.


Skradałyby się, kładły na płask,

warczały, pełzły na brzuchach,

a ja bym widział ich złoty blask,

ich złote grzywy w łopuchach.


Tak byśmy drogą, polami szli,

one bokami, ja środkiem,

tacy zjeżeni, warczący, źli,

przez koniczyny, tymotki.


Szlibyśmy miedzą suchą wśród zbóż

i groblą, ścieżką mokrą,

aż do wieczora, gdy słońce już

chyli się za widnokrąg.


A wtedy - lwy te, jak złoty błysk

w niebo by wdarły się w skoku.

I każdy ległby wspierając pysk

w złotym, zachodnim obłoku.


Wolno, ze słońcem znikłyby

I nagle: cisza, spokój.

I ja bym nagle przestał być zły

w tym wielkim spokoju, w tym mroku.


Wróciłbym prędko: raz - dwa - trzy.

A mama: - To ty! Wreszcie!

Niepokoiły mnie te lwy,

Ale nareszcie - jesteś!


A ja: - Skąd mamo, o lwach wiesz?

A mama: - Bo i ja

czasem zła jestem. No i też

chcę wtedy spotkać lwa''

- Hanna Januszewska (1905 - 1980)



    Pamiętam ten wiersz z lekcji języka polskiego w klasie czwartej :). 

,,Szedł czarodziej''



 ,,Szedł czarodziej przez rzeczkę,

zgubił złotą laseczkę,

a z nią wszystkie swe czary,

co ich miał tam do pary!

Stanął smutny nad rzeką,

łzy po brodzie mu cieką.

Każdy teraz się dowie,

że to w lasce są czary,


a on sobie - pan stary,

ja ci wszyscy zwyczajni panowie...'' 

- Ewa Szelburg - Zarembina (1899 - 1986)



 

Złoty Jeż: źródło inspiracji

 


,,Mój mały, maleńki,

czy ty o tym wiesz,

że nocą - północą

chodzi złoty jeż?


Drzew pilnuje w sadzie,

pod jabłonką śpi,

a gdy obudzić

jest okropnie zły!


Mój mały, maleńki,

czy ty o tym wiesz,

że ten jeż to wcale

nie jest żaden jeż?


To śliczny królewicz,

co dla jakichś kar

w jeża zamieniony

został przez zły czar!


Mój mały, maleńki,

posłuchaj mych rad:

Nie chodź nigdy nocą

w owocowy sad.


I nie szukaj jeża,

co pod drzewem śpi,

bo gdy go obudzisz,

będzie bardzo zły!''

- Ewa Szelburg - Zarembina (1899 - 1986) ,,Złoty jeż''




Na moim blogu jest dostępne napisane przeze mnie opowiadanie fantasy ,,Złoty Jeż'' ze zbioru ,,Legenda''. 

Kazimiera Iłłakowiczówna o Baju

 

 


,,Chodzi, chodzi Baj po ścianie,

żółte ma chodaki,

niesie dzieciom złote kłosy

i czerwone maki

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,

baj, a baj na skrzypeczkach gra.

Chodzi, chodzi Baj po ścianie,

chodzi po suficie,

ma sześcioro małych bąków,

kocha je nad życie!

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,

baj, a baj na skrzypeczkach gra.


Chodzi, chodzi Baj po ścianie

do samiutkiej zorzy,

kiedy mała córka wstanie,

Bajowi otworzy.

Baj, baj, baj kaftan krasny ma,

baj, a baj na skrzypeczkach gra''

- Kazimiera Iłłakowiczówna (1892 - 1983) ,,Baj''



 

,,O Juleczku, co miał zwyczaj ssać palec''

 


,, - 'Ja wychodzę po ciasteczka'

Rzekła mama do Juleczka.

- 'Sprawiajże się tu przykładnie,

Nie ssij palców, bo nieładnie.

Bo kto palce w buzię tłoczy,

Zaraz krawiec doń wyskoczy

Z nożycami, zły okrutnie,

I paluszki nimi utnie'.

 


 

Julek przyrzekł słuchać mamy,

Lecz nie wyszła jeszcze z bramy,

A już nieposłuszny malec

Myk - do buzi duży palec!


Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwiera,

Wpada krawiec jak pantera

I do Julka skoczy żwawo,

Nożycami w lewo, w prawo - 

Uciął palec jeden, drugi

Aż krew prysła we dwie strugi!

Julek w krzyk, a krawiec rzecze:

'Tak z nieposłuszeństwa leczę!'


Wraca mama - wielka bieda

Juleczkowi ciastek nie da.

Bo kto mamy nie usłucha,

Temu dosyć bułka sucha!

Płacze Julek w wielkiej trwodze

A paluszki na podłodze...''

- Heinrich Hoffmann ,,Złota różdżka'' (1882)



 

,,Kazio i konik drewniany''



 ,,Drewnianego konika bił Kazio biczykiem.

'Po ludzku - rzecze ojciec - obchodź się z konikiem.

- Kiedy on ciągnąć nie chce, tatuniu kochany.

- Dziwnyś, jakże ma ciągnąć, widzisz, że drewniany.

- Drewniany? To bić można, wszak go nie zaboli!

- Kto sobie okrucieństwa na takim pozwoli,

Czyje serce w młodości srogości nabierze,

Ten zapomni, że czuje i żyjące zwierzę;

A tak idąc kolejno od złego do złego,

Okaże się okrutnym nawet dla bliźniego''

- Stanisław Jachowicz (1796 - 1857)



Pamiętam ze szkoły podstawowej jak dzieci w świetlicy biły maskotkę wyobrażającą Wojowniczego Żółwia Ninja i nazywały ją imieniem ... Siusiu. 

,,Dziad i baba''

 



,,Był sobie dziad i baba,

Bardzo starzy oboje,

Ona kaszląca, słaba,

On skurczony we dwoje.


Mieli chatkę maleńka,

Taką starą jak oni,

Jedno miała okienko

I jeden był wchód do niéj.


Żyli bardzo szczęśliwie

I spokojnie jak w niebie,

Czemu ja się nie dziwię,

Bo przywykli do siebie.


Tylko smutno im było,

Że umierać musieli,

Że się kiedyś mogiłą

Długie życie rozdzieli.


I modlili się szczerze,

Aby Bożym rozkazem,

Kiedy śmierć ich zabierze,

Zabrała dwoje razem.


- Razem! To być nie może,

Ktoś choć chwilę wprzód skona!

- Byle nie ty, nieboże!

- Byle tylko nie ona!


- Wprzód umrę, - woła baba,

Jestem starsza od ciebie,

Co chwila bardziej słaba,

Zapłaczesz na pogrzebie.


- Ja wprzódy, moja miła;

Ja kaszlę bez ustanku.

I zimna mnie mogiła

Przykryje lada ranku.


- Mnie wprzódy! - Mnie, kochanie!

- Mnie, mówię! Dośćże tego,

Dla ciebie płacz zostanie!

- A tobie nic, dlaczego?


I tak dalej, i dalej,

Jak zaczęli się kłócić,

Tak się z miejsca porwali,

Chatkę chcieli porzucić.



 

Aż do drzwi, puk, powoli:

- Kto tam? - Otwórzcie, proszę,

Posłuszna waszej woli,

Śmierć jestem, skon przynoszę!


- Idź babo, drzwi otworzyć!

- Ot to, idź sam, jam słaba,

Ja się pójdę położyć - 

Odpowiedziała baba.


- Fi, śmierć na słocie stoi

I czeka tam nieboga!

Idź, otwórz z łaski swojej!

- Ty otwórz, moja droga.


Baba za piecem z cicha,

Kryjówki sobie szuka,

Dziad pod ławę się wpycha...

A śmierć stoi i puka.


I byłaby lat dwieście

Pode drzwiami tam stała,

Lecz znudzona, nareszcie,

Kominem wleźć musiała''

- Józef Ignacy Kraszewski (1812 - 1887)