środa, 15 maja 2013

Chrzest Polski


To opowiadanie znalazłem w ,,Codex vimrothensis’’. Nie potwierdzają jego prawdziwości ani Kościół, ani historycy. Jest to bowiem wyłącznie twór bujnej wyobraźni Innowojciecha Błyszczyńskiego.
Mieszko (Metytlałos), gdy został królem, wziął sobie za żony siedem niewiast. ,,Biada!’’ – myśleli poddani. ,,Tyle samo żon miał król wąpierzy Tybald, wielki niegodziwiec, zabity przez księcia Ruryka’’. Jednak Mieszko panujący miłosiernie i sprawiedliwie, nie przypominał zgoła króla wąpierzy. Jego żonami stały się najpiękniejsze i najmilsze panny z niemal całego kraju: Listka z Pomori, Dobrota z Polani i Jarota z Gopalni, Lisywka z Lubusza, Zwolenka z Mazivy, Szarotka z Montanii i rusałka Lilistka z Zielonych Stawów. Każda miała tytuł królowej i w swojej części Analapii miała przecudny pałac, każdy jeszcze z czasów Popiela II Gnuśnego, służbę, zwierzyniec i wszelkie dobra, sprowadzane z dalekich stron przez kupców arabskich.


,,Mieszko nawet nie wiedział w jak wielkiej żył nędzy’’

- głosił utwór, którego tytuł się nie zachował. Pewnego razu, król udał się z braćmi Czciborem i Budzimirem na łowy do puszcz okalających gród stoleczny. Goniąc za jeleniem, odłączył się od orszaku i zapuścił w ruiny chramu wszystkich bogów. Ongiś król Popiel I Okrutny miał sen, w którym król izraelski Salomon, cesarz bizantyjski Justynian Wielki i Papież, przyszli do nesty i złorzyli mu hołd. Popiel tak zrozumiał sen; ,,Wybuduję przybytek większy i wspanialszy niż świątynia w Jerozolimie, cerkiew Hagia Sofia w Carogrodzie i kościół świętego Piotra w Rzymie’’. W jego zamyśle, ów chram miał być tak wysoki jak obecna Statua Wolności. Wnet zgromadził środki i rozpoczął budowę. Jednak jego budowniczy nie potrafili wznieść budowli tak wysokiej, przeto zawaliła się, pogrążająć Popiela I w smutku i wściekłości.
Mieszko stracił jelenia z oczu. Słońce paliło niemiłosiernie, więc zsiadł z konia i postanowił się zdrzemnąć wśró ruin. Przespal się trochę, aż zbudził go śpiew; piękny jakby śpiewała rusałka, albo okeanida.

,,Oświecony przez Ducha,
ochrzczony w ogniu,
kimkolwiek jesteś, dziewicą, mnichem, kapłanem,
ty jesteś tronem Boga,
jesteś siedzibą, jesteś narzędziem,
jesteś światłem Boskości’’1.

Mieszko zerwał się na równe nogi. Ujrzał cudną Pannę w sukni błękitnej, noszącą koronę, której skronie zdobiły złote pierścienie. Bił od Niej łagodny blask jak od małego Słońca, a zapach roztaczała niczym lilie i róże. Na ramionach trzymała Niemowlę w koronie, a pod stopami miała boga wód Żmija, którego czczono ofiarami z dziewic. Władca nie mógł wymówić ani słowa, ani czuć pożądania, jak wówczas gdy widział żony. Z czcią padł na twarz, aż Panna znikła. Tymczasem nadjechali bracia Mieszka.
- Dlaczego leżysz na ziemi? – sytał Czcibór.
- Bo ujrzałem boginię potężniejszą od Żmija – mówił rozpromieniony król Analapii.
- Trzeba spytać się kapłanów, może oni wiedzą, jakie jest Jej imię – stwierdził Budzimir.
Nie czekając, Mieszko zawołał przed swe oblicze kapłanów i opowiedział im o swym widzeniu, pytając o imię ,,bogini’’.

,,Niewiele, prócz tego, że byli, wiemy o pogańskich kapłanach naszych ziem. Czy nosili długie szaty druidów? Rozczochrane brody derwiszów? Biel rzymskich celebransów? [...]’’

- pisał o nich Ludwik Stomma. Zapytani przez władcę, długo się zastanawiali. Mówili o Mokoszy, Marzannie, Dziewannie, oj daleko było im do zgody! Któryś powiedział, że Ta, którą widział Mieszko, nosi wiele imion, a inny nabrał wody w usta. Król zaczynał już się niecierpliwić. Wreszcie najmądrzejszy z nich zaproponował:
- Spróbuj panie, pójść tam jeszcze raz, a jeśli Ona znów się tobie ukaże, spytaj Ją o imię – tak właśnie zrobił Mieszko. Udał się znów na ruiny chramu, razem z siostrą Jagodą, późniejszą Adelajdą, królową Węgier. Obojew czekali i prosili Panią w Błękicie, by znów się ukazała. Wtem – zobaczyli Ją! Brat i siostra padli na twarze, po czym Mieszko z trwogą rzekł:
- Jakie jest Twoje imię, o najwspanialsza z bogiń?
- Jestem Maryja. Nie nazywaj Mnie boginią. Nie ma żadnych bogów, ni bogiń, jest tylko jeden Bóg.
- A czy nie ma także takiej bogini, co ją czczą od niepamiętnych czasów wszystkie ludy? – odezwała się Jagoda.
- Jej też nie ma. Bóg jednakowo kocha mężów i niewiasty i za nich i za nie przelał swą Krew.
- Więc kim jesteś, Pani? – siostra Mieszka zadała kolejne pytanie.
- Jam córą Ewy, tak jak ty – mówiła do Jagody. – Bóg wybrał Mnie na Matkę swego syna Jezusa Chrystusa i poczęłam jako dziewica, za sprawą Ducha Świętego. Bóg jest jeden, ale w trzechy Osobach. Pragnie, abyście wy i wasz lud przyjęli wiarę w Niego, lecz aby to zrobić musicie odrzucić wiarę ojców, bo choć droga waszym sercom, nie ma w niej Prawdy. Nie ma kogoś takiego jak Bóg Niemców. On kocha całą rasę ludzką, a jednego z waszych potomków powoła na swego zastępcę. – Widzenie się skończyło, ale odtąd Mieszko, razem z siostrą, lub braćmi, niemal codziennie chodził na ruiny Popielowego chramu, by rozmawiać z Maryją. Po pewnym czasie, postanowił przyjąć chrzest. Jego siostra chętnie się zgodziła, Czcibór mniej chętnie, a Budzimir do końca życia został poganinem, choć umierając wzywał Jezusa i Maryję. Możnym z otoczenia króla żal było starej wiary. Aby ich przekonać, król pokazał im dwie szkatułki. Jedna była ze złota, a druga z brzozowego drewna.
- Jak myślicie, której zawartość jest cenniejsza? – spytał Mieszko.
- Złotej – stwierdzili zgodnie możnowładcy, a gdy król ją otworzył, ze szkatułki wydobył się straszliwy odór gnoju. Wtedy władca otworzyłą tę drugą i już nie było czuć gnoju, lecz przecudne wonności, daninę kupców arabskich. Wielu skłoniło to do przyjęcia chrztu, dając do myślenia. Wreszcie nadszedł dzień chrztu. Miał on miejsce na Wyspie Ledy, lub jak kto woli – w Ratyzbonie. Chrzcił biskup misyjny Jordan, człowiek surowy, lecz dobry.

,,Nagnij hardy kark i słuchaj: Pal to co czciłeś, czcij to co paliłeś’’

- tak ongiś mówił ten co chrzcił Klodwika, króla Franków i przyjaciela króla Bogdala. To samo powiedział Jordan władcy Analapii. Biskup chrzczący Analapów przeżył wiele przygód. Raz w lesie napadli go zbójcy i już miał zginąć, gdy uratowali go leśni ludzie. Jordan napisał o nich długi list adresowany do Papieża. Zakończył go słowami:

,,Gdyby leśni ludzie znali Chrystusa, żaden lud nie czciłby Go tak gorąco jak oni’’.

Neofita oddalił wszystkie swe żony i poślubił Dobrawę z Bohemii. One też przyjęły chrzest i każda znalazła sobie dobrego męża. Niebawem Mieszko udał się znów na ruiny Popielowego chramu, tym razem z Dobrawą i po raz ostatni przed śmiercią ujrzał Maryję.
- To Ona przywiodła mnie do chrztu – rzekł Dobrawie, po czym zdjął z palca pierścień Wizimira, który przez wieki nosili królowie analapijscy i rzekł:
- Zabierz go do Nieba i niech się zapełni Analapami, zaś mój lud niech zasłynie z czci ku Tobie!
- Amen – odrzekła wzruszona Dobrawa, a Maryja znikła.
Po raz kolejny od czasów Wandy i Bogdala, w glebę ludu analapijskiego wrzucono ziarno Dobrej Nowiny, tym razem na trwałe. Mieszko, zwany ,,Dawidem Północy’’ ułożył na cześć Maryi hymn - ,,Bogurodzicę’’. Trwała uczta na zamku w Neście. Nagle – Mieszko wstał, podniósł w górę srebrny, zdobiony turkusami kruż, napełniony małmazją i zawołał po starokrasnemu:
- Eichen lyva kristiyeńskaya Palana! – wszyscy osłupieli, a on powtórzył po łacinie: ,,Vivat Polonia christiana’’!, a w końcu wypowiedział te słowa po słowiańsku: ,,Niech żyje chrześcijańska Polska’’!
Dobrawa pierwsza wstała ze swoim pucharem i rzekła ,,Niech żyje’’, a za nią toast wzniósł biskup Jordan i pozostali biesiadnicy. Od tego czasu, kraj założony ongiś przez Lecha I Dalmackiego, już nie zowie się Analapia, lecz Polska. Nazywa się tak po dziś dzień. Jednak Analapia nie umarła. Wszystko co był w niej piękne, prawdziwe i dobre, przejęła i pomnożyła chrześcijańska Polska.

1 autentyczne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz