,, - Ta drewniana rzeźba przedstawia jednego z wodniaków żyjących w erze morskiej, czyli drugiej – tłumaczył Wiłkokuk. – Istoty te wykluły się z jaja zniesionego przez kosmiczną Łabędzicę... – zwiedzający minęli rzeźbę morskiego robakołaka’’ - ,,Tatra cz. II Wiek Żelazny’’
Morskie robakołaki, zrodzone przez Juratę miały ludzką głowę osadzoną na wężowym ciele. Dzieci Aradvi Sura Aredvi (Mokoszy), lądowe robakołaki wyglądały tak samo. Jedne i drugie nazywały siebie ,,Nagami’’. Żyły na bharatyjskiej ziemi i na Wyspach Wyrajskich. Nagowie mieli królów i królowe, jedli pokarmy mięsne i roślinne. Gdy na ich tereny przybyli ludzie, nauczyli się przybierać ich postać i często mieli wspólne potomstwo.
,, [...] – Czy jesteś wężem? – uprzejmie spytał Akko Jubastin.
- Gotów! – mruknął Lech III.
- Proszę się nie obrażać – włączyła się Yrbos. – Akko miał na myśli Nagów. Są to istoty, które mają ludzkie głowy, a resztę ciała jak węże, ale potrafią przybierać ludzką postać.
- Nikt z nas nie jest Nagiem – odrzekł Lech III. – U nas w Europie żyje natomiast prastary lud Neurów [...]. Mogą oni przybierać postaci ludzkie i wilcze, a nieoświeceni nazywają je ‘wilkołakami’’’ - ,,Tatra. Suplement cz. IV Sen’’.
Za królowej
Walaszki królem Nagów został Tarakan. Omamił swych pobratymców
słodką mową. Służyły mu bazyliszki, gorgony i słonie. Tarakan
gdy już zdobył mir u Nagów postanowił zdobyć ,,Daleki Zachód’’.
Jego wysłannicy przybierający postać wodników, donieśli, że
wielki krab zabił Walaszkę u ujścia Moltavy, a ponieważ nie
zrodziła syna ni córki, wodniki i rusałki mają teraz
bezkrólewie. Tarakan wygłosił wielką mowę ku czci wojen
zdobywczych.
*
Stazja
i Alabasta mieli syna, którego nazwali Volch (Wołch). W szkole
nazywano go ,,Volch Alabasta’’, dodając do jego imienia imie
ojca. Rodziców ogarnęło zdumienie, bo ich syn mówił już po
narodzeniu. Rósł również niezwykle szybko. Jakby tego było mało
potrafił zamienić się w mrówkę i gronostaja. Był wielkiej siły
i sprytu, a do tego pracowity, posłuszny, uczynny, pobożny,
kochający rodziców. Ci nie mieli obaw, że wykorzysta swe zdolności
w dobrym celu. Liczył już sobie dwanaście lat, gdy poprosił
rodziców o zgodę na założenie drużyny, by szukać sławy
mołojeckiej (gloriya gierhoitis). Co zgodzili się, bo miał wówczas
wakacje. Poszedł na rozstajne drogi i widzi jak na drogowskazie
siedzi dudek. Chwilę później Volch ujrzał postać człowieczą z
głową dudka i pomarańczowymi piórami u ramion. ,,Strix1’’!
– pomyślał wodnik i podszyty strachem wyciągnął łuk i nałożył
strzałę. Nagle – wszystkie strzały zamieniły się w zaskrońce,
a tajemniczy osobnik przemówił:
- To ty nie
odróżniasz strzygi od upiora?! Jestem jak widac upiorem i nazywam
się Dudek. Naszymi braćmi i siostrami są Enkowie i Wieszczyce
Losu. Ja nie piję krwi – Dudek położył dłoń na sercu – bo
nie jestem wąpierzem. Ty jesteś Volch Alabasta i chcesz założyć
drużynę? Ja mogę się przyłączyć – upiór zeskoczył z
drogowskazu i podał rękę Volchowi. Następnie Dudek przybrał
postać ptaka o tej nazwie i usiadł wodnikowi na ramieniu. Poradził
mu wejść w las, a tam oboje ujrzeli zapasy białego rysia i
rosomaka.
- Śniło
mi się, że objedzony rosomak wyszukiwał w lesie blisko siebie
rosnące drzewa i przeciskał się między nimi, aby pokarm opuścił
jego trzewia, a potem go na nowo zjadał – rzekł Volch.
- Chyba cię
Zmora ukarała tym snem za obżarstwo – odpowiedział nagle
rosomak.
Ryś
stanął nieoczekiwanie na tylne łapy i okazało się, że ma ludzki
kadłub i kończyny. Lynx.
- Szukasz
zwady? – zapytał nieuprzejmie wodnika, a ten już zacisnął
pięści i był gotów do bójki. Dudek przybrał postać upiora,
stanął między nimi i rzekł:
- Jesteście
obaj bardzo silni, toteż moglibyście się nawzajem pozabijać –
była to prawda. – Zamiast zapasów proponuję więc przeciąganie
liny – w dłoniach upiora pojawił się długi sznur. – Rosomak i
ja będziemy sędziować. Chcecie tego, czy wolicie się pozabijać,
choć nawet się nie znacie?
- Dobrze
radzisz! – Volch Alabasta i Lynx byli zadowoleni ze słów upiora.
Złapali
za sznur i naprężyli muskuły. Ciągną i ciągną, lecz żadnemu
nie udało się uzyskać przewagi. Wreszcie sznur zamienił się w
żmiję, a obaj mocarze puścili go. Wówczas żmii wyrosły
błoniaste skrzydła i szponiaste łapy. Zamieniła się w smoka
powietrznego i odleciała w siną dal. Dudek i rosomak smieli się,
co udzieliło się również niedawnym wrogom. W najlepszej komitywie
szli przez las, a Lynx o imieniu Białuszko ciekawie opowiadał o
zwierzynie i roślinności. Volch Alabasta serdecznie wszystkich
rozbawił swoim snem o rosomaku opijającym się krwią reniferów.
,, [...] Kola wszedł do izby i dostrzegł w niej siedzącą stara, prastarą Babę – Jagę. Ta zaś popatrzyła na przybysza i rzekła:
- Ducha ruskiego nie było było tu widać, ani słychać. A ten sam się zjawił. Zaraz cię pożrę!
- Milcz, stara jędzo! Udławisz się mną, bo jestem zdrożony i brudny [...].
Zdziwiła Babę – Jagę śmiałość młodzieńca. Toteż darowała mu życie’’ - ,,O młodzieńcu Koli i pięknej Nastazji’’, baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.
Dudek, Volch, Białuszka i rosomak szli
i szli, aż zapadła noc i po lesie zaczęły hulać nocnice.
Zobaczyli kolorowy domek wznoszący się na kurzej nóżce. Przed nim
siedziała czarnowłosa postać kobieca w sukni ze skóry tiherny.
Miała świecące, niebieskie oczy i szpony na palcach. Była to Mora
Zjadarka. Na widok wędrowców wstała z ganku i poczęła ich witać
bardzo wylewnie.
- Uważajcie
– szepnął Dudek – to jest mora. Chce was udusić, a potem
zjeść. Tak robi z wszystkimi swymi gośćmi. Ja jednak mam na nią
sposób – wszyscy poszli do chaty, a tam mora podała im wieczerzę.
Dudek po kryjomu wręczył Volchowi, Białuszce i rosomakowi po
listku, który kazał włożyć pod język.
- To liść
unieszkodliwiający wszystkie trucizny – wyjaśnił. – Goście
zjedli, poszli do łaźni, a następnie do łóżek. Dudek kazał
Volchowi czuwać. Istotnie, gdy Białuszka już spał, do sypialni,
cicho jak kot, weszła Mora Żarłonia, której imię znaczyło:
,,Ta, która zjada’’. Volch Alabasta zmienił się w mrówkę i
zszedł na klepisko. Zatopił żuwaczki w pięcie mory, a ta
wrzasnęła.
- Bijcie
kije – samobije! – krzyknął naraz Dudek budząć Lynxa i jego
zwierzę.
Do
sypialni wleciały dwa kije i rzuciły się na morę.
- Jej matka
była czarownicą – tłumaczył Dudek – nasza gospodyni używała
ich do ubijania mięsa.
Mora padła
na podłogę i wiła się, a kije nie miały litości.
- Nie
pozwólcie, by mnie uśmierciły! – wołała mora, a Dudek rzekł:
- Całymi
latami dusiłaś i pożerałaś, a teraz przyszła kryska na matyska!
– powiedział upiór.
- Litości!
– wrzasnęła Mora Żarłonia.
- A gdzie
ty miałaś litość? – spytał się Dudek.
- Dość
już kije – samobije! – rzekł Volch pod postacią gronostaja.
Kije
natychmiast opadły na klepisko. Mora leżała na nim, cała w guzach
i siniakach, nie mając nawet sił, by dziękować wodnikowi
zamienionemu w zwierzę.
- Nie
zabijemy cię – uspokoił Morę Żarłonię upiór, po czym wziął
łańcuch i związał ją. – Pójdziesz pod sąd leśny! –
rankiem wędrowcy przekazali groźną istotę driadom do osądzenia.
Sędzina,
imieniem Rajeczka wypowiedziała zaklęcie, a mora znalazła się
nagle we flaszce. Zakorkowano ją.
- Teraz
wrzucimy Morę Żarłonię do rzeki – orzekła sędzina.
Prąd
rzeki porwał flaszkę do morza, gdzie znalazła ją morska rusałka
i złożyła z niej dar dla Juraty. Enka odkorkowała flaszkę, a
mora miała jej służyć na wynagrodzenie swych win.
*
Volch
Alabasta osiągnął piętnasty rok życia. Tymczasem Tarakan podbił
Seylan, Międzyraj i inne krainy wschodu. Jego słonie piły już
wodę z Roxyzoru. Nagowie prześladowali rusałki i wodniki, a szły
z nimi bazyliszki i gorgony zamieniające wszystko w popiół,
kamień, lub skwierczącą, czarną galaretę. Jedne i drugie miały
bowiem zabójczy wzrok. Armia Tarakana zostawiałą po sobie ziemię
i wodę. Wówczas to Volch Alabasta, razem z Dudkiem, Białuszką i
rosomakiem wziął udział w obronie. Wojna była długa i straszna.
*
Białuszka
nie żył. Bazyliszek wystrzelił w jego kierunku czarny piorun z
oka. Wdową została jego żona, a dzieci sierotami. Rosomak zdołał
odgryźć orlą nogę potwora, lecz i jego dosięgnął czarny
piorun. Lynx i zwierz stali się czarna, skwierczącą galaretą.
Niewiele więcej szczęścia miał upiór Dudek. Na złotych
skrzydłach leciały za nim gorgony. Ścinał obrośnięte wężami
łby, a mając zwierciadło odbijał ich mordercze spojrzenia. Volch
pomagał towarzyszowi, szyjąc z łuku do potworów. Trafił jednego
z nich, a ten opadał, z wolna rozpostarwszy złote skrzydła, lecz
jeden z węży rosnących na głowie gorgony ugryzł upiora w stopę.
Ten latał nie zważając na ukąszenie, zabił parę bazyliszków
lustrem, lecz po godzinie padł martwy na ziemię. Volch szpiegował
w obozie Nagów mając postać mrówki lub gronostaja, Dzięki jego
informacjom rusałki i wodniki mogły nieoczekiwanie atakować, bądź
uciekać. Sam również walczył z Nagami, oszczędzając wszystkich
oddajacych się w niewolę, lecz przelana krew zawsze była dla niego
wielką udręką. Teraz po stracie całej drużyny, stał samemu
naprzeciw armii bazyliszków i gorgon. Lada chwila nie będzie po nim
nawet popiołu. Wspominał jak Nagowie uśmiercili Stazję i
Alabastę, jego rodziców i ich pożarli. Palili lasy, zatruwali
jeziora i rzeki, kruszyli skały, burzyli domy, palili biblioteki,
rozkopywali mogily, obalali olatrze, mordowali istoty rozumne,
zwierzynę i roślinność. W brzuchu Tarakana znalazło się wielu
kolegów Volcha. Król najezdników kazał sobie skłądać ofiary,
dla niego spalono mnarzeczoną wodnika, którą wielce miłował. Na
szyi Volch miał zawieszony diament o dziesięciu kolcach.
,,To ten sam, który Mokosza zawiesiła
niczym gwiazdę nad Toropieckiem, gdy szły nań Biesy i Čady.
Mokosza dała mi go w darze, gdy szedłem na wojnę. Mówiła abym
dzielił się dobrodziejstwami tego klejnotu’’
- myślał wodnik.
Tymczasem bazyliszki i gorgony otoczyły go i posłały w jego
kierunku pioruny z oczu. Jednak odbił je w stronę potworów. Ich
węże, złote skrzydła, kogucie grzebienie i dzwonki, modliszkowe
odnóża, szczurze ogony i orle nogi stanęły w ogniu. Cała armia
bestii paliła się, elcz ogień szybko wygasł. Pole bitwy było
pokryte popiołem, z którego zaczęły powsatwać nieuzbrojone
wodniki.
- Kim jesteście? –
zapytał Volch Alabasta.
- Dzięki ci szlachetny
młodzieńcze – rzekł jeden z nich. – Tarakan zamienił nas w
potwory, lecz ty nas odczarowałeś.
- To zasługa Mokoszy – odrzekł
Volch pokazując niezwykły klejnot.
*
Na polu
bitwy stali przeciwko sobie Nagowie; piesi i na słoniach, oraz
wodniki i rusalki. Od strony morza przyszła niewiasta w tygrysiej
skórze, a w długich, czarnych włosach miała wodorosty i muszle.
Coś powiedziała i dwa kije wyskoczyły jej z rąk i dalejże tłuc
Nagów i ich słonie. Powstał chaos i masowe ucieczki. Kije okładały
wroga przez dwa dni i dwie noce. Wreszcie obie strony wysłały do
siebie posłów z żądaniem:
,,Niech dwóch stoczy bój za wszystkich’’.
Przeciwko królowi Tarakanowi walczyły
ojcowskie wodniki Ponat i nieznany z imienia, rusałka Wela, Mora
Zjadarka, czarownica Vava Jaha, lecz potworny włądca wszystkich
zabijał i zjadał. Kolejnym zapaśnikiem był Volch Alabasta.
Tarakan walczył pod postacią węża z ludzką głową. Gryzł
wodnika, a na zęby włożył żelazną, kończystą protezę, toteż
rany krwawiły. Już miał odgryźć kawałek mięsa, gdy Volch
schwycil go za gardło. Jednak cialo Naga było wysmarowane oliwą,
toteż stale się wyślizgiwał. Nagle –
- Ten kiep tak się mnie wystraszył,
że prysnłą – stwierdził król Tarakan, a tymczasem wodnik stał
się mrówką.
Wszedł
tyranowi do ucha i gdy był już głęboko, przemienił się w
wodnika. Ciało Tarakana zostało rozerwane na strzępy. Volch stał
przed Nagami czerwony od krwi i były na nim flaki.
- Zlituj się! – zawołali Nagowie
pozbawieni nagle władcy. Wodnik o czymś myślał.
,,Jeśli ich wymordujemy będziemy jak oni, może nie wszyscy są źli.’’
- Oszczędzę was, bom
sługą Ageja nie Rykara. Wcześniej jednak naprawicie szkody, pod
przysięgą wyrzekniecie się napadania na nas i wydacie nam do
osądzenia najbliższych pomocników Tarakana! - tak się stało.
Pewnego
razu, Volch Alabasta idąc polaną zobaczył na chmurze tron
Jarowita. Ukląkł, a król Enków strzelił weń piorunem. Wówczas
wodnik został oczyszczony z krwi, którą przelewał, co prawda w
słusznej sprawie. Stał się bohaterem wszystkich rusałek i
wodników. Dowodził nawet buntem przeciw królowej – czarownicy
Malkiešy Lysarayacie.
1
Strzyga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz