,, [...] Dobrynia uniósł głowę i zobaczył lecącego straszliwego Smoka Gorynycza o trzech głowach i siedmiu ogonach. Z nozdrzy potwora sypały się iskry, z uszu buchały kłęby dymu, a od spiżowych pazurów biła łuna.
Smok Gorynycz [...], wrzasnął:
- [...] Zechcę połknę żywcem, zechcę – lodem skuję. Już dużo tam uwięziłem ludzi z rozległej Rusi, braknie im tylko Dobryni do towarzystwa’’ - ,,O Dobryni Nikityczu i Smoku Gorynyczu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’
Każdym,
pierwszym wiosennym grzmotem, Jarowit wzmacniał łańcuch krepujący
smoka Rykara. Trwało to aż do jedenastej ery, a cudowny łańcuch
powoli, lecz nieubłaganie robił się coraz słabszy. Wreszcie w
czwartym wieku ery jedenastej, straszliwy smok rozerwał ogniwa i z
rykiem wystawił łeb z czeluści, szydząc z Jarowitowych piorunów.
Wówczas wyroiły się liczne Čorty i straszydła z podziemi. Odór
siarki czuć było nawet w Afryce i w Sinea. Smok przewrócił się
na wznak i jego purpurowo – złota skóra poczęła z hukiem
pękać, aż wynurzyła się z niej nowa istota. Na cześć zabitej w
erze ósmej przez Jarowita, Matki Żmyi, potwór przybrał postać
przeokropnie długiej i szerokiej żmii, zionącej ogniem i lodowym
powiewem, której głowę uwieńczyła złota korona.
- Vabo yseno tzay Horinič1!
– ryknął wąż, aż góry zadrżały.
- Któż jak Gorynycz Wielki, łycar i
gospodar, pogromca Enków! – wołały Licho, Čart i Przegrzecha.
Gorynyczowi służył smok Girginicz,
ogromny zaskroniec z Czterowody; rzeki w Ojcowie, trolle z Nürtu,
czarownice, mamuny, nocnice, południce, mory, ogry z Britainy, smoki
i wielkie węże, potwory morskie, bazyliszki, hydry, ały, ażdachy,
centaury, gorgony, wielogłowe psy, kolczaste ptaki ze Stimfalii,
leofontony, ksykuny, brukołaki, wilkołaki, wąpierze, sysuny,
podziemne potwory, dusiołki, chimery, kikimory, Nagowie z Bharacji i
olbrzymy. Ponadto jego synami były smoki Żmej Tugarin i Wołoszyn.
Pierwszy z nich raz był mężem o żmijowych oczach, a raz górskim
smokiem dużym jak wilk. Jako smok Tugarin miał szarą skórę,
spiczasty pysk pełen ostrych zębów i błoniaste skrzydła. Miał
wyjątkowo podły charakter i zgubił niejedną niewiastę uwodząc
ją jako mąż, a pożerając jako smok. Wołoszyn (Volosinus) nie
mógł zamieniac się w człowieka, był za to niezmiernie wielki.
Trzy głowy i siedem ogonów, zielona skóra, błoniaste skrzydła,
spiżowe pazury, od których biła łuna, zdolność ziana ogniem i
dym lecący z uszu niby z kominów – wszystko to napełniało serca
trwogą. Dawszy posłuch zaskrońcowi z Czterowody, przyleciał do
Ojcowa i w jeden dzień obrócił w perzynę Patrit, Sospę i
Betkovo. Następnie poszybował do Montanii, by spalić Śnieżelicę,
Scareyov, Crinix, Toreń, czyli Nowy Głogów... Marzył też by
uwięzić jytnas – górską królową Tatrę ,,Gorską Majkę’’.
Już radował się obrazami zniszczenia, gdy drogę zastąpiła mu
wielka postać niewieścia w gorejącej koronie. Trzymała zieloną
tarczę z białym koziorożcem i obnażony miecz, a wiatr rozwiewał
jej czarne włosy i biale szaty. U jej stóp oready napinały łuki,
a niedźwiedzie wymachiwały maczugami i toporami, lecz królowa gór
dała im znak, by odeszły. ,,To jest pewnie owa Tatra’’ –
pomyślał Wołoszyn. Ryknął dziko, bluźniąc Agejowi i Enkom, po
czym rzucił się na królową. Zapalał jej długie włosy, wbijał
pazury w ramiona i uda, krępował nogi ogonami, lecz Tatra zasłoniła
głowę tarczą i brocząc krwią odcięła smocze ogony. Wołoszyn
zawył, aż śnieg spadał ze szczytów i jeszcze mocniej wczepił
pazury w jej ciało. Tatra czuła, że słabnie i lada chwila smok ją
przewróci. ,,Perzona Foyakista, asekurat ysenen2!
Niech nie triumfują Twoi wrogowie i niech te góry nie zginą w
płomieniach’’ – gdy to mówiła, przybywało jej siły, tak,
że odrzuciła od siebie smoka cisnąwszy go w dolinę, po czym
natarła z mieczem i za jednym zamachem ścięła wszystkie głowy.
Wówczas cialo potwora zamieniło się w górę Woloszyn, stojącą
po dziś dzień. Wojska Gorynycza bały się odtąd atakować
Montanię. Raz tylko ruszyła tam armia olbrzymów i trolli, lecz
królowa Tatra zesłała, aby ich wypędzić zadymkę. Jednak bestie
były uparte i szły do celu po omacku, az potopiły się w Morskim
Oku. Gorynycz był wściekły. Osobiście ruszył na Montanię – w
splotach żmijowego cielska uwięził królową Tatrę, po czym nie
mogąc zabić jytnas zatopił ją w bryle lodu. Nastęnie spalił
Śnieżelicę, razem z królem Gąsienicą, lennikiem aplańskiego
Mszczuja Starego, Scareyov, Crinix, Toreń, lasy... Matką Żmeja
Tugarina i Wołoszyna była Locha, wciąż pozostająca królową
Čortów. Gorynycz spalił Nist, Oskę, Asgard – stolicę Nürtu,
Loitikon, Presnau, Likostopolis, Jezioro Niedźwiedzi, wiele innych
siół i grodów. Nie oparły mu się Sybaris, Çatal Höyük, Tmu
Tarakan, ni Mohenedżo Daro. Dziennie pożerał tysiące ludzi, wielu
też więził, a jak jego potworna armia szalała po świecie, to
niejeden odwrócił się od Spora, by o ocalenie błagać Ageja i
Enków. Żaden wojownik nie mógł mu sprostać – co więcej
Gorynycz zamroził Morze Joldów czyniąc je więzieniem dla Juraty,
Boruty, Leśnej Matki, Dziwicy, Arktura, Żweruny, Deneba,
Świętowita, Welesa, a nawet Jarowita. Niewolnicą Lochy została
królowa rusałek i wodników Ruta. Celem Gorynycza było odebranie
władzy Agejowi i podbój świata. Powszechnie zapanował smutek i
oczekiwano końca świata. Niektórzy, nie wiedząc kiedy zginą, na
potęgę oddawali się przeróżnym uciechom, inni szukali winnych
pojawienia się Gorynycza i tych mordowali. Wąż nienawidził ludzi
i nie przyjmował poselstw błagających o litość. Tymczasem
ocaleli Enkowie zebrali się wokół Ageja, by pytac o ratunek.
- Węża uda się zwyciężyć, jeśli
dwóch śmiertelników odda życie w tym celu – brzmiałą
odpowiedź. – Pamiętacie Tatrę i Kościeja?- Enkowie a zwłaszcza
Mokosza i jytnas Gromorodna stropili się, bo kochali ludzi, lecz
nikt z nieśmiertelnych nie był włądny uczynic się
śmiertelnikiem. Tymczasem liczba ludzi topniala jak wiosenny śnieg.
W Mavkovie, gdzie szalał Czarna Wólka żyło dwóch braci –
Belsk, zwany Dużym i Kallap. Ich matkę pożarł potwór. Pewnego
razu, gdy pracowali na polu, ujrzeli Mokoszę, która dała im
diament o dziesięciu kolcach, ,,którego będą się bac wszystkie
bestie’’.
- Zginiecie spalenie przez smoka, lecz
wasza śmierć uwięzi króla Čortów w skale – powiedziała im.
- Chodzą słuchy, że gierhoj3
Dobrynia z Orlandu szykuje wyprawę przeciwko Gorynyczowi – mówił
Belsk. – Mój brat i ja chcemy tam iść – Mokosza dała im
miecze, włócznie, tarcze, łuki, strzały i zbroje, a następnie
znikła.
,,Nie opodal Kijowa żyłą wdowa, Mamielfą Timofiejewną nazywana. Miała ona ukochanego syna, osiłka Dobrynię. Sława o nim rozeszła się po całym Kijowie. Bo i jakże mogło być inaczej, skoro Dobrynia był i wysoki, i zgrabny, i wykształcony, na biesiadach wesoły, w boju mężny. Potrafił pięknie zagrać na gęślach, ułożyć pieśń, oraz słowem rozumnym się ozwać. I charakter miał Dobrynia dobry. Zawsze był spokojny, łagodny i opanowany. Nie pozwolił nigdy na grubiaństwo, czy nietakt wobec ludzi. Dlatego właśnie nazywano go ‘Cichym Dobryniuszką’’’ - ,,O Dobryni Nikityczu i Smoku Gorynyczu’’; baśń rosyjska ze zbioru ,,Mocarni czarodzieje’’.
W Orlandzie,
Gorynycz spustoszył wyspę Cortix i porwał królewska córkę,
Zabawę Putiatiszną (Savava ov Putiatisnaya). Poniósł ją na
wschód, gdzieś w okolice rzeki Roxyzor. Wówczas zakochany w niej
wojownik z Dzikich Pól, Dobrynia (Dobrinia), syn wdowy Mamielfy, z
całego Orlandu i okolicznych krain, zebrał junaków, by zabić
potwora i uwolnić królewnę. Uzbrojony był w czarodziejską
szpicrutę, uszytą przez Mamielfę z siedmiu jedwabi. W jego
drużynie, oprócz ludzi, byli Neurowie, Lynxowie, Płanetnicy,
żmijowie, rusałki, a także uzbrojeni przez Mokoszę bracia Belsk
i Kallap. Towarzyszył im Puczajka (Pučayka) – górski smok, jak
wszystkie górskie smoki wielkości wilka, który wszem i wobec
rozgłaszał, że jest wrogiem Gorynycza. Niestety w drużynie
znalazł się też Żmej Tugarin w ludzkiej postaci. Przed spotkaniem
z Dobrynią, bracia urządzili w Mavkovie polowanie na Czarną Wólkę,
lecz nie mogli go wytropić. Dobrynia stoczył wiele walk z potworami
służącymi Gorynyczowi – gromił je jedwabną szpicrutą, a jego
wydobyty z zarosłej gnojem stajni, czarny koń Burhaszka, był
równie nieustraszony, co jeździec. Niejeden troll, brukołak,
wielki wąż, czy smok znalazł śmierć pod jego podkutymi kopytami.
Sfinksy, mantrykony i chimery, Dobrynia po prostu dusił. Tak drużyna
była z każdym dniem coraz bliżej Roxyzoru, w którego wodach pławił
się Gorynycz. Jego słudzy pierzchali na widok klejnotu o dziesięciu
kolcach, który nieśli w złotym relikwiarzu Belsk i Kallap,
śpiewający hymny na część Mokoszy. Razem z ludźmi walczyli
nieuwiezieni Enkowie, a zwłaszcza Swaróg z synem Swarożycem i
Moksoza, której nie imały się zatrute strzały wąpierzy.
- Jeśli zabiję Gorynycza i uwolnię
Zabawę Putiatiszną, to zaprowadźcie mnie nad Visanę, bym mógł
zmierzyć się z Czarną Wólką – prosił Dobrynia.
- Nie omieszkamy – rzekł Kallap.
Drużyna była dzięń drogi od brzegów
Roxyzoru, gdy doszło do koeljnej bitwy ze straszydłami. Smoki bały
się czarodziejskiej szpicruty, którą wymachiwał Dobrynia. Unikał
jej sam wielki zaskroniec z Czterowody. Dobrynia bił zielonego
smoka, aż zęby leciały na wszystkie strony, a za sobą miał Żmeja
Tugarina na karym ogierze. Zielony smok już nie żył, gdy nagle z
ust Żmeja wydobył się ogień, wyrosły mu skrzydła, ogon i
pazury. Syn Gorynycza przybrał smoczą postać i zwalił Dobrynię z
grzbietu Burhaszki. Mąż i smok kotłowali się na trawie, ogier
Tugarina zamienił się w duzego, zielonego węża, który połknął
konia, zanim rusałka Milda przebiła go oszczepem. Gdy nadjechali
Belsk i Kallap, Żmej tugarin miał przetrącony kark, zaś Dobrynia
– przegryzione gardło. Ludzie jeszcze raz pokonali straszydła,a
poległemu Dobryni wyprawiono wspanialy pogrzeb. Już jutro dzielna
Milda weźmie jego czarodziejską szpicrutę, by zabijać Gorynycza
nad Roxyzorem.
Wieczorem wszyscy usiedli przy
ogniskach. Smok Puczajka usilnie prosił Belska i Kallapa, by razem z
nim oddalili się od obozujacych, bo chcial powierzyć im jakąś
tajemnicę. Bracia posłuchali i odeszli od obozu, choć Kallap
podejrzewał coś niedobrego. Nagle Puczajka złąpał szponiastymi
łapami głowy obu mężów i nim zdążyli wezwać pomocy Moksozy,
plunął na nich ogniem. Trzymał ich za głowy, aż płomienie ich
zwęgliły. Następnie wielce zadowolony wzbil się w niebo, by
powiedzieć Gorynyczowi o swym czynie lecz padł martwy. Milda
ustrzeliła go z łuku.
- Grrrrrrrrrrrrrr! Rrrrrrr! – ze
wschodu dobiegł smoczy ryk, zwalający śniegi ze szczytów
Alpenlandu i Księżyc zasłonił ognisty obłok. Ofiara Belska i
Kallapa zamieniła ciało Gorynycza z wielki łańcuch górski – w
owych czasach nazywany ,,Pasmem Gorynycza’’, a obecnie Uralem.
Ojcowski zaskroniec stał się kaukazem - z jaskini utworzonej z
jego oka wyszła strasznie wychudzona królewna Zabawa Putiatiszna.
Błąkała się po azjatyckich stepach, aż przygarnęli ją
żółtoskórzy ludzie ze stepów Taj – Każk. Uwięzieni Enkowie i
ludzie wyszli z lodowych okowów, a uwolniony Jarowit, razem z
Jeźdźćami Ognistego Pioruna zagnał straszydła z powrotem do
Čortlandu. Duszę Gorynycza przywiązał nowym, mocnym łańcuchem
do do korzenia Wielkiego Dębu i odtąd każdej wiosny wzmacnaił ów
łańcuch uderzeniem pioruna. W Aplanie nową osadę na część
jednego z braci nazwano Belskiem Dużym. Nowo powstałę góry uznano
za granicę miedzy Europą a Azją.
1
Moje imię jest Gorynycz!
2
Osobo Ognista, wspomóż mnie!
3
bohater
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz