środa, 10 maja 2017

Panteon fiński







,,Licznych bożków czczono tu niegdyś jak kraj szeroki. Kłaniali się im mieszkańcy Häme, mężczyźni i kobiety. Tapio z lasu łupu użyczał, Ahti zasię rybę z wody. Ӓinämöinen pieśni układał, Rakhoi sprawiał odmiany księżyca, Liekkiö rządził ziołami, korzeniami i drzewami, i podobnymi sprawami. Ilmarinen zsyłał wiatr i ciszę i prowadził podróżników. Turisas dawał moc wojownikom, Kratti pilnował skarbów. Tonttu w obejściu gospodarzył, gdyż diabeł zwiódł już wielu, Kapeet zaś między nimi pożerały księżyc, synowie Kalevy bili łąki i lasy. To zasię byli bożkowie Karelów, do których się modlili: Ronkoteus dawał żyto, Pellonpekko troszczył się o urodzaj jęczmienia, Virokannos opiekował się owsem, bo inaczej byłby nie urósł. Äkräs hodował groch, fasolę i rzepę, on też stwarzał kapustę, len i konopie. Köntös pola i poręby sprawiał, jako się zdawało ich zabobonowi. A gdy się brano do siewów wiosennych, pito wówczas zdrowie Ukko. Szukano wtedy kobiałki Ukko, wtedy to upijały się dziewczęta i starki, po czym wyprawiano tam bezeceństwa, co się dawało widzieć i słyszeć. Gdy Rauni, żona Ukko, się swarzy, stary Ukko z północy fuka, on to przynosi pogodę i urodzaj co roku. Kekri pomnażał przychówek bydła, Hiisi pomagał zwyciężać zwierzęta leśne, Vedenemo napędzała ryby do sieci. Nyrkas dawał wiewiórki z lasu, zasię Hittarainen przynosił z krzów zające. Zali nie jest to lud szalony, że w coś takiego wierzy i modły doń odprawia! Diabeł i grzech taką moc miały nad nimi, że je czcili i wierzyli w nie. Na mogiły zmarłych przynoszono jadło, po czym zawodzono, szlochano i płakano. Także skrzatom składano ofiary, gdy wdowy i wdowcy zawierali związek małżeński. Czczono również wiele innych rzeczy, kamienie, ścięte pniaki, gwiazdy i księżyc'' - Mikael Agricola (1510 - 1557) [w]: Martti Haavio ,,Mitologia fińska''




Refleksja religijna









Parafrazując Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego uznałem w trzeciej klasie gimnazjum i nadal tak uważam, że wiara jest jak góra, na którą się wspina, lub jak przepaść, w którą się skacze. Nie jest dla tych co wybrali chodzenie po gruncie płaskim jak tapeta. Mówiąc słowami o. Markusa ov Cosiara znaczy to, że ,,jeśli być chrześcijaninem to na maksa, albo wcale''. 

Ary






Ary są grupą największych papug świata (97 cm długości) żyjącą w Ameryce Południowej, o czym warto pamiętać, przedstawiając te ptaki w innych rejonach świata. Papugi od tysięcy lat biją rekordy popularności, ale obecnie najsłynniejsze ary nie zawsze były u nas znane, a więc tymi papugami, na które tak zżymał się Katon, były aleksandrettami obrożnymi, żako, nierozłączkami, ale nie arami! Zainteresowanie Europejczyków tymi ptakami, narodziło się od chwili wyprawy Kolumba w 1492 r. Pod koniec podróży doszło do sporu między Kolumbem, a Pinzonem, co do kierunku rejsu. Krzysztof Kolumb zastosował się do rady oponenta, kiedy zobaczył ary lecące w kierunku wyspy. I tak doszło do najsłynniejszego epizodu w historii odkryć geograficznych. Wkrótce potem zaczęto masowo przywozić ary do Europy, gdzie były poszukiwane do klatkowych hodowli, przedstawiano je jako popularne towarzyszki piratów i kataryniarzy. Tymczasem ich naturalnym środowiskiem są lasy tropikalne. Ary budziły żywe zainteresowanie rdzennych mieszkańców Ameryki Środkowej i Południowej; były oswajane przez nich do towarzystwa i dla pięknego pierzenia. Nikogo też nie martwił mankament w postaci naturalnego, wrzaskliwego głosu ar, który nawet ocalił życie mieszkańcom pewnej indiańskiej wioski, na terenie obecnej Panamy. Spłoszone przez hiszpańskich konkwistadorów, ary podniosły rwetes, którym ostrzeżeni Indianie w porę się uratowali. Ponieważ podobna historia miała miejsce w starożytnym Rzymie z gęśmi, oraz na Madagaskarze z krukami, to jak nie wierzyć, że historia lubi się powtarzać? Jeśli jesteśmy już przy dźwiękach... Papugi nie od razu uzyskały sławę (i tak mocno naciąganą) najrozmowniejszych ptaków świata. Początkowo wcale nie dawano temu wiary, ponieważ będące do dyspozycji papugi umiały wymówić tylko niezrozumiałe dla Europejczyków słowa indiańskie.







Co wiemy o ich anatomii? Łatwe do rozpoznania po dużych wymiarach ciała i pięknym ubarwieniu. Dziób masywny, zakrzywiony, służy do rozrywania owoców i kruszenia skorup orzechów. O wielkiej sile takiego dzioba może świadczyć to, że w warunkach domowych ara może nawet przecinać nim cienkie pręty. U niektórych gatunków w okolicach oczu występuje biała, pozbawiona piór skóra.
Ary są roślinożerne, niektóre ze zjadanych przez nie roślin są trujące dla innych zwierząt, ale i dla samych ar. potrafią one jednak neutralizować spożytą truciznę zajadając się glinką z rzecznych brzegów.







Ary żyją w trwałych parach monogamicznych, których członkowie nie opuszczają się aż końca trwającego 70 lat życia. Czułe ptaki przekładają sobie z dzioba do dzioba kawałek pokarmu. Jaja są składane w dziuplach – pisklęta są gniazdownikami.







Arom zagraża wyrąb lasów i złe warunki transportu, a później także hodowli, rzezie dla piór, zaś arę trójbarwną wytępiono z samej żądzy niszczenia, bo przecież palce do cyngla swędziały...








Papugi w naszej wyobraźni nierozerwalnie zrosły się z tropikami, jako ich żywe ,,wizytówki'', którym nie możemy dać podzielić losów ary kubańskiej, haitańskiej i trójbarwnej, czy papużki karolińskiej.  

wtorek, 9 maja 2017

Oniricon cz. 304

Śniło mi się, że:

- w języku starokrasnym Sławomira nazywa się Famopaxa ov Belith (wymyślone na jawie),







- Romulus Augustus po zdetronizowaniu przez Odoakra, zamieszkał wśród barbarzyńców, a potem w Bizancjum, gdzie dożył późnej starości,








- powiedziałem na spotkaniu literatów, że skoro Prawdziwy Polak może być dumny z Josepha Conrada i Guilleamea Apollinaire'a to może być dumny również z Aleksandra Grina,







- uznałem, że Putin jest współczesnym Attylą, Rosjanie to współcześni Hunowie, zaś imperium Hunów to pierwowzór Mordoru,







- w Polsce zadomowiły się ropuchy agi, których się bardzo bałem; miały na zadzie dwa żółte gruczoły jadowe, z których strzelały jadem; słuchałem narady turbosłowiańskich zwolenników teorii spiskowych, którzy chcieli zakopać wszystkie jadowite zwierzęta i trucizny w ziemi,







- w okrągłym basenie na plaży walczyły ze sobą wielki wąż morski i chiński smok morski,








- Mieszko I przed chrztem był czarownikiem i wilkołakiem,
- z okazji 11 listopada narysowałem nagiego Józefa Piłsudskiego od pasa w dół będącego wężem, oraz nagiego Romana Dmowskiego również z wężowym ogonem zamiast nóg; na tym rysunku Dmowski trzymał ucięte głowy Żyda i Gabriela Narutowicza oraz transparent z napisem ,,Polska dla Polaków'',







- Maryja podróżowała razem z pewnym koczowniczym plemieniem, w którym kobiety ubrały Ją w skąpe stroje, Maryi było zaś z tego powodu smutno,







- sieć barów Mc Donald organizowała igrzyska, w czasie których karmiono fast foodami i dręczono psy i inne zwierzęta; na arenie występowała wówczas półnaga dziewczyna imieniem Jane w niebieskim kostiumie; Jane pochodziła z Babilonu i stanęła na czele koczowniczego ludu złożonego z fantastycznych stworów; jeden z nich przypominał głaz połączony dyszlem z drzewem,







- niedawno Kuwejt połączył się z jakimś innym państwem,








- wieczorem szedłem ulicą i czułem strach; głośno rozmyślałem o Legii Warszawa przez co zaczepiali mnie dresiarze,
- w Venethii jakiś chłopiec z naszego świata jechał samochodem razem z ministrem magii Zrosławem - nadwornym magiem Kagana, Zrosław był potomkiem czeskiego czarodzieja Żyta i palił papierosy z morskiego tytoniu; powiedział, że mu nie szodzą, bo potrafi sam siebie uzdrawiać,







- w ,,Encyklopedii zjawisk XXI wieku OKIEM'' zalecano powstrzymywanie się od szczepienia dzieci, UWAGA: To tylko sen, nic takiego się nie wydarzyło,
- w nocy byłem w zoo, gdzie wszystkie zwierzęta zamykano na noc w jednym pokoju,
- pojechałem do Rosji, gdzie pewna babuszka częstowała mnie wódką, lecz odmówiłem i zjadłem same zakąski, potem już w Polsce, Andreus ov Sieniticus zmuszał mnie do picia alkoholu i tryskał winem z butelki po całym pokoju (bałem się, że zachlapie książki), potem wyskoczył przez okno i przyjechała jego matka, ciocia Ursula ov Sienitica. 

poniedziałek, 8 maja 2017

Szczerbaki








Szczerbaki są grupą prymitywnych ssaków łożyskowych, których – wbrew nazwie – jedynymi bezzębnymi reprezentantami są mrówkojady. U pozostałych gatunków występują zęby, ale takie, wśród których nie da się wyodrębnić ani trzonowców, ani siekaczy, ani kłów. Takie oryginalne zęby pełnią swoją funkcję równie skutecznie jak zęby ,,konwencjonalne'', o czym może świadczyć fakt zgniecenia kija w pysku leniwca (zdarzenie, do którego nawiązuję opisał Gerald Durell w ,,Opowieściach o zwierzętach'').







Jest to rząd stary, który pojawił się na Ziemi wkrótce po zagładzie dinozaurów. W plejstocenie na scenę historii naturalnej wkroczyły dwa olbrzymie, w wielu opracowaniach opisywane łącznie, szczerbaki: megaterium i glyptodon.







Megaterium zajmowało miejsce w drzewie rodowym leniwców. Było formą wyjściową kopalnych form nadrzewnych, a kuzynem leniwców współczesnych. Osiągało 6 m wysokości, czym zasłużyło na swoją nazwę (,,mega'' – wielki, ,,therium'' – ssak). W przeciwieństwie do obecnych leniwców, megaterium chodziło zarówno na dwóch jak i czterech łapach, w których miało siłę łamania drzew. W utrzymaniu pozycji stojącej przez takiego giganta, pomagał długi, szeroki ogon. Ciało pokryte długim futrem, które okrywało kostne guzy wielkości ziarna fasoli – stanowiło to obronę przed drapieżnikami i to bardzo skuteczną, o czym zresztą będzie dalej. Do olbrzymiego brzucha olbrzymiego ssaka trafiały liście drzew. Pokrewnym gatunkiem było mylodon, wyglądający jak megaterium w miniaturze, bo wymiarów bizona. Od chwili przybycia do Nowego Świata przodków obecnych Indian, te wielkie i prawdopodobnie nieruchawe praleniwce były chodzącymi górami mięsa dla całej gromady. Z powodu dobrze okrytej, a samej w sobie bardzo twardej skóry, były one dla ludzi ruchomymi twierdzami, czasem ,,rozbrajanymi'' w dołach – pułapkach, nieraz nawet w brutalny sposób za pomocą ognia. Mniejsze od nich mylodonty były łatwiejsze od upolowania. Istnieją nawet hipotezy, że podlegały udanym próbom domestykacji, o czym mają świadczyć szkielety tych zwierząt za jaskiniowymi ogrodzeniami i zgromadzone dla nich zapasy siana. Bezbronni przodkowie leniwców mogli być zarzynani ,,jak owce'' przez ludzi pierwotnych w czasie głodu. Gdybyśmy mieli pewność, że tak było, byłby to przełom w naukach biologicznych – pierwsze wymarłe zwierzę gospodarskie! Oto najsłynniejsze odkrycia szczątków megaterium. Pierwsze z nich zostało dokonane w XVIII wieku w Ameryce Południowej, kiedy do ekspertyzy w Madrycie przysłano kości nieznanego zwierzęcia. W XIX – wieku podczas niwelowania gruntu więzienia w Carson City odkryto ogromny ślad łapy megaterium. W czasie, kiedy nauka zwana paleontologią już istniała, niektórzy ludzie nadal chcieli wierzyć, że był to ślad olbrzyma, co Mark Twain sprawiedliwie wyśmiał w obszernym artykule. Czy megaterium jeszcze żyje? Jest to temat tak samo kontrowersyjny jak istnienie yeti czy nessie. Jednym z dowodów rozniecających spór, było ponoć spotkanie megaterium przez pewną wyprawę badawczą, zwierzaka uchroniła przed kulami własna skóra: gruba i lekko opancerzona. Z koeli w pewnej argentyńskiej jaskini znaleziono zdartą z megaterium skórę zwiniętą w rulon, co z miejsca przyciągnęło do jaskini tłumy naukowców, reporterów i gapiów. Chcąc sobie wziąć kawałek skóry na pamiątkę, trzeba było używać siekiery! Żądni sensacji reporterzy podkreślali, że były przy skórze nawet kawałki mięsa, ale to już jest chyba przesada! Kto wie czy megaterium naprawdę nie przemierza jeszcze argentyńskie pampy, skoro Ziemia kryje tyle tajemnic, pod którymi nieraz zgięło się mędrca szkiełko i oko...








Glyptodon, kuzyn współczesnego pancernika miał grzbiet okryty kostną kopułą. Na południowoamerykańskich ludziach pierwotnych musiał zapewne robić wrażenie olbrzymiego żółwia, kroczącej kopuły, niezwyciężonej fortecy chroniącej przed zakusami drapieżników górę mięsa. Naprawdę trudno było taką zwierzynę upolować. Człowiek musiał przewrócić krewnego pancernika na grzbiet, aby dobrać się do nieopancerzonego brzucha. Glyptodon był dla człowieka obiektem łowów – trudnym, ale jakże cennym! W pierwszej kolejności dostarczał dużo mięsa, a jego gigantyczna, wysklepiona ,,kopuła'' służyła jak kościane igloo gromadom ludzkim za schronienie, o czym świadczą znalezione wewnątrz ,,zbroi'' ślady ognisk. Był to ssak podobny do gada, żółwia, ale tylko z pozoru. Nie mógł mianowicie chować się wewnątrz ,,kopuły'', co zostało zrekompensowane znacznie szerszym asortymentem opancerzenia ciała. Głowa była chroniona osobnym płatem pancernym. Stopy miały kostne podbicie, chroniące przed uszkodzeniami mechanicznymi jak buty. Ogon pokrywał szereg kostnych pierścieni. A co znajdowało się na jego końcu? Zależnie od gatunku, były to kostne zgrubienia, podłużne, lub okrągłe, czasem nabijane kolcami, służące w celach obronnych. Glyptodon prawdopodobnie był wszystkożerny. Pod koniec plejstocenu zniknął z powierzchni Ziemi z niewiadomych przyczyn, a na jego miejscu przeżyły współczesne, małe pancerniki i inne szczerbaki.







Mrówkojady są grupą prawdziwie szczerbatych szczerbaków co jest przystosowaniem do pokarmu, mrówek i termitów, pokarmu drobnego, a więc wymagającego subtelnej metody wydobycia. Dlatego mrówkojady całkowicie straciły zęby. Ich czaszki się wydłużyły, nosy okryły się twardą skórą – powłoką ochroną delikatnego narządu przed żuwaczkami mrówek i termitów. Wewnątrz długiego pyska mieści się osiągający 60 cm długości język, cienki i pokryty lepką substancją; służy do chwytania konsumowanych owadów. Do uszkadzania ścian termitier potrzebne są odpowiednie narzędzia (zagięte, długie pazury) osadzone na czterech grubych, solidnych trzonach łap. Mimo tych ewolucyjnych podobieństw, myślę, że Czytelnik odróżni dwa gatunki tych zwierząt: mrówkojada wielkiego i tamanduę.








Mrówkojad wielki osiągający 2 m długości jest nie tylko największym mrówkojadem, ale i największym współczesnym szczerbakiem. Porusza się na lądzie, łapy zginając z powodu długich pazurów mogących zawadzać w drodze i kruszyć się. Ubarwienie szaro – czarne, na ogonie sierść tworzy okazałą kitę. Zasiedla rozległy areał od Gwatemali po argentyńskie pampy.







Tamanduę, czyli mrówkojada średniego można spotkać wyłącznie w lasach tropikalnych Ameryki Południowej, gdzie prowadzi nadrzewny tryb życia. Tamandua różni się od mrówkojada wielkiego nie tylko mniejszymi rozmiarami, ale także czarno – białym ubarwieniem. Młode rodzą się czarne. Są one noszone przez matkę na grzbiecie jak u wszystkich mrówkojadów.







Istnieje jeszcze trzeci gatunek, najmniejszy z nich wszystkich, z powodu swoich filigranowych rozmiarów nazwany zdrobniale mrówkojadkiem. Od dwóch poprzednio opisywanych gatunków, mrówkojadek jaskrawo odcina się nie tylko wymiarami. Pokryty jasnorudym futerkiem, ma krótki jak na swoje proporcje łeb z ,,wykrzywionym'' pyskiem. Przednie łapy mają zaczepy w postaci jednego palca na parę kończyn, zwieńczonego zagiętym pazurem. Długi puszysty ogon pomaga w utrzymaniu równowagi na drzewie. Mrówkojadek jest gatunkiem słabo poznanym z powodu nocnego, nadrzewnego trybu życia, w równie słabo poznanym środowisku, jakim są lasy tropikalne Ameryki Południowej. Poznawanie tego gatunku jest utrudnione także małą liczbą osobników hodowanych w ogrodach zoologicznych i brakiem przychówku.









O ile megaterium mogło być ociężałe z powodu masywnego cielska, to jest tak jak inne ssaki bite na głowę przez pewną grupę współczesnych szczerbaków, słabo znanych nawet przez Indian. Według południowoamerykańskich przesądów zjedzenie ich mięsa powoduje lenistwo. Są to oczywiście leniwce, znane z powolnego i flegmatycznego trybu życia. Przesypiają całe dnie, budzą się w nocy i wówczas zjadają pokarm roślinny, czasami trujący dla innych zwierząt. O bardzo powolnym trybie życia leniwców może świadczyć trzymany przez ludzi przedstawiciel tej rodziny, który usiadłszy na żarówce, nie chciał zeń zejść, mimo wypalenia na zadku tonsury. Wyobraża sobie Czytelnik jak on tragikomicznie wyglądał z pyskiem wykrzywionym grymasem bólu, a dalej tam siedzący! Trzeba go było stamtąd zdjąć. W naturze (jeśli nie liczyć rabunkowych ingerencji człowieka) owe ,,lenistwo'' sprzyja leniwcom, czyniąc je niezauważalnymi dla drapieżników. Wiszą one ,,do góry nogami'' bardzo mocno uczepione gałęzi. Często przebywają tam nawet długo po zgonie, aż kości z gnijącego ciała nie rozsypią się. Pewien boa dusiciel zabiwszy leniwca musiał zrezygnować z niego, ponieważ nie umiał go odhaczyć od gałęzi! Od megaterium leniwce współczesne różnią się nie tylko mniejszymi wymiarami ciała. Brak im ogona i kostnych guzów. Rzucają się w oczy długie łapy zakończone długimi, hakowatymi pazurami – zaczepami, w razie potrzeby mogącymi być groźną bronią. Ciało jest pokryte długim, brązowym futrem, inaczej niż u innych ssaków rosnącym od brzucha do grzbietu, co jest ewolucyjną obroną przed deszczem. Nigdy nie czyszczone futro leniwca, w tak wilgotnym i ciepłym klimacie, staje się siedliskiem glonów (sic!) nadających owłosieniu zielonkawy maskujący kolor. W owej ,,burzy włosów'' wykryto nawet kilka endemicznych gatunków motyli! Jakie są wewnętrzne przystosowania leniwców? Silne ukrwienie łap zapobiega ich omdleniu. Małe są serce, wątroba i nerki, natomiast żołądek, który musi trawić w bezruchu, automatycznie musi być ogromny. Na ziemi leniwce poruszają się niepewnie machając łapami, dobrze i sprawnie poruszają się w wodzie. Poruszają się tam znacznie żwawiej niż na drzewach, ale tylko wtedy kiedy muszą. ,,Ten leniwiec jest całkowicie niezdolny do radowania się błogosławieństwami, jakimi darzy nas cudowna natura'' – powiedział o nim ekscentryczny przyrodnik Charles Waterton. Również wielu innych przyrodników litowało się nad leniwcami jako lodowo upośledzonymi, z góry skazanymi na wymarcie. W tych ignoranckich biadaniach XX – wieczna technokracja znajduje ziarno prawdy. Przykute do swego drzewa - ,,domu'' leniwce giną wraz z wycinką. Przez długi czas były zabijane przez drwali na mięso, lub oddawane do pewnej organizacji opiekującej się ,,bezdomnymi'' leniwcami. Wspomniany na początku artykułu Gerald Durell w miał rozerwane przy gwałtownym pchnięciu spodnie i usłyszawszy groźne dźwięki wsadził do pyska, z którego się wydobywał – kij, który został zmiażdżony. Leniwiec ,,żuł kij i syczał między przerwami''. Czy Czytelnik mógłby się domyśleć, że to był tylko leniwiec?







W albumie ,,Prehistoria'' otwierającym serię ,,Tajemnice zwierząt'' w rozdziale ,,Megaterium i glyptodon'' ilustrator umieścił podobiznę tego ostatniego, na którego grzbiecie siedział współczesny pancernik. Spotkanie takie mogłoby mieć miejsce, ponieważ obecnie żyjące pancerniki pojawiły się w końcu plejstocenu i przeżywszy swoich wielkich kuzynów, żyją na terenach od Teksasu po Ziemię Ognistą, zarówno na stepach, jak i w lasach. Są grupą elastyczną i nie stroniącą od ludzi. O tym ostatnim fakcie świadczy następująca przygoda opisana na łamach ,,Zwierzaków''. Autor fotoreportażu o faunie Florydy zrobił zdjęcie pancernikowi, który żerował tuż pod jego nogami i dopiero dźwięk aparatu fotograficznego zaciekawił zwierzę. Od kopalnych glyptodonów pancerniki są mniejsze, w zależności od gatunku. Najmniejsze są wielkości szczura (pancernik karłowaty), podczas gdy średniej wielkości pancerniki osiągają (w przybliżeniu) 1 m długości i wagę 6 kg. Łatwo je rozpoznać: mają spiczaste pyski i uszy, oraz długie ogony. Ciało pokryte mocnym pancerzem chroniącym przed drapieżnikami. Warstwy tego ,,kirysu'' mogą się rozchylać, stanowiąc bolesną pułapkę dla napastniczych łap. Brzuch nieopancerzony, zachowała się na nim sierść. Dobrze widać to u pancernika karłowatego, którego brzuch i boki pokryte są ładnym, białym futerkiem. Pancerniki poruszają się po ziemi z największą prędkością 28 km / h. Żyją w norach. Potrafią również przepływać zbiorniki wodne, nabierając powietrza do płuc. Nie umieją nurkować. Żywią się owadami, gadami, płazami, gryzoniami, jajami, pisklętami i owocami. Pancerz młodych osobników jest jeszcze cienki i delikatny, widać na nim nawet prześwitujące naczynia krwionośne. Czasem jednak ,,zbroja'' dorosłych pancerników zawodzi jako obrona przed potężnymi kołami samochodów (ufne w swój pancerz pancerniki kulą się na jezdni). Niektórzy kierowcy specjalnie je przejeżdżają, aby zdobyć cenne ciało zwierzęcia. Mięso jadalne, z pancerza są wyrabiane kosze i drobiazgi galanteryjne. Tak to pancernik płaci za brak strachu przed człowiekiem.







Szczerbaki żyją wyłącznie w Nowym Świecie. W Starym Świecie ich niszę ekologiczną zajmują: łuskowce (Azja, Afryka) i mrównik (Afryka).  

niedziela, 7 maja 2017

La Belle Dame sans Merci








,,O, cóż ci jest, Rycerzu blady,
Dokąd cię błędne wiodą szlaki?
Na brzegach jezior żółkną trawy
I milkną ptaki.

O, cóż ci jest, Rycerzu młody
Z twarzą zapadła, nieszczęśliwą?
Wiewiórka pełną ma spiżarnię,
Z pól zniknęło żniwo.

Rosa gorączki i udręki
Skropiła lilie twoich skroni
A twój policzek rześką różą
Już się nie płoni.

- Spotkałem Panią, córkę wróżki;
Przez łąkę szła jak zwid uroczy;
Włos miała długi, stopę lekką
I dzikie oczy.

Uwiłem jej na włosy wianek,
Oplotłem kwieciem przegub cienki:
Omotał mnie jej wzrok wabiący
I słodkie jęki.

Na siodło wziąłem i w objęciach
Trzymałem czar, co tak mnie urzekł;
Koń szedł, a ona mi nuciła
Piosenkę wróżek.

Słodkie korzenie znajdowała,
Leśny miód, krople rosy świeże,
Szeptała w swojej obcej mowie:
'Kocham cię szczerze'.

Spoczęliśmy w jej skalnej grocie:
Wzdychała i spływała łzami;
Zamknąłem dzikie, dzikie oczy
Pocałunkami.

Zasnąłem przy jej kołysance
I śniłem - o , nieszczęście moje! - 
Sen dziwny, zimny jak te skały
I górskie zdroje.

Śmiertelnie bladzi, w śnie wołali
Władcy, Książęta i Rycerze:
'Strzeż się - La Belle Dame sans Merci
W jasyr cię bierze!'

W mroku ich wygłodniałe usta
Przestrogą przeraźliwą ziały:
Ocknąłem się - już sam - na zboczu
Tej zimnej skały.

Oto dlaczego tu się błąkam
I, blady zwiedzam błędne szlaki
Choć wokół jezior zżółkły trawy
I milczą ptaki''

- John Keats ,,La Belle Dame sans Merci'' [w]: Robert Graves ,,Biała Bogini''






Jednorożec i alchemia







,,Prawdę zaiste mówią Mędrcy, że dwa są w tym lesie zwierzęta: jedno wspaniałe, nadobne i chyże - wielki i silny jeleń; drugie to jednorożec... Jeśliby użyć tu porównania z naszej sztuki, las można by nazwać ciałem.... A Jednorożec byłby zawsze duchem. Jeleń zasię jednego tylko żąda dla swego imienia - duszy... Tego, kto wie, jak je ujarzmić i okiełznać sztuką, jak sprzęgnąć je wespół i prowadzić tu i tam po lesie - słusznie można nazwać Mistrzem'' - traktat hermetyczny ,,Księga Jagniątka'' [w]: Robert Graves ,,Biała Bogini''