sobota, 30 marca 2013

Liber terriblis


,,Liber terriblis’’ (łac. ,,Księga strachu’’) – fantazja z lat 2008 – 2009 opowiadająca o wzajemnym przenikaniu się fantastycznego świata Cudomiri z naszym światem, czego areną jest współczesny Szczecin. Tytuł zapożyczyłem z książki ,,Wyspa Pingwinów’’  Anatola France’a  gdzie mottem jednego z rozdziałów są słowa: ,,Nie wiedzieliście, że to byli aniołowie’’ , pochodzące z tajemniczej księgi o tytule ,,Liber terriblis’’. Nadałem ów tytuł zbiorowi nienapisanych opowiadań niejako z przekory. W 2005 r. ucząca mnie historii, pani Anna ov Scayapakova, po lekturze ,,Domu’’, uznała, że moje opowiadania są straszniejsze od niejednego horroru. Pan Voytakus ov Viernitis twierdzi, że moje utwory są przerażające, że pozytywni bohaterowie giną straszną śmiercią i gdyby dzieci miały to czytać, to ,,byłyby siwe ze strachu’’. Skoro tak niektórzy sądzą o mojej twórczości, niech więc nosi ona ,,straszny’’ tytuł, tym bardziej, że niektóre z prezentowanych poniżej opowieści naprawdę mogłyby być uznane za ,,napisane z dreszczykiem’’.



            Omawiane tu szczecińskie urban fantasy nawiązuje do mitologii mezopotamskiej, egipskiej, perskiej, greckiej, rzymskiej, celtyckiej, germańskiej, arabskiej, słowiańskiej (do tej najwięcej), bałtyjskiej, węgierskiej, albańskiej, romańskiej, japońskiej, malajskiej, afrykańskiej, eskimoskiej, indiańskiej i teozoficznej. Ponadto zawiera nawiązania do ,,Biblii’’, baśni Andersena, ,,Mistrza i Małgorzaty’’ , ,,Doliny Issy’’ Czesława Miłosza, powieści historycznych Henryka Sienkiewicza,  ,,Frankensteina’’ Mary Shelley, ,,Wyspy Pingwinów’’, ,,Conana’’, ,,Władcy Pierścieni’’, ,,O krasnoludkach i sierotce Marysi’’ Marii Konopnickiej, poezji  Mickiewicza i  Leśmiana, oraz do moich własnych snów.



            ,,Liber terriblis’’  miała dzielić się na następujące księgi o różnej długości: prolog, zatytułowany ,,Księga’’, ,,Księgę Wielkiego Hotelu’’, ,,Księgę Rzeźb’’, ,,Księgę Kościeja’’, ,,Księgę Sediny’’, ,,Księgę Wilkołaków’, ,,Księgę Wampirów’’, ,,Księgę Wron’’, ,,Księgę Telefoniczną’’, ,,Księgę Kominiarza’’, ,,Księgę Jezior’’, ,,Księgę Cmentarza Centralnego’’, ,,Księgę Targowiska’’, ,,Księga Parków’’, ,,Księga Piwnic’’, ,,Księga Podwórza’’, ,,Księga Solarium’’, ,,Księga Położna’’, ,,Księga Wszeteczna’’, ,,Księga Więzienna’’, ,,Księga Mieszkań’’, ,,Księga Lamparta i Meluzyny’’, ,,Księga Uniwersytetu Szczecińskiego’’, ,,Księga Planet i Ogródków Działkowych’', ,,Księga Przejścia Podziemnego’’, ,,Księga Syren’’, ,,Księga Wód’’, ,,Księga Luster’’, ,,Księga Aspergera’’, ,,Księga Tęczy’’, ,,Księga Mrozu’’, ,,Księga Kołdry’’, ,,Księga Drogowa’’, ,,Księga Przedszkola’’, ,,Księga Szkół’’, ,,Księga Dionizosa’’, ,,Księga Dziwnych Stworzeń’’, ,,Księga Lasu’’, ,,Księga Hitlera’’, oraz ,,Księga Żmija, Gwiazdy i Pierścienia’’.
            Jeśli Czytelnik się nie boi, serdecznie zapraszam do lektury!
            Pewnego lata roku 20... została otwarta granica między naszym światem a Cudomirią. Na nocnym niebie tańczyły i śpiewały gwiazdy, zaś na dach szczecińskiego Hotelu Radisson spadła tajemnicza Księga. Prezydent Szczecina w asyście proboszczów wszystkich parafii, udał się w uroczystej procesji, aby ją otworzyć.



            W Hotelu Radisson talerze i sofy zaczęły latać, krzesła zaś biegać. Pojawiły się dziwne stworzenia, ludzie zaś w panice uciekli. Hotel przeszedł we władanie Czarnoboga uzurpującego sobie władzę nad Cudomirią i jego sług. Odtąd było to miejsce sabatów czarownic i czarowników, na których gościły takie ,,wybitne’’ postaci jak Baba Jaga, Królowa Śniegu, Meluzyna – królowa węży, przylatująca rydwanem ciągniętym przez skrzydlate węże, Hekate, Rasputin, Szymon Mag, cesarz Rudolf, Faust i Hermes Trismegistos. W owych sabatach brały też udział ożywione czarami szczecińskie pomniki takie jak Colleoni, Flora, Marynarz i gryfy. Hotel stał się koszarami sług Czarnoboga; Čortów, strzyg, smoków, wąpierzy, zmor i trusi. Tymczasem należący do masonerii prezydent Szczecina (jego pierwowzorem nie był żaden z rzeczywistych ludzi pełniących ten urząd) późną nocą, wróciwszy z posiedzenia loży do domku na działce, ujrzał jak z włączonego telewizora wychodzi Czarnobóg pod postacią czarnego, kudłatego diabła, o wielkich rogach i przestraszył się. W pierwszej chwili chciał krzyknąć: ,,Jezus, Maryja’’!, ale niestety był ateistą. Mason oddał hołd demonowi i przekazał mu we władanie Szczecin. Nazajutrz Czarnobóg z pomocą ifrytów sprowadził do Szczecina Terrorystę (jego pierwowzorem był Osama bin Laden) i chciał go uczynić kalifem Polski. Wówczas prezydent pomyślał ze strachem: ,,W co ja się wpakowałem, było nie wywoływać duchów’’!



            Tymczasem pełniący funkcję pomocy naukowej ludzki szkielet w ZSOMS (Zespole Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego na ul. Mazurskiej) zamienił się w samego Kościeja, ku przerażeniu wypchanych zwierząt, które gdy ludzie nie widzieli, urządzały sobie całonocne zabawy i gonitwy. Kościej porwał Magdę, córkę prezydenta Szczecina i uwięził ją w zaczarowanym, złotym pałacu na Cmentarzu Centralnym. Chłopak Magdy próbował ją uratować. Magda poznała tajemnicę nieśmiertelności Kościeja, zaś jakiś starzec dał jej chłopakowi kij samobij, który pokonał złożoną ze strzyg straż złotego zamku. Młodzieniec wyłowił z cmentarnej studni walizkę z jajem, w którym zaklęta była śmierć Kościeja i oczywiście nie zawahał się rozbić tego jaja.    



            Pewnego kominiarza w czasie pracy porwał wiatr i uniósł w niebo, aż do Kruczej Bramy, prowadzącej do królestwa wron. Goszcząca u nich królowa czarownic Małgorzata (jej pierwowzorem była Małgorzata Nikołajewna) obiecała wronom zrobić gulasz z kominiarza dający szczęście, lecz zakochała się w nim i oszczędziła mu życie. Oboje wspólnie bronili Królestwa Wron przed smokiem Połykaczem (przypominał głębinową rybę połykacza o skrzydłach i szponiastych łapach) i służącymi mu ogromnymi nietoperzami. W końcu powrócili na ziemię, lecz ich miłość przetrwała.



            W Szczecinie pojawił się Sołowiej Rozbójnik, który dzwonił do różnych ludzi i instytucji, aby zabijać ich i burzyć im budynki głosem. W ślad za nim zjawił się w Szczecinie, sam Ilja Muromiec, który przez telefon umówił się na pojedynek ze swym wrogiem. Gdy bohater przybył na umówione miejsce, gdzieś w melinie, Sołowieja nie było – zbiegł do Czarnego Błota. Tymczasem wieść o pobycie bohatera w Szczecinie przekroczyła granice Polski. Ambasador rosyjski zabrał Ilję do Rosji, gdzie prezydent Putin chciał nadać mu najwyższe odznaczenie państwowe i zaprosić na Kreml, lecz heros dowiedziawszy się o zbrodniach reżimu Putina odrzucił zaproszenie. Potem Ilję zaprosił prezydent Ukrainy i odznaczył go. W Kijowie na spotkanie z herosem wyszli ukraińscy nacjonaliści, lecz Ilja dowiedziawszy się do zbrodniach UPA, rozpędził ich płazując mieczem. Tymczasem w Szczecinie zjawiła się Ta, Która Patroszy. Miała postać szaroskórej upiorzycy w eskimoskim stroju i dzwoniła do różnych ludzi i instytucji. Opowiadała przez telefon tak śmieszne dowcipy, że słuchający jej, dosłownie pękali ze śmiechu. W Szczecinie wybuchło przerażenie, aż policja ustaliła skąd dzwoni i zabiła ją z kuszokołownicy.
            Pewien starszy pan ostrzegał graficiarzy, że przyjdzie po nich kominiarz i ich zabierze. Został wyśmiany, lecz kominiarz naprawdę przyszedł. Zabrał graficiarzy do worka i kazał im malować kominy, aby nie były smutne.



            Na dnie jeziora Dziewoklicz mieszkała królowa rusałek Dziewa w strzeżonym przez wodne smoki pałacu z pereł. Odwiedził ją młody Andrzej i odbył przejażdżkę w kryształowej karecie ciągniętej przez olbrzymie żółwie. Odtąd stale marzył o ponownym spotkaniu, aż ujrzał królową rusałek w szkole. Tymczasem na dnie Jeziora Głębokiego, młoda kobieta Marta została zapłodniona przez wielkiego, żółtego węża i poczęła herosa, którego nazwała Wołch, na cześć bohatera ruskich bylin Wołcha Wsiesławicza. Przyszły do niej Trzy Panny i zapowiedziały, że on ocali Szczecin. Młody Wołch Kowalski umiał się zamieniać w mrówkę, gronostaja, sokoła i tura o złotych rogach. Jego pierwszym bohaterskim wyczynem było zabicie piętnastometrowego węgorza elektrycznego z Jeziora Głębokiego, który raził prądem i zjadał kąpiących się. Wołch z początku bał się wyruszyć, lecz przemógł strach i zabił potwora zaopatrzony przez matkę w cudowną perłę (lub żelazny amulet).
            Wołch zabił również żelaznego słonia, który ukazywał się na różnych targowiskach i wszystko tratował. Po Deptaku Bogusława biegał jeleń o płonącym porożu z wosku. W CH Galaxy wylądował balonem Zenon Biyon  (jego pierwowzorem był Bohdan Zenobiusz Chmielnicki) – wódz powstania Niżowców z Asarmathu i przyprowadził ze sobą armię Żubrzan – ludzi z głowami żubrów, którzy stoczyli walkę z Neurami. Klienci mimo, że krew lała się naprawdę i prawdziwy trup gęsto padał, uznali to za rodzaj reklamy.



            Wiele niezwykłych zwierząt i innych istot spotkali szczecinianie w parkach. Zimą widziano lamoterium (lamę wielkości żyrafy) przy kościele p. w. Najświętszego Serca Pana Jezusa, wiosną zaś lub latem widziano wielkiego ptaka dodeona kąpiącego się w Jeziorze Głębokim. W Parku Kasprowicza, zaś wcześniej na WDS widziano mówiącego ludzkim głosem glyptodonta z Golkondy. Chciano go zamknąć w zoo, lecz uciekł po tęczy. W prasie regionalnej pojawiła się notatka o walce policji z Przeklętym Jeźdźcem z Lasku Arkońskiego, który jechał w orszaku Hatystańczyków, Parsuanów, tygrysów, sów, małp i kościotrupów. Jego sługa Lincusznik złapał dziewczynkę na lasso z łańcucha, aby ją upiec w ognisku, lecz została uratowana. W Szczecinie widziano cudownie przywróconą między żywych Sydonię von Borck, jadącą wozem ciągniętym przez jelenie. W Parku Kasprowicza ukazał się wielki jak góra Zielony Mamut. Policja i żandarmeria próbowały go zabić, a on zamienił się w stos zielonych liści i rozwiał na wietrze. W jeziorku Rusałka zagnieździł się Kraken i polował na ludzi, aż zabił go Otokar Dziki. Dziewczyna Sylwia co uciekła z domu, nocą w Parku Kasprowicza spotkała rusałki palące ogniska na powierzchni jeziora, które przekonały ją do powrotu. Na wzgórzu w Parku Kasprowicza  była na pikniku dziesięcioletnia, asarmacka królewna Wanda, wraz ze swym ojcem królem Krukiem (Krakiem), matką – królową Julią Rumijską i przyjaciółką Libossą (Libuszą) – następczynią tronu Bojemy. Wandę uprowadzili Jeżanie – pół – ludzie, pół – jeże i ukryli w ruinach łaźni tureckich, lecz królewnę uwolnił drugi obok Wołcha, szczeciński bohater Piotr Odmieniec z pomocą śnieżnobiałego, dzikiego kota waździerza. W tym samym parku, dziewięcioletni chłopcy Kacper i Bartek nałowili motyli i chcieli je sprzedać kolekcjonerom. Tymczasem Dziwica, której towarzyszyły wilczury Stawr i Gawr strzałą z łuku rozbiła dzieciom słoik z motylami, po czym im dała swe złote ozdoby. Odchodząc Stawr i Gawr mówiły jej, że nie musiała rozbijać słoika – wtedy wypuszczenie motyli byłoby dobrowolne. Na Wałach Chrobrego ożył sztuczny rekin zawieszony przy barze Christofer Columbus i zamienił się w potężnego, śniadego mężczyznę o zębach rekina w szczękach i na palcach zamiast paznokci, ubranego w przepaskę ze skóry rekina. Nocą uwolnił się ze sznura i poszedł do prezydenta Szczecina, gdzie Czarnobóg dał mu pierścień pozwalający szybko i niewidzialnie się poruszać. Człowieka – rekin zjadł dentystę, wielu plażowiczów na wszystkich szczecińskich kąpieliskach i ludzi z WDS. Na prośbę prezydenta Szczecina próbował zjeść jego kontrkandydata w wyborach samorządowych, lecz zginął w walce z Wołchem – jego siostrzeńcem. Zabity zamienił się w posiekanego mieczem sztucznego rekina. W Parku Żeromskiego pewien pijak ujrzał nagą boginię Afrodytę, wokół której tańczyły dziewice w białych sukniach i z wieńcami kwiatów na głowach. Pijakowi spodobał się ten widok, więc wyraził swe uznanie używając brzydkiego słowa na ,,k’’, za co zgorszona Afrodyta zamieniła go w kamień i dopiero królowa nimf Ariadna wyprosiła dlań odczarowanie. Zimą w Parku Żeromskiego polowały gronostaje wielkości tygrysów. Jeden z nich zagryzł człowieka w bramie na ul. Śląskiej. Mieszkająca w domku na działce, ciocia Cesia wezwała z Cudomiri leśnego króla Szumilasa, jego żonę królową Joannę Dziewiczą w stroju ze skóry czarnej, szablozębnej pantery i żmija, by zagonili groźne zwierzęta do ich świata. Wieczorem w Parku Żeromskiego dwoje przyjaciół ujrzało asarmackiego błazna Tirsa tańczącego razem z rusałkami (jego pierwowzorem był Ciaruszek, nadworny błazen Władysława Jagiełły, o którym wspomina H. Sienkiewicz w ,,Krzyżakach’’). Maturzystka Ewa razem z kolegą Pawłem i półboginią; córką Dziewanny i śmiertelnika zaprosiła panią od historii na Wały Chrobrego, gdzie nocą sam Bolesław Chrobry zabrał wszytskich sterowcem zbudowanym przez Greka z Kijowa na Księżyc. Lecąc król chciał polować na skrzydlate lwy, lecz pasażerowie wyprosili dla nich litość. W stacji gazowej mieszkała Baba Jaga i porywała dzieci. Miała u siebie usługującą pół – dziewczynę, pół – antylopę z plemienia Gnu. Gościły u niej mówiący ludzkim głosem wilk i Frankenstein. Dzieciom pomógł uciec czarny kot czarownicy. W tym samym parku pan Franciszek wszedł do szaletu i spotkał dziewczynę uwięzioną przez mandorę – jej brata. Na drugi raz w tym samym szalecie ujrzał taljański cyrk, a w nim zebrę chodzącą na linie i gladiatora walczącego z gryfem. Za trzecim razem zabił mandorę i uratował dziewczynę. Tymczasem w ,,Kurierze’’ i ,,Głosie’’ można było przeczytać, że w Parku Żeromskiego pojawiły się Czerwona Pani i Zielona Pani, wabiące mężczyn na manowce i powodujące ich błądzenie przez całą noc. Do Parku Łyczywka przesadzono drzewo, które wyrosło w urzędzie, bowiem pewna starsza pani czekając w kolejce na załatwienie mieszkania wypuściła korzenie i zamieniła się w wierzbę płaczącą.



            W szczecińskich piwnicach, nocami odbywały się potajemne sabaty czarownic. W jednej z nich zamieszkało plemię Naradów – tą nazwą Wenedowie określali neandertalczyków. Naradowie byli trapieni przez szkieletohieny – stwory mające nagie, lwie czaszki i ciała hien pręgowanych, lecz pozabijał je Wołch. W jednej z piwnic było przejście do podziemnego Królestwa Kostuchy, gdzie żyły ludzkie i zwierzęce szkielety. Tymczasem siostra Jana Jablonskyego – polskiego Czecha, agnostyka, została uwięziona przez sektę. Wówczas w jego domu zjawili się Ctirad i Szarka i zabrali go w podróż do piwnicy, gdzie walczyli z bazyliszkiem, sfinksem, wielkimi pająkami, rogatymi szczurami, trollem, smokiem, ropuchą, skorpionem, Cerberem, którego zagryzł samemu przy tym ginąc ożywiony lampart – zabawka ze sklepu zoologicznego) i na koniec z samym guru sekty zamienionym w potwora. Jablonsky odnalazł siostrę w podziemnym królestwie Agarcie na ołtarzu bogini Ereszkigal i uwolnił ją. Po powrocie odbyło się wielkie przyjęcie, zaś Jan Jablonsky przemyślał swój stosunek do wiary i został gorliwym katolikiem. W jednej z piwnic jakiś chłopak znalazł złotą kaczkę, która zamieniła się w królewnę. Proponowała mu ona bogactwa, sławę, władzę i rozkosz, lecz chłopiec prosił tylko, by jego kolega wydobył się z nałogu narkotykowego. Złota kaczka zagniewana znikła, zaś jego kolegę wyleczył bóg Isas Masam, który jako biały jeleń o złotych skrzydłach przyniósł w pysku lecznicze liście.
            Na jednym z podwórek bawiące się dzieci spotkały  ogromnego koguta, lub raroga ze złotym kluczem w dziobie. Ptak wpuścił je do Cudomiri. Mówił o przenikaniu się obu światów, oraz o ich zagrożeniu ze strony Czarnoboga i nadziei ze strony Isasa Masama i jego matki, św. Gospy, którzy przyjęli dzieci na audiencji. Na innym podwórku nocą straszyły czarne koty – wampiry o dwóch ogonach. Zaatakowały one chłopca idącego wysypać śmieci, lecz obroniła go bogini Nocna Nykteis.
            Pewna dziewczyna poszła do solarium i dostała się przez nie do Hindu, gdzie walczyła z wielką jak smok kobrą Nają. Inna dziewczyna przez solarium dostała się na Słońce, gdzie lwy zaprowadziły ją do zamku królowej Geleny, córki  Ordana z Brustaborga. Młoda szczecinianka została damą dworu Geleny i spotkała jej siedem córek, z których każda nazywała się Karena.



            W szczecińskich szpitalach łaumy, subele i boginki zamieniały dzieci. Zabierały ze sobą noworodki na ich miejsce podrzucając własne dzieci. Jednym z tych odmieńców był Piotruś. Miał dużą głowę, był płaczliwy i żarłoczny, lecz matka, której został podrzucony go kochała i nie chciała oddać. Gdy dorósł zaprzyjaźnił się z Wołchem Kowalskim, który obronił go przed szkieletami ZOMO, z których szczęk ciekła krew. Piotr Odmieniec został na Zamku Książąt pomorskich pasowany na rycerza przez księcia Bogusława X, który przybył do naszych czasów z XVI wieku.



            Tymczasem Czarnobóg z XIX wieku sprowadził do Szczecina samego Kubę Rozpruwacza, ten zaś swoim zwyczajem począł masakrować prostytutki. Prezydent Szczecina chciał je chronić, co prawda z egoistycznych pobudek, często bowiem odwiedzał agencje towarzyskie. W tym celu wystarał się u Hefajstosa o żelazny fotel i używając swej ponętnej córki jako przynęty, zwabił Kubę Rozpruwacza do swojego domku na działce. Gdy bandyta usiadł na fotelu, na jego rękach i nogach zacisnęły się żelazne obręcze, a wtedy prezydent Szczecina ściął mu głowę maczetą. W jednym z nocnych klubów pojawiła się bogini nagości Halbertynka, córka asarmackiego błazna Dyla Gębowicza (jego pierwowzorem był Witold Gombrowicz) i zaczęła się obnażać. W jej pępku tkwił magiczny klejnot, którego moc sprawiła, że zgromadzonym z lokalu mężczyznom wyrosły róże z penisów. Jasne, że sprawiło im to potworny ból i trzeba było usuwać kwiaty operacyjnie. Oduczyło ich to gapienia się na goliznę!
            W więzieniu zalęgły się szare goryle, przez Nirów – cudomirskich Murzynów określane nazwą pongo a’kalata. Ich pierwowzorem były szare małpy z ery hyboryjskiej, z którymi walczył Conan. Szare goryle były mięsożerne i zjadały więźniów – początkowo tylko w czasie snu, później zaś zaczęły atakować strażników. Nauczyły się korzystać z pałek i pistoletów. Zostały pokonane wspólnym wysiłkiem więźniów i strażników. Po tym zdarzeniu więźniowie zostali ułaskawieni i było mniej przestępstw. Za najcięższe z nich zsyłano do szczecińskiego więzienia.



            Tymczasem w jednym z mieszkań z plamy na suficie powstał egipski bóg Thot i obiecał ludziom, że da im wiele pieniędzy w zamian za oddanie pokłonu. Telewizor był włączony i leciał właśnie film o Mojżeszu. Gdy Thot usłyszał słowa o ,,sądzie nad wszystkimi bogami Egiptu’’  zdenerwował się i zniszczył odbiornik zaklęciem. Ucięto mu głowę nożem kuchennym, lecz nie zginął. Na szczęście udało się go odegnać. W telewizji regionalnej ni stąd ni zowąd pojawił się sam Trygław i wzywał szczecinian do oddania mu czci, jednocześnie grożąc srogimi karami za jej odmowę. Aby pokazać, że nie żartuje, za pomocą zadymki w środku lata zniechęcał ludzi do pójścia w niedzielę do kościoła. Mógł go zabić tylko ten, kto nie urodził się z córki Ewy. W końcu został zabity przez Piotra Odmieńca, po zaciętej walce z użyciem ogromnej pałki. Piotr odciął bożkowi trzy głowy i wzorem św. Ottona z Bambergu zamyślał przesłać je w darze papieżowi Benedyktowi XVI z pozdrowieniami ze Szczecina. 22 czerwca dzieci znalazły na balkonie kwiat paproci. Początkowo prosiły czarodziejską roślinę o słodycze, zabawki i gry komputerowe, lecz po namyśle poprosiły o wyleczenie chorej matki. Nazajutrz przybył do ich domu lekarz św. Pajon i wyleczył mamę syropem z pewnego korzenia. W jednym z mieszkań o wspólnym korytarzu, dzieci przyszły w odwiedziny do sąsiada, satyra Pana. Jednocześnie gościł on swoich synów – braci Lachusa, Bojemusa i Roxolanusa, założycieli trzech królestw wenedyjskich. W lustrze wiszącym nad zlewem ukazała się ich zła siostra Wylina, zabita ongiś przez Roxolanusa. Nastąpiło przebaczenie, lecz Wylina nie chciała zasiąść z braćmi i ojcem do stołu i znikła. Nocą zabawki ożywały i gościły swego króla Tyję i królową lalkę Vasylisy Czarodziejki. Razem z nimi po domach chodził czarodziej i pogromca straszydeł Majda z Niżu, który naprawiał zepsute zabawki zaklęciami. W toalecie Henryk, wujek Wołcha został związany łańcuchami przez szczury i zaprowadzony przed sąd ich króla. Miał być sądzony za zabicie wielkiego szczura i oblanie na cmentarzu kreta żrącą cieczą. Przed egzekucją uratował go Wołch, który wygrał życie wujka grając w szachy z królem szczurów. Tymczasem student Tadeusz zabił ducha z komputera, który psuł maszynę. Ten sam student, we wtorki mający najwięcej zajęć, w swoim pokoju w akademiku spotkał Wtorek. Był to stwór podobny do Golluma. Tadeusz chciał zabić znienawidzony dzień tygodnia, aby więcej nie było wtorków, lecz jego kolega Paweł powstrzymał go. Mocą czarodziejskiego szmaragdu w złotym pierścieniu, ze ścian wychodziły krokodylołaki. Byli to potężni mężczyźni w przepaskach z krokodylej skóry, zamieniający się w krokodyle i pożerający kobiety i dzieci. Dziewięcioletni Artur Jagodziński, któremu potwory zjadły siostrę Sandrę, poprosił o pomoc Wołcha, a ów pozabijał krokodylołaki. Na ulicy Czcibora 30 na jednym z bloków pojawiła się zielona narośl – glon, zaś mieszkańcom to przeszkadzało. Narośl rosła aż stała się wielkim, zielonym potworem Glonem, pożerającym ludzi i zwierzęta. Wołch na grzbiecie smoka wyruszył, by zabić potwora, a drodze zaś spotkał lecącą na piasie Dobrawę II – królową Polski ze świata równoległego, innego niż Cudomiria. Była uzbrojona w kosę o ostrzu nastawionym na sztorc i biła się z Wołchem, by nie odebrał jej sławy, którą zamierzała się okryć. W końcu pogodzili się i wspólnie polecieli spalić Glon (ich smoki spaliły narośl razem z budynkiem). W okresie Bożego Narodzenia do szczecińskich mieszkań dzwonili kolędnicy: Niedźwiednik z dwoma żywymi niedźwiedziami, które się ligały dając płodność, oraz inna grupa, w skład której wchodziły żywy turoń, bocian, koza, król Herod, Śmierć, Diabeł, Anioł, Trzej Królowie i bogini Awsień Kolęda niosąca Gwiazdę Betlejemską.



            W szczecińskim przejściu podziemnym są żółte drzwi, do których klucz znajduje się w Odrze, strzeżony przez suma. Owe drzwi prowadziły do krainy Rachman – cara; czarnego potwora, jedzącego ludzi i skorupki jaj, oraz grającego ludzkimi kośćmi. Miał syna Sona i córkę Drymotę – wojowniczkę. Rozkazywał całej armii Minotaurów. Próbował wydostać się na powierzchnię i podbić Szczecin, lecz jego i Sona zabił Wołch.



            W szczecińskiej prasie - ,,Kurierze’’ i ,,Głosie’’ pojawiła się notatka o syrenach zamieszkałych w kanalizacji. Kanalarz Tadeusz (jego pierwowzorem był Tadeusz Nolek z serialu ,,Miodowe lata’’) pokochał z wzajemnością syrenę, ta zaś poprosiła czarownicę Meluzynę z Hotelu Radisson o nogi. Tymczasem w okresie Adwentu, w CH Galaxy z pojemnika z karpiami wyszła syrena i zaczęła śpiewać. Wokół latały peri z napiętymi łukami i strzegły syreny, w której mój wujek zdążył się zakochać.
            Tymczasem po spuszczeniu wody z basenu przeciwpożarowego na ul. Montwiłła odkryto na jego dnie ogromną czuwaricę – żabę z trzema głowami sępów. Zabito ją i zrobiono jej sekcję, lecz w jej trakcie truchło znikło. W basenie przeciwpożarowym przy kościele garnizonowym p. w. św. Wojciecha odkryto wielkiego jak słoń szczupaka, zaś w zbiorniku na placu Matki Teresy z Kalkuty zamieszkał demon trądu Trądziec podobny do trędowatego człowieka. Został zabity przez króla Ordana z Brustaborga. W jeszcze innym basenie przy parafii polsko – katolickiej p. w. św. św. Piotra i Pawła znaleziono ogromnego zaskrońca. Nisa, czarownica z Kemetu zamieniła wodę w fontannach w krew, co zresztą zostało zainspirowane prawdziwym wydarzeniem. W 1995 r. z przerażeniem spostrzegłem, że ktoś wrzucił czerwony barwnik do fontann na ówczesnej ul. Jedności Narodowej. W czerwonej wodzie pływały wodne owady. Jakiś pan mówił, że to ludzka krew. Na szczęście po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. Wracając zaś do czarownicy, została pod postacią olbrzymiej kobry zabita przez Piotra Odmieńca. W czasie regat na Odrze, przypłynął Latający Holender i oczywiście przywiózł ze sobą straszliwy sztorm. Rozproszeni uczestnicy z wielu krajów, takich jak Meksyk i Rosja, odnaleźli się na brzegu Morskiego Oka, gdzie spotkali królową  Tatrę. W męskiej szatni Wojewódzkiego Domu Sportu (WDS), Marek spotkał Grochową Babę, która piła wódkę. Nakrzyczał na nią, a ona sprawiła, że jego ciało porosło grzybami i ulotniła się jak kamfora. W WDS – ie zamieszkała Pani Wód, której podlegały wody słodkie, wraz z licznym orszakiem takich istot jak podobny do żaby wodnik Wodjanoj, utopce, świtezianki, gudełki, baby wodne, kazytki, najady, kameny, stije, Čorty wodne, mężowie wodni, żony wodne, panny wodne, rusałki i grżety. Te ostatnie, zwane też hurysami wodnymi kusiły w męskiej szatni do zamieszkania w kryształowym pałacu ich królowej Nel – Alany. Tymczasem w czasie ulewy, z fontanny Bartłomiejki (nosi tę nazwę na cześć Bartłomieja Sochańskiego, jednego z byłych prezydentów Szczecina) wyszedł wielki dzik i zapowiadał agresję USA na Iran tarzając się w kałuży wśród straszliwych wstrząsów.



            Nastoletnia Beata zbyt często przeglądająca się w lustrze, zobaczyła w nim detko – ludzką głową na pajęczych nogach i się przestraszyła. Innym razem zobaczyła w lustrze św. Maëla udzielającego chrztu alkom olbrzymim z Pingwinii. Asia, młodsza siostra Beaty zaprzyjaźniła się z mieszkającymi w ogromnym lustrze nimfami lustrzankami i skrzatami lustrzętami. Zagrażał im demon Jazyd, rozkazujący legionowi olbrzymów, zwanych lustrzynami. Jazyd ukazywał się ludziom w lustrze i ich pożerał. Wywołany zaklęciem prawdziwej czarownicy Streże – Baby, bawiącej na zabawie Halloween, wydostał się z lustra i chciał pożreć obie siostry. Beata raniła go nożem. Ostatecznie został przegoniony przez czarnego kotołaka Kislava, aż w Lustrzanym Królestwie dopadł go Wołch.
            Maturzyści Tadeusz i Maciej przeszli pod tęczą i zamienili się w piękne dziewczyny – Darię i Sylwię. Chcąc odzyskać swą płeć znów przeszli pod tęczą i znów stali się mężczyznami.
            Stary Jakub Majdan słyszał wydobywające się z lodówki głosy, że kobiety trzeba szanować (inspiracji dostarczył mi pan Voytakus ov Viernitis). Dostał się przez lodówkę do Królestwa Wiecznej Zimy, gdzie uwięziła go Królowa Śniegu, która próbowała zawładnąć naszym światem.



            Student Tadeusz, wielki miłośnik ,,Mistrza i Małgorzaty’’ pożyczył od kolegi Macieja latającą kołdrę napędzaną czosnkiem (pomysł pana Voytakusa ov Viernitisa), aby polecieć nią do Moskwy w celu obejrzenia domu na ul. Sadowej. Z braku paliwa był zmuszony lądować w centrum Mińska, gdzie został aresztowany z rozkazu prezydenta Łukaszenki. Sługą prezydenta Białorusi był wilkołak, który obgryzał nogi Tadeusza z mięsa, które odrastało jak wątroba Prometeusza. Łukaszenka przykrył się kołdrą Macieja, aby wypróbować jej moc i zamienił się w żmiję. Zawstydzony szukał schronienia w lesie, zaś w białoruskich gazetach napisano, że porwały go gnomy z planety Gnu. Tymczasem Tadeusz z pomocą rusałki Jeleny Wajsbrot (narodziła się z dziewczyny utopionej przez rusałki służące Zimie) uciekł z więzienia, odzyskał kołdrę i poleciał do Moskwy, a potem do Szczecina.



            W Szczecinie pojawili się pochodzący z Cudomiri piraci drogowi – Danajowie, Urvegowie, Tulijczycy, Svenowie, Sujoni, Variagowie, hatystański kapitan Sarrakaniel Rudobrody (jego pierwowzorem był turecki korsarz Barbarossa), Murzyni z plemienia Sumali, kapitan Smok (jego pierwowzorem był Francis Drake), hibernijski kapitan Cwllanall Mc Ulvin, asarmaccy kaprowie, chąsiebnicy i kozaccy korsarze z Niżu, bukanierzy, Garszan; pół – człowiek, pół – słoń, Vako z Sinea i inne piratki. Wszyscy oni jeździli samochodami i świadomie taranowali inne samochody. Pod maskami ich pojazdów siedziały Čorty i ilekroć ktoś zginął w wypadku drogowym, kradły jego kosztowności i zanosiły piratowi. Wołch wsiadł na smoka i na jednej z ulic ogniem z jego paszczy spalił wszystkie pirackie samochody. Policja nie aresztowała go, choć o to prosił. Tymczasem do Szczecina powrócił Kościej, który wszystkie prostytutki uczynił swymi nałożnicami. Miał sto miedzianych mercedesów i codziennie jeden rozbijał w wypadkach drogowych. Jeździł zawsze z maksymalną prędkością, nie przestrzegał żadnych przepisów ruchu drogowego, przejechał dwustu ludzi, trzydzieści psów i czterdzieści kotów. Rozbijał samochody o pierwszy lepszy budynek, zaś policja nie mogła go złapać. Późną nocą, kierowca zobaczył na poboczu drogi nagiego sysuna – autostopowicza. Zlitował się i wziął go do samochodu, a sysun wyssał zeń całą krew. Auto pozbawione kierowcy wpadło w poślizg i sysun zginął. Kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Pewien Minotaur pod postacią człowieka chciał przejść przez jezdnię. Naciskał na guzik, by zapaliło się zielone światło, lecz ono nie chciało się zapalić. W końcu Minotaur przybrał swą właściwą postać i ciosem pięści rozbił skrzynkę, z której wyleciał rój wiekowych wróżek wielkości koników polnych. Policja zaczęła gonić Minotaura, aby go zastrzelić. W Szczecinie pojawiły się dwa zaczarowane tramwaje. W jednym z nich pojawiały się nagle olbrzymie pająki, które zjadały pasażerów, zaś drugi z tych tramwajów nagle znikł, zaś pasażerowie i motorniczy wylądowali na torach. Na jezdnię wyrzucono świńskie nogi, które gniły, aż zrodziły się z nich świnie – upiory napadające nocą na ludzi, psy i koty, by ssać ich krew (zainspirowane prawdziwym zdarzeniem, o owej padlinie swego czasu pisano w ,,Kurierze Szczecińskim’’).



            W ZSOMS, na szkolnym korytarzu walczyli ze sobą Vranklandczycy, wspierani przez Centaura z Vkry i Nabatejczycy, którzy jako sztandaru używali trupiej czaszki w hełmie, z której wydobywały się trujące gazy. Dziewięcioletnia Jola powiedziała im, żeby walczyli gdzie indziej, bo ,,my chcemy tu żyć w spokoju’’, a wojownicy, o dziwo, posłuchali. Lekcję religii miał prowadzić pokutujący duch mnicha, który zbiegł z klasztoru. Jeden z uczniów przywitał go słowami: ,,Wszelki duch Boga chwali’’, na co mnich odpowiedział: ,,I ja chwalę’’. Od tej chwili jego pokuta dobiegła kresu i poszedł do Nieba. Chłopiec i dziewczynka odkryli w szkolnej piwnicy żbiki olbrzymie, osiągające rozmiary tygrysów, które powiedziały im, że jeśli nie odgadną ich zagadek, zostaną pożarte. Owe dzikie koty pilnowały smoczego jaja, sprowadzonego przez nauczyciela biologii. Dzieciom udało się uciec z piwnicy, lecz odtąd nosiły na plecach ślady pazurów. Opowiedziały o swej przygodzie dyrektorowi, lecz ten nie uwierzył im. ZSOMS pod wpływem czytania przez dzieci w szkolnej bibliotece księgi zaklęć, zamieniła się w asarmacką szkołę magii, mieszczącą się na zbudowanym z ludzkich kości zamku Ossoria w Biesogórach, gdzie w stołówce podawano mięso wisielców. Szkołę integracyjną na ul. Grodzkiej zajęli wojownicy sułtana Mogadasa Agmadusa z Magidi (jego pierwowzorem był Mahdi), którzy wcześniej atakował parafian kaplicy dominikańskiej, zgromadzonych przy ognisku (na ten temat pojawiła się notatka w prasie). Magidijczycy urządzili rzeź dzieci i nauczycieli. Dziewczęta były brane do haremów. Na szkolnym boisku  składano ofiary z dzieci Al – Dżuli, Apollinowi, Bafometowi i Ufrytowi. Jedna z kucharek pracujących w stołówce zabiła sułtana nożem, zaś szkołę przed zemstą jego wojowników uratował Aldżaran z Nabatei, rycerz bogini Al – Manat.  Ala Krzemińska, gimnazjalistka z ZSOMS, paląc papierosa w szkolnej toalecie, zamieniła się w czarnego smoka i została zabita. Jej oczy zamieniły się w szafiry, które strażnik miejski dał żonie.



            W pobliżu kaplicu ojców dominikanów pojawiły się tygrysy szablozębne. Jeden z nich gonił wagarowicza, powalił go na ziemię i już wbijał mu kły w plecy, gdy chłopiec obudził się w swoim domu. Na bulwarze nad Odrą pojawiło się noszące złote naszyjniki uinitatherium, które powiedziało ludzkim głosem, że jest Unitem I, królem Ogilii, po czym znikło. (Ogilia to nazwa prehistorycznego, cudomirskiego królestwa ludzi i zwierząt). Ożył wielki jak niedźwiedź, lampart z bilbordu. Nimfy założyły mu zbroję. Lampart ruszył na ratunek ZSOMS zaatakowanego przez smoka, który zjadł nauczyciela biologii, który trzymał w piwnicy jego jajo. Tymczasem w innym miejscu Szczecina dzieci widziały pręgowanego dzika o cienkich szablach, metrowej długości. W pobliżu kaplicy dominikańskiej, zwierz mówił im o swym pochodzeniu z Szambalii i o jej walce z podziemnym królestwem Agarty, w czasie której zginął jego przyjaciel - król szambalski. Po opowiedzeniu tej historii zwierzę znikło. Tymczasem na ul. Jedności Narodowej widziano morsa, zebry i żyrafy, zaś na Placu Lotników – bydło zebu. Zimą po ulicach chodziły mamuty, nosorożce włochate, piżmowoły i niedźwiedzie polarne, zaś Królowa Śniegu chciała je spłoszyć, by stratowały Szczecin. Na szczęście zwierzęta zostały uspokojone i odesłane do swojego świata przez Dziewannę. W Lasku Arkońskim widziano bożka Pana. Sataniści wzięli go za diabła i chcieli mu złożyć ofiarę, lecz Pan spuścił im łomot w obronie uwięzionych w klatkach dzieci i zwierząt. Szczecińskie ulice przemierzały kolanka – kobiece nogi chodzące bez reszty ciała. Nocami z Hotelu Radisson wylatywała Latająca Głowa. Ów potwór miał postać ludzkiej głowy z czarnymi skrzydłami i ostrymi zębami. Straszydło zabiła Ewa, za pomocą złotej strzały – prezentu od Wołcha, zaś głowa rozpadła się i spłonęła. W ogrodzie botanicznym w Przelewicach ujrzano cara olbrzymów Światogora, który prosił, aby go nie zabijać. Gdy doń strzelano, kule się od niego odbijały, bo czerpał siłę z ziemi. Znudzony walką teleportował się do Cudomiri, by nie musieć zabijać ludzi. Przez pomyłkę zostawił zieloną tarczę ze srebrnym koziorożcem, będącą darem królowej Tatry. Ową tarczę zawieziono do muzeum w Warszawie. Po Szczecinie jeździł cyklista – ludożerca, noszący czarną koszulkę z cyrklem i kielnią. Raniony przez Wołcha został aresztowany, lecz znikł. Pewną dziewczynę, która zabiła swoje nienarodzone dziecko, nękała Pokuska – rogata dziewczynka, oraz inne demony pod postacią dzieci. Odpędził je dopiero ksiądz Monkiewicz z Wilna (postać zaczerpnięta z ,,Doliny Issy’’ Czesław Miłosza). Piękna Empuza, córka Hadesa namawiała mężczyzn i kobiety do seksu, po czym zamieniała się w potwora i ich zjadała. Kres temu procederowi położył Wołch. Zielona bogini modliszek Mantis podeptała świeży beton, czym sprowokowała do gniewu robotnika Romana Wesołowskiego. Gdy ten obrzucił ją brzydkimi słowami na ,,k’’, bogini zaświeciła oczami, sparaliżowała go i pożarła. W Baszcie Siedmiu Płaszczy zagnieździł się ogromny nietoperz Gacek, który polował na ludzi. Zabił go Wołch, gdy ten nocą szturmował jego balkon. W okolicach teatru lalek ,,Pleciuga’’ straszyła okrwawiona czaszka z zielonymi oczami ze szmaragdów. Zagrodziła drogę do pobliskiego kościoła p. w. św. Jana Chrzciciela wiernym idącym na Pasterkę, lecz Wołch rozbił owe zjawisko parademoniczne maczugą, a ocalałe oczy – klejnoty dał Ewie. W szczecińskiej prasie napisano, że gdy ludzie pili w autobusach i tramwajach, atakowały je i przewracały różowe słonie. Pewien pijak, którego żona też piła został nocą napadnięty na ulicy przez różowego słonia z trzody Koffela i zabił go zaostrzonym kijkiem. W Książnicy Pomorskiej w wielkiej donicy rosła roślina, która pożerała podlewających ją ludzi. Zimą młody mężczyzna wpuszczający parę z ust zamienił się w smoka i siał spustoszenie, aż zabił go Wołch. Suczka Bora (jej pierwowzorem była Bera – suczka mojego przyjaciela Voytakusa ov Višnica) w czasie cieczki przyprowadziła do domu potwornego psa Moddey Dhoo z wyspy Man.



            W Puszczy Bukowej polowało Koło Łowieckie ,,Harab’’, na którego czele stał asarmacki diabeł Harab Myśliwiec. Należeli doń Nemrod z Tiharstanu, Orion z Elsynoru, żupan Chrabr Niemierzyc z Asarmathu, faraon Apistimenes z Kemetu, cesarz Sineus z Sinea, radża Ugrus – san z Hindu, chan Malik sala – Khandi z Nabatei, król murzyński Issachar Abitani z Negrei, król Adolf VI Brutus z Hunlandu i car Borys V Uruk ze Złotych Piasków. W tym czasie kierownik klubu wycieczkowego z małymi dziećmi widział martwego, jedzonego przez kruki słonia, pozbawionego ciosów. Czarny Słoń Tore – bóg Bambutów bronił wycieczki przed myśliwymi. Gdy klubowi wycieczkowemu udało się wydostać z Puszczy Bukowej i opowiedzieć o wszystkim prezydentowi, ten nie chciał pomóc. W Puszczy Bukowej pojawiła się bogini Sarmina – piękna blondynka w lamparciej skórze, potrafiąca przybierać postać złotej pantery i jej mąż – czarny lampart Vobo, będący bogiem tych zwierząt. Razem z oddanymi im panterami walczyli z czarnoksiężnikiem Pijakiem – Rozpustnikiem z Mosochu (jego pierwowzorem był Rasputin), który miał na ręku rękawicę z kolczugi, która umożłiwała mu wyrywanie potrzebnych do czarów serc dziewic bez rozciniania skóry. Tymczasem w podmiejskim lesie, bawili na grzybobraniu Wołch i Ewa z rodzicami. Ewa zasnęła i śniła jak jej chłopak zabijał znalezionego przez nią w głębi lasu potwora Purchetkę. Była to ogromna purchawka z łapami i pyskiem niedźwiedzia polarnego. Inni grzybiarze ujrzeli grzyby wielkości wiejskich chałup. Król wielkich węży uwięził przybyłą na grzybobranie rodzinę, lecz uwolniły ją krasnoludki. Ludzie uciekali z lasu podmiejskiego, po drodze widząc ludzkie kości obgryzione przez wilkołaki. Król węży puścił się w pogoń, lecz drogę zastąpiła mu Dziewanna i pomogła ludziom wrócić do Szczecina. W podszczecińskim lesie widziano też wiele innych dziwnych istot, takich jak zabity przez Wołcha potwór Muchomornica, polujący na ludzi przy użyciu niewypałów z okresu II wojny światowej i półnagie, ubrane w skóry Dzikie Elfy Łowcy, żywiące się mięsem ludzi i zwierząt. Oprócz nich zamieszkali tam członkowie i członkinie Zakonu Żmii. Dzielił się on na gałąź męską i żeńską. Do tej pierwszej należeli piękni i wiecznie młodzi kapłani – wojownicy, noszący wyłącznie majtki ze żmijowej skóry, na czole zaś wymalowane znamię Kainowe w kształcie litery ,,V’’. Czcili boga Żmija, boginię Żmiję, oraz Kaina. Polowali na zwierzęta, ale też i na ludzi, szczególnie chętnie na młode dziewczyny, aby je zjadać. Do Zakonu Żmii należały też piękne i wiecznie młode kapłanki – wojowniczki, ubrane w białe szaty i lamparcie skóry. Czciły one boginię Żmiję. Tymczasem w Wołchu zakochała się nastoletnia Milena, lecz największy bohater w dziejach Szczecina kochał Ewę. Zaproszona przez mówiącą ćmę Milena czarodziejskim sposobem, idąc po złotym moście z gwiazd, dostała się nocą do lasu podmiejskiego. Została kandydatką na kapłankę Żmii. Uczyła się polować, chodzić boso po ogniu, lewitować i tak jak menady nosić ogień na głowie. Kąpała się we krwi mężczyzn, nosiła klejnoty, kwiaty we włosach i tatuaże. Kapłanki nie pozwalały jej opuścić lasu. Chwytały mężczyzn, obcowały z nimi cieleśnie, a potem wyrywały im serca i zjadały. Milena była przerażona gdy to odkryła. Tymczasem szukała jej policja i kochający ją Witold, który spotkał w lesie św. Jerzego i dostał odeń zbroję i kopię. Został pochwycony przez kapłanki, które chciały go rzucić na pożarcie Żmii, lecz Witoldowi udało się zabić potwora. Żmija konając spaliła siedzibę Zakonu ogniem z paszczy, zaś Witold i Milena uciekli i po paru latach pobrali się. W owym lesie, myśliwi padli ofiarą czarów. Ich strzelby same wybuchały i okaleczały swych właścicieli, dorodny jeleń okazał się skórą wypełnioną gnojem, myśliwych zwabiały w pułapkę zajce, leiny i sareny. Myśliwy Waldemar Kruświcki miał pakt z Harabem i chcąc ugościć posła, który był równocześnie aferzystą i biznesmenem, strzelał w komin i za każdym razem przy akompaniamencie diabelskiego śmiechu spadały jakieś zwierzęta; cztery kuropatwy, zając i jeleń. Poseł zrazu bał się je jeść, ale gdy spróbował krupniku ugotowanego na piwie i miodzie, zgodził się skosztować mięsiwa. Tymczasem szczecińscy ekolodzy sprowadzili olbrzyma Waligórę, który podpierał się sosną i prześladował myśliwych. Wołch próbował go przekonać, by nie zabijał ludzi. Został pokonany przez olbrzyma w walce. Waligóra wyrzucił go w powietrze, zaś bohatera przed śmiercią uchroniła zamiana w sokoła. W końcu bogini zgody Godzila (nie mylić z Godzillą!) doprowadziła do układu. Myśliwi opuścili las, w zamian za co Waligóra zobowiązał się nie napadać na ludzi.



            W ostatniej księdze, Żmij, sługa Czarnoboga założył magiczny pierścień umożliwiający władzę nad światami i zawiesił na niebie czerwoną gwiazdę, w której zaklęta była moc pierścienia. Przybył do naszego świata na Saharę, potem zaś wsiadł na chmurę i poleciał na niej do Warszawy. Jego przybycie do stolicy Polski, można z powodzeniem porównać do dużo wcześniejszej wizyty Wolanda w Moskwie, choć mojemu przyjacielowi Janesowi ov Calcium nasunęło ono skojarzenie raczej z Godzillą. Żmij rozdeptał i zalał swym moczem Pałac Prezydencki, Sejm, Pałac Kultury i Nauki, wille postkomunistów, redakcję obscenicznego tygodnika ,,NIE’’, oraz siedzibę TVP. Polacy prosili wówczas o pomoc NATO, lecz nasi sojusznicy, tak jak ongiś w 1939 r. wykręcali się jak mogli od realizacji swych zobowiązań. Polscy żołnierze zagonili Żmija do Wisły i bombardowali go. Prezydent Szczecina widząc do jakich nieszczęść doprowadziła jego współpraca z Czarnobogiem, popadł w rozpacz i powiesił się. Tymczasem Żmij mocą pierścienia udał się w odmęty Bałtyku. Zatopił statek, po czym wrócił do Cudomiri. W Szczecinie, Czarny Car palił miasto złotymi strzałami, aby na jego miejscu wybudować nowe miasto. Wołch uśpiony na Cmentarzu Centralnym miał zostać złożony w ofierze przez Drymotę, córkę Rachmana, lecz bohatera zbudziły wróbelek i przygarnięty pies. Wołch zabił Czarnego Cara z łuku i wśród szalejącej pożogi zburzył siedzibę sił zła – Hotel Radisson nadludzką mocą wszystkich bohaterów Cudomiri, po czym zginął w gruzach i pożarze. Mieszkańcy Szczecina uroczyście go pogrzebali, postawili mu pomnik i zmienili nazwę ul. Kostki Napierskiego  na ul. Wołcha – Obrońcy Szczecina. Tymczasem chłopiec i dziewczynka przebywający na koloniach letnich spotkali wenedyjskiego króla Alana, który zabrał je do dymolotu – maszyny latającej napędzanej dymem kadzidła i poleciał z nimi w kosmos, by zestrzelić czerwoną gwiazdę z nieba. Udało się to zrobić, mimo, że Żmij bronił gwiazdy, a wówczas nastąpiło rozdzielenie naszego świata i Cudomiri. Nad odbudowywanym ze zniszczeń Szczecinem ukazał się bóg Isas Masam jako biały, skrzydlaty jeleń. Razem z nim udawali się do Cudomiri jej mieszkający dotąd w Szczecinie mieszkańcy, ci dobrzy i ci źli, a razem z nimi udawał się do nowej, pośmiertnej ojczyzny Wołch.

1 komentarz: